/Karolina/
Propozycja Grześka mnie nie zaskoczyła, bo
nie był to przecież pierwszy raz, gdy Łomacz próbował mnie gdzieś wyciągnąć.
Zaskoczyła mnie, za to moja reakcja to, że nie odmówiłam mu tak jak zawsze
miałam w zwyczaju ucinając wszystko krótkim, ale taktownym wykrętem. Dziś tak
po prostu powiedziała, że się zastanowię. Wiedziałam, że nie powinnam, że
lepiej było, by go kolejny raz zbyć niż robić nadzieję, przecież ja nie mam
prawa być z nikim, a podświadomie dało się wyczuć, że Grześ do mnie lgnie a te
moje odpychania jego osoby nie działają tak skutecznie jakbym chciała. Gdyby
wiedział o mnie wszystko, sam zauważył, by, że nie jestem dla niego, bo, kto,
by chciał żyć z kimś, kto nosi w sobie piętno choroby. Rozważałam już nie raz,
by powiedzieć mu o wszystkim a tym samym zniechęcić go do siebie, ale w
ostateczności hamowałam się, ponieważ czułam, że będzie mi brakowało tego
szczerego spojrzenia, spojrzenia bez litości. Gdybym o wszystkim mu powiedziała
to zapewne tylko litość dostrzegła bym w tych szafirowych tęczówkach.
Chciałam żyć normalnie, choć ta normalność
nigdy nie będzie mi dana. Miałam jednak jej namiastkę, odkąd zawitałam do
Polski a dwie przyjaciółki z Tarnowa zamieszkały wraz ze mną. Dlatego teraz jak
najszybciej pragnęłam podzielić się z nimi nowiną o imprezie. Magdę zastałam
można, by rzecz jak zwykle w kuchni, gdzie przyrządzała swoje ulubione
czekoladowe muffinki z waniliowym kremem.
- Kaśka jest? –
zapytałam, zanurzając palec w słodkim jasnym kremie.
- U siebie,
nagrabiła sobie trochę i teraz się ukrywa. Jak ją dobrze znam to nie długo to
już potrwa – wskazała na piekarnik, gdzie pierwsza porcja babeczek powoli
nabierała rozmiarów, a aromat zaczął wydobywać się z jego wnętrza.
- Ile jej
dajesz, mniej niż minutę czy więcej? – dobrze wiedziałam, że brunetka długo nie
wytrzyma i prędzej czy później pojawi się w kuchni.
- Więcej -
odezwała się blondynka.
- A ja ci
mówię, że mniej – i nie pomyliłam się, ponieważ Wieczorek momentalnie stanęła w
drzwiach ze skruszoną miną, ale zaraz obie się do siebie uśmiechnęły, więc
cokolwiek się wydarzyło przed moim przyjściem właśnie odeszło w niepamięć.
- O co tym
razem wam poszło? – byłam ciekawa co tym razem na moment poróżniło
przyjaciółki.
- O nic!
- O Biereżkę! –
odpowiedziały równocześnie. Ja zdążyłam tylko spojrzeć to na jedną to na drugą
nim każda ponownie się odezwała.
- Widzę, że
schowałaś już ten bukiet od niego, to na nic i tak wszystko opowiem Karolinie.
Wiesz, że Jurij się do naszej Madziusi zaleca, a ona udaje, że to nic takiego.
Już ja ją tam znam – mówiła tak jakby Krasikov wcale nie było z nami w
pomieszczeniu.
- To nic
takiego, nie słuchaj jej, ona jak zwykle wszystko przekręca i wyolbrzymia –
protestowała blondynka.
- Ja
wyolbrzymiam!? A ty udajesz, że to nic nie znaczy. Ja znam facetów, kwiaty
zawsze coś znaczą, mnie nikt nie oszuka – posiłkowała swój argument Kaśka.
- Mnie jeszcze
nikt nie zdobył jednym bukietem i on też tego nie zrobi – wściekła się trochę
Magda.
-Może i nie,
ale po kiego udajesz, że jest ci obojętny, jak dobrze wiem, że tak nie jest! –
jak zawsze żadna z nich nie chciała odpuścić, postanowiłam przerwać nim znów
rozpęta się między nimi kłótnia. Choć dziewczyny po nich dość szybko się
godziły to wolałam, żeby akurat teraz wcale do tej kłótni nie doszło.
-Może sama
niedługo się przekonam jak to z nim jest, na tej imprezie na jakiej go
spotkamy- rozpoczęłam trochę pokrętnie tym samy zwracając ich uwagę .
-Jakiej
imprezie? – Kaśce nie trzeba było tego słowa powtarzać dwa razy.
- Grzesiek
zaprosił nas na imprezę urodzinową do Aleha – wytłumaczyłam i widziałam, że
Wieczorek znów chce coś powiedzieć, ale Magda ją ubiegła.
- Wszystkie? I
ja nic o tym nie wiem, przecież widziałam go dziś dwa razy, nic nie wspominał –
zastanowiła się.
- Stwierdził,
że najpierw zapyta mnie, no i ja powiedziałam, że się zastanowię – pobieżnie
zobrazowałam rozmowę z Łomaczem.
- Karol nie
poznaję cię! Nie powiedziałaś mu nie. Jestem z ciebie dumna. Mówiłam, że tobie
potrzeba tylko czasu, by się do niego przekonać – Kaśka zaczęła mnie ściskać z
radości.
- Głównie to
dlatego tak powiedziałam, bo wiem, że będę mieć was gdzieś obok. Ja nadal nie
jestem przekonana czy zbliżanie się do Grześka to dobry pomysł – dopiero gdy
wypowiedziałam te słowa zorientowałam się, że znów rozpoczęłam dyskusję którą
prowadziłyśmy już nie raz.
- Magda powiedz
jej coś, bo ona znów zaczyna – uderzyła w jęk Wieczorek.
- Tyle razy ci
mówiłyśmy, że twoja choroba nie stoi na przeszkodzie. Sama powiedz czy teraz
coś jest nie tak? – pytała mnie. – Kaśka ma rację, Karol czy my same
zmieniłyśmy zachowanie względem ciebie, gdy dowiedziałyśmy się prawdy
–pokiwałam przecząco głową. – No widzisz. Ja ci mówię, że Grzesiek też nie
będzie miał ku temu żadnych powodów, by coś się zmieniło na gorsze. Wiem jak cię
traktowali rodzice, zrobili z tego największy grzech i wadę, której nikt nie
zaakceptuje, ale przecież tak nie jest – tłumaczyła.
- Tak, ale to
jest we mnie – wiedziałam, że one nie do końca rozumieją, że nigdy się od tego
nie uwolnię a z biegiem czasu będzie gorzej, do tego mogłam przekazać chorobę
moim dzieciom. Tego nie chciałam najbardziej dlatego już dawno podjęła decyzję,
że z nikim się nigdy nie zwiążę.
- Karolina, bo
nie mam siły, nic ci nie jest, żyjesz normalnie i nic nie zagraża
niebezpieczeństwu ani tobie ani osobom, z którymi przebywasz, a to… - wskazała
na małe urządzenie, które niefortunnie została odkryte - … to ci tylko pomaga,
a wiem, że i bez tego dajesz sobie radę.
- Madziu ja
wiem, ale to dla mnie nie jest takie proste – walczyłam dzień w dzień na swój
własny sposób ze swoim problemem, chyba teraz nastał czas, by zacząć wygrywać.
Choć bardzo się bałam to chciałam spróbować.
- My się
postaramy, by było ci łatwiej. Pójdziemy na imprezę i będziemy się świetnie
bawić – Kasia objęła mnie mocno.
- Wy
pójdziecie. Ja nie mam zamiaru przebywać z Kadziewiczem więcej niż jest to
konieczne, a mogę się założyć, że on również tam będzie – wypaliła nagle Magda.
- O nie moja
droga albo idziemy wszystkie albo ja na pewno nie idę – zaszantażowałam ją.
- Nie masz
wyboru, teraz będziesz musiała iść, by wreszcie nasza Karolina poznała smak
polskiej imprezy – roześmiała się Kaśka. Ja sama nie chciałam do niczego
zmuszać Krasikov i jeżeli ta bardzo upierała, by się przy tym, że tak czy siak
nigdzie nie pójdzie to wybrałabym się na tą bibę tylko z Wieczorek i Łomaczem.
- Jak któraś z
was się upije to nie będę jej holować do domu – stwierdziła Magda uśmiechając
się, tym samym już wiedziałam, że Grześ będzie miał trzy urocze towarzyszki
imprezy.
***
/Magda/
Można powiedzieć, że zaaklimatyzowałam się
w Resovi. Miałam swój własny grafiki dopasowany do zajęć na uczelni i nic mi
nie przeszkadzało w łączeniu tych dwóch funkcji. Najdziwniejsze w tym wszystkim
było to, że nawet obecność Łukasza nie była tak denerwująca i uciążliwa jak z
początku przypuszczałam. Gdy widzieliśmy się dzień po tym jak wyrzuciłam go za
drzwi przywitał się ze mną serdecznym „cześć” i oddalił się bez słowa
kontynuacji. Myślałam, że będzie mnie ignorował a tutaj proszę. Sama również
ograniczyłam się tylko do pozdrowień, wiem, że to śmieszne, ale już lepiej, że
to wygląda jak wygląda niż mielibyśmy na każdym kroku drzeć ze sobą koty. Tak
chyba było lepiej, ale nie uniknęłam dzięki temu powracających wspomnień, te
nie chciały zniknąć. Grzesiek wspominał mi też coś o tym, że chłopaki plotkują
w szatni na mój temat. Gdy jednak próbowałam wyciągnąć z niego coś więcej to
zamilkł jak zaklęty. Mogłam o to wypytać również Jurija, z którym już
tradycyjnie spotykałam się na papierosie, ale nie chciałam go w to mieszać.
Grześ to, co innego, on był wtajemniczony, Biereżko, by z pewnością coś chapnął
o Kadziewiczu a ja w swojej głupiutkiej główce dorobiła do tego ideologie jak
trylogia Sienkiewicza.
Układałam plan diety dla zawodników na
kolejny tydzień, gdy charakterystyczne pukanie, które już zdążyłam poznać na
dobre rozległo się po pomieszczeniu.
- Cześć –
uśmiechnęłam się do Rosjanina, którego wilgotna zapewne po prysznicu czupryna
pojawiła się w drzwiach.
- Masz chwilę?
– jego ton był jakiś podejrzanie poważny. Widziałam się z nim już dzisiaj i
wtedy zachowywał się, inaczej. Normalnie.
- Mam się bać?
Wyglądasz jakbyś coś przeskrobał – ten usiadł na rogu biurka uśmiechając się
niewinnie. Trochę mu to nie wyszło .
- Nic nie
zrobiłem – uniósł ręce w geście obrony czym tylko mnie rozśmieszył.
- Nie, a
wyglądasz na takiego. Podnieś się na chwile, bo usiadłeś na wynikach badań –
zrobił to, o co go poprosiłam a później zajął to samo miejsce, no proszę jak mu
tu wygodnie. – Nie za wygodnie ci? – nie byłabym sobą, gdybym mu tego nie
wypomniała.
- Magda
przestań, bo sobie pójdę – pogroził.
- Dobra już nic
nie mówię, w ogóle mnie tutaj mnie ma – zanurzyłam wzrok w stertę papierów.
Dziś humor mi dopisywał, nie zaszkodzi mi się z nim trochę podroczyć
- Jesteś niemożliwa
– stwierdził teatralnie wzdychając. – Robisz coś jutro wieczorem? – wypalił po
chwili ciszy którą chyba próbował mnie wybadać czy naprawdę się nie odezwę.
- Mam już plany
a co? – może i nie wierzyłam w przeczucia, ale tym razem podejrzewałam, o co Jurij
chce zapytać.
- Nic, tak
sobie tylko myślałem, ale, skoro masz już plany… - ciągnął.
- Mów, mów
słucham cię – między nami wytworzyło się jakieś napięcie, tak z niczego zrobiło
się trochę nerwowo przynajmniej ze strony Rosjanina.
- Jest impreza,
chciałem cie zabrać, ale, skoro masz plany, to nic tutaj po mnie – trochę się
wzburzył, coś mi się zdaje, że Jurij należy do osób, które nie lubią, gdy coś
nie idzie po ich myśli.
- Mogłam bym to
zmienić – no dobra nie będę tego ukrywać przed samą sobą spodobało mi się to,
że chce mnie zabrać do Alka, a ja nadal dotrzymała bym obietnice złożona
Karolinie, że będziemy tam wszystkie razem.
- Przestań, nie
musisz dla mnie zmieniać planów – zaznaczył. – Nie będę już przeszkadzał, baw
się dobrze – teraz mnie totalnie zbił z tropu, z drugiej strony może miał w
zwyczaju nagabywać ludzi, tak dobrze go jeszcze nie poznałam.
- Jurij
poczekaj – zatrzymałam go w drzwiach. – Ja też wybieram się do Aleha. Możemy
iść razem, jeżeli jeszcze chcesz? – Boże, co ja teraz wygaduje, wyszło na to,
że to ja jego zapraszam.
- Teraz to ty
mnie zapraszasz – no nie, nie dość, że przystojny to jeszcze błyskotliwy.
Kiwnęłam tylko głową czując, że się rumienię. –Nie żartujesz? – zapytał
stanowczo dając mi do zrozumienia, że tym razem mam sobie nie pogrywać.
- Nie, bardzo
chętnie z tobą pójdę – szybko dodałam.
- Dobrze,
odezwę się jeszcze – odparł i ruszył do wyjścia. Nie dostrzegłam w jego oczach
radości nadal był nieco oschły taki jaki się stał, gdy zaczęłam go wkręcać z
tymi planami. Czyżbym aż tak mocno go tym zdenerwowała? Powinien się chyba
ucieszyć, a nie odejść o tak. A może to ze mną było coś nie tak i ja się
doszukiwałam w zwykłej reakcji nie wiadomo czego .
***
/Jurij/
Wszystko szło po mojej myśli, Magda od
początku wpadła w zastawioną przeze mnie sieć. Do tego było wyraźnie widać, że
niczego nie podejrzewa. Niby sprawiała wrażenie ostrożnej, może trochę
niedostępnej a, z drugiej strony szukała kontaktu. Sprawę oczywiście ułatwiło
mi to, że ta znała doskonale język rosyjski coś czułem, że dziś pozna smak
mojego własnego. Nie byłem głupi, zdążyłem się już połapać, że ją łączyło coś z
Kadziewiczem. Próbowałem o to wypytać chłopaków, ale oni albo naprawdę nic nie
wiedzieli albo w przypadku Łomacza i Igły nie chcieli mówić. Jednak, skoro już
nie są razem i jakoś teraz nie pałają do siebie nadmierną sympatią znaczy, że
im nie wypaliło a ja miałem wolną drogę i nie miałem zamiaru przegapić takiej
okazji.
Mało brakowało a nieco bym się zdradził,
gdy nie udało mi się do końca pohamować zdenerwowania jakie we mnie wzbudziła
jej odmowa i to, że tak naprawdę tylko żartowała i droczyła się ze mną. Na
szczęście chyba niczego nie zauważyła. Dziś był idealny dzień, by pokazać
chłopakom, że dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych i nasza dietetyk pojawi się u
mojego boku w mieszkaniu Ahrema.
Mocno zdziwiłem się, gdy pod wskazanym
przez Magdę adresem zobaczyłem Łomacza, który wyglądał jakby toczył wewnętrzną
walkę sam ze sobą
- Tobie się
przypadkiem adresy nie pomyliły?! – warknąłem myśląc, że sam będzie teraz
próbował zabrać blondynkę w to samo miejsce co ja.
- Jurek, co ty
tutaj robisz? – Grzesiek zatrzymał się w pół kroku uspokajając tym samym swoje
nerwowe ruchy.
- Mógłbym
spytać cię o to samo?! – nie kryłem swojego niezadowolenia.
- Mieszkam
tutaj, zapomniałeś? Dokładnie piętro wyżej, przestań, więc na mnie syczeć –
ohoho, widzę, że Gregorowi ostatnio przybyło odwagi.
- Możecie nie
wrzeszczeć na korytarzu, a normalnie wejść – w drzwiach pojawiła się drobna
brunetka w nieco zbyt mocnym makijażu wokół oczu, ale uwydatniał on jeszcze
bardziej jej zielone tęczówki. Posłusznie z Grześkiem zrobiliśmy to czego od
nas zażądała. – Magda jest jeszcze nie gotowa – zwróciła się do mnie. Jak widać
nie tylko doskonale wiedziała kim jestem, ale też znała powód mojego przybycia.
– Tak w ogóle to Kaśka jestem.
- Jurij –
podałem jej rękę widząc, że z łazienki wyszła jeszcze jedna dziewczyna, tym
razem lekko spłoszona szatynka. Obróciła się w naszą stronę posyłając słaby
uśmiech i próbowała zniknąć za kolejnym drzwiami.
- Karol chodź
poznasz kogoś – dziewczyna na zawołanie Kaśki dołączyła do nas.
- Ślicznie
wyglądasz –wypalił Grzesiek prawie pożerając ją wzrokiem. Teraz już wiedziałem
czemu był taki zdenerwowany przed wejściem.
- Karolina, to
jest Jurij – uścisnęliśmy sobie dłonie.
- To my
będziemy się zbierać. Magda powinna zaraz wyjść. Możesz zaczekać w kuchni –
wskazała pomieszczenie. – To do zobaczenia na imprezie.
Cała trójka
zniknęła za drzwiami, byłem zszokowany, że Łomacz miał obok siebie takie laski
i słowa nie pisnął. Nie miałem zamiaru czekać na Magdę bezczynnie. Ruszyłem
zwiedzić mieszkanie. Tylko jedne z drzwi były zamknięte, więc już wiedziałem,
gdzie znajdę blondynkę. Zapukałem, ale nie tak jak miałem w zwyczaju to robić,
nie chciałem, żeby tak od razu połapała się, że tutaj jestem.
- Kaśka, po co
pukasz wejdź i pomóż mi z tą sukienką – moim oczom po otwarciu drzwi ukazały
się nagie, gładkie plecy, gdzie lewą łopatkę zdobił tatuaż feniksa. Powoli
zapiąłem zamek, choć z wielką chęcią zrobiłbym coś zupełnie odwrotnego.
- Ciekawe czego
jeszcze o tobie nie wiem – odezwałem się, gdy już prawie skończyłem. Nie dane
mi było skończyć, ponieważ ta odskoczyła ode mnie jak poparzona.
- Boże, Jurij,
ale mnie wystraszyłeś zasłaniała ramię skrawkiem materiału, który przed chwilą
się zsunął.
- Daj dokończę
– podszedłem do niej i skończyłem to, o co prosiła.
- Nie słyszałam
jak przyszedłeś – tłumaczyła poprawiając zagniecenia na biodrach.
- Kaśka mnie
wpuściła, oni już poszli – obserwowałem jak zakłada biżuterię i zapina kozaki,
zawsze lubiłem patrzeć na kobiety, gdy troszkę nerwowo próbowały sprawić, by
wszystko był idealnie, tak jak tego chciały. Zawsze mnie to podniecało.
- My też
chodźmy. Nie chcę się spóźnić – odparła.
- Miałem w
planach najpierw iść na spacer. Musisz mi opowiedzieć kilka rzeczy , choćby
skąd ten tatuaż. W życiu bym nie powiedział, że lubisz takie ozdoby – swoim
nadmiernym zainteresowaniem chciałem przekonać ją jeszcze bardziej do siebie,
by przestała być tak ostrożna.
- Jeszcze dużo
rzeczy o mnie nie wiesz – roześmiała się zamykając na klucz drzwi wejściowe.
Nie zabrałem samochodu, ponieważ po
pierwsze Ahrem mieszkał kilka bloków od bloku Krasykov, a po drugie planowałem
trochę wypić, więc auto było zbędne. Jednak, nim skierowaliśmy swoje kroki w
stronę mieszkania Białorusina poprowadziłem nas na rzeszowski rynek. Wieczory
szybko stawały się ciemne i chłodne, jeszcze nie było czuć wiosny w powietrzu,
chociaż w kalendarzu był już marzec.
Zauważyłem, że blondynka
rozciera z zimna ręce.
- Daj pomogę –
wziąłem jej dłonie w swoje i ocierałem jej o siebie.
- Przestań nie
musisz, ja mam tak zawsze – speszyła się i próbowała wyciągnąć jej z mojego
uścisku.
- Przy mnie
marznąć nie będziesz – kiedy roztarłem jej tak, że znów były ciepłe zanurzyłem
jedną nich w kieszeń mojej kurki przytrzymując ją swoją dłonią tak, by Magda
nie próbowała się wyswobodzić. – Potem zmienimy rękę –dodałem.
- Potem to już
będziemy w mieszkaniu Alka. Jurij, wybacz, ale ja nie lubię się spóźniać –
zaznaczyła i sama ciągnęła mnie powrotem w stronę ich wspólnego osiedla.
- Skąd wiesz ze
Alek też tutaj mieszka – pytałem zaskoczony.
- Mówiłam, że
wielu rzeczy o mnie nie wiesz – puściła oczko w moją stronę.
- I, po co tej
tajemnice – próbowałem ją rozgryźć. – Powiesz mi jak długo masz ten tatuaż?
- Tajemnice są
po to, żeby były, a feniksa mam już 5 lat jak nie dłużej – wyjaśniła próbując
wyswobodzić swoją rękę z kieszeni kurtki, ale nadal jej na to nie pozwoliłem.
- To twój
jedyny? Mnie samego to nie kręci, ale u kobiet, jeżeli są to piękne wzory to
lubię je podziwiać – mówiłem szczerą prawdę, należałem do tych facetów, którym
podobały się takie rzeczy.
-Ta rozmowa mi
coś przypomina – westchnęła. – Powiem ci, tyle że na feniksie się nie skończyło,
ostatnio miałam nawet ochotę iść dalej i przekłuć sobie język – zaśmiała się.
- Zrobiłaś to?
– wcześniej nie zauważyłem, by miała kolczyk w języku, z drugiej strony do
pracy mogła tej ozdoby nie zakładać.
- Jeszcze nie,
ale nie wykluczam – udała mocno zamyśloną.
- A wiesz, że
to podobno daje niezłe doznania no wiesz dodatkowy bodziec, mi tam, by to na
pewno nie przeszkadzało – wiedziałem, że doskonale wyczuła co sugeruję.
- Co ty nie
powiesz, chyba to rozważę - znów pociągnęła tą grę na wyminę żartów, chyba dla
niej tak było łatwej niż uciekać w milczenie.
- Jak się
zdecydujesz to mogę robić za królika doświadczalnego – chętnie bym coś takiego
przeżył i nie miał bym nic przeciwko, by Magda podjęła taki krok.
- No proszę
jaki chętny. Zapamiętam – zakończyła, gdy doszliśmy już do mieszkania, w którym
odbywała się impreza urodzinowa
Złoto!!! Kocham ich --> Chyba więcej pisać nie muszę, a
napisze i bez tego złota też bym ich kochała :P
No dobra co się będziemy oszukiwać Jurij to złooo, wszyscy to wiemy, a
przepraszam Magda nie wie i chyba jeszcze długo się nie dowie. Cóż cała ja i
uroki mojego pisania. Meczę was sprawą Karoliny i jej choroby, troszkę
nakierowałam, ale chyba mało, kto się połapie, o co chodzi. Obiecuję, że nie
będę tego przeciągać i Grześ w miarę szybko się dowie.
Droga Magdo to, że ja sobie
wymyśliłam, że tacy, a nie inni zawodnicy grają w Resovi, to jest moja sprawa i
moja wyobraźnia. Doskonale wiem jaką przynależność klubową mają wszyscy
wymienieni prze ze mnie siatkarze. To tylko fikcja, a, jeżeli tak jest to sobie
mogę ściągnąć nawet do reprezentacji Polski Leona czy Gibe i też będzie ;) Nie
wszystko trzeba brać aż tak śmiertelnie poważnie. O siatkówce wiem wiele, a to,
że piszę sobie opowiadania, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego to
już inna bajka. Jak doskonale zauważyłaś mnóstwo dziewczyn robi podobnie. Miło
się dowiedzieć, że wszystkie autorki blogów z siatkarzami to hotki. Dziewczyny
nie zapomnijcie się tak od dziś nazywać. Ja sobie chyba jakąś koszulkę
zafunduję, a co mi tam.