30 sierpnia 2013

43. Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest.



/Magda/

     To wszystko zaczynało wyglądać coraz gorzej. Jurij najwyraźniej nienawidził swoich porażek i teraz planował wyżyć się na mnie. Chciałam być odważna, silna, ale w głębi siebie zaczynałam się bać. Jaki będzie jego kolejny krok? Czy stać go na coś gorszego niż przepychanki słowne?
     Oczywiście, gdy reszta drużyny pojawiła się na korytarzu udawał, że nic się nie stało. Odwrócił się i w towarzystwie Grozera ruszył do szatni.
- Dziękuję – spojrzałam na Alka i Krzyśka.
- On zaczyna przesadzać – Ahrem nadal był zdenerwowany.
-Może mu przejdzie. Zerwałam z nim, pewnie poczuł się urażony – nie chciałam go tłumaczyć, ale roztrząsać i nakręcać też nie.
- Magda on cię obraził! – wtrąciła się Kasia.
- Trudno, przeżyję to. Szkoda, że okazał się takim człowiekiem – próbowałam robić dobrą minę do całej tej sytuacji.
- Ale…- Wieczorek miała ochotę jeszcze coś dodać.
- Kaśka zostaw to, nic wielkiego się nie stało. Jedźcie z Alkiem świętować, bo macie przecież co. Dam sobie radę – nie czekałam na odpowiedź przyjaciółki, pocałowałam ją w policzek i szybko oddaliłam się mamrocząc, że muszę oddać te papiery Zahorskiemu. Nie długo byłam sama, Igła dogonił mnie w kilka sekund.
- Krzysiu nie potrzebuję ochrony, wierz mi – nie chciałam doprowadzić do tego, że teraz będę na świeczniku. Nie lubiłam tego.
- Co, ale, że ja? – wskazał na siebie. – Nie o to mi chodzi. Iwonka mówiła żebyś dziś wpadła do nas. Zrobiła tiramisu według twojego przepisu i chciała się pochwalić – to wydawało mi się podejrzane, ale nie miałam dobrej wymówki, by odmówić Libero.
- Dobrze, przyjadę wieczorem – zgodziłam się.
- Myślałem, że teraz pojedziemy. Obiecuję odwiozę cię później do domu – Krzysiek ani myślał, by jego propozycja upadła.
- Uparty jesteś. Zgoda, ale masz się uwinąć w piętnaście minut – nie potrafiłam mu odmówić.

     … dopiero gdy czekałam na Ignaczaka pod halą i zobaczyłam jak wychodzi z niej z Łukaszem zorientowałam się, że ta dwójka przyjechała na trening razem. Gdybym stała w innym miejscu, a nie obok czarnej toyoto Igły już, by mnie tutaj nie było. Niestety, za nic nie mogłam niepostrzeżenie stąd zwiać. W głowie już ułożyłam sobie wiązankę jaką puszczę Krzyśkowi, ale jego przepraszające spojrzenie jakoś mnie w tym pohamowało. Zaskoczenie Łukasza również.
- Podrzucimy Kadzia do mieszkania i zwijamy się do mnie – Igła poinformował mnie, po czym usiadłam na tylnym siedzeniu wozu.
     Nie było cześć, nie było jakiegoś uśmiechu między mną a środkowym. Wyglądało to tak jakbym dla niego nie istniała, a to, że siedziałam tuż za nim wcale nie miało miejsca. Jeżeli tak się bawimy to on też nie istniał dla mnie, mimo to, że siedział niecałe pół metra przede mną. Łukasz mógł iść piechotą, przecież do jego mieszkania było jakieś 15 minut drogi, ale jak widać dla niego było to za daleko i skorzystał z usług Igły taksówkarza.
- Do jutra- tylko na tyle było stać Kadziewicza, gdy przyjaciele zatrzymał się pod jego klatką.
- Przepraszam to nie było zaplanowane. Kompletnie zapomniałem, że mamy wracać razem – Krzyś tłumaczył się, gdy tylko zajęłam miejsce zwolnione przed chwilą przez środkowego. Charakterystyczny zapach jego perfum nadal tu był.
- Spoko, jak widzisz nie polała się między nami krew – próbowałam ironizować.
- Nie spodziewałem się, że nie będziecie się do siebie w ogóle odzywać – żalił się.
- Po tym co wczoraj odstawił nie mam zamiaru pierwsza wyciągać ręki w jego stronę. Z resztą sam powiedziałeś, że nic z tego nie będzie – przypomniałam
- Bo jesteście uparci. Oboje! – popatrzyła na mnie wymownie. – Łukasz nie pamiętać nic z wczorajszego wieczoru, nawet tego, że pił z Jurą. Gdy mu o tym powiedziałem z początku mnie wyśmiał i dopiero gdy chłopaki potwierdzili to uwierzył.
- A tą laskę pamięta? –fuknęłam. Może i potrafiłam w około pokazać, że nic mnie ona nie obchodzi, ale nie przeszkodziło mi, to by zlustrować ją sobie od góry do dołu.
-A Madziu co cię to tak interesuje? – Ignaczak zaśmiał się pod nosem doskonale tym pokazując, że moje zachowanie mówi tylko jedno: nadal mnie obchodzi życie Łukasza.
- Ok. nie było tematu. Mam nadzieję, że Iwona na pewno na mnie czeka, bo, inaczej pomyślę, że to ukartowałeś i chciałeś specjalnie sprawdzić naszą reakcje na siebie.
- Czeka, nie bój żaby, a to drugie jakoś samo wyszło przy okazji – gdyby nie prowadził to bym go trzepnęła, ale nie chciałam powodować niebezpiecznej sytuacji na drodze.
     Iwonka czekała na mnie a tym samym Igła miał szczęście. Nawet Sebastian z Dominiką wiedzieli, że przyjadę, więc przestałam doszukiwać się innych powodów ściągnięcia mnie tutaj przez Libero. Spędziłam z rodziną Ignaczaków całe popołudnie jeszcze raz przekonując się, że często pierwsze wrażenie jest bardzo mylące. Kto, by powiedział po moim pierwszym spotkaniu z Iwoną, że będziemy teraz siedzieć w ogrodzie i popijać cappuccino i plotkować jakbyśmy się znały lata. Gdy wróciłam do mieszkania przekonałam się, że taki wypad był mi potrzebny. Naładowałam akumulatory i wierzyłam, że dam radę przetrwać humory Jurija.

/Karolina/

     Pełna zapału zatrzasnęłam drzwi od mieszkania wypuszczając dwie pełne siatki zakupów. Gdy pierwszy raz zobaczyłam temat pracy konkursowej którą podesłał mi Adrian popatrzyłam na niego i miałam ochotę popukać się w czoło, a potem powtórzyć ten gest na jego głowie. „Komiksowy superbohater” – ten temat był komiczny i jedyne, na co miałam ochotę to śmiać się i śmiać. Oczywiście przeleciało mi przez głowę kilka obrazów z dzieciństwa, gdy z braćmi czytałam komiksy Marvela, ale nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że potrafię z tego zrobić fotografię. Jedyne co przychodziło mi do głowy to dzieci bawiące się na dworze w przebraniach super bohaterów. Potem jednak olśniło mnie i postanowiłam wciągnąć w mój pomysł Grześka.
     Po pracy odwiedziłam sklep z materiałami oraz pobliski papierniczy a moje siatki zapełniły się różnego rodzaju przyborami i tkaninami. Na początku chciałam od razu wtajemniczyć w to Grzesia, ale stwierdziłam, że niespodzianka będzie lepsza. Szukając dalszych inspiracji przeglądałam sieć i dzięki temu powstały trzy stroje: Supermena, Batmana i Spidermana . Nie był idealne, ale na pewno miały charakterystyczne wzory tych trzech postaci. Dla siebie bardziej dla żartu niż na poważne wycięłam maskę Zorro i zakrywając twarz zadzwoniłam do drzwi Łomacza. Grzesiek nie miał w zwyczaju patrzeć przez wizjer, kto go odwiedza tylko do razu otwierał drzwi. Jego zaskoczenia tym razem nie dało się opisać.
- Eeee…. Karolina? – patrzył na mnie zdziwiony.
- Nie Zorro, nie widzisz? – zachichotałam wpychając się do środka z reklamówką pełną strojów, aparatem i statywem.
- Mogę wiedzieć co ty robisz? – brunet patrzył na mnie zaskoczony.
- Możesz, ale najpierw powiedz tak – obawiałam się, że może nie zgodzić się na ten szalony pomysł w końcu jest osobą publiczną i Bóg wie, gdzie wylądują te fotografie.
- Mówię tak, bo ci ufam, ale mam nadzieję ze nie masz zamiaru pokroić mnie na kawałeczki – przypatrywał się, jak rozkładam w salonie sprzęt.
- Kroić cię nie będę, za to zrobię ci zdjęcia w tym – rzuciłam w niego strojem Supermena. A raczej tym co udało mi się stworzyć z niebieskiego podkoszulka i czerwonego materiału z którego zrobiłam pelerynę.
- Karolina! – jęknął
-Oj nic ci nie będzie. Jest ogólnopolski konkurs „ Komiksowy superbohater” i myślę, że mogę spróbować – wyjaśniłam ustawiając statyw w najlepszym miejscu – Już się zgodziłeś – przypomniałam.
- Ale getrów nie włożę – zastrzegł poważnie.
- Wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Poczekaj Magda ma jakieś pewnie będą pasować – jego mina mówiła wszystko. Wystraszył się nie na żarty przerywając zakładanie podkoszulka. – Żartowałam. I tak miałam zamiar zrobić fotografię od torsu w górę. Getry nie będą potrzebne.
     Zrobiliśmy te trzy przygotowane stylizacje, ale coś mi dalej nie grało. Chyba to przez brak odpowiedniego tła. Gdy chciałam dopasować jakieś w PS wychodziły zbyt sztuczne i nijakie.
- Jestem kiepskim modelem. Może to i dobrze świat nie zobaczy mnie w tym czymś – Grzesiek ściągnął z siebie ostatni strój Batmana a ja zapatrzona w niego wpadłam na jeszcze jedne pomysł.
- Zostań tak – zarządziłam a Łomacz zastygł bez ruchu trzymając wyciągnięte ręce do przodu. Podbiegłam do niego i zmierzwiłam mu jeszcze bardziej włosy. – Potrzebny mi żel – powiedziałam bardziej do siebie niż do rozgrywającego.
- W toalecie – brunet nie wiedział co zamierzam. W drodze do łazienki zahaczyłam jeszcze o kuchnię i zaopatrzyłam się w komplet noży stołowych.
- Ostatni raz – ustawiłam Grześka, uformowałam odpowiednio włosy a w zaciśnięte pięści powtykałam noże.- Zrób groźną minę – poprosiłam. Na widok tej miny miałam ochotę się roześmiać, ale utrzymałam powagę robiąc kilka szybkich ujęć. Kiedy na nie spojrzałam byłam zadowolona. Może było to zbyt przesadzone, ale miało w sobie to coś. Podbiegłam do Grześka z aparatem pokazując mu moim zdaniem najlepsze ujęcie.
- Mój prywatny Hugh Jackman, mój Wolverine, Kocham cię – uściskałam go składając subtelny pocałunek na jego miękkich ustach.

/Kaśka/

     Nie dało się ukryć, że zachowanie Magdy mnie wkurzyło. Ja się o nią martwiłam a ta nakazuje mi zająć sie swoimi sprawami. Chciałam jej pokazać ze może na mnie liczyć a ona wygania mnie żebym świętowała z Alkiem. Nawet zapewnienia Aleha, że Magda wie, że zawsze jestem w stanie gotowości, gdy będzie mnie potrzebować nie chciały ugasić mojej złości. Przez całe zakupy, które urządziliśmy sobie z Ahremem w Lidlu chodziłam naburmuszona posyłając wściekłe spojrzenia nastolatką, które zbyt długo przyglądały się nam z za regałów. Pięknie teraz jeszcze na dodatek obsmarują mnie na Ciachach, że jestem rozkapryszoną i dumną księżniczką, do tego kurduplem, który nie pasuje do przyjmującego. Dopiero, gdy Alek zamachał mi przed oczami czekoladą z orzechami humor zaczął mi wracać. No tak mój chłopak był szczęśliwy a ja powinnam się cieszyć razem z nim. Już chciałam sięgając po moje ulubione różowe wino, gdy ręka zamarła mi w połowie drogi. Przecież ja wystrzegam się alkoholu od mojej ostatniej przygody z nim, gdy wylądowałam pod kołami samochodu. Bałam się, że znów, gdy spróbuję raz to nie będę w stanie się opanować. Silne ramię przyjmującego, które oplotło mnie w pasie oddało mi siły, by jak najprędzej oddalić się od tego stoiska.
- Zrobimy muffinki – zawróciłam wózek i pognałam przed siebie po potrzebne produkty. Oczywiście nie pamiętałam wszystkich składników, mimo że były to moje ulubione ciastka. To Madzia zawsze piekła je dla mnie. Po chwili zastanowienia czy nie będzie zła o telefon podejrzewając, że ja sprawdzam wcisnęłam szybkie wybieranie i przytknęłam aparat do ucha.
- …to będzie katastrofa – podsumowała na koniec blondynka po tym jak ja wyjawiłam jej swoje zamiary a ona podyktowała mi potrzebne produkty.
- Może mi się uda – przekonywałam ją jak i samą siebie.
- Trzymamy kciuki – usłyszałam połączone głosy Madzi i Iwony, po czym ruszyłam między półki, a potem do kasy, gdzie zostawiłam siatkarza.
     Oczywiście kupiłam za dużo produktów, ale obiecałam brunetowi, że nic się nie zmarnuje. Alek już znał moje możliwości kulinarne, a raczej ich brak i był nieco przerażony.
- Pomożesz mi? – zapytałam, gdy wyłożyłam wszystkie potrzebne produkty przed siebie i wybrałam składniki, po czym kazałam Alkowi odmierzać ilość. Miałam nadzieję, że dobrze zapamiętałam czego, ile potrzeba. – A teraz wymieszać – wpakowałam mikser do garnka a większa część sypkiej zawartości wylądowała na naszych twarzach, ubraniach i blacie stołu.
- To na pewno miało być tak?- zapytał ze strachem brunet.
- Miałam wymieszać wszystkie sypkie składniki to wymieszałam. Jej nigdy się tak nie robi –czułam, że klęska jest już blisko i to na samym początku.
-Może wystarczy łyżką? – próbował Alek.
- Skoro wiesz lepiej, to proszę – przyjmujący zabrał się za wymieszanie wszystkiego i efekt był taki jak zawsze u Krasikov. – Teraz, jajka, mleko, olej – wyliczyłam rozbijając przy tym jedno jajko, które znalazło się na podłodze. – Przepraszam – jęknęłam oblewając się czerwienią. Nikt normalny przed swoim chłopakiem nie pokaże swojej nieudolności w kuchni. Nikt normalny po za mną oczywiście!
     Wspólnymi siłami udało nam się zrobić coś, co powinno wyglądać jak ciasto, tylko że nie wyglądało, było jakieś takie za gęste.
- Alek, a co z tym budyniem? Jak go wciśniemy do środka? – czemu ja nigdy nie przyglądałam się do końca jak Magda to robi?
- A to nie tak jak z pączkami?- zapytał.
- Nie wiem, do tego tam masa – podniosłam łyżkę a ciasto ani myślało odczepić się od łyżki. – Widzisz to nawet nie chce się odkleić – zaczęłam potrząsać sztućcem i dopiero, wtedy część ciasta spadła. Tylko, że większość nie wylądowała powrotem w garnku, ale na policzku siatkarza, który pochylał się nade mną.
- O rzesz ty? – Alek zanurzył palce w cieście i rozsmarował mi je na twarzy.
- Tak chcesz się bawić! – wzięłam garść masy i rzuciłam nią prosto w niego. I tak to się przerodziło w nierówną wojnę. Alek miał przewagę i zawsze udało mu się zagarnąć do dłoni większą ilość ciasta. Gdy skończyliśmy siedzieliśmy na płytkach opierając się o lodówkę jedyny mebel, który w kuchni nie został pokryty ciemną masą. Nasze twarze, ubrania oraz włosy były całe obklejone w cieście. Oblizałam palce z tego co mi jeszcze na nich pozostało.
- Zamieszkaj ze mną – powiedział niespodziewanie a ja zamarłam w swojej poprzedniej czynności.
- Alek schlebiasz mi, ale ja chciałabym zaczekać. Chcę cieszyć się każda chwilą, nie przyśpieszać niczego – przyznam się, że już kiedyś rozważyłam w głowie co powiem mu, gdyby ta propozycja padła za wcześnie. Według mnie to było za wcześnie, byliśmy ze sobą dopiero od 3 miesięcy. Ja chciałam, choć raz przeżyć swój związek normalnie. – Mam nadzieję, że się o to na mnie nie pogniewasz?
- Nie, gdy będziesz gotowa powiedz mi to – uśmiechnął się do mnie, na szczęście nie widziałam w jego oczach rozczarowania z powodu mojej odmowy. – Za to na ten pomysł na pewno przystaniesz. Idziemy pod prysznic, razem, teraz, zaraz – nie czekał nawet na to, co powiem. Podniósł się, a potem wziął mnie na ręce zanosząc do łazienki, którą z początku wypełniły nasze śmiech, a potem już tylko gorące pocałunki i szum lecącej cieplej wody.



Dawno się tak nie ubawiłam pisząc rozdział. Przypomniały mi się czasy Niepokładanych marzeń i rozdziałów o niczym. Przecież nie zawsze musi być tragicznie, czasami trzeba mieć odskocznie, prawda? Fragment z Karoliną i Grześkiem jest sponsorowany przez Karola Kłosa i jeden z jego wpisów na Fb z czasów Uniwersjady w Kazaniu.

Dokładnie dwa lata temu jeszcze na Onecie pojawił się Prolog tego opowiadania. Sam pomysł jest jeszcze starszy, bo pochodzi z grudnia 2010 roku. To jest przerażające w jakim tempie idzie mi pisanie tej historii, ale myślę, że już bliżej niż dalej do końca. Ostatnio sobie postanowiłam, że nie będę pisać dłużej jak do maja 2014 roku zobaczymy jak będzie z tym postanowieniem.

Ostatnio się tu moja Sis panoszyła, ona was również pozdrawia :)

16 sierpnia 2013

42. Jeden krok za daleko.



/Magda/

     Wraz z dziewczynami zaczęłyśmy się zbierać z tarasu z zamiarem zabrania naszych panów do domu. Było już po 2 a o 13 czekał na nich trening. Plotkom i opowieścią nie było końca. Większość z nas wymieniała się historiami wakacyjnymi i każda licytowała się, który wojaż zagraniczny w tym roku był najlepszy. Kiedy wróciłyśmy do środka większość chłopaków z naszej drużyny było zgromadzonych przy jednej z lóż. Dochodziły stamtąd głośne okrzyki dopingu, które mnie brzmiały, inaczej tylko : ”Dajesz, dajesz”! Nie mogłyśmy nic zobaczyć, przecież ci dwumetrowcy stworzeni są idealnie, by zbudować szczelny i wysoki mur z własnych ciał. Dopiero, gdy udało mi sie przecisnąć między Ignaczakiem a Lotmanem zobaczyłam, że przy stoliku naprzeciwko siebie siedzi Łukasz z Jurijem a obok nich dwie opróżnione butelki Smirnoff’a a trzecia do połowy.
- Co to ma być? – spojrzałam na Krzyśka przekrzykując donośne głosy.
-Mnie nie pytaj, kiedy się zorientowałem co się dzieje to już trwało – próbował jakoś się wytłumaczyć.
-Nie mogłeś tego przerwać? – nie podobało mi się to. A co, jeżeli to zawędruje jeszcze dalej?
- A myślisz, że dał bym rade? – też w to wątpiłam z każdą chwilą, gdy patrzyłam na dwójkę przy stole. Wyglądali tak jakby nie obchodziło ich to, co dzieje się wokoło. Liczyli się tylko oni i ta butelka i dwa kieliszki obok nich.
- Ale ktoś te butelki im podrzuca – zdecydowałam sama to przerwać i zabrałam ostatnią z nich ze stołu.- Dość tego! – krzyknęłam zwracając na siebie całą uwagę.
- Madziu zatęskniłaś za Jurijem? Nie wiem czy ci go oddam – bełkotał Łukasz. Ciężko było go zrozumieć, był już tak pijany, że dziwiłam się, że jeszcze cokolwiek kontaktuje. Wątpiłam też czy będzie w stanie samodzielnie się poruszać. – Oddaj butelkę jeszcze nie skończyliśmy – podniósł się i próbował wyrwać mi szklane naczynie, ale zatoczył się i padł do tyłu na oparcie sofy.
-Jak mogliście doprowadzić ich do takiego stanu?! – spojrzałam na resztę chłopaków z drużyny. Nie było tu Grześka i Aleha, a także Grozera, pewnie znów grali w bilard niczego nieświadomi. Inaczej dali, by mi znać wcześniej.
- Sami tego chcieli. Mówili, że mają jakieś rachunki do wyrównania – wreszcie Nowakowski postanowił mnie oświecić, gdy reszta uparcie milczała.
- Chcecie sobie urządzać zawody, proszę bardzo. Łukasz pokazujesz, że nie warto mieć z tobą nic wspólnego, Jurek ty również – czułam złość. Takie „zabawy” były odpowiednie dla nastolatków, a nie dojrzałych facetów. Uderzyłam butelką o stół tak, że niewielka ilość alkoholu wylądowała na blacie.
- Tak się zastanawiałem…- bełkotał dalej Kadziu – …czy Magda zdradziła ci nasz sekret? – już miałam zamiar odejść, gdy te słowa zatrzymały mnie na miejscu.
Jura był w lepszym stanie, przynajmniej trzymał się prosto, a na słowa Łukasza jeszcze bardziej oprzytomniał.
-Sekret? – zapytał Rosjanin.
- Wygrałeś wojnę, ale ja wygrałem bardzo znaczącą bitwę- Kadziewicz jak na pijanego w dziwnie przytomny sposób dobierał słowa. – Nie wiele brakowało a wylądowalibyśmy razem w łóżku – miałam ochotę go uderzyć za to, że to rozpowiada jeszcze w towarzystwie całej drużyny i większość ich partnerek. Jurij zacisnął pięści, a to też nie wróżyło nic dobrego – Dodam, że z chciała tego z własnej woli.
Na reakcję Biereżki nikt nie musiał długo czekać. Zerwał się z miejsca i pochylając nad stołem uderzył z pięści Łukasza w twarz. Butelki potoczyły się po stole i spadły z hukiem na posadzkę.
- Magda, by tego nie zrobiła! – syczał do środkowego.
-Tak? To sam ją zapytaj – na Kadziewiczu nie robiło wrażenia to, że może oberwać jeszcze raz. Wyglądał raczej na bardzo zadowolonego z siebie.
- To prawda – nie wiem po co to mówiłam. Chyba chciałam, żeby to wszystko już się skończyło. Nie liczyło się to, że znów wszyscy gapili się na mnie i tak większość wiedziała o tym co łączyło mnie z jednym i drugim siatkarzem.
-To nie jest dobre miejsce na roztrząsanie tego – Iwona chciała mi pomóc próbując rozgonić towarzystwo.
-Nikt nie jest idealny – Łukasz zaśmiał się a ten śmiech odprowadził wściekłego Jurija, który wyszedł na korytarz nawet na mnie nie patrząc.
- Kadziewicz jesteś pieprzonym egoistą! – postanowiłam wyładować się na szatynie. Może to była moja wina takiego finału? Może, gdybym powiedziała przyjmującemu o wszystkim to wydarzenia z tej nocy nie miały, by miejsca? Ale stchórzyłam i teraz mam za swoje.
- Przynajmniej mówię prawdę –miał rację, nawet tak pijany, miał rację.
-Koniec przedstawienia – teraz już Krzysiek wraz z żoną na dobre zabrali się za zakończenie tego. Reszta też miała dość, bo zaczęli się rozchodzić. Przy środkowym pojawiła się brunetka którą widziałam dziś z nim po raz pierwszy. Odpychał ją za każdym razem, gdy próbował się do niego zbliżyć.
- Idź za nim – usłyszałam głos Igły.
-Naprawdę i to ty mi to mówisz? – zdziwiłam się. Dla mnie Krzysiek był ostatnią osobą, która, by mnie do tego próbowała nakłonić.
- Idź albo to wyjaśnij albo to zakończ. Z Łukaszem też niszczycie siebie nawzajem tak nie można – Libero miał racje, pobiegłam za Biereżką.
- Ja mogłaś? – zaatakował mnie, gdy tylko go znalazłam. Teraz dopiero dostrzegłam, że i on jest bardzo pijany.
- Jurij…- próbowałam. Nienawidziłam sytuacji, gdy ktoś nie pozwalał mi się wytłumaczyć.
- Przestań, teraz już rozumiem dlaczego, odkąd wróciłem nie chcesz ze mną sypiać. Wciąż o nim myślisz! – Rosjanin krzyczał i gestykulował coraz mocniej a ja odsunęłam się na jak mi się wydawało bezpieczną odległość.
- To nie tak. Uspokój się – chciałam jakoś go udobruchać.
-Wymagasz ode mnie, prosisz a sama co robisz! – zbliżał się do mnie
- Nie chciałam ci mówić, wiedziałam, że będziesz zły – nie miałam nadziei, że to mi akurat pomoże, ale spróbowałam.
- Miałaś być moja, tylko moja, a on ciągle gdzieś tam jest – dotknął palcem mojej piersi wskazując na serce – Mam pomysł, by go z stamtąd wykurzyć – jego ręka powędrował pod moja luźną sukienkę zatrzymując się na udzie. Palcem lewej dłoni zataczał kręgi na moim policzku zjeżdżając w stronę szyi.
- Jura przestań! – teraz już się bałam. W jego oczach królowała wściekłość i nic więcej.
- Będziesz ze mną i nikim innym – rękę którą miał pod materiałem sukienki przesunął między moje uda i kierował się coraz wyżej. Prawą dłoń zacisnął na mojej szyi. Próbowałam się wyrwać, ale, gdy to robiłam ten zwiększał ucisk. Chciałam krzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
- Zostaw ją! – usłyszałam tak dobrze mi znamy białoruski akcent a ręce Biereżki się cofnęły. Wyglądało na to, że głos Aleha oprzytomnił Rosjanina. Jego twarz przybrała całkiem inny wyraz jeszcze kilka chwil wcześniej. Za Alkiem pojawiła się Kaśka, Karolina z Grześkiem i Iwonka. Popatrzyłam na przyjmującego, który teraz zmieszany spoglądał to na mnie to na moich przyjaciół.
- To koniec Jurij, tym razem przesadziłeś – zdołałam powiedzieć nim znalazłam się w ramionach Wieczorek.
-Zabierzcie ją do domu – usłyszałam głos Alka i pozwoliłam poprowadzić się do wyjścia. Nie płakałam, nie odzywałam się, wpadłam w totalny amok.

/Kaśka/

     Siedziałam na Sali rozpraw, ale nie potrafiłam się skupić na tym jak ona przebiega. Byłam na to za bardzo zdenerwowana, do tego w głowie ciągle migały mi fragmenty z poprzedniej nocy. Teraz nie tylko bałam się o końcowy wyrok, ale i o Magdę. Nie była na najlepszym stanie, gdy rano wychodziliśmy, ale oczywiście starała się to ukryć. Zawiodła się nie tylko na Juriju, ale i kolejny raz na Łukaszu. Może i Kadziewicz wiele nie zrobił, ale to i tak wystarczyło, za to Biereżko przegiął pałę i to zdecydowanie.
     Aleh w drodze do sądu opowiedział mi, że dał Rosjaninowi do zrozumienia, że ma się trzymać z daleka od Krasikov, bo, inaczej nie ręczy za siebie. Mówił, że Jurij próbował się tłumaczyć, ale mu nie uwierzył. Czy cokolwiek wyjaśniło, by jego zachowanie? Wątpię, nawet przesadna ilość alkoholu tego nie tłumaczy. Nie wiedziałam jak Magda da sobie radę, gdy wróci do pracy, była silna, ale czy na tyle?
     Sędzia kazał nam wstać, by ogłosić wyrok. To oprzytomniło mnie i wróciłam już cały duchem na salę.
- Wyrokiem sądu uznajemy Oliega Achrema za niewinnego z braku wystarczającej ilości zgromadzonych dowodów. Sąd zamyka rozprawę nr 2931 – każde słowo bardzo wyraźnie wbijało się w moją głowę, ale najbardziej to jedno: niewinny.
Nawet nie spojrzałam na Jabłońskiego, on tutaj już się nie liczy. Gdy tylko mi pozwolili rzuciłam się Alehowi na szyję i mocno go uścisnęłam.
- Udało się – całowałam jego obydwa policzki- Jestem taka szczęśliwa.
- Ja też. Kocham cię – szepnął mi do ucha nim postawił mnie ponownie za posadzce.
Podziękowaliśmy adwokatom a Alek szybko wykonał telefon do prezesa informując go o postanowieniu sądu. Obserwowałam go i po wyrazie jego twarzy widziałam, że prezes dotrzymał obietnicy, Alek będzie mógł normalnie trenować i nie czeka go żadna kara ze strony zarządu.
Z jednej strony chciałam świętować i nacieszyć się tymi dobrymi wiadomościami z drugiej ciągle w głowie kotłowało mi się co z Madzią. Brunet doskonale to widział.
- Odwiozę cię domu a sam pojadę na trening. Będziemy świętować, gdy będziesz pewna, że z Magdą wszystko ok. – przytaknęłam na jego słowa wsiadając do granatowego BMW siatkarza.
- Nie wiem jak ona da radę spojrzeć mu w oczy, ja sama nie wiem, co zrobię mam ochotę się nie niego rzucić i wydrapać mu, za to oczy – zdradziłam
- Wierz mi ja wczoraj powstrzymałem się resztkami sił. Nie powinniśmy pozwolić w ogóle im pić. Gdybym tam był… - Aleh nie mógł sobie darować, że nie powstrzymał całej tej „zabawy”
- Wiesz już jak do tego doszło? – ciekawiło mnie to a przed rozprawą nie chciałam o to przyjmującego wypytywać.
- Rozmawiałem tylko z Igłą. Krzysiek powiedział, że jak się zorientował co się dzieje to Łukasz krzyczał, że jest lepszym od Jury we wszystkim i chce mu to udowodnić. Wtedy Biereżko zaproponował zawody z alkoholem. Co było dalej wiemy wszyscy. To brnie w złym kierunku jak między nimi kiedyś dojdzie do bójki a zarząd się dowie to oboje wylecą – może to złe, ale zaczęłam się zastanawiać, czy to nie było, by dobre wyjście.
- Ja sobie nie wyobrażam jak oni teraz zagrają razem na boisku – podsumowałam
- Ja też nie, a Andrzej się w mig połapie, że coś jest nie tak – podjechaliśmy pod nasz blok. Aleh zostawił samochód na parkingu i poszedł pieszo na halę, a zaś ruszyłam a górę do mieszkania.
- Madzia wróciłam! – krzyknęłam już od drzwi. – Madzia? – zaniepokoiłam się tą ciszą, ale może blondynka tylko spała i nie słyszała mojego wołania.
Gdy podeszłam pod drzwi jej pokoju te były uchylone a w środku wszystko wyglądało tak jak każdego dnia. Zasłane łóżko, żadnego widocznego bałaganu, rolety spuszczone do połowy. Nic nie oznaczało, że Magda przechodzi ciężki okres. Spodziewałam się zastać ją w piżamie w rozesłanym łóżku a na łóżku znalazłam tylko list od niej: „ Wszystko ze mną dobrze, poszłam do pracy. Nie martwcie się nic mi nie jest”
     Niepozorny list opisujący, że wszystko jest z nią ok., ale ja i moje głupie przeczucie widziało to, inaczej. Może naoglądałam się zbyt dużo głupich filmów i naczytałam niedorzecznych historii, ale co, jeżeli to tylko taka jej przykrywka. Musiałam to sprawdzić. Nawet, jeżeli będzie zła. Pobiegłam na Podpromie, by uspokoić swoje serce i głowę.

/Magda/

     Słońce świeciło jak w letnie dni a niebo było bez ani jednej chmurki. Stałam na Moście Zamkowym wpatrując siew leniwie płynącą wodę Wisłoku. Ludzie mijali mnie spiesząc się tylko tam, gdzie oni wiedzieli. Raz po raz spoglądałam w stronę Podpromia, które miałam jak na dłoni, gdzie podjeżdżały kolejne samochody siatkarzy. Niemal każde auto potrafiłam przypisać do właściciela. Nie brakowało tam też wozu Jurija. Ciekawe czy w ogóle wytrzeźwiał? Krzysiek z tego co udało mi się spostrzec przywiózł Łukasza, bo tylko sylwetka środkowego pasowała mi do jego towarzysza. Zastanawiałam się co będzie jak tam się dziś pojawię? Jak zachowa się Biereżko? Wiedziałam jedno, tego już mu nie wybaczę. Za długo oszukiwałam się, że on się zmieni a jego zachowanie o tak po prostu zniknie. Wychodziło na to, że prędzej doprowadzi to do jakiejś tragedii. Powinnam była go zostawić już w Gdańsku, a nie naiwnie wierzyć jego słowom.
- Magda tylko nie skacz – usłyszałam rozbawiony głos. Czyżbym wyglądała jakbym chciała skoczyć? Odwróciłam głowę w lewo widząc wesołego Kosoka.
- Wyglądam aż tak desperacko? – wysiliłam się na uśmiech.
- Żartowałem – stwierdził. – Idziesz do pracy? Przytaknęłam i ruszyliśmy razem w stronę stromych schodów prowadzących prosto na parking
     Stos papierów już na mnie czekał. Zahorski ani myślał dać mi wytchnienie przecież sezon już za pasem. Zatrzaskując cicho drzwi skierowałam się do biurka rozdzielając pracę tak, by zrobić to, jak najszybciej. Może, gdy zajmę się tym przestanę myśleć o moich prywatnych problemach? Nim jednak na dobre rozsiadła się nad papierami do gabinetu wpadła zdyszana Kaśka.
- Dzięki… Bogu…. nic… ci… nie… jest… – każde słowo przerywał mocnym wdechem powietrza.
- Przecież ci napisałam. Nie okłamałabym cię. On nie jest wart tego, by coś sobie robić, nawet nie jest wart, by po nim rozpaczać –, gdy to powiedziałam zdałam sobie sprawę, że nawet nie bolało mnie to, że okazał się takim człowiekiem, raczej bolała mnie własna głupota. – Idź na trening, będzie wesoło, bo większość ma kaca jak stąd do Szczecina. Jak skończę to dam ci znać – chciałam pokazać Kasi, że nic mi nie jest i nie musi się o mnie martwić, ona miała swoje życie, nie musi żyć moim i moimi problemami.
     Kiedy Wieczorek poszła na boisko mogłam zając się tym co do mnie należało. Analiza wyników wyglądała dobrze, nawet u kadrowiczów, gdzie zawsze mieliśmy największy problem, bo oni musieli być w formie przez cały czas, szczególnie ci, którzy wybierali się na Puchar świata, który miał się odbyć za dwa miesiące. Ze swoimi odnośnikami dla trenera i dodatkową analizą co do potrzebnych uzupełnień braków mikro i makroelementów w organizmie siatkarzy ruszyłam do gabinetu Zahorskiego, po treningu zapewne wszystko sobie przeanalizuje. Kiedy minęłam toalety ktoś otworzył drzwi.
- Magda zaczekaj – to był nie, kto inny tylko Jurij. Teraz się przekonałam, że moja siła jest na pokaz, wystraszyłam się. Na korytarzu byliśmy sami, chciałam przyśpieszyć kroku, ale moja duma powiedziała mi „Nie uciekaj”.
-Przepraszam za wczoraj – chciał wyciągnąć rękę w moja stronę, ale cofnął ją, gdy zobaczył, że się od niego odsunęłam
- Twoje tłumaczenie nic nie zmieni. Już nie wierzę w ani jedno twoje słowo i kolejna obietnice. Zostaw mnie – nie podniosłam głosu, choć wymagało to ode mnie nie lada wysiłku.
-Chcesz mnie zostawić? – w jego głosie pojawiła się wściekłość. Jeszcze przed chwilą był potulny niczym baranek, właśnie zamienił się w wilka.
- To twoje zachowanie spowodowało taki stan rzeczy. Już nigdy się do mnie nie zbliżaj. Zrozumiałeś?! – liczyłam, że, jeżeli pokażę mu swoje zdecydowanie zrozumie, że już nie ma nas.
- Wygląda na to, że jesteś zwykłą szmatą – wycedził przez zęby
-Nikt nie będzie nazywał mojej przyjaciółki szmatą – Kaśka pojawiła się z nikąd i rzuciła się na przyjmującego popychając go na drzwi łazienki.
- Myślisz, że się was boję? – Jurij się zaśmiał.
- Ich może nie, ale nas – za mną stał Alek i Igła. Patrzyli zacięcie w stronę przyjmującego. Jura momentalnie zmienił postawę. Zdziwiło mnie to, ale zrozumiałam dlaczego to zrobił, zaraz na nimi za zakrętu wyszła reszta drużyny. Rosjanin nie chciał pokazać nieświadomym niczego siatkarzom co działo się tu jeszcze przed kilkoma sekundami.



Czy to już jest koniec Jurija i jego przygody z Magdą? No, nie wiem. Parę z was bardzo dobrze myśli i cieszy mnie to. Jeżeli wy widzicie dalszy ciąg wydarzeń, to znaczy, że nie mam aż tak zrypanej i niemożliwej wyobraźni, a to co tu będzie dalej tak naprawdę mogło, by się zdarzyć i w naszym życiu. Oczywiście po wyeliminowani, że dany chłopak to siatkarz.
Witam nowe czytelniczki. Mam nadzieję, że będziecie z komentarzem pod każdym nowym rozdziałem. Wielką moc daje mi to ze są tu dziewczyny, którym chce się nadrabiać takie ilości tekstu. Szacun dla was.


______________________________________________
Mel wybyła nad Solinę pluskać się we wodzie z moim przyszłym szwagrem

 i zgrają swoich przyjaciół matołków
i mnie zostawiła na straży.
Zapodaje wam coraz mocniejszy arsenał w fabule jak widzę.
Ok. nie pieprzę trzy po trzy.
Mam nadzieję, że wszystkich poinformowałam.
Mel sobie komentarze przeczyta od was jak się oczywiście
w tej Solinie nie utopi.
Z poważaniem Kinga młodsza kochana siostra Melody.

2 sierpnia 2013

41. Już nigdy nie będę właśnie tym, z kim chciałaś być


Miesiąc później

/Magda/

     Zajmowałam swoje stałe miejsce za bandami reklamowymi i uważnie obserwowałam decydujące piłki ostatniego spotkania Turnieju Strzelczyka. Nasza drużyna była już w komplecie, choć do formy było nam daleko. Dopiero w czwartek dołączyli brązowi medaliści Mistrzostw Europy: Igła, Kosa i Pit a teraz wszyscy szaleli na parkiecie. To było zachwycające, że maja jeszcze ochotę grać i to tak grać. Patrzyłam na Nowakowskiego, który umieścił kolejnego gwoździa w boisku po stronie przeciwnika a mój wzrok po tej akcji sam powędrował w kierunku kwadratu dla rezerwowych. Spojrzałam na Łukasza a on nawet nie sprawiał wrażenia, że gra środkowych go obchodzi, że obchodzi go to, że stał się trzecim środkowym w naszej drużynie. Rozglądał się po trybunach z miną, która nie mówiła mi totalnie nic i to trwało już od miesiąca.
 
Katowice 28 sierpnia 2011 r.

 
     Moje ukochane Katowice. Ucieszyłam się, gdy na grillu dowiedziałam się o tym spontanicznym wypadzie. Z tym miejscem zawsze miałam miłe wspomnienia i chętnie tu wracałam. Teraz ten obraz zacierała trochę tragiczna gra naszej drużyny. Polsce ewidentnie nie szło a Mistrzostwa Europy miały rozpocząć się już za 12 dni. Humoru nie poprawił mi też fakt, że Alekno nie przywiózł na ten turniej Jurija, a to równało się z tym, że Jura na ME nie zagra. Samo spotkanie z rosyjską ekipą było bardzo miłe i miałam wrażenie, że czasami wolałabym te 3 dni spędzić z nimi niż z tymi, z którymi tu przyjechałam. Pierwszy raz czułam się lekko wyobcowana. Wokół mnie trzy pary i ja z Łukaszem, sama, zagubiona, z budrelem w głowie i sercu. Jeszcze Kaśka sprawiała wrażenie, że kombinuje coś na spółkę ze środkowym. Dlatego często przebywałam z Rosjanami, a że Alekno mnie lubił to miałam wstęp wszędzie. Brakowało tylko Jurija i tej rozmowy na którą czekałam.
     Udało mi się spotkać też ze Zbyszkiem niestety ten nie miał dla mnie dobrych wieści. Kontuzja wykluczała go już na 100% z gry na mistrzostwach, ale to wiadomość o jego rozstaniu się z Żanetą prawie zrównała mnie z ziemią. Dla mnie to rozstanie było nie do pojęcia, a gdy usłyszałam, że zrobił to dla jej dobra równocześnie miałam ochotę go zabić jak i oddać wielki szacunek za to, że zrezygnował ze swojego szczęścia, by ona mogła spełnić marzenia. Niestety, nie obyło się to bezboleśnie. Wydarzenia z życia Bartmana spowodowały, że zaczęłam się zastanawiać czy istnieje coś takiego jak miłość bezbolesna? Kogo bym nie znała cierpiał z miłości, nawet Kaśka z Alkiem czy Karolina z Grześkiem przeżyli wiele bólu nim mogli być razem a i ciągle mieli przeszkody przed sobą.
- Magda zbieraj się idziemy na spacer! – Wieczorek wparowała do mojego pokoju.
- Teraz, na dwie godziny przed meczem? – zdziwiłam się. – Gdzie znów będziemy łazić? Już mi się nie chce – miałam wrażenie, że w przeciągu tych 2 dni zobaczyliśmy już większość godnych uwagi rzeczy. Kasia, za to uparła się, żeby jak najwięcej pokazać Karolinie i Alehowi a przy okazji wciągała w to mnie, Kadziewicza, Perłę i Lidkę.
- Masz za 15 minut zejść na dół! – zarządziła zostawiając mnie samą. Nie było sensu się sprzeciwiać i tak postawiła, by na swoim.
     Kiedy po 10 minutach stałam w holu naszego małego hoteliku oczywiście jeszcze nikogo nie było, jak zwykle wszyscy się spóźnią. Jak na złość pierwszy pojawił się Łukasz. Nie za wiele rozmawiałam z nim od tej sytuacji w moim pokoju. W sumie to wcale nie rozmawialiśmy na inne tematy jak mecze i forma naszej drużyny.
- Jak tak dalej pójdzie to starczy nam tylko czasu, by iść na mecz do Spodka – znów odezwała się we mnie pedantyczna mania punktualności.
- Pan Kadziewicz – usłyszeliśmy oboje a do Łukasza podeszła recepcjonistka którą już kojarzyłam. – To dla pana – wręczyła mu karteczkę którą środkowy szybko przeczytał.
- Nie musimy na nich czekać, bo nie przyjdą – oddał mi kartkę, na której było napisane „Bawcie się dobrze, dziubaski” K.
-Od, kiedy ona z tobą spiskuje? – warknęłam, zastanawiając się co Kaśka znów kombinuje. Jeszcze niedawno zabiła, by Łukasza każdą rzeczą, która wpadła, by jej w rękę a teraz pakuje mnie w TO!
- Jestem tak samo zaskoczony, jak ty – doparł a i tak nie ukrył uśmiechu zadowolenia.
- Łukasz nie widzę sensu w tym wszystkim. Może wróćmy do pokoju i spotkajmy się przed meczem – zaproponowałam. Bałam się kolejnej konfrontacji z szatynem i tego co zrobię.
- Ale ja widzę sens, chodź – złapał mnie za nadgarstek i ciągnął w stronę wyjścia. Nie odezwałam się, walczyłam sama ze sobą czy chcę wiedzieć, gdzie mnie prowadzi i, po co. Ciekawość wygrała. Nie wiedziałam, tylko że będę tego żałować.
     Nie poszliśmy daleko, jakieś 5 minut drogi od hotelu był spory skwer zieleni z fontanną pośrodku. Pora była przedobiadowa a upał lał się z nieba, nie było, więc tu wielu przechodniów nie licząc dwóch pań wyprowadzających swoich pupili. Oparłam się o fontannę zanurzając rękę w ciepłej wodzie.
- Madzia znasz mnie i wiesz, że wolę powiedzieć prosto w twarz niż chować się za domysłami i podchodami. Z resztą próbowałem tego i nie wyszło mi to na dobre. Zależy mi na tobie i chciałbym żebyśmy spróbowali jeszcze raz – zamiast się ucieszyć na te słowa i poważną, ale szczęśliwą minę Kadziewicza, gdy je wypowiadał, zdenerwowałam się i chyba przestraszyłam.
- Łukasz u mnie nic się nie zmieniło w przeciągu tych czterech dni. Nadal jestem z Jurijem. Zapominasz o tym. Wymagasz ode mnie rzeczy niemożliwej. Dlaczego dopiero teraz, dlaczego? Dlaczego nie było cię wtedy gdy cię potrzebowałam? Nawet, teraz gdy już tyle razy cię prosiłam byś dał temu spokój ty nadal to robisz – sama nie wiem jak to się stało, że wylewałam z siebie te pytania i żale.
- On cię skrzywdzi i nie zasługuje na ciebie! – odezwał się zdenerwowany, widziałam, że złość w nim rośnie.
- A ty na mnie zasługujesz?! – teraz już nie miałam nad sobą żadnej kontroli. Te słowa tak po prostu wypłynęły z moich ust zaskakując zarówno jego jak i mnie.
- Magda ja cię…
- Nie Łukasz lepiej już nic nie mówi. Mam dość, rozumiesz? Mam dość! Chciałam żebyśmy zostali przyjaciółmi, prosiłam cię o to a ty tego nie uszanowałeś. To prawda pocałowałam cię z własnej woli i szczerze żałuję, że to zrobiłam. Widzę, że nie uda nam się być nawet znajomymi. Tak to wygląda – miałam dość swojej skomplikowanej sytuacji. Wychodzi na to, że dla nas nie było półśrodków. Już sama nic nie wiedziałam. Najprawdopodobniej musiało odbyć się to tak drastycznie.
- Mam rozumieć, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego? – zapytał odwracając mnie w swoją stronę. – Spójrz mi w oczy i powiedz prawdę – ponaglił.
- Tak – poczułam jak jego dłonie odrywają się od moich ramion a on odchodzi bez słowa.
Poczułam, wtedy ten palący ból w okolicy serca. Wszystko było skończone, dlaczego, więc nie poczułam ulgi?


     Od tamtej chwili nie rozmawialiśmy ze sobą. Grzesiek bądź Alek przekazywali Łukaszowi moje wytyczne co do diety a on sam ponownie stał się dla mnie obcym człowiekiem. Bałam się, że będę żałować tego co zrobiłam i żałowałam, ale po kilku dniach poczułam też spokój. Mój wzrok z Łukasza zawędrował na Jurija, stał zły ze skrzyżowanymi bojowo ramionami. Nie podobało mu się to, że Kowal woli stawiać na Lotmana. Był jednak świadom, że nie odzyskał jeszcze pełnej sprawności i o szóstkę w drużynie będzie musiał powalczyć. Kiedy Jurij przyszedł do mnie przed 15 dniami i przepraszał kolejny już raz nie wiedziałam czy mam mu wybaczyć. Może łatwiej było, by i jego wykluczyć ze swojego życia? Biereżko obiecał, że się zmieni i zacznie zwracać uwagę na to, co mówi i robi. Ostatecznie ustaliliśmy, że to nasza ostatnia szansa i kolejnej nie będzie. Miałam nadzieję, że dobrze robię. Jurij był tak różny od Łukasza. Przy, nim nie czułam tego samego co przy środkowym było to inne uczucie. Nie wiem nie było chyba tego strachu, że może się nam nie udać, nie było też tego zaangażowania. Miałam wrażenie, że było normalnie, przy Kadziewiczu zaś czasami czułam się, że spalę się z emocji, a to mogło mnie wykończyć. Mimowolnie moja ręka powędrowała do przywieszki którą założyłam dziś po raz pierwszy. Te grafitowe perły od kompletu przypominały mi, że przede mną i Rosjaninem długa droga może ze szczęśliwym finałem. Jura zauważył, że bawię się prezentem od niego i szeroko się do mnie uśmiechnął.
     Turniej zakończył się zwycięstwem Asseco i radością zawodników oraz kibiców, oby to był dobry prognostyk przed zbliżającym się sezonem. Szybko zaczęliśmy się zbierać, bo wieczorem szykowała się impreza zorganizowana przez zarząd klubu w ramach podziękowania dla uczestników turnieju. Odszukałam Kasie i Karolinę, które siedziały w sektorze z innymi partnerkami zawodników i żegnały się z dziewczynami.
- To pa laseczki, zróbcie się na bóstwo. Nasi chłopcy na to zasłużyli – Kasia niczym Aleh na boisku kapitanowała dziewczyną czy żoną naszych siatkarzy, trudno się temu dziwić, skoro Wieczorek miała dar odnalezienia z każdym wspólnego języka.

/Łukasz/

     Stałem w kwadracie dla rezerwowych nie robiło mi to żadnej różnicy. Czy byłem tutaj czy na boisku było mi to obojętne. Wszystko straciło sens miesiąc temu. Nie potrafiłem, wtedy wytrzymać, nie dostosowałem się do zaleceń Wieczorek, by dać Magdzie czas .Miałem wrażenie, że lepiej będzie załatwić to szybko. Przecież ten pocałunek musiał coś znaczyć. Kaśka obiecała pomóc a wyjazd do Katowic był ku temu świetną okazją. To miasto zawsze kojarzyło mi się dobrze. Niestety, przestało wraz z nadejściem daty 28 sierpnia 2011 roku. Zaplanowałem, że wyznam Magdzie co do niej czuje. Niestety, blondynka od pocałunku traktowała mnie ze straszą rezerwową, tak jakby bała się tego co się stanie. W końcu postanowiłem, że postawię wszystko na jedną kartę, już miałem powiedzieć, że ją kocham a, wtedy ona mi tak brutalnie przerwała a później tylko przechyliła szalę mówiąc, że nie chce mieć ze mną już nic wspólnego. Wtedy mój świat przestał istnieć, może nie cały, ale duża jego cześć. Magda nadal będzie obecna w moim życiu to wiedziałem, ale stała się dla mnie obcym człowiekiem.
     Bolało jak diabli, kiedy po pojawieniu się Biereżki w klubie zobaczyłem ich razem. To, wtedy pierwszy raz zawitałem do Mikado i, wtedy poznałem Weronikę. 30 letnia brunetka o kręconych włosach. Nie wiedziała kim jestem a mi to bardzo odpowiadało. Dopiero po którejś wspólnie spędzonej nocy wyznałem je, że jestem siatkarzem. Rozejrzałem się po trybunach i zobaczyłem ze przyszła tak jak obiecała. Wyróżniał się w tłumie, bo jako jedna z niewielu nie miała na sobie barw Sovi a granatową bluzkę z jakimś świecidełkami. Patrzyłem na nią i nie czułem zupełnie nic, żadnego przyśpieszonego bicia serca, radości a jedynie wspomnienie naszego ostatniego seksu. Dopiero, gdy nasze spojrzenia się zetknęły uśmiechnąłem się w jej stronę. Kątem oka widziałem jak Magda wymienia spojrzenia z Rosjaninem. Moja osoba już nigdy nie poczuje tych ciepłych oczu na sobie. Nie miałem już siły walczyć nie po tym jak usłyszałem od niej, że nie mam po co.
     … klub Blue Daimond pękał w szwach. To było normalne przecież zgromadziły się tu 4 drużyny a nasza wraz ze swoimi połówkami. Nie chciałem tu być, ale to było oficjalne i obowiązkowe spotkanie. Chłopaki przebąkiwali, że możemy z tego zrobić też imprezy urodzinowe moją i Łomacza. Ja wolałbym to przemilczeć, że metryczka kilka dni temu z 30 latka zmieniła się na 31 latka. Gregor jak chciał mógł świętować do woli
- Łukasz dobrze się czujesz – usłyszałem w tym gwarze głos Weroniki. Nie wiem, po co ją tu w ogóle zaprosiłem. Ostatnio nie wiedziałem kompletnie co robie, dlaczego i po co.
- Nie lubię takich sztywnych imprez – skłamałem. Wcześniej każda impreza to był pretekst do dobrej zabawy. To było jednak kiedyś, w innym życiu.
- Może mnie przedstawisz, nie znam tu nikogo – skrzywiłem się na samą myśl. Wcześniej nie wziąłem tego faktu pod uwagę.
- Po co? Możemy bawić się we dwoje – żachnąłem się widząc w oddali zbliżających się do nas Ignaczaków.
- Człowieku uśmiechnij się, mam dość twojej skwaszonej miny – zwrócił się do mnie, a potem spojrzał na Weronikę – Krzysiek – i podał jej rękę.
-Weronika, jestem… – zaczęła brunetka.
- Weronika jest moją znajomą – sam za nią dokończyłem bojąc się tego w jakim charakterze siebie przedstawi. Tak naprawdę to nie znałem nawet jej nazwiska. Wiedzieliśmy o sobie niewiele, w łóżku nie miało to przecież znaczenia.
- Musicie się znać od niedawna, pierwszy raz cie widzę – Iwona zwróciła się do niej bardzo zachowawczym tonem.
- Znamy się od jakiś 3 tygodni – widać, że moja „przyjaciółka” potrafiła liczyć, bo były to równo 3 tygodnie.
- Chodź przedstawię cie dziewczyną, poczujesz się lepiej znając więcej ludzi – nie wiedziałem, czy to akurat jest dobry pomysł, ale, nim zdążyłem zaprotestować panie już zniknęły w tłumie.
- Co ty robisz? - Igła zaatakował mnie zaraz po tym jak dziewczyny się oddaliły. A, więc o to chodziło Iwona chciała pozbyć się Weroniki, by Krzysiek mógł mi nawrzucać.
- Idę do przodu – nie siliłem się, by rozbudować jakoś bardziej swoja wypowiedź. Krzysiek był doskonale poinformowany, jeżeli chodzi o finał mojej znajomości z Magdą. Jak podejrzewałem pewnie i inni kumple z drużyny też.
- Ale, że z nią? – drążył.
- A co brzydka jest? Jak dla mnie to niczego jej nie brakuje. Z resztą to ona mnie zaczepiła w klubie, wykorzystałem okazję. Mam wiecznie rozpaczać? – zapytałem złośliwie.
- Chodzi mi o to, że zaczniesz popełniacie same błędy co kiedyś, po rozstaniu z Kamilą. Będziesz żałować. Widać było, że znajomość z Magdą prowadziła cię na dobrą drogę – dlaczego on miał rację?
- I się skończyła a ja z tej drogi mogę zboczyć. Taki już jestem. Zapomniałeś? – Krzysiek jaki bym nie był i tak ze mną wytrzyma, tylko czy ja wytrzymam sam ze sobą?

/Kaśka/

-To co Grzesiu biba urodzinowa? – poklepałam wystrojonego rozgrywającego.
- Dla ciebie każdy pretekst jest dobry – zaśmiał się.
- A, co to źle? I tak jesteś w naszym gronie najmłodszy. Ok. ok. Karolina jest najmłodsza – poprawiłam się, gdy spojrzał na mnie zdziwiony. – Madzia wyłaź z łazienki, Grzesiek już przyszedł.
- Alka jeszcze nie ma? – przypomniał i brunet- i Jurija też.
- Z Alkiem spotkamy się na miejscu, wiesz kapitan musi być odpowiednio wcześnie – wytłumaczyłam a dalszą konwersację przerwał nam dźwięk dzwonka – To pewnie Jurij. Cześć – wpuściłam przyjmującego.
Odkąd wiedziałam, że Kadziewicz kocha Magdę nie mogłam już tak przychylnie patrzeć na Rosjanina. Obiecałam jednak Łukaszowi, że nie powiem Magdzie prawdy. Ona wybrała Biereżkę a ja musiałam to zaakceptować.
- Kaśka Alek ma jutro tą rozprawę? – zapytał ciekawski Grzesiek.
- Tak to już trzecia. Szybko to idzie. Adwokat mówi, że jutro może być ostatnia. Okropnie się boję. Klub już zapowiedział Alkowi, że, jeżeli otrzyma jakikolwiek wyrok to go zawieszą na pół roku.
- Bądź dobrej myśli – Karolina oplotła moją szyję stojąc za moimi plecami.
- Staram się, Alek też mówi, że będzie dobrze – myślenie pozytywne troszkę mi pomagało.
- Powinienem, wtedy pójść z nimi. Kadziewicz nic nie zrobił, tylko pozwolił Alehowi pobić Wiktora, ja bym go powstrzymał – do rozmowy dołączył Jurij.
- Nie przeszkodził byś Alkowi. On tak czy, inaczej, by to zrobił. Sam mi tak powiedział – mimowolnie stanęłam po stronie Kadzia, mierząc wzrokiem Biereżkę.
- O czym rozmawiacie? – Magda weszła do kuchni równocześnie zapinając kolczyki, które dostała od Jurija. Gdyby jej nie znała pomyślałabym, że on ją przekupuje, by z nim była. Potrząsnęłam głową, by odgonić te głupie myśli.
- O niczym ważnym. Chodźmy – pogoniłam towarzystwo w kierunku drzwi.

     … w klubie szybko odnalazłam przyjmującego i nie miałam zamiaru opuścić go ani na krok. Co chwilę w mojej głowie pojawiały się obrazy, że to może nasza ostatnia szczęśliwa chwila, a potem przyjdzie kilka miesięcy drogi przez mękę.
- Kasiu miałaś się nie martwić – złapał mnie za obie dłonie.
- Nie robię tego – próbowałam zaprzeczyć.
- Klamczuszku, twój talent aktorski dziś nie działa. Jutro po wszystkim będziemy się martwić, nie dziś. Dziś się bawmy – miałam zamiar go posłuchać, gdyby nie to, że w oddali mignęła mi sylwetka Kadziewicza i jak dobrze zauważyłam nie był on sam. Jego dłonie były mocno splecione dobrze poniżej pasa jakiejś obcej dla mnie brunetki.
- Znasz ją? – zapytałam Alka.
- Nie, widziałem, tylko że przyszli razem – odpowiedział.
- Zaraz wracam – rzuciłam. Nie była bym Kaśką Wieczorek, gdybym teraz nie zainterweniowała. Cóż uwielbiam wsadzać nos w nie swoje sprawy.
- Odbijamy – przepchnęłam zdezorientowaną brunetkę na bok łapiąc Łukasza za szyję. Gdyby nie moje platformy nie udało, by mi się to. – Co ty robisz? – zapytałam bez ogródek ciągłe wodząc wzrokiem za zdziwioną brunetką. Była piękna, w wieku Łukasza i tak szczupła, że można się było nabawić kompleksów.
- Już druga osobą zadaje mi to samo pytanie. Umówiliście się czy co? – zgromiłam środkowego spojrzeniem – Bawię się, masz swoją odpowiedź – Łukasz był już porządnie wstawiony i jak widać irytowała go moja ingerencja w jego sprawy, ale ja się go nie bałam
- Już się odkochałeś? – jeszcze miesiąc temu mówił, że kocha Madzię a teraz klei się do innej.
- Sama mówiłaś, że mam zaakceptować jej decyzję. Zrobiłem to. Spójrz tam – popatrzyłam we wskazanym kierunku. Jak na pijanego Łukasz doskonale orientował się w otoczeniu. Bo w miejscu w, które mi pokazał stała Magda wtulona w tors Jurija i śmiała się w najlepsze z tego co ten szeptał jej do ucha.
- Nic już z tego nie rozumiem – szepnęłam sama do siebie. Jak na złość muzyka przycichał tak, że Łukasz usłyszał te słowa.
- To jest nas dwoje, a teraz pozwól mi się dobrze bawić. Puścił mnie wracając do nieznajomej.
- Ręce i nogi opadają – odezwałam się, gdy wróciłam do Ahrema – Alek ja wiem, że ty kumplujesz się z Jurijem, ale czy on kiedyś jej powiedział, że ją kocha – przyjmujący pokręcił głową. – Cholera ja wiem, że Łukasz pokochał Magdę i boję się, że ona przez Biereżkę straci szansę na wspaniałą miłość. Potem może być już zapóźni.
- Kasiu, a może to właśnie Jura jest tym, kto da Magdzie takie uczucie. Tego nie wiesz – brunet miał rację. Powinnam pozostawić to swojemu biegowi. Nie chciałam tylko, by kiedyś okazało się, że Madzia dokonała złego wyboru. Nie chciałam, by cierpiała i rozpamiętywała straconą szansę.




 

„Boże, napisałam ten rozdział, przeczytałam i zdałam sobie sprawę, że Magda to lustrzane odbicie mnie. Tak, więc mówię wam: Część to ja. Słowa same się pisały a w całości wyszło tak. Wiem, że teraz jej nie lubicie, ja siebie też nie lubię.”- posłowie napisane po przepisaniu tego rozdziału na kompa, czyli jakieś półtora tygodnia temu.


Na dziś napiszę co innego. Ten rozdział totalnie czego wcześniej się nie spodziewałam zjebał mi dalszą fabułę, to nie tak miało być, choć taki miałam zamysł. Utknęłam w martwym punkcie i nie potrafię ruszyć dalej. Co gorsza nie potrafiłam nawet naprawić tego rozdziału, by to jakoś uratować. Nie wiem czy w przeciągu kolejnych dwóch tygodni wpadnę na coś, by to zrobić. Wybaczcie.