/Grzesiek/
To co powiedziała mi Magda zaniepokoiło mnie. Dziwne zachowanie Karoliny na pewno nie znaczyło nic dobrego. Niestety, moje pytania były zbywane słowami, że wszystko jest dobrze. Już zdecydowałem, że pojadę do Rzeszowa na weekend, by przekonać się o tym na własnej skórze a w razie czego rozwiązać problem, który się pojawił. Kończyłem pakowanie, gdy z mojego laptopa odezwał się dźwięk przychodzącej rozmowy video. Dzwoniła Karolina.
- No hej, jeszcze 2 godzinki i będę u ciebie. To miała być niespodzianka, ale co mi tam – przywitałem ją radośnie.
- Grzesiu? – przygryzła nerwowo wargę.
- Karol teraz to już widzę aż za dobrze, że coś się dzieje. Cały tydzień jesteś przygaszona, nie chcesz rozmawiać .Martwię się – może takie ciągłe wymuszanie nie było dobrym sposobem, by się czegoś dowiedzieć, ale za każdym razem, gdy widziałem jej smutną twarz którą starała się ukryć pod sztucznym uśmiechem gotowało się we mnie.
- Grzesiu mogłabym przyjechać do ciebie i zostać na kilka dni? Nie chcę być teraz w Rzeszowie – wreszcie powiedziała ciut więcej, ale to i tak niczego nie wyjaśniało.
- Na sobotę i niedzielę mogłabyś przyjechać, ale w tygodniu, sam nie wiem, Andrzej nie był, by chyba zachwycony - rozważyłem jej prośbę.
- Zapomnij, że pytałam – odparła cicho jeszcze bardziej przygaszona niż przed chwilą.
- Nie Karolina nie zapomnę! Powiedz mi co się stało, mamy sobie ufać! – poniosło mnie, ale straciłem już swoją cierpliwość. Jak widać przez cały tydzień delikatnością i subtelnością nic nie zdziałałem.
- Mój ojciec tu był. Chce mnie zabrać z powrotem do Stanów – głos się jej łamał a spod powiek, które zamknęła wypłynęły pierwsze łzy.
Takiej wiadomości się nie spodziewałem. O Macieju Orzechowskim wiedziałem niewiele. Z resztą przestał mnie obchodzić, gdy Karolina powiedziała mi, że to za jego sprawą rodzina odsunęła się od polskich korzeni a później, gdy zachorowała również od niej samej. To on przekonał jej matkę, by wysłać ich córkę do zakonu, bo nie zasługuje na, to by była kojarzona z rodziną Orzechowskich. Zrobili to i od tej pory nie interesowali się jej losem. Jak widać tatusia coś teraz skłoniło, by sobie przypomnieć, że ma córkę.
- Dlaczego? – na bardziej rozbudowane pytanie nie było mnie stać.
- Powiedział, że nie po to wydał tyle tysięcy dolarów na, to by siostry mnie przyjęły bym teraz to zaprzepaściła. Mogłam się domyślić, że jak tylko dowie się, że wyjechałam z zakonu to szybko mnie odnajdzie w domu swojej matki. Nie przypuszczałam, tylko że kiedykolwiek będzie chciał mnie szukać. Przecież, odkąd mnie zostawili to nie odezwali się ani słowem,. Nie zadzwonili, nie napisali listu, nothing. Grzesiu boję się, nie chcę cię zostawić. Nie chcę tam jechać – przerwała płacząc coraz mocniej a mi z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym przez nią rosła coraz większa gula w gardle.
- I nigdzie nie pojedziesz!- powiedziałem stanowczo. – Tu teraz jest twój dom i nikt nawet twój ojciec tego nie zmieni.
- Ale ty go nie znasz! – pisnęła szatynka. – On jak sobie coś postanowi to zawsze chce to zrealizować.
- Ja też i właśnie w tej chwili ci mówię, że nie pozwolę cię nigdzie zabrać – obiecałem. – Przyjadę do ciebie i wspólnie stawimy temu czoła. Nie będziesz przed nim uciekać i się ukrywać a tym bardziej nie będziesz się go bać. Nie, teraz gdy masz mnie – nie miałem zamiaru pozwolić, by przez niego cierpiała. Już wiele bólu jej przysporzył przez te wszystkie lata.
- Kocham cie najmocniej na świecie – szepnęła ocierając łzy . W jej jasnych oczach dostrzegłem nadzieję, strach nie był już tak bardzo widoczny.
- Ja ciebie równie mocno. Niedługo przy tobie będę. Nie płacz już- miałem ochotę ją przytulić niestety na razie odległość mi na to nie pozwalała.
Po tej rozmowie chciałem jak najszybciej znaleźć się w Rzeszowie. Chwyciłem na wpół zapakowaną torbę zamknąłem pokój. Dobrze, że na dziś nie mieliśmy już nic zaplanowane, bo nie wysiedział bym a tych zajęciach. Wpadłem do Magdy, by wyjaśnić jej wszystko. Blondynka chciała jechać ze mną, ale nie mogła sobie na to pozwolić, bo Andrzej wymyślił na weekend jakieś mini szkolenie dla całego sztabu.
- Dam sobie radę – zapewniłem ją.
- Ale, gdyby coś się działo dzwoń. Kaśka będzie na miejscu na pewno ona też nigdzie naszej Karol nie puści – o tak Krasikov miała racje co do tego.
- Ty też nie martw się na zapas – wierzyłem, że dam radę. Muszę.
/Magda/
Grzesiek kazał mi się nie martwić, a to nie było takie proste. Nie mogłam zrozumieć jak rodzice mogą robić coś takiego własnemu dziecku. Sama zbyt długo nie cieszyłam się szczęśliwym życiem rodzinnym. Gdy mój tata zmarł miałam, zaledwie 9 lata, ale pamiętam dobrze, że bardzo się kochaliśmy. Nie wiem jak, by to wyglądało teraz, ale myślę, że wiele, by się w tym aspekcie nie zmieniło. Czy mój ojciec też stawiał, by mi warunki jak to robił Jan? Czy nie spodobałaby mu się droga jaką wybrałam w życiu? Może i nie ze wszystkiego był, by zadowolony, ale na pewno nie był, by takim despotą jak Podleśny. Potrafiłam to jednak akceptować, dopóki on był dobry dla mojej mamy a tu nie mogłam powiedzieć na niego ani jednego złego słowa. Kiedy przyjechałam do domu po moich gdańskich wojażach unikałam go umiejętnie a przy okazji spędziłam czas z mamą i naładowałam akumulatory. Czasami wychodziło nam z Janem to, że potrafimy spędzić pod jednym dachem kilka dni bez darcia kotów. Ciężko było mi sobie wyobrazić, przez co w Stanach przeszła Karolina, gdy cała rodzina się od niej odwróciła, przecież nie można przestać kochać z dnia na dzień z powodu wieści o chorobie a oni tak zrobili. Karolina w Polsce zyskała nowy dom i teraz to ja, Kasia a przede wszystkim Grzesiek byliśmy jej rodziną. Byłam cały sercem z nimi i obiecałam sobie ze wyrwę się z Kielnarowej, gdy tylko będę mieć kilka godzin wolnego. Czułam się już lepiej po serii kroplówek i nikt nie zorientował się, że moje zdrowie podupadło, raczej już dźwignęłam sie na nogi.
Czekałam aż Jurij będzie dostępny online. W tym tygodniu nie rozmawialiśmy jeszcze przez skeypa musiała mi wystarczyć tylko krótka rozmowa telefoniczna odbyta w środowy poranek. Biereżko nie miał na nic czasu, rozumiałam go, sama przechodziłam przez podobny młyn. Wreszcie zobaczyłam zielone światełko i wcisnęłam połącz. Jura odebrał po kilku sekundach.
- Też miałem do Ciebie… -urwał w połowie przyglądając mi się uważnie.
- Jura coś się stało? Słyszysz mnie? – myślałam, że może coś z łączem jest nie tak.
- Obcięłaś włosy! – huknął.
- Tak, nie podoba ci się? – przeczesałam je palcami. Miałam ochotę się zaśmiać. Zawsze śmieszyła mnie ta zbyt mocna ingerencja partnera w to, jak ma czesać/ubierać się jego dziewczyna.
- Co ci odbiło? – niestety ton jego głosu wcale nie powodował, że na ten śmiech ma mi się zaraz zebrać.
- Jurij to tylko włosy – byłam w szoku, że to stanowi dla niego aż taki problem
- A czy ty w ogóle bierzesz pod uwagę moje zdanie? – był zły, patrzył ma nie, jakby to ująć najdokładniej z męczarnią.
- Moje włosy, moja decyzja. Czy ty aby nie przesadzasz?- o nie, nie miałam zamiaru dać się atakować, nie z takiego powodu.
- Ciekawe czy byś tak mówiła, gdybym ogolił się na łyso- myślałam, że może zacznie właśnie żartować, ale jego mina nie wskazywała na to.
- Przyzwyczaiłabym się. Robisz z igły widły. Wszyscy uważają, że lepiej mi w tej fryzurze. Tylko tobie nie pasuje. Stwarzasz problem tam, gdzie go nie ma – próbowałam mu to uświadomić.
-Kadziewiczowi na pewno się podoba tak jak jest teraz, Widziałem was na zdjęciach jak byłaś z, nim to miałam identyczną fryzurę –wypalił wbijając mnie tymi słowami w materac łóżka. Nie miałam pojęcia, gdzie miał widzieć moje zdjęcia z Łukaszem. – Co zaskoczyłem się? Widziałem wasze foty z Paryża na twoim komputerze.
- Teraz to już przesadziłeś. Miałam taką fryzurę długo przed tym nim poznałam Łukasza. Jak w ogóle mogłeś przeglądać mojego laptopa? Nie przypominam sobie bym sam ci te zdjęcia pokazała! – to już nie o fryzurę się kłóciliśmy, ale o to, że Biereżko chyba za bardzo miał ochotę kontrolować moje życie. Miałam zamiar mu właśnie uświadomić, że tak nie będzie. – Nie jestem twoja własnością i będę robić co mi się podoba. Nie ma to nic do rzeczy czy jesteśmy parą, czy też nie. Tak w ogóle to może oboje się zastanowimy czy jest sens być razem, skoro nawet takie proste sprawy jak zmiana fryzury są nie po twojej myśli!- nie czekałam na odpowiedź rozłączyłam się szybko.
Tak bardzo cieszyłam się, że będziemy mieli wreszcie czas porozmawiać a on wszystko zepsuł. Nie uważałam, że przesadziłam , to on przesadził. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Co znów- szepnęłam sam do siebie kierując się w ich stronę.
- Słyszałem podniesiony głos. Coś się stało? – na korytarzu stał Łukasz.
- Zacznę podejrzewać, że koczujesz pod moim drzwiami – sama nie wiedziałam czy mam ochotę z nim rozmawiać.
-Tylko przechodziłem – tłumaczył.
- Tak, ty zawsze tylko przechodzisz. Nic się nie dzieje, nikt mnie nie morduje- weszłam w głąb pomieszczenia ignorując totalnie dźwięk dochodzący z laptopa i tak wiedziałam, że Biereżko dzwoni, nie musiałam nawet tam patrzeć.
- To, jak już tu jestem to może obejrzymy jakiś film? – Łukasz wcale nie był upierdliwy, o nie.
- Nie mam ochoty znajdź sobie innego chętnego – zatrzasnęłam laptop a tym samym uciszyłam go na dobre. Po chwili odezwałam się moja komórka. Kadziu był bliżej niej i podał mi ją ze stolika wcześniej patrząc na wyświetlacz.
- Twój chłopak dzwoni - oddał mi Nokię.
- Obyło, by się bez tej złośliwości w głosie – warknęłam. Łukaszowi nie udało się ukryć tego jak wypowiadał te słowa. Sama nie wiedziała czemu, ale chyba próbowałam odreagować złość na Kadziewiczu a on przecież nie był niczemu winien. Rzuciłam komórkę na łóżko. – Idę się przejść. Jak chcesz możesz iść ze mną mam tylko jeden warunek nie odzywaj się – byłam pewna, że Łukasz nie pójdzie ze mną, był zbyt gadatliwy, by wytrzymać bez słowa. Zaskoczył mnie jednak, bo szedł ramie w ramię ze mną trzymając się tego, by się nie odzywać.
Ośrodek był duży a tym samym miejsca do spacerowania sporo. Na rabatkach rosło pełno kwiatów. Środkowy zerwał jednego i na migi pokazał, że to dla mnie. Było to miłe a jeszcze bardziej zabawne. Jego wygłupy pozwoliły mi zapomnieć o kłótni z Jurijem
/ Grzesiek/
Karolina była dosłownie przerażona. Ja też byłem przerażony, ale z zupełnie innego powodu. Kiedy przyjechałem do niej w piątek za drzwiami w jej pokoju zastałem ukryte dwie spakowane walizki. Gdy zdałem sobie sprawę, że, gdyby nie powiedziała mi prawdy o przyjeździe ojca to poniedziałek byłaby gotowa potulnie z nim wyjechać. Wystraszyłem się. Ona naprawdę była gotowa zgodzić się na warunki ojca. Nie darowałbym sobie tego, gdyby odeszła, do tego w takich okolicznościach. Poniosło mnie, gdy zobaczyłem te walizki. Zacząłem jej rozpakowywać, rzucając ubraniami na prawo i lewo i krzycząc sam już nie bardzo wiedząc co. Gdyby, wtedy nie powstrzymała mnie Kaśka, która wróciła do mieszkania nie wiem, jakby to się skończyło. To był jakiś napad furii, wcale nie skierowany w kierunku Karoliny. Chyba próbowałem wyładować złość za całą niesprawiedliwość jaka ją spotykała. Nie pamiętam słów wykrzyczanych, wtedy, w głowie przelatują mi tylko migawki nieskładnych obrazów i siarczysty policzek wymierzony przez Kaśkę. Rozpłakałem się, wtedy ze wstydu i niemocy, ale dziś byłem już twardy i spokojny a przynajmniej starałem się ten spokój zachować. Umówiłem się z Wieczorek, że będę chciał to załatwić sam a ona zostanie w gotowości, nie wiem może i nawet po, to by wykręcić numer na policje. Sam nie wiedziałem jak to się poukłada. Wiedziałem, tylko że nie oddam Karoliny za żadne skarby. Trzymałem teraz rękę szatynki i mogłem wyczuć jej drgania, tak bardzo się bała kolejnej konfrontacji z ojcem.
Wreszcie nadszedł długo wyczekiwane moment. Poszedłem otworzyć zostawiając ukochaną w kuchni. Za drzwiami stał przysadzisty facet w dobrze skrojonym garniturze, który i tak na niego nie pasował.
- Przyszedłem po Karolinę – odezwał się po polsku. Byłem zdziwiony, ponieważ Karol uprzedziła mnie, że ojciec niechętnie używa ojczystego języka. Czyżby chciał stworzyć pozory?
- Jak mniemam pan Orzechowski. Powiem panu, że Karolina nigdzie nie pojedzie. Tu teraz jest jej dom i tu ma rodzinę, która ją kocha i szanuje – odparłem. – Mam powtórzyć po angielsku bym pan zrozumiał? – musiałem to wtrącić, było to silniejsze ode mnie.
- A ty to kto? – zapytał z nonszalancją próbując wcisnąć się do środka. Byliśmy tego samego wzrostu, ale wagowo Maciej sporo mnie prześcignął.
- Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty?- stanąłem tak, by nie dał rady przejść.
- Smarkaczu nie pozwalaj sobie! Przyszedłem po moją córkę! – warknął.
- Pańska córka jest już pełnoletnia i decyduje sama za siebie a ten bilet… – rzuciłem papier na posadzkę – …możesz sobie wsadzić!
- Gówniarzu! – próbował chwycić mnie za koszulkę, ale mu się nie udało. Orzechowski sprawiał tylko wrażenie silnego, był wątły jak galareta.
- Powiedziałem coś panu. Proszę stąd iść i więcej nie nachodzić Karoliny, inaczej zdzwonimy na policję. Ona już pana nie potrzebuje. To wasza wina, że nie chce mieć z wami nic wspólnego .Odpłaca się tym samym co wy zrobiliście jej kilka lat wcześniej!- wszystko miałem poukładane w głowie i plan realizował się tak jak założyłem.
- Chcę to usłyszeć od niej – Orzechowski jakby lekko spuścił z tonu.
- A proszę bardzo. Karol! – zawołałem. Wcześniej ustaliliśmy, że Karolina nie zaryzykuje i zbytnio nie zbliży się od ojca. Teraz stała w głębi korytarza, ale ten widział i słyszał ją doskonale.
- To co mówi Grzesiek to prawda. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Dobrze wiem, że chcesz mnie tylko oddać do zakonu, by twoje pieniądze się nie zmarnowały. Jeżeli chcesz kogoś obwiniać za moją chorobę to sobie, bo to w twoich genach ona jest. Powinieneś sie cieszyć, że zniknęłam z rodziny i nikt już nie powie, że klan Orzechowskich nie jest godzien odpowiedniego traktowania. Przecież tego właśnie chciałeś. Wyjdź i nigdy nie wracaj. Tak jak chciałeś nie masz już córki – krzyknęła.
- Po tym wszystkim co ci dałem masz czelność tak się do mnie odzywać. Kto cię posyłał do najlepszych szkół, dawał lekcje rysunku? – też wrzasnął.
- Dałeś mi tylko ból i cierpienie i to, że nie potrafiłam się zaakceptować. Wynoś się! – powiedziała to z taka odwagą, że aż mi dech zaparło.
- Nie masz już rodziny zapamiętaj to sobie! Wyrzekam się ciebie!
- Nie, to ja wyrzekam się was! – szatynka podbiegła do drzwi i zatrzasnęła je ojcu przed nosem, po czym wpadła w moje ramiona.
- Jestem z ciebie taki dumny – mocno ją przytuliłem
- To ja z ciebie jestem dumna. Gdyby nie ty, to ja nie dałabym rady – zaczęła.
- Ciii już wszystko jest dobrze – ucałowałem jej czoło.
- Moje dwa skarby – Kaśka również wyszła w z kuchni.- To co zbiorowy uścisk – przyłączyła się do nas uśmiechając się – Wałek nie był mi potrzebny a tak na to liczyłam – zażartowała. Kasia zawsze potrafiła nawet w tych najbardziej dramatycznych okolicznościach znaleźć promyczek humoru i pozwolić, by strach odpłyną szybciej.
To co powiedziała mi Magda zaniepokoiło mnie. Dziwne zachowanie Karoliny na pewno nie znaczyło nic dobrego. Niestety, moje pytania były zbywane słowami, że wszystko jest dobrze. Już zdecydowałem, że pojadę do Rzeszowa na weekend, by przekonać się o tym na własnej skórze a w razie czego rozwiązać problem, który się pojawił. Kończyłem pakowanie, gdy z mojego laptopa odezwał się dźwięk przychodzącej rozmowy video. Dzwoniła Karolina.
- No hej, jeszcze 2 godzinki i będę u ciebie. To miała być niespodzianka, ale co mi tam – przywitałem ją radośnie.
- Grzesiu? – przygryzła nerwowo wargę.
- Karol teraz to już widzę aż za dobrze, że coś się dzieje. Cały tydzień jesteś przygaszona, nie chcesz rozmawiać .Martwię się – może takie ciągłe wymuszanie nie było dobrym sposobem, by się czegoś dowiedzieć, ale za każdym razem, gdy widziałem jej smutną twarz którą starała się ukryć pod sztucznym uśmiechem gotowało się we mnie.
- Grzesiu mogłabym przyjechać do ciebie i zostać na kilka dni? Nie chcę być teraz w Rzeszowie – wreszcie powiedziała ciut więcej, ale to i tak niczego nie wyjaśniało.
- Na sobotę i niedzielę mogłabyś przyjechać, ale w tygodniu, sam nie wiem, Andrzej nie był, by chyba zachwycony - rozważyłem jej prośbę.
- Zapomnij, że pytałam – odparła cicho jeszcze bardziej przygaszona niż przed chwilą.
- Nie Karolina nie zapomnę! Powiedz mi co się stało, mamy sobie ufać! – poniosło mnie, ale straciłem już swoją cierpliwość. Jak widać przez cały tydzień delikatnością i subtelnością nic nie zdziałałem.
- Mój ojciec tu był. Chce mnie zabrać z powrotem do Stanów – głos się jej łamał a spod powiek, które zamknęła wypłynęły pierwsze łzy.
Takiej wiadomości się nie spodziewałem. O Macieju Orzechowskim wiedziałem niewiele. Z resztą przestał mnie obchodzić, gdy Karolina powiedziała mi, że to za jego sprawą rodzina odsunęła się od polskich korzeni a później, gdy zachorowała również od niej samej. To on przekonał jej matkę, by wysłać ich córkę do zakonu, bo nie zasługuje na, to by była kojarzona z rodziną Orzechowskich. Zrobili to i od tej pory nie interesowali się jej losem. Jak widać tatusia coś teraz skłoniło, by sobie przypomnieć, że ma córkę.
- Dlaczego? – na bardziej rozbudowane pytanie nie było mnie stać.
- Powiedział, że nie po to wydał tyle tysięcy dolarów na, to by siostry mnie przyjęły bym teraz to zaprzepaściła. Mogłam się domyślić, że jak tylko dowie się, że wyjechałam z zakonu to szybko mnie odnajdzie w domu swojej matki. Nie przypuszczałam, tylko że kiedykolwiek będzie chciał mnie szukać. Przecież, odkąd mnie zostawili to nie odezwali się ani słowem,. Nie zadzwonili, nie napisali listu, nothing. Grzesiu boję się, nie chcę cię zostawić. Nie chcę tam jechać – przerwała płacząc coraz mocniej a mi z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym przez nią rosła coraz większa gula w gardle.
- I nigdzie nie pojedziesz!- powiedziałem stanowczo. – Tu teraz jest twój dom i nikt nawet twój ojciec tego nie zmieni.
- Ale ty go nie znasz! – pisnęła szatynka. – On jak sobie coś postanowi to zawsze chce to zrealizować.
- Ja też i właśnie w tej chwili ci mówię, że nie pozwolę cię nigdzie zabrać – obiecałem. – Przyjadę do ciebie i wspólnie stawimy temu czoła. Nie będziesz przed nim uciekać i się ukrywać a tym bardziej nie będziesz się go bać. Nie, teraz gdy masz mnie – nie miałem zamiaru pozwolić, by przez niego cierpiała. Już wiele bólu jej przysporzył przez te wszystkie lata.
- Kocham cie najmocniej na świecie – szepnęła ocierając łzy . W jej jasnych oczach dostrzegłem nadzieję, strach nie był już tak bardzo widoczny.
- Ja ciebie równie mocno. Niedługo przy tobie będę. Nie płacz już- miałem ochotę ją przytulić niestety na razie odległość mi na to nie pozwalała.
Po tej rozmowie chciałem jak najszybciej znaleźć się w Rzeszowie. Chwyciłem na wpół zapakowaną torbę zamknąłem pokój. Dobrze, że na dziś nie mieliśmy już nic zaplanowane, bo nie wysiedział bym a tych zajęciach. Wpadłem do Magdy, by wyjaśnić jej wszystko. Blondynka chciała jechać ze mną, ale nie mogła sobie na to pozwolić, bo Andrzej wymyślił na weekend jakieś mini szkolenie dla całego sztabu.
- Dam sobie radę – zapewniłem ją.
- Ale, gdyby coś się działo dzwoń. Kaśka będzie na miejscu na pewno ona też nigdzie naszej Karol nie puści – o tak Krasikov miała racje co do tego.
- Ty też nie martw się na zapas – wierzyłem, że dam radę. Muszę.
/Magda/
Grzesiek kazał mi się nie martwić, a to nie było takie proste. Nie mogłam zrozumieć jak rodzice mogą robić coś takiego własnemu dziecku. Sama zbyt długo nie cieszyłam się szczęśliwym życiem rodzinnym. Gdy mój tata zmarł miałam, zaledwie 9 lata, ale pamiętam dobrze, że bardzo się kochaliśmy. Nie wiem jak, by to wyglądało teraz, ale myślę, że wiele, by się w tym aspekcie nie zmieniło. Czy mój ojciec też stawiał, by mi warunki jak to robił Jan? Czy nie spodobałaby mu się droga jaką wybrałam w życiu? Może i nie ze wszystkiego był, by zadowolony, ale na pewno nie był, by takim despotą jak Podleśny. Potrafiłam to jednak akceptować, dopóki on był dobry dla mojej mamy a tu nie mogłam powiedzieć na niego ani jednego złego słowa. Kiedy przyjechałam do domu po moich gdańskich wojażach unikałam go umiejętnie a przy okazji spędziłam czas z mamą i naładowałam akumulatory. Czasami wychodziło nam z Janem to, że potrafimy spędzić pod jednym dachem kilka dni bez darcia kotów. Ciężko było mi sobie wyobrazić, przez co w Stanach przeszła Karolina, gdy cała rodzina się od niej odwróciła, przecież nie można przestać kochać z dnia na dzień z powodu wieści o chorobie a oni tak zrobili. Karolina w Polsce zyskała nowy dom i teraz to ja, Kasia a przede wszystkim Grzesiek byliśmy jej rodziną. Byłam cały sercem z nimi i obiecałam sobie ze wyrwę się z Kielnarowej, gdy tylko będę mieć kilka godzin wolnego. Czułam się już lepiej po serii kroplówek i nikt nie zorientował się, że moje zdrowie podupadło, raczej już dźwignęłam sie na nogi.
Czekałam aż Jurij będzie dostępny online. W tym tygodniu nie rozmawialiśmy jeszcze przez skeypa musiała mi wystarczyć tylko krótka rozmowa telefoniczna odbyta w środowy poranek. Biereżko nie miał na nic czasu, rozumiałam go, sama przechodziłam przez podobny młyn. Wreszcie zobaczyłam zielone światełko i wcisnęłam połącz. Jura odebrał po kilku sekundach.
- Też miałem do Ciebie… -urwał w połowie przyglądając mi się uważnie.
- Jura coś się stało? Słyszysz mnie? – myślałam, że może coś z łączem jest nie tak.
- Obcięłaś włosy! – huknął.
- Tak, nie podoba ci się? – przeczesałam je palcami. Miałam ochotę się zaśmiać. Zawsze śmieszyła mnie ta zbyt mocna ingerencja partnera w to, jak ma czesać/ubierać się jego dziewczyna.
- Co ci odbiło? – niestety ton jego głosu wcale nie powodował, że na ten śmiech ma mi się zaraz zebrać.
- Jurij to tylko włosy – byłam w szoku, że to stanowi dla niego aż taki problem
- A czy ty w ogóle bierzesz pod uwagę moje zdanie? – był zły, patrzył ma nie, jakby to ująć najdokładniej z męczarnią.
- Moje włosy, moja decyzja. Czy ty aby nie przesadzasz?- o nie, nie miałam zamiaru dać się atakować, nie z takiego powodu.
- Ciekawe czy byś tak mówiła, gdybym ogolił się na łyso- myślałam, że może zacznie właśnie żartować, ale jego mina nie wskazywała na to.
- Przyzwyczaiłabym się. Robisz z igły widły. Wszyscy uważają, że lepiej mi w tej fryzurze. Tylko tobie nie pasuje. Stwarzasz problem tam, gdzie go nie ma – próbowałam mu to uświadomić.
-Kadziewiczowi na pewno się podoba tak jak jest teraz, Widziałem was na zdjęciach jak byłaś z, nim to miałam identyczną fryzurę –wypalił wbijając mnie tymi słowami w materac łóżka. Nie miałam pojęcia, gdzie miał widzieć moje zdjęcia z Łukaszem. – Co zaskoczyłem się? Widziałem wasze foty z Paryża na twoim komputerze.
- Teraz to już przesadziłeś. Miałam taką fryzurę długo przed tym nim poznałam Łukasza. Jak w ogóle mogłeś przeglądać mojego laptopa? Nie przypominam sobie bym sam ci te zdjęcia pokazała! – to już nie o fryzurę się kłóciliśmy, ale o to, że Biereżko chyba za bardzo miał ochotę kontrolować moje życie. Miałam zamiar mu właśnie uświadomić, że tak nie będzie. – Nie jestem twoja własnością i będę robić co mi się podoba. Nie ma to nic do rzeczy czy jesteśmy parą, czy też nie. Tak w ogóle to może oboje się zastanowimy czy jest sens być razem, skoro nawet takie proste sprawy jak zmiana fryzury są nie po twojej myśli!- nie czekałam na odpowiedź rozłączyłam się szybko.
Tak bardzo cieszyłam się, że będziemy mieli wreszcie czas porozmawiać a on wszystko zepsuł. Nie uważałam, że przesadziłam , to on przesadził. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Co znów- szepnęłam sam do siebie kierując się w ich stronę.
- Słyszałem podniesiony głos. Coś się stało? – na korytarzu stał Łukasz.
- Zacznę podejrzewać, że koczujesz pod moim drzwiami – sama nie wiedziałam czy mam ochotę z nim rozmawiać.
-Tylko przechodziłem – tłumaczył.
- Tak, ty zawsze tylko przechodzisz. Nic się nie dzieje, nikt mnie nie morduje- weszłam w głąb pomieszczenia ignorując totalnie dźwięk dochodzący z laptopa i tak wiedziałam, że Biereżko dzwoni, nie musiałam nawet tam patrzeć.
- To, jak już tu jestem to może obejrzymy jakiś film? – Łukasz wcale nie był upierdliwy, o nie.
- Nie mam ochoty znajdź sobie innego chętnego – zatrzasnęłam laptop a tym samym uciszyłam go na dobre. Po chwili odezwałam się moja komórka. Kadziu był bliżej niej i podał mi ją ze stolika wcześniej patrząc na wyświetlacz.
- Twój chłopak dzwoni - oddał mi Nokię.
- Obyło, by się bez tej złośliwości w głosie – warknęłam. Łukaszowi nie udało się ukryć tego jak wypowiadał te słowa. Sama nie wiedziała czemu, ale chyba próbowałam odreagować złość na Kadziewiczu a on przecież nie był niczemu winien. Rzuciłam komórkę na łóżko. – Idę się przejść. Jak chcesz możesz iść ze mną mam tylko jeden warunek nie odzywaj się – byłam pewna, że Łukasz nie pójdzie ze mną, był zbyt gadatliwy, by wytrzymać bez słowa. Zaskoczył mnie jednak, bo szedł ramie w ramię ze mną trzymając się tego, by się nie odzywać.
Ośrodek był duży a tym samym miejsca do spacerowania sporo. Na rabatkach rosło pełno kwiatów. Środkowy zerwał jednego i na migi pokazał, że to dla mnie. Było to miłe a jeszcze bardziej zabawne. Jego wygłupy pozwoliły mi zapomnieć o kłótni z Jurijem
/ Grzesiek/
Karolina była dosłownie przerażona. Ja też byłem przerażony, ale z zupełnie innego powodu. Kiedy przyjechałem do niej w piątek za drzwiami w jej pokoju zastałem ukryte dwie spakowane walizki. Gdy zdałem sobie sprawę, że, gdyby nie powiedziała mi prawdy o przyjeździe ojca to poniedziałek byłaby gotowa potulnie z nim wyjechać. Wystraszyłem się. Ona naprawdę była gotowa zgodzić się na warunki ojca. Nie darowałbym sobie tego, gdyby odeszła, do tego w takich okolicznościach. Poniosło mnie, gdy zobaczyłem te walizki. Zacząłem jej rozpakowywać, rzucając ubraniami na prawo i lewo i krzycząc sam już nie bardzo wiedząc co. Gdyby, wtedy nie powstrzymała mnie Kaśka, która wróciła do mieszkania nie wiem, jakby to się skończyło. To był jakiś napad furii, wcale nie skierowany w kierunku Karoliny. Chyba próbowałem wyładować złość za całą niesprawiedliwość jaka ją spotykała. Nie pamiętam słów wykrzyczanych, wtedy, w głowie przelatują mi tylko migawki nieskładnych obrazów i siarczysty policzek wymierzony przez Kaśkę. Rozpłakałem się, wtedy ze wstydu i niemocy, ale dziś byłem już twardy i spokojny a przynajmniej starałem się ten spokój zachować. Umówiłem się z Wieczorek, że będę chciał to załatwić sam a ona zostanie w gotowości, nie wiem może i nawet po, to by wykręcić numer na policje. Sam nie wiedziałem jak to się poukłada. Wiedziałem, tylko że nie oddam Karoliny za żadne skarby. Trzymałem teraz rękę szatynki i mogłem wyczuć jej drgania, tak bardzo się bała kolejnej konfrontacji z ojcem.
Wreszcie nadszedł długo wyczekiwane moment. Poszedłem otworzyć zostawiając ukochaną w kuchni. Za drzwiami stał przysadzisty facet w dobrze skrojonym garniturze, który i tak na niego nie pasował.
- Przyszedłem po Karolinę – odezwał się po polsku. Byłem zdziwiony, ponieważ Karol uprzedziła mnie, że ojciec niechętnie używa ojczystego języka. Czyżby chciał stworzyć pozory?
- Jak mniemam pan Orzechowski. Powiem panu, że Karolina nigdzie nie pojedzie. Tu teraz jest jej dom i tu ma rodzinę, która ją kocha i szanuje – odparłem. – Mam powtórzyć po angielsku bym pan zrozumiał? – musiałem to wtrącić, było to silniejsze ode mnie.
- A ty to kto? – zapytał z nonszalancją próbując wcisnąć się do środka. Byliśmy tego samego wzrostu, ale wagowo Maciej sporo mnie prześcignął.
- Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty?- stanąłem tak, by nie dał rady przejść.
- Smarkaczu nie pozwalaj sobie! Przyszedłem po moją córkę! – warknął.
- Pańska córka jest już pełnoletnia i decyduje sama za siebie a ten bilet… – rzuciłem papier na posadzkę – …możesz sobie wsadzić!
- Gówniarzu! – próbował chwycić mnie za koszulkę, ale mu się nie udało. Orzechowski sprawiał tylko wrażenie silnego, był wątły jak galareta.
- Powiedziałem coś panu. Proszę stąd iść i więcej nie nachodzić Karoliny, inaczej zdzwonimy na policję. Ona już pana nie potrzebuje. To wasza wina, że nie chce mieć z wami nic wspólnego .Odpłaca się tym samym co wy zrobiliście jej kilka lat wcześniej!- wszystko miałem poukładane w głowie i plan realizował się tak jak założyłem.
- Chcę to usłyszeć od niej – Orzechowski jakby lekko spuścił z tonu.
- A proszę bardzo. Karol! – zawołałem. Wcześniej ustaliliśmy, że Karolina nie zaryzykuje i zbytnio nie zbliży się od ojca. Teraz stała w głębi korytarza, ale ten widział i słyszał ją doskonale.
- To co mówi Grzesiek to prawda. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Dobrze wiem, że chcesz mnie tylko oddać do zakonu, by twoje pieniądze się nie zmarnowały. Jeżeli chcesz kogoś obwiniać za moją chorobę to sobie, bo to w twoich genach ona jest. Powinieneś sie cieszyć, że zniknęłam z rodziny i nikt już nie powie, że klan Orzechowskich nie jest godzien odpowiedniego traktowania. Przecież tego właśnie chciałeś. Wyjdź i nigdy nie wracaj. Tak jak chciałeś nie masz już córki – krzyknęła.
- Po tym wszystkim co ci dałem masz czelność tak się do mnie odzywać. Kto cię posyłał do najlepszych szkół, dawał lekcje rysunku? – też wrzasnął.
- Dałeś mi tylko ból i cierpienie i to, że nie potrafiłam się zaakceptować. Wynoś się! – powiedziała to z taka odwagą, że aż mi dech zaparło.
- Nie masz już rodziny zapamiętaj to sobie! Wyrzekam się ciebie!
- Nie, to ja wyrzekam się was! – szatynka podbiegła do drzwi i zatrzasnęła je ojcu przed nosem, po czym wpadła w moje ramiona.
- Jestem z ciebie taki dumny – mocno ją przytuliłem
- To ja z ciebie jestem dumna. Gdyby nie ty, to ja nie dałabym rady – zaczęła.
- Ciii już wszystko jest dobrze – ucałowałem jej czoło.
- Moje dwa skarby – Kaśka również wyszła w z kuchni.- To co zbiorowy uścisk – przyłączyła się do nas uśmiechając się – Wałek nie był mi potrzebny a tak na to liczyłam – zażartowała. Kasia zawsze potrafiła nawet w tych najbardziej dramatycznych okolicznościach znaleźć promyczek humoru i pozwolić, by strach odpłyną szybciej.
Trochę
teatralne, trochę przesadzone, ok. nie trochę, za bardzo, ale mnie poniosło.
Tyle tego dobrego przejdźmy do mniej miłych rzeczy.
Długo biłam się z myślami, by napisać to o czym przeczytacie za chwilę, ale zdecydowałam się to zrobić. To, że jestem weteranką wśród autorek blogów wcale nie oznacza, że mój motor napędowy sam się napędza. Wydaje mi się, że niektóre z was tak myślą, bo na gadu zapewniają mnie, że czytają a pewnie wcale tak nie jest. Co mam niby myśleć, kiedy niektórych nie widzę tu od miesięcy a, żeby było śmieszniej/tragiczniej, gdzie indziej docierają. Oczywiście są wyjątki, o których mi wiadomo i te słowa nie są skierowane do tych dziewczyn(nie czujcie się wiec kochane urażone). Komentarze, to jest to, co daje mi tego kopa, bo wiem, że to co piszę dociera do szerokiego grona. Zdaje sobie sprawę, że moja fabuła nie jest już popularna wśród mody jaka zapanowała ostatnio(teraz królują inne historie). Ja jestem starej daty i stylu nie zmienię. Nie zrozumcie mnie źle, doceniam każdy komentarz, który się tu pojawił, ale mając listę informowanych, gdzie jest ponad 50 osób a widząc 15-20 komentarzy pod rozdziałem coś chyba jest nie tak. Cóż pewnie te słowa jak zawsze wpadną w próżnie, ale mi jest lżej na sercu. Nie chodzi mi o nabicie statystyk, ale o bardzo prostą sprawę: nie czytasz to powiedz mi to a ja przestanę zalewać twoje gg swoim powiadomieniami i szargać swoje nerwy. Wolę mieć na liście informowanych 20 stałych czytelników, a nie 50 fikcyjnych. Szantażu, że znikam nie będzie, bo historia prędzej lub później się zakończy.
Pozdrawiam serdecznie czytelniczki, które są ze mną pod każdym nowym rozdziałem. :*
Długo biłam się z myślami, by napisać to o czym przeczytacie za chwilę, ale zdecydowałam się to zrobić. To, że jestem weteranką wśród autorek blogów wcale nie oznacza, że mój motor napędowy sam się napędza. Wydaje mi się, że niektóre z was tak myślą, bo na gadu zapewniają mnie, że czytają a pewnie wcale tak nie jest. Co mam niby myśleć, kiedy niektórych nie widzę tu od miesięcy a, żeby było śmieszniej/tragiczniej, gdzie indziej docierają. Oczywiście są wyjątki, o których mi wiadomo i te słowa nie są skierowane do tych dziewczyn(nie czujcie się wiec kochane urażone). Komentarze, to jest to, co daje mi tego kopa, bo wiem, że to co piszę dociera do szerokiego grona. Zdaje sobie sprawę, że moja fabuła nie jest już popularna wśród mody jaka zapanowała ostatnio(teraz królują inne historie). Ja jestem starej daty i stylu nie zmienię. Nie zrozumcie mnie źle, doceniam każdy komentarz, który się tu pojawił, ale mając listę informowanych, gdzie jest ponad 50 osób a widząc 15-20 komentarzy pod rozdziałem coś chyba jest nie tak. Cóż pewnie te słowa jak zawsze wpadną w próżnie, ale mi jest lżej na sercu. Nie chodzi mi o nabicie statystyk, ale o bardzo prostą sprawę: nie czytasz to powiedz mi to a ja przestanę zalewać twoje gg swoim powiadomieniami i szargać swoje nerwy. Wolę mieć na liście informowanych 20 stałych czytelników, a nie 50 fikcyjnych. Szantażu, że znikam nie będzie, bo historia prędzej lub później się zakończy.
Pozdrawiam serdecznie czytelniczki, które są ze mną pod każdym nowym rozdziałem. :*
Grześ jesteś moim hiroł, nawet super hiroł! Mister Orzechowski pewnie podejrzewał, ze Łomacz może nie umieć po angielski i zagadał po polsku! Biedny palant pewnie by się zdziwił!
OdpowiedzUsuńCo do Jurija i Magdy to niestety tą przygodę czas skończyć! Awantura o włosy?? No proszę! Zaraz będzie jej dyktował jak ma się ubierać, malować, żachowywać. Zażąda rzucenia pracy i wywiezie na Syberię! Uciekaj dziewczyno póki czas!
Kochana chyba każda, która pisze bloga ma ten sam problem, mnóstwo wejść, informowanych i obserwatorów, a komentarzy ani słychu, ani dychu! Twoja fabuła mnie osobiście bardzo się podoba, bo wszystko dzieje się powoli, ni ena hurrra i tak ma być!
Wiesz zapewne, że nie jestem z Tobą od początku, a dołączyłam stosunkowo niedawno i to przez swoją współautorkę, z którą piszę, ale doskonale Cię rozumiem :) I zapamietaj sobie teraz to co powiem. Ja blogować aczęłam na seroi w lutym, ale czytać zaczęłam wszystko 3 lata temu. Jak teraz sobie przypomnę te wszystkie historie, to mimo, że może nie były stylistycznie genialne, ale miały swoją duszę i czytało się je zdecydowanie lepiej niż teraz niektóre historie. Ja nadal uwielbiam wracać właśnie do tych "staroci" jak http://historia-dagmary.blog.onet.pl/ czy http://tireur.blog.pl/ czy wszystkie historie Aromy(m.in. http://aromatically.blog.onet.pl/), która teraz wróciła. Nie wiem czy w ogóle kohjarzysz te historie, ale ja je właśnie uwielbiam. Uwielbiam również Twoją, bo to rzeczywiście żadkość spotkać taki styl, a ja się własnie na takim uczyłam pisać i cieszę się, że trafiłam do ciebie :D
OdpowiedzUsuńDobra, a teraz już komentuję ;p
Grześka i Karolinę to chyba jakaś telepatia łączy, bo on już się do wyjazdu do niej szykuje, a ona w tej samej chwili dzwoni i chce do niego jechać... To jest słodkie i niespotykane. Imponuje mi ta zawziętość i upartość Grześka w dążeniu za wszelką cenę do pozostania Karoliny w Polsce. To się chwali :D A już ta cała akcja z jej ojcem, to nie wiem kto tu więcej zrobił. Czy Grzesiu, który wszystko powiedział, czy Karolina, która wreszcie wyznała prawdę ojcu, że poniekąd go nienawidzi.
A Łukaszek to rzeczywiście coś za często się tak przechadza niespodziewanie obok Magdy. Widać, że mu na niej zależy i że za wszelką ceną postara się wykorzystać atmosferę panującą między nią a Jurijem. Niech się chłopak dobrze stara, bo jak nie to ja osobiście mu coś zrobię. I Magdzie też, jeśli po tych wszystkich zachowaniach wybaczy swojemu jeszcze obecnemu chłopakowi.
Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno,
Dzuzeppe :*
Ps. Dziękuję za komentarz na http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/ :D :*
Och,jak ja uwielbiam Grześka! Jest niewyobrażalnie mądry, i ma cechy wspaniałego mężczyzny... Karolina jest szczęściarą,bo taki chłopak to prawdziwy Skarb ;) Mam nadzieję, że jej ojciec da jej już teraz spokój,bo nie zasłużył na to,by zostać ojcem.
OdpowiedzUsuńZ kolei Jurij nie zasłużył sobie na taką dziewczynę... Już dawno kopnęłabym go ...pomiędzy oczy. Jak może zrobić jej taką awanturę o włosy? Widać, w jego kraju się kobiety traktuje jak jakąś własność. Dobrze, że Kadziewicz czuwa :)))
Ps. A mnie tam się podoba Twoje opowiadanie,i wcale nie jest " starej daty " :p
Pozdrawiam serdecznie! :*
Ale się cieszę że Grzesiek załatwił sprawę z ojcem Karoliny, bo on nie miał do niej żadnych praw. A Jurij mnie strasznie wkurza!!! Jak ja go nie lubię!!! Niech on zniknie!! Magda powinna być z Kadziem o i tyle xd czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJa miałam jakiś problem ze sobą, bo komentowałam tylko u jednej osoby, a resztę czytać zaczęłam dopiero niedawno.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Grześkowi i Karolinie, mam nadzieję, że już im nic więcej na drodze nie stanie.
Biereżko to mnie denerwuje, ja Rosjan uwielbiam, ale on mnie złości niemiłosiernie. Traktować kogoś jak swoją własność i jeszcze wywoływać kłótnie o fryzurę, okres ma, czy co?
Także obiecuję, że już cały czas będę i serdecznie pozdrawiam.
Jestem dumna z Grzesia. To w jaki sposób wstawił się za Karolą, widać, że ona jest teraz dla niego całym jego życiem.
OdpowiedzUsuńCo do Jurija to brak mi słów. Chyba czas by Magda zakończyła ten związek i może dała drugą szansę Łukaszowi?
Dobrze wiesz, że nie czytałam twojego opowiadania od początku, ale po tym jak tu trafiłam czytam regularnie i staram się wszystko komentować. Twój styl pisania jest świetny, bardzo lubię czytać takie opowiadania. I właśnie na takich opowiadaniach wzorowałam się na początku gdy zaczynałam pisać.
Pozdrawiam A. ;*
Z reguły nie komentuje żadnego z opowiadań, ale po Twoim apelu czuję, że powinnam się w końcu ujawnić. Nie zmieniaj się, nie zmieniaj sposobu w jaki piszesz - to właśnie czyni Cię unikatowym, tak samo jak to opowiadanie. Z ręką na sercu - przeczytałam je 5 razy od początku i za każdym razem się nad nim zachwycam! Chociaż wiem o częstotliwości dodawania przez Ciebie rozdziałów to i tak wchodzę na bloga, łudząc się, że jednak może coś nowego się pojawiło. Nie jestem z tych informowanych na gg, ale z tych incognito. Myślę, że takich jak ja jest więcej i mam nadzieję, że ujawnią się. Przesyłam ogrom mocy, motywacji i natchnienia do dalszego tworzenia, bo masz nas - swoich czytelników - którzy na to czekają. Pozdrowienia i całusy - Dominika :*
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za pozdrowienia bardzo serdecznie ;*
OdpowiedzUsuńGrzesiu jest moim bohaterem w tym rozdziale i w ogóle bardzo go tu lubię, bo on jest tak słodko zapatrzony w Karolinę. A i ona go kocha i w ogóle jest już jest mega słodko ;) Czy mogę mieć nadzieję, że ojciec Karoliny już nigdy nie zakłóci jej spokoju, a para nie będzie miała już żadnych przeszkód w drodze do szczęścia? ;) Znając życie, to znów mnie zaskoczysz, ale to dobrze, bo ja lubię być zaskakiwana ;)
Wyczuwam, że związek Magdy i Jurka nie przetrwa już zbyt długo. Żeby już mieć pretensje o fryzurę to jest skandal. Ty mi Madzia musisz napisać na gadu czy tak też jest w rzeczywistości z facetami, bo jeśli tak, to ja się w przyszłości poważnie zastanowię o stałym związku. Uwielbiam zmieniać fryzury, kolory. Kocham metamorfozy związane z moimi włosami, ale to tak nawiasem ;)
A wiesz co i tak wygrało ten rozdział? Kaśka z wałkiem, gotowa do pacyfikacji ojca Karoli ;D
Pozdrawiam ;***
Mel, ja się rozpływam... no normalnie rozpływam nad odwagą Orzechowskiej i Łomacza. ;) Załatwili to koncertowo, a najważniejsze, że raz na zawsze. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Magdy, choć do Jurija nie pałam jakąś tam sympatią. No co on sobie myśli? Że dziewczyna jest jego własnością? No żeby było o co robić takie awantury... kurczę, to tylko włosy! No wpieprzyłabym mu tak pożądnie! Masz jakąś meliskę dla mnie na stanie, bo się wzburzyłam? To z resztą dobrze :D Ja tak lubię ;)
Kadziu, mój królu! Zawsze znajdziesz się tam gdzie trzeba i zrobisz co trzeba. No normalnie cudo! :D
Pisaj, co tam u Kasi!
Jakie starej daty? Jedno z moich ulubionych opowiadań <3
Buziaki, Happ ;*
Jejku. Jestem dumna z Karoliny i Grześka. Załatwili to po mistrzowsku, pięknie!
OdpowiedzUsuńA Jurij mnie zdenerwował. Nie spodziewałam się tego po nim. Serio.
Rozdział świetny, ale chyba nie muszę tego pisać? (:
Zapraszam na szóstkę na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com, czyli co się stanie z małą Amelką? Zapraszam serdecznie i dziękuję za miły komentarz (:
Całuję, camilla.
Po pierwsze rozdział świetny i nic tam nie było przesadzone. Bardzo dobrze, że Magda postawiła się Jurijowi. W końcu to nie jest normalne, ze czepia się zwykłej zmiany fryzury czy grzebie w JEJ laptopie.
OdpowiedzUsuńA co do Karoliny: ta dziewczyna naprawdę dużo przeszła i jestem z niej dumna, ze była gotowa postawić się ojcu, ale podejrzewam, że gdyby nie Grzesiek to wyglądałoby to zupełnie inaczej. Widać, że on ją naprawdę bardzo kocha i taka miłość to skarb.
Po drugie masz racje co do komentarzy. Lepiej żebyś wysyła powiadomienia tylko tym, którzy faktycznie czytają. Poza tym dzisiaj już nie ma takich opowiadań jak Twoje, ale to bardzo źle, bo Twoje opowiadania czyta się świetnie, one wciągają. Ktoś napisał, że ma dusze i ja się z tym zgadzam.
Wynnie ;)
Jurek już totalnie przesadza i chyba zaczynam się bać co mu jeszcze wpadnie do tej chorej głowy. Przeszukuje komputer Magdy, teraz czepia się jej fryzury a co będzie dalej? Nie wiem co się dzieje w jego umyśle ale to jest coraz bardziej toksyczne. Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić czegoś takiego, co dzieje się miedzy nimi. Oczywiście nowa fryzura Magdy może mu nie odpowiadać ale nikomu zdrowemu nie przyszłyby od razu takie rzeczy do głowy, chociaż to ma już głębsze tło. Jura ma widocznie ochotę na zamknięcie Magdy w złotej klatce, zdobył to co chciał i teraz chce utrzymać za wszelką cenę, podporządkować sobie i zrobić z niej jakąś dziewiętnastowieczną niewolnicę. Całe szczęście, że Magda nie ma charakteru potulnej owieczki i potrafi trzymać się swojego. Mam nadzieje, że nadal taka będzie i nie da się zdominować. Poza tym takie zachowanie to szansa dla Kadzia, który dzielnie zniósł docinki Magdy i jej zły humor, cały czas powoli się do niej zbliżając i ja naprawdę trzymam mocno kciuki żeby wyrwał ją z tego chorego układu.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że z Karoliną wszystko dobrze się skończyło. To dobrze, że Grzesiowi udało jej się dotrzeć do Karoli i wyciągnąć z niej prawdę bo nie wiadomo jak to by się w innym wypadku zakończyło. Na szczęście obydwoje po raz kolejny pokazali jak silne jest ich uczucie i jak wzajemnie potrafią się wspierać i dopełniać nawet w najtrudniejszych momentach. Bo przecież to dzięki Grzesiowi Karolina zdobyła się na odwagę, która pozwoliła jej zakończyć całą sprawę z jej 'ojcem'. Mam nadzieje, że już nigdy nie zobaczy go na oczy i nikt z jej rodziny nie stanie już na jej drodze do szczęścia.
Pozdrawiam ;)
Super, super, super :D.
OdpowiedzUsuńKarolina ma w końcu odwagę i bardzo mnie cieszy fakt,że Łomacz jest obok niej :D
Maja.
no mam nadzieję, że Magda w końcu zrozumie i kopnie w dupę tego swojego pseudo chłopaka:/ jak dobrze, że Karola powiedziała Grześkowi o wszystkim. Ojciec Bufon niech się teraz buja, bo jak można się tak zachowywać w stosunku do własnego dziecka:/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Ty mnie przyprawisz kiedyś o zawał serca. Tak się bałam że Karolina nie powie prawdy Grześkowi, że wyjedzie i ten będzie jej musiał szukać. Wyobraziłam sobie jak wpadł w szał gdy zobaczył te walizki, wtedy to dopiero Orzechowska musiała być przerażona. Dobrze że Kaśka pojawiła się na czas. Mam nadzieję że ojciec już nie będzie jej nękał. Przykre to że nie ma rodziny, a raczej ma nową tą Rzeszowską. Mam coraz więcej mieszanych uczuć do przyszłości pary Magda-Jurij. On jest zbyt zaborczy. Chce ją na każdym kroku kontrolować. Aż się boję co będzie gdy przyjedzie do klubu na sezon. Jeszcze gdy zobaczy że Madzia znów jest w jak najlepszej komitywie z Łukaszem. Będzie chyba ostro. A Kadziu jak to Kadziu, zawsze znajdzie sposób by zbliżyć się do Madzi :)
OdpowiedzUsuńRozumiem twój apel i moim zdaniem zachowanie takich dziewczyn jest chamskie. Skoro dają radę pojawić się u kogoś innego a u ciebie nie to mogły by ci dać znać że nie czytaj i oszczędziły ci czasu na informowani ich.
A ja tam uwielbiam Twoje opowiadania, Mel. Jeśli nie ma komentarza ode mnie, to znacz, to tylko tyle, że czytałam na telefonie, a tam niewygodnie dodaje sie komy.
OdpowiedzUsuńJurij jest dziwny, zdania o nim nie zmienię. Doskonale o tym wiesz. Jest strasznie zaborczy. Rozumiem, że nie podoba mu się fryzura, bo wcześniej, jak była z Kadziem, to ją miałą. Ale nie oznacza to, że ma się tak unosić. I naprawdę, on nie zasługuje na Magdę. Ona jest za dobra dla niego. I oczywiście, chciałabym, by była z Łukaszem. Odwaga Karoliny zaskoczyła nawet mnie. Widać, że ma oparcie w Grzesiu i przyjaciółkach. Może dzięki tej rozmowie pozbędzie się problemów, jakie przysparza jej ojciec? Oby :)
Właśnie skończyłam czytać zaległe rozdziały na Twoim blogu i również mi lżej. Oczywiście przepraszam, że tak długo mnie tu nie było, ale to był czas, gdy nie byłam właściwie u żadnej autorki, której opowiadania czytam. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz za tę nieobecność:*
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć? Osobiście wkurza mnie Bierieżko, który zachowuje się jak idiota i chce tylko kontrolować Magdę w każdym aspekcie jej życia. Mam szczerą nadzieję, iż kopnie ona Rosjanina w cztery literki i wróci do Kadzia. Bardzo spodobała mi się za to postawa Grzegorza, który zawalczył jak lew o swoją ukochaną. Ależ się tu rozpisałam!:) Teraz postaram się być już na bieżąco. Oczywiście nadal informuj mnie o nowościach! Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo dużo weny!
Nie masz takiej odjechanej zakładki, więc spamuję niestety tutaj, z góry przepraszam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
Całuję i dziękuję za obecność ♥
Nie wiem dlaczego, ale zawsze jak czytam o Magdzie i Łukaszu czekam aż się przytulą, pocałują albo coś takiego;)Biereżki szczerze nienawidzę i denerwuje mnie tą swoją przesadzoną zazdrością. Miałam nadzieję, że w tym rozdziale też będzie coś o Kasi i Alku... Proszę o dużo "nich" w kolejnym;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny;)
R.
Brawo dla Grześka i Karoliny. Razem dzielnie pokonali jej ojca, przeciwność losu. Przecież nikt im nie zabroni bycia razem :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Jurijowi nie spodoba się ta nowa fryzura. Zachował się jak despota i to mnie niepokoi. Wcale się nie dziwię złości Magdy. Naprawdę, Kadziu to lek na zły nastrój :)
Pozdrawiam
Wiedziałam, że im dalej w las tym bardziej Jurij będzie pokazywał swoją prawdziwą twarz. Niestety szkoda tylko, że Magda tak to wszystko przeżywa i cierpi. Niech ona raz na zawsze zakończy ten pseudo związek i poszuka sobie szczęścia u boku prawdziwego mężczyzny, który nigdy by jej nie skrzywdził. Powinna brać przykład z Karoli, która jak widać, dzięki Grześkowi, który jest po prostu wspaniały, znalazła w sobie siłę, żeby przeciwstawić się despotycznemu ojcu! Widać, że im naprawdę na sobie zależy i się kochają, więc mocno będę trzymać za nich kciuki.
OdpowiedzUsuńKochana przepraszam, że ostatnio mam taki opóźniony zapłon - bo ciężkiej sesji oddałam się w wir wakacjowania. Pozdrawiam :*
Świetny blog, nadrobiłam wszystkie rozdziały i stwierdzam, że było warto.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pati :*