23 listopada 2012

23. Zaginięcie i nerwowe poszukiwania.

/Magda/

- Nic z tego nie rozumiem – zwróciłam się do chłopaków, gdy tylko skończyłam rozmawiać z Witkiem. – Według niego oni już nie są razem – dodałam, by nieco rozjaśnić, im moją rozmowę z blondynem.
- Chyba wiem, o co chodzi – niespodziewanie odezwał się Ahrem. – Kaśka była wczoraj u mnie, mieliśmy osobistą rozmowę. Ona chciała z, nim zerwać, jak widać zrobiła to. Tylko dlaczego po wszystkim zniknęła?
- Też chciałabym to wiedzieć. To przestaje być śmieszne. Ona się nigdy tak nie zachowywała – nie chciałam ani przy Alku ani Jurze wspominać o tym, że Wieczorek się wczoraj urżnęła. To jeszcze bardziej dało mi do myślenia. Czym spowodowane było jej zachowanie? Skoro chciała zerwać z Wiktorem to dlaczego się po wszystkim upiła? Czyżby zrobiła to z satysfakcji nad osiągniętym celem? Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć.
- Może już wróciła do domu – kombinował Jurij.
- Wszystko możliwe – miałam nadzieję, że po powrocie zastanę brunetkę w jej pokoju i problem, który się pojawił zniknie. Niestety, przeczucie, które się pojawił podpowiadało, że wcale tak nie będzie,
- Hej co się dzieje? – przy nas pojawił się Grzesiek wraz z Karol.
- Chodzi o Kasię. Nadal żadne z nas nie ma z nią kontaktu – wytłumaczyłam. – Idźcie do mieszkania i dajcie znać czy jest. Jak nie to ja jej poszukam w Underground– poprosiłam ich o pomoc.
- Pójdę z tobą od razu zaproponował Aleh.
- Ja również –dołączył Jurij. Nie wiem czy robił to dla mnie czy dlatego, by nic go nie ominęło. Jednak na chwilę obecną doceniałam to, że chce pomóc. Powiedziałam, im zupełnie coś odwrotnego od tego co chodziło mi po głowie.
- Chłopaki nie ma takiej potrzeby dam sobie radę. Jutro gracie kolejny ważny mecz, powinniście odpoczywać – wsparcie, by się przydało, ale nie chciałam ich ciągać za sobą. Gdyby przegrali miałabym wyrzuty sumienia. Kątem oka widziałam, że Łukasz przyglądał się naszej grupie z zainteresowaniem, w duchu modliłam się, by tylko jeszcze on nie przybiegł z pytaniem co się dzieje.
- Jak ja mam odpoczywać, kiedy nie wiem czy jej się coś nie stało? – zarzucił mi Białorusin.
-Spokojnie Aleh. Jak chcesz, to zróbmy, to tak. Karolina z Grześkiem niech zostaną u nas. Aleh ty wróć do domu, może przyjdzie do ciebie. Ja z Jurą sprawdzimy Underground i kilka innych miejsc, w których może być. Gdyby się pojawiła dajcie znać. – próbowałam to jakoś poukładać. Ustalając ostatnie szczegóły wygoniłyśmy prędko chłopaków do szatni same siadając na ławeczce dla zawodników rezerwowych. Ekipa sprzątająca już krzątała się po hali a ostatni kibice właśnie wychodzili.
- Coś się stało? – przy nas pojawił się Łukasz. Wiedziałam, że nie odpuści sobie, by nie dowiedzieć się co się dzieje.
- W wielkim skrócie, to Kaśka nam zaginęła – nie miałam ochoty bawić się w jakieś podchody i owijanie w bawełnę.
- Pomóc wam? – jak widać każdy był chętny ,co doceniałam.
- Dzięki Łukasz, ale już jakoś to sobie zorganizowaliśmy. Gdyby jednak coś, to dam ci znać – nie chciałam, by poczuł się odrzucony, z drugiej strony nie miałam też zamiaru wplątywać go w, to by musiał szukać Wieczorek wraz z Jurijem. Jeszcze ich konflikt przybrał, by na sile.
- Ok. to trzymam cię za słowo – pożegnał się nim udał się do szatni.
      Nie całe pięć minut później wychodziliśmy wszyscy z hali każde z nas obierając inny wyznaczony wcześniej kierunek. Nie byłam na tę chwilę dobrym towarzyszem do rozmowy, na szczęście Rosjanin musiał to wyczuć, bo ograniczał się tylko do krótkich pytań o drogę. Niestety, na nic się zdały moje wskazówki, bo w każde miejsce w, które zawitaliśmy nie przyniosło żadnych rezultatów. Nawet ulubiony pub Wieczorek, w którym przecież wcześniej pracowała nie dał mi ani jednej wskazówki. Tomek barman, którego znałam zdradził mi, tylko że ostatnio widział się z Kasią kilka dni temu. Zrezygnowana wsiadłam do samochodu Biereżki.
- Brakło mi już pomysłów – szepnęłam. Te poszukiwania z chwili na chwilę zaczynały mnie dziwne przytłaczać a czarne myśli bez kontroli pojawiały się w głowie. Panikować to ja zawsze umiałam, to chyba był jakiś mój ukryty talent. – Jeszcze chwila a zacznę objeżdżać wszystkie szpitale.
- Madzia spokojnie na pewno nic jej nie jest – jego pocieszenie zamiast pomóc tylko mnie rozwścieczyło.
- Jura nie możesz tego wiedzieć! Sprawdziłam wszystkie miejsca, w których mogła, by być, obdzwoniłam też te koleżanki, na które miałam namiar i nic. Gdyby nie odrobina chłodnej głowy zaraz zadzwoniłabym do jej rodziców, ale wiem, że jej tam nie ma – coraz mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że Kaśka znów gdzieś się upija i specjalnie wybrała do tego takie miejsce, którego ja nie kojarzę. Odpuściłam, poprosiłam Jurija, by zabrał mnie do mieszkania Ahrema. Po co? Sama nie wiedziałam.

/Aleh/

Nie mogłem tak siedzieć bezczynnie i czekać na telefon. Raz p oraz wybierałem numer Kasi. Z początku odpowiadał mi głuchy sygnał później, że abonent jest po za zasięgiem. Podejrzewałem, że te moje próby ciągłego dzwonienia spowodowały, że jej komórka się rozładowała. Nie dawałem rady usiedzieć na miejscu. W końcu wyszedłem przed blok i spacerowałem od jednej klatki do drugiej ,licząc, że w którejś chwili jej postać wyłoni się za rogu. Miałem ogromną ochotę porozmawiać z tym całym Witkiem, może on coś, by wiedział. Niestety, nie miałem pojęcia, gdzie mieszka. Sprawę ułatwiła mi Magda, która wysiadła właśnie z zaparkowanego przez Jurę samochodu.
- Myślę, że powinniśmy pojechać do tego całego Witka – podbiegłem do nich od razu dzieląc się pomysłem.
- Też o tym pomyślałam - blondynka mi przytaknęła. – Ale ktoś musi u ciebie zostać.
- To ja zostanę, wy jedźcie – Biereżko już wręczał mi kluczyki od swojego audi ja oddałem mu pęk kluczy od mieszkania. – Dzwońcie jakby co.
- Alek proszę się powiedz mi ze szczegółami jak wyglądała wasza wczorajsza rozmowa – poprosiła mnie Magda, gdy wyjechaliśmy na Hetmańską.
Opowiedziałem. Liczyłem, że to rozjaśni jakoś sprawę. Nie spodziewałem się, że ją bardziej skomplikuje.
- Szczerze to zaskoczyłeś mnie tym. Mam wrażenie, że Kaśka się zmieniła. Tylko nie rozumem… - blondynka przerwała.
- Czego nie rozumiesz? – dopytywałem. Niejasności to była ostatni rzecz jakiej chciałem w tej chwili.
- Aleh nie chcę byś coś opatrznie zrozumiał albo zaczął oceniać Kasię. Ona nie wróciła wczoraj trzeźwa do domu. Rano w jej pokoju pachniał gorzelnią. Sama już nie wiem jak mam to interpretować. Kaśka czasami nie ma kontroli i przesadza z procentami – zdradziła.
- To musiało się wydarzyć po wyjściu ode mnie. U mnie nic nie piliśmy – zachowanie Wieczorek stawało się coraz bardziej niejasne. - Może Witek coś nam powiem – chociaż sam zacząłem wątpić, by on był pomocny. Może to było tylko takie moje negatywne nastawienie.
Kiedy staliśmy czekając aż otworzy drzwi myślałem, że wyjdę z siebie i zaraz zacznę walić pięścią o drewno. Wreszcie łaskawie jego osoba pojawiła się w progu.
- Pojebało was, jest po pierwszej! – przywitał nas oschło.
- Szukamy Kaśki – zaczęła Magda.
- Laska tłumaczyłem ci, że ja i ona to już przeszłość. Jesteś głupia czy tylko udajesz? – naskoczył na Krasikov.
- Hej może, by tak grzeczniej? – wkroczyłem. Nie miałem zamiaru pozwolić, by obrażał Magdę.
- A ty co jej bodyguard? – zapytał przyglądając mi się- A to ty, teraz wziąłeś się za nią? – wskazał na blondynkę.
- Przestań się zgrywać i odpowiedz na pytanie – wysunąłem się przed blondynkę tym samym zmniejszając przestrzeń między mną a Wiktorem.
- Przecież mówię, nie rozumiecie po polsku- zapytał z irytacją.
- Kaśka była u ciebie wczoraj? – dociekałem, musiałem się czegoś dowiedzieć.
- Była i co z tego – odsunął się trochę w głąb swojego mieszkania.
- Po co przyszła? – naciskałem. Miałem wrażenie, że jeszcze chwila a ten przestanie stawiać jakikolwiek opór. Myliłem się jednak.
- Może jej spytasz, co to przesłuchanie? – nabrał bezczelnej pewności siebie i kpiącego wyrazu twarzy. To mnie nie powstrzymało, zbliżyłem się ponownie łapiąc go za koszulkę.
- Słuchaj gnoju albo odpowiesz albo załatwię to, inaczej – reszta kim sił opanowałem się, by go nie uderzyć.
-Zerwaliśmy ze sobą o to ci chyba chodziło. Teraz puść mnie albo zgłoszę napaść – nie puściłem. Nadal trzymałem zaciśniętej pięści na jego koszulce.
- Tylko tyle? Jak nas okłamałeś to wrócę i pogadamy, inaczej – zagroziłem, po czym wypuściłem materiał z rąk.
- Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj – wrzasnął Witek po części chowając się za drzwiami.
- To się jeszcze okaże – dodałem. Jego groźby nie miały dla mnie żadnej wartości.
- Nadal stoimy w punkcie wyjścia – podsumowała Magda, kiedy znaleźliśmy się na chodniku.
- Na to wygląda. Odwiozę cię. Jeżeli do jutra nic się mnie zmieni to chyba trzeba będzie sprawdzić szpitale – sama perspektywa tego przyprawiła mnie o zimny dreszcz na plecach.
- A ja zadzwonię do jej rodziców – dodała Krasikov zapinając pas, kiedy wsiedliśmy do samochodu.

/Karolina/

Jakiś czas wcześniej

      Miałam wrażenie, że znalazłam się w środku jakiegoś amerykańskiego serialu. Jedna z przyjaciółek znika nie dając znaku życia a cała reszta znajomych martwi się o nią i postanawia ją znaleźć. Wiem, że kiepskie porównanie, ale to przyszło mi do głowy. Nawet Grześkowi przeszła ochota na wesołe żarciki, siedział wpatrując się w osiedle przez odsłonięte okno balkonowe znajdujące się w moim pokoju. Mimo, że nie były to przyjemnie dla nas chwilę pokazywały jak zżyliśmy się przez ten czas, że połączyła nas przyjaźń. W tej chwili byłam pewna, że, gdybym sama potrzebowała pomocy to miałam na kogo liczyć.
- Zrobię jeszcze herbaty – powiedziałam, na co Łomacz przytaknął. Gdy obydwa kubki znajdowały się w moich dłoniach rozdzwonił się grześkowy telefon. Liczyłam, że ten dźwięk niesie dobre wieści, że Kaśka się znalazła. Grześ zerknął na ekran, po czym powiedział:
- To moja mama – zawiedziona wróciłam do wykonywania wcześniejszej czynności. Przez otwarte drzwi słyszałam tylko strzępki słów, które wypowiadała brunet. Nie chciałam nawet podsłuchiwać a moja wada akurat w tym przypadku była atutem. Gdy nie było potrzeby, by wsłuchiwać się w jakieś dźwięki, wystarczyło bym przestała się na nich skupiać, a one, wtedy stawały się tylko nierozpoznawalnym tłem. Kiedy wróciłam Grzesiek siedział w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam.
- Wszystko porządku?- zapytałam.
- Tak, nawet lepiej. Na święta Wielkanocne jedziesz do mnie do Ostrołęki – zakomunikował powodując u mnie totalne osłupienie.
- Ale Grzesiek ja wcale nie znam twojej rodziny a oni nie znają mnie. Święta to czas rodzinny – na nowo pojawił się we mnie strach spotkania z ludźmi, którzy będą mnie ocieniać.
- Mama się ucieszyła, że z kimś przyjadę. Chcę byś ich poznała. Nie chcesz tego? – pytał coraz bardziej zasępiony.
- Chcę, ale oni nic nie wiedzą o mnie i o chorobie – próbowałam mu tłumaczyć.
-Jeżeli nie będziesz chciała to się nie dowiedzą, nie musimy, im o tym mówić tak od razu. Kiedy będziesz gotowa to, to zrobimy. Ja cię nie będę co niczego zmuszał, wiem, że to dla ciebie trudne – podszedł do mnie przytulając mnie mocniej.
- Dobrze pojadę z tobą – mimo strachu, chciałam poznać jego rodzinę. Poczuć rodzinne ciepło, którego sama nie czuła już od wielu lat.
Magda z Ahremem pojawili się po drugiej bez żadnych wieści, oboje z grobowymi minami opowiedzieli o rezultatach swoich poszukiwań. Siatkarze prawie siłą zostali odesłani do swoich mieszkań, by, chociaż trochę odpoczęli przed meczem, obie wątpiłyśmy w to czy uda, im się to zrobić.

/Kaśka/

      Niewiele pamiętałam z ostatniej nocy i popołudnia. To akurat dla mnie dobrze, bo zapewne byłyby to upokarzające wspomnienia. Rano zostałam zbudzona przez jednego z pracowników . W biurze została mi wydana komórka, torebka oraz pasek od spodni, na koniec wypisany został mandat na wysokość 250 zł z izby wytrzeźwień. Sama nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę a jednak się działo.
      Do czego ja doprowadziłam? Chwilę ukojenia, których szukałam w alkoholu skończyły się jedną wielką katastrofą. Spojrzałam na zegarek, była 10.48, zamówioną przez funkcjonariusza taksówką wróciłam do mieszkania. Pewna, że nikogo nie zastanę ruszyłam prosto do kuchni po szklankę czegoś do picia, w gardle nadal mnie paliło. Jakie było moje zdziwienie, gdy przy stole zobaczyła Magdę z prawie pustym kubkiem kawy, przyjaciółka wyglądała jakby miała za sobą równie ciężka noc co ja.
- Widzę ze się zabalowało – zdecydowałam, że nie dam nic po sobie poznać i będę zachowywać się, jak zazwyczaj.
- Zabalowało?! Czy ciebie całkiem pogięło? Pół nocy cię szukaliśmy! – wrzasnęła na mnie.
- Jak to szukaliście, kto mnie szukał? – momentalnie usiadłam czując, że tracę równowagę.
- Ja, Aleh, Jurij. Może powiesz mi, gdzie byłaś, dlaczego nie odbierałaś telefonów? – nadal była na mnie zła, ale przestała już krzyczeć. Mi robiło się zaś coraz bardziej głupio.
- Straciłam poczucie czasu – tylko to byłam w stanie wydukać. Bałam się powiedzieć co stało się naprawdę .
- Przez to, że znów wlewałaś w siebie alkohol. Kaśka co się dzieje, przestaje cię poznawać? – czułam troskę, która pojawiła się w jej głosie.
- Przepraszam – nie chciałam się z nią kłócić, ale nie byłam też w stanie powiedzieć prawdy. Tak była moją przyjaciółką i z pewnością, by mi wszystko wybaczyła, bałam się jednak osądu z jej strony, że zamiast stawić czoło problemom, to ja uciekam w wysoko procentowe trunki.
- Myślisz, że to wystarczy? – zapytała z pretensją. – A z resztą to mnie tylko mnie musisz przeprosić.
- Madzia… - próbowałam.
- Daruj sobie – machnęła ręką nie patrząc na mnie ani przez chwilę wyszła z kuchni.
     Zaczęłam się bać, że swoim zachowaniem ją strącę.  Wiedziałam, że kakao z cynamonem do tego z mojej ręki nie udobrucha blondynki, ale postanowiłam spróbować. Weszłam do niej do pokoju widząc, że ta porządkuje swoje szafy.
- Naprawdę przepraszam – podałam jej kubek, który bez wahania przyjęła.
- Nie rób tego więcej – tym razem na mnie spojrzała a w jej oczach delikatnie tańczyły łzy. – Za bardzo cie kocham – przytuliłyśmy się do siebie a ja dałam upust emocją, które nagromadziły się we mnie w ciągu tych ostatnich godzin. Walczyłam ze sobą czy wyznać prawdę czy starać się uporać z tym samemu…





Znów mam kryzys, za każdym razem jest mi z tym coraz bardziej źle. Jest kryzys, ale jest też rozdział, zaprałam się, że dodam, bo jak będę użalać się nad sobą to nie ruszę. Jak napisałam jednej z was choćbym miała gryźć ściany napisze tutaj słowo „Koniec” pod epilogiem. Wydaje mi się, że teraz będzie więcej Kaśki, ale czy tak będzie to wyjdzie w praniu. A do mojego kryzysu mogę jeszcze dodać, że jak zobaczyłam mój zaktualizowany plan na studiach to się załamałam. Każdy weekend do połowy stycznia mam wypełniony zajęciami od 8.30 do 19.30 normalnie masakra :(
Ps z racji tego ze Witek stanie się postacią wiodąca, to pomyślałam, że pasowało, by mu przypisać jakiś wizerunek --> Wiktor Jabłoński <kilk>
Ps2. Za wszelkie błędy przepraszam, ale ledwo co widzę na oczy, gorączka zalewa mi głowę. Wybaczcie, poprawiłam co dałam radę poprawić. Resztę zwalam na chorobę.

9 listopada 2012

22. Zagubić się we własnych uczuciach jest łatwiej niż odnaleźć.



/Magda/
     Kawiarnia „Niebieskie migdały” o tej porze była wypełniona prawie po brzegi. Nie wiem czemu Łukasz przyprowadził nas akurat w to miejsce. Może przychodził tu wcześniej z Amelką? Ja osobiście nigdy tutaj nie byłam. Weszłam do środka trzymając blondyneczkę za rękę, powinnam to może, inaczej sformułować to ona trzymała mnie. Miałam wrażenie, że nie chce odstąpić mnie ani na krok. Zajęliśmy jeden z wolnych stolików w głębi pomieszczenia. Ani się spostrzegłam a przy nas zjawiła się miła kelnerka
- To co zwykle? – zwróciła się do Łukasza, dając mi do zrozumienia, że jest tutaj chyba stałym bywalcem.
- Dziś panie wybierają, może mają ochotę na coś innego – spojrzał na mnie tymi śmiejącymi się oczami a mi w środku zrobiło się dziwnie przyjemnie.
- Ja chcem czekoladowe – Melka szybko zdecydowała.
- Dla mnie to samo – jak widać mała miała podobny gust smakowy jak ja.
- Trzy razy lody czekoladowe w takim razie – potwierdził Kadziewicz.
     Gdy kelnerka odeszła między nami zapadła niezręczna cisza, z boku mogło wyglądać to na sielskie i przyjemnie spotkanie, jednak nasza dwójka dobrze wiedziała, że do końca tak nie jest. Chciałam sprawić przyjemność Amelii, a nie wzięłam pod uwagę, że przecież tam, gdzie ona będzie też Łukasz. Dopiero, teraz gdy siedział naprzeciwko mnie docierało to do mnie.
- Jak juz wrocilas to bedziesz razem z tatusiem? – odezwała się Melka. – Bo wy wczesniej trzymaliście się za rece, całowaliście się. Tatus musi mieć dziewczyne, bo ja mam chłopaka, będzie mu smuto ze ja mam a on nie ma- Mela na swój sposób próbował się czegoś dowiedzieć.
- Masz chłopaka? Opowiedz mi o nim – wolałam skupić się na drugiej części jej wypowiedzi, bo pierwsza zapewne sprawiłaby jej przykrość.
- Wojtek się nazywa, chodzimy razem do przedszkola. On mnie nie lubil, ale teraz mowi ze mnie kocha, to ja kocham jego – uśmiechnęłam się zerkają na Łukasza, którzy przysłuchiwał się opowieści. Chciałabym, żeby między nami dorosłymi to też było takie proste.
- A tata nie jest zazdrosny, że masz chłopaka? – zapytałam śmiejąc się. W końcu Amelia to jego jedyna córa, jego księżniczka.
- Jest, dlatego musisz go pocalować to nie będzie mu smutno – widać Melka chciała nas za wszelką cenę znów zobaczyć razem.
- Amelia nie opowiadaj już głupot – Łukasz próbował wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji, ale chyba źle się, za to zabrał.
- Ja lubie Madzie i niechcem, żeby gdzieś znikala – obrażona odwróciła się od niego.
- Nigdzie nie znikam, jestem tutaj. Zawsze będziesz mogła mnie odwiedzić, kiedy przyjdziesz do taty na halę – może nie powinnam jej tego obiecywać, ale to było silniejsze ode mnie.
- Naprawdę? – pytała mocno podekscytowana.
- Jak tylko tata się zgodzi – postanowiłam oddać pałeczkę Łukaszowi, to on miał tutaj ostatnie słowo do powiedzenia.
- Dzięki za postawienie mnie pod ścianą, gdybym się teraz nie zgodził obraziłaby się na mnie na rok albo i dłużej – z początku myślałam, że ma o to do mnie pretensje, ale, kiedy skończył mówić uśmiechnął się łagodnie.
     Resztę wieczoru spędziliśmy słuchając o przygodach Amelii jakie przeżywa w przedszkolu. Mała jeszcze kilka krotnie próbowała zmusić nas do pocałunku co z każdą kolejną próbą było jeszcze bardziej zabawne. Przypomniały mi się zeszłoroczne letnie miesiące, nasz wypad do Disneylandu. Czyżbym gdzieś w głębi siebie żałowała, że to już nigdy się nie powtórzy?
     Amelia uprała się, że to ja mam ją położyć spać. Zaszantażowała naszą dwójkę, że jak tego nie zrobię to urządzi Łukaszowi nocny koszmar. Nie zostało mi nic innego tylko się zgodzić, nie chciałam mieć na sumieniu Kadzia, który nie może poradzić sobie z własną córą.
- I jak księżniczko pójdziesz już grzecznie spać? – patrzyłam na nią rozbawiona, Melka potrafiła przeciągnąć moment zaśnięcia w nieskończoność. Najpierw 5 minut wybierała piżamkę, potem odpowiednią książkę, a później jeszcze to, jak ma być ułożona poduszka.
- Pójdę spac jak pocałujesz się z tatusiem – ta spryciula nie miała ochoty odpuszczać. Zerknęłam na Łukasza, który stał w drzwiach i który nie potrafił już powstrzymać śmiechu.
-Amelia już późno – próbował doprowadzić córkę do porządku.
- Tylko raz – prosiła, a ja toczyłam walkę sama ze sobą. Z jednej strony nie chciałam tego robić z drugiej… No właśnie, czyżbym jednak chciała?
- A ty wiesz, że małe dzieci nie powinny na to patrzeć – poczochrałam jej włosy.
- Już was widziałam ,ale jak chcecie to nie bede patrzeć, ale to zróbcie – zakryła oczy rączkami. Łukasz zbliżył się do nas i pocałował Amelię w czoło, potem nachylił się nade mną i zastygł jakieś pół metra od mojej twarzy. Jak widać nie tylko ja nie wiedziałam co robić, on również.
- Czekam – odezwała się dziewczynka.
- Miałaś podobno nie patrzeć? – śtruchnęłam ją w bok ,a Kadziewicz wykorzystał moment i pocałował mnie w policzek, tak delikatnie, że ledwo co poczułam usta na swojej skórze.
- To się nie liczy! – Amelia odsłoniła oczka, patrząc na nas z wyrzutem.
- Dobra zróbmy to, bo ona nigdy nie pójdzie spać – postanowiłam pod wpływem impulsu, nadal nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale raz się żyje. Tym razem usta siatkarza dobiegły wyznaczonego przez jego córkę celu. Gdy tylko nasze wargi się spotkały moje tętno przyśpieszyło a na ciele pojawiło się przyjemnie mrowienie. Nie był to głęboki pocałunek a niewinne przywitanie warg. To i tak się nie liczyło, bo dawno nie spotkałam się z taką reakcją. Bijące szybciej serce, dobiegający nozdrzy nikły już zapach jego perfum i łaskoczące minie po twarzy jego dłuższe kosmyki włosów.
- Dobranoc – odezwała się, gdy ponownie dzieliła nas niewielka odległość. Nie mogłam przestać się cicho śmiać, gdy wychodziłam z jej pokoju. Teraz po wszystkim mogę powiedzieć, że było to miłe doświadczenie.
- Przepraszam za nią – Kadziu był również zmieszany, ale i uśmiechnięty.
- Przestań, ona jest tak kochana, że ja nie mogłabym jej odmówić niczego – nigdy do dzieci nie czułam takiej sympatii jak do małej Kadziewiczówny.
- Skąd ja to znam. Rozumiem, że ten pocałunek nic nie znaczy, ale dziękuje ci i za niego i za to spotkanie, bardzo się Amelce podobało . Ona tęskniła za tobą – ostatnim zdaniem zapewne niechcący środkowy przywołał niemiłe wspomnienia, przecież to nie ja odeszłam, to on wykluczył mnie ze swojego życia. Ostatkiem sił powstrzymałam się, by mu to wypomnieć.
- Też za nią tęskniłam – o tym chciałam mu powiedzieć, niech wie, że Amelia również jest bliska mojemu sercu.
- Jurij nie będzie zły, że z nami spędziłaś popołudnie? – wypalił niespodziewanie, powodując, że jeszcze bardziej się spięłam.
- To nie jest jego sprawa, mogę spotykać się z kim tylko chce – nie wiem czemu przeszliśmy akurat na temat Rosjanina. Biereżko w tej chwili nie było osobą o, które chciałam rozmawiać, powodowało to u mnie jeszcze większy mętlik w głowie.
- Nie jesteście razem? – a więc to o, to chodziło Łukaszowi. Chciał najwyraźniej wybadać teren.
- Nie. Łukasz nie rozumiem po co ta cała rozmowa? – atmosfera z przyjemniej zaczęła się zagęszczać.
- Ok. koniec tematu – podał mi kurtkę unikając mojego wzroku, wiedziałam, że nie chciał, by tak skończyło się to spotkanie.
- Jak się czujesz po tym, że zabrakło dla ciebie powołania? – nie miałam pojęcia czemu wypaliłam z tym pytaniem. Jak już chciałam zmienić temat to mogłam wybrać bardziej taktowny, a nie ten.
- Spodziewałem się tego, nie ważne jak dobrze bym grał stare grzeszki i błędy nadal się za mną ciągną, z resztą nie tylko w siatkówce , ale i w życiu – podsumował. Widziałam, że, kiedy wspomniałam o reprezentacji jego wyraz twarzy posmutniał.
- Ja zawsze w ciebie wierzyłam i nigdy nie zrozumiem tych uprzedzeń środowiska do ciebie – nadal miałam taki sam stosunek do niego, nie zmieniło się to nawet po tym co wydarzyło się między nami.
- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy
- Dziękuje za miłe popołudnie, jak Melka cię jeszcze odwiedzi to wpadnijcie czasem do mojego gabinetu – postanowiłam wrócić do tego co spowodowało, że teraz jestem w tym miejscu, w jego mieszkaniu z którym jakby nie było mam tyle miłych wspomnień.
- Nie darowałabym mi tego. Magda jeszcze raz cię przepraszam za to, że wspomniałem o Juriju – złapał mnie za nadgarstek jakby nie chciał mnie wypuścić na zewnątrz.
- Wybaczam. Dobranoc Łukasz- odezwałam się dając mu do zrozumienia, że na mnie już pora. Chyba nie tylko ja miałam wrażenie, że ten wieczór mógł skończyć się całkiem, inaczej. Jednak wiedziałam, że rankiem pojawiło, by się zbyt dużo pytań i konsekwencji, a tego na daną chwilę chciałam najbardziej uniknąć, nawet, jeżeli moje serce dopominało się obecność tego, a nie innego siatkarza, przy moim boku.


***

/Kaśka/

     Obudziła mnie potworna suchość w ustach i palące gardło. Chciałam aby to, jak najszybciej się skończyło. Sięgnęłam ręką za kraj łóżka szukając butelki wódki, która tam wczoraj stała. Odnalazłam ją prędko, niestety była pusta. Na powrót przykryłam się kołdrą starając się zasnąć. Spokój nie trwał długo, za jakąś chwilę usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kaśka wstawaj spóźnisz się na wykłady już po dziewiątej! – krzyczała Magda. Zignorowałam ją czekając na nadejście kojącego snu. – Kaśka jesteś tam!? -blondyna nie dawała za wygraną.
Kiedy po trzecim razie nie odpowiedziałam weszła do pokoju.
- Co tu tak śmierdzi – o tak opary alkoholowe nigdy nie będą przyjemnym zapachem. – Zalałaś się w trupa?- pytała lekko rozzłoszczona.
- A, jeśli nawet to co?! – warknęłam spod poduszki. – To moje życie!
- Spokojnie, to już zapytać nie wolno – Krasikov chyba sama zauważyła, że lekko przesadziła ze zbyt agresywnym tonem.
- Pytasz, a ja mam wrażenie, że się mnie czepiasz - podniosłam się do pozycji siedzącej mrużąc oczy, widziałam przyjaciółkę lekko zamazaną, jakby przez mgłę.
- Czego na mnie naskakujesz? Martwię się o ciebie - otworzyła okno wpuszczając światło i świeże powietrze.
-A może ja nie potrzebuję twojej opieki. Wybacz nie jestem tak odpowiedzialna, jak ty, nie musisz mi matkować, nie jestem dzieckiem – rzuciłam w jej stronę. Nie wiedziałam dlaczego ją atakuję. Jednak atak zawsze był lepszy od obrony. Przynajmniej w moim wypadku.
- Wiesz co, może najpierw wytrzeźwiej, a potem będziemy rozmawiać – Magda wyraźnie obrażona trzasnęła drzwiami. Słyszałam szepty, gdy rozmawiała z Karoliną, ale nie rozpoznawałam słów. To i tak nie było mi potrzebne, bo wiedziałam, że mówią o mnie.
Miałam ochotę olać uczelnie i spędzić cały dzień w łóżku, wiedziałam jednak, że o 14 czekają mnie bardzo ważne ćwiczenia w laboratorium. Kiedy mieszkanie opustoszało powoli doprowadziłam się do porządku, pomogła mi w tym lampka białego wina którą wypiłam zamiast śniadania.

      …mocniejszy niż zwykle makijaż ukrywał trudy wczorajszej nocy, a to było dla mnie zbawienne, bo psychicznie nadal czułam się rozbita po tym co wydarzyło się u Witka, ale przynajmniej fizycznie mogłam co nieco ukryć. Usiadłam przy swoim stole przygotowując stanowisko pracy. Rzuciło mi się w oczy, że kilka osób spogląda na mnie ukradkiem, czyżbym jednak przesadziła z podkładem i cieniami? Kiedy usiadła obok mnie Lidka nie wytrzymałam, bo ona również dziwnie mi się przyglądała.
- O co do cholery chodzi?! Czego tak się wszyscy gapią? – rozzłoszczona zapytałam a ta milczała w najlepsze. – Powiesz w końcu!
- Witek powiedział chłopakom, że wczoraj straż miejska przyłapała was na uprawianiu seksu w parku – szepnęła robiąc się przy tym cała czerwona. – Podobno zaproponowałaś, im zrobienie laski zamiast mandatu – przed moimi oczami pojawiły się mroczki i zrobiło mi się niedobrze. Zgarnęłam swoje rzeczy wybiegając z laboratorium, w drzwiach zderzyłam się z profesorem, który coś krzyczał w moją stronę. Dobiegłam do najbliższej łazienki wpadłam do kabiny i zwymiotowałam. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Kiedy w końcu wyszłam na zewnątrz korytarz był niemal pusty. Przy schodach spotkałam grupkę pierwszoroczniaków patrzących na mnie. Czyżby oni też usłyszeli już tą plotkę?
- Hej nam też obciągniesz? ! – krzyknęli, kiedy ich mijałam. Nie mogłam dłużej być w tym miejscu. Nogi zaniosły mnie do pobliskiego spożywczaka, gdzie kupiłam litr Wyborowej. Siedząc na ławce przy deptaku nad Wisłokiem usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Dzwonił Aleh, odrzuciłam połączenie, Białorusin był na ten czas ostatnią osobą, z którą chciałam rozmawiać, ja nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Otrzymałam również sms-a od Witka. Przeczytałam go a mój smartfon wypadł mi z ręki „ Zniszczę ci życie, dziwko!” wyświetlało się ciągle na ekranie leżącego na chodniku telefonu. Drżącą ręką sięgnęłam po zakręconą jeszcze butelkę alkoholu i otworzyłam ją. Piłam łyk po łyku, czekając aż zabierze mnie w inny świat, świat, gdzie zapomnę o wszystkim.

*
**

/Magda/
     Dzisiejszy dzień od samego początku był pechowy. Najpierw moja kłótnia z Kaśką. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Martwiłam się o nią, a ona mnie atakowała, to w naszej przyjaźni zdarzało się bardzo rzadko. Kiedy wróciłam po wykładach jej jeszcze nie było a pokój w dalszym ciągu wyglądał jak pobojowisko. Liczyłam, że wróci z uczelni i we trzy pójdziemy na pierwszy mecz półfinałowy z Zaksą. Dzwoniłam do niej ja, później również Karolina, ale jej komórka była głucha. Niewiele brakowało a bym zaczęła się dobijać do Witka, bo przypuszczałam, że to u niego się zaszyła, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Jeszcze zrobiła, by mi większą awanturę niż rano. Najwyraźniej Kaśka nie miała ochoty teraz mieć z nami nic wspólnego. W nie najlepszym humorze zabrałam się z Karol i ruszyłyśmy na Podpromie. Odkąd dostałam pracę w Sovi, moim stałym miejscem do obserwowania spotkań były krzesełka przy bocznej trybunie tuż za naszymi statystykami. Orzechowska jako partnerka Grześka również siedziała obok jak i żony Grozera i Józefackiego. Przyszłyśmy na styk, a to przez to, że wyczekiwałyśmy Wieczorek. Gdy tylko pojawiłam się moją obecność zauważył Jurij, który uśmiechnął się do mnie serdecznie. Wiedziałam od Giovaniego, że ma wyjść dziś w 6, a to zapewniło mu wyśmienity humor. Patrzyłam jak skończy rozgrzewkę, gdy widok zaczęła mi zasłaniać coraz bardziej zbliżająca się koszulka z numerem 11.
- Cześć, już myślałem, że cie dzisiaj nie będzie – odezwał się Łukasz, bardziej imitując teraz rozgrzewkę niż wykonując ją na serio. Zaskoczył mnie tym, że do mnie zagadał o tak sam z siebie. Najwyraźniej to, co stało się wczoraj trochę określiło nasze relacje.
-Przestań zwariowałabym, gdybym nie obejrzała na żywo tego meczu. Melki nie ma? Nigdzie jej nie widzę- z taką łatwością przeszłam na kolejny temat, że w duchu uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Kamila dziś rano po nią przejechała – akurat wiedziałam, że rozstania z córką były dla niego ciężkie, mogłam się domyślić co teraz czuje.
     Pewnie rozmawialibyśmy dłużej gdyby nie gwizdek sędziego oznajmiający koniec rozgrzewki. Później czekały nas ponad 2 godziny nerwowych poczynań siatkarzy na boisku. Nie mogłam uwierzyć, że Zaksa po raz kolejny stawia nam taki opór. Kibice z ich sektora krzyczeli coraz głośniej, ale i nasi nie dawali za wygraną. Niestety, pierwsze zwycięstwo w drodze do finału mogła na swoim koncie zapisać sobie drużyna z Kędzierzyna. Żal był tym większy, że, gdyby nie głupie błędy w końcówce to wszystko mogło skończyć się, inaczej. Trybuny zaczęły pustoszeć a my z Karoliną weszłyśmy na boisko w roli pocieszycielek. Grzesiek pewnie zaraz zacznie się obwiniać, że to przez jego złe wybory mecz skończył się takim wynikiem.
- Gregor jutro, im dokopiecie –pochyliłam się nad rozgrywającym, który siedział na boisku.
- A jak nie? – pytał rozsznurowując adidasy.
- Karola weź go pociesz, bo ja mu zaraz przywalę - ok. u mnie też się wkradł niepokój, ale ten mecz przegraliśmy na styk, jeszcze nic nie jest stracone. Zostawiłam tę dwójkę samą sobie i zastanowiłam się w którą stronę iść. Sprawę ułatwił mi Jurij, który zaszedł mnie od tyłu i złapał w pasie. Poznałam, że to on, ponieważ Rosjanin używał charakterystycznych perfum.
- Tylko nie waż się mi nigdzie uciekać – zaznaczył przyciągając mocniej do siebie. Zaskoczył mnie tymi czułościami, widać, że na nowo postanowił sobie śmielej poczynać, jeżeli o to chodzi.
- Hej a ty przypadkiem nie powinieneś być przybity po przegranej – nie omieszkałam mu tego wytknąć.
- Jestem. Mogę powiedzieć, że od dziś jeszcze bardziej nie lubię tego całego Kędzierzyna – roześmiałam się, jak mordował się przez chwilę, by poprawnie wymówić nazwę miasta. – Ale jak widzisz złość już mi przechodzi . A teraz nić nie mówi, tylko kiwnij głową, że się zgadzasz – jego zachowanie od początku było zagadkowe, a teraz to już całkiem.
- Jak mam się zgodzić jak nie wiem na co? – zapytałam.
- Miałaś nic nie mówić, tylko kiwać głowa – pouczał mnie, po czym puścił mnie i stanął teraz naprzeciwko mnie, tak, że doskonale widziałam jego tajemniczą, ale i wesołą minę.
- Biereżko nie ze mną te numery, nie dam się w nic wpakować – wycelowałam w niego palcem.
- Mhmm seksownie – mruknął.
- Jurek zacznij się zachować normalnie, bo cię nie poznaje – nie wiem czy udało mi się przybrać poważny wyraz twarzy, ale ten lekko się uspokoił.
- No dobra, dasz się zaprosić w niedzielę na kolację? – powiedział już na spokojnie i z taką nadzieją w oczach, czym mnie urzekł. Miałam do niego słabość i nic na to nie mogłam poradzić.
- Dam, ale muszę znać menu, bo wiedz, że akurat moje preferencje kulinarne są dość specyficzne – w kwestiach jedzenia od małego byłam strasznie wybredna, przez co moja mama miała ze mną krzyż Pański, z wiekiem zamiast z tego wyrosnąć chyba mi się jeszcze pogorszyło.
- Pizza może być? – roześmiał się.
- To ja tutaj myślę o jakiejś wykwintnej kolacji, a tym mi z pizzą wyskakujesz? – roześmiałam się na dobre. – Jasne, że może być, lubię pizzę, byle, by miała dużo sera – chciałam jeszcze coś dodać, ale obok nas pojawił się Alek.
- Coś się stało? – zapytałam go od razu widząc jego zasępioną twarz.
- Chciałem cię spytać o to samo. Myślałem, że Kaśka przyjdzie na mecz z wami, ale jej nie ma. Dzwoniłem do niej kilka razy i nie odbierała – wytłumaczył. Jak widać nie tylko ja z Karol się o nią martwiłyśmy.
- Aleh nie wiem, sama miałam z nią dziś spinę. Moich telefonów też nie odbiera.
- A jak jej się coś stało? – podsyłał złe wróżby. Sama o tym nie pomyślałam, Kaśce zdarzały się już podobne akcje, tyle że przeważnie nie po kłótniach między nami.
- Może to nic takiego. Zadzwonię zaraz do Witka pewnie jest u niego – odeszłam od siatkarzy, by wykonać ten telefon. Blondyn zbył minie tylko krótkim zdaniem bym spadała i że z Kaśką już nic go nie łączy a ja powoli sama zaczynałam mieć złe przeczucia.




Jak tam dziewczynki? Staram się, jak mogę byście polubiły Jurę, ale marne te moje starania. Za to macie dziś troszkę Kadzia i Magdy na osłodę. Wróżycie kłopoty u Kaśki? Może coś wróżycie. Co, by wam tutaj jeszcze napisać? Może to, że obecnie jestem na etapie wymyślania rozdziałów bardziej przejściowych, więc może tutaj się zrobić trochę nudno. Chciałabym już pisać te końcowe, ale, gdzie mi tam do nich.

Ps. Bardzo dziękuje za odzew niektórych osób pod ostatni rozdziałem. To mi pomogło za aktualizować listę informowanych na nowo.