28 lutego 2014

56. Demony można uśpić. Zniszczyć? Nie do końca…



/Magda/

     Wciąż zadziwiało mnie to, jak szybko biegł czas. Dopiero co był ślub Karoliny i Grześka, dopiero co przeprowadziłam się naszego wspólnego domu z Łukaszem a już niedługo minie nam pierwszy wspólnie spędzony miesiąc. Wiosna coraz śmielej wkraczała do Podkarpacia a ja mogłam zmienić ubrania na lżejsze, chociaż z mojej starej garderoby w niewiele co się mieściłam. Przytyłam kilka kilo a i sam ciążowy brzuszek dawał o sobie bardzo śmiało znać. W końcu był oto już 5 miesiąc a ja chyba powoli przyzwyczaiłam się do myśli, że będę mamą. Ostatnio ustabilizowały się też moje humory i w sumie czułam ze znów wróciłam dawna ja. Teraz wstydziłam się swojej gwałtownej reakcji na te bzdury, które wypisali na mój temat w Internecie, ale gdzieś tam w środku mnie cieszyłam się też z tego jak na to zareagował Kadziu. Tym wywiadem zamknął wszystkim usta a ja przestałam czytać to, co pojawia się o mnie w sieci. W spokoju mogliśmy urządzić dom, było to wspaniałe doświadczenia. Pokochałam to miejsce od razu i nie tylko ja, bo i Łukasz, a nawet Amelia była wniebowzięta. Mała przyjechała do nas na tydzień po wygranym dwumeczu z Ach, Volley Bled. Gdy spędzaliśmy czas we trójkę mogłam sobie wyobrazić jak to będzie za kilka miesięcy i był to bardzo miły obrazek. Amelia nie mogła doczekać się siostrzyczki, Łukasz stawiał na chłopaka, ale oboje ustaliliśmy, że nie chcemy wiedzieć przed porodem o płci dziecka. Ja dzięki temu uniknęłam małej kłótni o imię, bo wiedziałam, że Łukasz nie dał, by się łatwo przekonać do mojego pomysłu.
     Wróciłam ze znienawidzonych poniedziałkowych zajęć na uczelni nie zastając nikogo. Podejrzewałam, że Kadziu postanowił przed przywiezieniem Melki tutaj zostać u Ignaczaków na obiedzie. Byłam wdzięczna Iwonie za pomoc w opiece nad Kadziewiczówną, gdyby nie ona musielibyśmy na kilka godzin dziennie znaleźć opiekunkę. Miałam teraz chwilę dla siebie i postanowiłam ją wykorzystać na relaksującą kąpiel. Kochałam naszą łazienkę<klik> i zdecydowanie było to moje ulubione miejsce w domu, o ulubionym miejscu Łukasza chyba nie muszę wspominać, bo oczywiste, że była to sypialnia<klik>. Po 20 minutach odświeżona mogłam zabrać się za przygotowanie lekkiej kolacji dla naszej trójki. Wyciągałam właśnie chleb, gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że to Amelka, Łukasz często zostawiał ją przed domem, by wprowadzić samochód do garażu. Oniemiałam, gdy w drzwiach zastałam nie małą a Biereżkę.
- Jurij?!- zapytałam zdziwiona. Omijaliśmy się w klubie szerokim łukiem. Wręczałam mu tylko plany żywieniowe, czasami dodawałam do tego notatki, ale nie rozmawiałam z nim. Jego wizyta tutaj wzbudziła mój niepokój.
- Cześć możemy porozmawiać ? – wyglądał tak normalnie, jak facet, w którym naprawdę można się zakochać. Szkoda, że skrywał swoje drugie brutalne ja.
- A mamy o czym? Nie wiem czy powinnam cie wpuścić – naprawdę nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać.
- Chciałbym cie przeprosić. Zrozumiałem swoje zachowanie – postanowiłam mu zaufać, najwyżej później sama wyśmieje się za swoja głupotę. Odsunęłam się od drzwi zapraszając go do środka. – Byłem głupi, miałem problemy ze sobą, ze swoja agresją. Dlatego tak się zachowywałem. Zdałem sobie sprawę, że cię skrzywdziłem a naprawdę nie chciałem. Przepraszam, że przeze mnie cierpiałaś – dokończył to wszystko, gdy usiadł na kanapie, ja oparłam się o ścianę ciągle miałam w głowie czarny scenariusz.
- Jurij ja przyjmę przeprosiny, ale to chyba tylko tyle, nasze relacje raczej zostaną takie jakie są teraz – nadal wolałam mieć go na ogromny dystans po tym co się stało.
- Oczywiście ja to rozumiem – wstał. Cóż długo ta rozmowa nie trwała. – Ja mam coś dla ciebie na przeprosiny, jeżeli nie będziesz chciała przyjąć to… - urwał.
- Ale ja nie chcę od ciebie żadnych prezentów, to raczej ja powinnam oddać ci te kolczyki – przypomniałam sobie, że nadal jej mam w kasetce.
- Przynajmniej zobacz, co to jest, a kolczyki zachowaj niech przynajmniej dobre wspomnienia z tobą zostaną – nalegał. Nie potrafiłam odmawiać to była jedna z moich wad dlatego zgodziłam się, by wrócił do samochodu, a po kilku chwilach postawił średniej wielkości wiklinowy koszy na kanapie.
- Pamiętam, że o takim właśnie marzyłaś – otworzył koszyk i wyciągnął z niego czekoladowego labradora<klik>.
- Wiesz, że teraz nie będę mogła odmówić ? – może to głupie, ale, gdy tylko spojrzałam na tego psiaka pokochałam go z miejsca nie wyobrażałam sobie, że Biereżko mógłby go oddać, bo go nie chciałam.
- Na to liczyłem – uśmiechnął się podając mi malucha. – Reaguje na imię Dynamo, ale możesz je zmienić… - urwał.
- Sam mu je nadałeś? – skinął głową. – Pasuje do niego. Często szuka się dla zwierzaka imienia tygodniami, Dynamo naprawdę tu pasowało.
- W samochodzie mam resztę jego rzeczy – powiedział.
- Dobrze, to chodźmy po to – atmosfera za sprawą labradora znacznie się rozluźniła, ja już wiedziałam, że ze strony Rosjanina nie czeka mnie nic złego. Nie puszczając Dynama wyszliśmy na ulicę, gdzie Jurij zaparkował.
- Jurij dziękuje – udało mi się powiedzieć, gdy auto Łukasza zaczęło zwalniać przed podjazdem a brama powoli się otwierała. Już z daleka widziałam, że Łukasz jest wściekły widząc nas razem. Minął jednak naszą dwójkę i wprowadził auto na podwórko znikając w garażu. Tylko przez ułamek sekundy udało mi się zarejestrować to, że Amelia przez cały czas do nam machała. Byłam przerażona tym co może sie zaraz stać.
- Lepiej już jedź – powiedziałam przyjmującemu.
- Będziesz miała teraz kłopoty? – zapytał wypakowując z bagażnika ostatni z pakunków.
- Poradzę sobie, jedź już – ponagliłam go zerkając czy Łukasz zdąży wyjść nim ten odjedzie.
- Nie miałem okazji pogratulować, będziesz świetna mamą – rzucił jeszcze nim wsiadł do BMW. Odetchnęłam, że Kadziu nie zdążył, zarzuciłam jedną torbę na ramię i trzymając Dynama w drugiej ręce zamknęłam furtkę od bramy. Wtedy zjawił się Łukasz.
- Co on tu robił i, co to jest!? – podgenerowany krzyczał zbliżając się do mnie.
- Przyszedł przeprosić, a to jest Dynamo – może nie powinnam mówić tak odrazu imienia labradora było to nieumyślne, bo to jeszcze bardziej zdenerwowało Kadziewicza.
- Dynamo!!- prychnął. – Ma tupet! Nie chcę widzieć tego psa tutaj a on swoje przeprosiny może sobie wsadzić gdzieś – dodał – Daj mi to, nie możesz dźwigać! – niemal zerwał mi torbę z ramienia.
- Czy ty siebie słyszysz? Co ten pies jest winny? – stanęłam w połowie drogi do domu tuląc przestraszonego psiaka. Pięknie pierwsze wspomnienia jakie stąd będzie miał to krzyki i nic więcej.
-Jest od niego! – środkowy również stanął.
-I co z tego? Łukasz przesadzasz. Jurij mnie przeprosił a dodatkowo na przeprosiny dostałam go w prezencie –wytłumaczyłam
- Po co z nim w ogóle rozmawiałaś?! Ja tego psa tutaj nie chce rozumiesz? – tymi słowami miarka się przebrała a ja straciłam całe swoje resztki opanowania.
- Zastanów się co mówisz. Przemawia przez ciebie zazdrość. Dobrze, jeżeli nie chcesz psa to też ja zniknę razem z nim – postanowiłam zagrać twardo co go wyraźnie zaskoczyło, nie ustąpię mu w tej kwestii za żadne skarby. – Nie poznaję cię – dodałam kręcąc głową i ruszając ponownie w stronę domu.
-Magda – powiedział wystraszony.
- Co teraz to Magda a przed chwilą co robiłeś?! – wrzasnęłam. – Gdzie jest Amelia, zostawiłeś ją tak bez opieki? – jego zachowanie czasami powodowało, że opadały mi ręce i nogi.
- Kazałem jej zostać w domu – zdał sobie chyba sprawę ze swojej głupoty zostawienia 6-latki samej w czterech ścianach. Przyśpieszyliśmy kroku i stanęliśmy w drzwiach. W tym momencie się zawahałam, bo tak naprawdę to nie wiedziałam już czy mam wchodzić czy nie. Wiedziałam, że jak wejdę to tylko z labradorem a Łukasz wyraźnie zaznaczył, że nie chce go widzieć.
- To co dasz mi się spakować czy sam to zrobisz?- zapytałam. Miałam totalnie gdzieś, że to go też wkurzy, ale sam stawiał ultimatum
-Przestań – miałam rację jego zdenerwowanie wzrosło.
- Rozumiem, że mam zostać – przekroczyłam próg puszczając Dynama na panele, gdy Łukasz zamknął za nami drzwi wejściowe.
Na szczęście Amelia grzecznie siedziała na kanapie i oglądała jakiś program, który sama zdążyła włączyć na naszej plazmie. Oczywiście to grzecznie było tylko chwilowe, bo, gdy zobaczyła labradora to od razu poświeciła mu całą swoja uwagę.
     Przy przygotowywaniu kolacji stwarzaliśmy przy Melce pozory, że wszystko jest miedzy nami ok., ale ja puszczałam Kadziewiczowi przeciągłe i wściekłe spojrzenia i on dobrze wiedział, że to jeszcze nie koniec. Po godzinie miałam juz dość, emocje trochę opadły a ja przez to byłam wykończona. Melka na dodatek uparła się, że to ja mam ją położyć do snu. Był to jednak dobry pretekst, by spędzić chwilę z dala od Łukasza. Po szybkiej kąpieli zaprowadziłam małą do jej pokoju.
- Teraz Księżniczko idziemy spać – nakryłam ją kołderką, gdy już ułożyła się na łóżku.
- A czy Dynamo może spać ze mną? – zrobiła słodkie oczy.
- Jeszcze nie dziś. Najpierw musi się przyzwyczaić do nowego miejsca – wytłumaczyłam.
- Madziu a zaśpiewasz mi? – Amelia tak samo, jak Łukasz lubiła, gdy śpiewałam, to chyba przez te geny. Miałam w zanadrzu kilka piosenek na te jej prośby. Dziś widząc, że blondyneczka nie jest jeszcze senna wybrałam jedna z dłuższych piosenkę Taylor Swift „ Love story”. Dziewczynce nie przeszkadzało to, że nie rozumie o czym śpiewam, wystarczyło, że melodia ją uspokaja. Widziałam cień w korytarzu, a to mi dało do zrozumienia, że Łukasz stoi za drzwiami i nasłuchuje. Niech słucha może coś do niego dotrze. Na szczęście pod koniec piosenki zauważyłam, że Amelia śpi, przygasiłam światło i wyszłam z pokoju.
- Madzia przepraszam – usłyszałam jego szept. – Rozumiem, że ta piosenka miała mi pokazać jakim jestem dupkiem i, że nie powinienem tak się zachowywać .
- Piosenka nie ma tu nic do rzeczy, nawet nie wiedziałam, że tu jesteś – skłamałam robiąc mu na złość. – Przeprosiny to nie jest teraz dobry pomysł. Śpię dziś na dole i nie chcę cię tam widzieć – ok. rozumiałam, że mnie przeprosił, ale jedno słowo nie wymaże tego co stało się tak niedawno. Wolałam go odrzucić, by przemyślał sobie swoje zachowanie. Chyba do niego dotarło, bo nie poszedł za mną do gościnnego tylko został na górze. Próbowałam jeszcze znaleźć jakieś miejsce dla Dynama w korytarzu, ale w końcu doszłam do wniosku, że wezmę go ze sobą, wtedy ta noc nie tylko dla niego będzie łatwiejsza, ale i dla mnie również. Byłam bardzo zmęczona, ale nie wiedziałam czy zasnę po tym co miało tu dziś miejsce. Kłótnie między nami się zdarzały, czasami były bardziej czasami mniej poważne ta była jednak tą największą w tym naszym krótkim, ale burzliwym stażu związkowym. Bałam się, że mogą one stać się częstsze, gdy znów nasze charaktery się ze sobą zderzą i nie zgodzą.

/Kaśka/


     Kończyłyśmy z Karoliną robić album dla rzeszowskiego zespołu. Z pomocą Adriana szefa Karoli wszystko wyszło świetnie, będą mieli chłopaki niespodziankę na zakończenie sezonu. Po wyjściu świeżutkiej pani Łomacz na chwilę na zaplecze Adrian zapytał mnie czy dobrym pomysłem było, by otworzenie drugiej fili w Rzeszowie i przekazanie jej pod kontrolę szatynce. Pochwaliłam go za ten pomysł i zapewniłam, że to świetny ruch, ona go na pewno nie zawiedzie. Po kolejnej godzinie wszystko było ładnie wydrukowane, ofoliowane i oprawione. Karola wrócił do domu ugotować ciepły obiadek Grześkowi a ja ruszyłam na Podpromie licząc na to, że złapię Magdę.
     Odkąd Kadziewicz przywiózł na Podkarpacie Amelię ta nie miała kompletnie czasu dla mnie. Ciężko było mi z tym, bo, mimo że obie układałyśmy sobie życie osobno zamieszkałyśmy z naszymi partnerami to przez ponad 10 lat byłyśmy nierozłączne. Najpierw wspólna podstawówka i gimnazjum do tego mieszkałyśmy kilka domów od siebie. Potem przez szkołę średnia mocno pielęgnowałyśmy naszą przyjaźń, by nic się nie popsuło mimo szkół znajdujących się na przeciwnych krańcach miasta. Wspólne mieszkanie na studiach a teraz coś się zaczęło zmieniać a ja czasami czułam się, jak bez ręki. Wiedziałam, że muszę się po prostu przyzwyczaić do nowej sytuacji a Madzia przecież jest tylko kilka kilometrów dalej ode mnie, ale nie wiem, co będzie, gdy przyjdzie nam zmienić miasto na osobne. Dość nie będę teraz o tym myśleć. Magdy nie zastałam w jej gabniecie, ale po telefonie dowiedziałam się, że jest na uczelni i wpadnie do nas wieczorem. Gdy zapytałam czy przyjdzie też Łukasz i Amelia zmieniła temat. To mi się nie spodobało, ale wolałam nie wnikać może to nic wielkiego. Idąc pustym korytarzem zdziwiłam się, gdy z jednych drzwi wyszedł Alek. Trening mieli dopiero za trzy godziny, więc zaskoczyło mnie to, że już jest na hali.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? – zapytałam. Minę miał nieco zafrasowaną. Wyglądało trochę tak jak ja, gdy sie dowiedziałam o ciąży Magdy. Wtedy to mnie przerosło.
- Miałem rozmowę z menagerem i prezesem – wyjaśnił ogólnikowo.
- Alek coś się stało, widzę – nacisnęłam na ostatnie słowo.
- Może się przejdziemy – nie zabrzmiało to dobrze nie przy tym tonie w jakim wypowiedział to zdanie.
- Powiesz mi w końcu? – nie trzymałam. Alek oczywiście najpierw wypytał mnie jak spędziłam przedpołudnie, a to mi było nie na rękę bu musiałam nieco przekłamać fakty, by nie dowiedział się o albumie.
- Dostałem bardzo dobre propozycję od innych klubów – powiedziało, po czym wyraźnie czekał aż przetrawię te słowa.
- Innych klubów? – jęknęłam. Dopiero od niedawna zaczęłam przykładać wagę do tego, że przecież zawodnicy rzadko, kiedy zostają w klubie na dłużej niż 2 lata. Alek siedział w Rzeszowie już trzeci sezon.
- Wcześniej miałem propozycję z Jastrzębia, ale ją odrzuciłem, bo obiecałem sobie i klubowe, że jak w Polsce to będę grał tylko tu w Rzeszowie. W tym roku kończy mi się kontrakt. Przepraszam, że wcześniej nie poruszyłem tego tematu. Marzy mi się gra w Lidze Mistrzów wiem, że z Resovią mogę to osiągnąć, ale do tego trzeba finału – ogrom informacji zalał moją głowę i coraz bardziej mnie to przerażało. Zebrałam się jednak, by zadać kolejne pytanie.
- A te dwie nowe propozycje nie z Polski to skąd są? – dopiero co rozważałam, że ciężko mi z tym, że Madzia jest te kilka kilometrów ode mnie a teraz chodziło o nowy kraj, niewidomo, gdzie.
- Z Rosji i Turcji – Ahrem chyba zauważył, że zbladłam, bo już nic nie powiedział, ale, gdy milczałam nadal dodał – To jest jeszcze bardzo świeże, jeszcze nic nie wiadomo .
- Alek ja pojadę z tobą – powiedziałam najbardziej pewnie jak potrafiłam. Nazywam się Wieczorek i szybko przystosuję się do nowego otoczenia jakie, by ono nie było. Może i nie wyobrażam sobie życia bez przyjaciółki u boku, ale Alka też nie mogłam zostawić.
- A twoje studia, praca w lecznicy, fundacja którą chcesz założyć? – wyliczył uświadamiając mi jak wiele bym tu zostawiła.
- Za granicą też mogę to robić – próbowałam na gorąco znaleźć jakieś wiarygodnie argumenty.
- Ale studia powinnaś skończyć tutaj w Polsce – powiedział stanowczo. Już wiedziałam, że z tym u niego nie wygram, bo do tego miał rację.
- To przeniosę się na zaoczne i będę do ciebie często wpadać –akurat względy finansowe nie były mi straszne, jeżeli chodziło o częste podróże samolotem.
- Gdybym cię nie znał to bym się zdziwił, ale ty jesteś moją Kasia którą bardzo szybko potrafi znaleźć rozwiązanie – przytulił mnie mocno. Miał cholerna rację, pod presją zawsze szybko potrafiłam coś wykombinować i w większość wypadków było to dobre pomysły.
- Może nie będziemy musieli nic zmieniać, bo ja chcę zostać w Rzeszowie a czuję, że Mistrz Polski jest w naszym zasięgu – rozchmurzył się widząc, że szybko przyswoiłam sobie te sensacyjne wiadomości.
- Alek ja wierzę, że będzie złoto, ale, gdyby nie to powiedz mi co wolisz Turcję czy Rosję? – dobra, dobra kogo ja będę okłamywać musiałam rozpocząć już w głowie małe przygotowania na taką ewentualność.
- Rosja, ale oni w każdej chwili mogą zrezygnować - Alek zaczął już mnie uspokajać.
- To przynajmniej będę mieć dwóch nauczycieli tego języka ciebie i Madzię – zaśmiałam się a przy okazji pomyślałam, że Magda chyba, by mnie zabiła, gdybym do Rosji jeździła częściej niż ona. Blondynka tak naprawdę nigdy nie była w kraju swojego ojca, nie mogło być tak, że ja tam będę wcześniej niż ona.



Brawa dla Lady Spark za to, że odgadła co tu jeszcze się wydarzy. Ja, za to powiedziałam sobie wtedy że znów nie potrafię zaskoczyć, bo jak widać niektóre czytelniczki mają przeczucia. Nie chcę się żegnać z wami jeszcze po tych miłych komentarzach ostatnio, które od was dostałam. Dziękuję wam bardzo :* Chwaliłyście zachowanie Łukasza w zeszłym rozdziale to teraz macie. Diabeł nie śpi ;P

14 lutego 2014

55. Rzeczywistość staje się lepsza, gdy wiem, że jesteś zawsze ze mną.



/Kaśka/

     Chyba nie ma nic przyjemniejszego jak obudzenie się w ramionach ukochanego mężczyzny do tego w Dzień Zakochanych. Oparłam głowę o tors Alka a ten mocno mnie do siebie przytulił. Plan przeprowadzki do niego od razu wcieliłam w życie i jeszcze tego samego dnia przeniosłam się z niezbędnymi rzeczami. Oczywiście Karolina protestowała, powtarzała, że to wygląda jak ucieczka, jak ewakuacja i, że wcale nie chciała żebyśmy od niej uciekały. Musiałam ją pocieszać, że prędzej czy później i tak, by to nastąpiło a i tak została jej jeszcze Magda, która do nowego domu z Łukaszem miała przeprowadzić się dopiero w ostatnim tygodniu lutego. Miło było wkroczyć w kolejny etap związku, teraz już bardziej poważny, chociaż niektórzy złośliwi lubili nazywać go „zabawą w dom”. Oczywiście od razu wyciekło to, że z Alkiem będziemy mieć nie lada problem z pomieszczeniem naszych rzeczy, szczególnie butów, których siatkarz miał wcale nie mniej niż ja. Na dniach mieliśmy zakupić na to wszystko dodatkową sporą szafę.
- Widzę, że już nie śpisz – usłyszałam jego ciepły głos z tym ukochanym akcentem.
- Skąd wiesz? – podniosłam głowę opierając brodę o jego wyrzeźbione ciało.
- Rozpoznaję to po twoimi oddechu – nigdy bym nie powiedziała, że coś takiego można wyczuć. Jak widać jeszcze nie wiem wielu rzeczy.
-Też chce się tego nauczyć – momentalnie zakomunikowałam wczołgując się na niego i sięgając ustami jego ust. – Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek – ok. wiem, że święto jest tandetne, że chodzi głownie o zarabiane pieniędzy, ale ja lubiłam taką tandetę.
- To dzisiaj – brunet wydał mi się zaskoczony. – Wybacz, zapomniałem – kajał się.
- Nie martw się, masz cały dzień, by to nadrobić, z resztą to ja w tym związku jestem od pamiętania o świętach i innych uroczystościach – w tym to byłam zawsze dobra. Oczywiście pojawił się lekki zawód, że Ahrem nie pamiętał, ale to jeszcze nic wielkiego . – To co śniadanie? – zapytałam, by przypadkiem nie zaczął czuć się winny.
- Pozwól mi, chociaż to robić- zerwał się z łóżka. Jednak miał wyrzuty sumienia, że zapomniał.
- Daj spokój. Mówię ci, że nic się nie stało. Miałeś prawo zapomnieć- musiałam go podbudować, nie chciałam, by smucił się o coś takiego. Szybko wyminęłam go pędząc do kuchni.
     Zatrzymałam się zaraz w drzwiach wejściowych, gdy tylko zapaliłam światło. Na stoliku stał udekorowany stół, na którym leżały małe świeczki w kształcie serduszek, które były powtykane między sznur białych lampek. Największa uwagę przykuło jednak okno i firanka, na której zostały przyczepione serca, gdzie napis kocham cię był napisany na każdym z nich w innym języku. Rozpoznałam polski, angielski, włoski, francuski i na pewno białoruski a było jeszcze kilka innych.
- Kłamczuch!- powiedziałam, nim rzuciłam mu się w ramiona.
- Chciałem sprawdzić jak zareagujesz, ale jesteś świetną aktorką i na wieść o tym, że zapomniałem nie zrobiłaś się smutna i teraz nie wiem, czy to była gra czy nie byłaś zła – wytłumaczył, po czym odsunął mi krzesło.
- Masz racje jestem świetna aktorką ,a ty nie gorszym aktorem – postanowiłam, że przyznam się do tego, że poczułam lekki zawód, bo, po co miałam robić z tego tajemnice.
Nie wiem, gdzie przyjmujący nauczył się robić tak smakowita kawę, ale, gdy podał mi cappuccino własnej roboty, na którym z pianki utworzył serce byłam ogromnie wzruszona nie wierząc, że ten mężczyzna jest mój.
-Szkoda, że musisz iść na trening – powiedziałam, gdy oboje sprzątaliśmy po śniadaniu. – Przypomnij chłopakom, że wieczorem zabieramy was z dziewczynami na kolację. Szykowałyśmy dla nich takie małe spotkanie towarzyskie, na którym miała być nasza szóstka plus Ignaczakowie.
- Pamiętam – zapewnił mnie.
- Alek jedziesz samochodem?- zapytałam licząc na podwózkę do mieszkania Karoliny.
- Tak, jak chcesz to zbieraj się to cie podrzucę do dziewczyn – nawet nie musiałam mu mówić, gdzie chce jechać, czasami miałam wrażenie, że czytam we mnie jak w otwartej księdze.

     W drzwiach wejściowych do klatki minęłam się z Grześkiem, który w biegu zajadał kanapkę, nawet to się u niego nie zmieniło. Uśmiechnęłam się i do niego i do samej siebie patrząc na to jaki jest szczęśliwy. Ktoś, kto go nie zna nawet, by to zauważył, a ja miałam w planach, że zacznę żartować, że teraz Grzesiu unosi się kilka centymetrów nad ziemią. Z resztą Karolina wyglądała podobnie.
- Madzia jeszcze śpi – powiedziała do mnie szatynka, gdy wpuściła mnie do środka.
- To ona nie u Łukasza? – zdziwiłam się. Blondynka wczoraj mówiła mi, że zostanie u Kadziewicza na noc.
- Byli tu wczoraj razem, ale Łukasz poszedł wieczorem. Magda znów miała nudności i odesłała go do siebie, by mógł się wyspać. W sumie z Grześkiem słyszeliśmy jak chodzi w nocy po mieszkaniu, teraz pewnie odsypia – tłumaczyła mi przygotowując już drugą w tym dniu kawę dla mnie.
- To nic, mam czas. Liczyłam, że zapach kawy którą Magda ubóstwiała zbudzi ją prędzej niż później.
W miedzy czasie troszkę sama troszkę z Karoliną przeglądałyśmy sieć i Fb znajomych. Dużo z nich wstawiło fotki ze ślubu Łomaczów. Nie była bym sobą, gdybym nie weszła też na Ciacha. Ostatnio moja osoba była tam częstym bywalcem. Cóż mogłam poradzić, byłam głośna, zwracałam na siebie uwagę, więc i prędko trafiłam na ten osławiony polski portal. Zawsze miałam ubaw z tego co tam napisali.
- O ja cię pierdolę – powiedziałam na głos a Karolina od razu oderwała się od przygotowywania warzyw i sama usiadła obok mnie. Na pierwszej stronie głośny tytuł krzyczał. „ Świat się kończy! Grzesiek Łomacz już nie do wzięcia”. – Karolina nie czytaj tego! – próbowałam zamknąć stronę wiedząc, że tam może pojawić się wiele niemiłych komentarzy, ale ta zatrzymała moja rękę.
- Zostaw – poprosiła.
- Na pewno? - ta skinęła głową i obie zaczęłyśmy czytać.
- Nie było tak źle w sumie trzy fotki w tym dwie, gdzie był Grzesiek z Karoliną oraz jedna, gdzie staliśmy wszyscy przy ołtarzu, chyba zaraz przed tym jak ma być złożona przysięga. Wyglądało na to, że na ślubie był jakiś nieproszony gość i to on wypuścił to do sieci. Sam artykuł był raczej zachowawczy, a nawet komplementował Karolinę i jej gust co do kreacji. Oczywiście wszystko na końcu było owiane tajemnicą, bo autorka tego wszystkiego nie miała pojęcia kim jest Karolina. Nowa pani Łomacz uspokojona tym co przeczytała wróciła do przygotowywania obiadu a ja zajęłam się komentarzami, bo to tam zawsze jest to co najciekawsze.
- Karola posłuchaj tego: „ Mówię wam ja wiem, kto to jest. Ta dziewczyna przychodziła na mecze w Bydgoszczy jak Grzesiek grał jeszcze w Jastrzębiu. Zawsze miała na sobie koszulkę z jego numerem. Dla mnie oni juz, wtedy wyglądali jak para”. „ To jest Sabina z Ostrołęki chodziłam z nią do liceum” – obie zaśmiałyśmy się. – A tutaj mamy prawdę: „ To jest przyjaciółka dziewczyny Aleha, często je razem na meczu widzę, z resztą same popatrzcie Kaśka jest świadkiem na ślubie”.
- Widzę, że przed nimi nic się nie ukryje – skomentowała Karolina a ja to potwierdziłam skinieniem głowy.
- Mam jeszcze jedno: „ Ta żona Grześka ma na imię Karolina, wiem, bo pracuje w studio fotograficzny, w którym ja często wywołuję zdjęcia i robię różne obróbki. Wydaje się bardzo sympatyczna. Mnie tylko dziwi dlaczego nikt nie zauważył naszej sławnej dietetyk z Rzeszowa, a raczej tego jak wygląda jej…- urwałam, gdy zobaczyłam ze Magda właśnie weszła do kuchni.
- Kaśka dokończ- powiedziała chłodno blondynka a ja nie chciałam się sprzeciwiać, bo i tak wiedziałam, że, jeżeli ja tego nie przeczytam to zrobi, to sama.
- … figura. Czy ona przypadkiem nie jest w ciąży? Ja tu widzę brzuch. Ciekawe, bo teraz prowadzi się z Kadziewiczem a jeszcze nie dawno chodziła z Biereżką. Z resztą często na Podpromiu mam wrażenie, że ona ma się..- urwałam widząc co jest dalej.
- Czytaj do końca – poprosiła siadając a na jej twarzy zaspanie zmieniło się w złość pomieszaną ze smutkiem.
-… ma się za niewiadomo kogo. Ciekawe czyją jest córeczka, że wkręciła się do klubu. Do tego zmienia siatkarzy jak rękawiczki. Dlaczego oni tego nie widzą?”. Więcej już nic nie ma – powiedziałam.
- A co jej odpowiadają?- Madzia była nieustępliwa. – Dobra nie chcesz to sama przeczytam – już wyciągnęła rękę, ale nie dałam jej laptopa.
     Czytałam dalej i niestety trochę od wczorajszego wieczora się tego nazbierało. Jak zawsze w takim wypadku pojawiły się dwie strony. Dziewczyny albo krytykowały i zmyślały niestworzone historie albo były za Magdą niektóre nawet miały rację co do tego, że ta spotykała się z Łukaszem już w 2010 roku. Były nawet teorie, że to dla niej wrócił do Polski. Ale pojawiły się też niemiłe rzeczy, że Magda wkręca Kadzia na dziecko, że kręciła z Jurim i Łukaszem jednocześnie, a nawet nazwały ją puszczalską dziwką. Nie miałam siły czytać dalej, bo zarówno w moich oczach jak i Magdy po tych wszystkich złych słowach pojawiły się łzy w oczach. Krasikov nie wytrzymała zerwała się z krzesła i uciekła do siebie zatrzaskując drzwi. Spojrzałyśmy z Karoliną na siebie i pobiegłyśmy za nią.
- Madzia nie przejmuj się tym. Pamiętasz jak wypisywali o mnie, że jestem stuknięta, niezrównoważona i damulka, bo na mecze przychodzę w firmowych ciuchach i szpilkach – na mnie to przestało robić wrażenie, ale nigdy nikt mnie nie obraził tak jak te anonimowe dziewczyny zrobiły to z Magdą.
- Kaśka, to jest o innego – usłyszałam płaczliwy głos przez drzwi.
- Madziu przecież nie ważne co oni piszą, ważne co my wiemy, co wiesz ty i Łukasz. Ważne, że się kochacie- próbowałam dalej.
- Dajcie mi spokój, chce być sama! – wiedziałam, że wystawanie pod drzwiami nic nie da. Magda nie wyjdzie, dopóki nie będzie gotowa i się nie wypłacze. Karolina obiecała, że nie wyjdzie dziś nigdzie i będzie pilnować blondynki. Ja musiałam wymyślić coś, by ten dzień jakoś naprawić.

/Łukasz/

     Dzwoniłem do Magdy już 3 raz, ale nie odbierała. Nie chciałem się denerwować, więc szybko podszedłem do Grześka, by zapytać co i jak?
- Jak wychodziłem to spała. Na pewno nic wielkiego się nie dzieje. Słyszeliśmy wczoraj z Karoliną, że jeszcze przed pierwszą siedziała w kuchni – uspokoił mnie na, tyle że miałem nawet ochotę zażartować.
- A czemu wy z Karoliną jeszcze o pierwszej nie spaliście? – Łomacz spalił buraka na mój żart a ja zaśmiałem się w duchu.
     Niepokoiło mnie to, że Magda miała nawrót nudności już od dobrych 3 tygodni miała z nimi spokój a teraz powróciły. Miałem nadzieję, że to tylko to. Postanowiłem, że po treningu od razu się do nich przejdę i zobaczę jak się czuję, bo podejrzewałem, że dziś nie zjawi się w pracy, a nawet, jeśli to dopiero na popołudniowy trening. Gdy wchodziliśmy z siłowni pod drzwiami stała Kaśka, nie dziwiło mnie jej widok byłem przekonany, że przyszła do Alka, ale ta nawet nie czekała na niego tylko do razu zaczepiła mnie i opowiedziała co się stało dzisiejszego ranka.
- Nie wiedziałem, że Magda przejmuje się takim rzeczami – byłem zaskoczony a jeszcze bardziej przeraziła mnie aż tak ostra reakcja blondynki na to wszystko. Niestety, brednie w Internecie ciągnęły się za mną od słynnej afery alkoholowej w 2005 roku. Teraz jednak nie dotyczyły bezpośrednio mojej osoby, ale było gorzej, dotyczyły dziewczyny którą kochałem.
- Łukasz ja też myślałam, że ona sie tym nie przejmie, ale jest, inaczej. Coś trzeba z tym zrobić. Wiesz jaka jest Magda jak sobie coś dobierze do serca to nie ma zmiłuj – tłumaczyła mi brunetka.
- Już wiem, co zrobię – pomysł pojawił się na spontanie był bardzo emocjonalny, ale chyba nie był najgorszy.
- Jesteś pewien? – ta nadal była zmartwiona.
- Tak, obiecaj mi, że przypilnujesz jej, bo nie chce, by coś złego się stało jej lub dziecku, ona się nie może denerwować. Powiedz Magdzie, że przyjadę najszybciej jak się da - Kaśka pokiwała głową wiedziałem, że mogę jej zaufać.

     Przekonałem się, że czasami warto być tym kim się jest i zachowywać się w specyficzny sposób. Gdy wyszedłem z inicjatywą spotkania i propozycją mój rozmówca zgodził się od ręki. Szybko ustaliliśmy miejsce i godzinę spotkania. Teraz czekałem na Rafała w pobliskiej kawiarni „ Mocca”
- To co Łukasz może przejdźmy od razu do rzeczy – zaproponował Matuszczak co zaakceptowałem. Wywiad miał pojawić się jeszcze dziś na portalu Siatkarskie nowiny a jutro w formie wydruku papierowego.
- Dawaj – rozsiadłem się wygodnie czekając na jego pytania.
- Musieliście przełknąć jedna porażkę i brak triumfu w wyznaczonym celu jakim było zdobycie Pucharu Polski. Walczycie dalej w Pucharze CEV i Plus Lidze. Co jest ważniejsze.
- Oba cele są tak samo ważne dla nas. Puchar Polski był dla nas tak samo ważny i nikt tego nie ukrywa. Nie udało się. Cóż sportowcy raz wygrywają raz przegrywają to się nigdy nie zmieni. Nie wiele brakowało a i w rozgrywkach CEV już, by nas nie było, szczęście znalazło się jednak po naszej stronie boiska.
- Masz rację nawiązując do złotego seta rozegranego niedawno na Podpromiu teraz przed wami zespół z Lublany potem najprawdopodobniej Dynamo Moskwa. Znasz drużyny rosyjskie, więc pewnie zaraz powiesz, że łatwo nie będzie.
- Nigdy nie jest łatwo, nie ważne, kto jest naszym przeciwnikiem. Po za tym my nie wybiegamy aż tak daleko najpierw czeka nas dwumecz z zespołem Słoweńskim. A, jeżeli później dojdzie do starcia rosyjsko – polskiego to powiem, im wszystko, co wiem. Z resztą w naszej drużynie jest Jurij Biereżko, który w Dynamie spędził sześć lat. To on zna tez zespół od podszewki- zaśmiałem się, bo to Jura był większym szpiegiem ode mnie. Może nasze stosunki dobre nie były, ale byliśmy profesjonalistami na boisku.
- Masz rację co do Jurija. Macie stabilny skład już drugi rok wszyscy mówią, że teraz stać was na zdetronizowanie Skry.
- Stać nas tak samo, jak stać na to Jastrzębie i Kędzierzyn wszystko zależy od dobrego rozstawienie w play off i jak zawsze odrobiny szczęścia.
- Wracając jeszcze do stabilnego składu kibice byli zaskoczenie, że zastałeś w Rzeszowie na kolejny sezon.
- Chyba nie powiem nic nowego, jeżeli teraz usłyszy, że Rzeszów to bardzo dobre miejsce, by zaczepić się na dłużej a kibicie zdziwią się jeszcze bardziej, bo mój kontrakt, który podpisałem w 2010 roku na zasadzie 1+1 został już przedłużony i na pewno zostanę na kolejny rok.
- A zawsze mówiłeś, że jak do Polski to tylko do Olsztyna a teraz co zdrada dla stolicy Podkarpacia?
- Zdradą tego nie nazwę, powiem raczej, że tylko krowa nie zmienia zdania. Oczywiście Olszty nadal pozostanie moim domen, gdzie wychowuje się i mieszka moja córka oraz rodzina, ale teraz tutaj na Podkarpaciu jest mój dom.
- A jak Rzeszów ma się do powiedzenia „Wino, kobiety i śpiew”?
- To chyba panuje tylko we Włoszech. W Rosji wino trzeba było, by zamienić na wódkę. A w Polsce jest wszystkiego po trochę.
- Jak to się ma do ciebie?
- Wiedziałem, że o to zapytasz? – teraz to już naprawdę się roześmiałem, ale rozmowa zmierzała tam, gdzie chciałem. – Wina nie lubię, wolę piwo, śpiewać nie potrafię, a raczej potrafię tak, że wszyscy uciekają. Z resztą fenomenalnie śpiewa moja dziewczyna i tutaj kobiety trzeba sprowadzić to tej jednej najważniejszej, której nie mam zamiaru już zmieniać.
- Jak się już przyznałeś to tajemnicą nie będzie, jeżeli powiem, że to Magda Krasikov wasza dietetyk.
- Tak to nie jest żadna tajemnica. Jestem szczęściarzem, że Madzia jest ze mną i nie wiem, czy to nie ona usidliła mnie. Prawda jest taka, że znaliśmy się dużo wcześniej nim zaczęliśmy pracę w Resovi. Potem nasze drogi jednak spotkały się właśnie tutaj.
- Łukasz Kadziewicz poważnie mówiący o uczuciach to rzadko spotykanie.
- Teraz sytuacja jest inna, zarówno ja jak i Magda jesteśmy osobami publicznym i zdaję sobie sprawę, że czasami jesteśmy na językach tej siatkarskiej części Polski. Ja chyba też wreszcie dorosłem do tego jak wygląda u nas to wszystko. Niedługo zostaniemy rodzicami, więc, po co ukrywać, że nic między nami nie ja.
- Gratuluję w takim razie przyszły rodzicom, kto wie może na świecie pojawi się kolejny siatkarz bądź siatkarka.
- Haha geny będzie miał dobre, bo oboje mamy siatkarskie predyspozycję, ale do tego jeszcze długa droga.
- Dziękuję zatem za wywiad i życzę powodzenia.
Jeszcze raz uzgodniliśmy z Rafałem wszystko i obiecał mi, że za dwie godziny dostanę ten wywiad do wydruku. Odczekałem jeszcze ten czas i po konsultacji z Kaśką, która mówiła, że Magda nadal jest w kiepskim stanie ruszyłem do niej z wywiadem w ręce. Obawiałem się o to, że będzie zła za to, że się nie odzywałem, Wieczorek mówiła, że do nikogo się nie odzywa i już nie wiedziałem czy powodem są te bzdury z Internetu czy może moje milczenie. Kupiłem wielki bukiet białych róż i, gdy tylko Karolina wpuściła mnie do mieszkania poszedłem prosto do jej pokoju.
- Kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić - zacząłem a ta, gdy mnie tylko zobaczyła nie powiedziała nic tylko podbiegła do mnie mocno się przytulając. Wyglądała jak mała kupka nieszczęścia nadal w piżamie i z opuchniętymi od płaczu oczami. – Mam coś dla ciebie.
- Łukasz nie musiałeś – spojrzała na kwiaty.
- Nie tylko to mam – pokazałem jej wywiad. – Proszę przeczytaj .Uznałem, że to najwyższy czas, jeżeli będziesz zła na to do zadzwonię do Rafała i wytniemy ostatnie pytania – Krasikov zerknęła to na mnie to na wywiad nie bardzo wiedząc, o co mi chodzi- Proszę przeczytaj – ponagliłem.
- Robiłeś to dla mnie – otarła rękawem spływającą łzę.
- Zrobił bym dla ciebie o wiele więcej, a to mam nadzieję, że zamknie usta tym, którzy wypisują bzdury o tobie i o nas – jej reakcja mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się tego, że wpije się w moje usta z taką zachłannością i do tego próbowała od razu niezdarnie ściągnąć ze mnie koszulkę co i tak jej się udało . Reszty garderoby pozbyliśmy się jeszcze szybciej.



Mój słowotok mnie dobija, jak kolejny rozdział zajmie w Wordzie 10 stron to mnie zabijcie.
Nie spodziewałam się, że pod koniec tej historii będzie tut tak słaba frekwencja wśród czytających. Szkoda, ale cóż same pokazujecie bym dała sobie już spokój, nie chcecie powiedzieć, ale brak was tutaj mówi sam za siebie Dziękuję tym, które są ze mną, bez was bym już całkiem zwątpiła.
Cztery może trzy do końca, jeszcze nie wiem dokładnie.