1 marca 2013

30. Nie ważne co się stanie ja sercem będę przy tobie…



/Kaśka/

     Cieszyłam się z wyjścia ze szpitala, ale równocześnie zdawałam sobie sprawę, że teraz przyjdzie mi się tak naprawdę zmierzyć z moimi problemami. Wszystko zostało już zaplanowane, Magda i Alek się o to postarali. Ahrem, hmm, przy jego osobie miałam totalny mętlik w głowie. Przeze mnie sam narobił sobie problemów. Wiedziałam, że nie odpuści Witkowi i nie dziwiło mnie to gdy pojawił się w szpitalnej sali z poobijaną twarzą tłumacząc, że musiał dać mu nauczkę Nie byłam dumna z tego, że zrobił to dla mnie, czułam się winna i tyle. Alek jednak twierdził, że po pierwsze nic mu nie jest, a po drugie Wiktor już nigdy się do mnie nie zbliży. Niestety, miałam przeczucie, że akurat w tym drugim argumencie nie było racji. Jabłońskiego nie dało się ot tak wykreślić z mojego życia z jednego bardzo prostego powodu, ponieważ zgodziłam się donieść na niego na policję a tym samy związać się z jego osobą na kilka kolejnych miesięcy. Wiem, że znaczenie było inne, ale wykreślić go ze swojego życia nie mogłam a każde wspomnienie o, nim powodowało, że na ciele pojawiała się nieprzyjemna gęsia skórka.
     Magda zaparkowała mojego Volkswagena przy komendzie na Jagiellońskiej. Najpierw z samego rana upewniła się, że jestem w stanie dziś tu się pojawić, a potem uparła się, że będzie mi towarzyszyć. Nie oponowałam przy tym i tak nie dałam rady prowadzić ze złamaną ręka, a wiedziałam, że wsparcie mi się przyda. Droga z mieszkania i tak upłynęła nam w ciszy, ja ciągle układałam co i jak mam powiedzieć a Magda nie nakłaniała mnie do rozmowy, sama musiała co nieco przemyśleć. Obie weszłyśmy do budynku i po wpisaniu się w odpowiednie księgi zostałyśmy pokierowane dalej z informacją, że zaraz ktoś się nami zajmie. Nie czekałyśmy długo, bo po kilku minutach do jednego z pokoi zaprosił nas policjant w podeszłym wieku.
- Komisarz Siedlik. W jakiej sprawie panie do mnie przychodzą? – zwrócił się do nas siadając przy biurku. – Proszę spocząć – dodał.
- Chciałam zgłosić próbę gwałtu i szantaż – może powinnam bardziej rozwinąć swoją wypowiedź, ale nerwy mi na to nie pozwoliły.
- Mam rozumieć, że chodzi o panią? – zapytał, na co przytaknęłam. – Pani godność.
- Katarzyna Wieczorek – policjant spojrzał na mnie z większym zainteresowaniem niż jeszcze kilka chwil wcześniej. Nie wiedziałam co spowodowało u niego taką zmianę.- Zamieszkała?
- Lenartowicza 9/ 21 w Rzeszowie – zanotował, po czym zaczął wetować stos papierów, które leżały na brzegu biurka.
- Jeżeli się nie pomylę zarzut zostanie skierowany przeciwko – zerknął na papier, który przed chwilą wyciągnął z jednej z teczek – Wiktorowi Jabłońskiemu? – po tych słowach mnie zamurowało, tak, że nie byłam wstanie tego potwierdzić.
- Ale skąd pan wie? – otrząsnęłam się mając nadzieję, że to jakiś głupi żart.
- Wczoraj wpłynęła skarga na panią jak i na pana Ahrema właśnie od pana Jabłońskiego. Sam przyjmowałem zgłoszenie dlatego skojarzyłem oba fakty. W notatkach mam zaznaczone, że pani może posłużyć, że argumentem z gwałtem i szantażem a patrząc na obdukcje pana Jabłońskiego to on mi tu wygląda na ofiarę – wyjaśnił, każdym słowem powodując, że czułam się jakbym wtapiała się w krzesełko, na którym siedzę.
- Ale to nieprawda! – krzyknęłam a Magda ścisnęła moją rękę dając mi do zrozumienia bym się uspokoiła.
- Pani Katarzyno moim obowiązkiem jest wysłuchanie obu stron i przyjąć zgłoszenie. Proszę się uspokoić i będziemy kontynuować – nie mogłam poukładać myśli, ale wiedziałam, że od tego będzie zależeć czy przedstawię swoją wersję wiarygodnie. Musiałam się szybko pozbierać.
- Już mogę – po jakiejś minucie spojrzałam na Siedlika.
-Zgłoszone przez panią zajście miało miejsce, gdzie i kiedy?
- 30 marca 2011 roku w mieszkaniu Jabłońskiego – odpowiedziałam.
- W jakich okolicznościach?
- Nie bardo rozumiem.
- Co wydarzyło się przed samym atakiem? – wyjaśnił.
- Przyszłam do Wiktora z zamiarem zerwania a on zaczął mnie wyzywać od dziwek i powiedział, że odejdę, ale wcześniej weźmie to, co do niego należy – wydukałam. Myślałam, że to będzie łatwiejsze, ale mówienie o tym zupełnie obcej osobie wcale nie sprawiało, że te słowa szybciej przechodziły mi przez gardło.
- Mam rozumieć, że była pani z nim związana? – zapytał.
- Tak.
- Jak długo i w jakim charakterze?
- Około 3 miesięcy może nieco dłużej, była to luźna relacja – teraz nawet nie umiałam tego nazwać. Niby byliśmy parą, ale nigdy nie padły deklaracje, szliśmy na żywioł często kończąc spotkania w jego sypialni.
- Dobrze. Co było dalej? – musiałam teraz przejść do najtrudniejszej części.
- Zaciągnął mnie do pokoju, próbował rzucić na łóżko, ale z niego spadliśmy dobierał się do moich spodni i właśnie, wtedy wykorzystałam moment jego nieuwagi uderzyłam go i uciekłam – pamiętałam to aż za dobrze. Wyraz twarzy Witka z tamtego wieczora zostanie ze mną na długo.
- Zadał pani jakieś obrażenia? – Siedlik nadal tylko pytał.
-Raczej nie. W kolejnych daniach byłam tylko obolała, nic więcej – policjant wypełnił kolejną rubrykę formularza.
- Po wszystkim, gdzie się pani udała?
- Do mieszkania na Lenartowicza.
- Rozumiem. Wspomniała Pani też coś o szantażu. Proszę to rozwinąć.
- Wiktor po wszystkim zaczął grozić mi, że powie moim przyjaciołom, że jestem nikim tylko dziwką, rozpowiadał na uczelni, że sypiam, z kim popadnie. Później wykonał fotomontaż, który miał przesłać moim bliskim, by pokazać, że taka jestem naprawdę. Miał tego nie robić, pod warunkiem że do niego wrócę – na potwierdzenie swoich słów pokazałam zdjęcie, które Alek znalazł w swojej skrzynce pocztowej.
- Zrobię kopię, by dołączyć do zgłoszenia. Mam rozumieć, że to nie pani? – zerknął na fotografię.
- Twarz jest moja, reszta to inna kobieta –, choć to nie było moje nagie ciało czułam wstyd.
-Z mojej strony na dziś to wszystko. Mogę obiecać, że w najbliższych dniach przesłuchamy pana Jabłońskiego w celu wyjaśnienia sprawy. Mogę panią jeszcze powiadomić, że w związku z tym, że i na panią wpłynęła skarga pani również zostanie wezwana, by złożyć zeznania – dodał.
- Może mi pan powiedzieć, o co dokładnie chodzi? – nie wyobrażałam sobie, że mam zostać teraz bez dodatkowej informacji.
- Niestety, nie – rozłożył bezradnie ręce. – Takie procedury.
     Wychodząc z pokoju byłam załamana to nie było takie proste jak z początku mi się wydawało. Jeszcze do tego Witek sam mnie o coś oskarżał. Do tego wplątał w to Alka.
- Co ja narobiłam?– usiadłam na krześle w korytarzu.
- Kasia dobrze zrobiłaś. Twoje słowo przeciwko jego słowu. Gdybyś tu nie przyszła nie dowiedziałabyś się o tym już teraz, że on złożył doniesienie na ciebie. Do tego teraz policja ma dwa obrazy wydarzeń, twój i jego – tłumaczyła mi Magda.
- Tak, ale słyszałaś tę wzmiankę o obdukcji? Ja nic nie mam, nikt mi nie uwierzy – zaczynałam pękać.
-Masz fotomontaż, masz smsy. Nawet te, które skasowałaś można odzyskać – Magda myślała dużo trzeźwiej ode mnie. – To ty jesteś ofiarą, pamiętaj.
- Musimy zadzwonić, trzeba uprzedzić Aleha. Albo lepiej jedźmy do niego – zdecydowałam.      Nie było już odwrotu. Już nie tylko ja i Wiktor byliśmy w to wplątani. Alek również stał się częścią wydarzeń, których tak bardzo chciałam go uchronić, niestety nie udało się. Witek był na to za sprytny, by darować to Białorusinowi.

/Karolina/

     Wywoływałam kolejne już dziś zdjęcie do dowodu i zauważyłam, że znów zrobiłam coś nie tak, przez co cała fotografia była rozmyta. Do tej pory twardo stałam przy tradycyjnym sposobie robienia zdjęć zwykłym aparatem na kliszę, ale teraz złościłam się sama na siebie, że nie zrobiłam tych zdjęć cyfrówką.
     Dlaczego dziś byłam tak roztargniona? Czułam, że kumuluje się we mnie to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni. Wcześniej nie miałam nawet czasu, by się zatrzymać i pomyśleć teraz myśli same napływały do mnie. Ostrołęka, matka Grześka, jej reakcja na mnie, moja reakcja na reakcje Grześka, zachowanie Łomacza. To wszystko powodowało kolejny problemy. Nie chciałam być powodem, dla którego Gregor poróżnił się z mamą niestety tak się stało. Próbowałam rozmawiać o tym z brunetem ,ale ten nie chciał mnie słuchać, momentami udawał nawet, że to go nie obchodzi, ale ja wiedziałam swoje. Rozgrywający nie był dobrym aktorem, tak jak wcześniej nie udało u się ukryć wzmożonego zainteresowania moją osobą tak teraz nie potrafił zamaskować tego, że przejmuje się tym co zrobiła jego matka. Postawione mu ultimatum ja albo rodzina było niedorzeczne, niestety sama wzięłam je pod uwagę i to stało się faktem. Zaskoczyło mnie jedno, że Grześ wybrał mnie. Nie mogłam jednak pozwolić, by tak to zostało, nie mogłam dopuścić do tego, by przeze mnie stracił kontakt z własną rodzicielką. Nie byłam przekonana, że jestem warta takiego poświecenia.
- Karol widzę, że w tym tygodniu nie masz ręki do tego – Adrian właściciel studia zabrał ode mnie przyrządy i sam zajął się moją robotą.
- Wybacz, jestem rozkojarzona – wytłumaczyłam się. Stefczyk wraz ze swoją żoną Heleną, odkąd ich tylko poznałam byli dla mnie bardzo życzliwi. Do tego to właśnie oni byli pierwszymi obcymi osobami, które dowiedziały się o mojej chorobie. Nawet Magda z Kaśką dowiedziały się później. Gdy pracowaliśmy razem podczas większych uroczystości rodzinnych zachwycali się moim wyczuciem miejsca i chwili, przez co niektóre zdjęcia wychodziły bajkowo. Widzieli we mnie prawdziwą artystkę. Dla mnie te pochwały były nieco na wyrost, więcej zawdzięczałam szczęściu i refleksowi, kiedy naciskałam przycisk w aparacie, ale nie protestowałam na ich słowa, by nie robić im przykrości.
- Jakieś problemy? – spojrzał na mnie znad okularów.
-Tak. Wydaje mi się, że czas bym podjęła ważne decyzje w moim życiu. W sumie, odkąd jestem w Polsce ciągle to robię, ale to może być jedna z najtrudniejszych. Nie wiem jednak jak mam się, za to zabrać, nawet tego nie chcę – to było jasne, że nie chcę rozstawać się z Grześkiem, ale, jeżeli będzie to jedyne wyjście to chyba będę musiała to zrobić.
- Twoja wizyta w domu Grzegorza nie wypadła najlepiej? – Adrian wiedział o wszystkim, postanowiłam dodać to o czym mu jeszcze nie powiedziałam po powrocie.
– Karolina muszę ci powiedzieć, że rezygnacja z Grześka to nie jest żadne wyjście – prędko wyjawił swój pogląd na to. – On już wybrał i wybrał ciebie. Mówię ci to jaki mąż może z krótkim stażem, ale już ze sporym doświadczeniem. To teraz ty jesteś dla niego najważniejsza – wskazał na mnie palcem, by nabrało to jeszcze większej mocy.
- On to zrobił w emocjach widzę, że teraz się z tym gryzie – starałam się bronić swoich argumentów.
-Ale to ciebie kocha i nadłożył ciebie nad ultimatum matki. Ty chcesz mu teraz to odebrać. W pewien sposób postawić własne ultimatum, a to sprawi, że niczym nie będziesz się od niej różnic – kontynuował otwierając mi spojrzenie na szersze horyzonty.
- Nie wiem, co robić, też go kocham, ale nie chcę być powodem, dla którego straci kontakt z matką.
- Może będę miał rozwiązanie na ten problem. Musi minąć trochę czasu i wtedy zarówno wasza dwójka jak i jego mama dojdziecie do pewnych wniosków, ochłoniecie ostatecznie. Mogę ci w tym trochę pomóc. Od połowy maja w Monachium rozpoczynają się warsztaty fotograficzne, jedź tam będziesz miała chwilę dla siebie – wyskoczył niespodziewanie z propozycją.
-Adrian ja nie mogę tego przyjąć – zaprotestowałam. Czy taki wyjazd, by jeszcze bardziej nie skomplikował sytuacji?
- Możesz, możesz i tak miałem ci to zaproponować. Warsztaty trwają miesiąc. Masz zapewnione wyżywienie noclegi i sprzęt. Pojedziesz nauczysz się nowych rzeczy. Musisz rozwijać swój talent – uśmiechnął się, by mnie przekonać.
- Naprawdę nie wiem – wahałam się.
- To polecenie służbowe – powiedział podniesionym głosem, ale po chwili się zaśmiał. – Do niczego cię nie zmuszam, ale zastanów się to może wam pomóc.
- Dobrze – wiedziałam, że Stefczyk w tym co mówi ma wiele racji. Powinnam temu zaufać.
- A teraz zmykaj do domu, ja dziś się już wszystkim zajmę – machnął ręką w stronę drzwi tak jakby mnie wyganiał, po czym zajął się wywoływaniem zdjęcia.
     Nadal szarpały mną wątpliwości. W jednej chwili myślałam, że wyjazd będzie rozwiązaniem, by zaraz zmienić zdanie i zdecydować się na poważną rozmowę. Co na to wszystko powie Grzesiek, jak zareaguje? Z tego wszystkiego zamiast do własnego mieszkania powędrowałam piętro wyżej wprost pod drzwi Łomacza.
- Myszko coś się stało? Powinnaś być w pracy i masz jakąś dziwną minę – zbombardował mnie słowami, po czym delikatnie ucałował usta zagarniając mnie ramieniem do wnętrza mieszkania. Ciągle przyzwyczajałam się do tych pocałunków, łaknęłam ich jak spragniony człowiek wody. Sprawiały mi wiele przyjemności, były czymś niezwykłym. W tych momentach czułam, że Grześ należy do mnie a ja do niego.
- Mogę jechać na warsztaty z fotografii – powiedziałam, gdy tylko znaleźliśmy się w kuchni.
- To wspaniale bardzo się cieszę. Tylko przywieź dużo zdjęć byśmy mieli co oglądać – spodziewałam się całkiem innej reakcji niż mi zaprezentował.
- Grzesiek, ale te warsztaty są w Monachium i trwają miesiąc – uśmiech na jego twarzy zmalał, starał się to zamaskować, ale nie bardzo potrafił.
- To nic, damy radę, miesiąc szybko zleci. Może nawet mógłbym cię odwiedzić – zaczął snuć plany.
- Grześ myślałam, że może będzie lepiej jak nie będziemy się widzieć. Oboje mamy o czym myśleć. Musisz się zastanowić nad tym co mówiłam, jeżeli chodzi o moja przyszłość, może z tobą u boku. O to, że ja nie poznam nigdy smaku rodzicielstwa. Nie chce spowodować tego, że przeze mnie to stracisz. Musimy o tym pomyśleć już teraz, póki nasz związek nie jest zaawansowany – sprawiałam mu ból tymi słowami. Musiałam to jakoś naprawić. – Kocham cię, ale nie chcę odbierać ci niektórych doświadczeń. Pamiętaj o swojej mamie, nie możemy udawać, że nic się nie stało.
- Ale, co to ma do rzeczy, że nie będę mógł cie odwiedzić? – podniósł lekko głos. Znałam go już wiedziałam, że zapyta bardziej ogólnikowo, że znów zepchnie problem tak jakby nie istniał.
- Moim zdaniem ten czas dobrze ci zrobi. – nie wiedziałam jak mam to ubrać w słowa dlatego powiedziałam to tak jak ułożyło mi się w głowie. – Będzie znów tak jakbyśmy się nie znali . Zobaczysz, że beze mnie nie jest tak źle.
- Mówisz jakbyś miała zamiar umrzeć. Karolina przerażasz mnie! – tym razem wybuchnął ciskając ściereczkę na blat szafki.
- Grzesiek ja ciebie proszę o miesiąc przerwy. Nie przestanę cie kochać. Proszę cię tylko byś przemyślał to, co ci mówiłam, co mówiła twoja mama i zastanowił się dwa razy nad tym czy takie życie jest dla ciebie. Ja nie będę wiecznie sprawna. Może moja choroba zacznie przyśpieszać i za 5 lat będę ślepa i głucha, tego nie wiesz! – sama również się zdenerwowałam nie chciałam być dla niego ciężarem, gdy zacznę niedomagać. Zachowanie Łomacza niestety mi nie pomagało, bo często sprawiał wrażenie jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi tego co kiedyś mnie czeka.
- Dobrze przemyślę to, ale wiedz, że już dawano to zrobiłem. Nie przestanę cie kochać i nie zostawię cie dlatego, że jesteś chora. Nie robię tego z litości wiec wybij sobie nawet taką ewentualność z głowy. Prosisz mnie o miesiąc czasu dobrze, zgadzam się, ale nigdy nie proś mnie bym o tobie zapomniał i zachowywał się tak jakbyśmy się nigdy nie spotkali– zaznaczył widziałam, że powoli się uspokaja.
- A twoja mama? – przeszłam do kolejnego argumentu, bo widziałam determinacje w oczach bruneta i, że nie zmieni zdania co do mojej pierwszej prośby.
- Mama zrozumie swój błąd, to ona potrzebuje czasu nie my. Karol, jeżeli ja mam cię o coś prosić to poczuj wreszcie, że miłość może przezwyciężyć wszystko: chorobę, brak akceptacji i zrozumienia. Pojedź do Monachium spełnij swoje marzenie i wróć do mnie, bo ja będę czekał – powiedział stanowczo.

     Nie miałam już nic do gadania. To ja w tym związku się bałam, ja widziała przeszkody nie do przejścia, to Grzesiek powodował, że próbowałam się przełamywać, uczyć się żyć. To z nim mogłam to robić tak jak zawsze chciałam.
 

Problemy, problemy i jeszcze raz problemy. Każdy ma je tutaj różnią się od siebie, ale są czymś co spędza sen z powiek bohaterom. W sekrecie powiem, że chce już następny rozdział, bo będzie tam coś, na co sama czekam.
Witam Efkę, miło, że jesteś :)
Sovio coś ty zrobiła. Jak oni to przegrają, to przydzielę, im tytuł największych frajerów 10-lecia.

Ps. Dla ułatwienia przypominam, na chwilę obecną rozdziały będą pojawiać się co 2 tygodnie w piątki.