19 lipca 2013

40. Jeden gwałtowny ruch a sprawił tyle problemów.



/Magda/
    Późne popołudniowe lenistwo. Chłopaki mieli zajęcia z piłką a ja mogłam oddać się przyjemności czytania. W moje ręce wpadło „ Starcie królów” – opasły tom któremu nie sprzyjały warunki w Kielnarowej. Zawsze, gdy udało mi się wciągnąć w fabułę ktoś mi przeszkadzał. Muzyka techno leciała w głośnikach, może to i śmieszne, ale w takim huku czytało mi się nadspodziewanie dobrze, to rozmowy zawsze mnie rozpraszały. Składanka, która teraz leciała królowała u mnie w wakacyjne dni od czasu szkoły średniej, przywołując miłe wspomnienia. Drżałam właśnie o los Arii, gdy do pokoju wpadł jakiś owad wyglądający na przerośniętą osę. Przerwałam czytanie, by uporać się z intruzem. Kilka machnięć rękami i firanką a udało mi się wygrać walkę z tym intruzem. Tylko firanka ucierpiała i teraz w opłakanym stanie zwisała z karnisza. Wdrapałam się na kraj łóżka jedną nogę postawiłam na parapecie i próbowałam zawiesić ponownie lekką tkaninę w oknie.
- Madzia muszę się dowie… - odwróciłam się widząc w drzwiach Łukasza a sekundę później straciłam równowagę. Jedyne co udało mi się dostrzec przed upadkiem było to, że Kadziewicz ruszył mi na ratunek. Nic mu z tego nie wyszło, bo przygniótł mnie swoim ciężarem leżąc na mnie jak długi.
- Nic ci nie jest? – zapytał, kiedy podniósł głowę znad mojego obojczyka.
-Oprócz tego, że leżę na swoich japonkach, które wżynają mi się w łopatkę to ok. Mama nie nauczyła cię pukać? – zapytałam. – Gdybyś zapukał nie odwróciłabym się tak gwałtownie i nie straciłabym równowagi.
- Przepraszam. Słyszałem ten utwór już któryś raz, pamiętam jak puszczali to w Katowicach w 2007 roku i chciałem się dowiedzieć, co to? Wybacz – tłumaczył się nadal leżąc na mnie.
- Mógłbyś już wstać? – chyba trzeba było mu o tym przypomnieć, bo nie sprawiał wrażenia, że ma ochotę kiedykolwiek to zrobić.
- Kiedy mi tak wygodnie – zaśmiał się, ale lekko podniósł swój ciężar.
Ta odległość i tak była dla nas zbyt niebezpieczna. Te jego oczy, sama już nie wiedziałam czy więcej w nich szarości, błękitu czy zieleni, te zmarszczki mimiczne, które pojawiały się zawsze, gdy się uśmiechał. Miałam zdecydowanie zbyt blisko siebie to wszystko. Jeszcze to określone spojrzenie.
- Łukasz przestań – skarciłam go.
- Z czym mam przestać? – dopytywał. – Z tym? – jego twarz zbliżyła się ku mojej. – A może z tym? – nosem trącił mój policzek. – A może z tym? – usta środkowego zatrzymały się o milimetry od nich.
     Czułam jego ciepły oddech na swoich wargach. Nie wytrzymałam. Zrobiłam to, pocałowałam go ignorując w swojej głowie głos, który krzyczał „ Nie rób tego!”. Kadziewicz tylko czekał na, to by moje usta dosięgły jego, momentalnie odpowiedział na ten gest. Językiem rozchylił moje na wpół otwarte wargi i wtargnął do środka miło drażniąc mi podniebienie. Jego lekki zarost drapał mi brodę, ale to tylko zwiększało moje doznania. Miałam ochotę na więcej, przestałam myśleć i kontrolować siebie. Chciałam czuć jego ciało przy swoim ciele a jego koszulka mi to uniemożliwiała. Zanurzyłam swoje palce pod materiałem ciągnąć go w górę. Szatyn zaczął robić dokładnie to samo z moją bluzką nie przestawiając ani na moment mnie całować.
- Hkmm! – usłyszałam odgłos, który wydobył się z muzyki, która jakoś dziwnie ucichła.      Otworzyłam oczy i oniemiałam. W pokoju nie byliśmy sami przy laptopie stała Kaśka a Aleh zaraz za nią. Nie wiem jakim cudem udało mi się zepchnąć Łukasza z siebie, ale zrobiłam to, po czym usiadłam na podłodze poprawiając to bluzkę, która odsłaniała już większą cześć mojego stanika to włosy, które wpadły mi do oczu.
- Nie przeszkadzajcie sobie – nie potrafiłam odczytać po tych słowach czy Kasia jest zła, za to co widzi czy wręcz przeciwnie. – Chciałam się przywitać, to już zrobiłam. Chcę jeszcze powiedzieć, że wieczorem robimy grilla. Madziu jak się ogarniesz lub co tam chcesz więcej –spojrzała wymownie na Łukasza – to jestem u Alka. Chodźmy – pchnęła delikatnie przyjmującego w stronę drzwi, bo ten był w totalnym szoku. Ja, za to już wiedziałam, że po tym co Kaśka tu zobaczyła to nie da mi żyć przez najbliższych kilka lat.
- Kurwa, kurwa, kurwa! – krzyknęłam, gdy przyjaciółka z Ahremem zamknęli za sobą drzwi – To przez ciebie – walnęłam Łukasza w ramię.
- To nie ja cię pocałowałem – przypomniał mi mój błąd.
- Ale to ty mnie sprowokowałeś. Od 3 tygodni nie robisz nic innego i święty, by nie wytrzymał – już nie krzyczałam. Miałam dość Łukasza i jego zachowania, ale przede wszystkim miała dość siebie i swojego niezdecydowania.
- Całujesz nadal tak dobrze, jak wcześniej – próbował prawic mi komplementy.
- Tak ,masz teraz satysfakcje a ja mam problem. Zapomniałeś, że mam chłopaka. Ciekawe czy był byś tak samo zadowolony z siebie, gdyby to twoja dziewczyna zabawiała się z kimś innym pod twoją nieobecność – próbowałam uświadomić mu, że to nie jest zabawa, że to poważne życie. - Co ja mam niby teraz zrobić, panie najmądrzejszy na świecie?
- Gdybyś się nie oszukiwała jak jest to rozwiązanie było, by proste, ale ty wybrałaś inną drogę – stwierdził. Nie wiem jaką miał przy tymi minę, wolałam już na niego nie patrzeć, by znów czegoś nie zrobić.
- Kolejny raz zaczynasz ten sam temat. Daj mi spokój – powiedziałam a on posłusznie co mnie zdziwiło wstał poprawił ciuchy i zbliżył się do drzwi. 

– Magda nadal coś do mnie czujesz czy tego chcesz czy nie – nie czekał na moją odpowiedź, może wiedział, że nie będę potrafiła nic powiedzieć. Zamknął drzwi za sobą . Ze wściekłości na samą siebie cisnęłam w nie japonką, która wcześniej uwierała mnie w plecy próbując wyładować złość.
     Co ja najlepszego wyprawiam? Czemu nie przewidziałam, że prędzej czy później tak to się skończy? W takich chwilach chciałam zasnąć i obudzić się zdając sobie sprawę, że to był tylko sen, a nie moje pogmatwane życie.

/Kaśka /
     Obie z Karoliną postanowiłyśmy nudny czwartek zamienić na bardziej atrakcyjny. Od poniedziałku, gdy Orzechowska rozprawiła się z ojcem spędzałyśmy wspólnie wiele czasu. Obiecałam Grześkowi, że będę się nią opiekować. Na całe szczęście pojawienie się jej ojca nie wyrządziło wielu szkód a szatynka szybko dochodziła do siebie. Ja sama powtarzałam, że dzieje się to dzięki temu, że teraz otaczają ją ludzie, którzy ją naprawdę kochają. Rano zadzwoniłyśmy do Madzi, która bardzo ucieszyła się z tego, że chcemy ich odwiedzić .W drodze na miejsce wymyśliłyśmy z Karol, że spróbujemy urządzić grilla, by dać odpocząć chłopaka od monotonni ciągłych treningów. Nasz pomysł z aprobatą przyjął nawet trener Kowal, poprosił tylko, by impreza zakończyła się o północy. Karolina zniknęła z Grześkiem porywając go na spacer a ja miałam ochotę odwiedzić Magdę.
- Chodźmy do Magdy, powiemy jej o naszych planach na pewno będzie chciała pomóc – powiedziałam do Alka i ruszyliśmy w stronę jej pokoju.
Już na korytarzu było słychać muzykę, jak widać, a raczej słychać Krasikov wróciła do swojej wakacyjnej składanki. „Majorka” dudniła w najlepsze tak, że moje pukanie pewnie zginęło w innych dźwiękach. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam zerwaną firankę, łóżko w nieładzie a na podłodze Kadziewicza a pod nim całującą go Magdę, która dobierała się do jego koszulki. Już wiedziałam co tu wyprawiał się wcześniej, stan pokoju mi o tym powiedział. Przemknęło mi przez głowę, by wyjść bez słowa i zostawić to swojemu biegowi, ale przecież Jurij to także przyjaciel Aleha. Spojrzałam na przyjmującego i już wiedziałam co zrobię.
-Hkmm! – chrząknęłam ściszając muzykę. Magda otworzyła oczy i zaraz jak mnie zobaczyła zepchnęła zdezorientowanego siatkarz z siebie tak mocno, że ten uderzył się w bark o bok łóżka. Sama usiadła i poprawiała to, co było u niej w nieładzie. Rozbawiło mnie to, ale nie chciałam tego po sobie pokazać, dlatego powiedziałam tylko…
- Nie przeszkadzajcie sobie. Chciałam się przywitać, to już zrobiłam. Chcę jeszcze powiedzieć, że wieczorem robimy grilla. Madziu jak się ogarniesz lub co tam chcesz więcej… – nie mogłam sobie tego darować i zerknęłam wymownie w stronę Kadzia…– to jestem u Alka. Chodźmy – pchnęłam delikatnie przyjmującego w stronę drzwi, bo ten był w totalnym szoku. Już ja jej dam popalić jak zostaniemy w dwie. Ona niemal święta kiedyś Magdalena a takie rzeczy wyprawia.
- Kurwa, kurwa, kurwa! – usłyszałam jeszcze krzyk Magdy zaraz po zamknięciu drzwi i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że oni znów coś do siebie mają? – wycelowałam palcem w Ahrema.
- Kiedy ja nie wiedziałem, przecież Magda jest z Jurijem – odpowiedział zamyślony.
- Coś mi mówi, że moja przyjaciółka powiela moje zachowania sprzed lat – mruknęłam a przyjmujący spojrzał na mnie pytająco. – Wyjaśnię to - powiedziałam tylko. Nie chciałam wracać do przyszłości i wspominać siebie i tego jaka kiedyś potrafiłam być. – Mam pomysł.
- Kasiu już ja cię znam, coś ty wymyśliła ?– brunet lekko się przeraził. No tak moje pomysł potrafią czasami wystraszyć.
- Gdzie jest pokój Łukasza? – zapytałam.
- Co ty chcesz zrobić? Może lepiej niech oni sami sobie to wyjaśnią – próbował mnie stopować. Nie dałam się ugiąć, nie tym razem.
- Aleh nie martw się, przecież go nie zjem, chcę go tylko wybadać. To pokażesz mi drogę – siatkarz zaprowadził mnie pod drzwi. – Dziękuję. Przyjdę jak to nim załatwię – ucałowałam swojego chłopaka nim weszłam do tymczasowego królestwa środkowego.
     Nie musiałam czekać na niego długo, bo po 10 minutach, a może nawet mniej stał już w progu. Nie był nawet zaskoczony tym, że mnie widzi u siebie w pokoju.
- Cóż spodziewałem się tego – poinformował mnie. – Który policzek mam ci nadstawiać? A może walniesz mnie prosto w nos? – no tak kiedyś powiedziałam mu, że jak jeszcze raz skrzywdzi Magdę to za siebie nie ręczę. Jak widać pamiętał mojej groźby.
- Wyrok chwilowo odroczony. Powiedz i lepiej, co to było? – musiałam wiedzieć. Szumienie podpowiadało mi, że od niego wyciągnę to szybciej.
- To co widziałaś. Z resztą nie ma o czym mówić było minęło- próbował udawać obojętnego.
- Kadziewicz przestań mi pierdolić, że nie ma o czym mówić. Po cholerę znów mieszasz jej w głowie! – uniosłam się.
- To Magda mnie pocałowała! – odpyskował tracąc swoje opanowanie.
- Aha, czyli zwalasz wszystko na nią. I tak stąd nie wyjdę, dopóki nie powiesz mi tego co chcę usłyszeć – zastrzegłam a, by te słowa miały większą moc rozsiadłam się wygodniej w fotelu przy oknie.
- Próbuje się do niej zbliżyć, sprawić, by znów mi zaufała. Sam już nie wiem, co mam robić, raz mnie odpycha, a potem kilka godzin śmiejemy się w najlepsze. Do tego nie mogę znieść myśli, że ona jest z Biereżką – zacisnął ze złości pięści.
- Mącisz jej w głowie. Jaki masz w tym cel? Znów się zabawisz, bo masz taką zachciankę, a gdy pojawi się problem to odtrącisz – wytknęłam.
- Nie Kaśka, zależy mi na niej – choć te słowa wypowiedział dość cicho to przebiły się do mnie bardzo mocno.
- Kochasz ją? – nie była bym sobą, gdybym o to nie zapytała.
- A czy ten fakt coś zmieni? – spojrzał na mnie.
- Musiałbyś sam sprawdzić. Ja Magdzie nic nie powiem, ale nie wiem czy tymi podchodami coś zdziałasz. Ona albo się przełamie i ci zaufa albo ostatecznie odtrąci. Taka już jest – przyjaciółka na pewno nie byłaby zadowolona z tego, że zdradzam takie rzeczy, ale musiałam coś zrobić. – Może najpierw pozwól jej rozwiązać sprawę z Jurijem. Wytrzymasz tyle?
- A co, jeśli wybierze jego? – cholera jemu naprawdę zależało, to było widać.
- Chyba będziesz musiał, wtedy uszanować jej decyzję. Nie będę ci przypominać, że to prze swoje zachowanie ją straciłeś.
- Gdybym mógł cofnąć czas – zamyślił się.
- Przeszłości nie zmienisz, ale teraźniejszość i przyszłość możesz zawsze. Głowa do góry. Czuję, że znów cię lubię jak rok temu. Błagam tylko myśl co robisz – wyciągnęłam do niego rękę z zaciśniętymi palcami – Żółwik – i stuknęłam się z ręką Łukasza.

/Aleh/

     Uwielbiałem, gdy Kaśka znajdowała się w pobliżu. Swoją osobą powodowałam, że wszędzie panowało miłe zamieszanie. Ten pomysł z grillem był trafiony, bo nam naprawdę przyda się te kilka godzin odpoczynku. Widziałem jak Wieczorek szepcze z Magdą przy układaniu ławek. Pewnie omawiają to, co się stało kilka godzin wcześniej w pokoju dietetyk. Mnie ten widok zamurował. Oczywiście wiedziałem, że między Krasikov a Kadziewiczem coś było, ale nie podejrzewałem, że nadal coś jest! Gdzie w tym wszystkim był Jurij? Sam w czasie wakacyjnym nie miałem z, nim prawie kontaktu, ale podczas sezonu za kumplowaliśmy się i nie spodobało mi się to, że Kadziewicz się wtrąca. Zobaczyłem, że Magda została sama, podbiegłem do niej niepostrzeżenie.
- Możemy pogadać?- musiałem wykorzystać okazję.
- Aleh to nie jest to, na co wyglądało0- próbowała się od razu wytłumaczyć. – Ja ci wyjaśnię. Chodźmy się przejść – ruszyłem za nią w stronę delikatnie oświetlonej alejki
- Pewnie wiesz, że kiedyś byłam z Łukaszem- zaczęła.
- Nie wiem nic więcej. Kaśka powiedziała, że może kiedyś sama mi to wyjaśnisz. Do dziś nie było takiej potrzeby, ale teraz sama rozumiesz jak to wygląda. Ty Jurij, Łukasz, pogubiłem się – sam dodałem to, co krążyło mi po głowie.
- To ci opowiem – szliśmy dalej kierując się w stronę kortów a Magda mówiła. Ja starałem się zapamiętać z tego jak najwięcej a przy okazji wiele zawiłości wreszcie stało się dla mnie jasnych.
- Magda, ale ty chyba rozumiesz, że nie możesz go potępiać za to, że, wtedy wybrał córkę, a nie ciebie- dla mnie to było oczywiste.
- Pewnie, że rozumiem. Mi chodzi o to, że nie powiedział mi tego tylko o tak urwał kontakt z dnia na dzień, do tego po całej tej niemiłej sytuacji z Kamilą. Ja bym uszanowała jego decyzję, wtedy rok temu naprawdę poczułam się, jak dziwka sypiająca ze sławnym siatkarzem. Boje się też, że w obliczu kolejnej wielkiej przeszkody jaka kiedyś teoretycznie miała, by między nami wyrosnąć on znów zrobi to samo.
- To dlaczego mu o tym nie powiesz, dlaczego związałaś się z Biereżką? Dla mnie to było nie do ogarnięcia. Po co ona tak komplikowała sobie życie.
- Jurij był ze mną w trudnym okresie, kiedy Kaska się ode mnie odwróciła. Zakochałam się w nim a przynajmniej tak mi się wydawało. Teraz sama już nie wiem. Alek to nie jest dla mnie proste- ciężko jej było. Widać, że bardzo pogubiła się w tym co się dzieje.
- Będziesz go okłamywać? Magda nie spodziewałem się tego po tobie – nienawidziłem kłamstwa i nie wiedziałem, że blondynkę na to stać.
- Między mną a Łukaszem już do niczego nie dojdzie. Powiem o tym Jurijowi, gdy tylko znów będziemy ze sobą rozmawiać – było jej wstyd a ja nie chciałem, żeby wyszło, że jestem tym nieczułym draniem, który tylko będzie ją krytykował, raczej chciałem jej pomóc.
- Nie rozmawiasz z Jurą? – zaskoczyła mnie tą informacją. Krasikov znów się przede mną otworzyła i opowiedziała o wydarzeniach z Krymu i ich ostatniej rozmowie video.
- Tylko nie mów Kasi, nie chcę jej martwić, to nic takiego. Jak Jurij wróci to sobie, to wyjaśnimy – byłem zaskoczony ty, że Biereżko zachowuje się wobec niej tak władczo i despotycznie.
- Obiecam, ale jak tymi obiecasz, że, gdyby coś się działo to mi powiesz. Nie spodziewałem się takiego zachowania po Jurze – zdradziłem. – I proszę cie rozważ, to by powiedzieć Kasi prawdę, ona też się martwi.
- Dobrze, a teraz wracajmy, bo sobie pomyślą, że cię gdzieś uwiodłam albo coś w ten deseń. Aleh mogę ci obiecać, że będę ostrożna z kimkolwiek przyjdziemy się zmierzyć czy z Łukaszem czy z Jurijem – uśmiechnąłem się w odpowiedzi na jej uśmiech i ruszyliśmy w stronę ośrodka.
- Pan kapitan, gdzie się szwenda? –zgromił nasz Grzesiek. – Do tego z Magdą, Kaśka ja bym ich pilnował – zażartował a reszta wybuchnęła śmiechem.
- Wymyśliliśmy coś i zostaliście przegłosowani – oznajmiła Kasia zadowolona z siebie. – Jedziemy w weekend na Memoriał do Katowic. Sprzeciwu nie przyjmujemy.
- Kto jedzie, wszyscy? – Magda była bardzo zdziwiona.
-Nasza trójka – wskazała na siebie Grześka i Karolinę – wy oczywiście – tu pokazała na nas – i jeszcze Perła z Lidką i Kadziu. Zerknąłem na Krasikov, ale nie widziałem, by jeszcze bardziej zmartwiła ją ta wiadomość, że Łukasz jedzie z nami. Może miała rację i da sobie radę sama z tym wszystkim. Mi pomysł wyjazdu bardzo odpowiadał.
- To co zaśpiewamy? – zapytał Grzesiek. Po czym zaczął nucić coś, co brzmiało „Przeżyj to sam” – Magda pomóż – blondynka pokręcił głową, ale Kaśka ruszyła z pomocą. Przyszło, więc nam słuchać fałszu Łomacza, śmiechu Kasi, która myliła słowa i oraz krzyku Karoliny, że ona nie zna słów a Grzesiek namawiał ją, by zaśpiewała z nimi.



Jak dzieci, jak dzieci i raczej długo to nie ulegnie zmianie. Boję się, że to opowiadanie przekroczy ilość 60 rozdziałów a tego pewnie nikt, by nie chciał.

Obiecuję, że będzie więcej Kasi i Alka, musicie tylko troszkę poczekać. Nie chcę dodawać do fabuły nie wiadomo czego(czyt. Jakiś rzeczy z kosmosu) teraz troszkę na kumulowało się u Magdy i Łukasza. Będzie dobrze u nich? Jak myślicie. Ja już wiem :P
Chce przywitać te dziewczyny, które ujawniły się pod ostatni rozdziałem i te, które mają jeszcze chęć nadrabiania tego kolosa. Te, które po moim apelu i tak znać nie dały, cóż płakać po was nie będę. Z resztą i tak tego nie przeczytacie. Studentki, które pochłonęła sesja i teraz mordują się z nagromadzonymi zaległościami, za to serdecznie pozdrawiam :*

PS. Z kim się widzę na fazie grupowej ME w Gdańsku? Jestem tak szczęśliwa, jeszcze nigdy nie miałam tak zajebistych miejscówek na mecz :)

5 lipca 2013

39. W najlepszej z chwil i najgorszej też, będę z Tobą…



/Grzesiek/
     To co powiedziała mi Magda zaniepokoiło mnie. Dziwne zachowanie Karoliny na pewno nie znaczyło nic dobrego. Niestety, moje pytania były zbywane słowami, że wszystko jest dobrze. Już zdecydowałem, że pojadę do Rzeszowa na weekend, by przekonać się o tym na własnej skórze a w razie czego rozwiązać problem, który się pojawił. Kończyłem pakowanie, gdy z mojego laptopa odezwał się dźwięk przychodzącej rozmowy video. Dzwoniła Karolina.
- No hej, jeszcze 2 godzinki i będę u ciebie. To miała być niespodzianka, ale co mi tam – przywitałem ją radośnie.
- Grzesiu? – przygryzła nerwowo wargę.
- Karol teraz to już widzę aż za dobrze, że coś się dzieje. Cały tydzień jesteś przygaszona, nie chcesz rozmawiać .Martwię się – może takie ciągłe wymuszanie nie było dobrym sposobem, by się czegoś dowiedzieć, ale za każdym razem, gdy widziałem jej smutną twarz którą starała się ukryć pod sztucznym uśmiechem gotowało się we mnie.
- Grzesiu mogłabym przyjechać do ciebie i zostać na kilka dni? Nie chcę być teraz w Rzeszowie – wreszcie powiedziała ciut więcej, ale to i tak niczego nie wyjaśniało.
- Na sobotę i niedzielę mogłabyś przyjechać, ale w tygodniu, sam nie wiem, Andrzej nie był, by chyba zachwycony - rozważyłem jej prośbę.
- Zapomnij, że pytałam – odparła cicho jeszcze bardziej przygaszona niż przed chwilą.
- Nie Karolina nie zapomnę! Powiedz mi co się stało, mamy sobie ufać! – poniosło mnie, ale straciłem już swoją cierpliwość. Jak widać przez cały tydzień delikatnością i subtelnością nic nie zdziałałem.
- Mój ojciec tu był. Chce mnie zabrać z powrotem do Stanów – głos się jej łamał a spod powiek, które zamknęła wypłynęły pierwsze łzy.
     Takiej wiadomości się nie spodziewałem. O Macieju Orzechowskim wiedziałem niewiele. Z resztą przestał mnie obchodzić, gdy Karolina powiedziała mi, że to za jego sprawą rodzina odsunęła się od polskich korzeni a później, gdy zachorowała również od niej samej. To on przekonał jej matkę, by wysłać ich córkę do zakonu, bo nie zasługuje na, to by była kojarzona z rodziną Orzechowskich. Zrobili to i od tej pory nie interesowali się jej losem. Jak widać tatusia coś teraz skłoniło, by sobie przypomnieć, że ma córkę.
- Dlaczego? – na bardziej rozbudowane pytanie nie było mnie stać.
- Powiedział, że nie po to wydał tyle tysięcy dolarów na, to by siostry mnie przyjęły bym teraz to zaprzepaściła. Mogłam się domyślić, że jak tylko dowie się, że wyjechałam z zakonu to szybko mnie odnajdzie w domu swojej matki. Nie przypuszczałam, tylko że kiedykolwiek będzie chciał mnie szukać. Przecież, odkąd mnie zostawili to nie odezwali się ani słowem,. Nie zadzwonili, nie napisali listu, nothing. Grzesiu boję się, nie chcę cię zostawić. Nie chcę tam jechać – przerwała płacząc coraz mocniej a mi z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym przez nią rosła coraz większa gula w gardle.
- I nigdzie nie pojedziesz!- powiedziałem stanowczo. – Tu teraz jest twój dom i nikt nawet twój ojciec tego nie zmieni.
- Ale ty go nie znasz! – pisnęła szatynka. – On jak sobie coś postanowi to zawsze chce to zrealizować.
- Ja też i właśnie w tej chwili ci mówię, że nie pozwolę cię nigdzie zabrać – obiecałem. – Przyjadę do ciebie i wspólnie stawimy temu czoła. Nie będziesz przed nim uciekać i się ukrywać a tym bardziej nie będziesz się go bać. Nie, teraz gdy masz mnie – nie miałem zamiaru pozwolić, by przez niego cierpiała. Już wiele bólu jej przysporzył przez te wszystkie lata.
- Kocham cie najmocniej na świecie – szepnęła ocierając łzy . W jej jasnych oczach dostrzegłem nadzieję, strach nie był już tak bardzo widoczny.
- Ja ciebie równie mocno. Niedługo przy tobie będę. Nie płacz już- miałem ochotę ją przytulić niestety na razie odległość mi na to nie pozwalała.
     Po tej rozmowie chciałem jak najszybciej znaleźć się w Rzeszowie. Chwyciłem na wpół zapakowaną torbę zamknąłem pokój. Dobrze, że na dziś nie mieliśmy już nic zaplanowane, bo nie wysiedział bym a tych zajęciach. Wpadłem do Magdy, by wyjaśnić jej wszystko. Blondynka chciała jechać ze mną, ale nie mogła sobie na to pozwolić, bo Andrzej wymyślił na weekend jakieś mini szkolenie dla całego sztabu.
- Dam sobie radę – zapewniłem ją.
- Ale, gdyby coś się działo dzwoń. Kaśka będzie na miejscu na pewno ona też nigdzie naszej Karol nie puści – o tak Krasikov miała racje co do tego.
- Ty też nie martw się na zapas – wierzyłem, że dam radę. Muszę.

/Magda/


     Grzesiek kazał mi się nie martwić, a to nie było takie proste. Nie mogłam zrozumieć jak rodzice mogą robić coś takiego własnemu dziecku. Sama zbyt długo nie cieszyłam się szczęśliwym życiem rodzinnym. Gdy mój tata zmarł miałam, zaledwie 9 lata, ale pamiętam dobrze, że bardzo się kochaliśmy. Nie wiem jak, by to wyglądało teraz, ale myślę, że wiele, by się w tym aspekcie nie zmieniło. Czy mój ojciec też stawiał, by mi warunki jak to robił Jan? Czy nie spodobałaby mu się droga jaką wybrałam w życiu? Może i nie ze wszystkiego był, by zadowolony, ale na pewno nie był, by takim despotą jak Podleśny. Potrafiłam to jednak akceptować, dopóki on był dobry dla mojej mamy a tu nie mogłam powiedzieć na niego ani jednego złego słowa. Kiedy przyjechałam do domu po moich gdańskich wojażach unikałam go umiejętnie a przy okazji spędziłam czas z mamą i naładowałam akumulatory. Czasami wychodziło nam z Janem to, że potrafimy spędzić pod jednym dachem kilka dni bez darcia kotów. Ciężko było mi sobie wyobrazić, przez co w Stanach przeszła Karolina, gdy cała rodzina się od niej odwróciła, przecież nie można przestać kochać z dnia na dzień z powodu wieści o chorobie a oni tak zrobili. Karolina w Polsce zyskała nowy dom i teraz to ja, Kasia a przede wszystkim Grzesiek byliśmy jej rodziną. Byłam cały sercem z nimi i obiecałam sobie ze wyrwę się z Kielnarowej, gdy tylko będę mieć kilka godzin wolnego. Czułam się już lepiej po serii kroplówek i nikt nie zorientował się, że moje zdrowie podupadło, raczej już dźwignęłam sie na nogi.
     Czekałam aż Jurij będzie dostępny online. W tym tygodniu nie rozmawialiśmy jeszcze przez skeypa musiała mi wystarczyć tylko krótka rozmowa telefoniczna odbyta w środowy poranek. Biereżko nie miał na nic czasu, rozumiałam go, sama przechodziłam przez podobny młyn. Wreszcie zobaczyłam zielone światełko i wcisnęłam połącz. Jura odebrał po kilku sekundach.
- Też miałem do Ciebie… -urwał w połowie przyglądając mi się uważnie.
- Jura coś się stało? Słyszysz mnie? – myślałam, że może coś z łączem jest nie tak.
- Obcięłaś włosy! – huknął.
- Tak, nie podoba ci się? – przeczesałam je palcami. Miałam ochotę się zaśmiać. Zawsze śmieszyła mnie ta zbyt mocna ingerencja partnera w to, jak ma czesać/ubierać się jego dziewczyna.
- Co ci odbiło? – niestety ton jego głosu wcale nie powodował, że na ten śmiech ma mi się zaraz zebrać.
- Jurij to tylko włosy – byłam w szoku, że to stanowi dla niego aż taki problem
- A czy ty w ogóle bierzesz pod uwagę moje zdanie? – był zły, patrzył ma nie, jakby to ująć najdokładniej z męczarnią.
- Moje włosy, moja decyzja. Czy ty aby nie przesadzasz?- o nie, nie miałam zamiaru dać się atakować, nie z takiego powodu.
- Ciekawe czy byś tak mówiła, gdybym ogolił się na łyso- myślałam, że może zacznie właśnie żartować, ale jego mina nie wskazywała na to.
- Przyzwyczaiłabym się. Robisz z igły widły. Wszyscy uważają, że lepiej mi w tej fryzurze. Tylko tobie nie pasuje. Stwarzasz problem tam, gdzie go nie ma – próbowałam mu to uświadomić.
-Kadziewiczowi na pewno się podoba tak jak jest teraz, Widziałem was na zdjęciach jak byłaś z, nim to miałam identyczną fryzurę –wypalił wbijając mnie tymi słowami w materac łóżka. Nie miałam pojęcia, gdzie miał widzieć moje zdjęcia z Łukaszem. – Co zaskoczyłem się? Widziałem wasze foty z Paryża na twoim komputerze.
- Teraz to już przesadziłeś. Miałam taką fryzurę długo przed tym nim poznałam Łukasza. Jak w ogóle mogłeś przeglądać mojego laptopa? Nie przypominam sobie bym sam ci te zdjęcia pokazała! – to już nie o fryzurę się kłóciliśmy, ale o to, że Biereżko chyba za bardzo miał ochotę kontrolować moje życie. Miałam zamiar mu właśnie uświadomić, że tak nie będzie. – Nie jestem twoja własnością i będę robić co mi się podoba. Nie ma to nic do rzeczy czy jesteśmy parą, czy też nie. Tak w ogóle to może oboje się zastanowimy czy jest sens być razem, skoro nawet takie proste sprawy jak zmiana fryzury są nie po twojej myśli!- nie czekałam na odpowiedź rozłączyłam się szybko.
     Tak bardzo cieszyłam się, że będziemy mieli wreszcie czas porozmawiać a on wszystko zepsuł. Nie uważałam, że przesadziłam , to on przesadził. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Co znów- szepnęłam sam do siebie kierując się w ich stronę.
- Słyszałem podniesiony głos. Coś się stało? – na korytarzu stał Łukasz.
- Zacznę podejrzewać, że koczujesz pod moim drzwiami – sama nie wiedziałam czy mam ochotę z nim rozmawiać.
-Tylko przechodziłem – tłumaczył.
- Tak, ty zawsze tylko przechodzisz. Nic się nie dzieje, nikt mnie nie morduje- weszłam w głąb pomieszczenia ignorując totalnie dźwięk dochodzący z laptopa i tak wiedziałam, że Biereżko dzwoni, nie musiałam nawet tam patrzeć.
- To, jak już tu jestem to może obejrzymy jakiś film? – Łukasz wcale nie był upierdliwy, o nie.
- Nie mam ochoty znajdź sobie innego chętnego – zatrzasnęłam laptop a tym samym uciszyłam go na dobre. Po chwili odezwałam się moja komórka. Kadziu był bliżej niej i podał mi ją ze stolika wcześniej patrząc na wyświetlacz.
- Twój chłopak dzwoni - oddał mi Nokię.
- Obyło, by się bez tej złośliwości w głosie – warknęłam. Łukaszowi nie udało się ukryć tego jak wypowiadał te słowa. Sama nie wiedziała czemu, ale chyba próbowałam odreagować złość na Kadziewiczu a on przecież nie był niczemu winien. Rzuciłam komórkę na łóżko. – Idę się przejść. Jak chcesz możesz iść ze mną mam tylko jeden warunek nie odzywaj się – byłam pewna, że Łukasz nie pójdzie ze mną, był zbyt gadatliwy, by wytrzymać bez słowa. Zaskoczył mnie jednak, bo szedł ramie w ramię ze mną trzymając się tego, by się nie odzywać.
     Ośrodek był duży a tym samym miejsca do spacerowania sporo. Na rabatkach rosło pełno kwiatów. Środkowy zerwał jednego i na migi pokazał, że to dla mnie. Było to miłe a jeszcze bardziej zabawne. Jego wygłupy pozwoliły mi zapomnieć o kłótni z Jurijem

/ Grzesiek/

     Karolina była dosłownie przerażona. Ja też byłem przerażony, ale z zupełnie innego powodu. Kiedy przyjechałem do niej w piątek za drzwiami w jej pokoju zastałem ukryte dwie spakowane walizki. Gdy zdałem sobie sprawę, że, gdyby nie powiedziała mi prawdy o przyjeździe ojca to poniedziałek byłaby gotowa potulnie z nim wyjechać. Wystraszyłem się. Ona naprawdę była gotowa zgodzić się na warunki ojca. Nie darowałbym sobie tego, gdyby odeszła, do tego w takich okolicznościach. Poniosło mnie, gdy zobaczyłem te walizki. Zacząłem jej rozpakowywać, rzucając ubraniami na prawo i lewo i krzycząc sam już nie bardzo wiedząc co. Gdyby, wtedy nie powstrzymała mnie Kaśka, która wróciła do mieszkania nie wiem, jakby to się skończyło. To był jakiś napad furii, wcale nie skierowany w kierunku Karoliny. Chyba próbowałem wyładować złość za całą niesprawiedliwość jaka ją spotykała. Nie pamiętam słów wykrzyczanych, wtedy, w głowie przelatują mi tylko migawki nieskładnych obrazów i siarczysty policzek wymierzony przez Kaśkę. Rozpłakałem się, wtedy ze wstydu i niemocy, ale dziś byłem już twardy i spokojny a przynajmniej starałem się ten spokój zachować. Umówiłem się z Wieczorek, że będę chciał to załatwić sam a ona zostanie w gotowości, nie wiem może i nawet po, to by wykręcić numer na policje. Sam nie wiedziałem jak to się poukłada. Wiedziałem, tylko że nie oddam Karoliny za żadne skarby. Trzymałem teraz rękę szatynki i mogłem wyczuć jej drgania, tak bardzo się bała kolejnej konfrontacji z ojcem.
     Wreszcie nadszedł długo wyczekiwane moment. Poszedłem otworzyć zostawiając ukochaną w kuchni. Za drzwiami stał przysadzisty facet w dobrze skrojonym garniturze, który i tak na niego nie pasował.
- Przyszedłem po Karolinę – odezwał się po polsku. Byłem zdziwiony, ponieważ Karol uprzedziła mnie, że ojciec niechętnie używa ojczystego języka. Czyżby chciał stworzyć pozory?
- Jak mniemam pan Orzechowski. Powiem panu, że Karolina nigdzie nie pojedzie. Tu teraz jest jej dom i tu ma rodzinę, która ją kocha i szanuje – odparłem. – Mam powtórzyć po angielsku bym pan zrozumiał? – musiałem to wtrącić, było to silniejsze ode mnie.
- A ty to kto? – zapytał z nonszalancją próbując wcisnąć się do środka. Byliśmy tego samego wzrostu, ale wagowo Maciej sporo mnie prześcignął.
- Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty?- stanąłem tak, by nie dał rady przejść.
- Smarkaczu nie pozwalaj sobie! Przyszedłem po moją córkę! – warknął.
- Pańska córka jest już pełnoletnia i decyduje sama za siebie a ten bilet… – rzuciłem papier na posadzkę – …możesz sobie wsadzić!
- Gówniarzu! – próbował chwycić mnie za koszulkę, ale mu się nie udało. Orzechowski sprawiał tylko wrażenie silnego, był wątły jak galareta.
- Powiedziałem coś panu. Proszę stąd iść i więcej nie nachodzić Karoliny, inaczej zdzwonimy na policję. Ona już pana nie potrzebuje. To wasza wina, że nie chce mieć z wami nic wspólnego .Odpłaca się tym samym co wy zrobiliście jej kilka lat wcześniej!- wszystko miałem poukładane w głowie i plan realizował się tak jak założyłem.
- Chcę to usłyszeć od niej – Orzechowski jakby lekko spuścił z tonu.
- A proszę bardzo. Karol! – zawołałem. Wcześniej ustaliliśmy, że Karolina nie zaryzykuje i zbytnio nie zbliży się od ojca. Teraz stała w głębi korytarza, ale ten widział i słyszał ją doskonale.
- To co mówi Grzesiek to prawda. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Dobrze wiem, że chcesz mnie tylko oddać do zakonu, by twoje pieniądze się nie zmarnowały. Jeżeli chcesz kogoś obwiniać za moją chorobę to sobie, bo to w twoich genach ona jest. Powinieneś sie cieszyć, że zniknęłam z rodziny i nikt już nie powie, że klan Orzechowskich nie jest godzien odpowiedniego traktowania. Przecież tego właśnie chciałeś. Wyjdź i nigdy nie wracaj. Tak jak chciałeś nie masz już córki – krzyknęła.
- Po tym wszystkim co ci dałem masz czelność tak się do mnie odzywać. Kto cię posyłał do najlepszych szkół, dawał lekcje rysunku? – też wrzasnął.
- Dałeś mi tylko ból i cierpienie i to, że nie potrafiłam się zaakceptować. Wynoś się! – powiedziała to z taka odwagą, że aż mi dech zaparło.
- Nie masz już rodziny zapamiętaj to sobie! Wyrzekam się ciebie!
- Nie, to ja wyrzekam się was! – szatynka podbiegła do drzwi i zatrzasnęła je ojcu przed nosem, po czym wpadła w moje ramiona.
- Jestem z ciebie taki dumny – mocno ją przytuliłem
- To ja z ciebie jestem dumna. Gdyby nie ty, to ja nie dałabym rady – zaczęła.
- Ciii już wszystko jest dobrze – ucałowałem jej czoło.
- Moje dwa skarby – Kaśka również wyszła w z kuchni.- To co zbiorowy uścisk – przyłączyła się do nas uśmiechając się – Wałek nie był mi potrzebny a tak na to liczyłam – zażartowała. Kasia zawsze potrafiła nawet w tych najbardziej dramatycznych okolicznościach znaleźć promyczek humoru i pozwolić, by strach odpłyną szybciej.


Trochę teatralne, trochę przesadzone, ok. nie trochę, za bardzo, ale mnie poniosło. Tyle tego dobrego przejdźmy do mniej miłych rzeczy.

Długo biłam się z myślami, by napisać to o czym przeczytacie za chwilę, ale zdecydowałam się to zrobić. To, że jestem weteranką wśród autorek blogów wcale nie oznacza, że mój motor napędowy sam się napędza. Wydaje mi się, że niektóre z was tak myślą, bo na gadu zapewniają mnie, że czytają a pewnie wcale tak nie jest. Co mam niby myśleć, kiedy niektórych nie widzę tu od miesięcy a, żeby było śmieszniej/tragiczniej, gdzie indziej docierają. Oczywiście są wyjątki, o których mi wiadomo i te słowa nie są skierowane do tych dziewczyn(nie czujcie się wiec kochane urażone). Komentarze, to jest to, co daje mi tego kopa, bo wiem, że to co piszę dociera do szerokiego grona. Zdaje sobie sprawę, że moja fabuła nie jest już popularna wśród mody jaka zapanowała ostatnio(teraz królują inne historie). Ja jestem starej daty i stylu nie zmienię. Nie zrozumcie mnie źle, doceniam każdy komentarz, który się tu pojawił, ale mając listę informowanych, gdzie jest ponad 50 osób a widząc 15-20 komentarzy pod rozdziałem coś chyba jest nie tak. Cóż pewnie te słowa jak zawsze wpadną w próżnie, ale mi jest lżej na sercu. Nie chodzi mi o nabicie statystyk, ale o bardzo prostą sprawę: nie czytasz to powiedz mi to a ja przestanę zalewać twoje gg swoim powiadomieniami i szargać swoje nerwy. Wolę mieć na liście informowanych 20 stałych czytelników, a nie 50 fikcyjnych. Szantażu, że znikam nie będzie, bo historia prędzej lub później się zakończy.
Pozdrawiam serdecznie czytelniczki, które są ze mną pod każdym nowym rozdziałem. :*