15 lutego 2013

29. O nic się nie martw. Wszystkim się zajmę.



/Łukasz/

     Jeżeli ktoś poprosiłby mnie o określenie tej nocy nazwał bym ją „Nocą cudów” i nie skłamałbym. Wydarzenia może nie były sprzyjające i raczej powinny wywoływać podły nastrój, bo przecież Kaśka znalazła się na życiowym zakręcie, ale to co wydarzyło się między mną a Madzią to był kolejny krok milowy. Karolina miała racje, blondynka nadal miała mnie za kogoś bliskiego, choć często miała trudności, by to okazać. Gdyby tak nie było nie zwierzyła, by mi się przecież ze swoich rozterek i nie szukała pocieszenia. Kiedy mogłem ją znów czuć przy sobie i zapewnić jej chwilowe bezpieczeństwo od razu stawałem się szczęśliwszy. Móc poczuć niknącą woń jej herbacianych perfum czuć bicie jej serca przy moim i jej cichy głos tuż przy uchu, to wszystko sprawiało, że miałem wrażenie, iż to pół roku bez niej to był tylko senny koszmar. Magda jednak nie była moja, ale nie mogłem jej stracić. Im więcej czasu przebywaliśmy ze sobą tym mocniej zdawałem sobie z tego sprawę.      Ona jest kimś wyjątkowym, nadawała jaskrawe barwy w moim życiu, niby nieśmiała a potrafi pokazać co myśli, zagubiona, ale umie radzić sobie w każdej sytuacji. Chwilę załamania trwają u niej krótko i po płaczu nie ma śladu a jest rzeczowa analiza co dalej zrobić. Tak też było z Kaską, Magda doskonale wiedziała jak zadziałać, by wyciągnąć przyjaciółkę z bagna. Miała już ułożony plan i obiecała sobie, że go zrealizuje. Sam też zaoferowałem swoją pomoc, której blondynka nie odrzuciła, co było kolejnym dobrym znakiem.
     Na oddziale zaczął panować większy ruch, ponieważ zbliżała się godzina obchodu. Nasz osobisty spokój został zburzony spojrzeniami ciekawskich osób. Denerwowało mnie to. Akurat teraz wolałbym być kimś nieznanym, a nie co chwila posyłać uśmiechy do pacjentów, którzy spacerowali lub udawali się na poranne badania.
- Łukasz, kiedy Aleh wyjdzie od Kaśki przypilnujesz go? – zapytała przerywając ciszę, w której od dłuższej chwili byliśmy pogrążeni.
- Jasne, choć nie wydaje mi się, by była taka potrzeba. Aleh jest raczej rozsądny – moim zdaniem Magda nie miała się czego obawiać.
- Też mi się tak wydaje, ale wolę chuchać na zimne. Nie chcę, by on zrobił coś głupiego – dodała.
- Zajmę się nim. Pojadę z nim do domu, a potem pewnie od razu udamy się do klubu, by się usprawiedliwić na dzisiejszy dzień – zapewniłem.
- Dzięki, nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy, tak samo, jak to, że tutaj jesteś. Może tego nie okazuję tak ja trzeba, ale naprawdę to doceniam – zdradziła. Widziałem jej lekkie zakłopotanie, bo uciekała ode mnie wzrokiem mówiąc to wszystko.
- Od tego są chyba przyjaciele, by pomagać. Możesz na mnie zawsze liczyć. Nie będę tak głupi, jak, wtedy – rozmowa niebezpiecznie zmierzała w stronę delikatnego tematu, ale może to już jest ta pora, by wytłumaczyć wszystko na spokojnie.
- Cieszę się, że jest dla nas obojga jasne kim dla siebie jesteśmy – tym zdaniem wbiła mi szpileczkę prosto w serce, bo ja niestety, choć mówiłem, że jestem jej przyjaciele to nie do końca chciałem, by tak zostało, wolałbym być jej mężczyzną. Temat ten niestety został przerwany przez dzwoniący telefon Krasikov.
- Jurij czyś ty oszalał nie ma jeszcze ósmej?- zaśmiała się na powitanie. Rosjanin miał jakieś doskonałe wyczucie chwili znów komplikując mi moje plany.
- …
- Już rozumiem jesteś w Komsomolsku, w domu. Nic mi nie wspominałeś, to ty chyba tylko w Moskwie przesiadłeś się na samolot ?– ciekawiło to Magdę.
- …
- Ja jestem w szpitalu, Kaśka miała wypadek – wiem, że nietaktowne było to, że podsłuchiwałem, ale, skoro blondynka nie odeszła to raczej nie miała nic przeciwko tego bym słyszał tę rozmowę. Wątpię bowiem, że zapomniała, iż znam rosyjski, bo w tym języku przeprowadzała rozmowę z Biereżko.
-…
- Nic jej nie jest. Jesteśmy tuz Alkiem i Łukaszem nic się nie martw – ucieszyło mnie to, że wspomniała o mnie. Byłem ciekaw reakcji Biereżki i żałowałem, że nie widzę teraz jego miny. Za to widziałem minę Magdy. Jej usta zacisnęły się w podłużną kreskę, wyraźnie się zezłościła.
- …
- Dlaczego się czepiasz? Nie wymyślaj nie wiadomo czego jak nie wiesz jak to wygląda. Co cię napadło? – jasne było to, że Rosjanin naskoczył na nią.
- …
- Zadzwoń jak ochłoniesz, bo coś ci się chyba w samolocie pod wpływem ciśnienia poprzewracało! – nie siliła się na żadne pożegnanie a zwyczajnie się rozłączyła. Może powinienem milczeć i czekać aż to ona rozpocznie rozmowę, ale nie wytrzymałem.
- Co to było? – licząc się z konsekwencjami i tym, że i mi się oberwie spojrzałem na nią.
- Niby skąd mam to wiedzieć. Podobno to my się czepiamy, byle czego. Nie musiałeś tego słuchać ! – nadal była zła.
- Nie dało się nie słyszeć – zaznaczyłem uśmiechając się do niej próbując tym uśmiechem rozładować atmosferę.
- To trzeba było zrobić tak byś nie słyszał! – prychnęła. Nie chciałem, by tak to się skończyło. Sam zacząłem, musiałem to teraz załagodzić.
- Dobra wiem, nie powinienem się wtrącać, ale taki już jestem, wiesz o tym. Przepraszam – kajałem się.
- Ok. ja też przepraszam, że na ciebie nawrzeszczałam. Jak widać związki nie są dla mnie – i znów jedna szpileczka wylądowała w moim sercu.
- Jesteście parą? – nie potrafiłem ukryć zdziwienia. Dobra czułem, że tak to się może skończyć, ale liczyłem, że tak się nie stanie.
- Znów jesteś wścibski – zaznaczyła, ale nie była już taka zła jak wcześniej. – Nie umiem ci odpowiedzieć tak czy nie. Sama nie wiem, jak widać wy siatkarze nie macie w zwyczaju pytać czy będziemy razem czy nie. To się dzieje i już. Sam doskonale pamiętasz – miała rację, sam nigdy jej nie spytałem czy zechce ze mną być. Teraz już wiem, że popełniłem błąd pomijając to pytanie. – Coś mnie z Jurijem łączy, spotykamy się tyle ci mogę powiedzieć – słuchałem uważnie i na końcu mi ulżyło. Wyglądało na to, że to nie jest jeszcze bardzo zaawansowana. Czy to coś jednak zmieni? Magda nie należała do osób, które działają na dwa fronty. Jest lojalna i, jeżeli jest z Biereżką to nie pozwoli sobie, by między nami coś się wydarzyło.
- Aha, – nie stać mnie było na żadne rozbudowane zdanie. Tak naprawdę nie wiedziałem co robić. Blondynka wybrała jego, mimo że ją ostrzegałem. Z drugiej strony on kręcił się obok niej od samego początku. Mi Magda zaufała, dopiero gdy spotkała się z Melką a i tak zrobiła to bardzo oszczędnie i nowe zaufanie budowało się u nas bardzo powoli. Biereżko był wiele metrów przede mną, ja zostałem w tyle.

/Aleh/

     Nie mogłem pojąc tego co się działo i, choć nie ogarniałem wiedziałem, że muszę być przy niej mimo wszystko. Jeszcze 12 godzin temu siedzieliśmy w mieszkaniu dziewczyn czekając na Kasie a teraz ona spała dość niespokojnym snem w szpitalnym łóżku. Kiedy Magda powiedziała, że Kaśka miała wypadek serce mi stanęło, tak bardzo się o nią bałem. Gdy już dowiedziałem się, że nic jej nie jest ulżyło mi, ale nie na długo, bo jej zwierzenia wstrząsnęły mną.
     Kaśka tak bardzo się zmieniła, stało się to w tak krótkim czasie, ale nie bez przyczyny. Jeszcze miesiąc temu wszystko było prostsze, a teraz miałem przed sobą dziewczynę którą problemy z alkoholem przerosły a wszystko to spowodowała próba gwałtu i szantaż. Nie miałem zamiaru darować tego Jabłońskiemu, nikt nie będzie krzywdzić bliskich dla mnie osób. Nie żałowałem również, że powiedziałem Kasi o tym co do niej czuję. Nawet ucieszyło mnie to, że brunetka już wie. Teraz będzie wiedzieć, że pomogę i nie zostawię jej samej i nie będę jej oceniać. Między nami od początku była chemia, teraz została ona przytłoczona przez nieprzyjemne wydarzenia, ale może kiedyś zbudzi się na nowo. Ja nie będę na nic naciskał, to ona zdecyduje czy jest gotowa.
- Aleh jeszcze tu jesteś? – zdziwiona otworzyła oczy. –Mówiłam ci żebyś poszedł do domu.
- A ja ci mówiłem, że zostanę – przypomniałem.
- Nic mi nie jest, tylko trochę mnie boli ciało. Idź się prześpi ja nigdzie nie ucieknę, mam zostać tu co najmniej przez 3 dni. Nie możesz przeze mnie zawalać swoich treningów i rehabilitacji - to była dawna Kasia, nie martwiła się o siebie a o mnie.
- Dobrze pójdę się jakoś wytłumaczyć w klubie, że dziś mnie nie będzie, a potem do ciebie wrócę – w planach miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia, ale wolałem o niej nie wspominać.
- Aleh obiecaj mi, że nie pójdziesz do niego – jak widać Kaśka doskonale wiedziała co może chodzić mi po głowie. Wczoraj przecież groziłem, że się z nim policzę, dziś mój zapał wcale nie zmalał, choć nie chciałem jej tego pokazać.
- Kasiu ja muszę coś zrobić – nie potrafiłem jej okłamać.
- Alek nie ryzykuj on jest zdolny do wszystkiego. Nie chcę byś miał przeze mnie kłopoty. Obiecałam ci, że zgłoszę się na policje - przekonywała mnie.
- Tylko mu powiem, że ma cię zostawić w spokoju. Przestanie być tak pewny siebie, kiedy zobaczy, że masz wsparcie – planowałem dużo więcej i wiedziałem, że mnie nie powstrzyma nawet kilkanaście próśb Wieczorek.
- Nie przekonam cię? – zapytała, ale wiedziała, że zdania nie zmienię.
- Nie martw się o mnie masz teraz odpoczywać, a nie zadręczać się- starałem się zmienić temat, by nie okłamywać jej, ale było pewne, że rozmowa nadal będzie toczyć się wokół tego samego.
- Widzę, że mogę powiedzieć tylko uważaj na siebie – uśmiechnęła się, ale raczej był to uśmiech pełen smutku.
- Przyjdę później i sama zobaczysz, że nic mi nie jest – nim wyszedłem ucałowałem ją w policzek. Chciałem, by miejscem docelowym były usta, ale to nie było ani miejsce ani czas na takie gesty. Okoliczności były takie, że teraz to mogło jeszcze bardziej skomplikować to, co się działo.

     Gdy wróciłem na główny hol zobaczyłem, że Magda z Łukaszem nadal tutaj są. Widok blondynki mnie nie zdziwił, ale Kadziewicz u jej boku to była nowość. Tych dwoje chyba się kłóciło przynajmniej tak to wyglądało z daleka, ale po chwili wszystko ustało a na twarzy Magdy zobaczyłem nawet lekki uśmiech. Oni tworzyli, by bardzo interesującą parę. Jurij był moim dobrym kumplem i to jemu powinienem życzyć wszystkiego dobrego z Magdą, ale miałem wrażenie, że Krasikov i Kadziewicz są jak magnesy, które się przyciągają i odpychają zależy, z której strony ich ze sobą zetknąć.
- Alek i jak z nią? – gdy tylko zobaczyła, że się zbliżam od razu zapytała o przyjaciółkę.
- Źle nie jest przynajmniej fizycznie, psychicznie na pewno dojdzie do siebie, gdy będziemy ją wspierać.
- Pójdę do niej – ucieszyło mnie to, że Kaśka będzie miała teraz towarzystwo może nie będzie się zamartwiać co ze mną.
- Pewnie, ja jadę się przebrać i załatwić wolne w klubie, później do niej przyjadę.
- Tylko? – nie dowierzała, wiedziałem, o co jej chodzi.
- Czasami się zastanawiam czy wy nie jesteście siostrami. Kaśka też mi o to suszyła głowę – zdradziłem.
- Bo ma rację, nie wierzę, że tak byś odpuścił, nie po tym jak zobaczyłam twoją reakcje – stwierdziła. – Nie będę ci mówić co masz robić, sam już wybrałeś.
- Będzie ok. – chciałem już iść.
- Poczekaj, Łukasz pójdzie z tobą – coś czułem, że oni to między sobą ustalili już wcześniej. Kadziu już stał gotowy. Miałem ochotę się sprzeciwić, ale zostawiłem to tak jak jest. – Pilnuj go – usłyszałem szept Magdy, który zwróciła wyłącznie do środkowego i jego niemal niedostrzegalne skinienie głowy.
     Nie pojechaliśmy prosto do mieszkania Wiktora. Taksówką najpierw podjechaliśmy pod mój blok. Byłem wdzięczny Łukaszowi za to, że nie mówi mi co mam robić. Nawet przyznał, że mam rację i chętnie, by zrobił to samo, ale uznał, że ta sprawa należy tylko do mnie. Poinformował mnie równocześnie, że ani myśli zostawić mnie samego i tym samym dotrzyma słowa Magdzie a mi towarzystwa. Nie wszedłem do swojego mieszkania, moim celem była tylko skrzynka pocztowa znajdująca się tuż przy drzwiach wejściowych. Znalazłem tak to o czym mówiła Kaśka. Koperta nawet nie została zamknięta a na fotografii, która znajdowała się w środku było jeszcze napisane „Taka jest naprawdę. Twoja dziunia to uwielbia”. Schowałem zdjęcie powrotem a od środka zaczęło się we mnie gotować. Kaśka miała rację, dziewczyna na fotografii wyglądała tak jak ona. Gdyby mi sama o tym nie powiedziała uwierzyłbym w ten obrazek, który właśnie zobaczyłem.
- Jedziemy – zdecydowałem nadal trzymając kopertę w ręce. Zabrałem swoje BMW i pojechaliśmy pod kamienice, w której mieszka Jabłoński.
     Dobijałem się od dobrych kilku minut, już miałem ochotę rozwalić te drzwi z porządnego kopniaka.
- Co jest?! – oboje usłyszeliśmy podniesiony głos, po czym blondyn pojawił się w drzwiach. To mi wystarczyło. Popchnąłem je a wraz z nimi jego i wparowałem do środka.
- Ty sukinsynu myślisz, że to zabawne! – przygwoździłem go do ściany. – Nie daruję ci tego! – nie zobaczyłem w jego oczach strachu czym jeszcze bardziej mnie rozwścieczył.
- Widzę, że Kaśka puściła ci bajeczkę, że wcale taka nie jest. Ona kłamie to zwykła dziwka!
- Dziwka?! – odciągnąłem go od betonowej ściany, by po chwili rzucić nim o nią z całych sił i powtórzyłem to kilka razy – Odszczekaj to – nie kontrolowałem już swoich ruchów a ciosy raz po raz trafiały w jego ciało.
- Nie mam czego odszczekiwać – tym razem to jego zaciśnięte dłonie trafiały mnie.
Nie wiem, ile trwałą ta cała szamotanina z transu wyciągnął mnie dopiero głos Łukasza i jego postać, która zaczęła nas oddzielać od siebie
-Wystarczy już. Narobisz sobie kłopotów – popatrzyłem na blondyna i zobaczyłem, że środkowy może mieć rację. Jabłoński nie wyglądał dobrze, z jego nosa ciekła krew a na ustach i pod okiem już pojawiła się opuchlizna. Nie wiedziałem jakie szkody u mnie spowodowały jego pieści, ale mogłem wyglądać podobnie.
- Nigdy więcej się do niej nie zbliżaj, zrozumiałeś! – ostatni raz pchnąłem go. – A to… - podniosłem z podłogi kopertę - .. . pogrąży cię raz na zawsze, jeżeli nie zrobisz tego co ci mówiłem.
- Sam siebie pogrążyłeś i to ty jesteś skończony! – zagroził mi. Nie miało to jednak dla mnie znaczenia zrobiłem to, co chciałem zrobić, to my z Kaśką mieliśmy silniejsze argumenty na jego osobę i to co zrobił.




Czy te rozdziały są jakieś takie przegadane czy ja mam jakieś schizy? Wybaczcie, za to co wyżej, to nie tak miało wyglądać. Sesja źle na mnie wpływa niestety kolejne rozdziały też raczej kiepsko widzę. Musze dojść do jednego wydarzenia w fabule. Konkretnie do spotkania Magdy ze Zbyszkiem z Niepoukładanych marzeń ( kto czytał tamto opowiadanie wie mniej więcej, o co chodzi). Później powinno mi iść już z górki. Przynajmniej mam taką nadzieję.


 Witam serdecznie Lectis, której chciało się przebijać przez te 28 rozdziałów oraz Libly. To miłe, że są nowe osoby, które czytają to opowiadanie.
Ćwierćfinał Sovia- Skra. Nie tak to sobie w tym sezonie wyobrażałam. Ogólnie ten sezon dla mnie osobiście jest jakiś dziwny, a może to ja odzwyczajam się od siatkówki? Sama nie wiem.

1 lutego 2013

28. Czując cię obok opowiem o wszystkim, jak często się boję i czuję się nikim…



/Łukasz/ 

     Kiedy wszyscy usłyszeliśmy słowa Magdy, która mówi: „Tak to moja przyjaciółka” momentalnie nasze oczy powędrowały na nią. Obserwowałem jak jej wyraz twarzy się zmienia ze zniecierpliwienia i irytacji w strach. Pobladła w ciągu kilku chwili i ciężko usiadła na sofie. Kiedy skończyła rozmawiać atmosfera wyczekiwania była aż nieznośna jednak nikt nie chciał się odezwać pierwszy, tak jakbyśmy wszyscy podświadomie wiedzieli, że stało się coś złego.
- Kaśka jest w szpitalu – usłyszeliśmy wreszcie, a po jej słowach pokój zaczęły wypełniać głośne pytania.
- Co jej się stało? – zaczął Grzesiek.
- Ale nic jej nie jest, prawda? – pytał Alek.
- Co dokładnie się dzieje? – dodała jeszcze Karolina.
- Nie wiem. Powiedzieli mi tylko, w którym szpitalu leży i na jakim oddziale i tyle – do Magdy powoli chyba wszystko docierało, bo była coraz bardziej zdenerwowana i jeszcze bledsza niż przed chwilą.
- Jadę tam! – Aleh zerwał się na równe nogi.
- Ja z tobą – Krasikov również się podniosła.
- To ja was zabiorę – zaproponował Grzesiek.
- Najlepiej to jedźmy wszyscy – stwierdziła Karolina a Magda przytaknęła na jej słowa. Gdyby nie to, to pewnie ulotniłbym się do domu, ponieważ nie do końca byłem przekonany o tym czy moja obecność będzie na miejscu.

     Drogę do szpitala przejechaliśmy w tak niezręcznej ciszy przerywanej tylko przez Ahrema, który wskazywał Grześkowi najkrótszą drogę. To on przecież znał Rzeszów najlepiej. Magda wraz z Alkiem pobiegli prosto na oddział, gdy tylko opel zatrzymał się przed szpitalem. Gdy nasza trójka tam dotarła blondynka wykłócała się z pielęgniarka.
- Jak to nie może mi pani nic powiedzieć?! Ile razy mam powtarzać, że tutaj w Rzeszowie jestem jej jedyną bliską osobą! Po co w takim razie do mnie dzwoniliście jak nie jestem upoważniona do żadnych informacji! – rzucała wściekłe spojrzenia kobiecie.
- Proszę się uspokoić. Kiedy przyjdzie lekarz dyżurny on zdecyduje o wszystkim – Magda nie miała zamiaru odejść od lady, która oddzielała ją od pracownicy szpitala, ale po kilku wyszeptanych przez Alka słowach usiadła na krzesełku obok nas. Nerwowo strzelała bransoletkami, które znajdowały się na jej nadgarstku i co minutę spoglądała na zegarek, który miała na ręce.
- Ile to potrwa?! Zaraz zwariuję – po 20 minutach straciła cierpliwość. Na nic zdały się nasze uspokajania jej osoby. Z resztą Ahrem też już był na granicy. Nie wiem, co mną targnęło, ale bez zastanowienia ruszyłem w stronę pielęgniarki, która co chwila obdarzała nas zdystansowanym spojrzeniem.
- Czy pani nie rozumie, że my się denerwujemy? Naprawdę nic się nie da zrobić? – nie podniosłem głosu. Mówiłem raczej zdecydowanie i spokojnie, krzykiem pewnie załatwił bym tyle co Magda. – Może, choć zadzwoni pani po lekarza, jakoś nie widziałem, by pani to robiła.
- Już mówiłam doktor przyjdzie, gdy znajdzie chwilę – zignorowała moją osobę wlepiając wzrok w rozłożone papiery. Nie ze mną takie zagrania, stałem nad nią niczym zła wróżba i nie ruszyłem się nawet o krok. Wreszcie podniosłą głowę i rozzłoszczona sięgnęła po słuchawkę.
- Doktorze Byliński mogłabym pana prosić do dyżurki.
- Dziękuję to nie było takie trudne – odpowiedziałem jej złośliwie wracając do pozostałych.
- Dziękuję Łukasz – Magda posłała mi pełne ciepła spojrzenie to przekonało mnie, że dobrze zrobiłem interweniując.
Nie minęło pięć minut a na korytarzu pojawił się lekarz.
- Ktoś z rodziny pani Wieczorek? – spojrzał na nas.
- Jestem jej przyjaciółką, ona nie ma tutaj nikogo bliskiego poza mną – Magda zbliżyła się do lekarza.
- I mną – poderwał się Aleh, zaskakując nas.
- A pan? – lekarz również był zdziwiony.
- Jestem jej chłopakiem – skłamał Białorusin. Rozumiałem go, chciał jak najszybciej dowiedzieć się co z Kaśką, a to był jedyny sposób.
- Zapraszam do gabinetu – mężczyzna ruszył w kierunku, z którego przyszedł zabierając ze sobą tą dwójkę.
- Dobrze, że na to wpadłeś i przycisnąłeś tę zołzę, inaczej pewnie siedzielibyśmy tu całą noc – pochwalił mnie Grzesiek.
- Nie mogłem już patrzeć na to, jak ona się męczy, musiałem coś zrobić – odparłem z całą prawdą. Ból jaki widziałem w oczach Magdy był nie do zniesienia, nie mogłem wytrzymać tego jak cierpi z tej niewiedzy.
- Zostań z nią, ona będzie cię dziś potrzebować – Karol spojrzała na mnie z troską.
- Sam nie wiem, to było trochę szalone, że tutaj z wami przyjechałem – nadal raz myślałem, że to dobrze, iż tu jestem, by za chwilę myśleć, że to był kiepski pomysł.
- Wiem co mówię, Madzia ma cię za przyjaciela, zaufaj mi – szepnęła Karolina dając mi nadzieję, że jakiś rodzaj pozytywnych relacji mimo tych spięć i niedomówień nadal jest między nami możliwy.

/Magda/
 
- Madzia spokojnie – starając się dodać mi otuchy Alek ścisnął mnie za dłoń. Niestety, nie potrafiłam być spokojna, nie w takich okolicznościach.
-Proszę usiąść – lekarz zamknął za nami drzwi wskazując skórzane krzesła, po czym sam zasiadł na jednym z nich, naprzeciwko nas. – Pani Katarzyna została potrącona na skrzyżowaniu. Weszła na jezdnię na czerwony świetle co w jej stanie nikogo nie zdziwiło. Miała dużo szczęścia i po za złamaniem lewej ręki i mocnych stłuczeniach nic jej nie jest. Zostanie na obserwacji na kilka dni, a potem będzie mogła wrócić do domu – czułam, że Byliński coś ukrywa, ba ja wiedziałam, co to jest i ani myślałam teraz milczeć.
- Czy przez słowo „ w jej stanie” ma pan namyśli to, że Kaśka była pijana? – ten przymknął oczy i tylko skinął na potwierdzenie.
- Tak jak mówiłem dużo szczęścia było przy niej dzisiejszego wieczora. Gdybyśmy musieli wykonać jakiś zabieg operacyjny wiązałoby się to z dużym ryzykiem. Podaliśmy jej środki, które przyspieszają wydalanie alkoholu z organizmu. W tej chwili Pani Katarzyna jest już w pełni świadoma tego co się wydarzyło. Zapewne, będą się chcieli państwo z nią zobaczyć, ale prosiłbym o jedno niech na dłużej zostanie z nią tylko jedna osoba.
     Wszystko stało się jasne. To alkohol zaprowadził ją do tego nieszczęścia. Powinnam być wściekała, ale, gdy usłyszałam, że tak naprawdę nic poważnego się nie stało ulżyło mi. Niestety, nie trwało to długo, zaraz pojawiły się u mnie wyrzuty sumienia, że, gdybym tak naprawdę chciała to powinnam jej pomóc, a ja po kilku nieudolnych próbach zostawiłam to wszystko własnemu biegowi, a to zaprowadziło Kaśkę do szpitala.
Wraz z Alkiem podeszliśmy pod wskazane przez lekarza drzwi.
- Proszę ustalcie sobie, kto przy niej zostanie na dłużej, razem mogą państwo wejść nie dłużej jak na 10 minut – skinęłam głową na znak, że rozumiem a Aleh podziękował za informację, po czym weszliśmy do sali. Oprócz Kaśki w środku nie było nikogo a dwa puste łóżka były dokładnie zaścielone. Wydawać, by się mogło, że Wieczorek śpi, ale, gdy usłyszała, że ktoś wchodzi odwróciła głowę w stronę wejścia. Nie potrafiłam się powstrzymać i szybko pobiegłam do niej i najdelikatniej jak tylko mogłam przytuliłam.
- Chcesz żebym przez ciebie umarła ze strachu? Nie rób mi tego więcej – piszczała jej do ucha.
- Nie jesteś zła – zapytała mnie bardzo niepewnie.
- Jestem, ale najważniejsze, że nic ci nie jest – odsunęłam się od niej i odgarnęłam jej włosy z twarzy. – Jej loki były w ogromnym nieładzie a na policzku było spore zadrapanie zapewne spowodowane upadkiem, takie same czerwone szramy miała na prawym przedramieniu lewe zaś okalał założony gips.
- Madziu muszę ci o czymś powiedzieć – spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. To był dla mnie nietypowy widok Kaśka bardzo rzadko miała takie spojrzenie, najczęściej była radosna albo wściekła, smutek to nie było coś, co można było z nią połączyć.
- To ja może wyjdę? – odezwał się przyjmujący.
- Nie Aleh, to ciebie też dotyczy. Chcę żebyś został – Białorusin wyraźnie pokrzepiony jej słowami zbliżył się do łóżka.
- Nie musisz o tym mówić teraz, będzie czas później – zapewniałam ją. Najważniejsze dla mnie było to, że miałam przed sobą swoją Kasie. To nie była ta osoba, z którą przebywałam przez ostatnie tygodnie, która mnie od siebie odpycha, ale Kaśka którą znałam od lat.
- Im szybciej to zrobię tym będzie lepiej dla wszystkich – nie chciała rezygnować z tego co zaczęła. – Przepraszam was, za to jak się zachowywałam, że sprawiłam wam dużo smutku. Pogubiłam się, wszystko było nie tak. Nie chciałam, by tak się działo, ale to było silniejsze ode mnie. Piłam, bo nie umiałam poradzić sobie z problemami, ale wódka pomagała mi zapomnieć, niestety też zmieniła mnie kogoś zupełnie innego. Wiem, że zastanawiałaś się Magda dlaczego to zrobiłam , to przez Witka, ona zaczął mi grozić – Ahrem na te słowa zacisnął pięści ze złości. – Kiedy z, nim zerwałam nie potrafił się z tym pogodzić, domyślił się, że to dlatego, iż poczułam coś do Aleha, rozpowiadał na uczelni, że jestem puszczalską dziwką a jedyne co potrafię to pieprzyć się, jak rasowa prostytutka. Szkoda, że nie wspomniał o tym, że, kiedy z nim zerwałam to z nienawiści chciał mnie zgwałcić – ostatnie słowo wypowiedział po dłuższym zastanowieniu, to tylko wzmocniło jego moc.
- Zabiję go! – Ahrem podniósł głos i nie mógł się opanować.
- Alek proszę cię uspokój się, on mi tego nie zrobił – Kaśka próbowała zapanować na brunetem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – miałam nadzieję, że mój głos nie brzmi jakbym miała do niej pretensje.
- Wstydziłam się, bałam, że on tak naprawdę ma rację, że jestem taka jak on mówi, że wy to potwierdzicie - odwróciła głowę wiedziałam, że chce zahamować łzy.
- Nie zrobiłabym ci czegoś takiego, znam cię, nie jesteś taka – przypomniałam jej.
- Teraz to wiem, ale strach był silniejszy. Madziu nie chciałam cię zawieść, a to zrobiłam. To jeszcze nie wszystko… - chciała opowiadać dalej, ale w drzwiach stanął doktor Byliński.
- Bardzo proszę, by z pacjentką została jedna osoba – zarządził.
- Aleh zostań z Kasią – czułam, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Bałam się, że jak Ahrem wyjdzie to pojedzie do Jabłońskiego i zrobi jakieś głupstwo. Po za tym Kaśka i jemu miała sporo do wyjaśnienia. Liczyłam, że zrozumie dlaczego poprosiłam, by to on został.
- Na pewno ? – brunet nie był do końca przekonany o tym pomyśle.
- Alek, jeżeli nie chcesz tu być to zrozumiem – tym razem wtrąciła się Wieczorek.
- Oczywiście, że chcę, zostanę – przyjmujący szybko zmienił front siadając na krzesełku, które mu zwolniłam.
- Kasia przyjdę do ciebie rano. Wiesz, że cię kocham jak siostrę – uśmiechnęłam się do niej na pożegnacie.
     Wróciłam do Grześka, Karoli i Łukasza. Słowa przyjaciółki wciąż kotłowały mi się w głowie. Nie mogłam sobie tego darować, że byłam tuż obok i nie mogłam jej pomóc. Na nic były teraz argumenty, że Kaśka odrzucała wszelkie moje próby dotarcia do niej. Mogłam zrobić to siłą. Może, wtedy ten wypadek, by się nie zdarzył.
- Nic jej nie jest. Ma tylko złamaną rękę i jest potłuczona – to były dobre wieści, ale ja sama nie wiedzieć czemu rozpłakałam się.
-Madziu już dobrze, sama mówisz, że to nic poważnego – Karolina podbiegła do mnie i przytuliła.
-Wiem, ale to dla mnie za dużo. Jedźcie do domu ja zostanę zmienię Alka, gdyby chciał iść się przespać – nie widziałam sensu byśmy wszyscy siedzieli tu całą noc.
- Jesteś pewna – pytał Grzesiek.
- Tak idźcie – Karolina i Grzesiek po kilku chwilach rozmowy zaczęli się zbierać a Łukasz nawet się nie ruszył.
- Łukasz a ty? – spojrzałam zdziwiona na niego.
- Zostanę z tobą – odezwał się totalnie mnie zakasując tym co postanowił.
- Nie musisz, idź do domu – prosiłam.
- Będziesz się teraz ze mną kłócić – uśmiechnął się pokrzepiająco?
- Jesteś uparciuchem wiesz? – powiedziałam. Wiedziałam, że on już nie zmieni zdania, zawsze trzymał się tego co sobie założył.
     Siedzieliśmy głównie w milczeniu, ale w pewnym momencie coś we mnie pękło nie byłam w stanie utrzymać już swoich myśli w ciszy. Powiedziałam mu wszystko to, co się działo z Kaśką przez ostatnie dni. To, że nie potrafiłam sobie z tym poradzić i zaniedbałam naszą przyjaźń , że nie mogłam jej pomóc, że w pewnym momencie zostawiłam ja samą sobie. Przecież przyjaźń na tym nie polega, zawiodłam ją i, choć ona tego nie powie to taka była prawda, wybrałam własne życie olewając przyjaciółkę. Wyrzucałam z siebie słowa a on słuchał.
- Nie możesz się obwiniać o to co się stało. Ważne jest to, że już wszystko będzie dobrze – znów płakałam a jego słowa mieszały się z moimi łzami – Madziu słyszysz, Kaście nic nie jest. Ma ciebie, a ty jesteś najwspanialszą przyjaciółką pod słońcem, jest już bezpieczna. Przecież ty nie pozwolisz, by ją ktoś skrzywdził, nie, teraz gdy o wszystkim wiesz – na te słowa przytuliłam się do niego. Potrzebowałam teraz bliskości jak powietrza, pewnego i bezpiecznego ramienia i dostałam to o Łukasza, który mocniej przycisnął mnie do swojego ciała. W jego objęciach poczułam, że on ma rację i, że wszystko można naprawić.

/Kaśka/

     Dopiero tutaj, kiedy leżałam w szpitalnym łóżku uświadomiłam sobie co jest najważniejsze. Kiedy zobaczyłam wystraszoną Magdę a tuż za nią Ahrema z grobową miną dotarło do mnie, że uratuje mnie tylko prawda. Nie chciałam już czekać i, choć Magda nie usłyszała całej historii to nie miałam zamiaru teraz przerywać w połowę. To Alek stanie się moim spowiednikiem, jemu też należy się to, by wiedzieć dosłownie wszystko. Powiedziałam o zdjęciu, które jutro znajdzie w swojej skrzynce pocztowej, o tym dlaczego go odrzuciłam, dlaczego wolałam upijać się niż szukać pomocy. Wiedziałam, że wiele ryzykuję, że cierpliwość bruneta względem mnie i postępowania Wiktora może się zaraz skończyć, ale ten jak na razie siedział tuż obok cały czas ściskając moja wolną od gipsu dłoń.
- Taka jest prawda Alek, pod tą moją otoczką spontaniczności, żywiołowości kryje się słaba osoba, która nie potrafi radzić sobie z problemami. Wolę uciekać niż stawić, im czoła – zawsze tak było. Swoim zabawowym stylem życia maskowałam to, że świat wcale nie jest taki kolorowy. Udawałam osobę, która tak naprawdę potrafi przeskakiwać góry. Niestety, gdy jakaś się pojawiała, miałam problem, by ją, choćby obejść. O przeskakiwaniu nie było nawet mowy.
- Nie mówi tak, to nie jest prawda – protestował.
- Jest. Nie jestem taka jak Magda, ona jest silna jej życie nie rozpieszczało tak jak mnie. Ja zawsze mogę zwrócić się do ojca, który zainterweniuje, ona jest zdania tylko na siebie i wie jak radzić sobie ze wszystkim ,ja wysługuje się innymi – do niedawna nawet nie potrafiłabym się do tego przyznać ,ale tak właśnie było. Chciałam być samodzielna, ale często w połowie drogi rezygnowałam. Nawet teraz nie potrafiłam dać sobie rady sama, tylko szukałam ukojenia w alkoholu. – Myślałam, że jak będę udawać wieczną optymistkę to wszystko mi się w życiu upiecze, popatrz, gdzie mnie to zaprowadziło – wskazałam wymownie na salę.
- To nie jest twoja wina – próbował mnie przekonać.
- W dużej mierze jest, gdybym miała inny styl bycia to… - niespodziewanie nie pozwolił mi dokończyć.
- To bym się tobą nie zainteresował, nie zakochał się w tobie – wyznał mi. Te słowa mnie nie ucieszyły, bo jak można pokochać kogoś takiego jak ja.
- Alek nie, nie możesz się we mnie zakochać. Jestem nikim, ze mną ciągle są jakieś problemy – czasami miałam wrażenie, że ludzie, którzy znali mnie w Tarnowie, mieli o mnie dobrą opinię. Nazywali mnie rozpieszczoną księżniczką i choć w ostatnich latach zwalczałam to , to tak naprawdę chyba wewnątrz siebie taka właśnie byłam.
- Kasiu proszę cię nie możesz tak mówić. Każdy z nas ma jakieś kłopoty mniejsze lub większe, ale każdy z nich można rozwiązać. Ja niczego od ciebie nie oczekuję poza dwoma rzeczami – uśmiechnął się. Jak widać moje protesty nie robiły na nim żadnego wrażenia. – Pierwszy to, że nie odpuścisz teraz Wiktorowi. Musisz to zgłosić na policję. A drugi to masz ponownie uwierzyć w siebie, bo tam w środku – wskazał na moje serce- jest wesoła i otwarta dziewczyna tylko teraz gdzieś się schowała – wyrecytował.
- Nie wiem czy dam radę – bałam się kolejnej konfrontacji z Jabłońskim, przekonał mnie do tego, że jest zdolny do wszystkiego.
- Nie będziesz sama. Jestem ja, jest Magda. Pomożemy ci – wyliczył.
- Nie czuję tego, boję się, że przez to się zmieniłam, że już nie będę taka jak kiedyś – mój optymizm już dawno gdzieś wyparował, a bez niego czułam się słaba, jakbym stała naga pośród tłumu obcych ludzi. Jedno uderzenie i mogłam się rozsypać na drobny pył.
- Z naszą pomocą ci się uda, musisz zapamiętać, że jesteśmy i nigdzie się nie wybieramy, musisz uwierzyć – poprosił mocniej zaciskając palce na mojej dłoni.
     Może Aleh miał rację? Może przy wsparciu przyjaciół i determinacji znajdę w sobie siłę, by walczyć ze swoimi słabościami. Chciałam w to wierzyć, a że wiarę zawsze miałam ogromną nawet, teraz gdy na nowo poczułam wsparcie zaczynałam czuć, że stanę ponownie na nogi. Przezwyciężę swoje problemy a Wiktor i alkohol to będą tylko niemiłe wspomnienia tego co się wydarzyło.




Dodaję, mimo że łamię zasadę którą sobie ostatnio założyłam „Dodawać tylko wtedy gdy mam rozdział zapasu”. Sesja się właśnie u nie zaczyna a ja już niestety po za nią i nauką nie mam czasu na najprostsze czynności i nawet nie napisałam kolejnego rozdziału. Nie wiem, czy to się unormuje za 2 tygodnie, bo nic tego nie zapowiada. Zobaczymy jak będzie. Łączę się w bólu z tymi dziewczynami, które zaczynają sesję lub są w trakcie.

Zostałam ostatnio nominowana przez Milkę do "Liebster Award" szczegóły i odpowiedzi na pytania oraz moje pytania i nominacje można znaleźć a tej podstronie <klik>