27 września 2013

45. Chaos, pustka, strach…



/Łukasz/

     Chaos, totalny chaos w mózgu. Nie poznawałem już siebie, miałem dość głowa podpowiada jedno serce drugie. Oczywiście te podpowiedzi nijak się do siebie miały, były sprzeczne jak jasna cholera. Magda przylgnęła do mojego ciała szukając bliskości. Z jednej strony chciałem już na zawsze zostać w tej pozycji. Chciałem złamać jej prośbę bym zostawił ją w spokoju. Chciałem pocałować i mieć nadzieje, że tym razem nam się uda. Jednak chcieć nie znaczy móc, przynajmniej nie w tym wypadku. Głowa podszeptywała mi, że ona tak naprawdę nie chce mieć ze mną nic wspólnego przecież pokazywała to doskonale przez ponad miesiąc. Ignorowała mnie, zadowoliła się Jurijem i wyglądało na to, że była szczęśliwa. No właśnie wyglądało. Gdyby była szczęśliwa to nie było, by tej całej sytuacji. Ostrzegałem ją, prosiłem, ale ona wiedziała swoje. Była mądrzejsza ode mnie a przynajmniej chciała mi udowodnić, że tak jest. Ja sam chciałem być mądrzejszy chciałem jej pokazać, że akceptuje jej decyzję względem mojej osoby. Oszukiwałem się od tygodni, walczyłem z pokusą, by złamać te pieprzoną obietnicę, ale ona, by niczego nie zmieniła, bo brakowało tego jednego sygnału od blondynki, że mogę to zrobić. Teraz te założenia i tak nie miały racji bytu wystarczyło kilka słów i przerażenie w oczach Karoliny i już wiedziałem, że muszę coś zrobić. Nie darowałbym sobie, gdybym pozostał głuchy i nie ruszył na pomoc, ale ciągle ten chochlik w moim wnętrzu podpowiadał mi, że to i tak niczego między nami nie zmieni. Dlatego, mimo że chciałem czuć drżenie jej ciało blisko mojego to oderwałem jej ręce od swoich boków. Musiałem zostawić ją jak najprędzej, wiedziałem, że już jest bezpieczna, bo, gdyby nadeszła chwila mojej słabości zapewne zrobił bym coś głupiego. Ona jak dojdzie do siebie zorientuje się, że to była tylko chwila jej słabości i dlatego szukała bliskości w mojej osobie.
     Popatrzyłem ostatni raz na te piękne niebieskie oczy, które już od tak dawna nie patrzyły na mnie tym spojrzeniem, takim czystym, niezbrukanym negatywnymi emocjami.
- Zostańcie z nią, nie powinna być teraz sama – wysiliłem się, żeby mój głos się nie łamał, sam byłem wstrząśniętym tym co się tu stało.
- Łukasz…- usłyszałem swoje imię z jej ust i czułem, że mięknę musiałem wyjść jak najprędzej.
- To nic między nami nie zmienia. Sama powiedziałaś, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Tego się trzymajmy – nawet nie wiem jakim cudem te słowa przeszły mi przez gardło i chyba zabrzmiały zbyt ostro jak na daną chwilę.
- Ale…- usłyszałem, ale starłem się skupić na czymś innym. – Niech ona dziś nie nocuje sama – wykrzesałem tylko do Łomacza kierując się do wyjścia.
- Łukasz co ty robisz? – gdy byłem już w połowie schodów na półpiętro zatrzymał mnie głos rozgrywającego.
- To co powinienem. Nie dam rady przy niej zostać, to byłoby zbyt bolesne dla niej i dla mnie – mogłem się wypowiadać tylko za siebie, ale, jeżeli byliśmy do siebie w tylu kwestiach podobni to pewnie i w tej byśmy się ze sobą zgodzili.
-Bzdury opowiadasz. Wracaj tam i wreszcie się pogódźcie – Grzesiek naciskał.
-Ta zgoda nic nie da, poza tym będzie pod wpływem emocji. Daj spokój Grzesiek, wróć do dziewczyn – nie miałem zamiaru słuchać kolejnych argumentów przyjaciela, bo i tak wiedziałem, że każdy, którym się podeprze będzie właściwy. Łomacz miał rację to ja siebie oszukiwałem, że wcale tak nie jest i nie będzie.

     Niespokojna i bezsenna noc sprawiła, że wyglądałem jak trup. Idealny wygląd, by zaprezentować się kibicom na inauguracje sezonu Plus Ligi. Gdybym tylko mógł przesunął bym ten mecz o tydzień, miesiąc, pół roku. Nie wyobrażałem sobie, jak mam stanąć obok Biereżki, czy to na boisku czy w kwadracie dla rezerwowych, jak mam z nim zajmować tę samą połowę boiska i zagrzewać się wspólnie do walki? Chyba na pięści. Prezentacja wideo miała rozpocząć się o 10.30 a później tylko lekki stretching. W sali pojawiłem się na minutę przed wyznaczoną godziną zwracając na siebie uwagę wszystkich.
- Mam nadzieję, że nie jesteś chory? – przywitał mnie Andrzej przyglądając mi się wnikliwie.
- To tylko ciężka noc. Do popołudnia się ogarnę – obiecałem ignorując zupełnie „UUU”, które wydała z siebie reszta zawodników. Za to zarejestrowałem uśmieszek Biereżki.
- Zabiję go – wysyczałem siadając obok Krzyśka.
- Co ty pierdolisz?- mimo że Igła szeptał to było słychać w jego głosie zbulwersowanie.
- Krzysiek ten jeden raz się nie wtrącaj – zastrzegłem.
- Jak ktoś się dowie to wylecicie i to obaj. Po co ci to? – dręczył ignorując kompletnie to, co ma nam do przekazania Kowal.
- Będę miał przynajmniej czyste sumienie, a nie myśli, że nic nie zrobiłem – nie mogłem tak siedzieć bezczynnie, to nie w moim stylu. Nawet, jeżeli do wszystkiego zabierałem się od dupy strony.
- Panowie czy ja wam przeszkadzam? – trener przestał ignorować nasz brak zainteresowania jego słowotokiem.
- Bynajmniej – odezwałem się dając Krzyśkowi do zrozumienia, że rozmowa między nami na ten temat jest skończona.

     …szatnia to było idealne miejsce, by się z nim policzyć, nie miałem zamiaru latać za przyjmującym po mieście i obijać mu buźkę w ciemnym zaułku. Dlatego, gdy Paul wreszcie zostawił nas samych od razu go zaatakowałem.
- Powiem to ostatni raz masz ją zostawić w spokoju! Zamiast ją szanować, to ty traktujesz ją jak swoją własność. Człowieku ona dała ci szansę a ty co robisz?! – nie wiem, czy to w ogóle do niego docierało, bo nie sprawiał takiego wrażenia. Nadal siedział na wąskiej ławeczce ściskając ręcznik w dłoniach.
-A wiesz, że miałem tych szans więcej od ciebie? To cię boli. Przyznaj się. To, że wybrała mnie, a nie ciebie – Rosjanin miał ochotę przepychać się na argumenty. Nie miałem ochoty mu na to pozwolić.
- Nie odzywaj się na temat na, który nie masz pojęcia – wściekłem się. Miałem wrażenie, że za ten jeden błąd, który, wtedy popełniłem będę płacił przez resztę życia, do tego ciągle ktoś mi o tym przypominał.
- A może mam pojęcie. Skąd wiesz, że Magda nie powiedziała mi wszystkiego. Tego jak zabrakło ci odwagi, by wykonać jeden telefon. No co Kadziewicz nagle zabrakło ci języka w gębie?
- Rozmawiamy o tobie, a nie o mnie – nie powiem wściekłem się jeszcze bardziej, gdy uświadomiłem sobie, że Jurij wie wszystko. Czy Magda powinna się tym z nim dzielić?
- Co mam ci powiedzieć, że jakoś nie jest mi na rękę nie mieć tych delikatnych usteczek przy sobie, takich chętnych, całujących moje ciało. Chciałem znów poczuć jak smakuje, dlatego do niej przyszedłem. Gdybyś się nie pojawił udałoby mi się to – to były ostatnie słowa, które były w stanie utrzymać mnie w ryzach, więcej już nie miałem zamiaru znieść. Rzuciłem się na niego spychając go z ławki. Przyjmujący wylądował na podłodze a ja byłem tuż nad nim, ale miałem przewagę to ja stałem mocno na nogach on leżał.
- Nigdy więcej tak o niej nie mów! – moje pieści były zaciśnięte na jego podkoszulku i gdybym tylko chciał mógłbym cisnąć linią jego barków o kafelkową posadzkę i powtórzyć to kilka razy. Może, wtedy Biereżko zniknąłby z mojego życia i wylądował w klinice z kontuzją, barku, pleców, czy czegokolwiek.
- Przyznaj się to było zabawne. Ta gra kogo wybierze, to czekanie w, którego stronę się skieruje. Obaj przegraliśmy, bo teraz nie chce ani ciebie ani mnie. Może zabawimy się tak z jakąś inną panną? Pewnie znów wygram – śmiał się, a przynajmniej przez ten śmiech starał się ukryć strach, który tlił się w jego oczach.
- Nie mam zamiaru mieć z tobą nic wspólnego, znoszę cie tylko dlatego, że jesteśmy w jednej drużynie, ale wiedz, że zawsze będę miał ochotę podstawić ci nogę, nawet dosłownie – pokusa, by zobaczyć jego ciało, które bezwładnie obija się o podłogę była wielka, ale miałem dla kogo i po co żyć. Nie warto było komplikować sobie życie przez takiego skurwiela jakim był Jurij. Z obrzydzeniem puściłem jego ramiona i wyszedłem a w uszach dźwięczał mi jego fałszywy śmiech.

/Magda/

     Kłamstwo. Ostatnio wokół tego kręcił się mój świat. Kłamałam w głębi serca, że nic nie czuję do Łukasza. Oszukiwałam samą siebie, że tak będzie lepiej a przyniosło mi to tylko ból. Kłamałam, że będę potrafiła zakochać się w Juriju, ale raczej próbowałam dopasować do jego osoby wyobrażenie o nim. Dopasować moje wspomnienie ze Spodka i finałów rozgrywanych w 2007 roku, gdy zapałałam do niego platoniczna sympatią. Niestety, rzeczywistość była inna a on to nie ten człowiek, o którym tak ciepło myślałam. Skłamałam w rozmowie z Andrzejem. Wymówka o nagłej chorobie mamy i tym, że mnie potrzebuje. Nie wiedziałam jak długiej przerwy będę potrzebować. Wiedziałam, tylko że muszę wyjechać. Na wstępie dostałam 2 tygodnie wolnego, a prace mogłam wykonywać w domu, ponieważ wszystkie informacje Zahorski miał mi przesyłać mailowo. Nie mogłam zniknąć na długo przecież czekał na mnie ostatni rok na uczelni, ale początek roku akademickiego był tylko jako tako odpowiedni na znikanie w dziwnych okolicznościach.
     Takie było kłamstwo. A jaka była prawda? Prawda byłą taka, że po wczorajszej wizycie Jurija i pojawieniu się Łukasza i jego końcowych słowach wszystko straciło sens. Po raz pierwszy nie wiedziałam co dalej. Rozmowa nie miała sensu, bo i tak byłam przekonana, że on zdania nie zmieni. A ja nawet nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Czy jakiś gest, by mi pomógł? Nie wiem. Nawet nie wiedziałam czy byłabym wstanie to zrobić. Czy potrafiłabym zrobić cokolwiek. Jednego czego byłam pewna to, to, że musiałam wyjechać z Rzeszowa, pobyć sama z daleka od tych wydarzeń. Z tym co działo się tutaj nie potrafiłam się zmierzyć.
- Jesteś pewna, że chcesz jechać? – Kasia od dzisiejszego poranka nie odstępowała mnie na krok. Wystarczyło jej powiedzieć co się wczoraj stało a już miała ochotę nakopać Jurijowi.
- Tak, pojadę, odpocznę, może coś wymyśle- powtarzałam jak mantrę, łudząc się, że im więcej razy to powtórzę tym będzie to bliższe spełnienia.
- Madzia, a nie prościej było, by iść od Łukasza i z nim pogadać? – no tak dla Kasi to było łatwe. Dla mnie po tym jak Łukasz wczoraj mnie zostawił takie nie było.
- Kaśka nie zaczynaj znów. Obiecajcie mi obie, że nie będziecie mieszać już w tej sprawie, że, gdyby ktoś spytał to nie wiecie, gdzie jestem. Sama zdecyduje co robić jak wrócę – poprosiłam a te przytaknęły. Wieczorek z niechęcią, ale wiedziałam, że dotrzyma obietnicy.
- Nie pojedziesz z pustymi rękoma. Masz mój zestaw, który zawsze jakoś mi pomaga- zerknęłam do pudła, gdzie na pierwszym miejscu była Saga Twilight, Pamiętnik i Trzy metry nad niebem. Przemilczałam już nie raz niektóre wybory w pozycjach filmowych przyjaciółki przemilczę i tym razem. – Widzę ten grymas, nie zwiedziesz mnie – żachnęła się. –Obejrzyj może coś dostrzeżesz.
- Obejrzę, obiecuję – może to nie był taki zły pomysł.
- Ode mnie masz moją składankę, już nie raz ją słyszałaś, ale przy niej zawsze udaje mi się rozwiązać problemy – Karolina oddała w moje ręce swoje mp3.
- Dziewczyny nie jadę do totalnej głuszy. Kasiu przecież w tym domku jest Internet, zawsze, gdyby mi czegoś zabrakło to mogę się nim ratować, ale dziękuję, za to – nie chciałam ich urazić, z resztą z każdą chwilą czułam, że może to naprawdę jakoś mi pomoże.
     Ciepły uścisk na do widzenia i mogłam ruszyć w drogę do domku, który znajdował się nad Soliną. Znałam to miejsce z naszych wspólnych wakacji z Wieczorek. O tej porze roku nigdy tam nie byłam, ale Kasia mówiła ze jest tam pięknie. Liczyłam ze magia tego miejsca zadziała na mnie i ześle mi rozwiązanie moich wszystkich problemów. Składanka od Karoli swoje zadanie zaczęła spełniać już w samochodzie, bo wiele tekstów trafiało wprost do mojego serca uświadamiając mi popełnione przez mnie błędy.

/Kaśka/

     Pierwszy oficjalny mecz i to uczucie niepokoju jak będzie. Chyba nigdy nie przeżywałam tego tak mocno, ale nigdy też moja druga połowa nie walczyła na boisku o każdy punkt. Od Aleha aż emanowało szczęściem, kiedy mógł podbijać, atakować i bronić piłki. Co, by się z nim stało, gdyby przez Wiktora nie mógł tego robić nawet nie chciałam myśleć. Sam zalążek moich przypuszczeń co, by się działo wystarczał mi bym więcej tego nie roztrząsała.
- Kasiu, gdzie Magda? – Iwona usadowiła Dominikę na krzesełku obok. – Rozglądałam się za nią, ale wśród sztabu jej nie ma. Na uczelni nie jest, bo dziś przecież niedziela.
- Oficjalnie Madzia zajmuje się chorą mamą, nieoficjalnie, ale to tajemnica wyjechała i próbuje poukładać sobie wszystko w swojej głowie – oczywiście Iwonie nie wystarczył tak krótki ogólnik, musiałam…, nie tak naprawdę chciałam jej wszystko opowiedzieć. Miałam do niej zaufanie i wiedziała, że nikomu o niczym nie powie.
- Gdyby Magda poszła z tym do prezesa to jestem pewna, że Biereżko, by, za to wyleciał, a przynajmniej został zawieszony – potwierdziła moje przypuszczenia.
- Też jej o tym mówiłam, to samo powiedział Grzesiek i Aleh, ale ona uparła się, że wiedziała, na co się pisze, że miesza życie prywatne z zawodowym. – przekazałam jej słowa przyjaciółki.
- Na litość boską przecież to wymknęło się spod kontroli! – brunetka była oburzona zachowaniem Krasikov.
- Wiesz jaka jest Magda, zawsze ma swoje zdanie.
- O tak z tej strony znam ja chyba równie dobrze jak ty – przytaknęłam.
Jeszcze chwilę rozmawiałyśmy o całej tej sytuacji, ale na końcu zgodziłyśmy się ze sobą, że w sprawie Łukasza i Madzi interweniować nie będziemy, tak samo między nami zostanie zachowanie Biereżki. Chłopaki zakończyli spotkanie 3-0 i dziękowali kibicom za wspaniały doping.
- Karolina szaleje z aparatem – Iwona uśmiechnęła się w stronę Orzechowskiej, która uwieczniała chwile podziękowań na swoim aparacie.
- Kocha to – potwierdziłam
     Iwona zabrała Dominikę i pobiegła za Sebastianem, który już pchał się na boisko w stronę swojego ojca. Ja ruszyłam w kierunku Karoliny.
- Mam pomysł – złapałam Karol pod ramię i natarłam wprost na tłum dziewczyn, który zebrał się przy Juriju rozdającym autografy.
- Kasiu obiecałyśmy, co chcesz zrobić? – Karolina martwiła się o to, że złamię obietnicę którą złożyłam przyjaciółce.
- Nic wielkiego nie zrobię, nie bój się – wyciągnęłam jakąś pomiętą kartkę papieru z torebki i podstawiłam pod rękę Biereżki. Nawet nie zauważył, że to ja – A teraz napisz od dupka i despoty, który chciałby mieć niewolnicę, a nie dziewczynę! – podniosłam głos. Dzięki Bogu w ostatniej chwili opamiętałam się i wypowiedziałam te słowa po angielsku, on lepiej zrozumie a tu może nie do każdego dojdzie sens słów. – No pisz Jura! – siatkarz zrobił się cały czerwony i bez patrzenia na kogokolwiek odwrócił się na pięcie i zniknął w korytarzu prowadzącym do szatni.
- Co ona mówiła? To nie jest dziewczyna Ahrema? Widziałam ją z nim na mieście… – dochodziły do mnie strzępki słów. Strzępki tłumaczenia zdania, które powiedziałam do Rosjanina również. Miałam to gdzieś. Gdybym nie zrobiła nic była bym zła na siebie.
- Lepiej zadzwoń do Madzi – Karolina miała rację lepiej zadzwonić. Wyciągałam telefon i wcisnęłam szybkie wybieranie, przyjaciółka odebrała po kilku sygnałach.
-Madziu wieczorem jakbyś wybierała się na „Ciacha” czy forum Resovi to nie zdziw się, jak mnie gdzieś zobaczysz i napiszą, że jestem stuknięta. To nic takiego – blondynka próbowała wypytać, o co mi dokładnie chodzi, ale byłam twarda. Jeżeli ktoś na coś napisać to i tak pewnie w połowie minie się z prawdą, wtedy będę się martwic jak to Magdzie wytłumaczyć.



Ostatnio kilka z was pytało się, jak Łukasz zapatruje się na te wydarzenia wiec już macie odpowiedź. Ogólnie nie miałam jakiejś wielkiej ochoty, by dodawać ten rozdział, to wszystko przez to, co dzieje się w tym tygodniu w siatkówce. Ale moje humory nie mogą wpływać na to, że oleję te, które czekają na nowość tu.
Co do mojego wyjazdu do Gdańska, hmmm baraż przyćmił dobre wspomnienia z wyjazdu, ale pewnie za kilka dni te dobre wspomnienia powrócą. Nadal zdania nie zmienię Spodek to najlepsza z hal w Polsce. Ergo może i ma do niego blisko, ale to jeszcze nie jest to
Witam Szanowną_L. Miło mi, że się ujawniłaś, ja naprawdę nie gryzę każdy o tym wie i nie ma co się bać pisać komentarzy.

13 września 2013

44. To niczego nie zmienia.


/Magda/

     Już jutro miał nastać ten dzień, gdy oficjalnie można będzie ogłosić rozpoczęcie sezonu 2011/2012. Chłopaki wybiegną na boisko, by zainicjować sezon meczem z drużyną z Olsztyna. Dziś na treningu można było już wyczuć napięcie, podniecenie i nerwową atmosferę. Choć ja nerwową atmosferę miałam od tygodnia. Ciągle miałam wrażenie, że Jurij czyha tylko na dobrą okazję, by się ponownie do mnie zbliżyć. Niby nie zwracał na mnie uwagi, ale to mi wyglądało na taktykę „uśpienia przeciwnika”. Nie miałam pojęcia, kiedy przestanę zwracać uwagę, gdzie w danym momencie jest przyjmujący, czy znajduje się wystarczająco daleko ode mnie. Łapałam się nawet na tym, że wchodząc do swojego gabinetu zamykałam się w nim od środka. Łukasz, za to konsekwentnie trzymał się tego, że udawał, iż moja osoba nie istnieje a ja podążyłam jego śladem, najwyraźniej tak miało być.
     Andrzej po popołudniowych zajęciach na hali zarządził odprawę dla sztabu. Nie musiałam w niej uczestniczyć, moja praca polegała na przygotowaniu organizmu chłopaków do wysiłku fizycznego, a nie na taktyce, ale dziś wyjątkowo sama zajęłam jedno z krzeseł w Sali konferencyjnej. I tak nie miałam nic innego do roboty. Kasia z Alkiem wybierali się do Tarnowa w odwiedziny do jej rodziców. Karola szykowała niespodziankę urodzinową dla Grześka.
     Pod dwóch godzinach, analizy przeciwnika, rozpracowania taktyki i gorącej dyskusji i tu nie było dla mnie miejsca. Nie chciałam siedzieć sama w czterech ścianach dlatego do mieszkania wybrałam się okrężną drogą. Jesień jak na razie nas rozpieszczała, było ciepło słonecznie, a tym samym dookoła drzewa prezentowały nam fanaberie rozmaitych barw. Siedziałam na parkowej ławeczce aż słońce zniknęło za drzewami a dzień zaczął przechodzić w szarość. Zakładałam, że Karolina będzie już w mieszkaniu wstąpiłam, więc do pobliskiego sklepiku po jej ulubione krówki, niestety oprócz głodnego Sylwka w mieszkaniu nikogo nie było. Szykował się, więc wieczór z książką w ręku. Tak było lepiej zatapiałam się w wydarzenia przeczytane na poszczególnych stronach nie myśląc o sowim własnym życiu. Sylwek ułożył się na moich kolanach domagając się pieszczoty a ja oddałam się lekturze.
     Nie wiem jak długo czytałam, ale czynność tą przerwał mi krótki dzwonek do drzwi. Tak zawsze dzwoniła Karol, gdy miała ręce pełne zakupów. Poderwałam się szybko otwierając drewnianą zaporę. Dopiero, wtedy zobaczyłam, że na klatce stoi Jurij , trzymając w ręce butelkę Lecha. Nie był jeszcze pijany a tylko napoczęty.
- Dlaczego pijesz? Jutro masz mecz – oczywiście zamiast zatrzasnąć mu drzwi przed nosem ja wolałam zadawać te idiotyczne pytania.
-I tak nie wyjdę w szóstce, z resztą picie mi nie przeszkadza w graniu. To lepiej ty mi powiedz dlaczego? – zapytał pąkując się do środka.
- Dlaczego co? – tak pogrążałam się z każdym słowem. Próbowałam go nie przepuścić dalej, ale z marnym skutkiem.
- Dlaczego mnie zwodziłaś? Dawałaś kolejne szanse, robiłaś nadzieję? Wyszedłem na idiotę. Dobrze się bawiłaś wiedząc, że raz masz mnie a raz Kadziewicza? – ton jego głosu był spokojny, ale czy ja byłam mu winna jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Myślałam, że warto dać ci szansę. Z Łukaszem tylko raz doszło do takiej sytuacji a ty to wyolbrzymiasz jakby cos wielkiego się stało – wydukałam. Serce zamarło mi, gdy zatrzasnął za nami wciąż otwarte drzwi.
- A, gdybym ci powiedział, że chcę kolejne szansy, jedna więcej nie zrobi ci różnicy – zbliżył się do mnie łapiąc za przedramię.
- Nie , nie po tym jak się ostatnio zachowałeś! Nazwałeś mnie szmatą a ja nie zrobiłam nic czym bym na to zasłużyła – próbowałam wyszarpać rękę, ale im mocniej ciągnęłam tym jego uściska stawał się silniejszy.
- A mi się wydaje, że oboje jesteśmy do siebie podobni. Oboje mamy dwa oblicza. Prawda Madziu?- zadawał jakieś irracjonalne pytania.
- Puść mnie! – krzyknęłam w końcu, gdy moje szarpanie nic nie dawało.
- Kiedy będę chciał. Chcę ci pokazać co straciłaś odpychając mnie od siebie. Chcesz się przekonać? – pociągnął mnie w stronę mojego pokoju.
- Nie boję się ciebie – chciałam mu pokazać, że nie dam się złamać, ale tymi słowami wyglądało, że tylko go sprowokowałam.
- Co ty nie powiesz. Dla mnie to nawet lepiej, jak się nie boisz będzie ciekawiej. Mogłem cię zabrać do Rosji, mogłaś żyć jak księżniczka. Dlaczego to odrzucasz? - nie wyobrażałam sobie żyć z takim człowiekiem, ale do niego to nie docierało.
-Nie kocham cię Jurij zrozum to! – na te słowa zamiast mnie puścić tylko przyciągnął mnie do siebie.
- Jesteś pewna? Nie kochasz tych silnych ramion, mojego zapachu, uśmiechu? Nie kochasz, gdy leżę przy tobie nagi, kiedy moje ciało ociera się o twoje. Kiedy trzymam cię w ramionach tak jak teraz – zacisnął moje ciało w uścisku przyciskając mnie jeszcze mocniej do swojego torsu.
- Nie zostaw mnie! – krzyknęłam, gdy jego ręce zaczęły zjeżdżać po mojej talii
- Szkoda, bo ja chciałem byś była tylko dla mnie.
- Puść mnie! – wydusiłam tylko bezsilnie czekając na cud, by przestał.

/Karolina/

     Dziś były urodziny Grześka. Co prawda już je świętowaliśmy w zeszłą niedzielę, ale dzisiejszy dzień mogliśmy przeżyć tylko we dwoje. Brunet był zdziwiony, gdy po treningu czekałam przed halą opierając się o jego opla Insygnię.
- Zabieram cię na przejażdżkę – pomachałam mu z oddali kluczykami. – O nie ja prowadzę! – otworzyłam mu drzwi od strony pasażera, gdy chciał ode mnie wyciągnąć kluczyki.
- Ale Karola… – chciał protestować.
- Poradzę sobie, przecież mi ufasz – przytaknął tylko głową.
     Mistrzem kierownicy może i ja nie byłam, ale spokojne prowadzenie auta nie było mi obce. Nie znałam jeszcze na tyle Rzeszowa, by każda atrakcja, która tu się znajduje nie była mi obca, ale z pomocą Adriana udało mi się trafić idealnie w gust Łomacza, jeżeli chodzi o sprawę jego prezentu urodzinowego. Kiedy zatrzymaliśmy się po torem gokartowym aż oczy wytrzeszczył ze zdumienia.
- Pamiętam jak opowiadałeś mi o swoich wyczynach i rekordach na torze w Katowicach. Zauważyłam ze teraz jeździsz tylko na ekranie komputera co powiesz na małą zamianę? – nie wiem po co w ogóle pytałam. Jego błyszczące oczy same opowiedziały mi, że jak najbardziej się zgadza, a gdy wylądowałam w jego ramionach i porzucił mnie do góry tylko to potwierdziło.
- Ile mamy czasu? – zapytał rozglądając się po torze.
- Na dwie godziny tor jest do twojej dyspozycji – nie byłam pewna czy dwie godziny mu wystarczą, ale miałam nadzieję, że tak.
- O nie, ty jeździsz ze mną- nakazał mi ze śmiechem małego dziecka i pociągnął w stronę pojazdów.
Wybranie kasku, odpowiedniego gokartu i mogliśmy ruszać. Nie mogłam powstrzymać się od chichotu, gdy Grzesiek wsiadł na swój i wyglądał w nim tak jakby miał go zaraz zmiażdżyć. Od razu popisał się przede mną robiąc efektownego młynka.
- Naucz mnie tego – palnęłam.
- Może najpierw zaczniemy od podstaw? – no tak Grzesiek znał mnie na tyle dobrze, że z pojazdami mechanicznymi zawsze z początku miałam problem. Ale prowadzenie gokarta nie było wcale trudne i załapałam w ciągu kilku minut co i jak. Za to rozgrywający miał mi ochotę zrobić wykład o każdej części jaka się w nim znajduje. Wcisnęłam pedał gazu i uciekłam przed tym kierując się wprost na tor.
- Gdzie mi uciekasz? – dogonił mnie.
- Praktyka jest lepsza od słuchania, sprawdzam czy twoje rady są takie jak trzeba – znów mu uciekłam śmiejąc się, ile miałam tylko sił w płucach.
     W takich chwilach zapominałam o tym, że gdzieś tam w moim organizmie choroba robi swoje. Oczywiście aparat słuchowy mi o tym przypominał, bo dźwięki, które było słychać na torze dzięki niemu był wzmocnione, ale wolałam słyszeć ten huk niż ciszę. Dopiero w Polsce u boku przyjaciół i ukochanego zdałam sobie sprawę, że nie mogę przez to rezygnować z życia, a powinnam się nacieszyć nim najmocniej jak tylko mogłam.
     Łomacz był niezłym kierowcą, po trzecim okrążeniu był już na drugim miejscu, jeżeli chodzi o rekord okrążenia toru. Nie udało mu się go pobić, ale zapowiedział, że tu wróci i spróbuje.
- To nie koniec niespodzianek na dziś – szepnęłam mu do ucha, gdy oddawał nasze kaski.
     Druga była banalna. Zabrała Grześka do centrum handlowego miejsce w, które, gdy zawsze byliśmy razem omijaliśmy szerokim łukiem. Powód był banalny, gdy Grzegorz tam wszedł wsiąkał, na co najmniej trzy godziny. Kochał ten sklep z grami komputerowymi. Każdą grę którą brał do ręki oglądał z każdej strony, analizował wymagania sprzętowe i to czy warto ją kupić. Znosiłam to dzielnie, a po czasie sama zauważyłam, że gry typu Heroes of Might and Magic i mnie zaczynają wciągać. Na koniec kupiłam jedną grę dla siebie i oczywiście drugą dla Grześka. Dla mnie RPG a dla niego typową strzelankę, gdzie będzie mógł się wyżyć.
     Wychodząc zahaczyliśmy jeszcze o sklep ze sprzętem fotograficznym, gdzie chciałam kupić kartę SD do aparatu, w środku spotkaliśmy Łukasza, który buszował między półkami.
- Buuu! – zatupał za nim Grzesiek.
- Chcesz żebym zszedł na zawał? Stary już jestem – zaśmiał się Łukasz.
Rozbawiło nas to, że Łukasz szukał już prezentu na Mikołajki dla Amelii. Pomogłam my wybrać kilka modeli aparatów, które naprawdę trudno zniszczyć a w obsłudze nadają się nawet dla 6 letniej dziewczynki.
- Może będzie mieć talent jak ty Karola – podziękował mi za pomoc.
- Ja mam dobre oko, a nie talent – zapierałam się. Zawsze peszyły mnie pochwały.
- Skromnisia – powiedzieli równocześnie sprawiając, że się zarumieniłam.
     Miałam ten dzień spędzić z Grześkiem, ale spontanicznie zaprosiłam Łukasza na ciasto, które od rana leżało w łomaczowej lodówce. To była okazja, by jeszcze lepiej poznać środkowego. Zawsze miałam wrażenie, że jak dla mnie różnica 12 lat to zbyt dużo bym mogła się z nim dogadać. Z Łukaszem nie było takiego problemu, jego otwartość powalała i tylko utwierdziłam się w tym że świetny z niego człowiek.
- Musisz zobaczyć te zdjęcie. Szkoda, że Karola ma je u siebie na laptopie – Łomacz pochwalił się swoją sesją superbohatera. Jeszcze niedawno zapierał się, że się nikomu nie przyzna a tu proszę.
- Nie ma problemu przyniosę go – zerwałam się z miejsca i nawet nie zamknęłam drzwi a zbiegłam na dół do siebie. Już w drzwiach uderzył mnie krzyk Magdy
- Nie, zostaw mnie! – odpowiedział jej głos w obcym języku, słów nie rozumiałam, ale głos bym mi znany to był Jurij.
- Puść mnie! – krzyknęłam jeszcze raz Krasikov a ja nie myśląc zbytnio pobiegłam z powrotem na górę.
- Jurij, Magda – wydyszałam tylko, to wystarczyło. Jedno spojrzenie Łukasza na moją zapewne wystraszoną twarz a środkowy już zbiegał po schodach na dół.

/Magda/


     To się nie mogło dziać naprawdę. Jego dłonie wcale nie ściskały mnie coraz mocniej a ciepły oddech nie zbliżał się do mojej twarzy. Może, gdybym była bierna zostawiłby mnie w spokoju. Ale nie, nie potrafiłam tak. Wykrzyczałam, że się go nie boję, że nie odważy mi się nic zrobić, a on zaczął się śmiać. Nie dane było się dowiedzieć co było, by dalej, bo drzwi od mojego pokoju otworzyły się z hukiem odbijając się od ściany tak mocno ze aż pękła w nich szyba a do środka wpadł Łukasz. Momentalnie odciągnął Bereżkę ode mnie i przygwoździł go do ściany.
- Co ty sobie myślałeś skurwysynu!? Daj jej spokój – krzyczał mu prosto w twarz trzymając mocno jego ramiona. Jurij wcale nie był lepszy, próbował wymachiwać rękami i raz po raz trafiał w ciało Kadziewicza, ale to środkowy miał więcej siły i nawet nie drgnął pod naporem jego ciosów.
- To, że ją ignoruję nie znaczy, że nie wiem, co się dzieje. Masz ją zostawić, inaczej to nie skończy się na kilku siniakach! – pchnął Jurija wprost w otwarte drzwi tak, że ten siłą rozpędu wypadł na korytarz zderzając się z Grześkiem.
- I tak ją miałem i wiem jaka jest gorąca. Wiem, że ma tatuaż niżej podbrzusza, te chińskie znaczki obojgu wam wypaliły mózg! – odpyskował mu. Dobrze wiedział, że właśnie słownie zdradzając jak najwięcej z naszej relacji dołoży to pieca.
- Wynoś się!- Łukasz tylko na niego wrzasnął a Grzesiek pomógł Biereżce opuścić nasze mieszkanie.
- Czy on ci coś zrobił? – usłyszałam szept Karoliny tuż przy mnie. Dopiero teraz zobaczyłam, że siedzę na podłodze ściskając w dłoniach puchaty dywan.
- Madzia czy on ci cos zrobił? – dopiero na pytanie Łukasza, który przykucnął przy mnie byłam w stanie odpowiedzieć.
- Nie – popatrzyłam na jego szaro- zielone oczy, w których złość mieszała się z bólem i czymś czego nie potrafiłam odczytać. – Ja, ja… - nie potrafiłam ubrać tych wszystkich kłębiących się myśli w słowa. Pragnęłam tylko się do niego przytulić i to właśnie zrobiłam. Długo musiałam czekać, nim poczułam jego ręce na moich plecach, które złączyły nasze ciała bym mogła usłyszeć jego przyśpieszony rytm serca, tak szybki, tak nieregularny. To trwało niestety tylko kilka chwil
- Zostańcie z nią, nie powinna być teraz sama – Kadziu oderwał moje ciało od swojego zostawiając pustkę, która mnie otoczyła.
- Łukasz – pisnęłam widząc, że ma zamiar wyjść.
- To nic między nami nie zmienia. Sama powiedziałaś, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Tego się trzymajmy – jego twarz przybrała obraz maski, kiedy chciał potrafił ukryć wszystkie emocje.
- Ale… - nie miałam już, komu dokończyć Kadziewicz powiedział coś jeszcze do Grześka i zwyczajnie wyszedł nie oglądając się ani razu. Jeżeli to miało zaboleć to zabolało. Sama odrzuciłam środkowego od siebie, teraz już wiedziałam jak on poczuł się wtedy gdy w Katowicach powiedziałam mu, by zostawił mnie w spokoju.



Miałam kryzys, chciałam zakończyć to opowiadanie w kolejnych trzech rozdziałach, ale chyba mi powoli przechodzi. Gdybym to zrobiła, żałowałabym tego to wiem już dziś. Jeszcze nie mam kolejnego, ale jak wygrzebie się z tej mojej depresji to napisze.
Dobra koniec użalania się nad sobą za tydzień będę w Gdańsku po 14 godzinnej podróży w pociągu i będę pewnie o tej godzinie biegać po plaży, za to wieczorem już tylko Ergo i nasi kochani siatkarze.
Ktoś się wybiera? A jeszcze takie pytanko do tych, które już w Gdańsku były. Co warto zobaczyć, bo ja tam pierwszy raz jadę :)

Komu mało Łukasza to zapraszam na nowy projekt Paulinki --> tutaj