1 lutego 2013

28. Czując cię obok opowiem o wszystkim, jak często się boję i czuję się nikim…



/Łukasz/ 

     Kiedy wszyscy usłyszeliśmy słowa Magdy, która mówi: „Tak to moja przyjaciółka” momentalnie nasze oczy powędrowały na nią. Obserwowałem jak jej wyraz twarzy się zmienia ze zniecierpliwienia i irytacji w strach. Pobladła w ciągu kilku chwili i ciężko usiadła na sofie. Kiedy skończyła rozmawiać atmosfera wyczekiwania była aż nieznośna jednak nikt nie chciał się odezwać pierwszy, tak jakbyśmy wszyscy podświadomie wiedzieli, że stało się coś złego.
- Kaśka jest w szpitalu – usłyszeliśmy wreszcie, a po jej słowach pokój zaczęły wypełniać głośne pytania.
- Co jej się stało? – zaczął Grzesiek.
- Ale nic jej nie jest, prawda? – pytał Alek.
- Co dokładnie się dzieje? – dodała jeszcze Karolina.
- Nie wiem. Powiedzieli mi tylko, w którym szpitalu leży i na jakim oddziale i tyle – do Magdy powoli chyba wszystko docierało, bo była coraz bardziej zdenerwowana i jeszcze bledsza niż przed chwilą.
- Jadę tam! – Aleh zerwał się na równe nogi.
- Ja z tobą – Krasikov również się podniosła.
- To ja was zabiorę – zaproponował Grzesiek.
- Najlepiej to jedźmy wszyscy – stwierdziła Karolina a Magda przytaknęła na jej słowa. Gdyby nie to, to pewnie ulotniłbym się do domu, ponieważ nie do końca byłem przekonany o tym czy moja obecność będzie na miejscu.

     Drogę do szpitala przejechaliśmy w tak niezręcznej ciszy przerywanej tylko przez Ahrema, który wskazywał Grześkowi najkrótszą drogę. To on przecież znał Rzeszów najlepiej. Magda wraz z Alkiem pobiegli prosto na oddział, gdy tylko opel zatrzymał się przed szpitalem. Gdy nasza trójka tam dotarła blondynka wykłócała się z pielęgniarka.
- Jak to nie może mi pani nic powiedzieć?! Ile razy mam powtarzać, że tutaj w Rzeszowie jestem jej jedyną bliską osobą! Po co w takim razie do mnie dzwoniliście jak nie jestem upoważniona do żadnych informacji! – rzucała wściekłe spojrzenia kobiecie.
- Proszę się uspokoić. Kiedy przyjdzie lekarz dyżurny on zdecyduje o wszystkim – Magda nie miała zamiaru odejść od lady, która oddzielała ją od pracownicy szpitala, ale po kilku wyszeptanych przez Alka słowach usiadła na krzesełku obok nas. Nerwowo strzelała bransoletkami, które znajdowały się na jej nadgarstku i co minutę spoglądała na zegarek, który miała na ręce.
- Ile to potrwa?! Zaraz zwariuję – po 20 minutach straciła cierpliwość. Na nic zdały się nasze uspokajania jej osoby. Z resztą Ahrem też już był na granicy. Nie wiem, co mną targnęło, ale bez zastanowienia ruszyłem w stronę pielęgniarki, która co chwila obdarzała nas zdystansowanym spojrzeniem.
- Czy pani nie rozumie, że my się denerwujemy? Naprawdę nic się nie da zrobić? – nie podniosłem głosu. Mówiłem raczej zdecydowanie i spokojnie, krzykiem pewnie załatwił bym tyle co Magda. – Może, choć zadzwoni pani po lekarza, jakoś nie widziałem, by pani to robiła.
- Już mówiłam doktor przyjdzie, gdy znajdzie chwilę – zignorowała moją osobę wlepiając wzrok w rozłożone papiery. Nie ze mną takie zagrania, stałem nad nią niczym zła wróżba i nie ruszyłem się nawet o krok. Wreszcie podniosłą głowę i rozzłoszczona sięgnęła po słuchawkę.
- Doktorze Byliński mogłabym pana prosić do dyżurki.
- Dziękuję to nie było takie trudne – odpowiedziałem jej złośliwie wracając do pozostałych.
- Dziękuję Łukasz – Magda posłała mi pełne ciepła spojrzenie to przekonało mnie, że dobrze zrobiłem interweniując.
Nie minęło pięć minut a na korytarzu pojawił się lekarz.
- Ktoś z rodziny pani Wieczorek? – spojrzał na nas.
- Jestem jej przyjaciółką, ona nie ma tutaj nikogo bliskiego poza mną – Magda zbliżyła się do lekarza.
- I mną – poderwał się Aleh, zaskakując nas.
- A pan? – lekarz również był zdziwiony.
- Jestem jej chłopakiem – skłamał Białorusin. Rozumiałem go, chciał jak najszybciej dowiedzieć się co z Kaśką, a to był jedyny sposób.
- Zapraszam do gabinetu – mężczyzna ruszył w kierunku, z którego przyszedł zabierając ze sobą tą dwójkę.
- Dobrze, że na to wpadłeś i przycisnąłeś tę zołzę, inaczej pewnie siedzielibyśmy tu całą noc – pochwalił mnie Grzesiek.
- Nie mogłem już patrzeć na to, jak ona się męczy, musiałem coś zrobić – odparłem z całą prawdą. Ból jaki widziałem w oczach Magdy był nie do zniesienia, nie mogłem wytrzymać tego jak cierpi z tej niewiedzy.
- Zostań z nią, ona będzie cię dziś potrzebować – Karol spojrzała na mnie z troską.
- Sam nie wiem, to było trochę szalone, że tutaj z wami przyjechałem – nadal raz myślałem, że to dobrze, iż tu jestem, by za chwilę myśleć, że to był kiepski pomysł.
- Wiem co mówię, Madzia ma cię za przyjaciela, zaufaj mi – szepnęła Karolina dając mi nadzieję, że jakiś rodzaj pozytywnych relacji mimo tych spięć i niedomówień nadal jest między nami możliwy.

/Magda/
 
- Madzia spokojnie – starając się dodać mi otuchy Alek ścisnął mnie za dłoń. Niestety, nie potrafiłam być spokojna, nie w takich okolicznościach.
-Proszę usiąść – lekarz zamknął za nami drzwi wskazując skórzane krzesła, po czym sam zasiadł na jednym z nich, naprzeciwko nas. – Pani Katarzyna została potrącona na skrzyżowaniu. Weszła na jezdnię na czerwony świetle co w jej stanie nikogo nie zdziwiło. Miała dużo szczęścia i po za złamaniem lewej ręki i mocnych stłuczeniach nic jej nie jest. Zostanie na obserwacji na kilka dni, a potem będzie mogła wrócić do domu – czułam, że Byliński coś ukrywa, ba ja wiedziałam, co to jest i ani myślałam teraz milczeć.
- Czy przez słowo „ w jej stanie” ma pan namyśli to, że Kaśka była pijana? – ten przymknął oczy i tylko skinął na potwierdzenie.
- Tak jak mówiłem dużo szczęścia było przy niej dzisiejszego wieczora. Gdybyśmy musieli wykonać jakiś zabieg operacyjny wiązałoby się to z dużym ryzykiem. Podaliśmy jej środki, które przyspieszają wydalanie alkoholu z organizmu. W tej chwili Pani Katarzyna jest już w pełni świadoma tego co się wydarzyło. Zapewne, będą się chcieli państwo z nią zobaczyć, ale prosiłbym o jedno niech na dłużej zostanie z nią tylko jedna osoba.
     Wszystko stało się jasne. To alkohol zaprowadził ją do tego nieszczęścia. Powinnam być wściekała, ale, gdy usłyszałam, że tak naprawdę nic poważnego się nie stało ulżyło mi. Niestety, nie trwało to długo, zaraz pojawiły się u mnie wyrzuty sumienia, że, gdybym tak naprawdę chciała to powinnam jej pomóc, a ja po kilku nieudolnych próbach zostawiłam to wszystko własnemu biegowi, a to zaprowadziło Kaśkę do szpitala.
Wraz z Alkiem podeszliśmy pod wskazane przez lekarza drzwi.
- Proszę ustalcie sobie, kto przy niej zostanie na dłużej, razem mogą państwo wejść nie dłużej jak na 10 minut – skinęłam głową na znak, że rozumiem a Aleh podziękował za informację, po czym weszliśmy do sali. Oprócz Kaśki w środku nie było nikogo a dwa puste łóżka były dokładnie zaścielone. Wydawać, by się mogło, że Wieczorek śpi, ale, gdy usłyszała, że ktoś wchodzi odwróciła głowę w stronę wejścia. Nie potrafiłam się powstrzymać i szybko pobiegłam do niej i najdelikatniej jak tylko mogłam przytuliłam.
- Chcesz żebym przez ciebie umarła ze strachu? Nie rób mi tego więcej – piszczała jej do ucha.
- Nie jesteś zła – zapytała mnie bardzo niepewnie.
- Jestem, ale najważniejsze, że nic ci nie jest – odsunęłam się od niej i odgarnęłam jej włosy z twarzy. – Jej loki były w ogromnym nieładzie a na policzku było spore zadrapanie zapewne spowodowane upadkiem, takie same czerwone szramy miała na prawym przedramieniu lewe zaś okalał założony gips.
- Madziu muszę ci o czymś powiedzieć – spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. To był dla mnie nietypowy widok Kaśka bardzo rzadko miała takie spojrzenie, najczęściej była radosna albo wściekła, smutek to nie było coś, co można było z nią połączyć.
- To ja może wyjdę? – odezwał się przyjmujący.
- Nie Aleh, to ciebie też dotyczy. Chcę żebyś został – Białorusin wyraźnie pokrzepiony jej słowami zbliżył się do łóżka.
- Nie musisz o tym mówić teraz, będzie czas później – zapewniałam ją. Najważniejsze dla mnie było to, że miałam przed sobą swoją Kasie. To nie była ta osoba, z którą przebywałam przez ostatnie tygodnie, która mnie od siebie odpycha, ale Kaśka którą znałam od lat.
- Im szybciej to zrobię tym będzie lepiej dla wszystkich – nie chciała rezygnować z tego co zaczęła. – Przepraszam was, za to jak się zachowywałam, że sprawiłam wam dużo smutku. Pogubiłam się, wszystko było nie tak. Nie chciałam, by tak się działo, ale to było silniejsze ode mnie. Piłam, bo nie umiałam poradzić sobie z problemami, ale wódka pomagała mi zapomnieć, niestety też zmieniła mnie kogoś zupełnie innego. Wiem, że zastanawiałaś się Magda dlaczego to zrobiłam , to przez Witka, ona zaczął mi grozić – Ahrem na te słowa zacisnął pięści ze złości. – Kiedy z, nim zerwałam nie potrafił się z tym pogodzić, domyślił się, że to dlatego, iż poczułam coś do Aleha, rozpowiadał na uczelni, że jestem puszczalską dziwką a jedyne co potrafię to pieprzyć się, jak rasowa prostytutka. Szkoda, że nie wspomniał o tym, że, kiedy z nim zerwałam to z nienawiści chciał mnie zgwałcić – ostatnie słowo wypowiedział po dłuższym zastanowieniu, to tylko wzmocniło jego moc.
- Zabiję go! – Ahrem podniósł głos i nie mógł się opanować.
- Alek proszę cię uspokój się, on mi tego nie zrobił – Kaśka próbowała zapanować na brunetem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – miałam nadzieję, że mój głos nie brzmi jakbym miała do niej pretensje.
- Wstydziłam się, bałam, że on tak naprawdę ma rację, że jestem taka jak on mówi, że wy to potwierdzicie - odwróciła głowę wiedziałam, że chce zahamować łzy.
- Nie zrobiłabym ci czegoś takiego, znam cię, nie jesteś taka – przypomniałam jej.
- Teraz to wiem, ale strach był silniejszy. Madziu nie chciałam cię zawieść, a to zrobiłam. To jeszcze nie wszystko… - chciała opowiadać dalej, ale w drzwiach stanął doktor Byliński.
- Bardzo proszę, by z pacjentką została jedna osoba – zarządził.
- Aleh zostań z Kasią – czułam, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Bałam się, że jak Ahrem wyjdzie to pojedzie do Jabłońskiego i zrobi jakieś głupstwo. Po za tym Kaśka i jemu miała sporo do wyjaśnienia. Liczyłam, że zrozumie dlaczego poprosiłam, by to on został.
- Na pewno ? – brunet nie był do końca przekonany o tym pomyśle.
- Alek, jeżeli nie chcesz tu być to zrozumiem – tym razem wtrąciła się Wieczorek.
- Oczywiście, że chcę, zostanę – przyjmujący szybko zmienił front siadając na krzesełku, które mu zwolniłam.
- Kasia przyjdę do ciebie rano. Wiesz, że cię kocham jak siostrę – uśmiechnęłam się do niej na pożegnacie.
     Wróciłam do Grześka, Karoli i Łukasza. Słowa przyjaciółki wciąż kotłowały mi się w głowie. Nie mogłam sobie tego darować, że byłam tuż obok i nie mogłam jej pomóc. Na nic były teraz argumenty, że Kaśka odrzucała wszelkie moje próby dotarcia do niej. Mogłam zrobić to siłą. Może, wtedy ten wypadek, by się nie zdarzył.
- Nic jej nie jest. Ma tylko złamaną rękę i jest potłuczona – to były dobre wieści, ale ja sama nie wiedzieć czemu rozpłakałam się.
-Madziu już dobrze, sama mówisz, że to nic poważnego – Karolina podbiegła do mnie i przytuliła.
-Wiem, ale to dla mnie za dużo. Jedźcie do domu ja zostanę zmienię Alka, gdyby chciał iść się przespać – nie widziałam sensu byśmy wszyscy siedzieli tu całą noc.
- Jesteś pewna – pytał Grzesiek.
- Tak idźcie – Karolina i Grzesiek po kilku chwilach rozmowy zaczęli się zbierać a Łukasz nawet się nie ruszył.
- Łukasz a ty? – spojrzałam zdziwiona na niego.
- Zostanę z tobą – odezwał się totalnie mnie zakasując tym co postanowił.
- Nie musisz, idź do domu – prosiłam.
- Będziesz się teraz ze mną kłócić – uśmiechnął się pokrzepiająco?
- Jesteś uparciuchem wiesz? – powiedziałam. Wiedziałam, że on już nie zmieni zdania, zawsze trzymał się tego co sobie założył.
     Siedzieliśmy głównie w milczeniu, ale w pewnym momencie coś we mnie pękło nie byłam w stanie utrzymać już swoich myśli w ciszy. Powiedziałam mu wszystko to, co się działo z Kaśką przez ostatnie dni. To, że nie potrafiłam sobie z tym poradzić i zaniedbałam naszą przyjaźń , że nie mogłam jej pomóc, że w pewnym momencie zostawiłam ja samą sobie. Przecież przyjaźń na tym nie polega, zawiodłam ją i, choć ona tego nie powie to taka była prawda, wybrałam własne życie olewając przyjaciółkę. Wyrzucałam z siebie słowa a on słuchał.
- Nie możesz się obwiniać o to co się stało. Ważne jest to, że już wszystko będzie dobrze – znów płakałam a jego słowa mieszały się z moimi łzami – Madziu słyszysz, Kaście nic nie jest. Ma ciebie, a ty jesteś najwspanialszą przyjaciółką pod słońcem, jest już bezpieczna. Przecież ty nie pozwolisz, by ją ktoś skrzywdził, nie, teraz gdy o wszystkim wiesz – na te słowa przytuliłam się do niego. Potrzebowałam teraz bliskości jak powietrza, pewnego i bezpiecznego ramienia i dostałam to o Łukasza, który mocniej przycisnął mnie do swojego ciała. W jego objęciach poczułam, że on ma rację i, że wszystko można naprawić.

/Kaśka/

     Dopiero tutaj, kiedy leżałam w szpitalnym łóżku uświadomiłam sobie co jest najważniejsze. Kiedy zobaczyłam wystraszoną Magdę a tuż za nią Ahrema z grobową miną dotarło do mnie, że uratuje mnie tylko prawda. Nie chciałam już czekać i, choć Magda nie usłyszała całej historii to nie miałam zamiaru teraz przerywać w połowę. To Alek stanie się moim spowiednikiem, jemu też należy się to, by wiedzieć dosłownie wszystko. Powiedziałam o zdjęciu, które jutro znajdzie w swojej skrzynce pocztowej, o tym dlaczego go odrzuciłam, dlaczego wolałam upijać się niż szukać pomocy. Wiedziałam, że wiele ryzykuję, że cierpliwość bruneta względem mnie i postępowania Wiktora może się zaraz skończyć, ale ten jak na razie siedział tuż obok cały czas ściskając moja wolną od gipsu dłoń.
- Taka jest prawda Alek, pod tą moją otoczką spontaniczności, żywiołowości kryje się słaba osoba, która nie potrafi radzić sobie z problemami. Wolę uciekać niż stawić, im czoła – zawsze tak było. Swoim zabawowym stylem życia maskowałam to, że świat wcale nie jest taki kolorowy. Udawałam osobę, która tak naprawdę potrafi przeskakiwać góry. Niestety, gdy jakaś się pojawiała, miałam problem, by ją, choćby obejść. O przeskakiwaniu nie było nawet mowy.
- Nie mówi tak, to nie jest prawda – protestował.
- Jest. Nie jestem taka jak Magda, ona jest silna jej życie nie rozpieszczało tak jak mnie. Ja zawsze mogę zwrócić się do ojca, który zainterweniuje, ona jest zdania tylko na siebie i wie jak radzić sobie ze wszystkim ,ja wysługuje się innymi – do niedawna nawet nie potrafiłabym się do tego przyznać ,ale tak właśnie było. Chciałam być samodzielna, ale często w połowie drogi rezygnowałam. Nawet teraz nie potrafiłam dać sobie rady sama, tylko szukałam ukojenia w alkoholu. – Myślałam, że jak będę udawać wieczną optymistkę to wszystko mi się w życiu upiecze, popatrz, gdzie mnie to zaprowadziło – wskazałam wymownie na salę.
- To nie jest twoja wina – próbował mnie przekonać.
- W dużej mierze jest, gdybym miała inny styl bycia to… - niespodziewanie nie pozwolił mi dokończyć.
- To bym się tobą nie zainteresował, nie zakochał się w tobie – wyznał mi. Te słowa mnie nie ucieszyły, bo jak można pokochać kogoś takiego jak ja.
- Alek nie, nie możesz się we mnie zakochać. Jestem nikim, ze mną ciągle są jakieś problemy – czasami miałam wrażenie, że ludzie, którzy znali mnie w Tarnowie, mieli o mnie dobrą opinię. Nazywali mnie rozpieszczoną księżniczką i choć w ostatnich latach zwalczałam to , to tak naprawdę chyba wewnątrz siebie taka właśnie byłam.
- Kasiu proszę cię nie możesz tak mówić. Każdy z nas ma jakieś kłopoty mniejsze lub większe, ale każdy z nich można rozwiązać. Ja niczego od ciebie nie oczekuję poza dwoma rzeczami – uśmiechnął się. Jak widać moje protesty nie robiły na nim żadnego wrażenia. – Pierwszy to, że nie odpuścisz teraz Wiktorowi. Musisz to zgłosić na policję. A drugi to masz ponownie uwierzyć w siebie, bo tam w środku – wskazał na moje serce- jest wesoła i otwarta dziewczyna tylko teraz gdzieś się schowała – wyrecytował.
- Nie wiem czy dam radę – bałam się kolejnej konfrontacji z Jabłońskim, przekonał mnie do tego, że jest zdolny do wszystkiego.
- Nie będziesz sama. Jestem ja, jest Magda. Pomożemy ci – wyliczył.
- Nie czuję tego, boję się, że przez to się zmieniłam, że już nie będę taka jak kiedyś – mój optymizm już dawno gdzieś wyparował, a bez niego czułam się słaba, jakbym stała naga pośród tłumu obcych ludzi. Jedno uderzenie i mogłam się rozsypać na drobny pył.
- Z naszą pomocą ci się uda, musisz zapamiętać, że jesteśmy i nigdzie się nie wybieramy, musisz uwierzyć – poprosił mocniej zaciskając palce na mojej dłoni.
     Może Aleh miał rację? Może przy wsparciu przyjaciół i determinacji znajdę w sobie siłę, by walczyć ze swoimi słabościami. Chciałam w to wierzyć, a że wiarę zawsze miałam ogromną nawet, teraz gdy na nowo poczułam wsparcie zaczynałam czuć, że stanę ponownie na nogi. Przezwyciężę swoje problemy a Wiktor i alkohol to będą tylko niemiłe wspomnienia tego co się wydarzyło.




Dodaję, mimo że łamię zasadę którą sobie ostatnio założyłam „Dodawać tylko wtedy gdy mam rozdział zapasu”. Sesja się właśnie u nie zaczyna a ja już niestety po za nią i nauką nie mam czasu na najprostsze czynności i nawet nie napisałam kolejnego rozdziału. Nie wiem, czy to się unormuje za 2 tygodnie, bo nic tego nie zapowiada. Zobaczymy jak będzie. Łączę się w bólu z tymi dziewczynami, które zaczynają sesję lub są w trakcie.

Zostałam ostatnio nominowana przez Milkę do "Liebster Award" szczegóły i odpowiedzi na pytania oraz moje pytania i nominacje można znaleźć a tej podstronie <klik>