/Kaśka/
Nie powiedziałam prawdy Magdzie. Nie zdradziłam jej ani słowa z tego co się wydarzyło. Wiedziałam, że źle robię, że powinnam jej wszystko powiedzieć. Bałam się jednak, że z jej ust padną słowa osądu, że to wszystko moja wina. Sama zaczęłam dostrzegać, że moje zachowanie nie było poprawne i, że blondynka często delikatnie dawała mi do zrozumienia bym przystopowała, ale ja zamiast jej posłuchać i próbować coś zmienić udawałam, że wszystko jest tak jak być powinno. Czułam, że Magda wie, że wiele przed nią ukrywam, wiedziałam, że jest na mnie w równym stopniu wściekła jak spokojna, że nic mi nie jest.
Nie powiedziałam prawdy Magdzie. Nie zdradziłam jej ani słowa z tego co się wydarzyło. Wiedziałam, że źle robię, że powinnam jej wszystko powiedzieć. Bałam się jednak, że z jej ust padną słowa osądu, że to wszystko moja wina. Sama zaczęłam dostrzegać, że moje zachowanie nie było poprawne i, że blondynka często delikatnie dawała mi do zrozumienia bym przystopowała, ale ja zamiast jej posłuchać i próbować coś zmienić udawałam, że wszystko jest tak jak być powinno. Czułam, że Magda wie, że wiele przed nią ukrywam, wiedziałam, że jest na mnie w równym stopniu wściekła jak spokojna, że nic mi nie jest.
Rozmowa o tym co się stało nas nie ominie,
o to mogłam się założyć. Krasikov zwyczajnie hamując ciekawość dała mi czas bym
sama jej wszystko wyznała bez żadnych nacisków czy
gróźb i, za to często kochałam ją najbardziej. Była
człowiekiem, który nie naciskał na ludzi, nie
przypierał ich do muru, potrafiła zrozumieć, że
czasami dzieją się w naszym życiu sprawy na, który w
danym momencie nie damy rady rozmawiać.
Siedziałyśmy w ciszy a każda z nas była pogrążona we własnych myślach, wtedy ten spokój przerwał dźwięk telefonu Magdy. Przyjaciółka spojrzała na wyświetlacz, po czym na mnie.
- To Aleh co mam mu powiedzieć? – telefon nadal dzwonił. Byłam jej wdzięczna, że najpierw zapytała mnie, a nie od razu postanowiła odebrać.
- Nie dam rady teraz z nim rozmawiać. Proszę cię wymyśl coś – błagałam. Jeżeli nie byłam w stanie nic powiedzieć przyjaciółce jak miałam to wyznać jemu?
- On się o ciebie martwi. Zasługuje na wyjaśnienia – Krasikov jeszcze chciała coś dodać. Zapewne, już na końcu języka miała słowa „Tak jak ja zasługuję na prawdę”, ale powstrzymała się od tego.
- Proszę. Załatwię to podczas meczu. Dziś jest prawda? Powiedz mu cokolwiek tylko nie karz mi teraz z nim rozmawiać – Magda nie była taką osobą, by zmusiła mnie do tej rozmowy dlatego bez słowa odebrała telefon a ja czekałam na to, co powie.
- Tak jest, wróciła przed chwilą – kłamstwa wypływały z jej ust. Od mojego powrotu minęły ponad 3 godziny.
- …
-Nie, nic jej nie jest.
- …
- Teraz śpi. Przyjdziemy na Podpromie to porozmawiacie – teraz już było wiadomo, że konfrontacji z Białorusinem i tak dziś nie uniknę.
-…
- Obiecuję. Do zobaczenia – zakończyła patrząc na mnie. – Nie lubię kłamać. Wiedz, że zrobiłam to wyłącznie dla ciebie.
- Wiem, dziękuję i przepraszam za to, że cię w to wplątałam – kajałam się kolejny raz.
- Jeżeli nie chcesz powiedzieć mnie to powiedz, choć Alehowi, jemu na tobie zależy. Sama, gdybym wiedziała co się dzieje to bym pomogła, a tak błądzę po omacku. Nie chcę byś została z tym całkiem sama cokolwiek, to jest. Wiem, że coś się dzieje, nie musisz udawać – próbowała nakłonić mnie do zwierzeń na swój sposób.
- Już wiele dla mnie zrobiłaś. Pójdę na halę i porozmawiam z nim, to mogę obiecać – zakomunikowałam. Nie miałam pojęcia co powiem brunetowi jak spojrzę mu w oczy.
Gdybym mogła to wyjście na ten mecz przeciągałabym jak najdłużej się da. Jednak pół godziny przed spotkaniem wraz z dziewczynami wyszłam z mieszkania. Nadal nie wiedziałam co robić, jak się zachować i co powiedzieć Ahremowi. Gdy pojawiłyśmy się obok boiska to było jeszcze puste, za to trybuny już po części się zapełniały. Wraz z Karoliną usiadłyśmy na wyznaczonych krzesełkach, szatynka pewnie po konsultacji z Madzią również o nic nie pytała. Krasikov zostawiła nas na chwilę, a gdy wróciła była w towarzystwie Alka.
- Kasiu, gdzie ty byłaś? – podszedł do mnie, a kiedy wstałam mocno przytulił. Tak mocno, że mogłam wyczuć jego bijące serce.
- Przepraszam, że się martwiłeś – unikałam odpowiedzi na to, co się ze mną działo.
- Już wszystko dobrze, bałem się. Dlaczego nie odbierałaś? Nie powinnaś tak znikać – uwolnił mnie ze swojego uścisku a ja byłam na siebie wściekła, że nie miałam przygotowanych żadnych odpowiedzi. Myślałam, że jakoś to będzie a teraz nic tylko zwyczajna pustka w głowie.
- Aleh ja… - zastanawiałam się co powiedzieć, gdy za nami przy wejściu z korytarza zobaczyłam opartego o ścianę Witka. Uśmiechał się bezczelnie w moją stronę - … ja.
- No powiedz, nie bój się – Białorusin próbował mnie przełamać.
- Ja chcę być sama – ta wypowiedź nie miała żadnego sensu, ale były to jedyne słowa jakie przyszły mi do głowy po tym jak zobaczyłam obserwującego nas blondyna.
- Jak to sama?! – siatkarz patrzył na mnie zdezorientowany.
- Zrozumiałam coś, nie chcę się teraz w nic angażować, chcę być sama. Wybacz, że zrobiłam ci nadzieję. Zostaw mnie proszę – usiadłam ponownie na krześle spuszczając wzrok na swoje kolana.
Siedziałyśmy w ciszy a każda z nas była pogrążona we własnych myślach, wtedy ten spokój przerwał dźwięk telefonu Magdy. Przyjaciółka spojrzała na wyświetlacz, po czym na mnie.
- To Aleh co mam mu powiedzieć? – telefon nadal dzwonił. Byłam jej wdzięczna, że najpierw zapytała mnie, a nie od razu postanowiła odebrać.
- Nie dam rady teraz z nim rozmawiać. Proszę cię wymyśl coś – błagałam. Jeżeli nie byłam w stanie nic powiedzieć przyjaciółce jak miałam to wyznać jemu?
- On się o ciebie martwi. Zasługuje na wyjaśnienia – Krasikov jeszcze chciała coś dodać. Zapewne, już na końcu języka miała słowa „Tak jak ja zasługuję na prawdę”, ale powstrzymała się od tego.
- Proszę. Załatwię to podczas meczu. Dziś jest prawda? Powiedz mu cokolwiek tylko nie karz mi teraz z nim rozmawiać – Magda nie była taką osobą, by zmusiła mnie do tej rozmowy dlatego bez słowa odebrała telefon a ja czekałam na to, co powie.
- Tak jest, wróciła przed chwilą – kłamstwa wypływały z jej ust. Od mojego powrotu minęły ponad 3 godziny.
- …
-Nie, nic jej nie jest.
- …
- Teraz śpi. Przyjdziemy na Podpromie to porozmawiacie – teraz już było wiadomo, że konfrontacji z Białorusinem i tak dziś nie uniknę.
-…
- Obiecuję. Do zobaczenia – zakończyła patrząc na mnie. – Nie lubię kłamać. Wiedz, że zrobiłam to wyłącznie dla ciebie.
- Wiem, dziękuję i przepraszam za to, że cię w to wplątałam – kajałam się kolejny raz.
- Jeżeli nie chcesz powiedzieć mnie to powiedz, choć Alehowi, jemu na tobie zależy. Sama, gdybym wiedziała co się dzieje to bym pomogła, a tak błądzę po omacku. Nie chcę byś została z tym całkiem sama cokolwiek, to jest. Wiem, że coś się dzieje, nie musisz udawać – próbowała nakłonić mnie do zwierzeń na swój sposób.
- Już wiele dla mnie zrobiłaś. Pójdę na halę i porozmawiam z nim, to mogę obiecać – zakomunikowałam. Nie miałam pojęcia co powiem brunetowi jak spojrzę mu w oczy.
Gdybym mogła to wyjście na ten mecz przeciągałabym jak najdłużej się da. Jednak pół godziny przed spotkaniem wraz z dziewczynami wyszłam z mieszkania. Nadal nie wiedziałam co robić, jak się zachować i co powiedzieć Ahremowi. Gdy pojawiłyśmy się obok boiska to było jeszcze puste, za to trybuny już po części się zapełniały. Wraz z Karoliną usiadłyśmy na wyznaczonych krzesełkach, szatynka pewnie po konsultacji z Madzią również o nic nie pytała. Krasikov zostawiła nas na chwilę, a gdy wróciła była w towarzystwie Alka.
- Kasiu, gdzie ty byłaś? – podszedł do mnie, a kiedy wstałam mocno przytulił. Tak mocno, że mogłam wyczuć jego bijące serce.
- Przepraszam, że się martwiłeś – unikałam odpowiedzi na to, co się ze mną działo.
- Już wszystko dobrze, bałem się. Dlaczego nie odbierałaś? Nie powinnaś tak znikać – uwolnił mnie ze swojego uścisku a ja byłam na siebie wściekła, że nie miałam przygotowanych żadnych odpowiedzi. Myślałam, że jakoś to będzie a teraz nic tylko zwyczajna pustka w głowie.
- Aleh ja… - zastanawiałam się co powiedzieć, gdy za nami przy wejściu z korytarza zobaczyłam opartego o ścianę Witka. Uśmiechał się bezczelnie w moją stronę - … ja.
- No powiedz, nie bój się – Białorusin próbował mnie przełamać.
- Ja chcę być sama – ta wypowiedź nie miała żadnego sensu, ale były to jedyne słowa jakie przyszły mi do głowy po tym jak zobaczyłam obserwującego nas blondyna.
- Jak to sama?! – siatkarz patrzył na mnie zdezorientowany.
- Zrozumiałam coś, nie chcę się teraz w nic angażować, chcę być sama. Wybacz, że zrobiłam ci nadzieję. Zostaw mnie proszę – usiadłam ponownie na krześle spuszczając wzrok na swoje kolana.
Nie wiem dlaczego to
powiedziałam, przecież wcale tego nie chciałam. Brunet jednak
zrozumiał, bo bez słowa ruszył w stronę ławki
rezerwowych. W duchu dziękowałam, że Karolina zamiast
siedzieć obok biega wokoło boiska i robi zdjęcia a
Magda rozmawia o czymś z Travicą i Giovannim. Zerknęłam w miejsce, w
którym jeszcze przed chwilą widziałam Witka nadal tam był, tak jakby na
mnie czekał. Na rozmowę z nim również nie byłam
gotowa, ale i tak ruszyłam w tamtą stronę.
-Mogę wiedzieć co tu robisz?! – bałam się go, ale w tym tłumie ludzi nic mi nie groziło.
- Przyszedłem na mecz – odparł jakby nigdy nic, jakby to, że chciał mnie zgwałcić i mi groził w ogóle nie miało miejsca.
-Nie wierzę ci, zostaw mnie w spokoju – chciałam być twarda, może wewnętrznie się sypałam, Wiktor nie musiała jednak o tym wiedzieć.
- Kasiu, ale to dopiero początek zabawy. Przygotuje się hmm, jakby to nazwać może tak : na ostrą jazdę – w jego głosie nie można było wyczuć nic po za groźbą. Musnął palcami mój policzek, po czym odwrócił się i ruszył w odwrotnym kierunku niż ludzie, którzy przyszli na ten mecz.
To było da mnie zdecydowanie na dużo, wbiegając do pobliskiej łazienki szybko opłukałam twarz chłodną wodą. Nie dam tak dalej rady, to zaczynało mnie przerastać. Nie chciałam wracać na boisko, ale wiedziałam, że powinnam to zrobić. Kiedy pojawiłam się ponownie przy krzesełkach za bandami reklamowymi obie dziewczyny siedziały na swoich miejscach.
- Coś się stało? – Magda od razu rozpoznała, że coś jest nie tak.
- Muszę iść – szukałam jakiegoś powodu dlaczego muszę to zrobić, ale nic nie wpadło mi do głowy.
- Jak to iść, co się dzieje? – w jej głosie pretensje mieszały się z niepokojem.
- Chcę jechać do domu, do Tarnowa – miałam nadzieję, że to wystarczy.
- Teraz, a co z Alkiem? – dopytywała.
- Już wszystko sobie wyjaśniliśmy – tutaj akurat było ziarnko prawdy.
- Mam jechać z tobą? – wiedziałam, że ona jest skłonna do tego, by rzucić wszystko i pojechać. Chciałam być teraz sama, by nie musieć okłamywać jej kolejny raz.
- Dam sobie radę. Nic się nie martw. Wszystko jest dobrze – przekonywałam ją, ale chyba niezbyt wiarygodnie.
- Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej.
- Na pewno, zwyczajnie potrzebuję spędzić trochę czasu w domu. Wrócę w poniedziałek.
Uciekałam to było oczywiste, ale nie byłam w stanie zrobić nic innego. Kiedy opuszczałam Podpromie mecz dopiero się rozpoczynał, to jednak teraz była ostatnia rzecz jaka mnie obchodziła.
/Magda/
Nie wiedziałam co mam myśleć o zachowaniu Kasi, to, że coś przede mną ukrywała było pewne. Czułam, że tym razem nie chodzi tylko o alkohol, bo brunetka zachowywała się, inaczej. Niestety, nie chciała mówić, a ja nie chciałam naciskać, bo skutki mogły być takie, że ta całkiem zamknie się w sobie. Jeszcze ten pomysł w wyjazdem do domu. Nie chciałam jej puścić, ale co miałam innego zrobić. Może to coś da, łudziłam się. Jej rozmowa a Alkiem też chyba nie przebiegła tak jak na to liczyłam. Gdy patrzyłam na Białorusina, który raz po raz zbija piłkę z całych sił a ta trafia w pole bezbronnej Zaksy wyglądało to tak jakby się na niej wyżywał. To głównie dzięki jego postawie Resovia odniosła pewne zwycięstwo i nadal liczyła się w walce o finał. W kibiców na nowo wlała się nadzieja a i ja pozwoliłam sobie na chwilę radości.
Rozmowy o meczu i postawie całej drużyny lekko się przeciągały, każdy się cieszył. Grzesiek odblokował się i już nie zdarzyły mu się niedokładne wystawy, Łukasz atakował soczyście w piłkę, a potem na spółkę z Igłą zagrzewali kolegów do walki. Była moc, był charakter, a to wszyscy uwielbiali najbardziej. Dlatego nie dziwiło mnie to, że po wszystkim panuje dość radosna atmosfera wśród zawodników.
- Co byś powiedziała na świętowanie już dziś? – Jurij pojawił się obok mnie, gdy tylko zakończył rozmowę z Kosokiem. – Widziałem, że Kaśka się znalazła.
- Tak, znalazła się, ale już jej nie ma, pojechała do domu. Co do świętowania sama nie wiem – z jednej strony nie byłam do końca przekonana, czy to jest dobry pomysł. Z drugiej brunetka o tej porze pewnie jest już w Tarnowie a ja siedzeniem w mieszkaniu i dalszym zamartwianiem się nic nie zdziałam. Do tego Biereżko wczoraj swoją postawą i chęcią pomocy zaimponował mi. Chyba należy mu się, za to nagroda.
- To jak będzie? – zapytał jeszcze raz.
- Dobrze zgadzam się – Rosjanin w podzięce ucałował mój policzek – To ja zaraz wracam - dodał i szybko ruszył w stronę szatni.
- Madzia idziesz z nami na kręgle? – tym razem to Karola z Łomaczem proponowali wspólny wypad.
- Umówiłam się już z Jurijem, ale chyba moglibyśmy iść z wami –kombinowałam.
- Jak tak to nie, wy sobie idźcie razem, wspólnie pójdziemy, kiedy indziej– Grzesiek zaczął protestować co wywołało tylko śmiech u Karoli.
- Grzesiek nie ma to, jak subtelne danie mi do zrozumienia, że mnie tam nie chcecie z Jurkiem – wytknęłam mu to.
- Hej przecież wiesz, o co mi chodzi. On już od jakiegoś czasu szeptał, że chcę cie zabrać gdzieś tylko we dwoje, zabił, by mnie, że wyskoczyłem z tymi kręglami. Idziemy szukać dalej, baw się dobrze – oddalili się zostawiając mnie nadal z uśmiechem na ustach, cóż przy Łomaczu zawsze się śmiałam. Przysiadłam na schodach, by poczekać na Jurę.
- Widziałem dziś Kaśkę, więc wszystko z nią w porządku – jak widać nie miałam chwili spokoju.
- Czy w porządku to nie wiem, znasz ją i jej charakter, ale tak znalazła się. Dzięki za troskę Łukasz – widok Kadziewicza zaraz po meczu nadal na mnie dział. Zaróżowiona twarz, włosy w pełnym nieładzie i te ogniki w oczach. Stop! Skarciłam się, że znów o tym rozmyślam i się zachwycam.
- Jakieś plany na taki miły wieczór? – zapytał z wyraźną ciekawością. – Tak tylko zapytałem, chyba nie masz w planach nikogo zabić – dodał, kiedy przez chwilę milczałam.
- Umówiłam się z Jurijem. Wy podobno idziecie na kręgle – ciągle nie czułam się zbyt komfortowo, by akurat z nim omawiać niektóre moje sprawy prywatne.
- Taa… Gregor coś tam kombinuje, Ma dobry humor, mecz mu wyszedł to musi, to oblać – Łukasz chyba sam też szybko chciał zmienić temat.
- Tobie też wyszedł. Nigdy nie przestaną mi się podobać twoje ataki i reakcje po udanych blokach, to jest to, co zawsze… - przerwałam, gdy zdałam sobie sprawę, że chciałam powiedzieć „Kochałam”. To słowo chyba nie było na miejscu.
- A mi zawsze będzie się podobał twój uśmiech i zadowolona mina, kiedy wygrywamy mecz – Kadziu dobrze wiedział co się dzieje i chciał to wykorzystać.
- Kadziewicz czy tym ze mną próbujesz flirtować? – chciałam groźnie na niego spojrzeć, ale pewnie nic z tego nie wyszło.
- Ja bynajmniej, to ty zaczęłaś – droczył się.
- Ja? – wskazałam na siebie palcem – Chyba śnisz. Pewnie nasze dziwne zachowanie trwało, by nadal, gdyby nie Jurij.
- Możemy się zbierać – odezwał się patrząc na nasze roześmiane twarz.
- Powodzenia na tych kręglach – rzuciłam w stronę Łukasza, nim oddaliłam się z Biereżko.
Zauważyłam, że między mną a Kadziem coś się zmieniło. Nie trzeba było być mędrcem, by odkryć, że stało się to za sprawą Amelii. Wtedy pierwszy raz normalnie rozmawialiśmy a mi udało się zapomnieć o tym co złe. Może teraz naprawdę z dnia na dzień będzie lepiej.
- Drużyna idzie na kręgle, nie chcesz iść z nimi? – zapytałam, gdy staliśmy na parkingu.
-Chciałbym ten wieczór spędzić tylko z tobą. Chyba się o to nie pogniewasz? – otworzył mi drzwi zapraszając do wnętrza audi.
- Oczywiście, że nie , to co pizza a później? – byłam ciekawa. Irygowało mnie to, jak będzie zachowały się Rosjanin i co będziemy robić. W końcu jakby nie było to spotkanie można było nazwać randką.
- Później to będzie niespodzianka – zakończył ,tajemniczo się uśmiechając.
Muszę powiedzieć, że Jura mnie zaskoczył. Wypożyczył na ten wieczór kilka filmów z Nicolasem Cagiem – moim ulubionym aktorem i pozwolił mi wybrać co tylko będę chciała. Wieczór spędziliśmy zajadając się pizzą i oglądając „ 60 sekund” marząc raz po raz o tych samochodach, które pojawiał się na ekranie. Różnica była taka, że każdy wóz dla mnie pozostawał w sferze marzeń, dla Jurija, gdyby go zapragnął to żaden problem. Nie wyczuwałam, by próbował wywrzeć na mnie jakąś presję, nie szukał natarczywi bliskość względem mojej osoby a ja mogłam czuć się swobodnie. Dlatego, gdy żegnaliśmy się pod moim blokiem sama zainicjowałam pocałunek, była to dla mnie samej miła niespodzianka. W brzuchu poczułam zaś delikatny „szczebiot motylich skrzydeł”, kiedy Jurij już po wszystkim spojrzał na mnie swoim brązowymi tęczówkami.
/Łukasz/
Amelia jest najwspanialszym dzieckiem na świecie, wiedziałam o tym od chwili jej narodzin i z każdym kolejny dniem tylko się w tym utwierdzałem. Teraz jej obecność sprawiła, że moje relacje z Madzią uległy ociepleniu. Był bym oszustem, gdybym powiedział, że przy tym pocałunku niczego nie poczułem. Wręcz przeciwnie miałem ochotę pocałować ją jeszcze bardziej zachłannie, wziąć ją w ramiona zanieść do sypiali i kochać się, jak szaleniec. Chciałem czuć miękkość jej skóry pod moimi palcami i ten żar, gdy nasze ciała się ze sobą połączą. Niestety, wiedziałem, że te uczucia i doświadczenia już nigdy nie będą mi dane, a to co otrzymałem tamtego wieczoru to i tak więcej niż zasłużyłem.
-Mogę wiedzieć co tu robisz?! – bałam się go, ale w tym tłumie ludzi nic mi nie groziło.
- Przyszedłem na mecz – odparł jakby nigdy nic, jakby to, że chciał mnie zgwałcić i mi groził w ogóle nie miało miejsca.
-Nie wierzę ci, zostaw mnie w spokoju – chciałam być twarda, może wewnętrznie się sypałam, Wiktor nie musiała jednak o tym wiedzieć.
- Kasiu, ale to dopiero początek zabawy. Przygotuje się hmm, jakby to nazwać może tak : na ostrą jazdę – w jego głosie nie można było wyczuć nic po za groźbą. Musnął palcami mój policzek, po czym odwrócił się i ruszył w odwrotnym kierunku niż ludzie, którzy przyszli na ten mecz.
To było da mnie zdecydowanie na dużo, wbiegając do pobliskiej łazienki szybko opłukałam twarz chłodną wodą. Nie dam tak dalej rady, to zaczynało mnie przerastać. Nie chciałam wracać na boisko, ale wiedziałam, że powinnam to zrobić. Kiedy pojawiłam się ponownie przy krzesełkach za bandami reklamowymi obie dziewczyny siedziały na swoich miejscach.
- Coś się stało? – Magda od razu rozpoznała, że coś jest nie tak.
- Muszę iść – szukałam jakiegoś powodu dlaczego muszę to zrobić, ale nic nie wpadło mi do głowy.
- Jak to iść, co się dzieje? – w jej głosie pretensje mieszały się z niepokojem.
- Chcę jechać do domu, do Tarnowa – miałam nadzieję, że to wystarczy.
- Teraz, a co z Alkiem? – dopytywała.
- Już wszystko sobie wyjaśniliśmy – tutaj akurat było ziarnko prawdy.
- Mam jechać z tobą? – wiedziałam, że ona jest skłonna do tego, by rzucić wszystko i pojechać. Chciałam być teraz sama, by nie musieć okłamywać jej kolejny raz.
- Dam sobie radę. Nic się nie martw. Wszystko jest dobrze – przekonywałam ją, ale chyba niezbyt wiarygodnie.
- Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej.
- Na pewno, zwyczajnie potrzebuję spędzić trochę czasu w domu. Wrócę w poniedziałek.
Uciekałam to było oczywiste, ale nie byłam w stanie zrobić nic innego. Kiedy opuszczałam Podpromie mecz dopiero się rozpoczynał, to jednak teraz była ostatnia rzecz jaka mnie obchodziła.
/Magda/
Nie wiedziałam co mam myśleć o zachowaniu Kasi, to, że coś przede mną ukrywała było pewne. Czułam, że tym razem nie chodzi tylko o alkohol, bo brunetka zachowywała się, inaczej. Niestety, nie chciała mówić, a ja nie chciałam naciskać, bo skutki mogły być takie, że ta całkiem zamknie się w sobie. Jeszcze ten pomysł w wyjazdem do domu. Nie chciałam jej puścić, ale co miałam innego zrobić. Może to coś da, łudziłam się. Jej rozmowa a Alkiem też chyba nie przebiegła tak jak na to liczyłam. Gdy patrzyłam na Białorusina, który raz po raz zbija piłkę z całych sił a ta trafia w pole bezbronnej Zaksy wyglądało to tak jakby się na niej wyżywał. To głównie dzięki jego postawie Resovia odniosła pewne zwycięstwo i nadal liczyła się w walce o finał. W kibiców na nowo wlała się nadzieja a i ja pozwoliłam sobie na chwilę radości.
Rozmowy o meczu i postawie całej drużyny lekko się przeciągały, każdy się cieszył. Grzesiek odblokował się i już nie zdarzyły mu się niedokładne wystawy, Łukasz atakował soczyście w piłkę, a potem na spółkę z Igłą zagrzewali kolegów do walki. Była moc, był charakter, a to wszyscy uwielbiali najbardziej. Dlatego nie dziwiło mnie to, że po wszystkim panuje dość radosna atmosfera wśród zawodników.
- Co byś powiedziała na świętowanie już dziś? – Jurij pojawił się obok mnie, gdy tylko zakończył rozmowę z Kosokiem. – Widziałem, że Kaśka się znalazła.
- Tak, znalazła się, ale już jej nie ma, pojechała do domu. Co do świętowania sama nie wiem – z jednej strony nie byłam do końca przekonana, czy to jest dobry pomysł. Z drugiej brunetka o tej porze pewnie jest już w Tarnowie a ja siedzeniem w mieszkaniu i dalszym zamartwianiem się nic nie zdziałam. Do tego Biereżko wczoraj swoją postawą i chęcią pomocy zaimponował mi. Chyba należy mu się, za to nagroda.
- To jak będzie? – zapytał jeszcze raz.
- Dobrze zgadzam się – Rosjanin w podzięce ucałował mój policzek – To ja zaraz wracam - dodał i szybko ruszył w stronę szatni.
- Madzia idziesz z nami na kręgle? – tym razem to Karola z Łomaczem proponowali wspólny wypad.
- Umówiłam się już z Jurijem, ale chyba moglibyśmy iść z wami –kombinowałam.
- Jak tak to nie, wy sobie idźcie razem, wspólnie pójdziemy, kiedy indziej– Grzesiek zaczął protestować co wywołało tylko śmiech u Karoli.
- Grzesiek nie ma to, jak subtelne danie mi do zrozumienia, że mnie tam nie chcecie z Jurkiem – wytknęłam mu to.
- Hej przecież wiesz, o co mi chodzi. On już od jakiegoś czasu szeptał, że chcę cie zabrać gdzieś tylko we dwoje, zabił, by mnie, że wyskoczyłem z tymi kręglami. Idziemy szukać dalej, baw się dobrze – oddalili się zostawiając mnie nadal z uśmiechem na ustach, cóż przy Łomaczu zawsze się śmiałam. Przysiadłam na schodach, by poczekać na Jurę.
- Widziałem dziś Kaśkę, więc wszystko z nią w porządku – jak widać nie miałam chwili spokoju.
- Czy w porządku to nie wiem, znasz ją i jej charakter, ale tak znalazła się. Dzięki za troskę Łukasz – widok Kadziewicza zaraz po meczu nadal na mnie dział. Zaróżowiona twarz, włosy w pełnym nieładzie i te ogniki w oczach. Stop! Skarciłam się, że znów o tym rozmyślam i się zachwycam.
- Jakieś plany na taki miły wieczór? – zapytał z wyraźną ciekawością. – Tak tylko zapytałem, chyba nie masz w planach nikogo zabić – dodał, kiedy przez chwilę milczałam.
- Umówiłam się z Jurijem. Wy podobno idziecie na kręgle – ciągle nie czułam się zbyt komfortowo, by akurat z nim omawiać niektóre moje sprawy prywatne.
- Taa… Gregor coś tam kombinuje, Ma dobry humor, mecz mu wyszedł to musi, to oblać – Łukasz chyba sam też szybko chciał zmienić temat.
- Tobie też wyszedł. Nigdy nie przestaną mi się podobać twoje ataki i reakcje po udanych blokach, to jest to, co zawsze… - przerwałam, gdy zdałam sobie sprawę, że chciałam powiedzieć „Kochałam”. To słowo chyba nie było na miejscu.
- A mi zawsze będzie się podobał twój uśmiech i zadowolona mina, kiedy wygrywamy mecz – Kadziu dobrze wiedział co się dzieje i chciał to wykorzystać.
- Kadziewicz czy tym ze mną próbujesz flirtować? – chciałam groźnie na niego spojrzeć, ale pewnie nic z tego nie wyszło.
- Ja bynajmniej, to ty zaczęłaś – droczył się.
- Ja? – wskazałam na siebie palcem – Chyba śnisz. Pewnie nasze dziwne zachowanie trwało, by nadal, gdyby nie Jurij.
- Możemy się zbierać – odezwał się patrząc na nasze roześmiane twarz.
- Powodzenia na tych kręglach – rzuciłam w stronę Łukasza, nim oddaliłam się z Biereżko.
Zauważyłam, że między mną a Kadziem coś się zmieniło. Nie trzeba było być mędrcem, by odkryć, że stało się to za sprawą Amelii. Wtedy pierwszy raz normalnie rozmawialiśmy a mi udało się zapomnieć o tym co złe. Może teraz naprawdę z dnia na dzień będzie lepiej.
- Drużyna idzie na kręgle, nie chcesz iść z nimi? – zapytałam, gdy staliśmy na parkingu.
-Chciałbym ten wieczór spędzić tylko z tobą. Chyba się o to nie pogniewasz? – otworzył mi drzwi zapraszając do wnętrza audi.
- Oczywiście, że nie , to co pizza a później? – byłam ciekawa. Irygowało mnie to, jak będzie zachowały się Rosjanin i co będziemy robić. W końcu jakby nie było to spotkanie można było nazwać randką.
- Później to będzie niespodzianka – zakończył ,tajemniczo się uśmiechając.
Muszę powiedzieć, że Jura mnie zaskoczył. Wypożyczył na ten wieczór kilka filmów z Nicolasem Cagiem – moim ulubionym aktorem i pozwolił mi wybrać co tylko będę chciała. Wieczór spędziliśmy zajadając się pizzą i oglądając „ 60 sekund” marząc raz po raz o tych samochodach, które pojawiał się na ekranie. Różnica była taka, że każdy wóz dla mnie pozostawał w sferze marzeń, dla Jurija, gdyby go zapragnął to żaden problem. Nie wyczuwałam, by próbował wywrzeć na mnie jakąś presję, nie szukał natarczywi bliskość względem mojej osoby a ja mogłam czuć się swobodnie. Dlatego, gdy żegnaliśmy się pod moim blokiem sama zainicjowałam pocałunek, była to dla mnie samej miła niespodzianka. W brzuchu poczułam zaś delikatny „szczebiot motylich skrzydeł”, kiedy Jurij już po wszystkim spojrzał na mnie swoim brązowymi tęczówkami.
/Łukasz/
Amelia jest najwspanialszym dzieckiem na świecie, wiedziałam o tym od chwili jej narodzin i z każdym kolejny dniem tylko się w tym utwierdzałem. Teraz jej obecność sprawiła, że moje relacje z Madzią uległy ociepleniu. Był bym oszustem, gdybym powiedział, że przy tym pocałunku niczego nie poczułem. Wręcz przeciwnie miałem ochotę pocałować ją jeszcze bardziej zachłannie, wziąć ją w ramiona zanieść do sypiali i kochać się, jak szaleniec. Chciałem czuć miękkość jej skóry pod moimi palcami i ten żar, gdy nasze ciała się ze sobą połączą. Niestety, wiedziałem, że te uczucia i doświadczenia już nigdy nie będą mi dane, a to co otrzymałem tamtego wieczoru to i tak więcej niż zasłużyłem.
Dzięki Amelii jeszcze mocniej poczułem, że Magda nadal jest kimś ważnym w moim życiu a
tak naprawdę w naszym, bo i dla Amelki jest kimś
wyjątkowym. Szkoda, że ona już określiła, że
ja dla niej mogę być tylko znajomym, kolegą z pracy bądź byłym facetem może
doczekam się kiedyś i zasłużę, choć na miano jej
przyjaciela. Widziałem z dnia na dzień jak je świat układa się na nowo. Była
szczęśliwa a przynajmniej tak to
wyglądało z boku. Czy miałem się już pogodzić z tym co się dzieje i nic już nie
zrobić? Chciałem zadziałać, ale bałem się, że znów coś popsuje. Wybrałem metodę małych kroczków
pozwalając, by nasze relacje się ustabilizowały na
jakimś konkretnym poziomie, by nie były tak burzliwe i
niestałe. Biereżko niestety nie czekał, działała a ja
obserwowałem jak blondynka coraz częściej zerka w jego stronę a
w jej błękitnych oczach pojawia się tlące uczucie. Z jednej strony obiecałem
jej i sobie, że nie będę się wpieprzał w jej świat a z drugiej chciałem wtargnąć tam z całych sił. Co, by to jednak
dało? Co, jeżeli znów zaczęła, by
mnie nienawidzić? Miałem wrażenie, że to do Magdy
teraz należy decyzja jak potoczy się dalej je życie. Dlatego też bez
zająknięcia patrzyłem jak wychodzi z Rosjaninem z hali. Żałowałem, że
nie ma ich z nami, przynajmniej wiedział bym czy ich
relacje nadal jak twierdziła ostatnio Magda są czysto koleżeńskie czy
może to już coś więcej
- Łukasz twoja kolej, nie śpij! – Igła krzyknął mi do ucha popychając w stronę toru. Zabrałem kulę i rzuciłem. Cztery kręgli przewróciło się reszta stała w najlepsze. Nigdy nie byłem w tym dobry.
- Coś nie w formie jesteś. Taki zamyślony, chłopie Zaksa pokonana. Jedziemy dalej. Z Magdą rozmawiasz jak człowiek trzeba się cieszyć – Krzysiek w kilku zdaniach podsumował wszystko.
- Ty powinieneś jakieś streszczenia pisać – roześmiałem się.
- A co źle mówię? Widziałem. Obserwator to zawsze był ze mnie dobry. Ona się przy tobie śmieje, a nie widziałem, by, wtedy w pobliżu rozpylali gaz rozweselający. Coś ty jej zrobił? – pytał.
- To nie ja, to Melka. Wszystko dzięki niej – wyjaśniłem.
- W końcu to moja chrześnica, to też moja krew – Libero poklepał się po piersi.
- Tak Krzysiu jak zawsze to twoja zasługa – dogryzłem mu złośliwie.
- Oj, tam, tak tylko mówię, cieszę się przecież – zrobił taką minę, że chłopaki siedzący w pobliżu popatrzyli na nas z politowaniem – Musisz Amelkę częściej tutaj sprowadzać. To działa.
- Też mam takie wrażenie – może to Mała będzie takim moim katalizatorem w moich relacjach z Magdą?
- Łukasz twoja kolej, nie śpij! – Igła krzyknął mi do ucha popychając w stronę toru. Zabrałem kulę i rzuciłem. Cztery kręgli przewróciło się reszta stała w najlepsze. Nigdy nie byłem w tym dobry.
- Coś nie w formie jesteś. Taki zamyślony, chłopie Zaksa pokonana. Jedziemy dalej. Z Magdą rozmawiasz jak człowiek trzeba się cieszyć – Krzysiek w kilku zdaniach podsumował wszystko.
- Ty powinieneś jakieś streszczenia pisać – roześmiałem się.
- A co źle mówię? Widziałem. Obserwator to zawsze był ze mnie dobry. Ona się przy tobie śmieje, a nie widziałem, by, wtedy w pobliżu rozpylali gaz rozweselający. Coś ty jej zrobił? – pytał.
- To nie ja, to Melka. Wszystko dzięki niej – wyjaśniłem.
- W końcu to moja chrześnica, to też moja krew – Libero poklepał się po piersi.
- Tak Krzysiu jak zawsze to twoja zasługa – dogryzłem mu złośliwie.
- Oj, tam, tak tylko mówię, cieszę się przecież – zrobił taką minę, że chłopaki siedzący w pobliżu popatrzyli na nas z politowaniem – Musisz Amelkę częściej tutaj sprowadzać. To działa.
- Też mam takie wrażenie – może to Mała będzie takim moim katalizatorem w moich relacjach z Magdą?
Dodaję, bo napisany już dawno. Jak widać problemy to główny wątek tego opowiadania a bohaterowie zachowują się odwrotnie niż czytelnicy chcą, by się zachowywali.
Wiem, że nie ma mnie u was na blogach, ale potrzebuję przerwy, czytam, ale na pisanie nie mam sił. Najprościej, by to wam wytłumaczyć, życie mnie przerasta, nie jest dobrze. Najgorsze jest to, że w tych aspektach, w których się wali już nigdy dobrze nie będzie, trzeba nauczyć się z tym żyć na nowo.
Nie smęcę już, pozdrawiam czytelników, trzymajcie się w te pierwsze ataki zimy.