30 sierpnia 2012

18. Ważnych rozmów czas.



/Kaśka/

     Kiedy byłam jeszcze w mieszkaniu i przyrządzałam, a raczej próbowałam upichcić kolację dla Alka czułam, że to nie jest taki zły pomysł. Potem to całe zamieszanie z Grześkiem i Karoliną zupełnie odciągnęło mnie od myśli, że znów pojawię się w mieszkaniu Białorusina, ale, teraz gdy stałam pod jego drzwiami czułam równocześnie jakiś niepokój i ekscytację. Nie była bym sobą, gdybym nie sprawdziła tej jednej rzeczy, rzeczy, która teraz kołatała mi się po głowie. Ahrem był Rybą, kimś idealnym dla mnie, niestety teraz myśli, że wszystko spartolę już na wstępie mnie strasznie paraliżowały. Mogłam nie sprawdzać tego horoskopu, ale, wtedy chyba powinnam przestać nazywać się Wieczorek, może i powinnam przestać wierzyć w te rzeczy, jednak to była już część mojego życia od, której raczej nie da się uwolnić. Na nic było to, że takie konfiguracje wcale się nie sprawdzają, co było z Magdą i Kadziewiczem, według tych wszystkich moich rytuałów i sprawdzań konfiguracji pasowali do siebie idealnie a, gdzie teraz oboje są? Ech, no właśnie. Może i ja sama zamiast teraz być tutaj powinnam trzymać się Witka? Przecież on też jest dobrą partią. Może powinnam się wreszcie przestać wygłupiać i zacząć zachowywać racjonalnie? Może i tak, ale jedną z moich cech jest pakowanie się w różne dziwne sytuacje, to tak jakby moje drugie imię. Dlatego już bez wahania, które towarzyszyło mi przed chwilą nacisnęłam dzwonek.
- Jesteś, dzięki Bogu, że ubrałaś się bardziej nieoficjalnie, bo sam miałem z tym dylemat, że mój strój będzie nie na miejscu – stwierdził Alek, gdy tylko mnie zobaczył. Tak trzymając się bardziej prawdy to ja się nawet nie przebrałam i wparowałam do mieszkania bruneta w tym w czym paradowałam całą niedzielę po naszym lokum. Teraz ja w niebieskich jeansach i czerwonym golfie idealnie pasowałam do siatkarza, który miał na sobie klubową czerwoną bluzę. I co, kto mi teraz powie, że to nie jest jakieś pokrewieństwo dusz?
-Nie ma co jak zgranie kolorystyczne – zaznaczyłam – Chodźmy, bo boję się, że wystygnie – ponagliłam go wskazując na rondelek, który trzymałam w dłoniach.
- Nie przygotowałem żadnej zastawy, bo nie bardzo wiedziałem co masz zamiar przygotować – usłyszałam za sobą, gdy weszłam do kuchni.
- To nic takiego znów specjalnego, zaraz ci pomogę – musiałam zając czymś ręce, bo, gdy tylko odłożyłam rondelek na kuchenkę te zaczęły mi się trząść.
- Nie trzeba jesteś moim gościem, siadaj…- zaprotestowałam nim zdążył dokończyć. Sama już zdążyłam sięgnąć po talerze, które stały na szafce. Kiedy ułożyłam je na stole odwróciłam się gwałtownie trącając się tym samym z Alkiem, który miał w rękach wysokie szklanki. Jedna z nich upadła rozbijając się ze sporym hukiem.
- Przepraszam ,ja i kuchnia to złe połączenie – schyliłam się szybko, by posprzątać wyrządzoną przez siebie szkodę.
-Chyba nie takie złe, skoro przygotowałaś te pyszności – ukucnął obok odpychając raz za razem moją rękę, gdy tylko próbowałam sięgnąć po jakieś szkło. Postanowiła mu ani nie zdradzać, kto tak naprawdę jest autorem tego dania ani nie pomagać, by nie wyszła z tego jeszcze większa katastrofa. Jak się okazało to był dopiero początek moich przygód w mieszkaniu siatkarza.
     Atmosfera mocno się rozluźniła za co byłam wdzięczna, bo, chociaż na chwilę przestałam robić z siebie idiotkę, bo takie miałam wrażenie, gdy tylko przekroczyłam próg tego m4. Rozmawialiśmy o wszystkim co bardzo nam pomagało w każdym temacie jaki poruszyliśmy mieliśmy oboje coś do powiedzenia.
- Chciałbym mieć tutaj jakieś zwierze, ale przez to, że ciągle jestem w rozjazdach nie mogę sobie na to pozwolić. Na Białorusi u moich rodziców został mój ukochany Norman- zdradził mi przy okazji pokazując zdjęcie wilczura w telefonie.
- A nie zastanawiałeś się nad jakimś gryzoniem, one nie wymagają tyle uwagi – rozumiałam go. Sama tęskniłam za swoim Bazylem, ale wolałam go zostawić w domu, gdzie miał ogródek, w którym zawsze mógł się wybiegać i wylegiwać.
- Chomik to nie dla mnie, zupełnie, by do mnie nie pasował – stwierdził po chwili rozmyślań.
-To może fretka albo szynszyl? – kombinowałam dalej.
- Nawet nie wiem jak to wygląda- zaśmiał się.
- Ty ignorancie – również odpowiedziałam mu uśmiechem, wcale mnie to nie zdziwiło wielu ludzi nie potrafi rozróżnić szynszyla od wiewiórki.
-Poczekaj tylko zaraz cie zaskoczę jakimś pytaniem siatkarskim, ale najpierw daj mi przepis na tego kurczaka, bo jest boski – w tym momencie się zakrztusiłam, tak, że bez pomocy i klepania po plecach się nie obeszło. Po kilku chwilach mojego kaszlu i obcierania załzawionych oczu, Aleh dodał – Umrzeć od własnoręcznie przygotowanej potrawy, to było, by coś jeszcze, gdy nie dodało się do niej trucizny – ostatkiem sił powstrzymywał wybuch śmiechu stawiając przy mnie szklankę wody.
- Dobra przyznam się, bo coś czuję, że to się ma mnie mści. Nie ugotowałam tego sama. W sumie w 90 procentach zrobiła to Magda, tak jak wcześniej mówiłam kuchnia to nie moje królestwo. Sorry, za to kłamstwo i to, że cie oszukałam – wstałam od stołu z zamiarem wyjścia i tak już wystarczająco się oczerniłam.
- Kasia co ty robisz? – zatrzymał mnie. – To przecież nic takiego, nie każdy jest mistrzem kuchni. Zjedzmy do końca, a o przepis poproszę Magdę.
- Nie masz mi tego za złe – spytałam niepewnie , nadal z zamiarem wyjścia.
- Oczywiście, że nie. Podziwiam nawet za odwagę, że zapraszasz mnie na kolacje kompletnie nie potrafiąc jej zrobić, a co, by było, gdyby Magda się nie zgodziła? – zapytał z uśmiechem wiedziałam, że naprawdę nie jest na mnie zły.
- Wtedy pewnie bym cię otruła albo otrulibyśmy się oboje – tymi słowami wróciła poprzednia atmosfera, która panowała już do końca mojej wizyty u niego.
     Na nic zdały się moje protesty, że wrócę sama do domu. Alek był nieubłagany w tej sprawie. Pod samą klatką przystanęliśmy na chwilę i patrzyliśmy w niebo, które było dziś krystalicznie czyste ukazując wiele gwiazd.
- Tam jest Kasjopeja, a tuta są Ryby twój znak zodiaku – wskazałam ręką kreśląc delikatne znaki w powietrzu.
- Skąd wiesz, że jestem z pod znaku Ryb?- zerknął na mnie.
- Internet wie wszystko, a twój charakter też wiele o tym mówi , tylko się nie śmiej, ale ja tam trochę, a czasami nawet bardziej niż trochę w to wierzę. A tam..- nie zdążyłam jednak wskazać swojego gwiazdozbioru, ponieważ obok nas znikąd pojawił się Witek.
- Cały wieczór do ciebie dzwonie, a ty ślęczysz tutaj i wpatrujesz się w niebo! – nie zdziwiłam się, że tak zareagował blondyn nie lubił mojego zodiakalno-horoskopowego zboczenia.
- Uspokój się - syknęłam. – I nie rób scen.
- To wyjaśnij to jakoś?- ciągnął dalej tak jakby Alek wcale nie stał tuż obok.
-Nic ci nie będę wyjaśniać, bo nic się wielkiego nie dzieje – naskoczyłam na niego, nie lubiłam, gdy ktoś się mnie czepiał.
- Przecież jesteśmy razem, mam prawo wiedzieć – trochę się uspokoił na moje słowa, może dotarło do niego, że niepotrzebnie się uniósł.
- Poprosiłem Kasię o pomoc – niespodziewanie odezwał się Ahrem. – Nie miej jej tego za złe – moja głowa krążyła tylko to na twarz jednego to drugiego. – Już ci ją oddaje, masz wielkie szczęście, doceń to – nawet nie zdążyłam się pocieszyć tym określeniem ani podziękować, choćby spojrzeniem, bo brunet zaczął powoli się oddalać.
- Czy to, co on mówił to prawda, czy może spotykasz się z, nim na boku?- Witek nabrał ponownie pewności siebie i chęci pokazania, kto tutaj jest panem i władcą.
-Nie chcesz mu wierzyć to nie wierz, ja z tobą nie będę rozmawiać, a już na pewno nie po tym jak się zachowałeś, może przemyśl to najpierw – bez żadnego ostrzeżenia weszła do klatki otwierając drzwi z klucza, a potem je specjalnie zatrzasnęłam. Wiedziałam, że tym sposobem za mną nie wejdzie. Nie miałam ochoty teraz z nim się kłócić, nie zrobiłam przecież nic wielkiego, a on zrobił o to taką aferę.
***
/Magda/

     Chyba nikt z nas nie lubi poniedziałków a ja dziś to ich wręcz nienawidziłam. Wiedziałam ci mnie czekało po stawieniu się na Podpromiu. Musiałam to zrobić dziś, sprawić, że uda mi się porozmawiać z Łukaszem, ostatecznie wyjaśnić pewne sprawy. Do tego jeszcze czekało mnie spotkanie z Jurijem i to jego wybrałam na pierwszy ogień czekając jak zwykle na tyłach hali, gdzie przychodził zapalić. Nie doczekałam się jednak i nie miałam pojęcia jak tę absencję mam odczytać. Wszystko było nie tak. Kusiło mnie, by zajrzeć na boisko i sprawdzić czy wszyscy są obecni, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Wróciłam do siebie i z marnym skutkiem próbowałam zająć się wyznaczoną pracą. Raz po raz zerkałam na zegarek odliczając kolejne minuty do końca treningu, kiedy usłyszałam pukanie.
- Hej Alek, wejdź – zaczęłam przygotowywać dokumenty po, które zapewne przyszedł.
- Magda ja dzisiaj nie po to – tymi słowami przerwał moją czynność i usiadł na krześle. – Chciałem zapytać jak tam Kasia czy nie miała wczoraj żadnych problemów po tym jak zostawiłem ją z tym chłopakiem? – po tej wypowiedzi musiałam wyglądać jak idiotka, bo nie miałam pojęcia o czym Aleh do mnie w tym momencie mówi.
- Wybacz, ale ja nie wiem, o co chodzi. Nie rozmawiałam jeszcze z Kaśką – tak marna ze mnie przyjaciółka, słyszałam jak wczoraj wróciła, ale nie miałam ochoty wypytywać o to jak przebiegło spotkanie z Białorusinem.
- Szkoda, myślałem może…- zastanowił się pewnie nie bardzo wiedział co ma teraz powiedzieć.
- Wiesz, dam ci jej numer na pewno się nie obrazi, a ty już ją tam wypytasz, o co tylko chcesz – zapisałam mu szybko cyferki na kartce, a gdy ten miał wychodzić bez zastanowienia zapytałam – Alek jest Kadziu i Jurij na treningu?
- Tak są obaj, coś, im przekazać? – zapytał przy otwartych drzwiach.
- Nie dzięki, tylko tyle chciałam wiedzieć – nie miałam pojęcia jak to teraz rozegrać. Pewne było to, że Łukasz sam z siebie tutaj się nie pojawi. Biereżko też odstawiał dziś jakiś cyrk. Postanowiłam poczekać na nich na korytarzu, ten, którego spotkam pierwszego na dziś musi mi chyba wystarczyć.
     Pierwszy z szatni wyszedł Łukasz wraz z Krzyśkiem. Oczywiste dla nich obojga było to, że czekam na Rosjanina, więc uwaga Kadziewicza mnie nie zdziwiła.
- Jurek trenuje zagrywkę, nie uprzedził cię, że skończy później? – puściłam te złośliwą uwagę bokiem, Krzysiek, za to na takie zachowanie przyjaciela przewrócił oczami.
- Ja do ciebie, chciałam pogadać – bałam się, że znów odpowie mi jakąś ciętą ripostą, ale nic takiego nie miało miejsca, skinął tylko głową.
     Kiedy znaleźliśmy się w moim gabinecie i naszedł moment na, który czekałam wcale nie byłam z tego zadowolona a mina Łukasza, która była dla mnie nie do rozszyfrowania nie pomagała ani trochę. W końcu zebrałam się w sobie i zaczęłam.
- Chcę wyjaśnić to, co wydarzyło się w sobotę. Nie chcę byś mnie miał za taką, która każdemu wskoczy do łóżka, nic takiego nie miało miejsca, to był tylko pocałunek. Ty dobrze wiesz, że nie jestem taka. Łukasz musisz zrozumieć, że ja jakoś sobie staram żyć od nowa, może nie znaliśmy się aż tak długo, może i czasami nie znamy również swoich zachowań w danych sytuacjach, ale to nie powinno aż tak na nas wpływać – uśmiechnął się nieznacznie na te słowa czym mnie zdenerwował, bo nie wiedziałam czemu ten uśmiech się u niego pojawił. – Tak możesz się śmiać, jak to ci pasuje – wściekła odsunęłam krzesło i usiadłam na nim gwałtownie.
- Magda tutaj nie o to chodzi. Ja już ci swoje powiedziałem. Nie musisz się przede mną tłumaczyć. Możesz robić co chcesz, sama właśnie powiedziałaś, że układasz sobie życie, niczego ci nie bronię –nie mogłam ponownie na niego spojrzeć, dlatego nie wiedziałam czy mówi poważnie czy może mnie wyśmiewa.
- Dobra widzę, że tym tokiem do niczego nie dojdziemy. Powiem, więc, inaczej. Byłeś dla mnie kimś ważnym, znaliśmy się krótko, ale w zadziwiający sposób bardzo szybko ci zaufałam, może za szybko. Uwierzyłam w ciebie, w nas, chociaż wiele nas dzieliło. Ty jednak to zaufanie zniszczyłeś i zraniłeś a tego nie potrafię ci wybaczyć .Z drugiej strony nie chcę byśmy się traktowali jak dwoje obcych ludzi, którzy na dodatek skaczą sobie do gardeł. To co było już nie wróci, ale może spróbujmy, by nasze relacje wyglądały powiedzmy na…- zastanowiłam się szukając odpowiedniego słowa- …poprawne.
- Chcesz żebyśmy zaczęli wszystko od nowa – sama nie wiedziałam co w tym „ od nowa” się kryje.
- My chyba nigdy nie zaczniemy od nowa, nie wierzę w takie rzeczy nie da się o tak wymazać tego co już się wydarzyło. Nie wiem jak mam ci to, inaczej zdefiniować – ta rozmowa bardzo mi ciążyła, nadal trudno było mi przebywać tak blisko niego ignorując swoje serce, które ani trochę nie słuchało mnie i wyczyniało w środku dzikie harce.
- Myślę, że wiem, o co ci chodzi, przynajmniej tak mi się wydaje. Może to i dobrze, że to, co było między nami nie zaszło dalej i tak bym cię kiedyś zranił, taki już jestem. Lepiej ci będzie beze mnie – siedziałam jak zamurowana po tych słowach czując, że wypowiedział je ze smutkiem i bólem. – Jeżeli mogę ci dać jakaś radę, tylko nie bierz tego zbyt osobiście mówię to ze zwykłej potrzeby, to uważaj na Biereżkę, różne rzeczy o nim słyszałem, nie wiem czy prawdziwe, ale jak to się mówi nawet w kłamstwie jest ziarnko prawdy – nie czekał na moją odpowiedź wstał i szybko wyszedł.
     Sama już nie wiedziałam co mam myśleć, czego tak naprawdę chcę i co będzie dla mnie dobre. Nie potrafiłam zaufać mu na nowo nawet, gdybym bardzo tego chciała. Nie miałam pojęcia co wyniknie z naszych ustaleń i czy to cokolwiek da.
***
/Łukasz/

     Sam nie wiedziałem, na co liczyłem, gdy Magda poprosiła o chwilę rozmowy. Wykazała się dużą odwagą, że zdecydowała się na taki krok. Sam nie byłem zadowolony ze swojego zachowania na imprezie, ale, kiedy zobaczyłem ją i Biereżkę całujących się z taką dzikością aż krew we mnie zawrzała. Nie chciałem, by z nim była, tutaj już nawet nie chodziło zwykłą zazdrość, podświadomie czułem, że z Rosjaninem coś jest nie tak. Niestety, nie potrafiłem pohamować swojej złości i powiedziałem za dużo. Wcale nie wyśmiałem jej wtedy gdy powiedziała, że chce zacząć żyć na nowo, to był raczej uśmiech, który skierowałem do siebie, że mogłem być częścią tego życia, ale sam zrezygnowałem. Nadzieja zatliła się dwa razy, gdy powiedziała, że byłem dla niej kimś ważnym i, wtedy właśnie pomyślałem, że może mógłbym spróbować. Jednak źle odczytałem jej słowa. Ona chciała zamknąć ten rozdział i ostatecznie mieć wszystko poukładane. Z tym rozpoczęciem wszystkiego od nowa tylko się ośmieszyłem przecież jeszcze parę chwil wcześniej powiedziała mi, że straciła do mnie całe zaufanie. Zrobiłem, więc to, o co mnie poprosiła Postanowiłem nie wchodzić jej więcej w drogę, a to ma się równomiernie z tym, że nie będę jej ranił swoim zachowaniem czy wypowiedzianymi słowami. Wierzyłem, że beze mnie będzie jej lepiej, sam swoją szanse zmarnowałem. Będę obok, ale już nie blisko niej.
- A co ty ostatnio taki ciągle zamyślony? – wyminął mnie Biereżko.
- To akurat moja sprawa i nic ci do tego – zatrzymałem się odwracając się w jego stronę.
- A może to chodzi o naszą Magdę? Wiem, że wy kiedyś, no wiesz – uśmiechnął się arogancko.
- Powiem ci coś i zapamiętaj to sobie, skrzywdź ją a będziesz miał ze mną do czynienia – zbliżyłem się do Rosjanina na kilka kroków tak, że teraz górowałem nieznacznie nad nim.
-Grozisz mi? –ten wyraźnie spuścił z tonu.
- To już zależy od tego co zrobisz ty – nie miałem ochoty dłużej przebywać z nim w jednym miejscu. Tolerowałem go jedynie na boisku, a i tak z wielkim trudem.
***
/Magda/

     Nadal rozprawiałam nad tym co się wydarzyło i byłam coraz bardziej niezadowolona. Jak długo jeszcze wytrzymam w takim kołowrotku sprzecznych emocji? Miałam ochotę iść już do domu zabierając cała prace ze sobą, kiedy do środka bez żadnego ostrzeżenia wkroczył Jurij. Nie wiedziałam czy mam jeszcze siły na rozmowę o którą jeszcze kilka godzin wcześniej sama się prosiłam.
- Za zostawienie mnie na imprezie u Aleha reprymenda i dopominam się o nagrodę pocieszenia – nie miałam jak zaprotestować, bo jego usta już napierały na moje. Dziś mój umysł był jedna trzeźwy a reakcja zgoła inna niż w sobotę.
- Jurek przestań! – odepchnąłem go od siebie i odsunęłam fotel bliżej ściany zyskując wolną przestrzeń między nami.
- Czyli co teraz wolisz jego ode mnie – ten ani myślał odpuszczać, zagrodził mi jedyną wolną drogę rozpościerając ramiona jedna rękę opierając na biurku a drugą na ścianie.
- O co ci chodzi?- nie ma to, jak zżynać niczego nie rozumiejącą idiotkę, choć doskonale wiedziałam co czego pije.
-Chcesz udawać, że to nie za Kadziewiczem wybiegłaś i już na imprezę nie wróciłaś? – spytał głosem o wiele chłodniejszym niż jeszcze kilka chwil wcześniej.
- To nie jest tak jak ci się wydaje. Zapytaj Alka, on dobrze wie, że nadal była na klatce –poczułam jakąś niemoc i zrezygnowanie, ale miałam dość tego, że również on brał mnie za łatwą laskę. Tylko czy powinnam się temu dziwić, sytuacja w łazience sama sobie wyrobiłam taką opinię.
-A Kadziewicz z tobą był – nie chciał ani trochę zboczyć z tematu.
-Nie będę tak z tobą rozmawiać, odsuń się – wstałam próbując go przepchnąć, nie zrobiłam tego mocno myślałam, że sam gest wystarczy.
- Możesz mi, chociaż wyjaśnić – nalegał nie odsuwając się ani o krok.
- Nic ci nie będę wyjaśniać, jak mi nie wierzysz to chyba musimy skończyć tę rozmowę.
-A jak ci powiem, że mi się podobasz mi wkurza mnie to, że on jest gdzieś blisko a ty jeszcze wybiegasz za nim zamiast zostać ze mną to weźmiesz mnie za debila – starał się uśmiechnąć, ale w jego oczach nadal panowała złość.
- A wiesz, co to jest zaufanie? – zapytałam. – To co jest między mną a Łukaszem to moja spawa. Tak w ogóle to chcę ci powiedzieć, że nie wiem czy mi się podoba to, gdzie zabrnęły nasze relacje. To się toczy za szybko – już myślałam, że nadal będę tkwić tej pułapce i nic go nie przekona, kiedy ten odsunął się opierając o regał, który stał w pobliżu.
-Może przesadziłem to przez alkohol, straciłem, wtedy nad sobą panowanie – znów chciał się zbliżyć wyciągając w moim kierunku rękę którą jednak zignorowałam.
- Nie jestem na to gotowa – upierałam się przy swoim. Nie wiedziałam co się dzieje z moim organizmem przy Biereżce również moje serce biło mocniej i wcale to nie była oznaka strachu czy złości.
- Zmienisz zdanie prędzej niż myślisz- miałam wrażenie, że znów będzie próbował się do mnie zbliżyć, ale tylko schylił się po torbę treningową i wyszedł z gabinetu posyłając mi na pożegnanie spojrzenie przepełnione pewnością siebie. Spojrzenie, które mówiło „Ja nie odpuszczę”.

Jestem, choć wcale ostatnio nic nie zapowiadało ze tak szybko się pojawię, ale nawet moja wena i mnie lubi czasami zaskoczyć. Mija kolejny rok na tym opowiadaniu, patrząc na to, jak mi na nim idzie to chyba jest jednak sukces. Ja wiem, że ja wam tutaj ciągle narzekam, ja was, za to przepraszam, ale równocześnie nie mogę obiecać, że już nigdy nie będę, bo nie wiem, co będzie za jakiś czas. To nie jest tak ze to opowiadanie jest dla mnie mniej ważne, ono jest tak samo ważne, jak wszystkie inne moje historie. Myślę, że po prostu tematyka tego jest dla mnie trudniejsza do opisania i przez to takie wyboje z moim pojawianiem się tutaj.
Ale kończmy już te smęty i przejdźmy do miłych rzeczy. Chcę wam podziękować za to, że jesteście tutaj w taki licznym i stałym gronie. Szczerze wolę mieć stałych czytelników, bo wiem, że wam ta historia pasuje, a nie pojawiacie się tutaj tylko po to bym wpadła z rewizytą. Dziękuję wszystkim czytelniczką za ten rok, a szczególnie chcę podziękować tym, które same nie piszą opowiadań a, mimo to chcą zostawiać tutaj swoją opinię, to wiele dla mnie znaczy. Tym, które czytają z ukrycia też dziękuje, ale fajnie, by było jakbyście raz na jakiś czas dały znać, że jesteście. Nie wiem, ile zejdzie mi na pisaniu dalszej części tej historii, znacie mój słowotok, on często jest nieobliczalny. Mam jednak nadzieję, że będziecie ze mną do końca.

A na koniec chcę wam polecić opowiadanie Paulik. Dla mnie ono aż jest przepełnione realnymi uczuciami, gdy je czytam przeżywam to tak samo mocno, jak bohaterka tej historii.