18 lipca 2012

15. Zarzucona sieć.


/Karolina/
     Propozycja Grześka mnie nie zaskoczyła, bo nie był to przecież pierwszy raz, gdy Łomacz próbował mnie gdzieś wyciągnąć. Zaskoczyła mnie, za to moja reakcja to, że nie odmówiłam mu tak jak zawsze miałam w zwyczaju ucinając wszystko krótkim, ale taktownym wykrętem. Dziś tak po prostu powiedziała, że się zastanowię. Wiedziałam, że nie powinnam, że lepiej było, by go kolejny raz zbyć niż robić nadzieję, przecież ja nie mam prawa być z nikim, a podświadomie dało się wyczuć, że Grześ do mnie lgnie a te moje odpychania jego osoby nie działają tak skutecznie jakbym chciała. Gdyby wiedział o mnie wszystko, sam zauważył, by, że nie jestem dla niego, bo, kto, by chciał żyć z kimś, kto nosi w sobie piętno choroby. Rozważałam już nie raz, by powiedzieć mu o wszystkim a tym samym zniechęcić go do siebie, ale w ostateczności hamowałam się, ponieważ czułam, że będzie mi brakowało tego szczerego spojrzenia, spojrzenia bez litości. Gdybym o wszystkim mu powiedziała to zapewne tylko litość dostrzegła bym w tych szafirowych tęczówkach.
     Chciałam żyć normalnie, choć ta normalność nigdy nie będzie mi dana. Miałam jednak jej namiastkę, odkąd zawitałam do Polski a dwie przyjaciółki z Tarnowa zamieszkały wraz ze mną. Dlatego teraz jak najszybciej pragnęłam podzielić się z nimi nowiną o imprezie. Magdę zastałam można, by rzecz jak zwykle w kuchni, gdzie przyrządzała swoje ulubione czekoladowe muffinki z waniliowym kremem.
- Kaśka jest? – zapytałam, zanurzając palec w słodkim jasnym kremie.
- U siebie, nagrabiła sobie trochę i teraz się ukrywa. Jak ją dobrze znam to nie długo to już potrwa – wskazała na piekarnik, gdzie pierwsza porcja babeczek powoli nabierała rozmiarów, a aromat zaczął wydobywać się z jego wnętrza.
- Ile jej dajesz, mniej niż minutę czy więcej? – dobrze wiedziałam, że brunetka długo nie wytrzyma i prędzej czy później pojawi się w kuchni.
- Więcej - odezwała się blondynka.
- A ja ci mówię, że mniej – i nie pomyliłam się, ponieważ Wieczorek momentalnie stanęła w drzwiach ze skruszoną miną, ale zaraz obie się do siebie uśmiechnęły, więc cokolwiek się wydarzyło przed moim przyjściem właśnie odeszło w niepamięć.
- O co tym razem wam poszło? – byłam ciekawa co tym razem na moment poróżniło przyjaciółki.
- O nic!
- O Biereżkę! – odpowiedziały równocześnie. Ja zdążyłam tylko spojrzeć to na jedną to na drugą nim każda ponownie się odezwała.
- Widzę, że schowałaś już ten bukiet od niego, to na nic i tak wszystko opowiem Karolinie. Wiesz, że Jurij się do naszej Madziusi zaleca, a ona udaje, że to nic takiego. Już ja ją tam znam – mówiła tak jakby Krasikov wcale nie było z nami w pomieszczeniu.
- To nic takiego, nie słuchaj jej, ona jak zwykle wszystko przekręca i wyolbrzymia – protestowała blondynka.
- Ja wyolbrzymiam!? A ty udajesz, że to nic nie znaczy. Ja znam facetów, kwiaty zawsze coś znaczą, mnie nikt nie oszuka – posiłkowała swój argument Kaśka.
- Mnie jeszcze nikt nie zdobył jednym bukietem i on też tego nie zrobi – wściekła się trochę Magda.
-Może i nie, ale po kiego udajesz, że jest ci obojętny, jak dobrze wiem, że tak nie jest! – jak zawsze żadna z nich nie chciała odpuścić, postanowiłam przerwać nim znów rozpęta się między nimi kłótnia. Choć dziewczyny po nich dość szybko się godziły to wolałam, żeby akurat teraz wcale do tej kłótni nie doszło.
-Może sama niedługo się przekonam jak to z nim jest, na tej imprezie na jakiej go spotkamy- rozpoczęłam trochę pokrętnie tym samy zwracając ich uwagę .
-Jakiej imprezie? – Kaśce nie trzeba było tego słowa powtarzać dwa razy.
- Grzesiek zaprosił nas na imprezę urodzinową do Aleha – wytłumaczyłam i widziałam, że Wieczorek znów chce coś powiedzieć, ale Magda ją ubiegła.
- Wszystkie? I ja nic o tym nie wiem, przecież widziałam go dziś dwa razy, nic nie wspominał – zastanowiła się.
- Stwierdził, że najpierw zapyta mnie, no i ja powiedziałam, że się zastanowię – pobieżnie zobrazowałam rozmowę z Łomaczem.
- Karol nie poznaję cię! Nie powiedziałaś mu nie. Jestem z ciebie dumna. Mówiłam, że tobie potrzeba tylko czasu, by się do niego przekonać – Kaśka zaczęła mnie ściskać z radości.
- Głównie to dlatego tak powiedziałam, bo wiem, że będę mieć was gdzieś obok. Ja nadal nie jestem przekonana czy zbliżanie się do Grześka to dobry pomysł – dopiero gdy wypowiedziałam te słowa zorientowałam się, że znów rozpoczęłam dyskusję którą prowadziłyśmy już nie raz.
- Magda powiedz jej coś, bo ona znów zaczyna – uderzyła w jęk Wieczorek.
- Tyle razy ci mówiłyśmy, że twoja choroba nie stoi na przeszkodzie. Sama powiedz czy teraz coś jest nie tak? – pytała mnie. – Kaśka ma rację, Karol czy my same zmieniłyśmy zachowanie względem ciebie, gdy dowiedziałyśmy się prawdy –pokiwałam przecząco głową. – No widzisz. Ja ci mówię, że Grzesiek też nie będzie miał ku temu żadnych powodów, by coś się zmieniło na gorsze. Wiem jak cię traktowali rodzice, zrobili z tego największy grzech i wadę, której nikt nie zaakceptuje, ale przecież tak nie jest – tłumaczyła.
- Tak, ale to jest we mnie – wiedziałam, że one nie do końca rozumieją, że nigdy się od tego nie uwolnię a z biegiem czasu będzie gorzej, do tego mogłam przekazać chorobę moim dzieciom. Tego nie chciałam najbardziej dlatego już dawno podjęła decyzję, że z nikim się nigdy nie zwiążę.
- Karolina, bo nie mam siły, nic ci nie jest, żyjesz normalnie i nic nie zagraża niebezpieczeństwu ani tobie ani osobom, z którymi przebywasz, a to… - wskazała na małe urządzenie, które niefortunnie została odkryte - … to ci tylko pomaga, a wiem, że i bez tego dajesz sobie radę.
- Madziu ja wiem, ale to dla mnie nie jest takie proste – walczyłam dzień w dzień na swój własny sposób ze swoim problemem, chyba teraz nastał czas, by zacząć wygrywać. Choć bardzo się bałam to chciałam spróbować.
- My się postaramy, by było ci łatwiej. Pójdziemy na imprezę i będziemy się świetnie bawić – Kasia objęła mnie mocno.
- Wy pójdziecie. Ja nie mam zamiaru przebywać z Kadziewiczem więcej niż jest to konieczne, a mogę się założyć, że on również tam będzie – wypaliła nagle Magda.
- O nie moja droga albo idziemy wszystkie albo ja na pewno nie idę – zaszantażowałam ją.
- Nie masz wyboru, teraz będziesz musiała iść, by wreszcie nasza Karolina poznała smak polskiej imprezy – roześmiała się Kaśka. Ja sama nie chciałam do niczego zmuszać Krasikov i jeżeli ta bardzo upierała, by się przy tym, że tak czy siak nigdzie nie pójdzie to wybrałabym się na tą bibę tylko z Wieczorek i Łomaczem.
- Jak któraś z was się upije to nie będę jej holować do domu – stwierdziła Magda uśmiechając się, tym samym już wiedziałam, że Grześ będzie miał trzy urocze towarzyszki imprezy.
***
/Magda/
     Można powiedzieć, że zaaklimatyzowałam się w Resovi. Miałam swój własny grafiki dopasowany do zajęć na uczelni i nic mi nie przeszkadzało w łączeniu tych dwóch funkcji. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że nawet obecność Łukasza nie była tak denerwująca i uciążliwa jak z początku przypuszczałam. Gdy widzieliśmy się dzień po tym jak wyrzuciłam go za drzwi przywitał się ze mną serdecznym „cześć” i oddalił się bez słowa kontynuacji. Myślałam, że będzie mnie ignorował a tutaj proszę. Sama również ograniczyłam się tylko do pozdrowień, wiem, że to śmieszne, ale już lepiej, że to wygląda jak wygląda niż mielibyśmy na każdym kroku drzeć ze sobą koty. Tak chyba było lepiej, ale nie uniknęłam dzięki temu powracających wspomnień, te nie chciały zniknąć. Grzesiek wspominał mi też coś o tym, że chłopaki plotkują w szatni na mój temat. Gdy jednak próbowałam wyciągnąć z niego coś więcej to zamilkł jak zaklęty. Mogłam o to wypytać również Jurija, z którym już tradycyjnie spotykałam się na papierosie, ale nie chciałam go w to mieszać. Grześ to, co innego, on był wtajemniczony, Biereżko, by z pewnością coś chapnął o Kadziewiczu a ja w swojej głupiutkiej główce dorobiła do tego ideologie jak trylogia Sienkiewicza.
     Układałam plan diety dla zawodników na kolejny tydzień, gdy charakterystyczne pukanie, które już zdążyłam poznać na dobre rozległo się po pomieszczeniu.
- Cześć – uśmiechnęłam się do Rosjanina, którego wilgotna zapewne po prysznicu czupryna pojawiła się w drzwiach.
- Masz chwilę? – jego ton był jakiś podejrzanie poważny. Widziałam się z nim już dzisiaj i wtedy zachowywał się, inaczej. Normalnie.
- Mam się bać? Wyglądasz jakbyś coś przeskrobał – ten usiadł na rogu biurka uśmiechając się niewinnie. Trochę mu to nie wyszło .
- Nic nie zrobiłem – uniósł ręce w geście obrony czym tylko mnie rozśmieszył.
- Nie, a wyglądasz na takiego. Podnieś się na chwile, bo usiadłeś na wynikach badań – zrobił to, o co go poprosiłam a później zajął to samo miejsce, no proszę jak mu tu wygodnie. – Nie za wygodnie ci? – nie byłabym sobą, gdybym mu tego nie wypomniała.
- Magda przestań, bo sobie pójdę – pogroził.
- Dobra już nic nie mówię, w ogóle mnie tutaj mnie ma – zanurzyłam wzrok w stertę papierów. Dziś humor mi dopisywał, nie zaszkodzi mi się z nim trochę podroczyć
- Jesteś niemożliwa – stwierdził teatralnie wzdychając. – Robisz coś jutro wieczorem? – wypalił po chwili ciszy którą chyba próbował mnie wybadać czy naprawdę się nie odezwę.
- Mam już plany a co? – może i nie wierzyłam w przeczucia, ale tym razem podejrzewałam, o co Jurij chce zapytać.
- Nic, tak sobie tylko myślałem, ale, skoro masz już plany… - ciągnął.
- Mów, mów słucham cię – między nami wytworzyło się jakieś napięcie, tak z niczego zrobiło się trochę nerwowo przynajmniej ze strony Rosjanina.
- Jest impreza, chciałem cie zabrać, ale, skoro masz plany, to nic tutaj po mnie – trochę się wzburzył, coś mi się zdaje, że Jurij należy do osób, które nie lubią, gdy coś nie idzie po ich myśli.
- Mogłam bym to zmienić – no dobra nie będę tego ukrywać przed samą sobą spodobało mi się to, że chce mnie zabrać do Alka, a ja nadal dotrzymała bym obietnice złożona Karolinie, że będziemy tam wszystkie razem.
- Przestań, nie musisz dla mnie zmieniać planów – zaznaczył. – Nie będę już przeszkadzał, baw się dobrze – teraz mnie totalnie zbił z tropu, z drugiej strony może miał w zwyczaju nagabywać ludzi, tak dobrze go jeszcze nie poznałam.
- Jurij poczekaj – zatrzymałam go w drzwiach. – Ja też wybieram się do Aleha. Możemy iść razem, jeżeli jeszcze chcesz? – Boże, co ja teraz wygaduje, wyszło na to, że to ja jego zapraszam.
- Teraz to ty mnie zapraszasz – no nie, nie dość, że przystojny to jeszcze błyskotliwy. Kiwnęłam tylko głową czując, że się rumienię. –Nie żartujesz? – zapytał stanowczo dając mi do zrozumienia, że tym razem mam sobie nie pogrywać.
- Nie, bardzo chętnie z tobą pójdę – szybko dodałam.
- Dobrze, odezwę się jeszcze – odparł i ruszył do wyjścia. Nie dostrzegłam w jego oczach radości nadal był nieco oschły taki jaki się stał, gdy zaczęłam go wkręcać z tymi planami. Czyżbym aż tak mocno go tym zdenerwowała? Powinien się chyba ucieszyć, a nie odejść o tak. A może to ze mną było coś nie tak i ja się doszukiwałam w zwykłej reakcji nie wiadomo czego .
***
/Jurij/
     Wszystko szło po mojej myśli, Magda od początku wpadła w zastawioną przeze mnie sieć. Do tego było wyraźnie widać, że niczego nie podejrzewa. Niby sprawiała wrażenie ostrożnej, może trochę niedostępnej a, z drugiej strony szukała kontaktu. Sprawę oczywiście ułatwiło mi to, że ta znała doskonale język rosyjski coś czułem, że dziś pozna smak mojego własnego. Nie byłem głupi, zdążyłem się już połapać, że ją łączyło coś z Kadziewiczem. Próbowałem o to wypytać chłopaków, ale oni albo naprawdę nic nie wiedzieli albo w przypadku Łomacza i Igły nie chcieli mówić. Jednak, skoro już nie są razem i jakoś teraz nie pałają do siebie nadmierną sympatią znaczy, że im nie wypaliło a ja miałem wolną drogę i nie miałem zamiaru przegapić takiej okazji.
     Mało brakowało a nieco bym się zdradził, gdy nie udało mi się do końca pohamować zdenerwowania jakie we mnie wzbudziła jej odmowa i to, że tak naprawdę tylko żartowała i droczyła się ze mną. Na szczęście chyba niczego nie zauważyła. Dziś był idealny dzień, by pokazać chłopakom, że dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych i nasza dietetyk pojawi się u mojego boku w mieszkaniu Ahrema.
     Mocno zdziwiłem się, gdy pod wskazanym przez Magdę adresem zobaczyłem Łomacza, który wyglądał jakby toczył wewnętrzną walkę sam ze sobą
- Tobie się przypadkiem adresy nie pomyliły?! – warknąłem myśląc, że sam będzie teraz próbował zabrać blondynkę w to samo miejsce co ja.
- Jurek, co ty tutaj robisz? – Grzesiek zatrzymał się w pół kroku uspokajając tym samym swoje nerwowe ruchy.
- Mógłbym spytać cię o to samo?! – nie kryłem swojego niezadowolenia.
- Mieszkam tutaj, zapomniałeś? Dokładnie piętro wyżej, przestań, więc na mnie syczeć – ohoho, widzę, że Gregorowi ostatnio przybyło odwagi.
- Możecie nie wrzeszczeć na korytarzu, a normalnie wejść – w drzwiach pojawiła się drobna brunetka w nieco zbyt mocnym makijażu wokół oczu, ale uwydatniał on jeszcze bardziej jej zielone tęczówki. Posłusznie z Grześkiem zrobiliśmy to czego od nas zażądała. – Magda jest jeszcze nie gotowa – zwróciła się do mnie. Jak widać nie tylko doskonale wiedziała kim jestem, ale też znała powód mojego przybycia. – Tak w ogóle to Kaśka jestem.

- Jurij – podałem jej rękę widząc, że z łazienki wyszła jeszcze jedna dziewczyna, tym razem lekko spłoszona szatynka. Obróciła się w naszą stronę posyłając słaby uśmiech i próbowała zniknąć za kolejnym drzwiami.
- Karol chodź poznasz kogoś – dziewczyna na zawołanie Kaśki dołączyła do nas.
- Ślicznie wyglądasz –wypalił Grzesiek prawie pożerając ją wzrokiem. Teraz już wiedziałem czemu był taki zdenerwowany przed wejściem.
- Karolina, to jest Jurij – uścisnęliśmy sobie dłonie.
- To my będziemy się zbierać. Magda powinna zaraz wyjść. Możesz zaczekać w kuchni – wskazała pomieszczenie. – To do zobaczenia na imprezie.
Cała trójka zniknęła za drzwiami, byłem zszokowany, że Łomacz miał obok siebie takie laski i słowa nie pisnął. Nie miałem zamiaru czekać na Magdę bezczynnie. Ruszyłem zwiedzić mieszkanie. Tylko jedne z drzwi były zamknięte, więc już wiedziałem, gdzie znajdę blondynkę. Zapukałem, ale nie tak jak miałem w zwyczaju to robić, nie chciałem, żeby tak od razu połapała się, że tutaj jestem.
- Kaśka, po co pukasz wejdź i pomóż mi z tą sukienką – moim oczom po otwarciu drzwi ukazały się nagie, gładkie plecy, gdzie lewą łopatkę zdobił tatuaż feniksa. Powoli zapiąłem zamek, choć z wielką chęcią zrobiłbym coś zupełnie odwrotnego.
- Ciekawe czego jeszcze o tobie nie wiem – odezwałem się, gdy już prawie skończyłem. Nie dane mi było skończyć, ponieważ ta odskoczyła ode mnie jak poparzona.
- Boże, Jurij, ale mnie wystraszyłeś zasłaniała ramię skrawkiem materiału, który przed chwilą się zsunął.
- Daj dokończę – podszedłem do niej i skończyłem to, o co prosiła.
- Nie słyszałam jak przyszedłeś – tłumaczyła poprawiając zagniecenia na biodrach.
- Kaśka mnie wpuściła, oni już poszli – obserwowałem jak zakłada biżuterię i zapina kozaki, zawsze lubiłem patrzeć na kobiety, gdy troszkę nerwowo próbowały sprawić, by wszystko był idealnie, tak jak tego chciały. Zawsze mnie to podniecało.
- My też chodźmy. Nie chcę się spóźnić – odparła.
- Miałem w planach najpierw iść na spacer. Musisz mi opowiedzieć kilka rzeczy , choćby skąd ten tatuaż. W życiu bym nie powiedział, że lubisz takie ozdoby – swoim nadmiernym zainteresowaniem chciałem przekonać ją jeszcze bardziej do siebie, by przestała być tak ostrożna.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz – roześmiała się zamykając na klucz drzwi wejściowe.
     Nie zabrałem samochodu, ponieważ po pierwsze Ahrem mieszkał kilka bloków od bloku Krasykov, a po drugie planowałem trochę wypić, więc auto było zbędne. Jednak, nim skierowaliśmy swoje kroki w stronę mieszkania Białorusina poprowadziłem nas na rzeszowski rynek. Wieczory szybko stawały się ciemne i chłodne, jeszcze nie było czuć wiosny w powietrzu, chociaż w kalendarzu był już marzec.
Zauważyłem, że blondynka rozciera z zimna ręce.
- Daj pomogę – wziąłem jej dłonie w swoje i ocierałem jej o siebie.
- Przestań nie musisz, ja mam tak zawsze – speszyła się i próbowała wyciągnąć jej z mojego uścisku.
- Przy mnie marznąć nie będziesz – kiedy roztarłem jej tak, że znów były ciepłe zanurzyłem jedną nich w kieszeń mojej kurki przytrzymując ją swoją dłonią tak, by Magda nie próbowała się wyswobodzić. – Potem zmienimy rękę –dodałem.
- Potem to już będziemy w mieszkaniu Alka. Jurij, wybacz, ale ja nie lubię się spóźniać – zaznaczyła i sama ciągnęła mnie powrotem w stronę ich wspólnego osiedla.
- Skąd wiesz ze Alek też tutaj mieszka – pytałem zaskoczony.
- Mówiłam, że wielu rzeczy o mnie nie wiesz – puściła oczko w moją stronę.
- I, po co tej tajemnice – próbowałem ją rozgryźć. – Powiesz mi jak długo masz ten tatuaż?
- Tajemnice są po to, żeby były, a feniksa mam już 5 lat jak nie dłużej – wyjaśniła próbując wyswobodzić swoją rękę z kieszeni kurtki, ale nadal jej na to nie pozwoliłem.
- To twój jedyny? Mnie samego to nie kręci, ale u kobiet, jeżeli są to piękne wzory to lubię je podziwiać – mówiłem szczerą prawdę, należałem do tych facetów, którym podobały się takie rzeczy.
-Ta rozmowa mi coś przypomina – westchnęła. – Powiem ci, tyle że na feniksie się nie skończyło, ostatnio miałam nawet ochotę iść dalej i przekłuć sobie język – zaśmiała się.
- Zrobiłaś to? – wcześniej nie zauważyłem, by miała kolczyk w języku, z drugiej strony do pracy mogła tej ozdoby nie zakładać.
- Jeszcze nie, ale nie wykluczam – udała mocno zamyśloną.
- A wiesz, że to podobno daje niezłe doznania no wiesz dodatkowy bodziec, mi tam, by to na pewno nie przeszkadzało – wiedziałem, że doskonale wyczuła co sugeruję.
- Co ty nie powiesz, chyba to rozważę - znów pociągnęła tą grę na wyminę żartów, chyba dla niej tak było łatwej niż uciekać w milczenie.
- Jak się zdecydujesz to mogę robić za królika doświadczalnego – chętnie bym coś takiego przeżył i nie miał bym nic przeciwko, by Magda podjęła taki krok.
- No proszę jaki chętny. Zapamiętam – zakończyła, gdy doszliśmy już do mieszkania, w którym odbywała się impreza urodzinowa
 
Złoto!!! Kocham ich --> Chyba więcej pisać nie muszę, a napisze i bez tego złota też bym ich kochała :P

No dobra co się będziemy oszukiwać Jurij to złooo, wszyscy to wiemy, a przepraszam Magda nie wie i chyba jeszcze długo się nie dowie. Cóż cała ja i uroki mojego pisania. Meczę was sprawą Karoliny i jej choroby, troszkę nakierowałam, ale chyba mało, kto się połapie, o co chodzi. Obiecuję, że nie będę tego przeciągać i Grześ w miarę szybko się dowie.

Droga Magdo to, że ja sobie wymyśliłam, że tacy, a nie inni zawodnicy grają w Resovi, to jest moja sprawa i moja wyobraźnia. Doskonale wiem jaką przynależność klubową mają wszyscy wymienieni prze ze mnie siatkarze. To tylko fikcja, a, jeżeli tak jest to sobie mogę ściągnąć nawet do reprezentacji Polski Leona czy Gibe i też będzie ;) Nie wszystko trzeba brać aż tak śmiertelnie poważnie. O siatkówce wiem wiele, a to, że piszę sobie opowiadania, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego to już inna bajka. Jak doskonale zauważyłaś mnóstwo dziewczyn robi podobnie. Miło się dowiedzieć, że wszystkie autorki blogów z siatkarzami to hotki. Dziewczyny nie zapomnijcie się tak od dziś nazywać. Ja sobie chyba jakąś koszulkę zafunduję, a co mi tam.

14. Odpuścić, czy zawalczyć?


/Łukasz/

     Wkurzyłem się, może trochę też sam siebie dobiłem, do końca nie mogłem powiedzieć co było teraz mocniejsze moja złość czy pojawiające się zrezygnowanie. Rozmowa z Magdą przebiegł niestety tak jak się tego spodziewałem. Nie miałem nawet pretensji do niej, że wyrzucała mnie za drzwi, cud, że w ogóle miała ochotę mnie słuchać. Gdyby to do mnie ktoś po ponad pół roku przyszedł i tak nieudolnie się tłumaczył zareagował bym podobnie jak nie gorzej. Blondynka i tak zachowała się taktownie, raz mogła wyrzucić mnie za drzwi, gdy tylko się w nich pojawiłem, dwa mogła mnie zwyzywać od największych skurwieli. Nie zrobiła ani jednej z tych rzeczy, pokazała mi za to, że jest pewna swojego zdania i wygarnęła mi wszystko jeszcze bardziej odsłaniając to, że źle zrobiłem.
     Musiałem się chyba pogodzić z tym, że teraz to już jest koniec. Szkoda mi było tej znajomości, która przecież powoli przeradzała się w coś głębszego, ale czułem, że już nie mam u niej szans. Najlepiej będzie jak dam jej spokój i tak dostatecznie namieszałem w jej życiu, nie chciałem przysparzać jej jeszcze więcej zmartwień i kłopotów. Ograniczę się do kontaktów z Krasikov w formie czysto zawodowych i będzie tak jakby miedzy nami nigdy niczego nie było. Może i to nie jest do mnie podobne, może nie powinienem tak łatwo rezygnować, wiedziałem jednak, że dla niej będzie lepiej jak odpuszczę.
     Pomyśleć, że, gdybym te kilka miesięcy temu nie podsłuchał jej rozmowy z Kaśką i nie włączył się w nią wszystko mogłoby się potoczyć, inaczej. Teraz pewnie dopiero budowalibyśmy między sobą relacje, a nie odgradzał się do tego co było między nami. Z tego wszystkiego zamiast wróć po porannym treningu do domu to przez 4 godziny włóczyłem się nad Wisłokiem. Teraz nie pozostało mi nic innego jak udać się bezpośrednio na Podpromie, by odbębnić popołudniowe zajęcia z piłką.
- … gdyby nie to, że ten policjant jest kibicem Resovi jak nic zapłacił bym ten mandat – usłyszałem po otwarciu drzwi od szatni. Gyorgy z wielkim zaangażowaniem opowiadał zgromadzonym już chłopakom swoja przygodę. Od samego początku polubiłem Niemca, po za boiskiem był typem spokojnego, ale i wesołego człowieka, za to na boisku budził się w nim jakiś dziki zwierz.
- Ostrzegałem żebyś tyle nie jeździł – roześmiał się Igła, to nie był pierwszy raz, gdy Grozer miał taki problem u nas w Polsce.
- Nie mogę się przyzwyczaić to dych ograniczeń, u nas w Niemczech…- tym samym Jurek rozpoczął kolejną swoją opowieść o tym jak to jest u nich. Był to częsty obrazek z wielu szatni, gdzie spotykali sie zawodnicy o różnych narodowościach. Nie słuchałem jednak jego opowieści Krzysiek również nie miał takiego zamiaru, bo usiadł obok mnie .
- Powiesz coś wreszcie? Dobijałem się do ciebie dziś całe przedpołudnie, a ty nie odbierałeś. Czyżby to był dobry znak, a ty i Madzia oddawaliście się, tzn. cielesnym pocieszeniom w ramach przeprosin.
- Igła jak cie lubię, tak teraz lepiej zamilknij, bo nie ręczę za siebie – wiedziałem, że nigdy bym Krzyśkowi nic nie robił, ale niektóre jego żarty i świętego, by z równowagi wyprowadziły, szczególnie, gdy nijak się miały do powagi sytuacji.
- Czyli nic z tego – westchnął. – Ale ja widziałem się rano z Magdą i bukiet od pani Gosi zabrała w sumie to dwa bukiety, oba były twoje?
- Mój był ten czerwony i co z tego, że zabrała jak potem widziałem go w koszu, ten drugi to nie wiem od kogo – doskonale zauważyłem, że moje kwiaty zostały wyrzucone do kubła, z resztą ten drugi bukiet również nie dawał mi spokoju.
- Mi się wydaje, że ona musi ochłonąć, może dla niej jest wciąż za wcześnie? – próbował kombinować Krzysiek.
- Nie wysilaj się, ja już czuję że… - nie zdążyłem dokończyć, bo w drzwiach pojawił się Biereżko z wielkim uśmiechem na ustach.
- Mówię wam z tej Magdy to gorąca sztuka jest – pełen zadowolenia przemaszerował do swojej szafki – Coś mi mówi, że końcówka tego sezonu dzięki niej będzie jeszcze bardziej interesująca.
- Wziął byś się lepiej za granie, a nie podrywanie naszej dietetyk – to Igła pierwszy się odezwał, choć i ja miałem ochotę powiedzieć coś podobnego w kierunku Rosjanina.
- O co ci teraz chodzi? Gram przecież na tyle na, ile pozwala mi trener na spółkę z lekarzem, doskonale wiesz jak wygląda sprawa z moim kolanami – obruszył się w geście obrony.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Dziewczyna dziś zaczęła pracę a ty zachowujesz się tak jakby rozpoczął się okres godowy u zwierząt – na takie porównanie sam bym z pewnością nie wpadł, ale Libero udało się to idealnie.
- Krzysiek spasuj, to nie ma sensu – próbowałem uspokoić przyjaciela. Czułem, że jeszcze dwa , trzy zdania a Krzyśkowi rozplącze się język i wszyscy zaraz dowiedzą się, że kiedyś miedzy mną a Magdą coś było. To był jedna z wad Ignaczak, pod wpływem zdenerwowania robił się aż zanadto gadatliwy.
- Niby czemu mam mu odpuszczać? Ona nie jest świeżym mięsem, niech wie, że tak się u nas dziewczyn nie traktuje. Jak mu się podoba to niech zachowuje się odpowiednio – czułem, że on to robi dla mnie i z mojego powodu, niestety ta dyskusja szła za daleko.
- Posłuchałbyś Łukasza, bo on wie, co mówi – Jurij wyraźnie podbudowany tym, że stanąłem bardziej po jego stronie nabrał jeszcze pewności siebie. – Laska jest niczego sobie, ale z tego co się dowiedziałem, ktoś z was również do niej startuje. Przyznała mi się, że dostała jeszcze jeden bukiet- tymi słowami Rosjanin spowodował, że wszyscy w szatni zamilkli i zaczęli się przysłuchiwać tej rozmowie. Wszyscy byli ciekawi, kto postanowił przypodobać się nowemu nabytkowi Sovi. – No już gadajcie od kogo ten drugi bukiet? – ani myślałem, żeby mówić, że ode mnie. Do tego aż się we mnie zagotowało, kiedy dotarło do mnie, że bukiet Biereżki został potraktowany tak jak należy a mój wylądował w koszu.
- Alek na pewno nie od ciebie, bo ty byś mu konkurencji nie robił – poklepał Ahrema po plecach, tak ta dwójka się potrafiła między sobą dogadać. – Grześki chyba też nie…- tym razem spojrzał na Łomacza i Kosoka. Kadziu ty masz żonę jak reszta – spojrzał wymownie na mnie.
- Byłą żonę syknąłem – ok. rozumiałem, że Kamila kilkukrotnie pojawiła się z Amelką na Podpromiu, ale nie rozumiałem, ile razy mam tłumaczyć, że poza Melką mnie z nią już nic nie łączy.
-No dobra byłą, ale chyba ty to już dla niej za stary jesteś, oczywiście bez urazy – teraz to już przesadził.
- Może pozwól jej sam decydować o tym czy jestem za stary czy nie! – niewiele, by brakowało a rzucił bym się na niego z pięściami.
- Chwilowo gustuje chyba w nieco młodszych, widziałem ogień w jej oczach, kiedy na mnie parzyła – przechwalał się.
- Nie bądź taki pewien! – od początku nie chciałem wdawać się w tą dyskusję, ale już dawno stałem się jej częścią.
- A co sam może znasz ja lepiej? Przyznaj się, że sam do niej uderzasz – pytał kpiąco.
- Jeszcze byś się zdziwił, znam Magdę i wiem, że nie poleci na twoje tandetne słówka. Możesz spytać również Grześka i Krzyska oni też ją znają .
- Przestań tak wyliczać, bo jeszcze zaraz pomyślę, że kiedyś już ją miałeś, skoro twierdzisz, że ją tak dobrze znasz – ostatkiem sił powstrzymałem się, by się na niego nie rzucić. A to, co chciałem zatrzymać dla siebie i tak powoli wypływało na powierzchnię.
- Dajcie już spokój oboje. Dziewczyna jest z nami jeden dzień a wy zachowujecie się, jak samce walczące o swoje terytorium. Skąd możecie wiedzieć czy ona już kogoś nie ma, może nie macie nawet powodu, by skakać sobie do oczu – Alek wszedł miedzy nas na spółkę z Grozerem chyba dla bezpieczeństwa, by nie rozpętała się między nami bójka.
- Panowie zapraszam – Lubo zastukał w drzwi tym samym wołając nas na trening . Ty samym powstrzymał, by atmosfera zgęściła jeszcze bardziej.
Kiedy szliśmy korytarzem Łomacz wyminął mnie mamrocząc coś pod nosem udało mi się usłyszeć tylko : „ Co ja najlepszego narobiłem, mogłem powiedzieć od razu” Nie do końca rozumiałem, o co mu chodziło, ale moje przeczucie podpowiadało mi, że akurat te słowa dziwnym trafem odnoszą się do tego co wydarzyło się w szatni.
***
/Magda/

     Kiedy weszłam do mieszkania Kaśka obdarowała mnie i bukiet białych tulipanów podejrzliwym spojrzeniem.
- Wiedziałam, wiedziałam, no po prostu wiedziałam – recytowała jak zacięta płyta.
- Spokojnie, bo się zapowietrzysz – oddałam jej na chwile bukiet, by zdjąć buty i płaszcz.
-Teraz go sumienie ruszyło i jak znów cię zobaczył to przypomniał sobie, że istniej coś takiego jak przeprosiny. Boże, co za dupek z tego Kadziewicza, pomyśleć, że go lubiłam – ciągnęła nadal.
-Uspokój się, te kwiaty to nie do niego – zabrałam od niej tulipany a ruszyłyśmy razem do kuchni.
- Jak to nie od niego? To do kogo? – piszczała, nie potrafiąc zahamować ciekawości.
-Te są do Biereżki – wyjaśniłam na spokojnie, jeden wulkan energii w postaci Wieczorek w zupełności wystarczy.
-Czekaj „TE”, to były jakieś inne? – chwila spokoju na jaką liczyłam po przyjściu z pracy raczej nie nadejdzie.
- Tak do Łukasza też dostałam, wylądowały w koszu – tłumaczyłam cierpliwie, im prędzej wszystko jej powiem tym szybciej da mi spokój.
- Miałam rację, że sumienie go ruszy. Jestem dumna, że się nie dajesz. A rozmawiałaś z nim? – wywiad mogę uznać za rozpoczęty.
- Powiedzmy, wyjaśnił mi powody dlaczego się nie odzywał… - opowiedziałam jej wszystko.
- Nadal uważam go za dupka –podsumowała brunetka, gdy skończyłam.
- Nie mówmy już o tym, ja naprawdę na dziś mam dość – to ciągle bolało, wiedziałam, że przed przyjaciółka tego nie ukryje, ale wiedziałam również, że ona nie będzie drążyć tematu, gdy ją o to poproszę.
- Dobrze zajmijmy się, za to miłym akcentem dnia. Co takiego zrobiłaś, że Jurij obdarował cie takim bukietem? – szybko przeszła do innego tematu, za to ją kochałam.
- Właśnie nic – roześmiałam się. – W sumie to z początku nawet nie wiedziałam, że to do niego, dopiero później podczas naszej rozmowy to wyszło.
- No proszę a, kto przez cały weekend powtarzał, że nie będzie się spoufalał z zawodnikami?- przypomniała mi jak zapierałam się, że moje kontakty z chłopakami będą czysto zawodowe, no może nie wliczając w to Grześka.
- Ale my tylko chwilę rozmawialiśmy – starałam się bronić.
-Tak, może i tak, ale ja to widzę, ten dwój blask w oku – dopiekła mi.
-Nie mam żadnego blasku w oku, nie jestem już dzieckiem, by po jednej rozmowie zaraz mieć takie objawy.
- Tłumacz się i tak to nic nie da, ja swoje widzę i swoje wiem. Przecież on to ci się podoba od 2007 roku od Katowic! – upierała się przy swoim i miała racje. Tak Jurij już, wtedy w jakimś tam stopniu zajął sobie w moim sercu maleńki jego skrawek. Tyle, że to była tak nic nie znacząca sympatia. Do tego on nie był jedynym zawodnikiem, który miał taki skrawek w moim sercu.
-Co z tego, to działa na tej samej zasadzie jak z Miljkovićzem, Savanim czy Toniuttim –przypomniałam o tym.
- Teraz ta zasada się zmieni, z tą trójką pracować nie będziesz a z, nim owszem – niczym przedszkolak zagrała na własnym nosie, po czym wyciągnęła jednego tulipana i zaczęła wdychać jego woń.
- Nic się nie zmieni i tego się trzymajmy – zadecydowałam
- Zobaczymy jak długo – przekomarzała się ze mną nadal. Była bardzo mocno przekonana o tym, że na nic tutaj moje uparte stawianie na swoim, tak jakby czuła co wydarzy się później.
***
/Grzesiek/

     Chciałem, żeby ten trening się już skończył, dość miałem już tych podejrzliwych i badawczych spojrzeń Łukasza w moją stronę. Jak najszybciej się dało wziąłem prysznic, ubrałem się w pośpiechu i ruszyłem do głównego wyjścia z hali.
- Grzesiek czekaj! – usłyszałem jego głos.
- Co jest? – może jemu wcale nie chodzi o to o czym ja myślę. Łudziłem się.
- To ja raczej ciebie powinienem spytać co jest. Co znaczyły te twoje słowa : „ Co ja najlepszego narobiłem, mogłem powiedzieć od razu” ? –pytał.
- Nic, tak sobie tylko gadałem – próbowałem się kamuflować.
- Nie udawaj, jesteś kiepskim aktorem – może to było głupie, ale momentami to trochę bałem się Łukasza, a teraz to był właśnie taki moment, kiedy patrzył na mnie tym nieprzeniknionym, chłodnym wzrokiem.
- Wiedziałem, że to wyjdzie na jaw – chciałem odwlec to, co mam do powiedzenia w czasie, dlatego zamiast powiedzieć wprost zacząłem bredzić.
- Gregor do rzeczy, bo dobrze wiesz, że nie należę do osób cierpliwych – zaznaczył.
- To ja pomogłem Magdzie z tą pracą. Wiedziałem, że to dla niej świetna okazja, ona się męczyła w tej Biedronce i kiedy usłyszałem, że u nasz szukają dietetyka to… - rozpędziłem się i chciałem mu teraz powiedzieć wszystko jak najszybciej, ale ten gestem ręki mi przerwał.
- Jak to pracowała w Biedronce, skąd ty to w ogóle wiesz?! – teraz to Kadziu był mocno zdezorientowany.
- Bo Magda… może powiem to, inaczej. Pamiętasz tę dziewczynę, której pomogliśmy otworzyć drzwi, gdy szliśmy obejrzeć mieszkanie? – skinął głową, że pamięta. – Bo one, bo Magda mieszka z nią i z Kaśką, one wszystkie mieszkają w tym samym bloku co ja – jak widać nie wiele trzeba, bo w oczach Kadziewicza pojawiła się złość, teraz mi ją właśnie prezentował.
- I ty to ukrywałeś przez tak długi czas?! Przecież wiedziałeś, że ja i Magda…- zaczął mieć do mnie pretensje i właśnie, wtedy sam nie wiem skąd wstąpiła we mnie jakaś odwaga, by się mu postawić i wygarnąć co nieco.
- Tak wiedziałem, ale wiedziałem również, że postanowiłeś ją olać bez słowa. Ona poprosiła mnie bym ci nic nie mówił, że jest tutaj, że nadal utrzymujemy kontakt. Kiedy ciebie próbowałem o nią wypytać to zbywałeś mnie jednym zdaniem bym się nie wtrącał. Teraz się, więc mnie nie czepiaj, bo sam to schrzaniłeś! – ten nie spodziewał się mojego gwałtownego wybuchu, ale chyba on dał jakiś pozytywny skutek.
- Dzięki za uświadomienie, że jedna z rzeczy jaka mi wychodzi to rozpierdalanie komuś życia – podsumował z nutą smutku w głosie, złość, która jeszcze przed chwilą z niego kipiała powoli znikała.
- Daj spokój, mówię tylko jak było, gdyby nie ta praca nadal byś nie wiedział, że ona tutaj mieszka, że chodzi na mecze, że najprawdopodobniej robicie zakupy w tym samym sklepie – wyliczyłem.
- Może tak byłoby lepiej dla nas wszystkich ,teraz znów się wszystko gmatwa – odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
- Odpuszczasz? – pytałem zdziwiony.
- Grzesiek nie mam co odpuszczać, już dawno to zaprzepaściłem – nie mogłem uwierzyć, że Łukasz postanowił się przede mną otworzyć.
-Ty nadal coś do niej czujesz, pojąłem to dzisiaj w szatni, kiedy zacząłeś kłócić z Biereżką, z początku myślałem, że nie robisz nic, kiedy Igła zaczął na niego naskakiwać, ale potem sam też nie byłeś lepszy – oddałem mu swoje spostrzeżenie.
- Bo tak jest, ale Magda dała mi do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego – czuć było, że on już ustąpił, że nie ma zamiaru walczyć.
- Mówię ci, że powinieneś spróbować. Mam kontakt z Magdą od paru miesięcy i wiem, co mówię. Po za tym sam też walczę już przez tyle dni jak na razie bez skutku, ale jeszcze nie zamierzam się poddać – zdradziłem mu.
-O Kaśkę? – Kadziu dobrze zapamiętał, że brunetka przez jakiś czas była dla mnie kimś więcej.
- Nie, o Karolinę i mówię ci sam też spróbuj, przecież Kadziewiczowi nie wypada się poddawać po jednym koszu, ty tak nie jesteś – próbowałem wnieść do naszej rozmowy odrobinę pozytywnych akcentów.
- Nie chcę jej zniszczyć życia, może jej jest już lepiej beze mnie – no nie wierzyłem ja mam go namawiać do walki o kogoś kogo chyba kochał i kocha nadal.
- A skąd ty możesz wiedzieć jak jej jest i czego ona chce od życia – chyba tym zdaniem udało mi się coś w nim rozbudzić, bo lekko się rozchmurzył.

     Po tych słowach pożegnaliśmy się i każdy z nas ruszył w swoja stronę. Choć z początku uznałem ten dzień za jedne z najgorszych to chyba teraz moneta postanowiła się odwrócić. Przed wejściem do klatki natknąłem się na Karolinę, która jak zwykle obwieszona aparatami i obiektywami wracała ze swojej pracy ze studia fotograficznego. Skoro z Łukaszem mi się udało to postanowiłem pójść za ciosem.
- Daj pomogę – nie czekałem na pozwolenie zabrałem część rzeczy, które niosła szatynka.
- Przecież bym doniosła i tak tacham to od przystanku – zapierała się.
- Piękne dziewczyny nie muszą dźwigać, od tego jesteśmy my – wypiąłem dumnie pierś. Winda znów była zepsuta, dlatego szliśmy schodami . Oczywiście droga minęła za szybko a ja nawet nie zdążyłem przejść do konkretów.
- Karol poczekaj – zatrzymałem Orzechowską tuż przy drzwiach.
- Mam coś przekazać dziewczyną? – pytała niepewnie, ciągle w mojej obecności czuła się mocno skrępowana a ja nie wiedziałem czemu.
- Nie, ja chciałbym…, co byś powiedziała…, czy poszłabyś ze mną na urodziny do przyjaciela? – wydukałem, gdy zdecydowałem się wreszcie na ostateczna formę pytania.
- Ja nie wiem… - podejrzewałem, że taka będzie jej reakcja.
-To nie będzie nic zobowiązującego, wyjdziemy, rozerwiemy się trochę, weźmiemy ze sobą Magdę i Kaśkę, jestem pewnie, że Alek się ucieszy – postanowiłem dodać argument o zabraniu ze sobą przyjaciółek, inaczej szatynka pewnie była, by zdecydowanie na nie.
- Ten Alek od Sylwka – zapytała uśmiechając się pewnie na myśl o ich małym włochatym współlokatorze uratowanym spod kół alkowego BMW.
- Tak ten sam – przytaknąłem.
- Dziewczyny już wiedzą ? – czułem, że nadal się waha, ale już jest mniej nastawiona negatywnie niż parę chwile temu.
- Jeszcze ich nie pytałem, ale obiecuję, że zrobię to jak najszybciej. Chciałem najpierw zapytać ciebie czy się zgodzisz – miałem nadzieję, że dziewczyna zauważy, że postawiłem ja na pierwszym miejscu nie bez powodu.
- Kiedy ta impreza? – pytała co było dobrym znakiem.
- Za tydzień w sobotę – z racji tego, że był Wielki Post byłem pewien, że Orzechowska nie będzie mieć żadnych zleceń na uroczystości kościelne.
- Dobrze, ja się zastanowię i dam znać – odparła po chwil namysłu rumieniąc się nieznacznie. Na dziś mi to wystarczyło, był to i tak milowy krok, bo wcześniej wszystkie moje próby zabranie gdzieś Karoliny były bezowocne. Nie zatrzymywałem jej już dłużej i uradowany pobiegłem do siebie.

Jestem i tutaj.Rozdział z dedykacją dla Enchanted za naszą rozmowę na gg, wiele takie słowa dla mnie znaczą.

Dziś mamy więcej panów niż pań w rozdziale. Wszystko miało wyglądać, inaczej, ale znacie mnie, nigdy nie mam tego co sobie zaplanuje, bo głowa co innego a ręka piszę co innego. Impreza przy moich wyliczeniach będzie w rozdziale 17. Wiem wlekę akcje niemiłosiernie. Ostatnio się zastanawiałam jakim cudem na „Siatkówce a miłość” wszystko szło tak zwięźle mimo 3 par tak jak tutaj i nie doszłam do tego. Może ja się zmieniłam i już nie umiem tak pisać, jak w moim debiucie. Mam nadzieje, że jednak nie zanudzam.

Nawet nie wiecie jak moje serce się raduje, kiedy widzę tutaj nowe osoby, liczę, że będziecie ze mną nadal. Witam Was serdecznie.

Nie lubicie Jurija, ja tam go lubię, ale chyba nie uda mi się sprawić, że go tutaj polubicie bo… haha za dużo bym powiedziała. A, skoro jesteśmy już przy Biereżce to ku mojej wielkiej radość Paulinkaa zaczęła pisać z nim opowiadanie, jest ktoś chętny zapraszam na --> Esli-v-serdce