26 kwietnia 2013

34. Uwolniłeś dawną mnie.



/Kaśka/

     Nasze pieszczoty stały się coraz śmielsze. Pofolgowałam sobie, potrzebowałam czuć kochające usta na swoich wargach i czułe dłonie pod cienką koszulką. Aleh robił to tak delikatnie. Można, by było uznać, że to teraz jestem ta drapieżna i dominująca. Sama nie wiem, kiedy wdrapałam się na jego uda i usiadłam na nich okrakiem. Zgarnęłam rozpuszczone włosy na bok i ponownie przybliżyłam usta do jego twarzy.
- Kasia nie musisz się tak spieszyć – Aleh powstrzymał mnie za ramiona tak, że nie dane mi było zbytnio zbliżyć swojej twarzy do jego.
- A nie przyszło ci do głowy, że cholernie chce? – wyprostowałam się opierając dłonie ja jego klatce piersiowej. – Chcę poczuć blisko siebie kogoś, kto mnie kocha i kogoś w kim się sama zakochałam – czułam niepewność w swoim głosie na to wyznanie. Chyba tak naprawdę pierwszy raz poczułam moc ty słów. Wcześniej lubiłam rzucać nimi na prawo i lewo. To co powiedziałam wyraźnie spodobało się siatkarzowi, bo przyciągnął mnie do siebie i pocałował z całą mocą.
     Jego dłonie coraz śmielej poczynały sobie ze mną, moja bluzka w jednej chwili wylądowała gdzieś w trawie. Noc była jasna, więc, gdy sama uporałam się z koszulką Białorusina mogłam podziwiać rzeźbę jego ciała.
- Aleh zróbmy to tu i teraz - czułam, że nie wytrzymam. Napięcie jakie ogarnęło mnie pod wpływem jego dotyku i ciepłych warg na mojej szyi kumulowało się we mnie w zastraszającym tempie.
- Jesteś pewna? – zapytał zdziwiony.
- Przecież to taką mnie podobno pokochałeś. Wariatkę, której nie trzymają się żadne zasady i normy moralne. Chce teraz zapoczątkować przygodę, która będzie z nami trwać i trwać oby jak najdłużej – nie czekałam na to, co mi odpowie, czekanie nie było dla mnie. Na zachętę posłałam mu jeszcze jeden pocałunek.
- Teraz widzę, że naprawdę wróciłaś – uśmiechnął się a w jego oczach pojawiła się żądza, a to dla mnie była wystarczająca odpowiedź.
     Przestałam dominować, pozwoliłam, by przyjmujący zajął się resztą mojego ubrania i pozbył się go. Robił to niemal z czcią obdarowując każdy nowo odsłonięty kawałek pocałunkiem czy dotykiem. Gdy również spodnie i bokserki Ahrema leżały obok nas ponownie wdrapałam się na jego kolana otaczając szczelnie biodrami jego uda. Byłam wredna. Wiedziałam, że Alek jest już gotowy, ale postanowiłam się z nim podrażnić całując i przygryzając jego szyje. Coś mi mówiło, że jutro zostaną tam ślady po dzisiejszej nocy. Pomruki jakie wychodziły z jego gardła sprawiały mi ogromną satysfakcję. Czułam, że już nie może wytrzymać, bo jego dotyk stawał się coraz gwałtowniejszy i mniej skoordynowany. Moje piersi znalazły się w mocnym uścisku jego dłoni i doznawały wspaniałego masażu. Wreszcie zdecydowałam zakończyć katorgę którą zgotowałam już nie tylko jemu, ale też sobie. Uniosłam biodra, po czym nacelowałam na jego męskość i pozwoliłam, by wypełniła mnie od środka. Z początku powoli a później coraz szybciej zaczęłam kołysać się w przód i w tył. Aleh też nie był bierny. Podciągnął się do pozycji siedzącej i złapał mnie w ramiona tak, że teraz nasze czoła się stykały a on miał doskonały dostęp do mojej twarzy, szyi i piersi, którymi akurat teraz się zajmował badając je dokładnie ustami. Jego dłonie zaciskały się na moich pośladkach mimowolnie sprawiając, że jego męskość z każdym naszym wspólnym ruchem znajdowała się coraz głębiej mnie. Nie wiem, ile to trwało, ale oboje prawie równocześnie dosięgliśmy orgazmu. Pierwsza byłam ja i miałam wrażenie, że wokoło mnie ktoś wystrzelił fajerwerki, po minie bruneta i jego ruchach zobaczyłam, że i on doszedł do kresu rozkoszy. W jego błogim wyrazie twarzy było coś urzekającego. Po wszystkim nie mieliśmy już ochoty na ognisko, ale leżenie nago w trawie którą pokrywało coraz więcej rosy też nie było czymś przyjemnym. Ubraliśmy się w wilgotne ubrania, na których ta rosa też zaczęła osiadać i wtuleni w siebie usiedliśmy pod jabłonią. Resztę nocy umiliła nam rozmowa, będę ją pamiętać do końca życia, bo już dawno się tak nie śmiałam a mój śmiech pewnie było słychać w przeciągu kilku kilometrów. Chyba odnalazłam swoja własną definicje szczęścia.

/Magda/
 
     To była ciężka noc. Jeszcze długo przeżywałam wydarzenia ostatniego wieczoru. Ta kontuzja Zbyszka mocno mnie dotknęła .Lubiłam go. Może nie znaliśmy się dobrze, bo jak, inaczej nazwać znajomość sprzed roku, która trwała, zaledwie kilka godzin, ale martwił mnie jego stan i to jak kadra poradzi sobie bez niego. Wsiadłam do windy, by zjechać przed restauracje, gdzie miałam czekać na reprezentacje Rosji i z nimi udać się na poranny stretching . Moją głowę zaczęły zaprzątać myśli jak zareagowałam bym, gdyby takiej kontuzji doznał Jurij albo Łukasz. Tak znów ten nieszczęsny Kadziewicz ! Nie umiałam wyrzucić go z głowy. Gdy złościłam się tak na siebie do windy wszedł Zbyszek . Popatrzyła ma mnie a ja nieśmiało sama nie wiem w sumie, po co uśmiechnęłam się do niego. To był raczej odruch niż gest zamierzony, wątpiłam, by mnie pamiętał. Bartman utrzymywał równowagę dzięki kuli i strasznie się przy tym wiercił, pewnie ze złości, a może z bólu.
- My się znamy prawda?- odezwał się a ja uśmiechnęłam się do niego śmielej. Domyśliłam się, że to chyba był ten jego powód roztrzepania.
-Można tak powiedzieć, poznaliśmy się w zeszłym roku w Katowicach podczas Ligi światowej – wolałam od razu nakierować go gdzie i kiedy się poznaliśmy.
- Magda! –wypalił. Zaskoczył mnie tym, że w ogóle pamięta jak mam na imię. -Wybacz nie rozpoznałem cię w pierwszej chwili. Zmieniłaś fryzurę, ogólnie się zmieniłaś! – Bartman potwierdził to, co sama podejrzewałam, przez rok przeszłam sporą przemianę i to nie tylko w wyglądzie zewnętrzny.
- Przesadzasz – ucięłam krótko.
- Co tu robisz? –czułam, że będzie tego ciekaw.
- Długa historia, ale po krótce jestem tutaj służbowo – wskazałam na plakietkę którą miałam przypiętą do szlufki szortów. To był jedyne zastrzeżenie PZPS, miałam się z nią nie rozstawać ani na moment. Zbyszek zerknął na nią z wyraźnym zaciekawieniem, po czym uśmiechnął się szelmowsko.
- Bratasz się z wrogiem. No, no zapamiętam to sobie. Co tam u ciebie słychać? – zapytał a winda właśnie dojechała na parter. Wysiedliśmy a ja opowiedziałam mu dość pobieżnie, że teraz też stałam się częścią tego siatkarskiego światka.
- To ci się wiedzie. A jak tam ci z Łukaszem? Pytam ciebie, bo wiesz on nie lubi jak się jego wypytuje o takie rzeczy. Ostatnio, kiedy graliśmy wspólny mecz był chory a wcześniej jakoś nie było okazji – spięłam się na wspomnienie o nim.
- Nie jesteśmy już razem. Teraz tylko ze sobą pracujemy –, choć do tego „ tylko” i ja osobiście miałam spore zastrzeżenia.
- To lipnie, że wam nie wyszło. Za to ja ci się pochwalę, że chyba znalazłem tą, która wytrzyma ze mną całe życie – wypiął dumnie pierś. Rozczulił mnie widok takiego Bartmana, zakochanego Bartmana. Opowiedział mi o swojej dziewczynie bardzo szczegółowo a miałam wrażenie, że mógł, by powiedzieć jeszcze więcej. Z miejsca miałam ochotę ją poznać i Zbyszek mi to obiecał. Kazał mi siebie szukać na trybunach podczas meczu Polaków a na pewno nas sobie przedstawi.
-A u tej Małej Czarnej to, co słychać? – roześmiałam się, bo doskonale wiedziałam, że chodzi mu o Kaśkę.
- Jest w Grodnie, pojechałam tam z Ahremem – Zbyszek również się zaśmiał.
-Widzę, że was siatkarze się trzymają. Magda a ty się ze schematu wyłamałaś. Trzeba ci będzie kogoś znaleźć – zamyślił się zapewne w poszukiwaniu kandydata.
- Dobra powiem ci, bo i tak się dowiesz prędzej czy później. Spotykam się z Biereżką – zdradziłam czując, że się rumienię.
- Z tym Biereżką, o którym myślę?! – zapytał.
- Ja znam tylko jednego, nie wiem czy myślisz o tym samy, ale zaryzykuję, że tak. Dobra dość już o mnie. Jak tam noga? – wskazałam na zabandażowaną łydkę, która była bardziej sina niż w normalnym odcieniu skóry.
     Zbyszek rozgadał się dzieląc się swoim obawami. Widać było, że jest świadom tego jak poważna to kontuzja. W oddali zobaczyłam wychodzących z restauracji zawodników Sbornej, a to znaczyło, że lada chwila a ja się spóźnię zamiast być na czas.
- Będę trzymać za ciebie kciuki byś szybko doszedł do siebie. Teraz muszę już lecieć – wskazałam głową w stronę coraz większej grupki rosyjskich siatkarzy. Zbyszek zrozumiał, uśmiechnął się mamrocząc, że odbije mnie do sztabu Polski i ucałował na pożegnanie w policzek. Pędem pobiegłam do chłopaków i odetchnęłam z ulgą widząc, że kilku niedobitków z trenerem na czele jeszcze brakuje.
     Alekno tak dziś rozplanował zajęcia, że po rozruchu zostaliśmy już na hali czekając na mecz z Kubą. Odetchnęłam z ulgą, gdy nikt nie dowiedział się o wczorajszej wyprawie Jurija i Jewgienija. Dziś Jura był w doskonałym humorze, bo Woronkow pozwolił mu brać czyny udział w zajęciach. Przyglądałam się, jak siatkarze odbywają już ostateczna rozgrzewkę przed meczem ,a Kubańczycy wchodzą na halę, by zrobić dokładnie to samo. Z tej czynność wyrwał mnie głos za moimi plecami.
- Pani Magda Krasikov? – odwróciłam się widząc Marka Magierę.
- Tak, coś się stało?- byłam totalnie zaskoczona.
- Robimy z ekipą materiał o finałach, o tym jak to wygląda od środka. Chciałbym, by udzieliła pani wywiadu – poinformował mnie.
- Nie wiem czy jestem odpowiednia osobą. Ja tu znalazłam się przypadkiem i jestem na zastępstwie – wytłumaczyłam
- To nam nie przeszkadza. To tylko tak luźna rozmowa, kilka pyta – nie widziałam sensu, by się sprzeciwiać i tak miałam wrażenie, że wyjdzie na jego.
     Zajęliśmy miejsca w wolnej trybunie, zostałam poinformowana co i jak, gdzie patrzeć, by zbytnio się nie wiercić i mogliśmy zaczynać. Pytania była raczej dość ogólnikowe i nie miałam większego problemu, by na nie odpowiedzieć, mimo że nie oswoiłam się z kamerą, która jakby nie było wycelowana była prosto na mnie.
- Dla czujnego oka twoja twarz nie jest obcą twarzą na siatkarskich parkietach. To nie tajemnica, że jesteś w sztabie Assesco Resovi Rzeszów – nie wiedziałam, czy to pytanie czy stwierdzenie. Po dłuższej chwili jak na nastąpiła połapałam się, że to było to pierwsze.
- Tak jestem dietetykiem Resovi.
- Ale czy tylko? Nie dało się nie zauważyć, że u twojego boku podczas finałów pojawia się twój kolega z klubowej drużyny. Czy to tylko koleżeństwo czy może zdecydowanie coś więcej? – pierwsze co przyszło mi do głowy to myśl, by objechać Magierę od góry do dołu, za to pytanie. W ostatniej chwili się opanowałam, choć to i tak był cios poniżej pasa.
- Niech zainteresowani sami zdecydują – chciałam jakoś wymijając odpowiedzieć.
- Mi coś mówi, że Jurij Biereżko jest kolejnym zagranicznym siatkarzem, który poznał się na urodzie Polek. Dla mnie to nie tylko kolega. Magdo nie daj się prosić – nalegał czym jeszcze bardziej mnie wkurzył.
- Nie mogę powiedzieć, to musi panu wystarczyć – wysiliłam się na uśmiech. Nie chciałam ogłaszać oficjalnie tego przy telewidzach, którzy obejrzą kiedyś ten materiał. Sama nie wiedziałam jak zareagował, by na to Biereżko.
- To ja życzę wam szczęścia, bo mój dziennikarski nos podpowiada mi, że jesteście parą – sam sobie dopowiedział to, co chciał usłyszeć. – To na koniec może zapytajmy według ciebie medaliści tegorocznego Final Eight to?
- Polska, Rosja, Brazylia. Właśnie w takiej kolejności – dodałam dla pewności i tego, by znów nie spowodować niewygodnych pytań czy aby nie postawie drużyny chłopaka nad drużyną narodową. Rozeszliśmy się w pokojowym nastroju, ale zadra i tak utkwiła w mojej głowie. Przekonałam się na własnej skórze, że dziennikarz, jeżeli tylko chce może wyciągnąć z rozmówcy wszystko, a to czego nie wyciągnie sam sobie dopowie. 

/Kaśka/

     Jak to dobrze móc znów oddychać pełną piersią. Wiem śmieszne, to jest, że jedna wspólna noc potrafi tak odmienić człowieka. Ale tylko ci, którzy przeżyli coś podobnego jak ja mogą zrozumieć jak czuje się człowiek, gdy jego osobowość zostanie zakuta w kajdany, a potem za sprawą innego człowieka z nich uwolniona. Boże, jak literacko i górnolotnie się zrobiło. Oczywiście Kat jak i większość ekipy z ogniska domyśliła się w jakim celu zniknęliśmy z Alkiem na resztę nocy. Nie przeszkadzało mi to, byłam wręcz zadowolona, bo czułam, że dzięki temu dam jeszcze większa nauczkę Nasti. Aleh pojechał z ojcem na jakiś skład budowlany coś załatwić. Ja, za to umilałam sobie czas oporządzając stajnię Migotki i doglądałam przy tym małego Muminka. Imię źrebaka to moja inwencja twórcza, mało wyszukane, ale pasuje do mamy.
- Hmmm…- usłyszałam. Nie zdziwiło mnie to, że, gdy się odwróciłam zobaczyłam w drzwiach Nastję.
- Tym, że chcesz pomóc mnie nie oszukasz. Czego, więc chcesz?! – podniosłam nieco głos. Prawda była taka, że miałam malutką ochotę ją sprowokować.
- Widzę, że odważna się zrobiłaś. Dziwne, że dopiero teraz. Co seks z Alkiem tak na ciebie zadziałał – jeżeli myślała, że tą bezpośredniością mnie speszy to była w ogromnym błędzie.
- A co na ciebie tak to działało? – zaskoczył ją mój kontratak.
- Jesteś bezczelna – wytknęła mi.
- A, kto zaczął, niby ja?! – wskazałam na siebie wymownie palcem. – Słuchaj no nie wiem po co tu przylazłaś, jak masz ochotę mi powiedzieć, że Aleh zabawi się mnie i porzuci to sobie daruj i idź już. Obie wiemy, że ta gadka nie przejdzie, bo on taki nie jest. Miałaś swoja szansę i ją zjebałaś. Odpieprz się, więc ode mnie, bo ja nie jestem tu niczemu winna. A to, że ty nie jesteś na moim miejscu to mnie gówno obchodzi! – rozpędziłam się i miałam ochotę powiedzieć jej dużo, dużo więcej, ale mi przerwała.
- Jesteś podła! Pieprzona suka z Polski, która myśli, że jest najważniejsza na świcie – próbowała mnie obrazić. Takie epitety jednak na mnie nie działały.
- Najważniejsza na świecie nie jestem, ale w świecie Aleha znaczę dużo. Dużo więcej niż ty. Zrób mi wiec przyjemność i idź sobie zanim zrobi ci większą krzywdę tym razem nie używając słów – odwróciłam się czekając na to, co zrobi. Czy rzuci się na mnie rozpędzona wściekłością, a może rozbeczy się na dobre? Nie minęła dłuższa chwila a poczułam na własnej skórze jej kolejny ruch. Spojrzałam pod nogi, gdzie spadło to, co uderzyło mnie w plecy.
- Końskie łajno nie robi na mnie żadnego wrażenia. Jestem w szoku, że nie brzydziłaś się wziąć go do reki – roześmiałam się aż Muminek zwrócił na mnie uwagę. Nastja prychnęła wściekle i z całych sił zatrzasnęła wrotami od stajni a ja nadal nie mogłam przestać się śmiać. Nim opanowałam swój wybuch radości do stajni wparowała z impetem Katja.
- Coś ty jej zrobiła? Jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej. Była aż bordowa na twarzy a spieprzała z podwórka co najmniej jakby ogłosili wojnę nuklearną – Kat zaczęła czesać grzywę Migotce, gdy ja zajmowałam się jej bokiem.
- Powiedziałam jej kilka rzeczy. Już nie będzie taka mądra, o ile jeszcze kiedyś zaszczyci was swoją obecnością – szczegóły pozostawiłam dla siebie, przecież cel i tak mi się udało osiągnąć.
-Boże jak ja się cieszę, że Aleh gdzieś tam w tej Polsce cię odnalazł. Będziesz moją najukochańszą bratową – widziałam, że oczy jej się zaszkliły z radości.
- Pamietaj, gdyby nie Magda i jej miłość do siatkówki to pewnie nigdy, by się to nie stało. Będziemy musiały jej obie, za to podziękować, choć ja już nie raz jej dziękowałam – wspomniałam przyjaciółkę.
- Jak ją poznam to mocno ją uściskam – oznajmiła. – Mam nadzieję, że mnie polubi.
- Możesz mi wierzyć, że tak będzie. Przecież jesteś moją młodszą kopią. Magda zwariuje z nami obiema, ale będzie to pozytywne wariactwo- Kat parsknęła głośnym śmiechem. A ja już widziałam oczami wyobraźni minę Magdy, kiedy obie może w niedalekiej przyszłości wspólnie z Kat zaprezentujemy swoje możliwości wygłupów przed Krasikov.

  



Mamy Bartmana, którego sama tak wyczekiwałam. Nie odegra on tu zbyt wielkiej roli. Dla mnie to jednak będzie kolejny z etapów w tym opowiadaniu. Te dziewczyny, które czytały Niepoukładane marzenia znają początek sceny miedzy Magdą i Zbyszkiem, która pojawiła się w dzisiejszym rozdziale.
Jak już przy Magdzie jesteśmy. Cieszę się, że udało mi się doprowadzić do tego, że nie wiecie co ta dziewczyna robi z własnym życiem i, że tak naprawdę nie wie czego/kogo chce. Miałam taką sytuację w życiu prywatnym nikomu jej nie życzę. To tylko z pozoru wydaje się fajne, gdy dwóch facetów w tym samym momencie zabiega o nasze względy. Do tego dwóch nie obojętnych naszemu sercu facetów. Z tego wynikają same problemy i tak będzie i tu.
Scena seksu, idę się biczować, bo jest tragiczna. Uparłam się, że ją napiszę, by mieć przetarcie przed dalszymi podobnymi, które planuję, ale najwyraźniej wyszłam z wprawy. P r z e p r a s z a m

MISTRZ, MISTRZ
R E S O V I A

PS. Witam dwie czytelniczki
Amandę i Zagubione pragnienia. Nie wiem czy wpadły tu tylko, by zareklamować swoje blogi, ale, jeżeli jeszcze tu kiedyś zajrzą to mówię wam: Cześć, miło ze jesteście