28 lutego 2014

56. Demony można uśpić. Zniszczyć? Nie do końca…



/Magda/

     Wciąż zadziwiało mnie to, jak szybko biegł czas. Dopiero co był ślub Karoliny i Grześka, dopiero co przeprowadziłam się naszego wspólnego domu z Łukaszem a już niedługo minie nam pierwszy wspólnie spędzony miesiąc. Wiosna coraz śmielej wkraczała do Podkarpacia a ja mogłam zmienić ubrania na lżejsze, chociaż z mojej starej garderoby w niewiele co się mieściłam. Przytyłam kilka kilo a i sam ciążowy brzuszek dawał o sobie bardzo śmiało znać. W końcu był oto już 5 miesiąc a ja chyba powoli przyzwyczaiłam się do myśli, że będę mamą. Ostatnio ustabilizowały się też moje humory i w sumie czułam ze znów wróciłam dawna ja. Teraz wstydziłam się swojej gwałtownej reakcji na te bzdury, które wypisali na mój temat w Internecie, ale gdzieś tam w środku mnie cieszyłam się też z tego jak na to zareagował Kadziu. Tym wywiadem zamknął wszystkim usta a ja przestałam czytać to, co pojawia się o mnie w sieci. W spokoju mogliśmy urządzić dom, było to wspaniałe doświadczenia. Pokochałam to miejsce od razu i nie tylko ja, bo i Łukasz, a nawet Amelia była wniebowzięta. Mała przyjechała do nas na tydzień po wygranym dwumeczu z Ach, Volley Bled. Gdy spędzaliśmy czas we trójkę mogłam sobie wyobrazić jak to będzie za kilka miesięcy i był to bardzo miły obrazek. Amelia nie mogła doczekać się siostrzyczki, Łukasz stawiał na chłopaka, ale oboje ustaliliśmy, że nie chcemy wiedzieć przed porodem o płci dziecka. Ja dzięki temu uniknęłam małej kłótni o imię, bo wiedziałam, że Łukasz nie dał, by się łatwo przekonać do mojego pomysłu.
     Wróciłam ze znienawidzonych poniedziałkowych zajęć na uczelni nie zastając nikogo. Podejrzewałam, że Kadziu postanowił przed przywiezieniem Melki tutaj zostać u Ignaczaków na obiedzie. Byłam wdzięczna Iwonie za pomoc w opiece nad Kadziewiczówną, gdyby nie ona musielibyśmy na kilka godzin dziennie znaleźć opiekunkę. Miałam teraz chwilę dla siebie i postanowiłam ją wykorzystać na relaksującą kąpiel. Kochałam naszą łazienkę<klik> i zdecydowanie było to moje ulubione miejsce w domu, o ulubionym miejscu Łukasza chyba nie muszę wspominać, bo oczywiste, że była to sypialnia<klik>. Po 20 minutach odświeżona mogłam zabrać się za przygotowanie lekkiej kolacji dla naszej trójki. Wyciągałam właśnie chleb, gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że to Amelka, Łukasz często zostawiał ją przed domem, by wprowadzić samochód do garażu. Oniemiałam, gdy w drzwiach zastałam nie małą a Biereżkę.
- Jurij?!- zapytałam zdziwiona. Omijaliśmy się w klubie szerokim łukiem. Wręczałam mu tylko plany żywieniowe, czasami dodawałam do tego notatki, ale nie rozmawiałam z nim. Jego wizyta tutaj wzbudziła mój niepokój.
- Cześć możemy porozmawiać ? – wyglądał tak normalnie, jak facet, w którym naprawdę można się zakochać. Szkoda, że skrywał swoje drugie brutalne ja.
- A mamy o czym? Nie wiem czy powinnam cie wpuścić – naprawdę nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać.
- Chciałbym cie przeprosić. Zrozumiałem swoje zachowanie – postanowiłam mu zaufać, najwyżej później sama wyśmieje się za swoja głupotę. Odsunęłam się od drzwi zapraszając go do środka. – Byłem głupi, miałem problemy ze sobą, ze swoja agresją. Dlatego tak się zachowywałem. Zdałem sobie sprawę, że cię skrzywdziłem a naprawdę nie chciałem. Przepraszam, że przeze mnie cierpiałaś – dokończył to wszystko, gdy usiadł na kanapie, ja oparłam się o ścianę ciągle miałam w głowie czarny scenariusz.
- Jurij ja przyjmę przeprosiny, ale to chyba tylko tyle, nasze relacje raczej zostaną takie jakie są teraz – nadal wolałam mieć go na ogromny dystans po tym co się stało.
- Oczywiście ja to rozumiem – wstał. Cóż długo ta rozmowa nie trwała. – Ja mam coś dla ciebie na przeprosiny, jeżeli nie będziesz chciała przyjąć to… - urwał.
- Ale ja nie chcę od ciebie żadnych prezentów, to raczej ja powinnam oddać ci te kolczyki – przypomniałam sobie, że nadal jej mam w kasetce.
- Przynajmniej zobacz, co to jest, a kolczyki zachowaj niech przynajmniej dobre wspomnienia z tobą zostaną – nalegał. Nie potrafiłam odmawiać to była jedna z moich wad dlatego zgodziłam się, by wrócił do samochodu, a po kilku chwilach postawił średniej wielkości wiklinowy koszy na kanapie.
- Pamiętam, że o takim właśnie marzyłaś – otworzył koszyk i wyciągnął z niego czekoladowego labradora<klik>.
- Wiesz, że teraz nie będę mogła odmówić ? – może to głupie, ale, gdy tylko spojrzałam na tego psiaka pokochałam go z miejsca nie wyobrażałam sobie, że Biereżko mógłby go oddać, bo go nie chciałam.
- Na to liczyłem – uśmiechnął się podając mi malucha. – Reaguje na imię Dynamo, ale możesz je zmienić… - urwał.
- Sam mu je nadałeś? – skinął głową. – Pasuje do niego. Często szuka się dla zwierzaka imienia tygodniami, Dynamo naprawdę tu pasowało.
- W samochodzie mam resztę jego rzeczy – powiedział.
- Dobrze, to chodźmy po to – atmosfera za sprawą labradora znacznie się rozluźniła, ja już wiedziałam, że ze strony Rosjanina nie czeka mnie nic złego. Nie puszczając Dynama wyszliśmy na ulicę, gdzie Jurij zaparkował.
- Jurij dziękuje – udało mi się powiedzieć, gdy auto Łukasza zaczęło zwalniać przed podjazdem a brama powoli się otwierała. Już z daleka widziałam, że Łukasz jest wściekły widząc nas razem. Minął jednak naszą dwójkę i wprowadził auto na podwórko znikając w garażu. Tylko przez ułamek sekundy udało mi się zarejestrować to, że Amelia przez cały czas do nam machała. Byłam przerażona tym co może sie zaraz stać.
- Lepiej już jedź – powiedziałam przyjmującemu.
- Będziesz miała teraz kłopoty? – zapytał wypakowując z bagażnika ostatni z pakunków.
- Poradzę sobie, jedź już – ponagliłam go zerkając czy Łukasz zdąży wyjść nim ten odjedzie.
- Nie miałem okazji pogratulować, będziesz świetna mamą – rzucił jeszcze nim wsiadł do BMW. Odetchnęłam, że Kadziu nie zdążył, zarzuciłam jedną torbę na ramię i trzymając Dynama w drugiej ręce zamknęłam furtkę od bramy. Wtedy zjawił się Łukasz.
- Co on tu robił i, co to jest!? – podgenerowany krzyczał zbliżając się do mnie.
- Przyszedł przeprosić, a to jest Dynamo – może nie powinnam mówić tak odrazu imienia labradora było to nieumyślne, bo to jeszcze bardziej zdenerwowało Kadziewicza.
- Dynamo!!- prychnął. – Ma tupet! Nie chcę widzieć tego psa tutaj a on swoje przeprosiny może sobie wsadzić gdzieś – dodał – Daj mi to, nie możesz dźwigać! – niemal zerwał mi torbę z ramienia.
- Czy ty siebie słyszysz? Co ten pies jest winny? – stanęłam w połowie drogi do domu tuląc przestraszonego psiaka. Pięknie pierwsze wspomnienia jakie stąd będzie miał to krzyki i nic więcej.
-Jest od niego! – środkowy również stanął.
-I co z tego? Łukasz przesadzasz. Jurij mnie przeprosił a dodatkowo na przeprosiny dostałam go w prezencie –wytłumaczyłam
- Po co z nim w ogóle rozmawiałaś?! Ja tego psa tutaj nie chce rozumiesz? – tymi słowami miarka się przebrała a ja straciłam całe swoje resztki opanowania.
- Zastanów się co mówisz. Przemawia przez ciebie zazdrość. Dobrze, jeżeli nie chcesz psa to też ja zniknę razem z nim – postanowiłam zagrać twardo co go wyraźnie zaskoczyło, nie ustąpię mu w tej kwestii za żadne skarby. – Nie poznaję cię – dodałam kręcąc głową i ruszając ponownie w stronę domu.
-Magda – powiedział wystraszony.
- Co teraz to Magda a przed chwilą co robiłeś?! – wrzasnęłam. – Gdzie jest Amelia, zostawiłeś ją tak bez opieki? – jego zachowanie czasami powodowało, że opadały mi ręce i nogi.
- Kazałem jej zostać w domu – zdał sobie chyba sprawę ze swojej głupoty zostawienia 6-latki samej w czterech ścianach. Przyśpieszyliśmy kroku i stanęliśmy w drzwiach. W tym momencie się zawahałam, bo tak naprawdę to nie wiedziałam już czy mam wchodzić czy nie. Wiedziałam, że jak wejdę to tylko z labradorem a Łukasz wyraźnie zaznaczył, że nie chce go widzieć.
- To co dasz mi się spakować czy sam to zrobisz?- zapytałam. Miałam totalnie gdzieś, że to go też wkurzy, ale sam stawiał ultimatum
-Przestań – miałam rację jego zdenerwowanie wzrosło.
- Rozumiem, że mam zostać – przekroczyłam próg puszczając Dynama na panele, gdy Łukasz zamknął za nami drzwi wejściowe.
Na szczęście Amelia grzecznie siedziała na kanapie i oglądała jakiś program, który sama zdążyła włączyć na naszej plazmie. Oczywiście to grzecznie było tylko chwilowe, bo, gdy zobaczyła labradora to od razu poświeciła mu całą swoja uwagę.
     Przy przygotowywaniu kolacji stwarzaliśmy przy Melce pozory, że wszystko jest miedzy nami ok., ale ja puszczałam Kadziewiczowi przeciągłe i wściekłe spojrzenia i on dobrze wiedział, że to jeszcze nie koniec. Po godzinie miałam juz dość, emocje trochę opadły a ja przez to byłam wykończona. Melka na dodatek uparła się, że to ja mam ją położyć do snu. Był to jednak dobry pretekst, by spędzić chwilę z dala od Łukasza. Po szybkiej kąpieli zaprowadziłam małą do jej pokoju.
- Teraz Księżniczko idziemy spać – nakryłam ją kołderką, gdy już ułożyła się na łóżku.
- A czy Dynamo może spać ze mną? – zrobiła słodkie oczy.
- Jeszcze nie dziś. Najpierw musi się przyzwyczaić do nowego miejsca – wytłumaczyłam.
- Madziu a zaśpiewasz mi? – Amelia tak samo, jak Łukasz lubiła, gdy śpiewałam, to chyba przez te geny. Miałam w zanadrzu kilka piosenek na te jej prośby. Dziś widząc, że blondyneczka nie jest jeszcze senna wybrałam jedna z dłuższych piosenkę Taylor Swift „ Love story”. Dziewczynce nie przeszkadzało to, że nie rozumie o czym śpiewam, wystarczyło, że melodia ją uspokaja. Widziałam cień w korytarzu, a to mi dało do zrozumienia, że Łukasz stoi za drzwiami i nasłuchuje. Niech słucha może coś do niego dotrze. Na szczęście pod koniec piosenki zauważyłam, że Amelia śpi, przygasiłam światło i wyszłam z pokoju.
- Madzia przepraszam – usłyszałam jego szept. – Rozumiem, że ta piosenka miała mi pokazać jakim jestem dupkiem i, że nie powinienem tak się zachowywać .
- Piosenka nie ma tu nic do rzeczy, nawet nie wiedziałam, że tu jesteś – skłamałam robiąc mu na złość. – Przeprosiny to nie jest teraz dobry pomysł. Śpię dziś na dole i nie chcę cię tam widzieć – ok. rozumiałam, że mnie przeprosił, ale jedno słowo nie wymaże tego co stało się tak niedawno. Wolałam go odrzucić, by przemyślał sobie swoje zachowanie. Chyba do niego dotarło, bo nie poszedł za mną do gościnnego tylko został na górze. Próbowałam jeszcze znaleźć jakieś miejsce dla Dynama w korytarzu, ale w końcu doszłam do wniosku, że wezmę go ze sobą, wtedy ta noc nie tylko dla niego będzie łatwiejsza, ale i dla mnie również. Byłam bardzo zmęczona, ale nie wiedziałam czy zasnę po tym co miało tu dziś miejsce. Kłótnie między nami się zdarzały, czasami były bardziej czasami mniej poważne ta była jednak tą największą w tym naszym krótkim, ale burzliwym stażu związkowym. Bałam się, że mogą one stać się częstsze, gdy znów nasze charaktery się ze sobą zderzą i nie zgodzą.

/Kaśka/


     Kończyłyśmy z Karoliną robić album dla rzeszowskiego zespołu. Z pomocą Adriana szefa Karoli wszystko wyszło świetnie, będą mieli chłopaki niespodziankę na zakończenie sezonu. Po wyjściu świeżutkiej pani Łomacz na chwilę na zaplecze Adrian zapytał mnie czy dobrym pomysłem było, by otworzenie drugiej fili w Rzeszowie i przekazanie jej pod kontrolę szatynce. Pochwaliłam go za ten pomysł i zapewniłam, że to świetny ruch, ona go na pewno nie zawiedzie. Po kolejnej godzinie wszystko było ładnie wydrukowane, ofoliowane i oprawione. Karola wrócił do domu ugotować ciepły obiadek Grześkowi a ja ruszyłam na Podpromie licząc na to, że złapię Magdę.
     Odkąd Kadziewicz przywiózł na Podkarpacie Amelię ta nie miała kompletnie czasu dla mnie. Ciężko było mi z tym, bo, mimo że obie układałyśmy sobie życie osobno zamieszkałyśmy z naszymi partnerami to przez ponad 10 lat byłyśmy nierozłączne. Najpierw wspólna podstawówka i gimnazjum do tego mieszkałyśmy kilka domów od siebie. Potem przez szkołę średnia mocno pielęgnowałyśmy naszą przyjaźń, by nic się nie popsuło mimo szkół znajdujących się na przeciwnych krańcach miasta. Wspólne mieszkanie na studiach a teraz coś się zaczęło zmieniać a ja czasami czułam się, jak bez ręki. Wiedziałam, że muszę się po prostu przyzwyczaić do nowej sytuacji a Madzia przecież jest tylko kilka kilometrów dalej ode mnie, ale nie wiem, co będzie, gdy przyjdzie nam zmienić miasto na osobne. Dość nie będę teraz o tym myśleć. Magdy nie zastałam w jej gabniecie, ale po telefonie dowiedziałam się, że jest na uczelni i wpadnie do nas wieczorem. Gdy zapytałam czy przyjdzie też Łukasz i Amelia zmieniła temat. To mi się nie spodobało, ale wolałam nie wnikać może to nic wielkiego. Idąc pustym korytarzem zdziwiłam się, gdy z jednych drzwi wyszedł Alek. Trening mieli dopiero za trzy godziny, więc zaskoczyło mnie to, że już jest na hali.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? – zapytałam. Minę miał nieco zafrasowaną. Wyglądało trochę tak jak ja, gdy sie dowiedziałam o ciąży Magdy. Wtedy to mnie przerosło.
- Miałem rozmowę z menagerem i prezesem – wyjaśnił ogólnikowo.
- Alek coś się stało, widzę – nacisnęłam na ostatnie słowo.
- Może się przejdziemy – nie zabrzmiało to dobrze nie przy tym tonie w jakim wypowiedział to zdanie.
- Powiesz mi w końcu? – nie trzymałam. Alek oczywiście najpierw wypytał mnie jak spędziłam przedpołudnie, a to mi było nie na rękę bu musiałam nieco przekłamać fakty, by nie dowiedział się o albumie.
- Dostałem bardzo dobre propozycję od innych klubów – powiedziało, po czym wyraźnie czekał aż przetrawię te słowa.
- Innych klubów? – jęknęłam. Dopiero od niedawna zaczęłam przykładać wagę do tego, że przecież zawodnicy rzadko, kiedy zostają w klubie na dłużej niż 2 lata. Alek siedział w Rzeszowie już trzeci sezon.
- Wcześniej miałem propozycję z Jastrzębia, ale ją odrzuciłem, bo obiecałem sobie i klubowe, że jak w Polsce to będę grał tylko tu w Rzeszowie. W tym roku kończy mi się kontrakt. Przepraszam, że wcześniej nie poruszyłem tego tematu. Marzy mi się gra w Lidze Mistrzów wiem, że z Resovią mogę to osiągnąć, ale do tego trzeba finału – ogrom informacji zalał moją głowę i coraz bardziej mnie to przerażało. Zebrałam się jednak, by zadać kolejne pytanie.
- A te dwie nowe propozycje nie z Polski to skąd są? – dopiero co rozważałam, że ciężko mi z tym, że Madzia jest te kilka kilometrów ode mnie a teraz chodziło o nowy kraj, niewidomo, gdzie.
- Z Rosji i Turcji – Ahrem chyba zauważył, że zbladłam, bo już nic nie powiedział, ale, gdy milczałam nadal dodał – To jest jeszcze bardzo świeże, jeszcze nic nie wiadomo .
- Alek ja pojadę z tobą – powiedziałam najbardziej pewnie jak potrafiłam. Nazywam się Wieczorek i szybko przystosuję się do nowego otoczenia jakie, by ono nie było. Może i nie wyobrażam sobie życia bez przyjaciółki u boku, ale Alka też nie mogłam zostawić.
- A twoje studia, praca w lecznicy, fundacja którą chcesz założyć? – wyliczył uświadamiając mi jak wiele bym tu zostawiła.
- Za granicą też mogę to robić – próbowałam na gorąco znaleźć jakieś wiarygodnie argumenty.
- Ale studia powinnaś skończyć tutaj w Polsce – powiedział stanowczo. Już wiedziałam, że z tym u niego nie wygram, bo do tego miał rację.
- To przeniosę się na zaoczne i będę do ciebie często wpadać –akurat względy finansowe nie były mi straszne, jeżeli chodziło o częste podróże samolotem.
- Gdybym cię nie znał to bym się zdziwił, ale ty jesteś moją Kasia którą bardzo szybko potrafi znaleźć rozwiązanie – przytulił mnie mocno. Miał cholerna rację, pod presją zawsze szybko potrafiłam coś wykombinować i w większość wypadków było to dobre pomysły.
- Może nie będziemy musieli nic zmieniać, bo ja chcę zostać w Rzeszowie a czuję, że Mistrz Polski jest w naszym zasięgu – rozchmurzył się widząc, że szybko przyswoiłam sobie te sensacyjne wiadomości.
- Alek ja wierzę, że będzie złoto, ale, gdyby nie to powiedz mi co wolisz Turcję czy Rosję? – dobra, dobra kogo ja będę okłamywać musiałam rozpocząć już w głowie małe przygotowania na taką ewentualność.
- Rosja, ale oni w każdej chwili mogą zrezygnować - Alek zaczął już mnie uspokajać.
- To przynajmniej będę mieć dwóch nauczycieli tego języka ciebie i Madzię – zaśmiałam się a przy okazji pomyślałam, że Magda chyba, by mnie zabiła, gdybym do Rosji jeździła częściej niż ona. Blondynka tak naprawdę nigdy nie była w kraju swojego ojca, nie mogło być tak, że ja tam będę wcześniej niż ona.



Brawa dla Lady Spark za to, że odgadła co tu jeszcze się wydarzy. Ja, za to powiedziałam sobie wtedy że znów nie potrafię zaskoczyć, bo jak widać niektóre czytelniczki mają przeczucia. Nie chcę się żegnać z wami jeszcze po tych miłych komentarzach ostatnio, które od was dostałam. Dziękuję wam bardzo :* Chwaliłyście zachowanie Łukasza w zeszłym rozdziale to teraz macie. Diabeł nie śpi ;P