16 sierpnia 2013

42. Jeden krok za daleko.



/Magda/

     Wraz z dziewczynami zaczęłyśmy się zbierać z tarasu z zamiarem zabrania naszych panów do domu. Było już po 2 a o 13 czekał na nich trening. Plotkom i opowieścią nie było końca. Większość z nas wymieniała się historiami wakacyjnymi i każda licytowała się, który wojaż zagraniczny w tym roku był najlepszy. Kiedy wróciłyśmy do środka większość chłopaków z naszej drużyny było zgromadzonych przy jednej z lóż. Dochodziły stamtąd głośne okrzyki dopingu, które mnie brzmiały, inaczej tylko : ”Dajesz, dajesz”! Nie mogłyśmy nic zobaczyć, przecież ci dwumetrowcy stworzeni są idealnie, by zbudować szczelny i wysoki mur z własnych ciał. Dopiero, gdy udało mi sie przecisnąć między Ignaczakiem a Lotmanem zobaczyłam, że przy stoliku naprzeciwko siebie siedzi Łukasz z Jurijem a obok nich dwie opróżnione butelki Smirnoff’a a trzecia do połowy.
- Co to ma być? – spojrzałam na Krzyśka przekrzykując donośne głosy.
-Mnie nie pytaj, kiedy się zorientowałem co się dzieje to już trwało – próbował jakoś się wytłumaczyć.
-Nie mogłeś tego przerwać? – nie podobało mi się to. A co, jeżeli to zawędruje jeszcze dalej?
- A myślisz, że dał bym rade? – też w to wątpiłam z każdą chwilą, gdy patrzyłam na dwójkę przy stole. Wyglądali tak jakby nie obchodziło ich to, co dzieje się wokoło. Liczyli się tylko oni i ta butelka i dwa kieliszki obok nich.
- Ale ktoś te butelki im podrzuca – zdecydowałam sama to przerwać i zabrałam ostatnią z nich ze stołu.- Dość tego! – krzyknęłam zwracając na siebie całą uwagę.
- Madziu zatęskniłaś za Jurijem? Nie wiem czy ci go oddam – bełkotał Łukasz. Ciężko było go zrozumieć, był już tak pijany, że dziwiłam się, że jeszcze cokolwiek kontaktuje. Wątpiłam też czy będzie w stanie samodzielnie się poruszać. – Oddaj butelkę jeszcze nie skończyliśmy – podniósł się i próbował wyrwać mi szklane naczynie, ale zatoczył się i padł do tyłu na oparcie sofy.
-Jak mogliście doprowadzić ich do takiego stanu?! – spojrzałam na resztę chłopaków z drużyny. Nie było tu Grześka i Aleha, a także Grozera, pewnie znów grali w bilard niczego nieświadomi. Inaczej dali, by mi znać wcześniej.
- Sami tego chcieli. Mówili, że mają jakieś rachunki do wyrównania – wreszcie Nowakowski postanowił mnie oświecić, gdy reszta uparcie milczała.
- Chcecie sobie urządzać zawody, proszę bardzo. Łukasz pokazujesz, że nie warto mieć z tobą nic wspólnego, Jurek ty również – czułam złość. Takie „zabawy” były odpowiednie dla nastolatków, a nie dojrzałych facetów. Uderzyłam butelką o stół tak, że niewielka ilość alkoholu wylądowała na blacie.
- Tak się zastanawiałem…- bełkotał dalej Kadziu – …czy Magda zdradziła ci nasz sekret? – już miałam zamiar odejść, gdy te słowa zatrzymały mnie na miejscu.
Jura był w lepszym stanie, przynajmniej trzymał się prosto, a na słowa Łukasza jeszcze bardziej oprzytomniał.
-Sekret? – zapytał Rosjanin.
- Wygrałeś wojnę, ale ja wygrałem bardzo znaczącą bitwę- Kadziewicz jak na pijanego w dziwnie przytomny sposób dobierał słowa. – Nie wiele brakowało a wylądowalibyśmy razem w łóżku – miałam ochotę go uderzyć za to, że to rozpowiada jeszcze w towarzystwie całej drużyny i większość ich partnerek. Jurij zacisnął pięści, a to też nie wróżyło nic dobrego – Dodam, że z chciała tego z własnej woli.
Na reakcję Biereżki nikt nie musiał długo czekać. Zerwał się z miejsca i pochylając nad stołem uderzył z pięści Łukasza w twarz. Butelki potoczyły się po stole i spadły z hukiem na posadzkę.
- Magda, by tego nie zrobiła! – syczał do środkowego.
-Tak? To sam ją zapytaj – na Kadziewiczu nie robiło wrażenia to, że może oberwać jeszcze raz. Wyglądał raczej na bardzo zadowolonego z siebie.
- To prawda – nie wiem po co to mówiłam. Chyba chciałam, żeby to wszystko już się skończyło. Nie liczyło się to, że znów wszyscy gapili się na mnie i tak większość wiedziała o tym co łączyło mnie z jednym i drugim siatkarzem.
-To nie jest dobre miejsce na roztrząsanie tego – Iwona chciała mi pomóc próbując rozgonić towarzystwo.
-Nikt nie jest idealny – Łukasz zaśmiał się a ten śmiech odprowadził wściekłego Jurija, który wyszedł na korytarz nawet na mnie nie patrząc.
- Kadziewicz jesteś pieprzonym egoistą! – postanowiłam wyładować się na szatynie. Może to była moja wina takiego finału? Może, gdybym powiedziała przyjmującemu o wszystkim to wydarzenia z tej nocy nie miały, by miejsca? Ale stchórzyłam i teraz mam za swoje.
- Przynajmniej mówię prawdę –miał rację, nawet tak pijany, miał rację.
-Koniec przedstawienia – teraz już Krzysiek wraz z żoną na dobre zabrali się za zakończenie tego. Reszta też miała dość, bo zaczęli się rozchodzić. Przy środkowym pojawiła się brunetka którą widziałam dziś z nim po raz pierwszy. Odpychał ją za każdym razem, gdy próbował się do niego zbliżyć.
- Idź za nim – usłyszałam głos Igły.
-Naprawdę i to ty mi to mówisz? – zdziwiłam się. Dla mnie Krzysiek był ostatnią osobą, która, by mnie do tego próbowała nakłonić.
- Idź albo to wyjaśnij albo to zakończ. Z Łukaszem też niszczycie siebie nawzajem tak nie można – Libero miał racje, pobiegłam za Biereżką.
- Ja mogłaś? – zaatakował mnie, gdy tylko go znalazłam. Teraz dopiero dostrzegłam, że i on jest bardzo pijany.
- Jurij…- próbowałam. Nienawidziłam sytuacji, gdy ktoś nie pozwalał mi się wytłumaczyć.
- Przestań, teraz już rozumiem dlaczego, odkąd wróciłem nie chcesz ze mną sypiać. Wciąż o nim myślisz! – Rosjanin krzyczał i gestykulował coraz mocniej a ja odsunęłam się na jak mi się wydawało bezpieczną odległość.
- To nie tak. Uspokój się – chciałam jakoś go udobruchać.
-Wymagasz ode mnie, prosisz a sama co robisz! – zbliżał się do mnie
- Nie chciałam ci mówić, wiedziałam, że będziesz zły – nie miałam nadziei, że to mi akurat pomoże, ale spróbowałam.
- Miałaś być moja, tylko moja, a on ciągle gdzieś tam jest – dotknął palcem mojej piersi wskazując na serce – Mam pomysł, by go z stamtąd wykurzyć – jego ręka powędrował pod moja luźną sukienkę zatrzymując się na udzie. Palcem lewej dłoni zataczał kręgi na moim policzku zjeżdżając w stronę szyi.
- Jura przestań! – teraz już się bałam. W jego oczach królowała wściekłość i nic więcej.
- Będziesz ze mną i nikim innym – rękę którą miał pod materiałem sukienki przesunął między moje uda i kierował się coraz wyżej. Prawą dłoń zacisnął na mojej szyi. Próbowałam się wyrwać, ale, gdy to robiłam ten zwiększał ucisk. Chciałam krzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
- Zostaw ją! – usłyszałam tak dobrze mi znamy białoruski akcent a ręce Biereżki się cofnęły. Wyglądało na to, że głos Aleha oprzytomnił Rosjanina. Jego twarz przybrała całkiem inny wyraz jeszcze kilka chwil wcześniej. Za Alkiem pojawiła się Kaśka, Karolina z Grześkiem i Iwonka. Popatrzyłam na przyjmującego, który teraz zmieszany spoglądał to na mnie to na moich przyjaciół.
- To koniec Jurij, tym razem przesadziłeś – zdołałam powiedzieć nim znalazłam się w ramionach Wieczorek.
-Zabierzcie ją do domu – usłyszałam głos Alka i pozwoliłam poprowadzić się do wyjścia. Nie płakałam, nie odzywałam się, wpadłam w totalny amok.

/Kaśka/

     Siedziałam na Sali rozpraw, ale nie potrafiłam się skupić na tym jak ona przebiega. Byłam na to za bardzo zdenerwowana, do tego w głowie ciągle migały mi fragmenty z poprzedniej nocy. Teraz nie tylko bałam się o końcowy wyrok, ale i o Magdę. Nie była na najlepszym stanie, gdy rano wychodziliśmy, ale oczywiście starała się to ukryć. Zawiodła się nie tylko na Juriju, ale i kolejny raz na Łukaszu. Może i Kadziewicz wiele nie zrobił, ale to i tak wystarczyło, za to Biereżko przegiął pałę i to zdecydowanie.
     Aleh w drodze do sądu opowiedział mi, że dał Rosjaninowi do zrozumienia, że ma się trzymać z daleka od Krasikov, bo, inaczej nie ręczy za siebie. Mówił, że Jurij próbował się tłumaczyć, ale mu nie uwierzył. Czy cokolwiek wyjaśniło, by jego zachowanie? Wątpię, nawet przesadna ilość alkoholu tego nie tłumaczy. Nie wiedziałam jak Magda da sobie radę, gdy wróci do pracy, była silna, ale czy na tyle?
     Sędzia kazał nam wstać, by ogłosić wyrok. To oprzytomniło mnie i wróciłam już cały duchem na salę.
- Wyrokiem sądu uznajemy Oliega Achrema za niewinnego z braku wystarczającej ilości zgromadzonych dowodów. Sąd zamyka rozprawę nr 2931 – każde słowo bardzo wyraźnie wbijało się w moją głowę, ale najbardziej to jedno: niewinny.
Nawet nie spojrzałam na Jabłońskiego, on tutaj już się nie liczy. Gdy tylko mi pozwolili rzuciłam się Alehowi na szyję i mocno go uścisnęłam.
- Udało się – całowałam jego obydwa policzki- Jestem taka szczęśliwa.
- Ja też. Kocham cię – szepnął mi do ucha nim postawił mnie ponownie za posadzce.
Podziękowaliśmy adwokatom a Alek szybko wykonał telefon do prezesa informując go o postanowieniu sądu. Obserwowałam go i po wyrazie jego twarzy widziałam, że prezes dotrzymał obietnicy, Alek będzie mógł normalnie trenować i nie czeka go żadna kara ze strony zarządu.
Z jednej strony chciałam świętować i nacieszyć się tymi dobrymi wiadomościami z drugiej ciągle w głowie kotłowało mi się co z Madzią. Brunet doskonale to widział.
- Odwiozę cię domu a sam pojadę na trening. Będziemy świętować, gdy będziesz pewna, że z Magdą wszystko ok. – przytaknęłam na jego słowa wsiadając do granatowego BMW siatkarza.
- Nie wiem jak ona da radę spojrzeć mu w oczy, ja sama nie wiem, co zrobię mam ochotę się nie niego rzucić i wydrapać mu, za to oczy – zdradziłam
- Wierz mi ja wczoraj powstrzymałem się resztkami sił. Nie powinniśmy pozwolić w ogóle im pić. Gdybym tam był… - Aleh nie mógł sobie darować, że nie powstrzymał całej tej „zabawy”
- Wiesz już jak do tego doszło? – ciekawiło mnie to a przed rozprawą nie chciałam o to przyjmującego wypytywać.
- Rozmawiałem tylko z Igłą. Krzysiek powiedział, że jak się zorientował co się dzieje to Łukasz krzyczał, że jest lepszym od Jury we wszystkim i chce mu to udowodnić. Wtedy Biereżko zaproponował zawody z alkoholem. Co było dalej wiemy wszyscy. To brnie w złym kierunku jak między nimi kiedyś dojdzie do bójki a zarząd się dowie to oboje wylecą – może to złe, ale zaczęłam się zastanawiać, czy to nie było, by dobre wyjście.
- Ja sobie nie wyobrażam jak oni teraz zagrają razem na boisku – podsumowałam
- Ja też nie, a Andrzej się w mig połapie, że coś jest nie tak – podjechaliśmy pod nasz blok. Aleh zostawił samochód na parkingu i poszedł pieszo na halę, a zaś ruszyłam a górę do mieszkania.
- Madzia wróciłam! – krzyknęłam już od drzwi. – Madzia? – zaniepokoiłam się tą ciszą, ale może blondynka tylko spała i nie słyszała mojego wołania.
Gdy podeszłam pod drzwi jej pokoju te były uchylone a w środku wszystko wyglądało tak jak każdego dnia. Zasłane łóżko, żadnego widocznego bałaganu, rolety spuszczone do połowy. Nic nie oznaczało, że Magda przechodzi ciężki okres. Spodziewałam się zastać ją w piżamie w rozesłanym łóżku a na łóżku znalazłam tylko list od niej: „ Wszystko ze mną dobrze, poszłam do pracy. Nie martwcie się nic mi nie jest”
     Niepozorny list opisujący, że wszystko jest z nią ok., ale ja i moje głupie przeczucie widziało to, inaczej. Może naoglądałam się zbyt dużo głupich filmów i naczytałam niedorzecznych historii, ale co, jeżeli to tylko taka jej przykrywka. Musiałam to sprawdzić. Nawet, jeżeli będzie zła. Pobiegłam na Podpromie, by uspokoić swoje serce i głowę.

/Magda/

     Słońce świeciło jak w letnie dni a niebo było bez ani jednej chmurki. Stałam na Moście Zamkowym wpatrując siew leniwie płynącą wodę Wisłoku. Ludzie mijali mnie spiesząc się tylko tam, gdzie oni wiedzieli. Raz po raz spoglądałam w stronę Podpromia, które miałam jak na dłoni, gdzie podjeżdżały kolejne samochody siatkarzy. Niemal każde auto potrafiłam przypisać do właściciela. Nie brakowało tam też wozu Jurija. Ciekawe czy w ogóle wytrzeźwiał? Krzysiek z tego co udało mi się spostrzec przywiózł Łukasza, bo tylko sylwetka środkowego pasowała mi do jego towarzysza. Zastanawiałam się co będzie jak tam się dziś pojawię? Jak zachowa się Biereżko? Wiedziałam jedno, tego już mu nie wybaczę. Za długo oszukiwałam się, że on się zmieni a jego zachowanie o tak po prostu zniknie. Wychodziło na to, że prędzej doprowadzi to do jakiejś tragedii. Powinnam była go zostawić już w Gdańsku, a nie naiwnie wierzyć jego słowom.
- Magda tylko nie skacz – usłyszałam rozbawiony głos. Czyżbym wyglądała jakbym chciała skoczyć? Odwróciłam głowę w lewo widząc wesołego Kosoka.
- Wyglądam aż tak desperacko? – wysiliłam się na uśmiech.
- Żartowałem – stwierdził. – Idziesz do pracy? Przytaknęłam i ruszyliśmy razem w stronę stromych schodów prowadzących prosto na parking
     Stos papierów już na mnie czekał. Zahorski ani myślał dać mi wytchnienie przecież sezon już za pasem. Zatrzaskując cicho drzwi skierowałam się do biurka rozdzielając pracę tak, by zrobić to, jak najszybciej. Może, gdy zajmę się tym przestanę myśleć o moich prywatnych problemach? Nim jednak na dobre rozsiadła się nad papierami do gabinetu wpadła zdyszana Kaśka.
- Dzięki… Bogu…. nic… ci… nie… jest… – każde słowo przerywał mocnym wdechem powietrza.
- Przecież ci napisałam. Nie okłamałabym cię. On nie jest wart tego, by coś sobie robić, nawet nie jest wart, by po nim rozpaczać –, gdy to powiedziałam zdałam sobie sprawę, że nawet nie bolało mnie to, że okazał się takim człowiekiem, raczej bolała mnie własna głupota. – Idź na trening, będzie wesoło, bo większość ma kaca jak stąd do Szczecina. Jak skończę to dam ci znać – chciałam pokazać Kasi, że nic mi nie jest i nie musi się o mnie martwić, ona miała swoje życie, nie musi żyć moim i moimi problemami.
     Kiedy Wieczorek poszła na boisko mogłam zając się tym co do mnie należało. Analiza wyników wyglądała dobrze, nawet u kadrowiczów, gdzie zawsze mieliśmy największy problem, bo oni musieli być w formie przez cały czas, szczególnie ci, którzy wybierali się na Puchar świata, który miał się odbyć za dwa miesiące. Ze swoimi odnośnikami dla trenera i dodatkową analizą co do potrzebnych uzupełnień braków mikro i makroelementów w organizmie siatkarzy ruszyłam do gabinetu Zahorskiego, po treningu zapewne wszystko sobie przeanalizuje. Kiedy minęłam toalety ktoś otworzył drzwi.
- Magda zaczekaj – to był nie, kto inny tylko Jurij. Teraz się przekonałam, że moja siła jest na pokaz, wystraszyłam się. Na korytarzu byliśmy sami, chciałam przyśpieszyć kroku, ale moja duma powiedziała mi „Nie uciekaj”.
-Przepraszam za wczoraj – chciał wyciągnąć rękę w moja stronę, ale cofnął ją, gdy zobaczył, że się od niego odsunęłam
- Twoje tłumaczenie nic nie zmieni. Już nie wierzę w ani jedno twoje słowo i kolejna obietnice. Zostaw mnie – nie podniosłam głosu, choć wymagało to ode mnie nie lada wysiłku.
-Chcesz mnie zostawić? – w jego głosie pojawiła się wściekłość. Jeszcze przed chwilą był potulny niczym baranek, właśnie zamienił się w wilka.
- To twoje zachowanie spowodowało taki stan rzeczy. Już nigdy się do mnie nie zbliżaj. Zrozumiałeś?! – liczyłam, że, jeżeli pokażę mu swoje zdecydowanie zrozumie, że już nie ma nas.
- Wygląda na to, że jesteś zwykłą szmatą – wycedził przez zęby
-Nikt nie będzie nazywał mojej przyjaciółki szmatą – Kaśka pojawiła się z nikąd i rzuciła się na przyjmującego popychając go na drzwi łazienki.
- Myślisz, że się was boję? – Jurij się zaśmiał.
- Ich może nie, ale nas – za mną stał Alek i Igła. Patrzyli zacięcie w stronę przyjmującego. Jura momentalnie zmienił postawę. Zdziwiło mnie to, ale zrozumiałam dlaczego to zrobił, zaraz na nimi za zakrętu wyszła reszta drużyny. Rosjanin nie chciał pokazać nieświadomym niczego siatkarzom co działo się tu jeszcze przed kilkoma sekundami.



Czy to już jest koniec Jurija i jego przygody z Magdą? No, nie wiem. Parę z was bardzo dobrze myśli i cieszy mnie to. Jeżeli wy widzicie dalszy ciąg wydarzeń, to znaczy, że nie mam aż tak zrypanej i niemożliwej wyobraźni, a to co tu będzie dalej tak naprawdę mogło, by się zdarzyć i w naszym życiu. Oczywiście po wyeliminowani, że dany chłopak to siatkarz.
Witam nowe czytelniczki. Mam nadzieję, że będziecie z komentarzem pod każdym nowym rozdziałem. Wielką moc daje mi to ze są tu dziewczyny, którym chce się nadrabiać takie ilości tekstu. Szacun dla was.


______________________________________________
Mel wybyła nad Solinę pluskać się we wodzie z moim przyszłym szwagrem

 i zgrają swoich przyjaciół matołków
i mnie zostawiła na straży.
Zapodaje wam coraz mocniejszy arsenał w fabule jak widzę.
Ok. nie pieprzę trzy po trzy.
Mam nadzieję, że wszystkich poinformowałam.
Mel sobie komentarze przeczyta od was jak się oczywiście
w tej Solinie nie utopi.
Z poważaniem Kinga młodsza kochana siostra Melody.