2 sierpnia 2013

41. Już nigdy nie będę właśnie tym, z kim chciałaś być


Miesiąc później

/Magda/

     Zajmowałam swoje stałe miejsce za bandami reklamowymi i uważnie obserwowałam decydujące piłki ostatniego spotkania Turnieju Strzelczyka. Nasza drużyna była już w komplecie, choć do formy było nam daleko. Dopiero w czwartek dołączyli brązowi medaliści Mistrzostw Europy: Igła, Kosa i Pit a teraz wszyscy szaleli na parkiecie. To było zachwycające, że maja jeszcze ochotę grać i to tak grać. Patrzyłam na Nowakowskiego, który umieścił kolejnego gwoździa w boisku po stronie przeciwnika a mój wzrok po tej akcji sam powędrował w kierunku kwadratu dla rezerwowych. Spojrzałam na Łukasza a on nawet nie sprawiał wrażenia, że gra środkowych go obchodzi, że obchodzi go to, że stał się trzecim środkowym w naszej drużynie. Rozglądał się po trybunach z miną, która nie mówiła mi totalnie nic i to trwało już od miesiąca.
 
Katowice 28 sierpnia 2011 r.

 
     Moje ukochane Katowice. Ucieszyłam się, gdy na grillu dowiedziałam się o tym spontanicznym wypadzie. Z tym miejscem zawsze miałam miłe wspomnienia i chętnie tu wracałam. Teraz ten obraz zacierała trochę tragiczna gra naszej drużyny. Polsce ewidentnie nie szło a Mistrzostwa Europy miały rozpocząć się już za 12 dni. Humoru nie poprawił mi też fakt, że Alekno nie przywiózł na ten turniej Jurija, a to równało się z tym, że Jura na ME nie zagra. Samo spotkanie z rosyjską ekipą było bardzo miłe i miałam wrażenie, że czasami wolałabym te 3 dni spędzić z nimi niż z tymi, z którymi tu przyjechałam. Pierwszy raz czułam się lekko wyobcowana. Wokół mnie trzy pary i ja z Łukaszem, sama, zagubiona, z budrelem w głowie i sercu. Jeszcze Kaśka sprawiała wrażenie, że kombinuje coś na spółkę ze środkowym. Dlatego często przebywałam z Rosjanami, a że Alekno mnie lubił to miałam wstęp wszędzie. Brakowało tylko Jurija i tej rozmowy na którą czekałam.
     Udało mi się spotkać też ze Zbyszkiem niestety ten nie miał dla mnie dobrych wieści. Kontuzja wykluczała go już na 100% z gry na mistrzostwach, ale to wiadomość o jego rozstaniu się z Żanetą prawie zrównała mnie z ziemią. Dla mnie to rozstanie było nie do pojęcia, a gdy usłyszałam, że zrobił to dla jej dobra równocześnie miałam ochotę go zabić jak i oddać wielki szacunek za to, że zrezygnował ze swojego szczęścia, by ona mogła spełnić marzenia. Niestety, nie obyło się to bezboleśnie. Wydarzenia z życia Bartmana spowodowały, że zaczęłam się zastanawiać czy istnieje coś takiego jak miłość bezbolesna? Kogo bym nie znała cierpiał z miłości, nawet Kaśka z Alkiem czy Karolina z Grześkiem przeżyli wiele bólu nim mogli być razem a i ciągle mieli przeszkody przed sobą.
- Magda zbieraj się idziemy na spacer! – Wieczorek wparowała do mojego pokoju.
- Teraz, na dwie godziny przed meczem? – zdziwiłam się. – Gdzie znów będziemy łazić? Już mi się nie chce – miałam wrażenie, że w przeciągu tych 2 dni zobaczyliśmy już większość godnych uwagi rzeczy. Kasia, za to uparła się, żeby jak najwięcej pokazać Karolinie i Alehowi a przy okazji wciągała w to mnie, Kadziewicza, Perłę i Lidkę.
- Masz za 15 minut zejść na dół! – zarządziła zostawiając mnie samą. Nie było sensu się sprzeciwiać i tak postawiła, by na swoim.
     Kiedy po 10 minutach stałam w holu naszego małego hoteliku oczywiście jeszcze nikogo nie było, jak zwykle wszyscy się spóźnią. Jak na złość pierwszy pojawił się Łukasz. Nie za wiele rozmawiałam z nim od tej sytuacji w moim pokoju. W sumie to wcale nie rozmawialiśmy na inne tematy jak mecze i forma naszej drużyny.
- Jak tak dalej pójdzie to starczy nam tylko czasu, by iść na mecz do Spodka – znów odezwała się we mnie pedantyczna mania punktualności.
- Pan Kadziewicz – usłyszeliśmy oboje a do Łukasza podeszła recepcjonistka którą już kojarzyłam. – To dla pana – wręczyła mu karteczkę którą środkowy szybko przeczytał.
- Nie musimy na nich czekać, bo nie przyjdą – oddał mi kartkę, na której było napisane „Bawcie się dobrze, dziubaski” K.
-Od, kiedy ona z tobą spiskuje? – warknęłam, zastanawiając się co Kaśka znów kombinuje. Jeszcze niedawno zabiła, by Łukasza każdą rzeczą, która wpadła, by jej w rękę a teraz pakuje mnie w TO!
- Jestem tak samo zaskoczony, jak ty – doparł a i tak nie ukrył uśmiechu zadowolenia.
- Łukasz nie widzę sensu w tym wszystkim. Może wróćmy do pokoju i spotkajmy się przed meczem – zaproponowałam. Bałam się kolejnej konfrontacji z szatynem i tego co zrobię.
- Ale ja widzę sens, chodź – złapał mnie za nadgarstek i ciągnął w stronę wyjścia. Nie odezwałam się, walczyłam sama ze sobą czy chcę wiedzieć, gdzie mnie prowadzi i, po co. Ciekawość wygrała. Nie wiedziałam, tylko że będę tego żałować.
     Nie poszliśmy daleko, jakieś 5 minut drogi od hotelu był spory skwer zieleni z fontanną pośrodku. Pora była przedobiadowa a upał lał się z nieba, nie było, więc tu wielu przechodniów nie licząc dwóch pań wyprowadzających swoich pupili. Oparłam się o fontannę zanurzając rękę w ciepłej wodzie.
- Madzia znasz mnie i wiesz, że wolę powiedzieć prosto w twarz niż chować się za domysłami i podchodami. Z resztą próbowałem tego i nie wyszło mi to na dobre. Zależy mi na tobie i chciałbym żebyśmy spróbowali jeszcze raz – zamiast się ucieszyć na te słowa i poważną, ale szczęśliwą minę Kadziewicza, gdy je wypowiadał, zdenerwowałam się i chyba przestraszyłam.
- Łukasz u mnie nic się nie zmieniło w przeciągu tych czterech dni. Nadal jestem z Jurijem. Zapominasz o tym. Wymagasz ode mnie rzeczy niemożliwej. Dlaczego dopiero teraz, dlaczego? Dlaczego nie było cię wtedy gdy cię potrzebowałam? Nawet, teraz gdy już tyle razy cię prosiłam byś dał temu spokój ty nadal to robisz – sama nie wiem jak to się stało, że wylewałam z siebie te pytania i żale.
- On cię skrzywdzi i nie zasługuje na ciebie! – odezwał się zdenerwowany, widziałam, że złość w nim rośnie.
- A ty na mnie zasługujesz?! – teraz już nie miałam nad sobą żadnej kontroli. Te słowa tak po prostu wypłynęły z moich ust zaskakując zarówno jego jak i mnie.
- Magda ja cię…
- Nie Łukasz lepiej już nic nie mówi. Mam dość, rozumiesz? Mam dość! Chciałam żebyśmy zostali przyjaciółmi, prosiłam cię o to a ty tego nie uszanowałeś. To prawda pocałowałam cię z własnej woli i szczerze żałuję, że to zrobiłam. Widzę, że nie uda nam się być nawet znajomymi. Tak to wygląda – miałam dość swojej skomplikowanej sytuacji. Wychodzi na to, że dla nas nie było półśrodków. Już sama nic nie wiedziałam. Najprawdopodobniej musiało odbyć się to tak drastycznie.
- Mam rozumieć, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego? – zapytał odwracając mnie w swoją stronę. – Spójrz mi w oczy i powiedz prawdę – ponaglił.
- Tak – poczułam jak jego dłonie odrywają się od moich ramion a on odchodzi bez słowa.
Poczułam, wtedy ten palący ból w okolicy serca. Wszystko było skończone, dlaczego, więc nie poczułam ulgi?


     Od tamtej chwili nie rozmawialiśmy ze sobą. Grzesiek bądź Alek przekazywali Łukaszowi moje wytyczne co do diety a on sam ponownie stał się dla mnie obcym człowiekiem. Bałam się, że będę żałować tego co zrobiłam i żałowałam, ale po kilku dniach poczułam też spokój. Mój wzrok z Łukasza zawędrował na Jurija, stał zły ze skrzyżowanymi bojowo ramionami. Nie podobało mu się to, że Kowal woli stawiać na Lotmana. Był jednak świadom, że nie odzyskał jeszcze pełnej sprawności i o szóstkę w drużynie będzie musiał powalczyć. Kiedy Jurij przyszedł do mnie przed 15 dniami i przepraszał kolejny już raz nie wiedziałam czy mam mu wybaczyć. Może łatwiej było, by i jego wykluczyć ze swojego życia? Biereżko obiecał, że się zmieni i zacznie zwracać uwagę na to, co mówi i robi. Ostatecznie ustaliliśmy, że to nasza ostatnia szansa i kolejnej nie będzie. Miałam nadzieję, że dobrze robię. Jurij był tak różny od Łukasza. Przy, nim nie czułam tego samego co przy środkowym było to inne uczucie. Nie wiem nie było chyba tego strachu, że może się nam nie udać, nie było też tego zaangażowania. Miałam wrażenie, że było normalnie, przy Kadziewiczu zaś czasami czułam się, że spalę się z emocji, a to mogło mnie wykończyć. Mimowolnie moja ręka powędrowała do przywieszki którą założyłam dziś po raz pierwszy. Te grafitowe perły od kompletu przypominały mi, że przede mną i Rosjaninem długa droga może ze szczęśliwym finałem. Jura zauważył, że bawię się prezentem od niego i szeroko się do mnie uśmiechnął.
     Turniej zakończył się zwycięstwem Asseco i radością zawodników oraz kibiców, oby to był dobry prognostyk przed zbliżającym się sezonem. Szybko zaczęliśmy się zbierać, bo wieczorem szykowała się impreza zorganizowana przez zarząd klubu w ramach podziękowania dla uczestników turnieju. Odszukałam Kasie i Karolinę, które siedziały w sektorze z innymi partnerkami zawodników i żegnały się z dziewczynami.
- To pa laseczki, zróbcie się na bóstwo. Nasi chłopcy na to zasłużyli – Kasia niczym Aleh na boisku kapitanowała dziewczyną czy żoną naszych siatkarzy, trudno się temu dziwić, skoro Wieczorek miała dar odnalezienia z każdym wspólnego języka.

/Łukasz/

     Stałem w kwadracie dla rezerwowych nie robiło mi to żadnej różnicy. Czy byłem tutaj czy na boisku było mi to obojętne. Wszystko straciło sens miesiąc temu. Nie potrafiłem, wtedy wytrzymać, nie dostosowałem się do zaleceń Wieczorek, by dać Magdzie czas .Miałem wrażenie, że lepiej będzie załatwić to szybko. Przecież ten pocałunek musiał coś znaczyć. Kaśka obiecała pomóc a wyjazd do Katowic był ku temu świetną okazją. To miasto zawsze kojarzyło mi się dobrze. Niestety, przestało wraz z nadejściem daty 28 sierpnia 2011 roku. Zaplanowałem, że wyznam Magdzie co do niej czuje. Niestety, blondynka od pocałunku traktowała mnie ze straszą rezerwową, tak jakby bała się tego co się stanie. W końcu postanowiłem, że postawię wszystko na jedną kartę, już miałem powiedzieć, że ją kocham a, wtedy ona mi tak brutalnie przerwała a później tylko przechyliła szalę mówiąc, że nie chce mieć ze mną już nic wspólnego. Wtedy mój świat przestał istnieć, może nie cały, ale duża jego cześć. Magda nadal będzie obecna w moim życiu to wiedziałem, ale stała się dla mnie obcym człowiekiem.
     Bolało jak diabli, kiedy po pojawieniu się Biereżki w klubie zobaczyłem ich razem. To, wtedy pierwszy raz zawitałem do Mikado i, wtedy poznałem Weronikę. 30 letnia brunetka o kręconych włosach. Nie wiedziała kim jestem a mi to bardzo odpowiadało. Dopiero po którejś wspólnie spędzonej nocy wyznałem je, że jestem siatkarzem. Rozejrzałem się po trybunach i zobaczyłem ze przyszła tak jak obiecała. Wyróżniał się w tłumie, bo jako jedna z niewielu nie miała na sobie barw Sovi a granatową bluzkę z jakimś świecidełkami. Patrzyłem na nią i nie czułem zupełnie nic, żadnego przyśpieszonego bicia serca, radości a jedynie wspomnienie naszego ostatniego seksu. Dopiero, gdy nasze spojrzenia się zetknęły uśmiechnąłem się w jej stronę. Kątem oka widziałem jak Magda wymienia spojrzenia z Rosjaninem. Moja osoba już nigdy nie poczuje tych ciepłych oczu na sobie. Nie miałem już siły walczyć nie po tym jak usłyszałem od niej, że nie mam po co.
     … klub Blue Daimond pękał w szwach. To było normalne przecież zgromadziły się tu 4 drużyny a nasza wraz ze swoimi połówkami. Nie chciałem tu być, ale to było oficjalne i obowiązkowe spotkanie. Chłopaki przebąkiwali, że możemy z tego zrobić też imprezy urodzinowe moją i Łomacza. Ja wolałbym to przemilczeć, że metryczka kilka dni temu z 30 latka zmieniła się na 31 latka. Gregor jak chciał mógł świętować do woli
- Łukasz dobrze się czujesz – usłyszałem w tym gwarze głos Weroniki. Nie wiem, po co ją tu w ogóle zaprosiłem. Ostatnio nie wiedziałem kompletnie co robie, dlaczego i po co.
- Nie lubię takich sztywnych imprez – skłamałem. Wcześniej każda impreza to był pretekst do dobrej zabawy. To było jednak kiedyś, w innym życiu.
- Może mnie przedstawisz, nie znam tu nikogo – skrzywiłem się na samą myśl. Wcześniej nie wziąłem tego faktu pod uwagę.
- Po co? Możemy bawić się we dwoje – żachnąłem się widząc w oddali zbliżających się do nas Ignaczaków.
- Człowieku uśmiechnij się, mam dość twojej skwaszonej miny – zwrócił się do mnie, a potem spojrzał na Weronikę – Krzysiek – i podał jej rękę.
-Weronika, jestem… – zaczęła brunetka.
- Weronika jest moją znajomą – sam za nią dokończyłem bojąc się tego w jakim charakterze siebie przedstawi. Tak naprawdę to nie znałem nawet jej nazwiska. Wiedzieliśmy o sobie niewiele, w łóżku nie miało to przecież znaczenia.
- Musicie się znać od niedawna, pierwszy raz cie widzę – Iwona zwróciła się do niej bardzo zachowawczym tonem.
- Znamy się od jakiś 3 tygodni – widać, że moja „przyjaciółka” potrafiła liczyć, bo były to równo 3 tygodnie.
- Chodź przedstawię cie dziewczyną, poczujesz się lepiej znając więcej ludzi – nie wiedziałem, czy to akurat jest dobry pomysł, ale, nim zdążyłem zaprotestować panie już zniknęły w tłumie.
- Co ty robisz? - Igła zaatakował mnie zaraz po tym jak dziewczyny się oddaliły. A, więc o to chodziło Iwona chciała pozbyć się Weroniki, by Krzysiek mógł mi nawrzucać.
- Idę do przodu – nie siliłem się, by rozbudować jakoś bardziej swoja wypowiedź. Krzysiek był doskonale poinformowany, jeżeli chodzi o finał mojej znajomości z Magdą. Jak podejrzewałem pewnie i inni kumple z drużyny też.
- Ale, że z nią? – drążył.
- A co brzydka jest? Jak dla mnie to niczego jej nie brakuje. Z resztą to ona mnie zaczepiła w klubie, wykorzystałem okazję. Mam wiecznie rozpaczać? – zapytałem złośliwie.
- Chodzi mi o to, że zaczniesz popełniacie same błędy co kiedyś, po rozstaniu z Kamilą. Będziesz żałować. Widać było, że znajomość z Magdą prowadziła cię na dobrą drogę – dlaczego on miał rację?
- I się skończyła a ja z tej drogi mogę zboczyć. Taki już jestem. Zapomniałeś? – Krzysiek jaki bym nie był i tak ze mną wytrzyma, tylko czy ja wytrzymam sam ze sobą?

/Kaśka/

-To co Grzesiu biba urodzinowa? – poklepałam wystrojonego rozgrywającego.
- Dla ciebie każdy pretekst jest dobry – zaśmiał się.
- A, co to źle? I tak jesteś w naszym gronie najmłodszy. Ok. ok. Karolina jest najmłodsza – poprawiłam się, gdy spojrzał na mnie zdziwiony. – Madzia wyłaź z łazienki, Grzesiek już przyszedł.
- Alka jeszcze nie ma? – przypomniał i brunet- i Jurija też.
- Z Alkiem spotkamy się na miejscu, wiesz kapitan musi być odpowiednio wcześnie – wytłumaczyłam a dalszą konwersację przerwał nam dźwięk dzwonka – To pewnie Jurij. Cześć – wpuściłam przyjmującego.
Odkąd wiedziałam, że Kadziewicz kocha Magdę nie mogłam już tak przychylnie patrzeć na Rosjanina. Obiecałam jednak Łukaszowi, że nie powiem Magdzie prawdy. Ona wybrała Biereżkę a ja musiałam to zaakceptować.
- Kaśka Alek ma jutro tą rozprawę? – zapytał ciekawski Grzesiek.
- Tak to już trzecia. Szybko to idzie. Adwokat mówi, że jutro może być ostatnia. Okropnie się boję. Klub już zapowiedział Alkowi, że, jeżeli otrzyma jakikolwiek wyrok to go zawieszą na pół roku.
- Bądź dobrej myśli – Karolina oplotła moją szyję stojąc za moimi plecami.
- Staram się, Alek też mówi, że będzie dobrze – myślenie pozytywne troszkę mi pomagało.
- Powinienem, wtedy pójść z nimi. Kadziewicz nic nie zrobił, tylko pozwolił Alehowi pobić Wiktora, ja bym go powstrzymał – do rozmowy dołączył Jurij.
- Nie przeszkodził byś Alkowi. On tak czy, inaczej, by to zrobił. Sam mi tak powiedział – mimowolnie stanęłam po stronie Kadzia, mierząc wzrokiem Biereżkę.
- O czym rozmawiacie? – Magda weszła do kuchni równocześnie zapinając kolczyki, które dostała od Jurija. Gdyby jej nie znała pomyślałabym, że on ją przekupuje, by z nim była. Potrząsnęłam głową, by odgonić te głupie myśli.
- O niczym ważnym. Chodźmy – pogoniłam towarzystwo w kierunku drzwi.

     … w klubie szybko odnalazłam przyjmującego i nie miałam zamiaru opuścić go ani na krok. Co chwilę w mojej głowie pojawiały się obrazy, że to może nasza ostatnia szczęśliwa chwila, a potem przyjdzie kilka miesięcy drogi przez mękę.
- Kasiu miałaś się nie martwić – złapał mnie za obie dłonie.
- Nie robię tego – próbowałam zaprzeczyć.
- Klamczuszku, twój talent aktorski dziś nie działa. Jutro po wszystkim będziemy się martwić, nie dziś. Dziś się bawmy – miałam zamiar go posłuchać, gdyby nie to, że w oddali mignęła mi sylwetka Kadziewicza i jak dobrze zauważyłam nie był on sam. Jego dłonie były mocno splecione dobrze poniżej pasa jakiejś obcej dla mnie brunetki.
- Znasz ją? – zapytałam Alka.
- Nie, widziałem, tylko że przyszli razem – odpowiedział.
- Zaraz wracam – rzuciłam. Nie była bym Kaśką Wieczorek, gdybym teraz nie zainterweniowała. Cóż uwielbiam wsadzać nos w nie swoje sprawy.
- Odbijamy – przepchnęłam zdezorientowaną brunetkę na bok łapiąc Łukasza za szyję. Gdyby nie moje platformy nie udało, by mi się to. – Co ty robisz? – zapytałam bez ogródek ciągłe wodząc wzrokiem za zdziwioną brunetką. Była piękna, w wieku Łukasza i tak szczupła, że można się było nabawić kompleksów.
- Już druga osobą zadaje mi to samo pytanie. Umówiliście się czy co? – zgromiłam środkowego spojrzeniem – Bawię się, masz swoją odpowiedź – Łukasz był już porządnie wstawiony i jak widać irytowała go moja ingerencja w jego sprawy, ale ja się go nie bałam
- Już się odkochałeś? – jeszcze miesiąc temu mówił, że kocha Madzię a teraz klei się do innej.
- Sama mówiłaś, że mam zaakceptować jej decyzję. Zrobiłem to. Spójrz tam – popatrzyłam we wskazanym kierunku. Jak na pijanego Łukasz doskonale orientował się w otoczeniu. Bo w miejscu w, które mi pokazał stała Magda wtulona w tors Jurija i śmiała się w najlepsze z tego co ten szeptał jej do ucha.
- Nic już z tego nie rozumiem – szepnęłam sama do siebie. Jak na złość muzyka przycichał tak, że Łukasz usłyszał te słowa.
- To jest nas dwoje, a teraz pozwól mi się dobrze bawić. Puścił mnie wracając do nieznajomej.
- Ręce i nogi opadają – odezwałam się, gdy wróciłam do Ahrema – Alek ja wiem, że ty kumplujesz się z Jurijem, ale czy on kiedyś jej powiedział, że ją kocha – przyjmujący pokręcił głową. – Cholera ja wiem, że Łukasz pokochał Magdę i boję się, że ona przez Biereżkę straci szansę na wspaniałą miłość. Potem może być już zapóźni.
- Kasiu, a może to właśnie Jura jest tym, kto da Magdzie takie uczucie. Tego nie wiesz – brunet miał rację. Powinnam pozostawić to swojemu biegowi. Nie chciałam tylko, by kiedyś okazało się, że Madzia dokonała złego wyboru. Nie chciałam, by cierpiała i rozpamiętywała straconą szansę.




 

„Boże, napisałam ten rozdział, przeczytałam i zdałam sobie sprawę, że Magda to lustrzane odbicie mnie. Tak, więc mówię wam: Część to ja. Słowa same się pisały a w całości wyszło tak. Wiem, że teraz jej nie lubicie, ja siebie też nie lubię.”- posłowie napisane po przepisaniu tego rozdziału na kompa, czyli jakieś półtora tygodnia temu.


Na dziś napiszę co innego. Ten rozdział totalnie czego wcześniej się nie spodziewałam zjebał mi dalszą fabułę, to nie tak miało być, choć taki miałam zamysł. Utknęłam w martwym punkcie i nie potrafię ruszyć dalej. Co gorsza nie potrafiłam nawet naprawić tego rozdziału, by to jakoś uratować. Nie wiem czy w przeciągu kolejnych dwóch tygodni wpadnę na coś, by to zrobić. Wybaczcie.