7 czerwca 2013

37. Żałuję, że to nie ja będę z tobą budził się.



/Magda/

/1 Sierpnia/

     Pierwszy dzień rozpoczęcia przygotowań do sezonu 2011/2012. Zaparkowałam mazdę przed okazałym i dobrze mi już znanym budynkiem ośrodka w Kielnarowej. Grzesiek zaczął mruczeć pod nosem słowa „ Jak druga Spała”, a potem zatrzasnął drzwi od strony pasażera. Cwaniak skorzystał z okazji i zabrał się ze mną zostawiając swoją insignię do dyspozycji Karolinie. Rozglądnęłam się po zapełnionym prawie w całości parkingu. W cieniu budynku stał dobrze znamy mi lexus, którego mimowolnie wypatrywałam . Łukasz już tu był. Z wysłużonego audi wytoczyli się właśnie czterej zawodnicy Resovi, którzy grali jeszcze w Młodej Lidze i ze śmiechem udali się do drzwi. To właśnie z całą drużyna młodzików mieliśmy się tu przygotowywać w oczekiwaniu aż reszta zawodników powróci z reprezentacyjnych obowiązków.
- Chyba się nie spóźniliśmy? – zerknęłam nerwowo na Łomacza.
- Z tobą? W życiu, przecież całą drogę kontrolowałaś czas – Gregor uśmiechnął się. – Nie wspomnę już o opieprzeniu mnie na wstępie, że nie zdążyłem się spakować.
- Nie miej do mnie pretensji, bo mam rację. Miałeś na to tyle czasu a jeszcze dziś musiałam ci pomagać. Chodźmy – złapałam swoją fioletową torbę i pociągnęłam Grześka za przedramię.
     To nie moja wina, że miałam totalne zboczenie na punkcie czasu i tego, by się nie spóźnić. Taka się już urodziłam i nie potrafiłam się tego wyzbyć. Ok. może dziś lekko przesadziłam i naskoczyłam na rozgrywającego za bardzo, ale spokój nie był akurat tego ranka moim sprzymierzeńcem, denerwowałam się. Kaśka miała dziś ostateczną rozprawę, na której zostanie ogłoszone postanowienie sądu. Chciałam być w tych chwilach z nią ale niestety praca to też obowiązek.      Martwiłam się, bo nie wszystko na tych rozprawach szło po myśli Wieczorek. Jabłoński dysponował jednym z najlepszych adwokatów w Rzeszowie, do tego miał tą nieszczęsną obdukcję i upierał się, że to brunetka nasłała Aleha na niego w ramach zemsty. To wszystko było tak skomplikowane, że mnie już nic nie zdziwi. Sama też zeznawałam, ale moje słowa raczej nie wniosły wiele do sprawy, bo akurat na Wiktora nie mogłam powiedzieć złego słowa, gdy był chłopakiem Kasi. Sam adwokat Wieczorek pouczał mnie jeszcze przed wejściem na salę, żeby mi przypadkiem nie odbiło i żebym nie zaczęła kłamać. Powiedziałam tylko to, co wiedziałam i raczej nie pomogłam w tym przyjaciółce.
- Ziemia do Magdy – Łomacz pomachał mi kluczami przed nosem – Jak dobrze mamy pokój obok siebie, będziesz mnie budzić rano – cieszył się.
- Chyba śnisz! – prychnęłam, wyrywając mu klucze z ręki.
- Będę w najlepsze a ty mnie obudzisz w razie czego – miałam już odpyskować jak Karolina z nim wytrzymuje, ale tak naprawdę, choć jego zachowanie czasami było denerwujące to nikomu, to nie przeszkadzało. Ten „łomaczowy” styl bycia mi odpowiadał.
- Jak mamy pokój obok siebie to zabierz mi to – wręczyłam mu torbę. – Wpadnę po nią przed obiadem. Idę prosto do Andrzeja – nie widziałam już czy Grzesiek miał zamiar protestować, bo oddaliłam się od niego pospiesznie.

     Kowal na wstępie zapoznał cały sztab z planami na okres tych dwóch miesięcy. Brakowało mi Vanniego i Mieszka, za Travicą nie tęskniłam , a Mieszko dołączy przecież do nas po ME. Musiałam się przyzwyczaić. Andrzej omówił też tegoroczne transfery, wszyscy byli ciekawi nowych zawodników, ale na nich musieliśmy jeszcze poczekać. Z grupą obecną tutaj mieliśmy się spotkać na obiedzie. Popędziłam jeszcze do pokoju, by się przebrać, ponieważ dzień znów był gorący. Założyłam białą koszulkę na szelkach przyglądając się swojej opaleniźnie. Jeszcze nigdy nie byłam aż tak brązowa, moje platynowe włosy, które opadały już prawie za łopatki odznaczały się na tle ciemnego odcienia skóry – mojej pamiątki po wakacjach z Jurijem.
       Przed wyjazdem na Krym byłam nastawiona do wszystkiego bardzo sceptycznie. A Biereżkę traktowałam z ogromna rezerwą. Wciąż pamiętałam jak skończyła się nasza wspólna noc w Gdańsku. Jurij, za to robił wszystko bym przestała o tym myśleć. Był miły, zabawny a podczas naszych rozmów przez skeypa zawsze z takim zaangażowaniem opowiadał co u niego i pytał co u mnie, że na nowo zaczęłam w niego wierzyć. Kiedy powiedział mi, że jutro kurier przywiezie mi bilet na Krym w jego głosie mogłam wychwycić szczęście, tak mocno to czułam, że moje złe przeczucia o to, że może mnie skrzywdzić zniknęły.


/ Dwa tygodnie wcześniej/
     Lazurowe morze, rozgrzany żółty piasek, który mnie otaczał. Leżałam wygrzewając się na słońcu. Był to trzeci dzień naszego pobytu a pierwszy, w którym poczułam się spokojnie. Wczorajszego wieczora Jurij zaprosił mnie na popołudniowe zwiedzanie okolicy a później na romantyczną kolację przy świecach. Był szarmancki i, czuły a nasza wspólna noc wreszcie była taka jaka powinna być. Uwierzyłam, że Rosjanin miał rację, wtedy go poniosło przez zbyt dużą ilość wypitego alkoholu, przy kolacji wypił tylko kieliszek szampana.
- Mogę się dosiąść? – usłyszałam słowa wypowiadane po angielsku z nieznajomym dla mnie akcentem. Kiedy otworzyłam oczy, by zobaczyć, kto je powiedział przede mną stał młody jak na moje oko Arab o bardzo interesującej urodzie.
- Proszę – nie widziałam przeciwwskazań, by usiadł na i tak pustym leżaku, który był obok.
- Amerykanka? – zapytał. Lustrował ,mnie wzrokiem, ale nie było to nieprzyjemnie spojrzenie.
- Polka – odparłam, zastanawiając się czy w ogóle wie, gdzie ten kraj leży. Uśmiechnął się w odpowiedzi.
     Mondar przyjechał na Krym ze swoimi braćmi. Sam mieszkał w Turcji a pochodził z Kuwejtu. Byłam spragniona tej opowieści. Czasami miałam wrażenie, że we mnie tkwi dusza niespełnionej podróżniczki. Brałam garściami wszelkie opowieści, czy to Karoliny o Stanach, Jurija o Rosji a kiedyś Łukasza, który opowiadał mi o Italii i oczywiście też o Rosji. Teraz miałam okazje poznać Bliski Wschód z opowieści Mondara.
- Dasz się zaprosić na dyskotekę? – w jego głosie słychać było nutkę niepewności.
- Nie przyjechałam tutaj sama, jestem z chłopakiem – dopiero teraz zorientowałam się, że Jura gdzieś zniknął. Jeszcze 15 minut temu widziałam go w wodzie, a teraz nie było go w zasięgu mojego wzroku.
- Gdybyś jednak miała ochotę przyjść, nawet z chłopakiem to znajdziesz nas w klubie Frenzy, to na końcu tej długiej alei – wskazał ręką, a potem podał mi wizytówkę którą wyciągnął z kieszeni.
- Co tu się dzieje? !– nawet nie zauważyłam skąd przyszedł Biereżko. Mój wzrok zarejestrował tylko jak odepchną Kuwejtczyka ode mnie. – Łapy przy sobie! – chłopak zatoczył się i usiadł na leżaku tracąc równowagę.
- Jurij uspokój się! – stanęłam między nimi. – Zostaw go.
- Nie pozwolę, by gapił się na ciebie jak na kawał mięsa obmyślając jak cię tu przerżnąć! – przyjmujący gestykulował agresywnie w jego stronę. Na całe szczęście zapomniał mówić po angielsku i przeszedł na swój ojczysty język. Nie spodziewałam się, tylko że za chwilę zaatakuje mnie. – Gdzie twoja godność? Po co rozmawiasz z tym pastuchem? Już ja ci nie wystarczam? Czy ty w ogóle wiesz, że tacy jak oni to najpierw mają kobietę dla sobie, a potem oddają ją braciom, by się zabawili? – wygadywał coraz większe bzdury
- A, co to ma do rzeczy? Znów zaczynasz! – wściekła zabrałam ręcznik i zaczęłam iść w stronę hotelu. Chciałam się znaleźć jak najdalej od niego.
- Madzia przepraszam, przepraszam. Słyszysz?! – dogonił mnie.
- Niedługo twój limit przeprosin się skończy. Nie możesz tak się zachowywać. On nic takiego nie robił – chciałam mu wytłumaczyć.
- Kiedy ja jestem tak zazdrosny o ciebie- jego zazdrość zaczynała być niebezpieczna. A co jak będzie zachowywał się tak za każdym razem, gdy będę rozmawiać jakimś obcym mężczyzną?
- Zaufaj mi, o to jedno cię proszę – spróbowałam tak. – Chyba nie masz zamiaru zamknąć mnie w pokoju. Chcę się bawić, poznawać ludzi, kulturę. Po to są te wakacje? – przypomniałam.
- Masz rację – przyznał skruszony. – Ale ja najchętniej zamknąłbym cię w złotej klatce – uśmiechnął się na te słowa. Miałam nadzieję, że to był jakiś rodzaj żartu. Szkoda, tylko że nawet, jeżeli tak to brzmiał on jakoś tak złowrogo.

     Do końca naszego pobytu na Ukrainie nie zdarzyło się już jednak nic niepokojącego. Miałam wrażenie ze Biereżko wreszcie mi zaufał i zrozumiał swoje zachowanie. Przecież tak naprawdę nie dawałam mu żadnych powodów do obaw. To raczej ja obawiałam się tej osoby, która czasami w niego wstępowała. Teraz znów byliśmy osobno. Ja w Polsce, on w Moskwie z reprezentacja, gdzie przechodził rehabilitację. Miałam wrażenie, że dużo lepiej dogadujemy się na odległość. Może to przez, to, że, wtedy między nami nie ma osób trzecich?

/Kaśka/


     Wściekła usiadłam na krzesełku opuszczając sale rozpraw. Sąd orzekł jednoznacznie, że Witek jest niewinny. Jeszcze, żeby tego było mało niedługo miało rozpocząć się postępowanie dotyczące pobicia i to Alek miał być tym, który usiądzie po stronie oskarżonego.
- Pani Katarzyno proszę się nie martwić. Wyrok nie jest prawomocny będziemy składać apelacje – mój i Ahrema adwokat próbował mnie pocieszać.
- To nic nie da. Nie mamy już co przedstawić w swoim imieniu. Sam pan widział, że sąd jest po jego stronie a nasze dowody nic nie dały- łudziłam się, że Wiktor nie będzie przygotowany na rozprawę, ale grubo się myliłam. Nie dość, że miał najlepszego adwokata w Rzeszowie to jeszcze dziwnym trafem sędzia był przychylny jemu a moje zeznania jak i również Aleha i Magdy traktował z wielkim sceptycyzmem .
- Nie chcę tego ciągnąć. Niech pan tylko ratuje Aleha – spojrzałam teraz na przyjmującego miał zafrasowaną minę.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy – zapewniał mnie Grabczyk.
- Ma pan zrobić tak, by Aleh nie dostał wyroku, nie po to mój ojciec płaci panu krocie – warknęłam żądając od niego pełnej gotowości.
     Jeżeli chodziło o mnie było mi już wszystko jedno. Tak naprawdę zaczynałam żałować, że o wszystkim dowiedziała się policja a sprawa trafiła do sądu. Niestety, to i tak nie było zależne tylko ode mnie. Jabłoński tak jak obiecał chciał zniszczyć mi życie. Pewnie teraz myślał, że mu się udało. Nie miałam zamiaru wyprowadzać go z tego przekonania. Mi już ten wyrok nie był do niczego potrzebny, bałam się teraz o Ahrema i jego karierę.

     Po niezbyt miłym pożegnaniu z mecenasem wyszliśmy przed gmach sądu kierując się do mojego „Chrząszcza”. Zawsze na mojej twarzy pojawiaj się uśmiech, gdy Aleh się w nim, ledwo mieścił, ale dziś nie miałam nastroju do tego musiałam zdać ojcu telefoniczną relację z przebiegu końcowej rozprawy. Ojciec wściekł się podobnie jak ja i odgrażał się, że zatrudni kogoś innego. Poprosił bym jak najszybciej przyjechała do Tarnowa, by wszystko omówić raz jeszcze.
- Aleh powiedz mi co teraz będzie? – zapytałam spokojnie, gdy usiadłam za kierownicą.
- Nie wiem. Grabczyk mówił, że grozi mi od 6 miesięcy do 2 lat, możliwe, że tylko w zawieszeniu, patrząc na to, że nigdy nie byłem karany. Sprawę komplikuje trochę to, że jestem obcokrajowcem z polskim obywatelstwem. Sam też, ledwo to łapię – poinformował mnie. Ja już niemal wiedziałam, że trzeba będzie poszukać kogoś, kto już bronił w podobnej sprawie. Straciłam zaufanie do mecenasa.
- Mi też obiecywał, że posadzi Wiktora i widzisz jak to się skończyło. Pieprzony kłamca! – stuknęłam rękami w kierownice.
- Kasia spokojnie. Będę musiał porozmawiać z prezesem. On już wcześniej proponował mi pomoc. Nie mam pojęcie jak zareagują władze kluby, gdybym dostał ten wyrok- martwił się. Radość, która prawie nigdy nie gasła w jego błękitnych oczach teraz totalnie znikła.
- Przepraszam, że cię w to wpakowałam – nie wiem, który raz już to robiłam.
- Ani mi się waż żałować. Jakoś to będzie. Damy sobie radę, najważniejsze, że mam ciebie – odszukał moje usta składając na nich niezbyt długi, ale czuły pocałunek.
- Wiem, wiem mam być tą optymistka którą ty tak kochasz. Jedźmy już , miałeś stawić się w Kielnarowej po obiedzie. Dość już masz kłopotów, przynajmniej się tam nie spóźnijmy – odpaliłam silnik i według instrukcji siatkarza jechałam w wyznaczonym kierunku. Już teraz czułam, że będę za nim tęsknić. To miała być nasza pierwsza rozłąka, odkąd zostaliśmy parą. Niby niedaleko a jednak to już nie to samo, gdy wiedziałam, że w razie czego jest tylko kilka bloków ode mnie. Do tego Magda również siedziała na zgrupowaniu. Miałam wielką ochotę zatrudnić się w tym ośrodku nawet jako sprzątaczka, byle być blisko nich. Na pocieszenie została mi Karolina, która też pewnie będzie tęsknić za Grześkiem. Potęsknimy razem.

/ Łukasz/

     W ośrodku nie było stołówki, a sala restauracyjna. Na dzisiejszy dzień obsługa złączyła stoliki tak, by cała nasza drużyna ze sztabem i chłopakami z Młodej Ligi mogła zjeść wspólnie. Nie było nas dużo, większość nadal uwijała się na kadrze. Gregor usiadł obok mnie przeżuwając już coś w ustach.
- Co tam już wpieprzasz? – roześmiałem się.
- Banana, a co głodny jestem – Łomacz odparł z pełną buzia.
- Gdzie jest Aleh? – nie widziałem przyjmującego dzisiejszego dnia, jego samochodu też nie było.
- Przyjedzie po południu. Dziś jest ostatnia rozprawa Kaśki – dodał Grzesiek a reszta naszej ekipy zaczęła się schodzić. Na końcu pojawił się sztab a wraz z nimi Magda. Nie podejrzewałem, że na jej widok zareaguję aż tak mocno. Zapewne, miałem minę największego głupka, gdy wpatrywałem się w blondynkę nie mogąc oderwać od niej wzroku.
- Cześć – Magda uśmiechnęła się do mnie i usiadł obok Łomacza. Nie wiele brakowało a zapomniałbym jej odpowiedzieć tym samym pozdrowieniem.
Andrzej bardzo luźno zarysował nasze plany treningowe, przywitał się z każdym obecnym i przedstawił sztab. Potem były już tylko mniej oficjalne rozmowy.
- Magda gdzieś ty chwyciła taką opaleniznę? – wyłapałem pytanie Perły i nadstawiłem uszu. – Moja Lidka marzy o takiej brązowej skórze, a nie może się opalić.
- Byłam na Krymie – odpowiedziała mu.
- Z Bereżką – szepnął mi w tym samym momencie Grzesiek tak jakby wyczuwał, że ta rozmowa bardzo mnie interesuje, mimo że starałem się sprawiać wrażenie, że tak nie jest.
     Perłowski zainteresował się miejscem pobytu Krasikov, a kiedy ta zaczęła opowiadać ja również już bez krycia przysłuchiwałem się jej słowom w sumie jak reszta obecnych zawodników siedzących obok nas.
- Widzę, że podobało ci się na Ukrainie. Wierz mi ona nie wiele różni się od Rosji – odezwałem się, gdy blondynka skończyła mówić. – Masz już wyobrażenie jak jest za wschodnią granicą.
- Tak bardzo szybko się tam odnalazłam – potwierdziła.
- Miałem, więc rację, gdy ci mówiłem, że pasowałabyś tam i czułabyś się, jak w domu – kiedyś chyba w swoim kontekście opowiadałem jej, że Rosja wcale nie taka straszna. Teraz, gdy to mówiłem zdałem sobie sprawę, że jakby nie było przekonywałem ją, że, gdyby blondynka chciała jechać za Biereżka to nie miałaby problemów z aklimatyzacją. Nie ma to, jak mój doszczętny idiotyzm i idealny dobór słów co do danej chwili, Chciałem jeszcze coś dodać, ale Kowal zagadał Magdę na zupełnie inny temat.
      Wszyscy zawodnicy skończyli już jeść a sztab nadal coś omawiał. Już planowali jak nas wykończyć. Chciałem poczekać na Magdę, ale zbyt długie siedzenie przy stole nie było naturalne, ale nic nie stało na przeszkodzie bym poczekał na nią za drzwiami. Pół godziny później moje czekanie zebrało owoce, tym większe, że Madzia opuściła pomieszczenie sama.
- Gdybyś chciała to ja bym zabrał cię wszędzie. Do Moskwy, Petersburga, nawet na Ural. Gdzie byś tylko zapragnęła – odezwałem się, gdy mnie minęła. Nie zauważyła mnie, gdy wyszła, bo prawie wtopiłem się w ścianę.
- Łukasz przestraszyłeś mnie – odwróciła się.
- Pojechałabyś ze mną? – zapytałem zbliżając się do niej.
- Proszę cię nie zaczynaj – zaczęła się odsuwać ode mnie cofając się w głąb korytarza ku wyjściu na rozległy hol.
- Ale ja nic nie robię – udawałem niewiniątko.
- Robisz i dobrze o tym wiesz – zaprzeczyła.
- Tobie i tak to się podoba, widzę to w twoich oczach – tu skłamałem. Tak naprawdę nie umiałem jej rozszyfrować, ale nie było widać, by była niezadowolona.
- Łukasz jestem z Jurijem. Mieliśmy być przyjaciółmi – przypomniała mi.
- Wiem i żałuję, że się na to zgodziłem – przybliżyłem się do niej zatrzymując swoje usta obok jej ucha. – Żałuję, że to on będzie budził się obok ciebie, a nie ja – zauważyłem, że gdy się przysunąłem to przymknęła powieki czekając na to, co zrobię i wzdrygnęła się lekko – Chyba będę musiał złamać obietnicę o przyjaźni,mi to nie wystarcza, nie poddam się – dodałem muskając opuszkami palców jej przedramię, które oplotła wokół talii
- Kadziu – jęknęła.
- Powiedz mi, że tego nie chcesz a przestanę – zaryzykowałem. Jej ciało podpowiadało mi, że nie powie „nie”
- Magda mogę cię na chwilę prosić chciał bym jeszcze coś przedyskutować – z restauracji wyszedł Zahorski przerywając mi dalsze podchody, ale i tak byłem usatysfakcjonowany. Magda, gdyby chciała odtrąciłaby mnie już na samym początku, a nie zrobiła tego. Wciąż była nadzieja, że mi się uda.


Macie Kadzia, sama się cieszę, że wróci on w większym wymiarze :) Po za tym dość często nawiedza mnie on w snach, a to dobry znak. Co do zachowania Magdy i tego co się dzieje w jej związku z Biereżką mi samej brak słów. To wina mojej wyobraźni.

To co dziewczynki zaczynam coroczną karuzelę? Nie ma to, jak Liga Światowa, choć wolałam ją w starym wymiarze sprzed 2 lat.

Za dwa tygodnie jak dobrze pójdzie przywita się z wami już magister resocjalizacji. Trzymajcie kciuki.