/Łukasz/
Chaos, totalny chaos w mózgu. Nie poznawałem już siebie, miałem dość głowa podpowiada jedno serce drugie. Oczywiście te podpowiedzi nijak się do siebie miały, były sprzeczne jak jasna cholera. Magda przylgnęła do mojego ciała szukając bliskości. Z jednej strony chciałem już na zawsze zostać w tej pozycji. Chciałem złamać jej prośbę bym zostawił ją w spokoju. Chciałem pocałować i mieć nadzieje, że tym razem nam się uda. Jednak chcieć nie znaczy móc, przynajmniej nie w tym wypadku. Głowa podszeptywała mi, że ona tak naprawdę nie chce mieć ze mną nic wspólnego przecież pokazywała to doskonale przez ponad miesiąc. Ignorowała mnie, zadowoliła się Jurijem i wyglądało na to, że była szczęśliwa. No właśnie wyglądało. Gdyby była szczęśliwa to nie było, by tej całej sytuacji. Ostrzegałem ją, prosiłem, ale ona wiedziała swoje. Była mądrzejsza ode mnie a przynajmniej chciała mi udowodnić, że tak jest. Ja sam chciałem być mądrzejszy chciałem jej pokazać, że akceptuje jej decyzję względem mojej osoby. Oszukiwałem się od tygodni, walczyłem z pokusą, by złamać te pieprzoną obietnicę, ale ona, by niczego nie zmieniła, bo brakowało tego jednego sygnału od blondynki, że mogę to zrobić. Teraz te założenia i tak nie miały racji bytu wystarczyło kilka słów i przerażenie w oczach Karoliny i już wiedziałem, że muszę coś zrobić. Nie darowałbym sobie, gdybym pozostał głuchy i nie ruszył na pomoc, ale ciągle ten chochlik w moim wnętrzu podpowiadał mi, że to i tak niczego między nami nie zmieni. Dlatego, mimo że chciałem czuć drżenie jej ciało blisko mojego to oderwałem jej ręce od swoich boków. Musiałem zostawić ją jak najprędzej, wiedziałem, że już jest bezpieczna, bo, gdyby nadeszła chwila mojej słabości zapewne zrobił bym coś głupiego. Ona jak dojdzie do siebie zorientuje się, że to była tylko chwila jej słabości i dlatego szukała bliskości w mojej osobie.
Chaos, totalny chaos w mózgu. Nie poznawałem już siebie, miałem dość głowa podpowiada jedno serce drugie. Oczywiście te podpowiedzi nijak się do siebie miały, były sprzeczne jak jasna cholera. Magda przylgnęła do mojego ciała szukając bliskości. Z jednej strony chciałem już na zawsze zostać w tej pozycji. Chciałem złamać jej prośbę bym zostawił ją w spokoju. Chciałem pocałować i mieć nadzieje, że tym razem nam się uda. Jednak chcieć nie znaczy móc, przynajmniej nie w tym wypadku. Głowa podszeptywała mi, że ona tak naprawdę nie chce mieć ze mną nic wspólnego przecież pokazywała to doskonale przez ponad miesiąc. Ignorowała mnie, zadowoliła się Jurijem i wyglądało na to, że była szczęśliwa. No właśnie wyglądało. Gdyby była szczęśliwa to nie było, by tej całej sytuacji. Ostrzegałem ją, prosiłem, ale ona wiedziała swoje. Była mądrzejsza ode mnie a przynajmniej chciała mi udowodnić, że tak jest. Ja sam chciałem być mądrzejszy chciałem jej pokazać, że akceptuje jej decyzję względem mojej osoby. Oszukiwałem się od tygodni, walczyłem z pokusą, by złamać te pieprzoną obietnicę, ale ona, by niczego nie zmieniła, bo brakowało tego jednego sygnału od blondynki, że mogę to zrobić. Teraz te założenia i tak nie miały racji bytu wystarczyło kilka słów i przerażenie w oczach Karoliny i już wiedziałem, że muszę coś zrobić. Nie darowałbym sobie, gdybym pozostał głuchy i nie ruszył na pomoc, ale ciągle ten chochlik w moim wnętrzu podpowiadał mi, że to i tak niczego między nami nie zmieni. Dlatego, mimo że chciałem czuć drżenie jej ciało blisko mojego to oderwałem jej ręce od swoich boków. Musiałem zostawić ją jak najprędzej, wiedziałem, że już jest bezpieczna, bo, gdyby nadeszła chwila mojej słabości zapewne zrobił bym coś głupiego. Ona jak dojdzie do siebie zorientuje się, że to była tylko chwila jej słabości i dlatego szukała bliskości w mojej osobie.
Popatrzyłem ostatni raz na te piękne
niebieskie oczy, które już od tak dawna nie patrzyły
na mnie tym spojrzeniem, takim czystym, niezbrukanym negatywnymi emocjami.
- Zostańcie z nią, nie powinna być teraz sama – wysiliłem się, żeby mój głos się nie łamał, sam byłem wstrząśniętym tym co się tu stało.
- Łukasz…- usłyszałem swoje imię z jej ust i czułem, że mięknę musiałem wyjść jak najprędzej.
- To nic między nami nie zmienia. Sama powiedziałaś, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Tego się trzymajmy – nawet nie wiem jakim cudem te słowa przeszły mi przez gardło i chyba zabrzmiały zbyt ostro jak na daną chwilę.
- Ale…- usłyszałem, ale starłem się skupić na czymś innym. – Niech ona dziś nie nocuje sama – wykrzesałem tylko do Łomacza kierując się do wyjścia.
- Łukasz co ty robisz? – gdy byłem już w połowie schodów na półpiętro zatrzymał mnie głos rozgrywającego.
- To co powinienem. Nie dam rady przy niej zostać, to byłoby zbyt bolesne dla niej i dla mnie – mogłem się wypowiadać tylko za siebie, ale, jeżeli byliśmy do siebie w tylu kwestiach podobni to pewnie i w tej byśmy się ze sobą zgodzili.
-Bzdury opowiadasz. Wracaj tam i wreszcie się pogódźcie – Grzesiek naciskał.
-Ta zgoda nic nie da, poza tym będzie pod wpływem emocji. Daj spokój Grzesiek, wróć do dziewczyn – nie miałem zamiaru słuchać kolejnych argumentów przyjaciela, bo i tak wiedziałem, że każdy, którym się podeprze będzie właściwy. Łomacz miał rację to ja siebie oszukiwałem, że wcale tak nie jest i nie będzie.
Niespokojna i bezsenna noc sprawiła, że wyglądałem jak trup. Idealny wygląd, by zaprezentować się kibicom na inauguracje sezonu Plus Ligi. Gdybym tylko mógł przesunął bym ten mecz o tydzień, miesiąc, pół roku. Nie wyobrażałem sobie, jak mam stanąć obok Biereżki, czy to na boisku czy w kwadracie dla rezerwowych, jak mam z nim zajmować tę samą połowę boiska i zagrzewać się wspólnie do walki? Chyba na pięści. Prezentacja wideo miała rozpocząć się o 10.30 a później tylko lekki stretching. W sali pojawiłem się na minutę przed wyznaczoną godziną zwracając na siebie uwagę wszystkich.
- Mam nadzieję, że nie jesteś chory? – przywitał mnie Andrzej przyglądając mi się wnikliwie.
- To tylko ciężka noc. Do popołudnia się ogarnę – obiecałem ignorując zupełnie „UUU”, które wydała z siebie reszta zawodników. Za to zarejestrowałem uśmieszek Biereżki.
- Zabiję go – wysyczałem siadając obok Krzyśka.
- Co ty pierdolisz?- mimo że Igła szeptał to było słychać w jego głosie zbulwersowanie.
- Krzysiek ten jeden raz się nie wtrącaj – zastrzegłem.
- Jak ktoś się dowie to wylecicie i to obaj. Po co ci to? – dręczył ignorując kompletnie to, co ma nam do przekazania Kowal.
- Będę miał przynajmniej czyste sumienie, a nie myśli, że nic nie zrobiłem – nie mogłem tak siedzieć bezczynnie, to nie w moim stylu. Nawet, jeżeli do wszystkiego zabierałem się od dupy strony.
- Panowie czy ja wam przeszkadzam? – trener przestał ignorować nasz brak zainteresowania jego słowotokiem.
- Bynajmniej – odezwałem się dając Krzyśkowi do zrozumienia, że rozmowa między nami na ten temat jest skończona.
…szatnia to było idealne miejsce, by się z nim policzyć, nie miałem zamiaru latać za przyjmującym po mieście i obijać mu buźkę w ciemnym zaułku. Dlatego, gdy Paul wreszcie zostawił nas samych od razu go zaatakowałem.
- Powiem to ostatni raz masz ją zostawić w spokoju! Zamiast ją szanować, to ty traktujesz ją jak swoją własność. Człowieku ona dała ci szansę a ty co robisz?! – nie wiem, czy to w ogóle do niego docierało, bo nie sprawiał takiego wrażenia. Nadal siedział na wąskiej ławeczce ściskając ręcznik w dłoniach.
-A wiesz, że miałem tych szans więcej od ciebie? To cię boli. Przyznaj się. To, że wybrała mnie, a nie ciebie – Rosjanin miał ochotę przepychać się na argumenty. Nie miałem ochoty mu na to pozwolić.
- Nie odzywaj się na temat na, który nie masz pojęcia – wściekłem się. Miałem wrażenie, że za ten jeden błąd, który, wtedy popełniłem będę płacił przez resztę życia, do tego ciągle ktoś mi o tym przypominał.
- A może mam pojęcie. Skąd wiesz, że Magda nie powiedziała mi wszystkiego. Tego jak zabrakło ci odwagi, by wykonać jeden telefon. No co Kadziewicz nagle zabrakło ci języka w gębie?
- Rozmawiamy o tobie, a nie o mnie – nie powiem wściekłem się jeszcze bardziej, gdy uświadomiłem sobie, że Jurij wie wszystko. Czy Magda powinna się tym z nim dzielić?
- Co mam ci powiedzieć, że jakoś nie jest mi na rękę nie mieć tych delikatnych usteczek przy sobie, takich chętnych, całujących moje ciało. Chciałem znów poczuć jak smakuje, dlatego do niej przyszedłem. Gdybyś się nie pojawił udałoby mi się to – to były ostatnie słowa, które były w stanie utrzymać mnie w ryzach, więcej już nie miałem zamiaru znieść. Rzuciłem się na niego spychając go z ławki. Przyjmujący wylądował na podłodze a ja byłem tuż nad nim, ale miałem przewagę to ja stałem mocno na nogach on leżał.
- Nigdy więcej tak o niej nie mów! – moje pieści były zaciśnięte na jego podkoszulku i gdybym tylko chciał mógłbym cisnąć linią jego barków o kafelkową posadzkę i powtórzyć to kilka razy. Może, wtedy Biereżko zniknąłby z mojego życia i wylądował w klinice z kontuzją, barku, pleców, czy czegokolwiek.
- Przyznaj się to było zabawne. Ta gra kogo wybierze, to czekanie w, którego stronę się skieruje. Obaj przegraliśmy, bo teraz nie chce ani ciebie ani mnie. Może zabawimy się tak z jakąś inną panną? Pewnie znów wygram – śmiał się, a przynajmniej przez ten śmiech starał się ukryć strach, który tlił się w jego oczach.
- Nie mam zamiaru mieć z tobą nic wspólnego, znoszę cie tylko dlatego, że jesteśmy w jednej drużynie, ale wiedz, że zawsze będę miał ochotę podstawić ci nogę, nawet dosłownie – pokusa, by zobaczyć jego ciało, które bezwładnie obija się o podłogę była wielka, ale miałem dla kogo i po co żyć. Nie warto było komplikować sobie życie przez takiego skurwiela jakim był Jurij. Z obrzydzeniem puściłem jego ramiona i wyszedłem a w uszach dźwięczał mi jego fałszywy śmiech.
/Magda/
Kłamstwo. Ostatnio wokół tego kręcił się mój świat. Kłamałam w głębi serca, że nic nie czuję do Łukasza. Oszukiwałam samą siebie, że tak będzie lepiej a przyniosło mi to tylko ból. Kłamałam, że będę potrafiła zakochać się w Juriju, ale raczej próbowałam dopasować do jego osoby wyobrażenie o nim. Dopasować moje wspomnienie ze Spodka i finałów rozgrywanych w 2007 roku, gdy zapałałam do niego platoniczna sympatią. Niestety, rzeczywistość była inna a on to nie ten człowiek, o którym tak ciepło myślałam. Skłamałam w rozmowie z Andrzejem. Wymówka o nagłej chorobie mamy i tym, że mnie potrzebuje. Nie wiedziałam jak długiej przerwy będę potrzebować. Wiedziałam, tylko że muszę wyjechać. Na wstępie dostałam 2 tygodnie wolnego, a prace mogłam wykonywać w domu, ponieważ wszystkie informacje Zahorski miał mi przesyłać mailowo. Nie mogłam zniknąć na długo przecież czekał na mnie ostatni rok na uczelni, ale początek roku akademickiego był tylko jako tako odpowiedni na znikanie w dziwnych okolicznościach.
Takie było kłamstwo. A jaka była prawda? Prawda byłą taka, że po wczorajszej wizycie Jurija i pojawieniu się Łukasza i jego końcowych słowach wszystko straciło sens. Po raz pierwszy nie wiedziałam co dalej. Rozmowa nie miała sensu, bo i tak byłam przekonana, że on zdania nie zmieni. A ja nawet nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Czy jakiś gest, by mi pomógł? Nie wiem. Nawet nie wiedziałam czy byłabym wstanie to zrobić. Czy potrafiłabym zrobić cokolwiek. Jednego czego byłam pewna to, to, że musiałam wyjechać z Rzeszowa, pobyć sama z daleka od tych wydarzeń. Z tym co działo się tutaj nie potrafiłam się zmierzyć.
- Jesteś pewna, że chcesz jechać? – Kasia od dzisiejszego poranka nie odstępowała mnie na krok. Wystarczyło jej powiedzieć co się wczoraj stało a już miała ochotę nakopać Jurijowi.
- Tak, pojadę, odpocznę, może coś wymyśle- powtarzałam jak mantrę, łudząc się, że im więcej razy to powtórzę tym będzie to bliższe spełnienia.
- Madzia, a nie prościej było, by iść od Łukasza i z nim pogadać? – no tak dla Kasi to było łatwe. Dla mnie po tym jak Łukasz wczoraj mnie zostawił takie nie było.
- Kaśka nie zaczynaj znów. Obiecajcie mi obie, że nie będziecie mieszać już w tej sprawie, że, gdyby ktoś spytał to nie wiecie, gdzie jestem. Sama zdecyduje co robić jak wrócę – poprosiłam a te przytaknęły. Wieczorek z niechęcią, ale wiedziałam, że dotrzyma obietnicy.
- Nie pojedziesz z pustymi rękoma. Masz mój zestaw, który zawsze jakoś mi pomaga- zerknęłam do pudła, gdzie na pierwszym miejscu była Saga Twilight, Pamiętnik i Trzy metry nad niebem. Przemilczałam już nie raz niektóre wybory w pozycjach filmowych przyjaciółki przemilczę i tym razem. – Widzę ten grymas, nie zwiedziesz mnie – żachnęła się. –Obejrzyj może coś dostrzeżesz.
- Obejrzę, obiecuję – może to nie był taki zły pomysł.
- Ode mnie masz moją składankę, już nie raz ją słyszałaś, ale przy niej zawsze udaje mi się rozwiązać problemy – Karolina oddała w moje ręce swoje mp3.
- Dziewczyny nie jadę do totalnej głuszy. Kasiu przecież w tym domku jest Internet, zawsze, gdyby mi czegoś zabrakło to mogę się nim ratować, ale dziękuję, za to – nie chciałam ich urazić, z resztą z każdą chwilą czułam, że może to naprawdę jakoś mi pomoże.
Ciepły uścisk na do widzenia i mogłam ruszyć w drogę do domku, który znajdował się nad Soliną. Znałam to miejsce z naszych wspólnych wakacji z Wieczorek. O tej porze roku nigdy tam nie byłam, ale Kasia mówiła ze jest tam pięknie. Liczyłam ze magia tego miejsca zadziała na mnie i ześle mi rozwiązanie moich wszystkich problemów. Składanka od Karoli swoje zadanie zaczęła spełniać już w samochodzie, bo wiele tekstów trafiało wprost do mojego serca uświadamiając mi popełnione przez mnie błędy.
/Kaśka/
Pierwszy oficjalny mecz i to uczucie niepokoju jak będzie. Chyba nigdy nie przeżywałam tego tak mocno, ale nigdy też moja druga połowa nie walczyła na boisku o każdy punkt. Od Aleha aż emanowało szczęściem, kiedy mógł podbijać, atakować i bronić piłki. Co, by się z nim stało, gdyby przez Wiktora nie mógł tego robić nawet nie chciałam myśleć. Sam zalążek moich przypuszczeń co, by się działo wystarczał mi bym więcej tego nie roztrząsała.
- Kasiu, gdzie Magda? – Iwona usadowiła Dominikę na krzesełku obok. – Rozglądałam się za nią, ale wśród sztabu jej nie ma. Na uczelni nie jest, bo dziś przecież niedziela.
- Oficjalnie Madzia zajmuje się chorą mamą, nieoficjalnie, ale to tajemnica wyjechała i próbuje poukładać sobie wszystko w swojej głowie – oczywiście Iwonie nie wystarczył tak krótki ogólnik, musiałam…, nie tak naprawdę chciałam jej wszystko opowiedzieć. Miałam do niej zaufanie i wiedziała, że nikomu o niczym nie powie.
- Gdyby Magda poszła z tym do prezesa to jestem pewna, że Biereżko, by, za to wyleciał, a przynajmniej został zawieszony – potwierdziła moje przypuszczenia.
- Też jej o tym mówiłam, to samo powiedział Grzesiek i Aleh, ale ona uparła się, że wiedziała, na co się pisze, że miesza życie prywatne z zawodowym. – przekazałam jej słowa przyjaciółki.
- Na litość boską przecież to wymknęło się spod kontroli! – brunetka była oburzona zachowaniem Krasikov.
- Wiesz jaka jest Magda, zawsze ma swoje zdanie.
- O tak z tej strony znam ja chyba równie dobrze jak ty – przytaknęłam.
Jeszcze chwilę rozmawiałyśmy o całej tej sytuacji, ale na końcu zgodziłyśmy się ze sobą, że w sprawie Łukasza i Madzi interweniować nie będziemy, tak samo między nami zostanie zachowanie Biereżki. Chłopaki zakończyli spotkanie 3-0 i dziękowali kibicom za wspaniały doping.
- Karolina szaleje z aparatem – Iwona uśmiechnęła się w stronę Orzechowskiej, która uwieczniała chwile podziękowań na swoim aparacie.
- Kocha to – potwierdziłam
Iwona zabrała Dominikę i pobiegła za Sebastianem, który już pchał się na boisko w stronę swojego ojca. Ja ruszyłam w kierunku Karoliny.
- Mam pomysł – złapałam Karol pod ramię i natarłam wprost na tłum dziewczyn, który zebrał się przy Juriju rozdającym autografy.
- Kasiu obiecałyśmy, co chcesz zrobić? – Karolina martwiła się o to, że złamię obietnicę którą złożyłam przyjaciółce.
- Nic wielkiego nie zrobię, nie bój się – wyciągnęłam jakąś pomiętą kartkę papieru z torebki i podstawiłam pod rękę Biereżki. Nawet nie zauważył, że to ja – A teraz napisz od dupka i despoty, który chciałby mieć niewolnicę, a nie dziewczynę! – podniosłam głos. Dzięki Bogu w ostatniej chwili opamiętałam się i wypowiedziałam te słowa po angielsku, on lepiej zrozumie a tu może nie do każdego dojdzie sens słów. – No pisz Jura! – siatkarz zrobił się cały czerwony i bez patrzenia na kogokolwiek odwrócił się na pięcie i zniknął w korytarzu prowadzącym do szatni.
- Co ona mówiła? To nie jest dziewczyna Ahrema? Widziałam ją z nim na mieście… – dochodziły do mnie strzępki słów. Strzępki tłumaczenia zdania, które powiedziałam do Rosjanina również. Miałam to gdzieś. Gdybym nie zrobiła nic była bym zła na siebie.
- Lepiej zadzwoń do Madzi – Karolina miała rację lepiej zadzwonić. Wyciągałam telefon i wcisnęłam szybkie wybieranie, przyjaciółka odebrała po kilku sygnałach.
-Madziu wieczorem jakbyś wybierała się na „Ciacha” czy forum Resovi to nie zdziw się, jak mnie gdzieś zobaczysz i napiszą, że jestem stuknięta. To nic takiego – blondynka próbowała wypytać, o co mi dokładnie chodzi, ale byłam twarda. Jeżeli ktoś na coś napisać to i tak pewnie w połowie minie się z prawdą, wtedy będę się martwic jak to Magdzie wytłumaczyć.
- Zostańcie z nią, nie powinna być teraz sama – wysiliłem się, żeby mój głos się nie łamał, sam byłem wstrząśniętym tym co się tu stało.
- Łukasz…- usłyszałem swoje imię z jej ust i czułem, że mięknę musiałem wyjść jak najprędzej.
- To nic między nami nie zmienia. Sama powiedziałaś, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Tego się trzymajmy – nawet nie wiem jakim cudem te słowa przeszły mi przez gardło i chyba zabrzmiały zbyt ostro jak na daną chwilę.
- Ale…- usłyszałem, ale starłem się skupić na czymś innym. – Niech ona dziś nie nocuje sama – wykrzesałem tylko do Łomacza kierując się do wyjścia.
- Łukasz co ty robisz? – gdy byłem już w połowie schodów na półpiętro zatrzymał mnie głos rozgrywającego.
- To co powinienem. Nie dam rady przy niej zostać, to byłoby zbyt bolesne dla niej i dla mnie – mogłem się wypowiadać tylko za siebie, ale, jeżeli byliśmy do siebie w tylu kwestiach podobni to pewnie i w tej byśmy się ze sobą zgodzili.
-Bzdury opowiadasz. Wracaj tam i wreszcie się pogódźcie – Grzesiek naciskał.
-Ta zgoda nic nie da, poza tym będzie pod wpływem emocji. Daj spokój Grzesiek, wróć do dziewczyn – nie miałem zamiaru słuchać kolejnych argumentów przyjaciela, bo i tak wiedziałem, że każdy, którym się podeprze będzie właściwy. Łomacz miał rację to ja siebie oszukiwałem, że wcale tak nie jest i nie będzie.
Niespokojna i bezsenna noc sprawiła, że wyglądałem jak trup. Idealny wygląd, by zaprezentować się kibicom na inauguracje sezonu Plus Ligi. Gdybym tylko mógł przesunął bym ten mecz o tydzień, miesiąc, pół roku. Nie wyobrażałem sobie, jak mam stanąć obok Biereżki, czy to na boisku czy w kwadracie dla rezerwowych, jak mam z nim zajmować tę samą połowę boiska i zagrzewać się wspólnie do walki? Chyba na pięści. Prezentacja wideo miała rozpocząć się o 10.30 a później tylko lekki stretching. W sali pojawiłem się na minutę przed wyznaczoną godziną zwracając na siebie uwagę wszystkich.
- Mam nadzieję, że nie jesteś chory? – przywitał mnie Andrzej przyglądając mi się wnikliwie.
- To tylko ciężka noc. Do popołudnia się ogarnę – obiecałem ignorując zupełnie „UUU”, które wydała z siebie reszta zawodników. Za to zarejestrowałem uśmieszek Biereżki.
- Zabiję go – wysyczałem siadając obok Krzyśka.
- Co ty pierdolisz?- mimo że Igła szeptał to było słychać w jego głosie zbulwersowanie.
- Krzysiek ten jeden raz się nie wtrącaj – zastrzegłem.
- Jak ktoś się dowie to wylecicie i to obaj. Po co ci to? – dręczył ignorując kompletnie to, co ma nam do przekazania Kowal.
- Będę miał przynajmniej czyste sumienie, a nie myśli, że nic nie zrobiłem – nie mogłem tak siedzieć bezczynnie, to nie w moim stylu. Nawet, jeżeli do wszystkiego zabierałem się od dupy strony.
- Panowie czy ja wam przeszkadzam? – trener przestał ignorować nasz brak zainteresowania jego słowotokiem.
- Bynajmniej – odezwałem się dając Krzyśkowi do zrozumienia, że rozmowa między nami na ten temat jest skończona.
…szatnia to było idealne miejsce, by się z nim policzyć, nie miałem zamiaru latać za przyjmującym po mieście i obijać mu buźkę w ciemnym zaułku. Dlatego, gdy Paul wreszcie zostawił nas samych od razu go zaatakowałem.
- Powiem to ostatni raz masz ją zostawić w spokoju! Zamiast ją szanować, to ty traktujesz ją jak swoją własność. Człowieku ona dała ci szansę a ty co robisz?! – nie wiem, czy to w ogóle do niego docierało, bo nie sprawiał takiego wrażenia. Nadal siedział na wąskiej ławeczce ściskając ręcznik w dłoniach.
-A wiesz, że miałem tych szans więcej od ciebie? To cię boli. Przyznaj się. To, że wybrała mnie, a nie ciebie – Rosjanin miał ochotę przepychać się na argumenty. Nie miałem ochoty mu na to pozwolić.
- Nie odzywaj się na temat na, który nie masz pojęcia – wściekłem się. Miałem wrażenie, że za ten jeden błąd, który, wtedy popełniłem będę płacił przez resztę życia, do tego ciągle ktoś mi o tym przypominał.
- A może mam pojęcie. Skąd wiesz, że Magda nie powiedziała mi wszystkiego. Tego jak zabrakło ci odwagi, by wykonać jeden telefon. No co Kadziewicz nagle zabrakło ci języka w gębie?
- Rozmawiamy o tobie, a nie o mnie – nie powiem wściekłem się jeszcze bardziej, gdy uświadomiłem sobie, że Jurij wie wszystko. Czy Magda powinna się tym z nim dzielić?
- Co mam ci powiedzieć, że jakoś nie jest mi na rękę nie mieć tych delikatnych usteczek przy sobie, takich chętnych, całujących moje ciało. Chciałem znów poczuć jak smakuje, dlatego do niej przyszedłem. Gdybyś się nie pojawił udałoby mi się to – to były ostatnie słowa, które były w stanie utrzymać mnie w ryzach, więcej już nie miałem zamiaru znieść. Rzuciłem się na niego spychając go z ławki. Przyjmujący wylądował na podłodze a ja byłem tuż nad nim, ale miałem przewagę to ja stałem mocno na nogach on leżał.
- Nigdy więcej tak o niej nie mów! – moje pieści były zaciśnięte na jego podkoszulku i gdybym tylko chciał mógłbym cisnąć linią jego barków o kafelkową posadzkę i powtórzyć to kilka razy. Może, wtedy Biereżko zniknąłby z mojego życia i wylądował w klinice z kontuzją, barku, pleców, czy czegokolwiek.
- Przyznaj się to było zabawne. Ta gra kogo wybierze, to czekanie w, którego stronę się skieruje. Obaj przegraliśmy, bo teraz nie chce ani ciebie ani mnie. Może zabawimy się tak z jakąś inną panną? Pewnie znów wygram – śmiał się, a przynajmniej przez ten śmiech starał się ukryć strach, który tlił się w jego oczach.
- Nie mam zamiaru mieć z tobą nic wspólnego, znoszę cie tylko dlatego, że jesteśmy w jednej drużynie, ale wiedz, że zawsze będę miał ochotę podstawić ci nogę, nawet dosłownie – pokusa, by zobaczyć jego ciało, które bezwładnie obija się o podłogę była wielka, ale miałem dla kogo i po co żyć. Nie warto było komplikować sobie życie przez takiego skurwiela jakim był Jurij. Z obrzydzeniem puściłem jego ramiona i wyszedłem a w uszach dźwięczał mi jego fałszywy śmiech.
/Magda/
Kłamstwo. Ostatnio wokół tego kręcił się mój świat. Kłamałam w głębi serca, że nic nie czuję do Łukasza. Oszukiwałam samą siebie, że tak będzie lepiej a przyniosło mi to tylko ból. Kłamałam, że będę potrafiła zakochać się w Juriju, ale raczej próbowałam dopasować do jego osoby wyobrażenie o nim. Dopasować moje wspomnienie ze Spodka i finałów rozgrywanych w 2007 roku, gdy zapałałam do niego platoniczna sympatią. Niestety, rzeczywistość była inna a on to nie ten człowiek, o którym tak ciepło myślałam. Skłamałam w rozmowie z Andrzejem. Wymówka o nagłej chorobie mamy i tym, że mnie potrzebuje. Nie wiedziałam jak długiej przerwy będę potrzebować. Wiedziałam, tylko że muszę wyjechać. Na wstępie dostałam 2 tygodnie wolnego, a prace mogłam wykonywać w domu, ponieważ wszystkie informacje Zahorski miał mi przesyłać mailowo. Nie mogłam zniknąć na długo przecież czekał na mnie ostatni rok na uczelni, ale początek roku akademickiego był tylko jako tako odpowiedni na znikanie w dziwnych okolicznościach.
Takie było kłamstwo. A jaka była prawda? Prawda byłą taka, że po wczorajszej wizycie Jurija i pojawieniu się Łukasza i jego końcowych słowach wszystko straciło sens. Po raz pierwszy nie wiedziałam co dalej. Rozmowa nie miała sensu, bo i tak byłam przekonana, że on zdania nie zmieni. A ja nawet nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Czy jakiś gest, by mi pomógł? Nie wiem. Nawet nie wiedziałam czy byłabym wstanie to zrobić. Czy potrafiłabym zrobić cokolwiek. Jednego czego byłam pewna to, to, że musiałam wyjechać z Rzeszowa, pobyć sama z daleka od tych wydarzeń. Z tym co działo się tutaj nie potrafiłam się zmierzyć.
- Jesteś pewna, że chcesz jechać? – Kasia od dzisiejszego poranka nie odstępowała mnie na krok. Wystarczyło jej powiedzieć co się wczoraj stało a już miała ochotę nakopać Jurijowi.
- Tak, pojadę, odpocznę, może coś wymyśle- powtarzałam jak mantrę, łudząc się, że im więcej razy to powtórzę tym będzie to bliższe spełnienia.
- Madzia, a nie prościej było, by iść od Łukasza i z nim pogadać? – no tak dla Kasi to było łatwe. Dla mnie po tym jak Łukasz wczoraj mnie zostawił takie nie było.
- Kaśka nie zaczynaj znów. Obiecajcie mi obie, że nie będziecie mieszać już w tej sprawie, że, gdyby ktoś spytał to nie wiecie, gdzie jestem. Sama zdecyduje co robić jak wrócę – poprosiłam a te przytaknęły. Wieczorek z niechęcią, ale wiedziałam, że dotrzyma obietnicy.
- Nie pojedziesz z pustymi rękoma. Masz mój zestaw, który zawsze jakoś mi pomaga- zerknęłam do pudła, gdzie na pierwszym miejscu była Saga Twilight, Pamiętnik i Trzy metry nad niebem. Przemilczałam już nie raz niektóre wybory w pozycjach filmowych przyjaciółki przemilczę i tym razem. – Widzę ten grymas, nie zwiedziesz mnie – żachnęła się. –Obejrzyj może coś dostrzeżesz.
- Obejrzę, obiecuję – może to nie był taki zły pomysł.
- Ode mnie masz moją składankę, już nie raz ją słyszałaś, ale przy niej zawsze udaje mi się rozwiązać problemy – Karolina oddała w moje ręce swoje mp3.
- Dziewczyny nie jadę do totalnej głuszy. Kasiu przecież w tym domku jest Internet, zawsze, gdyby mi czegoś zabrakło to mogę się nim ratować, ale dziękuję, za to – nie chciałam ich urazić, z resztą z każdą chwilą czułam, że może to naprawdę jakoś mi pomoże.
Ciepły uścisk na do widzenia i mogłam ruszyć w drogę do domku, który znajdował się nad Soliną. Znałam to miejsce z naszych wspólnych wakacji z Wieczorek. O tej porze roku nigdy tam nie byłam, ale Kasia mówiła ze jest tam pięknie. Liczyłam ze magia tego miejsca zadziała na mnie i ześle mi rozwiązanie moich wszystkich problemów. Składanka od Karoli swoje zadanie zaczęła spełniać już w samochodzie, bo wiele tekstów trafiało wprost do mojego serca uświadamiając mi popełnione przez mnie błędy.
/Kaśka/
Pierwszy oficjalny mecz i to uczucie niepokoju jak będzie. Chyba nigdy nie przeżywałam tego tak mocno, ale nigdy też moja druga połowa nie walczyła na boisku o każdy punkt. Od Aleha aż emanowało szczęściem, kiedy mógł podbijać, atakować i bronić piłki. Co, by się z nim stało, gdyby przez Wiktora nie mógł tego robić nawet nie chciałam myśleć. Sam zalążek moich przypuszczeń co, by się działo wystarczał mi bym więcej tego nie roztrząsała.
- Kasiu, gdzie Magda? – Iwona usadowiła Dominikę na krzesełku obok. – Rozglądałam się za nią, ale wśród sztabu jej nie ma. Na uczelni nie jest, bo dziś przecież niedziela.
- Oficjalnie Madzia zajmuje się chorą mamą, nieoficjalnie, ale to tajemnica wyjechała i próbuje poukładać sobie wszystko w swojej głowie – oczywiście Iwonie nie wystarczył tak krótki ogólnik, musiałam…, nie tak naprawdę chciałam jej wszystko opowiedzieć. Miałam do niej zaufanie i wiedziała, że nikomu o niczym nie powie.
- Gdyby Magda poszła z tym do prezesa to jestem pewna, że Biereżko, by, za to wyleciał, a przynajmniej został zawieszony – potwierdziła moje przypuszczenia.
- Też jej o tym mówiłam, to samo powiedział Grzesiek i Aleh, ale ona uparła się, że wiedziała, na co się pisze, że miesza życie prywatne z zawodowym. – przekazałam jej słowa przyjaciółki.
- Na litość boską przecież to wymknęło się spod kontroli! – brunetka była oburzona zachowaniem Krasikov.
- Wiesz jaka jest Magda, zawsze ma swoje zdanie.
- O tak z tej strony znam ja chyba równie dobrze jak ty – przytaknęłam.
Jeszcze chwilę rozmawiałyśmy o całej tej sytuacji, ale na końcu zgodziłyśmy się ze sobą, że w sprawie Łukasza i Madzi interweniować nie będziemy, tak samo między nami zostanie zachowanie Biereżki. Chłopaki zakończyli spotkanie 3-0 i dziękowali kibicom za wspaniały doping.
- Karolina szaleje z aparatem – Iwona uśmiechnęła się w stronę Orzechowskiej, która uwieczniała chwile podziękowań na swoim aparacie.
- Kocha to – potwierdziłam
Iwona zabrała Dominikę i pobiegła za Sebastianem, który już pchał się na boisko w stronę swojego ojca. Ja ruszyłam w kierunku Karoliny.
- Mam pomysł – złapałam Karol pod ramię i natarłam wprost na tłum dziewczyn, który zebrał się przy Juriju rozdającym autografy.
- Kasiu obiecałyśmy, co chcesz zrobić? – Karolina martwiła się o to, że złamię obietnicę którą złożyłam przyjaciółce.
- Nic wielkiego nie zrobię, nie bój się – wyciągnęłam jakąś pomiętą kartkę papieru z torebki i podstawiłam pod rękę Biereżki. Nawet nie zauważył, że to ja – A teraz napisz od dupka i despoty, który chciałby mieć niewolnicę, a nie dziewczynę! – podniosłam głos. Dzięki Bogu w ostatniej chwili opamiętałam się i wypowiedziałam te słowa po angielsku, on lepiej zrozumie a tu może nie do każdego dojdzie sens słów. – No pisz Jura! – siatkarz zrobił się cały czerwony i bez patrzenia na kogokolwiek odwrócił się na pięcie i zniknął w korytarzu prowadzącym do szatni.
- Co ona mówiła? To nie jest dziewczyna Ahrema? Widziałam ją z nim na mieście… – dochodziły do mnie strzępki słów. Strzępki tłumaczenia zdania, które powiedziałam do Rosjanina również. Miałam to gdzieś. Gdybym nie zrobiła nic była bym zła na siebie.
- Lepiej zadzwoń do Madzi – Karolina miała rację lepiej zadzwonić. Wyciągałam telefon i wcisnęłam szybkie wybieranie, przyjaciółka odebrała po kilku sygnałach.
-Madziu wieczorem jakbyś wybierała się na „Ciacha” czy forum Resovi to nie zdziw się, jak mnie gdzieś zobaczysz i napiszą, że jestem stuknięta. To nic takiego – blondynka próbowała wypytać, o co mi dokładnie chodzi, ale byłam twarda. Jeżeli ktoś na coś napisać to i tak pewnie w połowie minie się z prawdą, wtedy będę się martwic jak to Magdzie wytłumaczyć.
Ostatnio
kilka z was pytało się, jak Łukasz zapatruje się na te
wydarzenia wiec już macie odpowiedź. Ogólnie nie miałam jakiejś wielkiej
ochoty, by dodawać ten rozdział, to wszystko przez to,
co dzieje się w tym tygodniu w siatkówce. Ale moje
humory nie mogą wpływać na to, że oleję te, które czekają na nowość tu.
Co do mojego wyjazdu do Gdańska, hmmm baraż przyćmił dobre wspomnienia z wyjazdu, ale pewnie za kilka dni te dobre wspomnienia powrócą. Nadal zdania nie zmienię Spodek to najlepsza z hal w Polsce. Ergo może i ma do niego blisko, ale to jeszcze nie jest to
Witam Szanowną_L. Miło mi, że się ujawniłaś, ja naprawdę nie gryzę każdy o tym wie i nie ma co się bać pisać komentarzy.
Co do mojego wyjazdu do Gdańska, hmmm baraż przyćmił dobre wspomnienia z wyjazdu, ale pewnie za kilka dni te dobre wspomnienia powrócą. Nadal zdania nie zmienię Spodek to najlepsza z hal w Polsce. Ergo może i ma do niego blisko, ale to jeszcze nie jest to
Witam Szanowną_L. Miło mi, że się ujawniłaś, ja naprawdę nie gryzę każdy o tym wie i nie ma co się bać pisać komentarzy.