21 czerwca 2013

38. Kolejny dzień będzie wyzwaniem mym…




/Magda/
     Zaczął się trzeci tydzień naszego zgrupowania w Kielnarowej. Dziś rano podczas śniadania podsłuchałam jak chłopaki z młodej Resovi obliczyli, że zostało nam jeszcze 3 tygodnie nim wrócimy do Rzeszowa. Z jednej strony wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić do tej monotonni wykonywanych zajęć z drugiej tęsknili za własnymi 4 kątami, których nie muszą dzielić ze współlokatorem z pokoju. Jakie były te minione dwa tygodnie?      Planowanie diety, konsultacje, monitoring ich wyników i tak w kółko. Do tego miałam na głowie nie jednego, nie dwóch a trzech facetów: Grześka, Alka i kogo, by innego jak nie Łukasza. Tych pierwszych mogłam zrozumieć byłam łącznikiem między nimi a ich dziewczynami, za to Kadziu starał się zrobić wszystko bym zwracała na niego uwagę. Jeżeli mówię wszystko to, też mam namyśli. A to mu się skończył szampon a nikt mu nie chciał pożyczyć, a to znów w jego pokoju okno tłukło się podczas wiatru i nie mógł się zdrzemnąć po południu, wreszcie nikt nie chciał z nim grać w tysiąca i na ofiarę upatrzył sobie mnie. To, że nie miałam pojęcia jak się gra wcale go nie obchodziło. Bawiło minie to i było to bardzo miłe. Miłe dlatego, że ani razu nie wspomniał o Juriju. Chyba mieliśmy między sobą nigdy nie wypowiedzianą umowę, by nie poruszać tematu mojego związku z Rosjaninem. To bardzo pomagało, bo dzięki temu między nami nie było żadnych negatywnych spięć, co najwyżej te same pozytywne, gdy potrafiliśmy się przekomarzać o głupoty. Oczywiście Łukasz w tym wszystkim bardzo subtelnie potrafił ukryć, że chce mnie poderwać nigdy jednak nie przekraczał granicy i nie wywierał na mnie presji. Jedyne co mnie niepokoiło w tym wszystkim to byłam ja sama i moje serce, które na swój sposób reagowało na jego osobę. Mocniej biło na jego widok, dźwięk głosu, śmiech czy po prostu zapach, gdy wyszłam na korytarz zaraz po tym jak środkowy, nim przechodził.
     Powinnam porządnie się zastanowić nad swoim zachowaniem, ale od kilku dni miałam inny problem na głowie. Nieokreślony ból brzucha, zawroty głowy, senność i nudności, które powodowały, że rano nie byłam wstanie przełknąć niczego po za kawą. Wiedziałam, że teraz nie mam co już zwlekać, bo moje objawy były jednoznacznie przynajmniej dla mnie. Dziś wzięłam dzień wolnego z zamiarem udania się do lekarza.
     Stanęłam na parkingu pod swoją mazdą, ale zrezygnowała z użycia jej dzisiaj, zbyt często kręciło mi się w głowie bym mogła w 100% poprowadzić wóz. Wolałam nie ryzykować, dlatego ruszyła w stronę przystanku.
     Niespełna 20 minut później czekałam na autobus, który powinien pojawić się lada moment.
- A pani, gdzie się wybiera? Może podwieźć? – lexsu Łukasza zatrzymał się obok mnie a ten szczerzył się do mnie w najlepsze przez otwartą szybę.
-Co ty tu robisz? Powinieneś mieć teraz siłownię – zgromiłam go.
-Mam fory u Andrzeja – wypiął się dumnie a ja spojrzałam na niego sceptycznie. – Ok. muszę coś załatwić w banku w Rzeszowie. Wsiadaj, pewnie do dziewczyn jedziesz, podrzucę cię – otworzył mi drzwi od strony pasażera. Nie protestowałam, potulnie wgramoliła się na fotel zatrzaskując drzwi.
- Stęskniłaś się za nimi? – zapytał. Nie miałam zamiaru wyprowadzać go z błędu. Niech prawdziwy cel mojej wizyty w stolicy Podkarpacia zostanie tajemnicą. Po za tym nic nie stało na przeszkodzie i może zdążę odwiedzić przyjaciółki.
- Tak, wiesz mamy, że sobą kontakt, ale to nie to samo. Mogę włączyć jakąś muzykę? – nie lubiłam podróżować w ciszy, zawsze musiała mi towarzyszyć jakaś melodia. Łukasza zaś znałam na, tyle że wiedziałam, nie zwraca na to uwagi i używa swojego sprzętu grającego wtedy jak sobie przypomni.
- Jasne, wiesz, gdzie są płyty. Ostrzegam, kiedy byłem w Olsztynie Monika szarżowała moimi samochodem, więc podarowała mi kilka swoich składanek, jak trafisz na coś ckliwego to nie moje – zaśmiał się. Złapałam pierwsze lepsze CD ze schowka wkładając do odtwarzacza.
- Kto to śpiewa? <klik>– odezwałam się po przeszukaniu mojej pamięci, by dopasować utwór, który ciągle leciał w głośnikach.
- Sam nie wiem – Kadziewicz wzruszył tylko ramionami.
- Mogę posłuchać jeszcze raz? – ta piosenka miała w sobie przesłanie albo tylko ja miałam jakieś poronione myśli na ten temat.
- Wiesz mówi się, że to kierowca decyduje o tym ,ale znamy się nie od dziś, to ty z naszej dwójki jesteś ekspertem od muzyki – puściłam piosenkę jeszcze raz. Śmieszne, ale tekst pasował do nas. Nie wiem czemu, ale jakby coś w nim mówiło „zawsze jest druga szansa, by zacząć od nowa”.
- Kolejny dzień będzie wyzwaniem mym – zanuciłam. Czułam, że nie odczepię się dziś od tych dźwięków.
- Prawdziwe to , codziennie z czym przychodzi się nam mierzyć …– stwierdził Kadziu. – …a przy okazji mówi jaka miłość jest cholernie trudna, gdy tą drugą osobą nie jest nam po drodze – nie odezwałam się na te słowa, bałam się, że gdy to zrobię zaprowadzi nas to pod ścianę.
- O jakie to stare! – zachwyciłam się, gdy kolejną z piosenkę okazała się być Ibelieve I can fly.
- Lubisz to?- zaciekawił się.
- Kosmiczny mecz, rok 1996, moja wielka fascynacja koszykówką, parę lat później, jak już wiedziałam o czym Kelly śpiewa spodobała mi się jeszcze bardziej.
- Też to pamiętam. Mam z nią też inne wspomnienia. Kiedyś właśnie przy niej wyznałem pierwszy raz dziewczynie, że się w niej zakochałem. Miałem, wtedy 16 lat i całkiem inne podejście do świata, ale ta chwila zawsze będzie w mojej pamięci – zdradził. Doceniałam to, że się mi zwierzył.
- Pomyślmy w 96 roku miałam 9 lat – zamyśliłam się.
- Byłaś dzieciakiem – Łukasz, za to się roześmiał.
- Tak, ale wiesz bardzo szybko dorosłam. 3 lata później byłam już zupełnie kimś innym. Śmierć ojca, moje problemy zdrowotne, przeprowadzka a niedługo po tym odkryłam siatkówkę i od tego momentu już wszystko się zmieniło – w szybkim tempie przewertowałam te wszystkie wydarzenia, które sprawiły, że z dziecka stałam się podlotkiem wiecznie sprawiającym kłopoty.
- Gdybyśmy się spotkali w tym 96 to ja… - zaczął.
-To ty miałbyś mnie na upierdliwego dzieciaka a ja ciebie za starego dziada – weszłam mu w słowo a środkowy znów się śmiał. – Zabawne, że takie różnice wieku z biegiem czasu się aż tak mocno zacierają.
- Ale ty masz mnie dalej za starego dziada – podsumował zerkając na mnie. Wiedziałam ze czeka co teraz powiem.
- Nieprawda!- zapewniłam go.
- To udowodnij mi to! – rzucił mi wyzwane.
- Łukasz przecież dobrze wiesz, że tak nie jest i nie było. Nie mielibyśmy ze sobą tak wiele wspólnych tematów, nie czulibyśmy się w swoim towarzystwie tak dobrze – wyliczyłam przy okazji uświadamiając to sobie.
- Coś więcej – zakręcił ręką domagając się jeszcze czegoś.
- Nie byłabym, wtedy z tobą – tak to chciał usłyszeć, ten błysk w oku mi to powiedział, sama zaś się pewnie zarumieniłam, bo policzki mnie zapiekły z gorąca.
- I to chciałem usłyszeć – potwierdził moje przypuszczenia. – Madzia wciąż nas wiele łączy. Widzę, że to pamiętasz – chciałam uniknąć tego tematu a oni i tak znalazł drogę, by do nas przyjść.
- Pamiętam i dlatego nie potrafię znów przekroczyć tej granicy. Już tyle razy ci to tłumaczyłam – westchnęłam pełna niemocy.
- Zaufaj mi proszę, już nigdy cie nie skrzywdzę – obiecał. Chciałam mu uwierzyć, ale jakaś uparta część mnie mówiła, że to się nigdy nie uda.
- To zbyt skomplikowane – uciekłam od bardziej konkretnej odpowiedzi.
- To skomplikowane – powtórzył za mną.
     W samochodzie znów zapadła cisza, ale nie trwała długo, bo nie mogłam się powstrzymać przed skomentowaniem kolejnej piosenki a tym samym znów wróciliśmy do luźnej rozmowy i trwało to aż znaleźliśmy się w Rzeszowie.
- Podrzucić cie pod dom?- zapytał, gdy znaleźliśmy się w centrum.
- Nie trzeba pójdę jeszcze do galerii. Możesz wysadzić mnie tutaj – szatyn zatrzymał się na poboczu.
- O, której mam cie odebrać? – jak widać Kadziewicz założył sobie, że będzie moim szoferem.
- Nie trzeba – spojrzał na mnie srogo a ja momentalnie zmieniłam zdanie. – Ok, ok może o 17 w tym samym miejscu?
- Dobra , trzyma cie za słowo – powiedział na pożegnanie.

     Oczywiście zamiast iść do mieszkania skierowałam się do swojej przychodzi lekarskiej. Wizyta u lekarza, seria pytań i kontrolne badania. Wyniki i konsultacje miałam mieć o 15. Do tego czasu miałam czas tylko dla siebie. Ruszyłam więc z zamiarem odwiedzenia dziewczyn. Nie wiem, co spowodowało, że stanęłam przed witryną salonu fryzjerskiego patrząc na swoje odbicie w szybie. Włosy splątane we francuski warkocz na boku zdążyły już żyć własnym życiem. Popatrzyłam na siebie jeszcze raz i popchnęłam drzwi salonu.
- W czy mogę pomóc? – zapytała mnie młoda dziewczyna.
- Chciałabym się ostrzyć.
- Zapraszam – wskazała fotel. – To jak ścinamy? – popatrzyła na mnie jednocześnie rozplątując mi włosy.
- Wie pani co może ja lepiej pokażę. Chodzi mi o coś w podobnym stylu – odszukałam na komórce zdjęcie i pokazałam fryzjerce.

/Karolina/

     W Polsce panowało powiedzonko „ Nie lubię poniedziałków” Chyba byłam jedną z niewielu osób, do których kompletnie to nie pasowało. Odkąd pracowałam w studio fotograficznym poniedziałki były dla mnie jednym z najlepszych dni tygodnia. Adrian zawsze właśnie w poniedziałki podrzucał mi do obróbki zdjęcia ze ślubów, komunii czy innych imprez, na których pracował. W jego fotografiach była magia i tak naprawdę nie wiele miałam do roboty. Za to mogłam napawać się uśmiechniętymi twarzami ludzi, które wyświetlały się na monitorze. Niedługo ja sama miałam stanąć za obiektywem aparatu podczas podobnych uroczystości, a nie być tylko pomocą. To ja za jakiś czas będę miała kogoś, kto mi pomoże. Nim to miało jednak nastąpić musiałam zająć się przejrzeniem i skatalogowaniem tych fotografii, które Helena z Adrianem wykonali w ten weekend. Akurat ten rodzaj pracy spokojnie mogłam wykonać w domu, zabrałam, więc nośniki pamięci i ruszyłam na parking w stronę samochodu Grześka. Bałam się jeździć bez niego, ale obiecałam mu, że znów przyzwyczaję się do samochodu dlatego ćwiczyłam na tym niewielkim odcinku jaki miałam z domu do pracy.
     Po okrążeniu osiedla dwukrotnie wreszcie znalazłam wolne miejsce blisko mojego bloku. Wychodząc z opla w oddali mignęła mi sylwetka człowieka, którego kiedyś znałam. Skarciłam się za ten miraż jaki podsunęła mi wyobraźnia, tej osoby na pewno tu nie ma. To nie możliwe! W mieszkaniu przywitało mnie głośne miauczenie Sylwka i ocieranie się kociaka o moje łydki. Za każdym razem, gdy któraś z nas wracała do domu ten domagał się jedzenia, dlatego zaczął już powoli przypomną sporą kulkę. Kasia czuwała jednak nad jego dietą i kociak jadł zdrowo.
     Rozłożyłam sprzęt u siebie w pokoju i zaczęłam przeglądać zdjęcia, gdy rozdzwonił się dzwonek. Przezornie zawsze patrzyłam przez wizjer, kto to, gdy zobaczyłam pod drugiej stronie tą twarz zamarłam.
- Caroline otwieraj, wiem, że tam jesteś? – krzyknął po angielsku bez choćby grama polskiego akcentu. Przez lata pozbył się go na dobre. – Słyszysz, czy już całkiem ogłuchłaś! – walił w drzwi. Nie wiedziałam co robić. Nie chciałam też niepokoić sąsiadów. Otworzyłam.
- Co ty tu robisz? – ojciec nie zwrócił na mnie kompletnie uwagi, miał srogi wyraz twarzy, szykowałam się na kolejny wybuch.
- Myślałaś, że się nie dowiem?! Co ty sobie wyobrażałaś, że moje pieniądze pójdą na marne. Wiesz, ile wpakowałem w zakon, żeby cie tam przyjęli?! A ty tak się odwdzięczasz! Uciekasz i to gdzie do Polski! Czy ja cie nie nauczyłem ze w tym kraju nie masz czego szukać?! – krzyczał w najlepsze.
- Nie musisz tak wrzeszczeć, słyszę cię doskonale – odezwałam sie cicho.
- Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że masz się do mnie zwracać po angielsku? – szarpnął mnie za rękę przekrzywiając mi głowę i odgarnął włosy na bok. – Skąd masz ten aparat?! Gdzie jest ten, który kupiliśmy ci z matką?!
- Pracuję tutaj, zarobiłam na niego- wolałam to powiedzieć niż mówić, że to Grzesiek mi go kupił, to spowodowało, by jeszcze gorszą reakcje ojca.
- Właśnie widzę. Mieszkanie odnowione, ty z tym czymś w uchu. Co kurwisz się, inaczej w tym kraju porządnie nie zarobisz. Z resztą to się już nie liczy. Tu masz bilet – cisnął mi, nim w klatkę piersiową.- Masz tydzień. W poniedziałek wracam i lecisz ze mną do Stanów, siostry zakonne ucieszą się z twojego powrotu – powiedział pewnie.
- Nigdzie nie polecę. Tu jest teraz mój dom, tu mam przyjaciół, chłopaka, prace – w przypływie zagrożenia adrenalina dodała mi odwagi, nie pozwolę, by ojciec zniszczył mój świat.
- Dobrze, tak stawiasz sprawę w porządku. Ja też ci coś powiem albo za tydzień wyjdziesz z tego mieszkania dobrowolnie albo zabiorę cię siłą – zagroził.
- Nie pojadę z tobą – wydukałam. Moja odwaga zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
- Przemyśl moją propozycje Karolinko – w tym momencie do mieszkania weszła Magda i zapewne słyszała ostatnie słowa ojca, które dla wzmocnienia ich znaczenia wypowiedział po Polsku. Ten język w jego ustach ostatni raz słyszałam z 10 lat temu. Bez mrugnięcia okiem wyminął blondynkę posyłając jej nawet serdeczny uśmiech.
- Kto to? – zapytała zaciekawiona.
- Akwizytor – skłamałam nie mając pojęcia dlaczego to zrobiłam. – Obcięłaś włosy, ślicznie wyglądasz!<klik> – szybko zmieniłam temat nie chcąc niepokoić przyjaciółki tym co się przed chwilą tu wydarzyło.

/ Magda/

     Miałam wrażenie, że Karolinę coś gryzie, ale, gdy zapytałam ta odparła, że wszystko jest ok. Nie chciałam drążyć tematu, nie lubiłam być wścibska. Żałowałam, że Kaśka ma dziś dyżur jako wolontariuszka w naszej lecznicy weterynaryjnej i, że nie udam mi się z nią zobaczyć. Razem z Karoliną ugotowałyśmy obiad, głównie to ja trajkotałam opowiadając o tym co dzieje się na zgrupowaniu a szatynka była milcząca i niespokojna, ale nie chciała się przede mną otworzyć. Zdecydowałam, że powiem po powrocie o tym Grześkowi, może jemu się zwierzy.
    Punktualnie o 15 znów byłam w gabinecie lekarza.
- Pani Magdo niestety jest tak jak wspólnie założyliśmy. Zleciłem też sprawdzenie poziomu hCG we krwi, jest w normie, czyli nie jest to ciąża.
- Mówiłam panu. Tak jak wcześniej wspomniałam zabezpieczam się – jeszcze raz to potwierdziłam.
- Oczywiście rozumiem, ale sprawdzić nikomu jeszcze nie zaszkodziło. To nie to, choć przyznam się, że sam na to liczyłem przeglądając pani kartę, która pozwoliłem sobie wyciągnąć z akt pani wcześniejszej przychodni. Nastąpił nawrót choroby – wiedziałam, że to moja i tylko moja wina. Już dawno powinnam się zgłosić do lekarza, ale tyle się działo, że zawsze potrafiłam znaleźć coś ważniejszego.
- Jak jest źle? – akurat sama mogłam spojrzeć na wyniki i to określić, bo znała się na tym, ale lekarz to lekarz.
- Na tyle że położyłbym panią na 5 dni w naszym szpitalu, by uzupełnić wszelkie niedobory – na to nie mogłam pozwolić.
- Panie doktorze wiem, że jest inne wyjście. Ja pracuję, nie mogę zostawić tej pracy – poprosiłam
- A będzie pani miała kogoś, kto poda codzienne kroplówkę i pani przypilnuje. Proszę mi podać tylko konkretnych ludzi – zapytał sceptycznie. Nie dziwiłam mu się pewnie nie pierwszy raz spotkał się z taką reakcją.
- Tak pracuje w sztabie Resovi, mamy lekarza to Tomasz Wójcik – dla pewności podałam dane.
- Dobrze, ale robię to w drodze wyjątku. Wypiszę recepty na wszystkie brakujące mikro i makroelementy. Te kroplówki powinny uzupełnić niedobór. Później przejdziemy na farmaceutyki w tabletkach. Musi pani pamiętać, że organizm w pani przypadku jest niezwykle podatny na anemię. Nikt nie chce chyba powtórki sprzed lat, kiedy była pani 3 miesiące w szpitalu z wyniszczonym organizmem – spojrzał w moją kartę. – Pani Magdo ma Pani o siebie dbać jak na dietetyka przystało – zagroził surowo.
     Znów to się działo, już 3 raz doprowadziła siebie do takiego stanu, że potrzebne mi były kroplówki. Mój organizm w jakiś dziwny sposób nie chciał produkować wystarczającej ilości czerwonych krwinek i stąd te moje wszystkie objawy. Ja dietetyczka i sama się tak wykończyłam. Jak to mówią „ Szewc w podartych butach chodzi”. Wiedziałam, że jak zacznę się znów pilnować to wszystko wróci do normy dlatego nie miałam zamiaru nikogo niepokoić swoim stanem. Umierać, nie umierałam.
     Po wykupieniu potrzebnych leków czekałam na Łukasza we wskazanym miejscu.
- Jeszcze chwila a bym się nie poznał – przywitał mnie, gdy wsiadłam – Skąd ta zmiana? – jego ręka powędrowała na moje włosy, by mógł chować palce w krótkich kosmykach.
- Sama nie wiem, chyba tego potrzebowałam. Z resztą doszłam do wniosku, że wolę siebie w krótkich włosach – sama nie wiem, co mnie podkusiło, by znów je zapuszczać przecież od prawie 6 lat miałam zawsze krótkie włosy.
- Ja też cie taką wole, taką cię poznałem. Teraz przypomniał mi się ten moment, gdy obserwowałem ciebie i Kaśkę i podsłuchiwałem jak zaciekle mnie broniłaś – przypomniał mi
- Zawsze będę cię bronić. Trenerzy popełniają błąd nie powołując cię – tu byłam pewna, że i w moim i jego sercu jest z tego powodu wielka zadra.
- To jest nas dwoje, ja też cie obronię zawsze i wszędzie – znów zaczynało być niezręcznie, ale tym razem Łukasz sam z tego wybrnął podając mi płytę – ta jest chyba Moniki, przygotuj się na same pościelówy. Moja siostra ma do nich słabość.
     Łukasz miał rację, składanka jego starszej siostry składała się z rozmaitych przytulańców z różnych dekad, pełno było tam tekstów o złamanym sercu. To było nietaktowne, ale ani ja ani Łukasz nie pisnęliśmy ani słowa i wysłuchaliśmy całej płyty do końca, po czym znaleźliśmy się pod ośrodkiem.
     Pierwsze co zrobiłam po powrocie to ruszyłam do Tomka, by go wtajemniczyć w swój problem. Oczywiście przez niego również zostałam zgromiona za takie zaniedbanie a przy okazji zastrzegł, że od tej pory jestem na świeczniku i już on mnie przypilnuje.
- Tomek proszę cię tylko, by to zostało między nami – liczyłam, że tajemnica lekarska zadziała w tym wypadku.
- Taki mój zawód – westchnął. Przychodź o mnie, kiedy chłopaki mają siłownie. Ten czas wystarczy, by cała kroplówka zeszła. Z wkłuciem coś wykombinuje – zapewnił.
- Dziękuję – odetchnęłam z ulgą.
- Teraz masz iść odpocząć, za dużo wrażeń jak na jeden dzień - polecił.
Miałam zamiar to polecenie wykonać, ale najpierw musiałam odnaleźć Grześka, by powiedzieć mu, że z Karoliną dzieje się coś niedobrego i, by ją wybadał.
 
 
Tamdam, Pani magister uwielbia komplikować żywot bohaterów. To przez to, że nie lubię pisać o niczym, a że będziecie na mnie skazani co najmniej go końca roku kalendarzowego to macie. Przyznać się, która z was miałam już w głowie ciążę? O nie, to byłoby w tej chwili troszkę za proste.

Naoglądałam się ostatnio Łukasza w każdym możliwym wydaniu. Tego teraźniejszego i tego ze spotkań z 2007 czy 2008 roku i mam na niego totalną głupawkę, ale to dobrze, brakowało mi tego.

20 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że Magda nie bagatelizuje swojego zdrowia. Jestem przekonana, że jest teraz w dobrych rękach. Mam też dziwne uczucie, że to w towarzystwie Łukasza jest spokojna, wygadana, i nie zamartwia się tak bardzo. Widać, że działa na nią kojąco :) Mam nadzieję, że Karolina opowie o wszystkim Grześkowi,i będzie z nim szczera. Jej ojciec nie ma prawa jej nigdzie wywozić, nie ma już pięciu lat.
    Pozdrawiam, i gratuluję obrony! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz będziesz się na nas wyżywać. Nie ładnie :( Bardzo nie ładnie :(
    Łukasz jak widać, wciąż w podrywowej formie ;D I na Magdę zawsze będzie działać, ja to wiem. Takie wspólne przebywanie bardzo zbliża, zdecydowanie. I im dłużej są blisko, tym bardziej się przywiązują ;)
    Nie, ktoś musi pomóc Karolinie. Pełnoletnia dziewczyna zastraszana przez ojca. Do zakonu nie można zmuszać. Co im przeszkadza, że żyje w Polsce i sobie radzi. Ktoś tu ma problemy psychiczne. Grzesiu ratuj!
    Anemia, nic dobrego. Niech ją Tomek przypilnuje i zadba, żeby więcej nie dopuściła do takiego stanu.
    Dziecko nie byłoby dobrą opcją, masz rację ;p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHANA zacznę od tego, że gratuluję i zapraszam na wirtualnego szampana za sukces!

    Nawet nie wiesz jak mi ulżyło gdy się okazało, że Magda jednak nie jest w ciąży! Przecież Jurij by ją wtedy zamknął w pokoju i nigdy nie wypuścił!
    Karolina ma obrzydliwego ojca! Co on sobie wyobraża. Przecież dzięki temu wyjazdowi miał ją z głowy!
    Na punkcie Łukasza to i ja ma jebla konkretnego od wielu, wielu lat!

    Zapraszam na nowości do mnie na oba blogi:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Magd bardzo dobrze robi. Mam przeczucie, że to Łukasz jest jej ukojeniem :D Ojciec Karoliny mnie załamał..
    Świetny rozdział dziękuję za informację i zapraszam jutro na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com

    Całuję, camilla.;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też ostatnio mam fioła na punkcie Kadziewicza sama nie wiem dlaczego, ale tak jakoś mnie do niego ciągnie :)
    Mel, nie strasz mnie tu więcej, że Madzie jest w ciąży z Biereżką, bo wykituję na zawał normalnie O.o... Ja słabe serce mam do takich rzeczy i nie podoba mi się to, że ten dupek jeszcze się będzie na pewno obok Magdy kręcić. Niechże on już wypierdziela do tej Rosji, która podobno może mieć wszystkich, to niech i jego sobie wezmą, a nam na przykład Winiara oddadzą. Da się coś takiego zrobić chociaż u ciebie w opowiadaniu? proszę :*
    A Karolina to musi jeszcze troszkę wytrzymać, żeby całkowicie oderwać się od zaborczego ojca, który niby chce jak najlepiej, a tylko niszczy jej życie :( Grzesiu przybywaj już do niej :)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Madzi się należy jakiś order za to, że tyle czasu wytrzymuje w jednym miejscu z tyloma facetami, od których kipi testosteronem. Chociaż szczerze powiedziawszy, to ja chętnie bym się zmierzyła z takim zadaniem. Szkoda tylko, że przez pracę i najróżniejsze problemy, zaniedbała trochę moje zdrowie. Wiesz, że mam tak, że zaczynam zawsze od Twojej mowy na końcu. Wiedziałam po niej już, że charakterystyczne objawy dla ciąży nie zostaną potwierdzone przez lekarza, ale nawet jeśli byś o tym nie wspomniała, to chyba ta wzmianka o chorobie Magdy pozwoliłaby mi spojrzeć na jej złe samopoczucie właśnie pod jej kątem.
    A Pan Kadziewicz robi podchody, byleby tylko blondynka zwróciła na niego uwagę. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że ona już się w tym wszystkim połapała i chyba powoli to jego zachowanie zaczyna jej pasować,bo inaczej nawet nie zwróciłaby na to uwagi.
    A tak jeszcze apropos wizyty Magdy u fryzjera, to ja też byłam ostatnio i niesamowicie ta wizyta poprawiła mi humor, choć ścięłam sobie tylko końcówki i zrobiłam grzywkę na bok. Oj, jak na kobietom nie wiele do szczęścia potrzeba ;)
    Nie podoba mi się to, że w życiu Karoliny pojawiła się ta jej parszywa rodzina z ojcem na czele. Co on sobie kurde myśli, że będzie decydował o życiu swojej córki? Zresztą, on nawet nie jest godzien tego, by nazywać go ojcem, więc o czym mu tu mówimy. Orzechowska powinna powiedzieć o tym chociażby Magdzie czy Grześkowi, by w razie konieczności mieć w kimś wsparcie, bo nie wiadomo do czego jej ojciec zdolny jest się posunąć.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie strasz, proszę... Już się bałam, że Magda na prawdę jest w ciąży z Biereżką... Albo mi się wydaje, albo Łukasz sprawia, że Magda się na prawdę uśmiecha. Mam nadzieję, że jeszcze będą razem ;)
    Karolina musi powiedzieć Grzesiowi o wizycie ojca i o tym, że chce ją zabrać z powrotem do Stanów. Musi komuś o tym powiedzieć żeby mieć oparcie w swoich bliskich...
    Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży ;)
    Czekam na następny i pozdrawiam A. ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Przestraszyłam się, że Magda jest w ciąży. Wtedy to byłby cyrk, o matulu *.* Co by się tutaj działo! Chociaż i z nawrotem choroby też jej nie do twarzy. Zaniedbała się, dziewczyna. To wszystko przez tego Jurija, bo cały czas zajmował jej czas, a co ona pocznie jak czasu nie ma. Dobra, już się nie skarżę.
    Biedna Karolina. Ja jej tak nie pozwolę wrócić do Stanów, co to, to nie. Będzie żyła długo i szczęśliwie z Grześkiem w Rzeszowie. Ewentualnie gdzie indziej jak Łomacz zachce zmienić klub, ale Kara znajdzie jeszcze lepszy zakład fotograficzny. Ale to chyba nie nastąpi, bo bardzo jej się tu podoba. No tego jej ojca to bym powiesiła na suchej gałęzi.
    Niech się dziewczyny trzymają!

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz już wiem, dlaczego Karolina uciekła ze Stanów. Jej tata jest dziwny -,- Mam nadzieję, że przyjaciele jej pomogą i jakoś uda im się wybrnąć z tej sytuacji. Widzę, że Łukasz stara się odbudować zaufanie Magdy. I chyba nawet dobrze mu to idzie. Bardzo bym chciała, by ta dwójka znów ze sobą była. Magda - dietetyczka, a doprowadziła się do takiego stanu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam Nadzieję że Karolina nie wyjedzie i że się wszystko ułoży. No i że Magda w końcu bd z Kadziem no i że nic jej nie będzie. Przepraszam że tak krótko ale niestet sesja ;/ pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Matko ojciec Karoliny chyba nie jest w pełni władz umysłowych (jako przyszły psycholog nie mogę powiedzieć, ze jest psycholem :D), mam nadzieję, że dziewczyna nie da się w żaden sposób zastraszyć i powie wszystko przyjaciołom, a ci z pewnością jej pomogą. Oj Madzia, Madzia te wszystkie nerwy wcale nie wpływają na nią dobrze. Mam nadzieję, że Łukasz wreszcie pozwoli jej przekonać się, że Jurij to jakaś totalna pomyłka! Pozdrawiam kochana i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na "2" na przyjaciel-nie-na-zawsze.blogspot.com :)
    Zauważyłam, że przeczytałaś "1" więc pozwoliłam sobie poinformować :)
    Przepraszam za SPAM :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejny wpis na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
      Między Zuzą, a Dominikiem dochodzi do zbliżenia? Jak na to zareaguje sama ona? Zapraszam! 😃
      Całuję, camilla. ;*

      Usuń
  13. Ja normalnie zawału prawie dostałam! Już się bałam, że Madzia jest w ciąży, ale uff... W sumie dobrze, że dba o siebie, swoje zdrowie. I bardzo ładna jest jej nowa fryzura. Poza tym Karolina powinno powiedzieć komuś o wizycie jej ojca. Mam nadzieję, że nie da się tak łatwo i nigdzie nie wyjedzie. I oczywiście jak zwykle czekam aż Magda zostawi Jurija ;p Łukasz jest 10000 razy lepszy ;)
    Wynnie

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciąża chyba była pierwszą myślą w tym przypadku ale zarazem cały czas miałam nadzieje, że jest jednak inna przyczyna złego samopoczucia Magdy. Teraz tylko nie wiem czy powinnam się z tego cieszyć czy też martwić. Magda, niby dietetyk i sama powinna wiedzieć co jest dla niej dobre, a mimo to okazało się że z własnej winny zaniedbała własne zdrowie. Mam tylko nadzieje, że jednak nie będzie to miało jakiś poważniejszych konsekwencji.
    Jeśli natomiast chodzi o ojca Karoliny to chyba lepiej jeśli pozostawię to bez komentarza. Nie rozumiem dlaczego tak bardzo przeszkadza mu to, że jego córka jest szczęśliwa. Nie rozumiem też dlaczego sama Karolina skłamała i nie powiedziała Magdzie prawdy, przecież są przyjaciółkami i razem na pewno coś by wymyśliły. Całe szczęście, że Magda ma zamiar porozmawiać o Karoli z Grześkiem i może uda im się dotrzeć do niej zanim zrobi jakieś głupstwo.
    Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  15. zapraszam na szóstkę na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
    Zuza budzi się po nocy spędzonej z atakującym. Jak zareaguje? Zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Nareszcie docieram tutaj, po małej nieobecności, za którą bardzo Cię przepraszam ;*
    Oj Madzia, Madzia! Żeby tak się zapomnieć i pogrążyć we własnym zaniedbaniu?! Uważaj następnym razem! Za Jurijem nie przepadam zbytnio i nie nażarty przestraszyłam się, że jest z nim w ciąży. Szczęście w nieszczęściu nie wyszło tak. ;)
    Kadziu niech walczy do upadłego, a zdobędzie upragnione szczęście w postaci Krasykow.
    Nawet nie wiesz, co bym zrobiła Witkowi, za te przekręty! Już mu kopię dołek na cmentarzu!! Niech sobie nie myśli, że mu popuszczę...
    A ojciec Karol, to czego niby chcę? Odwrócił się od niej, więc niech zostawi ją w spokoju, jak nie ma nic dobrego do zrobienia.
    Grześkowi będzie ciężko przez telefon wyciągnąć od dziewczyny cokolwiek, ale mam nadzieję, że się to uda. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. pewnie Magdzie się pogorszyło prze to wszystko co sie dzieje w okół niej:/ ale na pewno będzie wszystko dobrze:) to się ojciec Karoliny ogarnął...mam nadzieję, że mu się postawi:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Grzesiek powinien zainterweniować w przypadku Karoliny..

    Pozdrawiam, Maja.

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam te twoje zwroty akcji. Tobie wydaje się że nic się nie dzieje a tu w każdym rozdziale potrafisz nam zafundować jakaś sensację. To były aż dwie. Wiedziałam że Magda będzie mieć jakieś problemy zdrowotne, nie wiedziałam tylko jak się z nią obejdziesz, delikatnie czy wręcz drastycznie. Wyszło delikatnie, anemia tez jest groźną chorobą, ale odetchnęłam z ulgą że to tylko to. Chciałabym żeby między Łukaszem a nią już tak zostało, a nawet było lepiej, ale mogę się tylko łudzić, bo jeszcze nie raz i nie dwa wywiniesz ich życiem do góry nogami już ja cię znam. Ojca Karoliny się nie spodziewałam, totalne zaskoczenie. Tak tatusia ubodło ze jego pieniążki nie są wykorzystywane jakby chciała. Jakby miał choć gram serca to by te pieniądze przekazał Karol by mogła zacząć godnie żyć nawet kosztem tego że będzie z dala od nich a nie takie coś. Niech Grzesiek jej leci na ratunek.
    Pani Magister jak to pięknie brzmi. Zazdroszczę i trzęsę gaciami bo u mnie to za rok

    OdpowiedzUsuń