/Magda/
Zaspana bez jakiegokolwiek uczucia mieszałam papkę, która zrobiła mi się z przygotowanych wcześniej płatków. Na stole stały kanapki z szynką i pomidorem, które przygotowałam dla dziewczyn. Sam ich zapach wywoływał w moim organizmie odruch nieprzyjemnych ruchów żołądka. Dziewczyny jeszcze spały, to nie było nic dziwnego było dopiero po szóstej. Może, gdybym została u Łukasza to, inaczej spędziłabym ten poranek, ale nie chciałam przysparzać mu zmartwień, wystarczy, że ja je ponowie miałam. Powróciły objawy mojej choroby, znów rankiem nie mogłam patrzeć na jedzenie, robiło mi się niedobrze, do tego nie mogłam spać a czasami na dodatek kręciło mi się w głowie. Oczywiście to była moja wina, bo przestałam brać tabletki, które zlecił mi lekarz. Teraz ponownie je zażywałam, ale zanim mój organizm wróci do normy minie jakiś miesiąc. Wszystko przez te wydarzenia jakie się działy. Byłam tak zaabsorbowana związkiem z Kadziem, że nie zwracałam uwagi na to, że powinnam je dalej łykać. Już zdecydowałam, że udam się do Tomka sprawdzić czy nie będą mi potrzebne kroplówki, pewnie na dzień dobry mnie ochrzani, ale później pomoże. Na razie miałam trochę czasu przed pobudką dziewczyn, by powspominać ostatni weekend i nasze spóźnione Mikołajki, które spędziliśmy razem z Amelią.
/Kilka dni wcześniej/
Może to było nie fer wobec Amelki, ale ukrywaliśmy z Łukaszem nasz związek przed nią. Nie zrobiliśmy tego z zimną premedytacją, ale ze świadomością, że lepiej będzie jak dowie się o wszystkim osobiście, a nie przez telefon czy video czat. Środkowy doskonale wiedział, ile znaczę dla jego córki, gdy mi o tym powiedział byłam zaskoczona, ale i momentalnie szczęśliwa, bo i dla mnie blondyneczka była kimś bardzo ważnym. Łukasz w piątkowy wieczór pojechał do Olsztyna i w sobotnie przedpołudnie zameldował się powrotem w Rzeszowie, ale już ze swoją małą kopią. Ja od rana czekałam na nich w mieszkaniu siatkarza. Denerwowałam się, bo co, jeśli Amelii nagle się odwidzi i przestanie mnie lubić? Z dziećmi nigdy nic nie wiadomo .
- Mam niespodziankę dla ciebie – usłyszałam, gdy obydwoje weszli do mieszkania. Początek grudnia był ciepły, wiec wiedziałam, że rozbieranie się z odzienia wierzchniego nie zajmie, im dużo czasu.
- Dostanę kucyka? - wypytywała świergocząc radośnie.
- Ja o tym nic nie wiem, Mikołaja musisz zapytać – odparł wymijająco Łukasz.
- To co dostanę? – niecierpliwiła się, a ja już nie chciałam dłużej czekać i wyszłam z kuchni na korytarz.
- A co powiesz na mnie? – zapytałam z radością, ale i z niepokojem. To drugie uczucie znikło od razu, gdy tylko zobaczyłam reakcje Melki, która nawet nie zdążyła zdjąć drugiego buta a już podbiegła do mnie z piskiem.
- Madzia – tuliła się do moich nóg, a ja schyliłam się, żeby móc ja uściskać.
- To jak podoba się prezent – Łukasz odwiesił kurtki na wieszak, przypatrując się nam z czułością.
- I to, jak tatusiu – odwróciła się do niego, po czym dała mi się wziąć na ręce.
… późne przedpołudnie spędziliśmy na wspólnym rozpakowywaniu prezentów i wygłupach, do których Amelia została stworzona. Łukasz szepnął mi, że dawno nie widział jej takiej szczęśliwej a mi fala miłości rozlała się po sercu. Wieczorem, za to znalazłyśmy się na Podpromiu, gdzie miał się odbyć kolejny mecz w ramach Plus Ligi. Kadziewiczówna ubrana w mini replikę koszulki ojca dumne szła przede mną trzymając za rękę Dominikę. My z Iwoną, Kasią i Karoliną byłyśmy tuż za nimi. Zamarzyło mi się bym i ja mogła ubrać koszulkę Łukasza, ale niestety na mecze sama miałam przydzielony strój klubowy. Wątpiłam, by moja własna inwencja twórcza była w tym wypadku dobrze odebrana.
-Melcia zostaniesz teraz z ciociami i Dominiczką tutaj a ja pójdę tam – wskazałam na drugą stronę bocznej trybuny przy bandach reklamowych.
- Ale ja chcę z tobą – protestowała.
- Kochanie nie mogę, po meczu do mnie przyjdziesz- ciężko było mi jej odmówić, ale nie byłam pewna czy Melka może siedzieć tam ze mną.
W połowie trzeciego seta Iwona przyprowadziła ją do mnie.
- Uparła się, że zacznie krzyczeć, jeżeli nie usiądzie z tobą – poinformowała mnie szatynka.
- No to chodź, ale jak będę mieć kłopoty to tatuś będzie musiał je rozwiązać – Łukasz akurat był w kwadracie dla rezerwowych i śmiał się widząc jak Amelia wygodnie usadawia się na moich kolanach.
- Kocham cię Madziu – szepnęła mi w pewnym momencie a ja zszokowana, ale i szczęśliwa ucałowałam jej główkę.
- Też cię kocham mała – uścisnęłam jej rączkę. Czy może być coś piękniejszego niż pozyskać miłość dziecka ukochanego mężczyzny?
- Magda nie śpij! – ryk Kaśki wybudził mnie z tych snów na jawie.
- Nie śpię. Która godzina? – przyjaciółka usiadła naprzeciw mnie zajadając się kanapką.
- 7.30 – powiedziała z pełną buzią. – Zrobisz mi kawy?
- Nie dam rady o 8 musze być na uczelni, a potem po południu na hali –zerwałam się z miejsca od razu zatrzymując się i podtrzymując stołu. Tak mocno zakręciło mi się w głowie.
- Madzia co jest? - Kaśka już stała przy mnie, próbując posadzić mnie powrotem na krześle.
- Za szybko wstałam, nic mi nie jest – skłamałam.
- Na pewno?. Widzę, że nic nie zjadłaś – wskazała na miskę z płatkami.
-Tak przecież mówię!- warknęłam, chyba niepotrzebnie, bo Wieczorek spojrzała na mnie z jeszcze większą troską.
- Cześć – Karolina przerwała nasze kilkusekundowe badanie sie wzrokiem, a raczej Kaśki, która próbowała wyczytać z moich oczu kłamstwo.
- Hej Karola!- próbowałam zwrócić uwagę na Orzechowską.
- Nie odwracaj kota ogonem. Na pewno wszystko ok? Znam te objawy – przypomniała mi.
- Mam wszystko pod kontrolną – a przynajmniej miałam nadzieje mieć po dzisiejszej wizycie u Tomka.
- O co chodzi? – Karolina była wyraźnie zagubiona.
- Kaśka ci wyjaśni, ja lecę. Cześć – wolałam uciec od tematu. Przed Wieczorek nic długo się nie ukryje. Zamknęłaby mnie w krzyżowym ogniu pytań a ja po którymś bym się wygadała, a nie chciałam przysparzać jej zmartwień.
/Kaśka/
Chodziłam po korytarzu w te i wewte co chwila obsesyjne zerkając na komórkę. Aleh się spóźniał. Byliśmy dziś umówienia na wspólną wizytę u mojej pani psycholog. To był mój pomysł, żeby zaprosić siatkarza na to spotkanie a teraz zaczynałam wątpić w to, że dobrze zrobiłam. Za to doktor Arletta Mikos była bardzo pozytywnie nastawiona do tej wizyty.
- Jesteś – podbiegłam do przyjmującego, gdy tylko wyłonił się z zakrętu korytarza, łapiąc go za rękę.
- Obiecałem ci - uśmiechnął się, widziałam, że też jest lekko spięty. To wiele dla mnie znaczyło, że Ahrem chciał tu dziś ze mną być. Obiecał, że mi pomoże uporać się z moim problemem zatraconej wiary w siebie i chęci ucieczki w alkohol a tym, że tu się zjawił to potwierdził.
- Widzę nie tylko miłość, ale i wsparcie jakie sobie nawzajem dajecie. To bardzo dobrze - pochwaliła nas. – Panie Alku mam nadzieję, że tak będzie nadal. Tak jak wspomniałam wcześniej pani Kasia to bardzo żywiołowa osoba, która chce żyć na wysokich obrotach. To jest na plus, ale oboje nie możecie pozwolić, by się w tym zatraciła. Kasia uwielbia wyznaczać sobie cele i tutaj pana zadanie, by ją czasami utemperować, gdyby wyznaczyła jakieś, które jest niemożliwe do zrealizowania – pouczała nie tylko Alka, ale i mnie. – Kasiu widzę to zmarszczone czoło, już o tym rozmawiałyśmy. Masz obierać metodę małych kroczków- przed doktor Mikos nie ukrył się żaden mój grymas.
- A pomysł ze zbiórką pieniędzy? – wtrąciłam. Bałam się, że to będzie za wiele jak na metodę „ Małych kroczków”
- Z pomocą jaką zaoferował pan Ahrem z kolegami myślę, że możemy na to pozwolić – uśmiechnęła się do nas. – Oczywiście będziemy to wspólnie monitorować.
- Dziękuję – odetchnęłam z ulgą.
- Mogę przyrzec, że Kasia będzie pod dobrą opieką – obiecał siatkarz.
- A ja panu wierze. To co Pani Kasiu widzimy się jeszcze za tydzień przed świętami – pożegnała się z nami uściskiem ręki.
- Uf po wszystkim – wypuściłam głośno powietrze. – Nie było tak źle?
- Cieszę się, że mnie zaprosiłaś – podał mi płaszcz, który szybko ubrałam.– Teraz tylko musimy uzgodnić w klubie ten pomysł ze zbiórką pieniędzy na zwierzaki – już wcześniej podzieliłam się z Alkiem tym pomysłem, ale wiedziałam, że najpierw musi on uzyskać aprobatę mojej psycholog.
- Idziemy od razu do klubu? – no tak cała ja wszystko musze mieć załatwione i obgadane na już.
- Przecież cię znam, pewnie, że idziemy – objął mnie mocno prowadząc do wyjścia.
Przed samym gabinetem zaczęłam złościć się na siebie, że nie mam nic przygotowane, że wpadnę do środka jak jakaś pchła i narobię zamieszania. Na całe szczęście to była tylko moja wyobraźnia. Wraz z Alkiem wyjaśniliśmy mój pomysł prezesowie Góreckiemu, miałam nadzieję, że nie zrobiliśmy tego chaotycznie, ale tam, gdzie wdzierała się moja nadpobudliwość, Alek od razu mnie naprowadzał na właściwy tor. Z tej rozmowy wyszliśmy zwycięsko. W styczniu tydzień przed Pucharem Polski i w trakcie imprezy będziemy zbierać pieniądze na kilka wybranych schronisk na Podkarpaciu i w Małopolsce. Musiałam tylko dostarczyć do końca roku do klubu, które to będą schroniska i wszystkie potrzebne dane, jak i zgodę Urzędu Miasta na taką zbiórkę.
- Udało się – rzuciłam się brunetowi na szyję.
- Z tobą zawsze wszystko się uda, potrafisz oczarować rozmówce – zaśmiał się.
- A ty w odpowiedniej chwili go otrzeźwić – śmiałam się razem z nim, mieliśmy z czego.
- Zostaniesz na treningu? – zapytał.
- Pewnie, że zostanę – odprowadziłam go do szatni witając się z kilkoma chłopakami, którzy byli już przebrani i czekali na korytarzu. W głowie układałam sobie już plan organizacji całej akcji, ale pamiętałam o zaleceniach psycholog. Miałam się nie nakręcać za bardzo ,a podejść do wszystkiego bardziej realistycznie.
/Magda/
Skonsternowana wyszłam z gabinetu Tomka. Oczywiście dostałam opieprz i to bez żadnych ogródek. Wystarczyło, że Tomek dokładniej mi się przyjrzał a ja wyśpiewałam mu wszystko jak na spowiedzi. Wyszło na to, że marny ze mnie pacjent, a raczej beznadziejny. Ten oczywiście zaczął straszyć mnie szpitalem i powiedział, że, jeżeli wyniki badań będą takie jak w sierpniu to ani myśli bym tylko brała kroplówki na dochodząco. Szpital i nie mamy o czym rozmawiać mogła bym go zacytować. Z racji tego, że było już popołudnie to czułam się o wiele lepiej, w końcu wcisnęłam w siebie śniadanie i nawet zjadłam batonika, a wiec byłam na plusie, jeżeli chodzi o moje rewelacje żołądkowe. Dziś na Podpromiu nie miałam prawie nic do roboty, kolejne badania chłopaków miały dotrzeć do mnie zaraz przed świętami, miałam mieć tak naprawdę półtora tygodnia świętego spokoju. Ruszyłam na boisko, bo wiedziałam, że niedługo skończy się dzisiejszy trening. Musiałam zobaczyć się z Łukaszem ,przecież jeszcze się dziś nie widzieliśmy. Widok jako zastałam wcale mnie nie zdziwił. Zamiast normalnych zajęć z piłką nasi się obijali. Proste i oczywiste w pobliżu nie było Andrzeja a Marcin zawsze pozwalał, im, wtedy na trochę luzu. Paul wykonywał jakieś breakdance’owe ruchy a większość przyglądała mu się ze śmiechem. Sama w gimnazjum łyknęłam nieco tego tańca , gdy chodziłam na jeden z osiedlowych placów i wyginałam się w rytm muzyki. Kaśka oczywiście chodziła tam ze mną, nie dziwiło mnie, więc to, że teraz opowiadała Lotmanowi na jego taniec naśladując go.
- Madzia chodź, pokażemy, im co potrafimy – zawołała mnie ponaglając gestem ręki. Chłopaki zebrali się w kółku a ja tylko zdążyłam zerknąć na Łukasza, który tajemniczo się uśmiechał nim Kaśka wciągnęła mnie na środek. Jurij na szczęście był zajęty rozmowa z Perłą nie musiałam skupiać się też na, nim. Od jego powrotu z Pucharu świata unikałam go, on też nie szukał ze mną kontaktu, ale nie czułam się pewnie w jego towarzystwie, nawet, teraz gdy z Łukaszem mieliśmy wszystko wyjaśnione.
- Wygłupimy się – szepnęłam do Wieczorek tak, by reszta nas nie słyszała.
- Co ty gadasz? Jesteś lepsza ode mnie – w sumie miała rację, mi szło lepiej w te klocki.
- Ale tak na sucho? – chodziło mi oczywiście po jakiś podkład muzyczny.
- Marcin zapodaj coś – wydarł się Igła, który wyraźnie nie mógł doczekać się naszych popisów. Ogonowski, który siedział przy bandach poszukał w laptopie muzyki, tą którą znalazł nadawała się idealnie. Lotman zaczął a my skopiowałyśmy jego ruchy. Paul był naprawdę niezły i tak rozpoczęła się bitwa, on jeden i my dwie. W końcu Amerykanin wykonał taki ruch, że Kaśka za nic nie dała rady go zrobić, ale zamiast się złościć tylko się zaśmiała.
- Mistrz – wyciągnęła rękę do przyjmującego i przybiła z nim piątkę.
- Ja też chcę spróbować – dopominał się Grozer i już ustawiał się do prostego ruchu ramionami. Nie wyszło mu to za dobrze, ale czy każdemu, by wyszło.
- Weź wstydu nie rób, to się tak robi! – Krzysiek przepchnął atakującego i sam się popisywał wcale nie lepiej niż Niemiec, a reszta wybuchła śmiechem.
- Jesteś dziś blada – szept Łukasza za mną spowodował, że aż się wzdrygnęłam.
- To przez wysiłek i brak słońca. Zawsze tak mam o tej porze roku – zdecydowałam, że powiem Łukaszowi o wszystkim, dopiero jak będę pewna wyników badań.
- Chodź nauczę cie czegoś – widziałam, że Kadziu też chciał spróbować, a, jeżeli pokażę mu jak ma to zrobić, to nie będzie wyglądał tak komicznie, jak Igła z „Dżordżem”. Zrobiłam dwa kroki w przód tak, by środkowy mógł wszystko lepiej widzieć a przed oczami stanęły mi mroczki, a potem zobaczyłam tylko zbyt szybko zbliżający się do mojej twarzy parkiet
- Magda!- krzyk Kaśki przemieszany z głosem Łukasza to było ostatnie co udało mi się zarejestrować nim straciłam przytomność.
Zaspana bez jakiegokolwiek uczucia mieszałam papkę, która zrobiła mi się z przygotowanych wcześniej płatków. Na stole stały kanapki z szynką i pomidorem, które przygotowałam dla dziewczyn. Sam ich zapach wywoływał w moim organizmie odruch nieprzyjemnych ruchów żołądka. Dziewczyny jeszcze spały, to nie było nic dziwnego było dopiero po szóstej. Może, gdybym została u Łukasza to, inaczej spędziłabym ten poranek, ale nie chciałam przysparzać mu zmartwień, wystarczy, że ja je ponowie miałam. Powróciły objawy mojej choroby, znów rankiem nie mogłam patrzeć na jedzenie, robiło mi się niedobrze, do tego nie mogłam spać a czasami na dodatek kręciło mi się w głowie. Oczywiście to była moja wina, bo przestałam brać tabletki, które zlecił mi lekarz. Teraz ponownie je zażywałam, ale zanim mój organizm wróci do normy minie jakiś miesiąc. Wszystko przez te wydarzenia jakie się działy. Byłam tak zaabsorbowana związkiem z Kadziem, że nie zwracałam uwagi na to, że powinnam je dalej łykać. Już zdecydowałam, że udam się do Tomka sprawdzić czy nie będą mi potrzebne kroplówki, pewnie na dzień dobry mnie ochrzani, ale później pomoże. Na razie miałam trochę czasu przed pobudką dziewczyn, by powspominać ostatni weekend i nasze spóźnione Mikołajki, które spędziliśmy razem z Amelią.
/Kilka dni wcześniej/
Może to było nie fer wobec Amelki, ale ukrywaliśmy z Łukaszem nasz związek przed nią. Nie zrobiliśmy tego z zimną premedytacją, ale ze świadomością, że lepiej będzie jak dowie się o wszystkim osobiście, a nie przez telefon czy video czat. Środkowy doskonale wiedział, ile znaczę dla jego córki, gdy mi o tym powiedział byłam zaskoczona, ale i momentalnie szczęśliwa, bo i dla mnie blondyneczka była kimś bardzo ważnym. Łukasz w piątkowy wieczór pojechał do Olsztyna i w sobotnie przedpołudnie zameldował się powrotem w Rzeszowie, ale już ze swoją małą kopią. Ja od rana czekałam na nich w mieszkaniu siatkarza. Denerwowałam się, bo co, jeśli Amelii nagle się odwidzi i przestanie mnie lubić? Z dziećmi nigdy nic nie wiadomo .
- Mam niespodziankę dla ciebie – usłyszałam, gdy obydwoje weszli do mieszkania. Początek grudnia był ciepły, wiec wiedziałam, że rozbieranie się z odzienia wierzchniego nie zajmie, im dużo czasu.
- Dostanę kucyka? - wypytywała świergocząc radośnie.
- Ja o tym nic nie wiem, Mikołaja musisz zapytać – odparł wymijająco Łukasz.
- To co dostanę? – niecierpliwiła się, a ja już nie chciałam dłużej czekać i wyszłam z kuchni na korytarz.
- A co powiesz na mnie? – zapytałam z radością, ale i z niepokojem. To drugie uczucie znikło od razu, gdy tylko zobaczyłam reakcje Melki, która nawet nie zdążyła zdjąć drugiego buta a już podbiegła do mnie z piskiem.
- Madzia – tuliła się do moich nóg, a ja schyliłam się, żeby móc ja uściskać.
- To jak podoba się prezent – Łukasz odwiesił kurtki na wieszak, przypatrując się nam z czułością.
- I to, jak tatusiu – odwróciła się do niego, po czym dała mi się wziąć na ręce.
… późne przedpołudnie spędziliśmy na wspólnym rozpakowywaniu prezentów i wygłupach, do których Amelia została stworzona. Łukasz szepnął mi, że dawno nie widział jej takiej szczęśliwej a mi fala miłości rozlała się po sercu. Wieczorem, za to znalazłyśmy się na Podpromiu, gdzie miał się odbyć kolejny mecz w ramach Plus Ligi. Kadziewiczówna ubrana w mini replikę koszulki ojca dumne szła przede mną trzymając za rękę Dominikę. My z Iwoną, Kasią i Karoliną byłyśmy tuż za nimi. Zamarzyło mi się bym i ja mogła ubrać koszulkę Łukasza, ale niestety na mecze sama miałam przydzielony strój klubowy. Wątpiłam, by moja własna inwencja twórcza była w tym wypadku dobrze odebrana.
-Melcia zostaniesz teraz z ciociami i Dominiczką tutaj a ja pójdę tam – wskazałam na drugą stronę bocznej trybuny przy bandach reklamowych.
- Ale ja chcę z tobą – protestowała.
- Kochanie nie mogę, po meczu do mnie przyjdziesz- ciężko było mi jej odmówić, ale nie byłam pewna czy Melka może siedzieć tam ze mną.
W połowie trzeciego seta Iwona przyprowadziła ją do mnie.
- Uparła się, że zacznie krzyczeć, jeżeli nie usiądzie z tobą – poinformowała mnie szatynka.
- No to chodź, ale jak będę mieć kłopoty to tatuś będzie musiał je rozwiązać – Łukasz akurat był w kwadracie dla rezerwowych i śmiał się widząc jak Amelia wygodnie usadawia się na moich kolanach.
- Kocham cię Madziu – szepnęła mi w pewnym momencie a ja zszokowana, ale i szczęśliwa ucałowałam jej główkę.
- Też cię kocham mała – uścisnęłam jej rączkę. Czy może być coś piękniejszego niż pozyskać miłość dziecka ukochanego mężczyzny?
- Magda nie śpij! – ryk Kaśki wybudził mnie z tych snów na jawie.
- Nie śpię. Która godzina? – przyjaciółka usiadła naprzeciw mnie zajadając się kanapką.
- 7.30 – powiedziała z pełną buzią. – Zrobisz mi kawy?
- Nie dam rady o 8 musze być na uczelni, a potem po południu na hali –zerwałam się z miejsca od razu zatrzymując się i podtrzymując stołu. Tak mocno zakręciło mi się w głowie.
- Madzia co jest? - Kaśka już stała przy mnie, próbując posadzić mnie powrotem na krześle.
- Za szybko wstałam, nic mi nie jest – skłamałam.
- Na pewno?. Widzę, że nic nie zjadłaś – wskazała na miskę z płatkami.
-Tak przecież mówię!- warknęłam, chyba niepotrzebnie, bo Wieczorek spojrzała na mnie z jeszcze większą troską.
- Cześć – Karolina przerwała nasze kilkusekundowe badanie sie wzrokiem, a raczej Kaśki, która próbowała wyczytać z moich oczu kłamstwo.
- Hej Karola!- próbowałam zwrócić uwagę na Orzechowską.
- Nie odwracaj kota ogonem. Na pewno wszystko ok? Znam te objawy – przypomniała mi.
- Mam wszystko pod kontrolną – a przynajmniej miałam nadzieje mieć po dzisiejszej wizycie u Tomka.
- O co chodzi? – Karolina była wyraźnie zagubiona.
- Kaśka ci wyjaśni, ja lecę. Cześć – wolałam uciec od tematu. Przed Wieczorek nic długo się nie ukryje. Zamknęłaby mnie w krzyżowym ogniu pytań a ja po którymś bym się wygadała, a nie chciałam przysparzać jej zmartwień.
/Kaśka/
Chodziłam po korytarzu w te i wewte co chwila obsesyjne zerkając na komórkę. Aleh się spóźniał. Byliśmy dziś umówienia na wspólną wizytę u mojej pani psycholog. To był mój pomysł, żeby zaprosić siatkarza na to spotkanie a teraz zaczynałam wątpić w to, że dobrze zrobiłam. Za to doktor Arletta Mikos była bardzo pozytywnie nastawiona do tej wizyty.
- Jesteś – podbiegłam do przyjmującego, gdy tylko wyłonił się z zakrętu korytarza, łapiąc go za rękę.
- Obiecałem ci - uśmiechnął się, widziałam, że też jest lekko spięty. To wiele dla mnie znaczyło, że Ahrem chciał tu dziś ze mną być. Obiecał, że mi pomoże uporać się z moim problemem zatraconej wiary w siebie i chęci ucieczki w alkohol a tym, że tu się zjawił to potwierdził.
- Widzę nie tylko miłość, ale i wsparcie jakie sobie nawzajem dajecie. To bardzo dobrze - pochwaliła nas. – Panie Alku mam nadzieję, że tak będzie nadal. Tak jak wspomniałam wcześniej pani Kasia to bardzo żywiołowa osoba, która chce żyć na wysokich obrotach. To jest na plus, ale oboje nie możecie pozwolić, by się w tym zatraciła. Kasia uwielbia wyznaczać sobie cele i tutaj pana zadanie, by ją czasami utemperować, gdyby wyznaczyła jakieś, które jest niemożliwe do zrealizowania – pouczała nie tylko Alka, ale i mnie. – Kasiu widzę to zmarszczone czoło, już o tym rozmawiałyśmy. Masz obierać metodę małych kroczków- przed doktor Mikos nie ukrył się żaden mój grymas.
- A pomysł ze zbiórką pieniędzy? – wtrąciłam. Bałam się, że to będzie za wiele jak na metodę „ Małych kroczków”
- Z pomocą jaką zaoferował pan Ahrem z kolegami myślę, że możemy na to pozwolić – uśmiechnęła się do nas. – Oczywiście będziemy to wspólnie monitorować.
- Dziękuję – odetchnęłam z ulgą.
- Mogę przyrzec, że Kasia będzie pod dobrą opieką – obiecał siatkarz.
- A ja panu wierze. To co Pani Kasiu widzimy się jeszcze za tydzień przed świętami – pożegnała się z nami uściskiem ręki.
- Uf po wszystkim – wypuściłam głośno powietrze. – Nie było tak źle?
- Cieszę się, że mnie zaprosiłaś – podał mi płaszcz, który szybko ubrałam.– Teraz tylko musimy uzgodnić w klubie ten pomysł ze zbiórką pieniędzy na zwierzaki – już wcześniej podzieliłam się z Alkiem tym pomysłem, ale wiedziałam, że najpierw musi on uzyskać aprobatę mojej psycholog.
- Idziemy od razu do klubu? – no tak cała ja wszystko musze mieć załatwione i obgadane na już.
- Przecież cię znam, pewnie, że idziemy – objął mnie mocno prowadząc do wyjścia.
Przed samym gabinetem zaczęłam złościć się na siebie, że nie mam nic przygotowane, że wpadnę do środka jak jakaś pchła i narobię zamieszania. Na całe szczęście to była tylko moja wyobraźnia. Wraz z Alkiem wyjaśniliśmy mój pomysł prezesowie Góreckiemu, miałam nadzieję, że nie zrobiliśmy tego chaotycznie, ale tam, gdzie wdzierała się moja nadpobudliwość, Alek od razu mnie naprowadzał na właściwy tor. Z tej rozmowy wyszliśmy zwycięsko. W styczniu tydzień przed Pucharem Polski i w trakcie imprezy będziemy zbierać pieniądze na kilka wybranych schronisk na Podkarpaciu i w Małopolsce. Musiałam tylko dostarczyć do końca roku do klubu, które to będą schroniska i wszystkie potrzebne dane, jak i zgodę Urzędu Miasta na taką zbiórkę.
- Udało się – rzuciłam się brunetowi na szyję.
- Z tobą zawsze wszystko się uda, potrafisz oczarować rozmówce – zaśmiał się.
- A ty w odpowiedniej chwili go otrzeźwić – śmiałam się razem z nim, mieliśmy z czego.
- Zostaniesz na treningu? – zapytał.
- Pewnie, że zostanę – odprowadziłam go do szatni witając się z kilkoma chłopakami, którzy byli już przebrani i czekali na korytarzu. W głowie układałam sobie już plan organizacji całej akcji, ale pamiętałam o zaleceniach psycholog. Miałam się nie nakręcać za bardzo ,a podejść do wszystkiego bardziej realistycznie.
/Magda/
Skonsternowana wyszłam z gabinetu Tomka. Oczywiście dostałam opieprz i to bez żadnych ogródek. Wystarczyło, że Tomek dokładniej mi się przyjrzał a ja wyśpiewałam mu wszystko jak na spowiedzi. Wyszło na to, że marny ze mnie pacjent, a raczej beznadziejny. Ten oczywiście zaczął straszyć mnie szpitalem i powiedział, że, jeżeli wyniki badań będą takie jak w sierpniu to ani myśli bym tylko brała kroplówki na dochodząco. Szpital i nie mamy o czym rozmawiać mogła bym go zacytować. Z racji tego, że było już popołudnie to czułam się o wiele lepiej, w końcu wcisnęłam w siebie śniadanie i nawet zjadłam batonika, a wiec byłam na plusie, jeżeli chodzi o moje rewelacje żołądkowe. Dziś na Podpromiu nie miałam prawie nic do roboty, kolejne badania chłopaków miały dotrzeć do mnie zaraz przed świętami, miałam mieć tak naprawdę półtora tygodnia świętego spokoju. Ruszyłam na boisko, bo wiedziałam, że niedługo skończy się dzisiejszy trening. Musiałam zobaczyć się z Łukaszem ,przecież jeszcze się dziś nie widzieliśmy. Widok jako zastałam wcale mnie nie zdziwił. Zamiast normalnych zajęć z piłką nasi się obijali. Proste i oczywiste w pobliżu nie było Andrzeja a Marcin zawsze pozwalał, im, wtedy na trochę luzu. Paul wykonywał jakieś breakdance’owe ruchy a większość przyglądała mu się ze śmiechem. Sama w gimnazjum łyknęłam nieco tego tańca , gdy chodziłam na jeden z osiedlowych placów i wyginałam się w rytm muzyki. Kaśka oczywiście chodziła tam ze mną, nie dziwiło mnie, więc to, że teraz opowiadała Lotmanowi na jego taniec naśladując go.
- Madzia chodź, pokażemy, im co potrafimy – zawołała mnie ponaglając gestem ręki. Chłopaki zebrali się w kółku a ja tylko zdążyłam zerknąć na Łukasza, który tajemniczo się uśmiechał nim Kaśka wciągnęła mnie na środek. Jurij na szczęście był zajęty rozmowa z Perłą nie musiałam skupiać się też na, nim. Od jego powrotu z Pucharu świata unikałam go, on też nie szukał ze mną kontaktu, ale nie czułam się pewnie w jego towarzystwie, nawet, teraz gdy z Łukaszem mieliśmy wszystko wyjaśnione.
- Wygłupimy się – szepnęłam do Wieczorek tak, by reszta nas nie słyszała.
- Co ty gadasz? Jesteś lepsza ode mnie – w sumie miała rację, mi szło lepiej w te klocki.
- Ale tak na sucho? – chodziło mi oczywiście po jakiś podkład muzyczny.
- Marcin zapodaj coś – wydarł się Igła, który wyraźnie nie mógł doczekać się naszych popisów. Ogonowski, który siedział przy bandach poszukał w laptopie muzyki, tą którą znalazł nadawała się idealnie. Lotman zaczął a my skopiowałyśmy jego ruchy. Paul był naprawdę niezły i tak rozpoczęła się bitwa, on jeden i my dwie. W końcu Amerykanin wykonał taki ruch, że Kaśka za nic nie dała rady go zrobić, ale zamiast się złościć tylko się zaśmiała.
- Mistrz – wyciągnęła rękę do przyjmującego i przybiła z nim piątkę.
- Ja też chcę spróbować – dopominał się Grozer i już ustawiał się do prostego ruchu ramionami. Nie wyszło mu to za dobrze, ale czy każdemu, by wyszło.
- Weź wstydu nie rób, to się tak robi! – Krzysiek przepchnął atakującego i sam się popisywał wcale nie lepiej niż Niemiec, a reszta wybuchła śmiechem.
- Jesteś dziś blada – szept Łukasza za mną spowodował, że aż się wzdrygnęłam.
- To przez wysiłek i brak słońca. Zawsze tak mam o tej porze roku – zdecydowałam, że powiem Łukaszowi o wszystkim, dopiero jak będę pewna wyników badań.
- Chodź nauczę cie czegoś – widziałam, że Kadziu też chciał spróbować, a, jeżeli pokażę mu jak ma to zrobić, to nie będzie wyglądał tak komicznie, jak Igła z „Dżordżem”. Zrobiłam dwa kroki w przód tak, by środkowy mógł wszystko lepiej widzieć a przed oczami stanęły mi mroczki, a potem zobaczyłam tylko zbyt szybko zbliżający się do mojej twarzy parkiet
- Magda!- krzyk Kaśki przemieszany z głosem Łukasza to było ostatnie co udało mi się zarejestrować nim straciłam przytomność.
Żaden
ze mnie psycholog, więc zalecenia lekarki Kaśki to moja radosna twórczość. Wiem wredna jestem, dwa rozdziały
szczęścia i już mieszam. Cóż cała ja. Nadal nie potrafię określić, ile
będę was męczyć tym opowiadaniem. Nie dziwi mnie, że
połowa ma już dość i tu nie zagląda. Szkoda, ale pozdrawiam serdecznie te, które dzielnie niczym żołnierz na misji trwają przy mnie.
Z żołnierskim pozdrowieniem melduję się ja!
OdpowiedzUsuńAmelka jest słodkim dzieckiem i przynajmniej tym Madzia i Łukasz nie muszą się przejmować. Czasami ciężko zdobyć zaufanie dziecka partnera życiowego ale w tym wypadku wszystko poszło tak jak należy i bardzo mnie to cieszy. Nie wiem co się dzieje z Magdą, ale pierwsze zaraz po jej chorobie to ciąża:). Takie omdlenia to zbyt drastyczne sytuacje jak na stan błogosławiony ale w połączeniu z chorobą może to tak wyglądać. Ciekawe czy Kadziu by si e ucieszył:), wydaje mi się, że na początku mógłby się wystraszyć ale potem...
Kaśka ma niesamowite wsparcie ze strony Alka i przyjaciół, więc nie ma innej opcji! Musi walczyć ze swoimi słabościami!
Oj kochana pisz!! Pisz dużo i częśto!
Strasznie cieszy mnie fakt, że Amelka tak bardzo przywiązała się do Magdy. Taki fakt zbliży ich wszystkich jeszcze bardziej do siebie, co zaowocuje widokiem pięknej rodzinki :)
OdpowiedzUsuńTe wszystkie odruchy wymiotne, zawroty głowy... czyżbyśmy spodziewali się potomka? Oczywiście choroba chorobą, ale nic nie jest wykluczone, prawda?
Kaśka jest ogromną szczęściarą. To fakt. Nie każdy może liczyć na tak wielkie zaangażowanie w jej życie przyjaciół.
Przepraszam Cię za moją nieregularność w komentowaniu, ale wiedz że jestem na bieżąco, gdyż bardzo mocno przywiązałam się do tej historii. Podziwiam Cię za te wszystkie rozdziały, którymi dajesz nam radość.
Może to jednak nie choroba, a ciąża? :) Myślę,że Madzia z Kadziem są gotowi na dziecko,i taki mały Brzdąc by się im przydał :) Mimo wszystko, Magda powinna powiedzieć Łukaszowi całą prawdę szybciej,bo w związku szczerość jest bardzo cenna i ważna.
OdpowiedzUsuńDobrze,że Kaśka ma Alka,bo bez wątpienia razem mogą więcej :) Zbiórka pieniędzy na schroniska to fantastyczny pomysł.
Pozdrawiam :)
A widzisz, ja jestem tu mniej więcej od połowy, a uciekać nie zamierzam :P :*
OdpowiedzUsuńNo i klops. Madzia znowu ma nawrót choroby i to przez tą całą gorączkę związku z Łukaszem. Jedynymi pozytywami jest to, że Kasia uwierzyła w to, że może coś zrobić dla innych i może się to udać, a Magda poczuła się cudownie, dzięki słowom Amelci. Małą jest naprawdę idealną kopią Łukasza. Wszędzie jej pełno i ma swoje zdanie, którego nikt jej z główki nie wybije, co pokazała na meczu ;P
Niechże to się wszystko ułoży :P
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Trwam i z niecierpliwością czekam na dalsze części ;)) i oczywiście mam nadzieje że z Madzią nic poważnego nie będzie się działo;)
OdpowiedzUsuńmary:*
Martwię się o Magdę. Ta choroba może mieć jeszcze jakieś złe konsekwencje i tego właśnie się obawiam. No chyba, że może Madzia błędnie sklasyfikowała objawy, a po wynikach wyjdzie, że jest w ciąży? Łukasz widząc ukochaną jak mdleje, pewnie musiał przeżyć ciężkie chwile. Oby jak najszybciej się wszystko unormowało. Cieszy mnie natomiast relacja jaka jest pomiędzy Magdą a Amelką - to cudowne, że Melka zaakceptowała kobietę swojego ojca, co więcej pokochała ją. Czytając fragment z meczu nie można się nie uśmiechnąć.
OdpowiedzUsuńCo do Kaśki i Alka to bardzo się cieszę, że ich relacje wyglądają tak, a nie inaczej. Wieczorek ma ogromne wsparcie u Białorusina, a ta wyprawa do psychologa z pewnością nie tylko dodała Kasi wiary, ale przede wszystkim pozwoliła uwierzyć, że Alek naprawdę ją kocha i zrobi dla niej wszystko.
Pozdrawiam kochana i do następnego :*
Zastanawia mnie jeden fakt: czemu Magda o siebie nie dba?
OdpowiedzUsuńJejku przepraszam Cię, że zniknęłam na tak długo. Ale już wróciłam i nadrobiłam te 5 rozdziałów ;D
OdpowiedzUsuńJak bardzo brakowało mi tutaj Amelki i w końcu jest. Wiedziałam, że Mała ucieszy się na widok Magdy. Madzia powinna jednak dbać o siebie i nie zapominać o braniu tabletek. Mam nadzieję, że to co się stało nie jest niczym poważnym...
Dobrze, że rozmowy z panią psycholog tak bardzo pomagają Kaśce i do tego Alek tak bardzo ją wspiera. Wszystko zmierza do happy endu ;)
Pozdrawiam A. ;**
Nie rozumiem jak ktoś mógł zacząć to czytać i nagle przestał. Ja ciągle zastanawiam się co będzie dalej, jak się potoczą losy ich wszystkich, nie mogłabym tak przestać tego czytać i zapomnieć o tym.
OdpowiedzUsuńMasz świętą rację z tym mieszaniem;) Nie dasz im dłuższej chwili szczęścia tylko kombinujesz i dodajesz im problemów;)
Trzeba mieć nadzieję, że z Madzią to nic poważnego i wszystko wróci do normy.
Bardzo spodobał mi się ten fragment gdy Melka powiedziała jej, że ją kocha. Takie słowa w z ust dziecka zawsze są takie słodkie i prawdziwe;)
Nie przejmuj się tymi, którzy już tu nie zaglądają - widocznie wyparowały im mózgi, bo nikt kto go ma nie przestałby czytać tej genialnej historii;)
Pozdrawiam - R.;)
Kolejny zwrot akcji :D Znaczy, że dłużej będziesz pisać :D
OdpowiedzUsuńTo, że Melka kocha Magdę było wiadomo od dawna i obawy dziewczyny o te uczucia były bezpodstawne. Widać jaką świetną paczkę tworzą razem, czysta sielanka. Byłaby gdyby nie stan Magdy. Sama się do niego doprowadziła! Gdyby jeszcze była zielona w swojej chorobie to można by wybaczyć, ale nie to. Ostatnie zdania pokazały jakie tak naprawdę będą wyniki badań, bo nikt ot tak nie mdleje. Już widzę zdenerwowanego Kadzia gdy dowie się o stanie zdrowia swojej ukochanej. Magda postanowiła bardzo nieodpowiedzialnie ;(
Kaśka wraca do siebie, i bardzo dobrze! A zbióreczka na pewno się uda, a potrzebne dokumenty i zgody będą na czas.
Czekam na kolejny! Pozdrawiam :*
Martwię się o Magdę ale tak sobie pomyślałam że ona może jest w ciąży? Ale by było fajnie, taki kolejny mały Kadziewicz :) czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJa ostatnio jak zwykle z opóźnieniem. Wcale mi się to nie podoba, ale mam urwanie dupy z bratem, bo korzystamy z jednego laptopu, a on pisze teraz pracę inżynierską i niestety muszę uznawać jego wyższość.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się to, że stan zdrowia blondynki się pogorszył, ale nie podoba mi się też to, że nie dba o siebie. Oczywiście przeleciała mi przez głowę myśl,że Madzia jest w ciąży i szybko się wzdrygnęłam na tę myśl, bo przypomniałam sobie słowa Łukasza z początku opowiadania, który jasno powiedział, że nie chce mieć już więcej dzieci. Niezła zadymka mogłaby się z tego zrobić, ale jestem zdania, że nawet jeśli taka sytuacja miałaby miejsce, to Kadziu wziąłby to na klatę.
Cieszę się, że Kaśka korzysta z pomocy psychologa. Ja też kiedyś byłam w takiej życiowej sytuacji, że nie potrafiłam sobie poradzić z problemem i skorzystałam z takiej pomocy i dziś umiem sobie wiele rzeczy wytłumaczyć sama, bez zbędnych emocji i niepotrzebnych łez. To piękne ze strony Alka, że nie boi się tych problemów i dziarsko kroczy obok Wieczorek, podtrzymując ją na duchu i wspierając ją w ciężkim dla niej czasie. Tego się właśnie powinno wymagać od swojego partnera.
Pozdrawiam ;***
jak to mówi pewna piosenka "nic nie może przecież wiecznie trwać..." także w pełni rozumiem, że po dobrych chwilach muszą przyjść i te gorsze. mam tylko nadzieję, że wszyscy w nich wytrwamy. w to, że dziewczyny będą przy sobie, to jestem całkowicie pewna. mam tylko nadzieję, że Łukasz nie uniesie się jakąś dumą, dlatego, ze Magda mu nie powiedziała wcześniej o swojej chorobie, że nie zdezerteruje i będzie przy niej, tak jak Alek jest przy Kasi. poza tym bardzo się cieszę, że relacja Magdy z Amelką jest taka sama. ona na pewno będzie podtrzymywać Magdę w dobrym samopoczuciu, jesli jej stan jednak okazałby się poważniejszy, co mam nadzieję jednak sie nie zdarzy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! i trwam z Tobą i z opowiadaniem :)
Przeczytałam opis pod rozdziałem i głupio mi się zrobiło bo też mnie tu nie było. Na pocieszenie wiem że ty wiesz jaki był powód i był on prawdziwy. Mieszasz jak zawsze z resztą. Podejrzewałam że choroba Madzi będzie miała tutaj jakąś znaczącą rolę inaczej byś o niej nie wspominała, bo ty o rzeczach nieznaczących raczej nie piszesz. to jest przerażające w jednej chwili człowiek stoi czuje się w miarę dobrze a w drugiej traci kontakt z rzeczywistością. Podobał mi się fragment z Amelią, to złote dziecko jest, pokochała Magdę tak jak i Łukasz :)
OdpowiedzUsuńKasia, ten dobry duszek tutaj, to tak złożona osobowość że Aleh nigdy się z nią nie będzie nudził, ale tez będzie miał z nią sporo roboty i kłopotów. Podoba mi się że bierze za nią odpowiedzialności i chce być przy niej pilnować by nie straciła nad sobą kontroli. Oby zawsze był gdy go będzie potrzebować