/Kaśka/
Obudziłam się z lekkim bólem głowy, co dawało mi do zrozumienia, że chyba przesadziłam z piciem, inaczej nic takiego nie miało, by miejsca. Nie otwierając oczu zaczęłam zastanawiać się czy Magda zrobiłam o to awanturę, ale nic takiego nie mogłam sobie przypomnieć. Może to przez, to, że była na tyle zajęta Biereżką, że nie zauważyła, a może wyszła z nim a ja to przegapiłam. Nie lubiłam mieć pijackich zaników pamięci dlatego poirytowana i ciekawa czy Krasikov smacznie śpi w swoim łóżku zerwałam się na równe nogi otwierając przy okazji oczy. To co się przed nimi ukazało przytłoczyło mnie na moment. To nie był mój pokój. W takim razie, gdzie ja jestem? Czyżbym sama zabalowała tak mocno, jak jeszcze przed chwilą posądzałam o to przyjaciółkę. No dobra, przesadzam, mam na sobie swoje ciuchy, więc tak gorąco to nie było. Ale nadal nie wiem, gdzie jestem. To miejsce ani trochę nie jest dla mnie znajome, nie jest to mieszkanie Gregora co w pierwszej chwili przyszło mi na myśl, a drugą osobą jaka automatycznie się nasuwa jest Aleh. To w sumie wyjaśniało, by kilka rzeczy. Chciałam utwierdzić się w swoim przekonaniu rozglądając się wokoło, ale nie znalazłam żadnej rzeczy, która potwierdziłaby moje przypuszczenia. Nie pozostało mi nic innego jak wyjść po za obręb tych 4 ścian. Narzekałam cicho, że nie ma w tym pomieszczeniu lustra splotłam swoje włosy w luźny warkocz i wyszłam cichaczem z pokoju. Teraz już bywał pewna, że to lokum Alka, ponieważ przedpokój był mi znany. Swoje kroki skierowałam prosto do kuchni mijając przy okazji salon, w którym już prawie nie było śladu po tym, że wczoraj odbyła się tutaj impreza.
- Cześć – zaczęłam niepewnie widząc bruneta stojącego przy kuchence. Jego osoba jakoś mnie onieśmielała. Nie wiem czemu. Może to przez, to, że był ona zarazem wesoły i ułożony i bałam się palnąć przy nim jakąś głupotę.
- Cieszę się, że wstałaś, kawy? – wskazała na swój kubek.
- Poproszę – usiadłam przy stole, a język ugrzązł mi w gardle. To zabawne, bo miałam już w swoim życiu kilka podobnych doświadczeń a pierwszy raz nie wiedziałam jak mam się zachować. Pewnie to przez, to, że, wtedy wszystko kończyło się w łóżku, a teraz ja tylko tutaj nocowałam. – Przepraszam za kłopot – wydukałam wreszcie, gdy drugi kubek został postawiony przede mną, a siatkarz usiadł naprzeciwko.
- Żaden problem – uśmiechnął się rozbrajająco.
- Zajęłam ci łóżko a my prawie się nie znamy, przepraszam za takie zachowanie, głupio się z tym czuje – tłumaczyłam nerwowo gestykulując .
- Kasia, przecież mówię, że mi to nie przeszkadza – dotknął mojej dłoni, która jeszcze przed chwilą wymachiwała esy floresy w powietrzu a mnie przeszedł po całym ciele mocny impuls, gdy nasza skóra się ze sobą zetknęła. To niemożliwe!
- Która godzina ? – speszona tym co się przed chwilą stało z moim ciałem szybko zmieniłam temat.
- Prawie 10 – jego ręka ponownie znalazła się na kubku.
- Tak późno! Ja muszę… - zabrakło mi wiarygodnej wymówki. – Będę już szła, wynagrodzę ci gościnę, obiecuje. Może wieczorem, kolacja? – zaproponowałam zupełnie bez kontroli nad tym co właśnie robię. Białorusin popatrzył na mnie zdziwiony. – Muszę ci się jakoś zrewanżować – wyjaśniłam.
- Ale nie trzeba… – próbował mnie od tego odwieść, ale ja miałam zamiar iść w zaparte.
- O 20 ci pasuje? Wszystko przyniosę i przygotuję – zapytałam już na korytarzu ubierając buty i kurtkę. Ten tylko zdezorientowany pokiwał głową na znak zgody. – To cześć!
Dopiero na zewnątrz mogłam ochłonąć. Nie rozumiałam co się stało tam na górze. Wczoraj przecież nic takiego nie wyczułam, a dziś wszystko się zmieniło. Oczywiście podczas imprezy flirtowaliśmy trochę, ale nic więcej, a teraz po jednym dotyku moje serce zaczęło walić niezdrowo, a mój wzrok dopominał się, by ciągle patrzeć w tą uśmiechniętą twarz. Czytałam o tym, ba nawet w to wierzyłam , to coś nazywało się pokrewieństwem dusz, gdy człowiek w jednej chwili zdaje sobie sprawę, że ta druga osoba jest tą właściwą. A może ja już zgłupiałam do reszty? Może tylko ja to poczułam? Całą drogę do naszego mieszkania rozmyślałam o tym. Pojawiał się też kłopot, był też Witek. Przecież to z nim do 2 miesięcy tworzyłam szczęśliwy związek, ale przy nim nigdy czegoś takiego nie poczułam , nawet wtedy gdy pozwalaliśmy sobie na dużo więcej. Teraz jednak miałam inny problem: kolacja, Magda mnie zabije za to, że ją w to wplątałam.
Blondyna oczywiście dobrze wiedziała, że niedługo wrócę i wcale nie zdziwiło mnie to, że siedzi w kuchni przeglądając album ze zdjęciami.
- Jesteś na mnie zła? – podeszła do niej przytulając się do jej pleców.
- A jak myślisz? Obiecałaś mi, że nie będziesz już tak pić. Kaśka masz prawie 24 lata, nie wydaje ci się, że powinnaś stać się trochę bardziej odpowiedzialna? To, że cię zostawiłam u Aleha to miała być dla ciebie nauczka – strzeliła mi wykład. Znów miała rację, ale co ja mam począć z tym, że to ona w tej przyjaźni jest tą rozsądną, a ja tą, która ciągle pakuje się w jakieś dziwne wydarzenia.
- Wierz mi była, głupio się poczułam. Przepraszam. Ty już wiesz jak u mnie wyglądała impreza, a ja nie wiem jak u ciebie, zniknęłaś mi z oczu. Mów, gdzie cię wywiało. Czyżbyś z Jurijem wolała dokończyć ją tylko we dwoje- zaczęłam żartować, ale po jej minie szybko przestała, - Coś się stało?
- Żebyś wiedziała. Czy wszystko musi być takie pogmatwane? Nic nie jest proste i klarowne. Nienawidzę takiego zamętu i niepewnego gruntu – zaczęła, a ja kompletnie nie miałam pojęcia, o co jej chodzi.
- Madziu jaśniej, mam kaca nie myślę zbyt przytomnie – uśmiechnęła się gorzko na moją uwagę.
- Najjaśniej jak potrafię i jednym słowem: Kadziewicz. – zamilkła na dłuższa chwilę i już myślałam, że resztę opowieści będę musiała z niej wyciągnąć siłą, ale w końcu opowiedziała wszystko. Po tym doszłam do wniosku, że moje poranne dylematy z tym co przeżywa właśnie Krasikov to mały pikuś.
- Nie powiem ci nic modrego, musisz pogadać z nimi. Oczywiście nie z dwójką na raz, ale z każdym z osobna. Łukasz nie może cię tak traktować, a Jurek, no, jeżeli ci się podobało i chcesz to dalej ciągnąć, to też chyba pasowałoby dać mu to do zrozumienia, bo po tym jak uciekłaś to nie wiem jak on to odczyta
- Najchętniej to bym zasnęła i obudziła się wtedy gdy będzie już po wszystkim, niestety tak się nie da – podsumowała moje słowa.
- O nie moja droga żadnego zasypiania, mam dla ciebie zadanie. Obiecaj mi, tylko że nie będziesz krzyczeć, a ja ci zagwarantuje, że, na co najmniej dwie godziny nie będziesz o tym myśleć – zaśmiałam się tajemniczo i trochę nerwowo.
- Coś ty znów wymyśliła? – zapytała niespokojna.
- Nic wielkiego, takie małe coś, słowo na „ K” w ramach podziękowania dla Alka za nocleg – Magda od razu domyśliła się, o co mi chodzi, bo już raz w coś podobnego ją wpakowałam.
- Żartujesz? – pokręciłam głową.
- Myślisz, że kurczak Alfredo się nada? – ryzykowałam, ale wiedziałam, że się zgodzi, nawet, jeżeli z początku będzie prezentować, że jest na mnie zła.
- Nie ma mowy – zaprzeczyła.
- Madziu nie udawaj i tak wiem, jak będzie – ona też wiedział, bo strzeliła w moja stronę kilka groźnych min a puściej obie wybuchnęłyśmy wesołym śmiechem.
Obudziłam się z lekkim bólem głowy, co dawało mi do zrozumienia, że chyba przesadziłam z piciem, inaczej nic takiego nie miało, by miejsca. Nie otwierając oczu zaczęłam zastanawiać się czy Magda zrobiłam o to awanturę, ale nic takiego nie mogłam sobie przypomnieć. Może to przez, to, że była na tyle zajęta Biereżką, że nie zauważyła, a może wyszła z nim a ja to przegapiłam. Nie lubiłam mieć pijackich zaników pamięci dlatego poirytowana i ciekawa czy Krasikov smacznie śpi w swoim łóżku zerwałam się na równe nogi otwierając przy okazji oczy. To co się przed nimi ukazało przytłoczyło mnie na moment. To nie był mój pokój. W takim razie, gdzie ja jestem? Czyżbym sama zabalowała tak mocno, jak jeszcze przed chwilą posądzałam o to przyjaciółkę. No dobra, przesadzam, mam na sobie swoje ciuchy, więc tak gorąco to nie było. Ale nadal nie wiem, gdzie jestem. To miejsce ani trochę nie jest dla mnie znajome, nie jest to mieszkanie Gregora co w pierwszej chwili przyszło mi na myśl, a drugą osobą jaka automatycznie się nasuwa jest Aleh. To w sumie wyjaśniało, by kilka rzeczy. Chciałam utwierdzić się w swoim przekonaniu rozglądając się wokoło, ale nie znalazłam żadnej rzeczy, która potwierdziłaby moje przypuszczenia. Nie pozostało mi nic innego jak wyjść po za obręb tych 4 ścian. Narzekałam cicho, że nie ma w tym pomieszczeniu lustra splotłam swoje włosy w luźny warkocz i wyszłam cichaczem z pokoju. Teraz już bywał pewna, że to lokum Alka, ponieważ przedpokój był mi znany. Swoje kroki skierowałam prosto do kuchni mijając przy okazji salon, w którym już prawie nie było śladu po tym, że wczoraj odbyła się tutaj impreza.
- Cześć – zaczęłam niepewnie widząc bruneta stojącego przy kuchence. Jego osoba jakoś mnie onieśmielała. Nie wiem czemu. Może to przez, to, że był ona zarazem wesoły i ułożony i bałam się palnąć przy nim jakąś głupotę.
- Cieszę się, że wstałaś, kawy? – wskazała na swój kubek.
- Poproszę – usiadłam przy stole, a język ugrzązł mi w gardle. To zabawne, bo miałam już w swoim życiu kilka podobnych doświadczeń a pierwszy raz nie wiedziałam jak mam się zachować. Pewnie to przez, to, że, wtedy wszystko kończyło się w łóżku, a teraz ja tylko tutaj nocowałam. – Przepraszam za kłopot – wydukałam wreszcie, gdy drugi kubek został postawiony przede mną, a siatkarz usiadł naprzeciwko.
- Żaden problem – uśmiechnął się rozbrajająco.
- Zajęłam ci łóżko a my prawie się nie znamy, przepraszam za takie zachowanie, głupio się z tym czuje – tłumaczyłam nerwowo gestykulując .
- Kasia, przecież mówię, że mi to nie przeszkadza – dotknął mojej dłoni, która jeszcze przed chwilą wymachiwała esy floresy w powietrzu a mnie przeszedł po całym ciele mocny impuls, gdy nasza skóra się ze sobą zetknęła. To niemożliwe!
- Która godzina ? – speszona tym co się przed chwilą stało z moim ciałem szybko zmieniłam temat.
- Prawie 10 – jego ręka ponownie znalazła się na kubku.
- Tak późno! Ja muszę… - zabrakło mi wiarygodnej wymówki. – Będę już szła, wynagrodzę ci gościnę, obiecuje. Może wieczorem, kolacja? – zaproponowałam zupełnie bez kontroli nad tym co właśnie robię. Białorusin popatrzył na mnie zdziwiony. – Muszę ci się jakoś zrewanżować – wyjaśniłam.
- Ale nie trzeba… – próbował mnie od tego odwieść, ale ja miałam zamiar iść w zaparte.
- O 20 ci pasuje? Wszystko przyniosę i przygotuję – zapytałam już na korytarzu ubierając buty i kurtkę. Ten tylko zdezorientowany pokiwał głową na znak zgody. – To cześć!
Dopiero na zewnątrz mogłam ochłonąć. Nie rozumiałam co się stało tam na górze. Wczoraj przecież nic takiego nie wyczułam, a dziś wszystko się zmieniło. Oczywiście podczas imprezy flirtowaliśmy trochę, ale nic więcej, a teraz po jednym dotyku moje serce zaczęło walić niezdrowo, a mój wzrok dopominał się, by ciągle patrzeć w tą uśmiechniętą twarz. Czytałam o tym, ba nawet w to wierzyłam , to coś nazywało się pokrewieństwem dusz, gdy człowiek w jednej chwili zdaje sobie sprawę, że ta druga osoba jest tą właściwą. A może ja już zgłupiałam do reszty? Może tylko ja to poczułam? Całą drogę do naszego mieszkania rozmyślałam o tym. Pojawiał się też kłopot, był też Witek. Przecież to z nim do 2 miesięcy tworzyłam szczęśliwy związek, ale przy nim nigdy czegoś takiego nie poczułam , nawet wtedy gdy pozwalaliśmy sobie na dużo więcej. Teraz jednak miałam inny problem: kolacja, Magda mnie zabije za to, że ją w to wplątałam.
Blondyna oczywiście dobrze wiedziała, że niedługo wrócę i wcale nie zdziwiło mnie to, że siedzi w kuchni przeglądając album ze zdjęciami.
- Jesteś na mnie zła? – podeszła do niej przytulając się do jej pleców.
- A jak myślisz? Obiecałaś mi, że nie będziesz już tak pić. Kaśka masz prawie 24 lata, nie wydaje ci się, że powinnaś stać się trochę bardziej odpowiedzialna? To, że cię zostawiłam u Aleha to miała być dla ciebie nauczka – strzeliła mi wykład. Znów miała rację, ale co ja mam począć z tym, że to ona w tej przyjaźni jest tą rozsądną, a ja tą, która ciągle pakuje się w jakieś dziwne wydarzenia.
- Wierz mi była, głupio się poczułam. Przepraszam. Ty już wiesz jak u mnie wyglądała impreza, a ja nie wiem jak u ciebie, zniknęłaś mi z oczu. Mów, gdzie cię wywiało. Czyżbyś z Jurijem wolała dokończyć ją tylko we dwoje- zaczęłam żartować, ale po jej minie szybko przestała, - Coś się stało?
- Żebyś wiedziała. Czy wszystko musi być takie pogmatwane? Nic nie jest proste i klarowne. Nienawidzę takiego zamętu i niepewnego gruntu – zaczęła, a ja kompletnie nie miałam pojęcia, o co jej chodzi.
- Madziu jaśniej, mam kaca nie myślę zbyt przytomnie – uśmiechnęła się gorzko na moją uwagę.
- Najjaśniej jak potrafię i jednym słowem: Kadziewicz. – zamilkła na dłuższa chwilę i już myślałam, że resztę opowieści będę musiała z niej wyciągnąć siłą, ale w końcu opowiedziała wszystko. Po tym doszłam do wniosku, że moje poranne dylematy z tym co przeżywa właśnie Krasikov to mały pikuś.
- Nie powiem ci nic modrego, musisz pogadać z nimi. Oczywiście nie z dwójką na raz, ale z każdym z osobna. Łukasz nie może cię tak traktować, a Jurek, no, jeżeli ci się podobało i chcesz to dalej ciągnąć, to też chyba pasowałoby dać mu to do zrozumienia, bo po tym jak uciekłaś to nie wiem jak on to odczyta
- Najchętniej to bym zasnęła i obudziła się wtedy gdy będzie już po wszystkim, niestety tak się nie da – podsumowała moje słowa.
- O nie moja droga żadnego zasypiania, mam dla ciebie zadanie. Obiecaj mi, tylko że nie będziesz krzyczeć, a ja ci zagwarantuje, że, na co najmniej dwie godziny nie będziesz o tym myśleć – zaśmiałam się tajemniczo i trochę nerwowo.
- Coś ty znów wymyśliła? – zapytała niespokojna.
- Nic wielkiego, takie małe coś, słowo na „ K” w ramach podziękowania dla Alka za nocleg – Magda od razu domyśliła się, o co mi chodzi, bo już raz w coś podobnego ją wpakowałam.
- Żartujesz? – pokręciłam głową.
- Myślisz, że kurczak Alfredo się nada? – ryzykowałam, ale wiedziałam, że się zgodzi, nawet, jeżeli z początku będzie prezentować, że jest na mnie zła.
- Nie ma mowy – zaprzeczyła.
- Madziu nie udawaj i tak wiem, jak będzie – ona też wiedział, bo strzeliła w moja stronę kilka groźnych min a puściej obie wybuchnęłyśmy wesołym śmiechem.
***
/Karolina/
Przygotowywałam się na przyjście Grześka. Tak jak obiecałam miałam zamiar mu o wszystkim powiedzieć. Dzisiejszy dzień nadawał się do tego idealnie. Łomacz nie miał treningu i znając go to cały dzień przesiedział w domu. Rano napisałam mu sms-a, że będę na niego czekać po południu i choć w pierwszym momencie poczułam lekkie uczucie ulgi, że będę mogła przestać się kryć później moje nerwy był coraz bardziej napięte. Dziewczyny już o wszystkim wiedziały i na każdym kroku starały się dodać mi otuchy. Pomagało na parę chwil a później znów pojawiał się strach. Bałam się jego reakcji, raz po raz układałam sobie w głowie jak będzie wyglądać ta rozmowa. Chcąc, choć na chwilę zająć przynajmniej ręce czymś innym jak nerwowym trzęsieniem się pomagałam w przygotowaniu kolacji dla Alka. Magda ani myślała przygotowywać ją sama, Kaśka jej pomagała, było jednak w tym więcej szkody niż pożytku, dlatego to we mnie blondynka miała większą pomoc. Ani się spostrzegłam a zadzwonił dzwonek do drzwi a ja spojrzałam na zegarek, który wskazywał umówioną z Grześkiem godzinę.
- Ja otworzę. Dasz radę Karol – Kaśka wyczuła pretekst, by ulotnić się z kuchni i pobiegła do drzwi. Ja w tym czasie otarłam ręce, które były ubrudzone mąką i wzięłam kilka głębokich oddechów.
- Czuję, że coś pichcicie, co to? Dacie spróbować? - wesoły głos rozgrywającego niósł się po mieszkaniu.
-Kurczak Alfredo, ale to nie dla ciebie – zastrzegła sobie Wieczorek. Grzesiek przywitał się ze mną i Magdą buziakiem w policzek, po czym jego głowa prawie wylądowała w garnku.
- Dlaczego nie chcecie się tym Alfonzo podzielić? Same macie to zamiar zjeść – widać, że miał wielką ochotę skosztować.
- Nie Alsonzo a Alfredo, po za tym ty nie po to tu przyszedłeś – Magda przepchnęła go jak najdalej kuchenki. Widać było, że zaskoczyło go to, iż dziewczyny wiedzą jaki jest cel tej wizyty.
- Może już chodźmy – nie czekałam dłużej, zaprowadziła Łomacza do swojego pokoju wskazując łóżko, by usiadł.
- Jak tutaj masz ślicznie, sama malowałaś?! –wskazał na drzewo, które namalowałam na jednej ze ścian.
- Tak, czasami maluję – wskazałam na sztalugę, na której akurat teraz nic więcej się nie znajdowało. Zima to nie była dla mnie dobra pora do inspiracji. – Grzesiek nie obraź się, ale chcę mieć to już za sobą. Musisz mi tylko obiecać, że mi nie przerwiesz.
- Obiecam ci wszystko – przyrzekł wpatrując się we mnie z czułością którą tak łatwo było dostrzec w tych niebieskich tęczówkach. Zebrałam w sobie całą odwagę i rozpoczęłam.
- Jak dobrze wiesz i co z resztą słychać lata mieszkałam w Stanach. Moi rodzice wyjechali, kiedy byłam malutka, a to mieszkanie należało wcześniej do mojej babci. Z początku wiodło się nam bardzo przeciętnie, ale ojciec założył firmę, która z roku na rok zaczęłam lepiej prosperować aż nasza rodzina stała się jedna z tych bardziej znaczących w Atlancie. Można powiedzieć, że byliśmy na językach wszystkich. Niestety, gdy to się stało moi rodzice zaczęli pozować na rodowitych Amerykanów odcinając się od swoich korzeni a ja tak bardzo chciałam wiedzieć jak najwięcej o Polsce, mieć kontakt z babcią, a to również zostało w naszym domu zakazane. Czułam, że tam nie pasuję, ale nic nie mogłam zrobić. Później było coraz gorzej, zaczęłam odczuwać, że różnie się od swoich rówieśników i że coś niedobrego się ze mną dzieje. Rodzice również to dostrzegli, zabrali mnie do lekarza. Później do kolejnego i kolejnego, ale każdy z nich potwierdzał tylko pierwsza diagnozę. Mam zespół Ushera, wiem, że ci to nic nie mówi… - sięgnęłam za ucho wyciągając aparacik i pokazując mu go na otwartej dłoni. – Nie słyszę tak jak wszyscy wokoło, z roku na rok słyszę coraz gorzej i muszę pomagać sobie tym o to aparatem. Już teraz, mimo że mam 20 lat to słuch mam jak u niejednego staruszka i często, gdyby nie to urządzenie, to nie słyszałabym wcale szczególnie z dalszej odległości. – zauważyłam, że chciał mu już przerwać, ale powstrzymałam go. –To nie wszystko, zespół Ushera jest chorobą genetyczną, choć z tego co wiem nie zawsze się ujawnia, do tego całkiem możliwe, że jak choroba wykończy mój układ słuchowy zajmie się wzrokowym, więc za parę lat mogę być nie tylko ślepa i głucha. Rodzice nie chcieli mieć takiego odmieńca w rodzinie. Dlatego odesłali mnie do sióstr zakonnych i miałam wstąpić do klasztoru. Niedługo przed złożeniem ślubów dowiedziałam się, że w spadku otrzymałam to mieszkanie i przyjechała tutaj. Moja rodzina nawet nie wie, że tutaj jestem, odkąd zostawili mnie w klasztorze nie odwiedzali mnie. Dali mi do zrozumienia, że w momencie, gdy zachorowałam przestałam być ich córką. Teraz już powinieneś, chociaż trochę zrozumieć moje zachowanie względem ciebie – spojrzałam na niego pierwszy raz, odkąd zaczęłam mówić on patrzył pewnie na mnie od dłuższego czasu a w jego oczach zauważyłam łzy.
- Karolina ja…- powiedział, po czym wybiegł zostawiając otwarte na oścież drzwi. Były, więc to łzy rozczarowania.
***
/Grzesiek/
Każde kolejne słowo powodowało u mnie coraz większy ból i wyrwę w sercu. To jak Karolina została potraktowana przez swoją rodzinę przez los i było dla mnie nie do pojęcia. Ile ona musiała wycierpieć, ile upokorzeń znieść. W tym wszystkim była zupełnie sama. Wystraszyło mnie to o czym mówiła, że nie wiadomo jak choroba dalej u niej się rozwinie, że może zasiać aż takie spustoszenie w jej organizmie. Tym bardziej podziwiałem ją za odwagę, że daje sobie z tym radę i na co dzień zupełnie nie widać, że jest chora. Jest przecież wesołą dziewczyną żyjącą tak jak zdrowi ludzie, a ma na sobie wyrok. Dotarło do mnie, że pewnie chce czerpać z życia jak najwięcej. Słuchałem uważnie jej słów, analizując wszystko na poczekaniu. Ich moc była tak wielka, ale pokazała mi coś jeszcze mimo mojego strachu utwierdziłem się tylko w tym, że nadal chcę o nią walczyć i być przy niej. Nie mam mowy bym ją zostawił z tym samą . Ledwo powstrzymałem łzy, które cisnęły mi się do oczu. Zbiegłem na dół do kwiaciarni nie zastanawiając się co robię.
- Poproszę 30 najpiękniejszych róż jakie pani ma – zdyszany już przy wejściu krzyknąłem.
- To musi być bardzo ważna okazja – stwierdziła kwiaciarka przy formowaniu bukietu z pięknych różowych róż.
- Tak, chcę pokazać pewnie wyjątkowej dziewczynie jak bardzo mi na niej zależy – szybko zapłaciłem i pędem wróciłem do mieszkania dziewczyn
- Karolina spokojnie – doszedł do mnie głos Magdy i płacz.
- Ja go normalnie zabije! – krzyczała Kaśka.
Dopiero teraz do mnie dotarło jak się zachowałem. Przecież po jej wyznaniu wybiegłem bez nawet słowa i ona odebrała to jako odrzucenie.
- Karolina… - szepnąłem stajać w progu jej pokoju. Dziewczyny spojrzały na mnie i już wiedziały, że nie takie miałem intencje.
- Chodź – Magda pociągnęła za sobą Kaśkę – Będziemy obok – dodała przymykając za sobą drzwi.
- Przepraszam nie powinienem był – zbliżyłem się do Karoli a ta ocierała łzy ze swoich policzków. – Chcę żebyś wiedziała, że dla mnie nadal jesteś tą Karoliną którą poznałem. Dla mnie nie ważnie jest to, że jesteś chora i tak stałaś się najważniejszą dla mnie osobą. Już dawno się w tobie zakochałem i to się teraz nie zmieniło. Chciałbym się Toba opiekować, teraz już nawet dosłownie w kwestii medycznej również. Chcę mieć się przy sobie, gdy się uśmiechasz i smucisz. Gdy malujesz, robisz zdjęcia, chcę widzieć, wtedy ten błysk w oku, który masz. Daj mi szansę – uklęknąłem przy niej składając na jej kolanach bukiet.
- Grzesiek, ale chyba nie zrozumiałeś – zaczęła drżącym głosem.
- Zrozumiałem wszystko i nie zmienię zdania. Do niczego cię nie zmuszam, wiem, że ty do mnie nie czujesz tego co ja do ciebie. Po prostu chciałbym być z Tobą od czasu do czasu, móc cie przytulić może kiedyś potrzyma za rękę – widziałem wahanie w jej oczach.
- Ale… - próbowała.
- Chcę tylko byś była szczęśliwa – ta znów wybuchnęła płaczem, ale później przytuliła się do mnie ściskając mnie mocno za szyję. Płakała a moje oczy również zrobiły się mokre od łez. Starając się ją uspokoić delikatnie głaskałem jej plecy.
Wróciła
ckliwa Mel. Nie chcę ocieniać tego co wyżej. Z resztą od tego jesteście wy. Nie
bardzo wiem, co mam napisać. Niedługo stuknie mi tutaj rok. Nie wiem, czy dodam
coś w okrągłą rocznicę, bo jak na razie to pomysłu mi brak. To jest wstyd, że
po roku jest tu tylko 17 rozdziałów, niestety to opowiadanie ze mną nie
współpracuje w ani jednym procencie. Cóż z tego, że ja bym chciała jak nie
idzie.
Ok. spadam, nie wiem, kiedy kolejny, mam nadzieję, że jednak nie dłużej niż za miesiąc.
Ok. spadam, nie wiem, kiedy kolejny, mam nadzieję, że jednak nie dłużej niż za miesiąc.
Niech Ci nie będzie wstyd. Nie liczy się ilość, a jakość, a ta u Ciebie jest na najwyższym poziomie :)
OdpowiedzUsuńKurcze, żal mi Karoliny. Cieszę się, że Grzesiek tak to przyjął, a nie zostawił jej z tym samej. Początkowo zamarłam, gdy przeczytałam, ze wybiegł, ale zdałam sobie sprawę, że nie mogłabyś tego zrobić.
Nienawidzę tego, że choroba może pokrzyżować nasze marzenia, a my nie możemy nic na to poradzić. Dobrze, że Karolina próbuje żyć normalnie, a nie rozczula się nad sobą. Miło, że ma wsparcie współlokatorek, a teraz także Grzesia.Można jej akurat tego zazdrościć.
Kaśka i Alek - jestem za :D W sumie głównie ze względu na bohaterów - Kadziu i Alek - wciągnęłam się w to opowiadanie. Dopiero potem dostrzegłam Twój talent :)
Magda mam nadzieję, że poukłada sobie wszystko :)
Nie martw się, będziemy cierpliwe. Przynajmniej ja - będę czekać :)
Ale Grześ jest romantyczny. Myślałam, że on się przestraszył choroby Karoliny i dlatego uciekł. A tutaj proszę. Zbiegł po róże. I jakie ładne :) Kasia miała nauczkę, chciałabym to zobaczyć :D Taką zakłopotaną. :) Pozdrawiam serdecznie ;*
OdpowiedzUsuńPaula była, Paula trochę się dziś powygłupia na scenie i Paula wróci z komentarzem :D
OdpowiedzUsuńJestem dumna z Karoliny, że miała na tyle odwagi, by powiedzieć o wszystkim Grzesiowi. Nie każdy potrafi wrócić do tych złych wspomnień i opowiedzieć o swoim cierpieniu. Myślę, że główną przyczyną było, to, że Karola zaufała Grzesiowi, że mu ufa i oraz to, że swoim zachowaniem zasłużył na szczerość. Bo naprawdę było po nim widać jak bardzo mu zależy na Karolinie. Karola ma szczęście, że na jej drodze stanął ktoś taki jak Grzesiek. Mężczyzna, który jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Mentos swoim zachowanie udowodnił, że naprawdę mu na niej zalezy, bo przecież mógł zwiać i już nie wrócić gdy dowiedział się o chorobie, a on tymczasem wrócił do niej z przepięknym bukietem róż i jeszcze piękniejszymi słowami. Pokazał Karoli, że może na niego liczyć o każdej porze dnia i nocy, że jej nie opuści. To bardzo wrażliwy chłopak i dla mnie by było dziwne gdyby ją teraz opuścił. Teraz Karola już nie musi przed nim nic ukrywać i jak widać opłacało jej się to, sam jej powiedział., że będzie dla niego tą samą Karoliną , co przedtem, a nie schorowaną dziewczyną, która za jakiś czas może być głucha. I to jest własnie piękne, bo dla niego nic się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że nasza Kasia, wpadła jak śliwka w kompot. Jednym słowem kupidynek uderzył ją w tyłeczek i nasza Kaśka zakochała się w Alku. Niby jest Witek, ale jak sama powiedziała, przy Witku nie czuła tego, co przy Alku. Więc niech zacznie działaac, a kto wie może, to Alek okaże się tym jednym?
Bardzo jestem ciekawa ich kolacji.
Czekam na kolejny :*
I dobrze że nie oceniasz bo od tego jesteśmy my, czytelnicy. Ckliwa czy nie ckliwa, ważne abyś była sobą. Kaśka i to co zrobiła normalnie mnie zatkało. Odebrałam to tak jakby na siłę wprosiła się do Alka na kolację. Kołatanie serca, motylki w brzuchu... wygląda na pierwsze symptomy zakochania. Oczywiście podziwiam wpływ Kaśki na Magdę która przygotowuje tego kurczaka Alfredo, aż sama mam na niego ochotę.
OdpowiedzUsuńCo do słów Kaśki wobec Magdy, dziewczyna ma rację, trzeba się zdecydować. Trzeba spytać się własnego ja czego oczekuje od życia, czego oczekuje od obu siatkarzy. Czy woli dać szanse Łukaszowi, czy może pozwoli Jurkowi działać dalej ( choć tego bym nie chciała, bo znam jego prawdziwe intencje)
Grześ! Romantyk jak się patrzy. Cieszy jego postawa, chodź początkowo myślałam że uciekł to potem się w pełni zrehabilitował. Dla Łomacza nie liczy się to iż Karolina jest chora, kocha ją mimo wszystko i to jest piękne. Wiele osób ucieka w takiej sytuacji, bo widzi ciężar jaki spadnie na nich z powodu opieki i pogarszającego się stanu. Pochwała dla Karoliny, ze zdobyła się na wyjawienie prawdy. Życie jej nie rozpieszczało, zachowanie rodziny nie jest godne komentarza. Domyślam się ze to była ciężka decyzja, ale jak widać było warto.
No to co zobaczymy co przyniesie kolacja i jak kurczak Alfredo wpłynie na tą sytuacje. Mam nadziej, że Magda też podejmie jakąś decyzje.
Do następnej, czekam :*
Ta końcówka, i zachowanie Grześka, to coś,za co Go najbardziej uwielbiam! :) Jest nieprzewidywalny, trochę tajemniczy,a przy tym wszystkim taki słodki. Jedno jest pewne : Karolina to szczęściara :) Mam też ogromną nadzieję, że Kadziu będzie walczył o Magdę. Nie wierzę, że nadal jest ona obojętna na jego towarzystwo..
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że kurczak pomoże Kaśce, a Magda porozmawia z chłopakami i podejmie właściwą decyzję. uwielbiam takiego Grześka. szkoda mi Karoliny, ale mam nadzieję, że im się ułoży. :-)) świetny rozdział, wysyłam ci pozytywną energię i mam nadzieję, że cię natchnie! buziaki:*
OdpowiedzUsuńKocham Kasię i jej szczerość. Był taki fragment, że podobne sytuacje kończyły się pójściem do łóżka, a teraz jest jakoś tak dziwnie, bo się skończyło inaczej. I te jej podchody, że coś się dzieje w jej sercu, ale ona dobrze nie umie tego określić, wspomaga się namiętnie czytanymi przez siebie horoskopami i tym podobnymi rzeczami. A tu trzeba po prostu się przyznać, że Aluś nam się spodobał i trzeba Witka puścić kantem i zabrać się za Białorusina. Wiem, że to tylko tak łatwo się mówi, a w życiu jest już inaczej. Na całe szczęście nie zaserwujesz tu nam takich perypetii, że nagle w życiu Alka pojawi się Natalia, Igor i Daniel, bo nie powiem, ale w pewnym momencie tego opowiadnaia miałam takie obawy. Na szczęście Achrem ma czystą kartę i on też niech się zabiera do roboty, a nie tu tylko uśmiechami rzuca na prawo i lewo :D
OdpowiedzUsuńChyla czoła jeśli chodzi o wątek Karoliny i Grześka. Naprawdę chyle czoła, bo bym w życiu nie wpadła na to, że mogła ją spotkać tak rzadka choroba i, że Grzesiek będzie myślał, że opory Orzechowskiej są związane z tym, że ona nic do niego czuje. A sęk w tym, że ona czuje, tylko boi się tego związku, bo pewnie w świadomości ma fakt, że jeśli kiedyś pojawiłoby się baby, to byłoby naznaczone jej chorobą. Oj czuję, że u nich będzie ciężko, ale serce mi podpowiada, że Łomek się spisze i pokaże Karoli, że dla niego jej choroba nie ma zupełnego znaczenia.
Nie ma mojej trójki w postaci Łukasz-Madzia-Jerzy, ale cierpliwie poczekam słońce na to, by twoja główeczka wymyśliła coś, co z miejsca wbije mnie w podłogę. Bo,że tak będzie, to ja nie mam najmniejszych wątpliwości, ale jeśli potrzebny ci czas, to weż go sobie tyle, ile tylko potrzebujesz, a potem szybciutko do mnie wracaj. Nie zapominaj na co ja tu czekam ;D
Pozdrawiam ;***
Kompletnie nie rozumiem Twojej niechęci względem tego opowiadania. Jak dla mnie jest ono bardzo dobre, a fabuła naprawdę wciąga. Ciągle nas czymś zaskakujesz.
OdpowiedzUsuńA co do tego rozdziału to jestem wzruszona postawą Grześka. Aż szkoda, że takich mężczyzn jak Łomacz brakuje na tym świecie. Gdyby było ich więcej to świat byłby piękniejszy.
Pozdrawiam.
Grzesiek! Więcej takich facetów xD Szkoda mi Karoliny, ale ma przy sobie kochającego ją faceta i przyjaciółki oraz pasje. Musi walczyć o życie, aby było jak najlepsze. Co do Kaśki, hmm ... Niech odpuści sobie tego całego Witka i weźmie się za Alka ;D A Magda, no ona to niech się obudzi i to najlepiej przy Kadziu naszym xD Pozdrawiam Milka ; *
OdpowiedzUsuńMatko z ojcem i z córką! Biedna Karolina, ileż to ona musiała wycierpieć. Odrzucona przez rodzinę, w momencie kiedy tak bardzo ich potrzebowała - kiedy choroba coraz bardziej się pogłębiała i będzie pogłębiać dalej. Już myślałam, ze Grzesiek stchórzy, ale okazał się naprawdę wspaniałym facetem. Oby więcej takich mężczyzn było na świecie, a w tedy wszystkim żyłoby się dużo lepiej. Uwielbiam to opowiadanie, wiesz? Jest po prostu cudowne!
OdpowiedzUsuńOj, Mel, Mel. Lubisz narzekać, co? :D To jest dobre, bardzo dobre i nie gadaj głupot. Jak już ktoś wcześniej napisał, liczy się ilośc, a nie jakość. W końcu się Karolina przemogła, jestem z niej dumna.:P Grzesiu jest moim bohaterem. :D A Kaśka zaszalała. Miłość od pierwszego dotyku. ^^ Czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńSZkoda mi Karoliny nie rozumiem zachowania jej rodziców ;/ A Magda jakoś mi nie pasuje do Bierezki jakoś go nie lubie.. czekam na kolejny rozdział ;) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńOj Melody, Melody nie narzekaj bo jak widzisz wszyscy kochamy to co piszesz!!
OdpowiedzUsuńGrzesiek zachoiwał się jak prawdziwy mężczyzna i mam nadzieję, że Karolina ofiaruje mu coś więcej niż tylko przyjaźń!!!
Tak się zastanawiam, co z nimi dalej będzie. Wiadomo, że Grzesiek ją kocha i będzie przy niej trwał, ale czy Karolina nie będzie czasem chciała uciekać? Swoją drogą ta jej choroba jest okropna.
OdpowiedzUsuńKochany Gregor,awww!!!!!!!!!!! Tak myślałam,ze ta jego ucieczka to tak naprawdę nie jest reakcją na jej słowa. I nie myliłam się! Kochany jest! Naprawdę musi ją kochać,skoro chce być już z nią zawsze i wspierać ją w chorobie. Zresztą właśnie tego wymaga miłość. Dziwi mnie trochę ta reakcja Magdy w końcu młodość od tego jest,żeby się wyszaleć,a ze Kaśka przesadziła z alkoholem? :) Zresztą pewnie to ją bardziej zbliżyło do Alka :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPs: Mało Kadziuchny!
Magdzie jest ciężko ale w końcu musi zdecydować czego chce. Musi porozmawiać z nimi i wyjaśnić całą sytuację. Na pewno nie będzie to dla niej łatwe, ale jeśli tego nie zrobi może być jeszcze gorzej. Jurij miesza jej w głowie i chyba nawet ten incydent w łazience niczego nie zmienił, tylko jest też Łukasz i nawet Magda miała o nim zapomnieć, to on znowu stał się częścią jej życia. Teraz tylko ona musi zdecydować jaką rolę ma w nim odgrywać. Naprawdę ciesze się, że Karolina w końcu otworzyła się przed Grześkiem. Jej choroba jest czymś strasznym ale najważniejsze, że on okazał się gotowy ją wspierać i być przy niej. To bardzo ważne i pokazuje, że siatkarz obdarzył ją prawdziwym uczuciem. Mam nadzieje, że razem będą walczyć z tą chorobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Lady Spark lubi ckliwą Mel. No, ale nim przejdę do komentowania zachowań poszczególnych postaci to powiem tylko, a w zasadzie napiszę, że w rozdziale jest kilka błędów - nie wiele, ale jest :) - w sensie literówek. Grzesiu, Grzesiu, Grzesiu... Jest to postać bardzo pozytywna w tym opowiadaniu :). Bardzo go lubię. Jest chodzącym aniołem. Cieszę się, że nie wystraszyła go choroba Karoliny... Co do rodziny dziewczyny to mam ochotę każdego z jej członków stłuc na kwaśne jabłko. Co to ma w ogóle znaczy?! Jak można potraktować tak własne dziecko. Ugh....! Oj Magda jak widzę ma spory problem do rozwiązania... Tak i Kaśka z tą kolacją wypaliła jak z grzybami zimą :D. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWbiłaś mnie w glebę tym rozdziałem. W życiu bym nie trafiła tej choroby, musiałaś się nieźle uśmiać kiedy sobie na gadu strzelałam we wszystko jak leci, a ja myślałam że mnie wkręcasz za każdym razem pisząc że to nie ta. Sama nie wiem jakbym się czuła gdybym chorowała na coś takiego,. już sama perspektywa tego że może stracić nie tylko słuch ale wzrok mnie przeraża. Biedna dziewczyna. Wierzę że oni będą jednak razem, a Grzesiek się nie zrazi. Kaśka antytalent kulinarny, to również do niej pasuje, no przecież ktoś kto ma ciągle głowę w chmurach gotować nie musi :P od czego z resztą jest Magda. Kolejne uzupełnienie się przyjaciółek. Ale to znaczy ze Alek musi być dobry w kuchni bo inaczej to Kasia z nim pomrą z głodu :P
OdpowiedzUsuńJak widać wróciłam i znów będę cię napastować na gadulcu, cieszysz się? Pocieszam że od października wracam do uczelnianych odmieńców więc może wtedy dam ci spokój :)