/Magda/
Od niecałej minuty siedziałam w wozie Łukasza. Kaśka cwaniara zapakowała się do tyłu nie dając mi tym większego pola manewru, teraz ja siedziałam z przodu na miejscu pasażera. W duchu chciało mi się śmiać, sama nie wiem, co to miało być: ironia losu, przypadek, przeznaczenie? Nie, w to ostatnie nie wierzyłam, to była broszka Wieczorek, te wszystkie metafizyczne sprawy. To ona zawsze doszukiwała się jakiejś drugiej strony, pomocy czegoś we wszechświecie itd.
-To, gdzie was podrzucić?- spytał spoglądając na nas pytająco. Chyba był wyraźnie zadowolony z tego, że spotkał nas jeszcze raz.
-Na dworzec PKP, ten leń nawet tam nie miał siły iść- wskazałam głową na brunetkę, która w odpowiedzi zrobiła minę męczennicy.
-Myślałem, że jesteście z Rzeszowa- wyczułam w jego głosie nutkę zawodu. Może to nie było nic takiego, ale jakoś tak zinterpretowałam jego brzmienie głosu.
-Niestety nie, wystarczy, że nas tam podrzucisz, za pół godziny mamy pociąg- nadal staliśmy pod Podpromiem, dobrze, że Leksus Łukasza miał przyciemniane szyby, inaczej nie wiem czy mijający nas ciągle kibice dali, by nam tu tak spokojnie stać.
-To jedziemy- odpalił silnik i ruszyliśmy, dla mnie to było śmieszne, bo to tylko 20 minut piechotą, no, ale jak tak bardzo chciał to zrobić.- Daleko macie do domu?- pytał dalej, kiedy staliśmy na światłach czekając na zmianę sygnalizacji.
-Nie dość blisko, jakieś 1,5 godziny drogi. Jesteśmy z Tarnowa, to tak miejscowość pomiędzy Krakowem a Rzeszowem.
-To chyba jednak zmienimy plany- roześmiał się, a ja nie miałam pojęcia co mu chodzi po głowie.- Jadę do Częstochowy do przyjaciela, a z tego co mówisz to i tak po drodze. Będziemy mogli dokończyć naszą rozmowę- wyjaśnił szybko i kiedy pojawiło się zielone światło zamiast jechać prosto odbił w lewo tym samym obierając zupełnie inną trasę niż gdybyśmy zmierzali w stronę dworca.
Droga mijała nam szybki, zdecydowanie za szybko. Łukasz nie oszczędzał wozu i pędziliśmy przez większą część trasy grubo ponad setkę. Ani się obejrzałam a mijaliśmy kolejne miejscowości zbliżając się do celu. Rozmawialiśmy głównie o tym jak teraz wygląda nasza kadra, jakie szanse mają w Lidze Światowej i Mistrzostwach Świata. Wymienialiśmy się wieloma spostrzeżeniami i nie raz udało nam się przy tym spierać. Kadziu zdradził kilka szczegółów z tego jak organizacja ligi wygląda w Rosji, jak się tam żyje. W sumie to jego mogła bym słuchać godzinami, a jeszcze o tym jak wygląda życie u naszych wschodnich sąsiadów to już w ogóle. Wyraźnie dało się wyczuć, że jemu odpowiada tamten świat. Wiecie, że prawie przez całą drogę przyszło mi gadać tylko z Łukaszem. Kasia udawała, że śpi, ja dobrze wiedziałam, że udaje, znałam ją już a tyle, iż mogłam poznać, że ten jej miarowy oddech jest tylko na pokaz. Jak sobie wysiądziemy to sobie z nią pogadam, tak mnie zostawiać samiusieńką w rozmowie z Kadziewiczem.
-Czyli co zostajesz w Rosji?- zaryzykowałam z tym pytaniem, ale szatyn milczał.- Jak nie chcesz to nie musisz mówić- dokończyłam, by nie spowodować niepotrzebnie jakiejś napiętej atmosfery.
-Nie, że nie chcę, zwyczajnie jeszcze nie wiem, co będzie, ale chciałbym tam zostać. Dość już gadania o siatkówce, podejrzewam, że obok mnie siedzi studentka dziennikarstwa sportowego- spojrzał na mnie ukradkiem.
-I nie trafiłeś- roześmiałam się, w jego obecności czułam się swobodnie, w życiu bym nie powiedziała, że właśnie tak się zachowam. Przeważnie w podobnych sytuacjach miotłam się, jak dziki zwierz w klatce. Znałam go od paru godzin, a gdyby ktoś nas z boku obserwował wziął, by nas pewnie za bliskich znajomych.
-To nie wiem, może AWF?- zgadywał dalej, sprawiało mu to dużą przyjemność.
-Też pudło- postanowiłam potrzymać go jeszcze troszkę w niewiedzy.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że studiujesz ekonomię albo coś w tym rodzaju, bo nigdy bym nie uwierzył.
-No dobra powiem ci, bo nigdy byś nie trafił
-Nie bądź taka pewna kiedyś, by mi się udało- wszedł mi w zdanie.
-Studiuję dietetykę- kiedy zobaczyłam jego minę wiedziałam, że jest wyraźnie zaskoczony i nie tego się spodziewał.
-Chyba jednak bym nie zgadał- teraz oboje się zaśmialiśmy już na całego a Kasia udała, że ten śmiech będzie dobrym pretekstem, by „wybudzić” się z drzemki. Kadziewicz szybko zauważył, że trafiła mu się kolejna towarzyska do rozmowy.
-Ty też studiujesz dietetykę?- zapytał brunetkę.
-W życiu, to nie dla mnie. Te diety, przeliczania, kalorie. Ja mam inną misję do spełnienia- Wieczorek wyprostowała się na siedzeniu, zrobiła poważną minę wcale do niej nie pasującą i zaczęła się mówić.- Moim przeznaczeniem jest ratowanie istnień, tych maleńkich i tych większych. Nie mogę znieść tego jak traktuje się biedne zwierzaczki dlatego studiuję weterynarię- skończyła swój wywód i skrzyżowała ręce na piesi nadal patrząc tak poważnie w stronę Łukasza a ten kompletnie nie wiedział co powiedzieć, zerkał tylko na jej odbicie we wstecznym lusterku.
-Ona tak na poważnie?
-Nie, tylko czasami. Nie daj się zwieść jej minie. Ja często jej powtarzam, że minęła się z powołaniem i powinna zdawać do szkoły teatralnej.
-No co, niektórzy nie traktują mnie poważnie, bo wybrałam taki a inny kierunek a ja zwyczajnie nie mogę patrzeć na to, jak te zwierzęta cierpią.
-Muszę wam powiedzieć, że obie jesteście bardzo oryginalne. Jeszcze nigdy nie trafiły mi się tak bardzo różniące się od siebie przyjaciółki- sama nie wiedziałam czy ten komplement był powiedziany na serio czy, by zrobić nam przyjemność. Z tego wszystkiego uratowało nas to, że zbliżaliśmy się do głównej drogi w naszym miesicie.
-Możesz nas tutaj wysadzić, stąd mamy niedaleko do domu- wskazałam zatoczkę, w której mógł się zatrzymać.
-Chyba żartujesz, jak już was podrzucam to całkiem pod dom. No już, gdzie mam jechać teraz?- ponaglił mnie.
-Ok, skręć tutaj w prawo- i tak pokierowałam Łukasza aż na nasze osiedle i po chwili staliśmy już pod bramą mojego domu.
-Dzięki za transport, miło było cię poznać. Jeszcze zdążę na Gotowe na wszystko!- Kaśka zabrała torbę i tyle ją widziałam. Normalnie ją zabije gołymi rękoma niech tylko wpadnie w ich zasięg!
-Co to było?- Kadziu patrzył na oddalającą się brunetkę, która zniknęła już za bramą pokaźnej wielkości willi. Mój mały, biały domek wyglądał przy tym jak jakiś składzik na drewno.
-Nie pytaj, ona jest uzależniona od seriali- skłamałam, co miałam mu powiedzieć, że Wieczorek zrobiła to celowo.-Też dzięki za podwózkę i życzę powodzenia we wszystkim- już miałam wysiadać, kiedy na swojej ręce poczułam jego ciepłą dłoń. Co to miało znaczyć, sama nie wiedziałam. Do tego wszystkiego zauważyłam zbliżającą się postać Jana, który właśnie wyminął Leksusa uważnie się mu przyglądając, raczej z niezadowoleniem niż z podziwem i wszedł do naszego ogrodu.
-Miło było- Łukasz cofnął rękę tak jakby wyczuł moje zdenerwowanie, pewnie pomyślał, że ten jego gest je wywołał, a nie Jan lustrujący samochód.
-Musze już iść, ten facet co wchodził to mój ojczym, pewnie zaraz będzie się czepiał, że ktoś obcy stoi na podjeździe- odpowiedziałam zła sama na siebie, że kompletnie nie potrafię się zachować w tej sytuacji.
-Też życzę ci powodzenia- dodałam tak jak Kaśka, nim wysiadłam-Miłej podróży- palnęłam na koniec zamykając drzwi. Spierniczyłam sprawę na całego. Czemu go nie zaprosiłam w podziękowaniu na kawę albo cokolwiek tylko zachowałam się, jak roztrzepana idiotka? Siedziałam na schodach przed domem, nie mając najmniejszej ochoty tam wchodzić. Wiedziałam, że zaraz zaczną się jakieś dziwne pytania matki którą z pewnością naśle na mnie Jan. Wolałam myśleć, że ten dzień warto uznać na udany mimo tak fatalnej końcówki w moim wykonaniu. Miło było zapamiętać to spotkanie, ale teraz czekała na mnie szara rzeczywistość.
Od niecałej minuty siedziałam w wozie Łukasza. Kaśka cwaniara zapakowała się do tyłu nie dając mi tym większego pola manewru, teraz ja siedziałam z przodu na miejscu pasażera. W duchu chciało mi się śmiać, sama nie wiem, co to miało być: ironia losu, przypadek, przeznaczenie? Nie, w to ostatnie nie wierzyłam, to była broszka Wieczorek, te wszystkie metafizyczne sprawy. To ona zawsze doszukiwała się jakiejś drugiej strony, pomocy czegoś we wszechświecie itd.
-To, gdzie was podrzucić?- spytał spoglądając na nas pytająco. Chyba był wyraźnie zadowolony z tego, że spotkał nas jeszcze raz.
-Na dworzec PKP, ten leń nawet tam nie miał siły iść- wskazałam głową na brunetkę, która w odpowiedzi zrobiła minę męczennicy.
-Myślałem, że jesteście z Rzeszowa- wyczułam w jego głosie nutkę zawodu. Może to nie było nic takiego, ale jakoś tak zinterpretowałam jego brzmienie głosu.
-Niestety nie, wystarczy, że nas tam podrzucisz, za pół godziny mamy pociąg- nadal staliśmy pod Podpromiem, dobrze, że Leksus Łukasza miał przyciemniane szyby, inaczej nie wiem czy mijający nas ciągle kibice dali, by nam tu tak spokojnie stać.
-To jedziemy- odpalił silnik i ruszyliśmy, dla mnie to było śmieszne, bo to tylko 20 minut piechotą, no, ale jak tak bardzo chciał to zrobić.- Daleko macie do domu?- pytał dalej, kiedy staliśmy na światłach czekając na zmianę sygnalizacji.
-Nie dość blisko, jakieś 1,5 godziny drogi. Jesteśmy z Tarnowa, to tak miejscowość pomiędzy Krakowem a Rzeszowem.
-To chyba jednak zmienimy plany- roześmiał się, a ja nie miałam pojęcia co mu chodzi po głowie.- Jadę do Częstochowy do przyjaciela, a z tego co mówisz to i tak po drodze. Będziemy mogli dokończyć naszą rozmowę- wyjaśnił szybko i kiedy pojawiło się zielone światło zamiast jechać prosto odbił w lewo tym samym obierając zupełnie inną trasę niż gdybyśmy zmierzali w stronę dworca.
Droga mijała nam szybki, zdecydowanie za szybko. Łukasz nie oszczędzał wozu i pędziliśmy przez większą część trasy grubo ponad setkę. Ani się obejrzałam a mijaliśmy kolejne miejscowości zbliżając się do celu. Rozmawialiśmy głównie o tym jak teraz wygląda nasza kadra, jakie szanse mają w Lidze Światowej i Mistrzostwach Świata. Wymienialiśmy się wieloma spostrzeżeniami i nie raz udało nam się przy tym spierać. Kadziu zdradził kilka szczegółów z tego jak organizacja ligi wygląda w Rosji, jak się tam żyje. W sumie to jego mogła bym słuchać godzinami, a jeszcze o tym jak wygląda życie u naszych wschodnich sąsiadów to już w ogóle. Wyraźnie dało się wyczuć, że jemu odpowiada tamten świat. Wiecie, że prawie przez całą drogę przyszło mi gadać tylko z Łukaszem. Kasia udawała, że śpi, ja dobrze wiedziałam, że udaje, znałam ją już a tyle, iż mogłam poznać, że ten jej miarowy oddech jest tylko na pokaz. Jak sobie wysiądziemy to sobie z nią pogadam, tak mnie zostawiać samiusieńką w rozmowie z Kadziewiczem.
-Czyli co zostajesz w Rosji?- zaryzykowałam z tym pytaniem, ale szatyn milczał.- Jak nie chcesz to nie musisz mówić- dokończyłam, by nie spowodować niepotrzebnie jakiejś napiętej atmosfery.
-Nie, że nie chcę, zwyczajnie jeszcze nie wiem, co będzie, ale chciałbym tam zostać. Dość już gadania o siatkówce, podejrzewam, że obok mnie siedzi studentka dziennikarstwa sportowego- spojrzał na mnie ukradkiem.
-I nie trafiłeś- roześmiałam się, w jego obecności czułam się swobodnie, w życiu bym nie powiedziała, że właśnie tak się zachowam. Przeważnie w podobnych sytuacjach miotłam się, jak dziki zwierz w klatce. Znałam go od paru godzin, a gdyby ktoś nas z boku obserwował wziął, by nas pewnie za bliskich znajomych.
-To nie wiem, może AWF?- zgadywał dalej, sprawiało mu to dużą przyjemność.
-Też pudło- postanowiłam potrzymać go jeszcze troszkę w niewiedzy.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że studiujesz ekonomię albo coś w tym rodzaju, bo nigdy bym nie uwierzył.
-No dobra powiem ci, bo nigdy byś nie trafił
-Nie bądź taka pewna kiedyś, by mi się udało- wszedł mi w zdanie.
-Studiuję dietetykę- kiedy zobaczyłam jego minę wiedziałam, że jest wyraźnie zaskoczony i nie tego się spodziewał.
-Chyba jednak bym nie zgadał- teraz oboje się zaśmialiśmy już na całego a Kasia udała, że ten śmiech będzie dobrym pretekstem, by „wybudzić” się z drzemki. Kadziewicz szybko zauważył, że trafiła mu się kolejna towarzyska do rozmowy.
-Ty też studiujesz dietetykę?- zapytał brunetkę.
-W życiu, to nie dla mnie. Te diety, przeliczania, kalorie. Ja mam inną misję do spełnienia- Wieczorek wyprostowała się na siedzeniu, zrobiła poważną minę wcale do niej nie pasującą i zaczęła się mówić.- Moim przeznaczeniem jest ratowanie istnień, tych maleńkich i tych większych. Nie mogę znieść tego jak traktuje się biedne zwierzaczki dlatego studiuję weterynarię- skończyła swój wywód i skrzyżowała ręce na piesi nadal patrząc tak poważnie w stronę Łukasza a ten kompletnie nie wiedział co powiedzieć, zerkał tylko na jej odbicie we wstecznym lusterku.
-Ona tak na poważnie?
-Nie, tylko czasami. Nie daj się zwieść jej minie. Ja często jej powtarzam, że minęła się z powołaniem i powinna zdawać do szkoły teatralnej.
-No co, niektórzy nie traktują mnie poważnie, bo wybrałam taki a inny kierunek a ja zwyczajnie nie mogę patrzeć na to, jak te zwierzęta cierpią.
-Muszę wam powiedzieć, że obie jesteście bardzo oryginalne. Jeszcze nigdy nie trafiły mi się tak bardzo różniące się od siebie przyjaciółki- sama nie wiedziałam czy ten komplement był powiedziany na serio czy, by zrobić nam przyjemność. Z tego wszystkiego uratowało nas to, że zbliżaliśmy się do głównej drogi w naszym miesicie.
-Możesz nas tutaj wysadzić, stąd mamy niedaleko do domu- wskazałam zatoczkę, w której mógł się zatrzymać.
-Chyba żartujesz, jak już was podrzucam to całkiem pod dom. No już, gdzie mam jechać teraz?- ponaglił mnie.
-Ok, skręć tutaj w prawo- i tak pokierowałam Łukasza aż na nasze osiedle i po chwili staliśmy już pod bramą mojego domu.
-Dzięki za transport, miło było cię poznać. Jeszcze zdążę na Gotowe na wszystko!- Kaśka zabrała torbę i tyle ją widziałam. Normalnie ją zabije gołymi rękoma niech tylko wpadnie w ich zasięg!
-Co to było?- Kadziu patrzył na oddalającą się brunetkę, która zniknęła już za bramą pokaźnej wielkości willi. Mój mały, biały domek wyglądał przy tym jak jakiś składzik na drewno.
-Nie pytaj, ona jest uzależniona od seriali- skłamałam, co miałam mu powiedzieć, że Wieczorek zrobiła to celowo.-Też dzięki za podwózkę i życzę powodzenia we wszystkim- już miałam wysiadać, kiedy na swojej ręce poczułam jego ciepłą dłoń. Co to miało znaczyć, sama nie wiedziałam. Do tego wszystkiego zauważyłam zbliżającą się postać Jana, który właśnie wyminął Leksusa uważnie się mu przyglądając, raczej z niezadowoleniem niż z podziwem i wszedł do naszego ogrodu.
-Miło było- Łukasz cofnął rękę tak jakby wyczuł moje zdenerwowanie, pewnie pomyślał, że ten jego gest je wywołał, a nie Jan lustrujący samochód.
-Musze już iść, ten facet co wchodził to mój ojczym, pewnie zaraz będzie się czepiał, że ktoś obcy stoi na podjeździe- odpowiedziałam zła sama na siebie, że kompletnie nie potrafię się zachować w tej sytuacji.
-Też życzę ci powodzenia- dodałam tak jak Kaśka, nim wysiadłam-Miłej podróży- palnęłam na koniec zamykając drzwi. Spierniczyłam sprawę na całego. Czemu go nie zaprosiłam w podziękowaniu na kawę albo cokolwiek tylko zachowałam się, jak roztrzepana idiotka? Siedziałam na schodach przed domem, nie mając najmniejszej ochoty tam wchodzić. Wiedziałam, że zaraz zaczną się jakieś dziwne pytania matki którą z pewnością naśle na mnie Jan. Wolałam myśleć, że ten dzień warto uznać na udany mimo tak fatalnej końcówki w moim wykonaniu. Miło było zapamiętać to spotkanie, ale teraz czekała na mnie szara rzeczywistość.
***
/Kaśka/
Na, gdzie ona polazła?! Od dobrych 5 minut stukałam kamyczkami w okno Krasikov i nic! Przecież wiem, że jest w domu, niech ją tylko dopadnę! Może to nie była odpowiednia pora na odwiedziny, dochodziła pierwsza w nocy, ale to nie moja wina, że u niej dopiero co pogasły światła. Pewnie Jan znów siedzi nad jakimiś papierami. Na górze zapaliła się nocna lampka. Jeszcze raz rzuciłam kamyczkiem w szybę, która cicho stuknęła po starciu z owalnym przedmiotem.
-Mogę wiedzieć co ty najlepszego wyczyniasz?!- rozczochrana blond czupryna pojawiła się w oknie.
-Gdybyś miała włączoną komórkę to bym tutaj nie przychodziła! Niestety, ty jak zwykle traktujesz telefon jak zło konieczne. Jakby nie to, że widziałam odjeżdżające auto Kadziewicza a ciebie wchodzącą na podwórko to pomyślałabym, że jeszcze cię gdzieś wywiózł i zgwałcił albo zamordował!- stałam z zadartą głową do góry wpatrując się w blondynkę spowitą nikłą poświatą wydobywającą się z pokoju.
-To trzeba było mnie z nim nie zostawać. Co to w ogóle miało być, co?!- zauważyłam, że chyba nie jest zadowolona z tego, że zostawiłam ich sam na sam.
-Złaź natychmiast nie będę z tobą gadać w ten sposób, szyja już mnie boli a do tego jeszcze obudzimy Jana i znów będzie miał jakieś „ale”- odwróciłam się na pięcie i nie czekając na reakcje Madzi poszłam na drewnianą huśtawkę, która stała obok ogromnego orzecha. Nie musiała na nią długo czekać, po jakiejś minucie siedziała już przy mnie.
-Opowiadaj- zaczęłam zniecierpliwiona, byłam bardzo ciekawa co się wydarzyło, gdy zostawiłam ich samych.
-Co mam ci opowiadać? Raczej powinnam cię ochrzanić za to, że najpierw prawie przez całą drogę udawałaś, że śpisz a później wypaliłaś z tymi Gotowymi na wszystko, myślałam, że wybuchnę ze śmiechu. Już nie wspomnę w jakim tempie się od nas oddaliłaś. Wyglądało to tak jakbyś miała sporą potrzebę, że tak powiem- wiedziałam, że zauważy, iż wszystko, co zrobiłam nie było dziełem przypadku. Ja chciałam dobrze a wyszło jak zwykle.
-Dobra wiedziałam, że mnie przejrzysz, ale co tu ukrywać, to ty miałaś z nim temat do rozmowy, ja tylko bym wam przeszkadzała. Mów mi lepiej dałaś mu swój nr?- to ciekawiło mnie najbardziej.
-Nie, nawet o niego nie prosił. Kasia to była zwykła podwózka nic więcej- dlaczego ona wciska mi kit? Widziałam te ukradkowe spojrzenia siatkarza, te jego uśmiechy. Tak, Magda jak zwykle tego nie zauważała, ja nawet udając sen to zauważyłam.
-Srały muchy, będzie wiosna-zironizowałam.
-Cholera przecież ci mówię nie spytał o numer, co miałam mu go wciskać na siłę?! -zdenerwowała się.- Z resztą, po co, on będzie w Olsztynie my tutaj. Gdzie niby mielibyśmy się umówić w Łodzi, tak, by każdy miał taką samą odległość. To nie jest komedia romantyczna, takie rzeczy dzieją się w filmach, a nie w realu- i moja rozważna połówka znów miała rację.
-Dobra mówisz z sensem, ale on mógł się pokusić przynajmniej o jakieś zaproszenie na mecz czy coś. To pewnie dla niego nic wielkiego- sama już nie miałam jak zinterpretować tego zachowania Kadziewicza. Wydawał się być zainteresowany a na końcu nie zrobił żadnego kroku na przód.
-Może on już ma komu takie zaproszenia dać. Nic o nim nie wiemy, skąd wiesz może ma dziewczynę, do tego jest przecież Melka. To chyba jej powinien poświęcać czas, a nie jakimś przypadkowo spotkanym dziewczynom.
Dziwiłam się Magdzie, że zawsze bardzo szybko potrafi postawić się na ziemi. Nie robiła sobie złudnych nadziei, nie marzyła na wyrost. Może i tak podejście było dobre, nie przeżywała dzięki temu zbyt bolesny zawodów.
-A ja mam wrażenie, że to spotkanie było po coś. Napatoczyć się w jeden dzień dwa razy na tę samą osobę jeszcze taką to nie może być zwykły przypadek- sturchnełam ją w bok i rozhuśtałam nas. Bujałyśmy się w milczeniu przy akompaniamencie trzeszczącego drewna i cykających świerszczy.
-Nie wierzę w to przecie wiesz- blondynka przerwała ciszę.- Tak w ogóle to złapałaś Bazyla?- zapytała przypominając mi o tym, bo oczywiście mi samej wypadło z głowy.
-Tylko nie bij, ale nie- podniosła rękę, by uchronić się od uderzenia, które miała mi zaserwować.
-Ja go jutro nie łapię, więc radzę ci wstać wcześniej i go znaleźć. Idę spać- pocałowała mnie w policzek i wróciła do domu. Ja sama wracając do siebie zastanawiałam się, gdzie mógł się podziać mój kociak. Na szczęście los się do mnie uśmiechnął, biało czarny kocur siedział pod drzwiami czekając aż ktoś go wpuści.
-Chodź Bazyl, jutro wracamy do Krakowa- wzięłam mruczka pod pachę i zamknęłam za sobą drzwi- Jak wrócimy w piątek znów będziesz hasał po swoim ukochanym ogródku.
Na, gdzie ona polazła?! Od dobrych 5 minut stukałam kamyczkami w okno Krasikov i nic! Przecież wiem, że jest w domu, niech ją tylko dopadnę! Może to nie była odpowiednia pora na odwiedziny, dochodziła pierwsza w nocy, ale to nie moja wina, że u niej dopiero co pogasły światła. Pewnie Jan znów siedzi nad jakimiś papierami. Na górze zapaliła się nocna lampka. Jeszcze raz rzuciłam kamyczkiem w szybę, która cicho stuknęła po starciu z owalnym przedmiotem.
-Mogę wiedzieć co ty najlepszego wyczyniasz?!- rozczochrana blond czupryna pojawiła się w oknie.
-Gdybyś miała włączoną komórkę to bym tutaj nie przychodziła! Niestety, ty jak zwykle traktujesz telefon jak zło konieczne. Jakby nie to, że widziałam odjeżdżające auto Kadziewicza a ciebie wchodzącą na podwórko to pomyślałabym, że jeszcze cię gdzieś wywiózł i zgwałcił albo zamordował!- stałam z zadartą głową do góry wpatrując się w blondynkę spowitą nikłą poświatą wydobywającą się z pokoju.
-To trzeba było mnie z nim nie zostawać. Co to w ogóle miało być, co?!- zauważyłam, że chyba nie jest zadowolona z tego, że zostawiłam ich sam na sam.
-Złaź natychmiast nie będę z tobą gadać w ten sposób, szyja już mnie boli a do tego jeszcze obudzimy Jana i znów będzie miał jakieś „ale”- odwróciłam się na pięcie i nie czekając na reakcje Madzi poszłam na drewnianą huśtawkę, która stała obok ogromnego orzecha. Nie musiała na nią długo czekać, po jakiejś minucie siedziała już przy mnie.
-Opowiadaj- zaczęłam zniecierpliwiona, byłam bardzo ciekawa co się wydarzyło, gdy zostawiłam ich samych.
-Co mam ci opowiadać? Raczej powinnam cię ochrzanić za to, że najpierw prawie przez całą drogę udawałaś, że śpisz a później wypaliłaś z tymi Gotowymi na wszystko, myślałam, że wybuchnę ze śmiechu. Już nie wspomnę w jakim tempie się od nas oddaliłaś. Wyglądało to tak jakbyś miała sporą potrzebę, że tak powiem- wiedziałam, że zauważy, iż wszystko, co zrobiłam nie było dziełem przypadku. Ja chciałam dobrze a wyszło jak zwykle.
-Dobra wiedziałam, że mnie przejrzysz, ale co tu ukrywać, to ty miałaś z nim temat do rozmowy, ja tylko bym wam przeszkadzała. Mów mi lepiej dałaś mu swój nr?- to ciekawiło mnie najbardziej.
-Nie, nawet o niego nie prosił. Kasia to była zwykła podwózka nic więcej- dlaczego ona wciska mi kit? Widziałam te ukradkowe spojrzenia siatkarza, te jego uśmiechy. Tak, Magda jak zwykle tego nie zauważała, ja nawet udając sen to zauważyłam.
-Srały muchy, będzie wiosna-zironizowałam.
-Cholera przecież ci mówię nie spytał o numer, co miałam mu go wciskać na siłę?! -zdenerwowała się.- Z resztą, po co, on będzie w Olsztynie my tutaj. Gdzie niby mielibyśmy się umówić w Łodzi, tak, by każdy miał taką samą odległość. To nie jest komedia romantyczna, takie rzeczy dzieją się w filmach, a nie w realu- i moja rozważna połówka znów miała rację.
-Dobra mówisz z sensem, ale on mógł się pokusić przynajmniej o jakieś zaproszenie na mecz czy coś. To pewnie dla niego nic wielkiego- sama już nie miałam jak zinterpretować tego zachowania Kadziewicza. Wydawał się być zainteresowany a na końcu nie zrobił żadnego kroku na przód.
-Może on już ma komu takie zaproszenia dać. Nic o nim nie wiemy, skąd wiesz może ma dziewczynę, do tego jest przecież Melka. To chyba jej powinien poświęcać czas, a nie jakimś przypadkowo spotkanym dziewczynom.
Dziwiłam się Magdzie, że zawsze bardzo szybko potrafi postawić się na ziemi. Nie robiła sobie złudnych nadziei, nie marzyła na wyrost. Może i tak podejście było dobre, nie przeżywała dzięki temu zbyt bolesny zawodów.
-A ja mam wrażenie, że to spotkanie było po coś. Napatoczyć się w jeden dzień dwa razy na tę samą osobę jeszcze taką to nie może być zwykły przypadek- sturchnełam ją w bok i rozhuśtałam nas. Bujałyśmy się w milczeniu przy akompaniamencie trzeszczącego drewna i cykających świerszczy.
-Nie wierzę w to przecie wiesz- blondynka przerwała ciszę.- Tak w ogóle to złapałaś Bazyla?- zapytała przypominając mi o tym, bo oczywiście mi samej wypadło z głowy.
-Tylko nie bij, ale nie- podniosła rękę, by uchronić się od uderzenia, które miała mi zaserwować.
-Ja go jutro nie łapię, więc radzę ci wstać wcześniej i go znaleźć. Idę spać- pocałowała mnie w policzek i wróciła do domu. Ja sama wracając do siebie zastanawiałam się, gdzie mógł się podziać mój kociak. Na szczęście los się do mnie uśmiechnął, biało czarny kocur siedział pod drzwiami czekając aż ktoś go wpuści.
-Chodź Bazyl, jutro wracamy do Krakowa- wzięłam mruczka pod pachę i zamknęłam za sobą drzwi- Jak wrócimy w piątek znów będziesz hasał po swoim ukochanym ogródku.
***
/Łukasz/
Zabrałem Amelkę do parku, uwielbiałem spędzać z nią czas. Te wszystkie chwile, kiedy byłem ze swoją córcią były najwspanialszymi w moim życiu. Nie ma nic lepszego jak obserwować zmianę swojego dziecka, gdy z niewinnego niemowlaka powoli zamienia się w niesfornego dzieciaka. Amelia jest moim oczkiem w głowie i dla niej byłbym w stanie zrobić wszystko. Teraz jeździła dwukołowym rowerkiem po parkowej alejce śmiejąc się najgłośniej jak tylko potrafi. Los tak się ułożył, że nie miałem za dużo okazji, by patrzeć jak ona dorasta. Nigdy jednak nie stwierdzę, że to, iż związałem się z Kamilą oraz staraliśmy się stworzyć rodzinę było błędem. Może i między nami się nie ułożyło, ale Melka była takim skarbem, że tego po prostu nie można żałować. Blondyneczka była wyrozumiałym, ale za razem bardzo żywym dzieckiem. Z każdym rokiem coraz mocniej się o tym przekonywałem. Teraz odliczałem dni do połowy lipca, kiedy będę mógł z nią spędzić cały miesiąc, jeszcze przed wyjazdem na przygotowania do ligi.
-Tatusiu, kiedy znów będziemy lazem? Chce cie miec tak zawse- podjechała do ławki, na której usiadłem i porzucając rowerek wgramoliła mi się na kolana.
-Kochanie już ci to tłumaczyłem, tatuś musi na razie pracować, by tobie niczego nigdy nie zabrakło.
-Ale tatusiowie moich kolezanek z pszedskola placują tutaj, a nie tak daleko, jak ty. Mamusia też mowi ze gdybys chcial to nie musial bys jechac- zrobiła najsmutniejszą minę jaką tylko umiała.
Wiedziałem, że Kamila nigdy nie potrafi pohamować swojego języka i zawsze zdarzy jej się coś powiedzieć przy Amelii. Niestety, ja potem muszę się tłumaczyć. Z drugiej strony serce mi się krajało na myśl o tym, że ona tak za mną tęskni,
-Czy ty mnie nie kochasz? Dlatego jestes tak daleko?- zapytała patrząc na mnie moimi oczami.
-Oczywiście, że cię kocham, zawsze będę cię kochał najbardziej na świecie.
-To nie wyjezdzaj- wtuliła się we mnie z całych sił. Już nie raz to przerabiałem, ale każdą kolejną taką prośbę sam znosiłem chyba jeszcze gorzej niż ona.
Gdy odprowadziłem ją do domu podjąłem decyzję. Może to nie ja sam miałem dokonać wyboru, może to właśnie Amelia miała mnie popchnąć do tej decyzji? Wyciągnąłem telefon wybierając numer do Andrzeja.
-Coś się stało?- usłyszałem po drugiej stronie głos menagera.
-Zdecydowałem się, biorę ten kontrakt w Polsce- powiedziałem na bezdechu, trzeba zaryzykować w końcu nazywam się Kadziewicz a nazwisko zobowiązuje do takich ruchów.
-Jesteś pewien?- dopytywał.
-Tak, zrób co trzeba- potwierdziłem.
-Dobrze w ciągu tygodnia powinno być wszystko dograne. To dobra decyzja Łukasz,
-Oby- dodałem nim się rozłączyłem.
W poniedziałek miałem podpisywać nowy kontrakt, w prasie spekulowano, czy to prawda czy kolejna kaczka dziennikarska. Nie zaprzątałem sobie tym głowy. Może i nie o to chodziło Amelii, ale Polska to Polska, zawsze mogę wsiąść w samochód i po kilku godzinach u niej jestem. W Rosji taka możliwość nie wchodziła w grę. Przeszukiwałem GPS i ostatnie przebyte trasy, wolałem zdać się na nawigację niż samemu jechać, bo zawsze coś poplątałem. Przy kolejnym dotknięciu ekranu mignęła mi trasa którą pokonałem niecały tydzień temu i od razu przypomniały mi się te dwie dziewczyny. Szczególnie Magda ona miała w sobie coś, co przyciąga. Zarazem trochę niedostępna. ostrożna, ale bardzo przy tym rozgadana i zabawna. Wiem, że dziwne połączenie, ale ona wyglądała na właśnie taką. Pamiętałem wiele z naszej rozmowy, była elokwentna, wiedziała o siatkówce sporo. Szczerze jeszcze nie spotkałem takie dziewczyn, która interesowała, by się sportem a aspekt wizualny zawodników zostawiała bez komentarza. Dziś nasze chłopaki rozgrywali pierwszy mecz z Niemcami w Stuttgarcie z tego co mi mówiła nie opuszcza żadnego spotkania naszej reprezentacji. Skoro tak jest to zboczę nieco z trasy i sprawdzę to osobiście. Sam do siebie się zaśmiałem z tego pomysłu. Zatwierdziłem trasę i ruszyłem w drogę. Kiedy po kilku godzinach podjechałem pod biały domek wyglądało na to, że nikogo nie ma. Chyba szczęście mi nie dopisało, jednak z któryś przymkniętych okien dochodziły dźwięki rozpoczynającego się meczu. Podszedłem pod drzwi i nacisnąłem dzwonek. Zacząłem się zastanawiać co tak naprawdę wyprawiam, wpraszam się do domu obcej dziewczyny bez zapowiedzi. Jakie to w moim stylu, nigdy przecież nie byłem poukładanym człowiekiem. W drzwiach pojawiła się brunetka co wcale mnie nie zdziwiło, bo wspominały o tym, że często oglądają spotkania razem. Była zaskoczona, ale szybko wpuściła mnie do środka.
-Na górze pierwsze drzwi po lewej- powiedziała, nim w ogóle zdążyłem się odezwać.- Sam się zorientujesz, bo Magda ogląda na cały regulator. Ja muszę lecieć, dotrzymaj jej towarzystwa- puściła do mnie oczko zostawiając mnie samego. Chyba skłamała z tym, że musi lecieć, bo była ubrana w koszulkę z napisem Polska, ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać nie będę przecież tak stał sam pośrodku obcego domu. Ruszyłem na górę.
-Kaśka chodź już, bo jest po przerwie technicznej, co ty tam robisz?!- usłyszałem jej głos, a potem nacisnąłem klamkę.
Zabrałem Amelkę do parku, uwielbiałem spędzać z nią czas. Te wszystkie chwile, kiedy byłem ze swoją córcią były najwspanialszymi w moim życiu. Nie ma nic lepszego jak obserwować zmianę swojego dziecka, gdy z niewinnego niemowlaka powoli zamienia się w niesfornego dzieciaka. Amelia jest moim oczkiem w głowie i dla niej byłbym w stanie zrobić wszystko. Teraz jeździła dwukołowym rowerkiem po parkowej alejce śmiejąc się najgłośniej jak tylko potrafi. Los tak się ułożył, że nie miałem za dużo okazji, by patrzeć jak ona dorasta. Nigdy jednak nie stwierdzę, że to, iż związałem się z Kamilą oraz staraliśmy się stworzyć rodzinę było błędem. Może i między nami się nie ułożyło, ale Melka była takim skarbem, że tego po prostu nie można żałować. Blondyneczka była wyrozumiałym, ale za razem bardzo żywym dzieckiem. Z każdym rokiem coraz mocniej się o tym przekonywałem. Teraz odliczałem dni do połowy lipca, kiedy będę mógł z nią spędzić cały miesiąc, jeszcze przed wyjazdem na przygotowania do ligi.
-Tatusiu, kiedy znów będziemy lazem? Chce cie miec tak zawse- podjechała do ławki, na której usiadłem i porzucając rowerek wgramoliła mi się na kolana.
-Kochanie już ci to tłumaczyłem, tatuś musi na razie pracować, by tobie niczego nigdy nie zabrakło.
-Ale tatusiowie moich kolezanek z pszedskola placują tutaj, a nie tak daleko, jak ty. Mamusia też mowi ze gdybys chcial to nie musial bys jechac- zrobiła najsmutniejszą minę jaką tylko umiała.
Wiedziałem, że Kamila nigdy nie potrafi pohamować swojego języka i zawsze zdarzy jej się coś powiedzieć przy Amelii. Niestety, ja potem muszę się tłumaczyć. Z drugiej strony serce mi się krajało na myśl o tym, że ona tak za mną tęskni,
-Czy ty mnie nie kochasz? Dlatego jestes tak daleko?- zapytała patrząc na mnie moimi oczami.
-Oczywiście, że cię kocham, zawsze będę cię kochał najbardziej na świecie.
-To nie wyjezdzaj- wtuliła się we mnie z całych sił. Już nie raz to przerabiałem, ale każdą kolejną taką prośbę sam znosiłem chyba jeszcze gorzej niż ona.
Gdy odprowadziłem ją do domu podjąłem decyzję. Może to nie ja sam miałem dokonać wyboru, może to właśnie Amelia miała mnie popchnąć do tej decyzji? Wyciągnąłem telefon wybierając numer do Andrzeja.
-Coś się stało?- usłyszałem po drugiej stronie głos menagera.
-Zdecydowałem się, biorę ten kontrakt w Polsce- powiedziałem na bezdechu, trzeba zaryzykować w końcu nazywam się Kadziewicz a nazwisko zobowiązuje do takich ruchów.
-Jesteś pewien?- dopytywał.
-Tak, zrób co trzeba- potwierdziłem.
-Dobrze w ciągu tygodnia powinno być wszystko dograne. To dobra decyzja Łukasz,
-Oby- dodałem nim się rozłączyłem.
W poniedziałek miałem podpisywać nowy kontrakt, w prasie spekulowano, czy to prawda czy kolejna kaczka dziennikarska. Nie zaprzątałem sobie tym głowy. Może i nie o to chodziło Amelii, ale Polska to Polska, zawsze mogę wsiąść w samochód i po kilku godzinach u niej jestem. W Rosji taka możliwość nie wchodziła w grę. Przeszukiwałem GPS i ostatnie przebyte trasy, wolałem zdać się na nawigację niż samemu jechać, bo zawsze coś poplątałem. Przy kolejnym dotknięciu ekranu mignęła mi trasa którą pokonałem niecały tydzień temu i od razu przypomniały mi się te dwie dziewczyny. Szczególnie Magda ona miała w sobie coś, co przyciąga. Zarazem trochę niedostępna. ostrożna, ale bardzo przy tym rozgadana i zabawna. Wiem, że dziwne połączenie, ale ona wyglądała na właśnie taką. Pamiętałem wiele z naszej rozmowy, była elokwentna, wiedziała o siatkówce sporo. Szczerze jeszcze nie spotkałem takie dziewczyn, która interesowała, by się sportem a aspekt wizualny zawodników zostawiała bez komentarza. Dziś nasze chłopaki rozgrywali pierwszy mecz z Niemcami w Stuttgarcie z tego co mi mówiła nie opuszcza żadnego spotkania naszej reprezentacji. Skoro tak jest to zboczę nieco z trasy i sprawdzę to osobiście. Sam do siebie się zaśmiałem z tego pomysłu. Zatwierdziłem trasę i ruszyłem w drogę. Kiedy po kilku godzinach podjechałem pod biały domek wyglądało na to, że nikogo nie ma. Chyba szczęście mi nie dopisało, jednak z któryś przymkniętych okien dochodziły dźwięki rozpoczynającego się meczu. Podszedłem pod drzwi i nacisnąłem dzwonek. Zacząłem się zastanawiać co tak naprawdę wyprawiam, wpraszam się do domu obcej dziewczyny bez zapowiedzi. Jakie to w moim stylu, nigdy przecież nie byłem poukładanym człowiekiem. W drzwiach pojawiła się brunetka co wcale mnie nie zdziwiło, bo wspominały o tym, że często oglądają spotkania razem. Była zaskoczona, ale szybko wpuściła mnie do środka.
-Na górze pierwsze drzwi po lewej- powiedziała, nim w ogóle zdążyłem się odezwać.- Sam się zorientujesz, bo Magda ogląda na cały regulator. Ja muszę lecieć, dotrzymaj jej towarzystwa- puściła do mnie oczko zostawiając mnie samego. Chyba skłamała z tym, że musi lecieć, bo była ubrana w koszulkę z napisem Polska, ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać nie będę przecież tak stał sam pośrodku obcego domu. Ruszyłem na górę.
-Kaśka chodź już, bo jest po przerwie technicznej, co ty tam robisz?!- usłyszałem jej głos, a potem nacisnąłem klamkę.
Bajką trochę zalatuje, wiem, że mało
realne te okoliczności drugiego spotkania. Jak zwykle narzekam, ale ja tak na
początku zawsze. Chyba za długi ten rozdział wyszedł. Wszelkie uwagi w
komentarzu co do tego jakby co.
Za tydzień w weekend chyba już będę sobie siedzieć na uczelni. Na razie nic nie wiem, ale w tygodniu mam w planach zawitać do dziekanatu i to jakoś ogarnąć.
Za tydzień w weekend chyba już będę sobie siedzieć na uczelni. Na razie nic nie wiem, ale w tygodniu mam w planach zawitać do dziekanatu i to jakoś ogarnąć.
może i jak z bajki, ale mnie się podoba. Kasia jest dobra, ale każda przyjaciółka pewnie postąpiłaby tak samo. :) [zamkniete-serce/wskazowki-zegara]
OdpowiedzUsuńKasia jest wprost genialna, czego się przecież nie robi dla przyjaciółki. Może rzeczywiście chwilami może wyglądać to trochę dziwnie ale przecież ma dobre intencje i tylko to się powinno liczyć. Magda potrafi sobie wszystko ładnie wytłumaczyć i sprowadzić przy tym Kaśkę na ziemie jednak wydaje mi się, że to się za jakiś czas zmieni.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Łukasz jednak zostaje w Polsce. Przede wszystkim oczywiście ze względu na Amelkę, która potrzebuje ojca. Jednak jest również Magda i czuje, że to może dość sporo zmienić.
Może i bajka ale strasznie mi się to podoba. Nie ma od początku zakochanej po uszy dziewczyny, która biega za swoim obiektem westchnień. Jest za to normalna dziewczyna, która ponad wszystko kocha siatkówkę i facet, który według mnie potrzebuje właśnie kogoś takiego.
A co do długości rozdziału to nie jest za długi a ja cieszyłabym się nawet gdyby był jeszcze dłuższy.
Pozdrawiam ;*
ja tam jestem zdania, że wszystko się w życiu może zdarzyć, więc dlaczego akurat nie to?;)) a Kasia zachowuje się jak rasowa przyjaciółka;D ciekawa jestem jak potoczą się dalsze losy z Magdy z Łukaszem, bo skoro wrócił na stałe do Polski i na dodatek ją odwiedził to... ;D czekam na następny;))
OdpowiedzUsuńOj Kadziu, Kadziu jako on jest zmyślny. I super, że zdecydował się na grę w Polsce, jak by tak w rzeczywistości było to byłabym chyba najszczęśliwszym kibicem pod słońcem. Ale Kaśka te zmysełki ma, oj ma. Bo szczęściu trzeba dopomóc, prawda? I tu poskutkowało. Oj ja już nie mogę się doczekać reakcji Magdy na obecność Kadziewicza. A Amelka jest taka słodka i urocza, że nie sposób jej nie kochać. Moja drogą z niecierpliwością czekam na trójeczkę. Pozdrawiam / wybudzenie
OdpowiedzUsuńa ja lubię baki :) :) :) a rozdział wcale nie był za długi :) Powiem Ci, że od samego początku urzekła mnie Kaśka- trochę zwariowana, ale prawdziwa kumpela. I rozczuliła mnie rozmowa Amelki z Łukaszem: małe dziecko więcej rozumie, niż możemy sobie wyobrazić, dlatego decyzja Łukasza o podpisanie kontraktu w Polsce jest chyba najlepszym co mógł zrobić. I jestem baaardzo ciekawa, jak będzie wyglądać wspólne kibicowanie Magdy i Kadzia. Już się nie mogę doczekać :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam :*
Może i jak bajka , ale chyba takie opowiadania lubimy najbardziej, prawda ? Rozdział długi , ale ja takie uwielbiam najbardziej :) Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKaśka mnie rozbraja - nawet idiota by się zorientował o co chodzi:). Boże jak ja tęsknię za Łukaszem - ciekawe co z nim teraz?
OdpowiedzUsuńHmm Chyba Kadzia trafiło;)) No i weeź^^ To jak go Amelka przekonywała, żeby został w Polsce, było słodkie:) Musiał zmienić zdanie i zostać:D Haha a z tej Kaśki to taka kombinatorka.. Jezu, Gotowe na wszystko?? Hahahah:) Uzależniona od seriali^^ A Madzia się za tego szaleńca tłumaczyć musiała... I Jeszcze kamieniami w okno rzuca.. Co za człowiek^^ Świetnie;*
OdpowiedzUsuńCo tam, że mało realne, ważne, że świetnie napisane i bardzo mi się to podoba;] Tylko w jakim klubie teraz zagra Łukasz? Resovia?:D Oby:D
OdpowiedzUsuńKaśka mnie rozwala :p :) Miło, że Kadziu je podwiózł :) ale to teksty Amelii :) dobrze, że przyjął propozycję w Polsce :) Przyjechał do niej :) aaaaaa :) pozdrawiam i czekam na next :) black.angel :)
OdpowiedzUsuńEksa rozdzail:D:D Uwielbiam twoje blogiii;))
OdpowiedzUsuńDocieram i ja tutaj ;) z lekkim poślizgiem ale czas dzisiejszego dnia nie jest moim sprzymierzeńcom... No ale nie zanudzam swoimi perypetiami bo mogłabym tak w nieskończoność a nie o tutaj chodzi ;)
OdpowiedzUsuńTutaj chodzi o to, że szaleńczo zakochuje się w tym opowiadaniu i to naprawdę nie jest związane z tym, że w za jakiś czas pojawi tu się pewien pan ;) Mówię Ci kochana, kocham to opowiadanie za to, że pokazuje wszystko co dzieje się w życiu bohaterów w sposób realny. Ja tam nie widzę w tym rozdziale ani w każdym innym, który wychodzi z pod twoich złotych rąk elementów bajki więc proszę mi uwierzyć, że wszystko jest tak jak powinno być ;)
Madzia nam się z Łukaszem rozgadała na temat obojgu bliski i ja jestem dumna z Kasi, że zachowała się tak a nie inaczej. Fakt, Magda wiedziała, że jej przyjaciółka nie śpi ale Łukasz już nie był tak spostrzegawczy i mógł spokojnie rozwijać temat z blondyną. Myślę, że ta rozmowa pozwoliła mu choć w pewnym stopniu poznać Magdę i zobaczyć, że ona kocha siatkówkę i tym żyje. Dobrze mieć choć jeden temat, który będzie niezawodny i do którego oboje będą mogli wracać. Łukasz to już po tygodniu chciał wrócić bo obrał kurs na miejsca zamieszkania dziewczyn. Mam nadzieję, że powie Madzi o swojej decyzji, którą jest zmiana ligi na rodzimą. Jak czytałam ten opis kiedy Kadziu był z Amelką w parku to mi się tak cieplucho zrobiło na sercu. Tu, w tym opowiadaniu jest ten Łukasz którego tak mi brakuje. I jak ja bym chciała by on wrócił do naszej ligi... No ale życie jest takie a nie inne, ja ci mogę podziękować za to, że ja tu mogę o nim czytać i z chęcią to też robię ;) Dziękuję nie tylko za to, za wszystko ;*(wiesz o co chodzi)
Pozdrawiam ;***
Kasia to zdecydowana aktora hahah nadałby się oj nadała- Oskar dla niej :) chociaż rola życia pewnie jeszcze przed nią :)dziewczyny są świetnymi kumpelkami;p hahhaa w życiu nie spodziewały się takiego transportu pod sam dom. A tu proszę Łukasz ich prywatny wręcz szofer;p fajnie miały, zwłaszcza Magda, widać, że złapali kontakt ze sobą i odbierają na tych samych falach. To się nam Łukasz zdziwił oj zdziwił. Tylko tak szybko mu zwiała pod tym domem, Kasia miała rację;p hahaha ale co się odwlecze to nie uciecze;p widocznie tak musiało być :))) Amelka to cudna dziewczynka, która potrzebuję tatusia, a Łukasz potrzebuję jej i dobrze, że zdecydował się wrócić do Polski. To mu wyjdzie na dobre. I ta końcówka a raczej rozmyślanie o naszej Magdzie :))) i potem wspólne oglądanie na to wygląda;p hahaha chciałabym zobaczyć minę Magdy gdy zobaczy Łukasza ;p hahaha cudownie :)
OdpowiedzUsuńAle Lady Spark lubi bajki! Mnie się tam podoba. Ja nie wiem o co Ci chodzi. Jak ja kocham takiego Kadziewicza. Dosłownie jest tak słodko roztrzepany, ale zarazem kochający ojciec. Ehhh... No ja mogę się tak nad nim rozwodzić długo, ale chyba nie pora na to co? Będę jeszcze miała masę szans na coś takiego ;). W sumie ja jestem trochę podobna do Magdy. Też zawsze twardo stąpam po ziemi - no dobra nie zawsze, ale często. Nigdy nie nastawiam się na to, że będzie dobrze w ważnej dla mnie sytuacji. No i ja chcę zobaczyć minę Magdy kiedy w drzwiach zobaczy Łukasza. Pisz szybciutko nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńMoże zalatywać bajką, ale mi się tak czy siak podoba i już :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam cię za moją nieobecność... jest mi głupio. ruszyłaś z nowością a ja zawsze w owym momencie coś robiłam i nie zostawiałam po sobie śladu. Jestem okropna, ale mam nadzieję, że się teraz już poprawię i będę systematyczna :* dziękuję za to, że dalej mi wysyłałaś wiadomości o nowościach i teraz ja ci spróbuję się odwdzięczyć :))
nie będę oryginalna mówiąc, że podobał mi się strasznie i cieszę się, że spod twojej ręki wyszło coś nowego bo to jest oczywiste i pamiętaj, że kochaam! wszystko, co twoje ;)
akcja się rozkręca i czekam na kolejny ;))
Oj Mel wybacz że dopiero teraz jestem u Cb, wiesz zresztą że nie lubię się u Cb spóźniać, ale jak to mówią siła wyższa mnie dopadła. Powiem ci szczerze, że naprawdę nie wiem w co mam ręce włożyć, takie tempo nam narzucili, że ja już powoli wysiadam:D:D
OdpowiedzUsuńDobra nie marudzę tylko przechodzę do sedna mojej wizyty tutaj. Jak zapewne wiesz Ciebie to ja mogłabym czytać godzinami i co z tego ze bajka? Bajki też są piękne i proszę nie miej wątpliwości co do tego opowiadania.
Wiesz co ci powiem Kaśka mnie dosłownie rozwala i już pomijam sam fakt jej zachowania w samochodzie, gdzie w jej mniemaniu udawała że śpi. haha ;p śmiałam się z tego, ale i po części rozumiem bo nie chciała przeszkadzać koleżance w bliższym zapoznaniu się z Łukaszem. O incydencie w domu nie powinnam wspomnieć kiedy w koszulce meczowej wyleciała w domu haha;p naprawdę z niej nie mogę:)
Magda widzę że załapała dobry kontakt z Łukaszem i fajnie się rozmawiało. Okej rozumie że to było ekscytujące, jechać do domu ze sławnym siatkarzem. I szczerze to ona chyba nie powinna się gniewać, na kumpele ze wykorzystała okazję i zgodziła się na propozycje Łukasza. Widać że chłopak też był zadowolony. Zresztą skoro ustawił swojego GPS na adres Magdy by wpaść od tak i zobaczyć co u niej słychać no to musiało być okej:) Zresztą zapewne Magda będzie nieźle zaskoczona kiedy do pokoju zamiast Kaśki wejdzie Łukasz haha;p nie mogę doczekać się jej reakcji:)
Super, buzzziaki:*:*
No i teraz już wiem do kogo należała ta bryka:D Mam nadzieję, że Madzia da się uwieść Łukaszowi;) Widać, że między tą dwójką spoko się układa, gadka się klei!! Jedak wielkie brawa dla Kasi, która jest świetną aktorką i wie zagrać swoją rolę. Hehehe Gotowe na wszystko fajna wymówka, dobrze że Kadziu nie zaczaił o co biega. Szkoda, że od razu jej nie dał swojego numeru, ale liczy się to, że przyjechał. No i dzięki swojej córeczce będzie grał w Polskiej drużynie;p Mam nadzieję, że była żona nie namiesza w tych relacjach z Magdą. Nie mogę się doczekać jej reakcji, no to kiedy Kadziu wejdzie do jej pokoju, to może być śmieszne. Proszę Cię ładnie, dodaj szybko notkę;) Bardzo polubiłam te opowiadanie;) Pozdrawiam ciepło:*
OdpowiedzUsuńNo proszę jak Kadziu wpada na genialne pomysły i przyjaciółka Magdy jest na prawdę genialna:) Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,ze tak późno,ale wiesz-obowiązku studenckie :( No,ale najważniejsze,ze przybyłam :D Tak sobie od razu myślałam w tamtym rozdziale,ze tym Lexusem to pewnie Kadziu podjechał ;) No i się nie myliłam. Widać,ze z Magdą nawiązali świetny kontakt. Łukasz jest wręcz nią zauroczony :) Poza tym fajnie mieć przyjaciółkę,która wie kiedy ma się zmyć do domu mimo tego,ze w telewizji leci mecz :D Ciekawa jestem jak bardzo zaskoczona będzie Magda,kiedy za drzwiami pokoju zobaczy Łukasza ;) Czekam na następny,buziaczki kochana :*
OdpowiedzUsuńJuż tam spotkanie jak z bajki, bardzo fajnie to się rozwinęło, czekam na to co będzie jak Kadziu wejdzie do pokoju :D
OdpowiedzUsuńNa pewno jest pod wrażeniem, że dziewczynom podoba się, a raczej bardziej Magdzie, gra w siatkówkę a nie zawodnicy ;)
Tak trzymaj, czekam na dalszy rozwój wypadków.
Łukasz bardzo dobrze robi, że zostaje. I dla córki i dla Magdy oczywiście :D Cieszę się że poszedł prosto do niej do domu a nie bawi się w głupie podchody :) Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńA tam bajka, bajką, dobrze jest, mnie się bardzo podoba. Super ze strony Łukasza, że podwiózł dziewczyny, no i że wziął pod uwagę szczęście swojego dziecka i przyjął propozycję zagrania w Polsce, pomimo tego, że wolał grać w Rosji.
OdpowiedzUsuńLubię tę Kaśkę. Jest świetna w każdym calu. Specjalnie usiadła z tyłu, tylko dlatego, żeby Magda mogła być bliżej Łukasza. No i ten jej udawany sen. Najlepszy tekst rozdziału ,,Jeszcze zdążę na ,,Gotowe na wszystko'' spowodował u mnie salwę śmiechu. Taka przyjaciółka to skarb.
OdpowiedzUsuńJaki ten Łukasz przywiązany do córki. To dla niej zdecydował się na grę w Polsce. Brawo! To się ceni. No i ten jego pomysł, żeby odwiedzić dziewczyny... Genialny.
Cuudowny rozdział. Oby więcej takich. Pisz szybciutko kolejny. Już nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam serdecznie.
Kolejny świetny rozdział w Twoim wykonaniu. Choć długi to i tak warty uwagi. Czyżby Łukasz miał córkę? z tegoż opowiadania właśnie takie wnioski wyciągnęłam. Jestem niesamowicie ciekawa, co dalej. Ale to chyba zostawię na jutro :)
OdpowiedzUsuń