18 lipca 2012

06.Nie wiem skąd się nagle wziąłeś w sercu mym…


/Magda/

Kiedy zmierzałam w stronę domu myślałam już tylko o jednym, by znaleźć się u siebie na górze w pokoju włączyć płytę Linkin Park założyć słuchawki i odciąć się od tego wszystkiego. Jan niestety nie będzie tak wspaniałomyślny i nie dostąpię tego zaszczytu przynajmniej nie od razu. Podleśny najpierw strzeli swój kolejny wykład i będzie myślał, że to coś da. Szczerze, odkąd pojawił się w moim życiu miałam w dupie co do mnie mówił. Te jego złote rady mógł sobie wsadzić gdzieś, często nawet specjalnie robiłam na przekór, by sobie przypadkiem nie pomyślał, że mam zamiar się mu podporządkować. On nie miał prawa mną dyrygować ani mówić co powinnam robić. Jeżeli chodzi o relacje między nim a moją rodzicielką nie miałam się czego przyczepić. Zaopiekował się nią w tych ciężkich chwilach. Tutaj wszystko grało jak mogło tylko najlepiej. Moja mama jest osobą słabą i zawsze potrzebowała i będzie potrzebować wsparcia, Podleśny to wsparcie jej dawał. Był w tym jednak jeden haczyk, dała mu się przez to zdominować i to on „rządził” w domu. Jednak od, kiedy zaczęłam na siebie zarabiać i nie musiałam być na jego utrzymaniu zaczęłam się mu stawiać, już nie miał argumentów, by czegoś się przyczepić, nigdy go też o nic nie prosiłam. Nasze relacje były jakie były, tolerowaliśmy się ze względu na matkę nic więcej. Jan jednak zawsze potrafił coś znaleźć i mi wytknąć, jak nie mało ambitną pracę za barem, to znów znajomi z którymi się spotykałam albo ogólny sposób mojego zachowania. Tym razem padło na Łukasza.
-Magdaleno pozwól tutaj- usłyszałam jego w miarę spokojny głos. Tak przy mamie trzymał się w ryzach. Rozwiązałam sandały chowając jej w szafce przy drzwiach i weszłam do naszego pokoju telewizyjnego, który pełnił również funkcję salonu i jadalni. Pięćdziesięciolatek siedział w swoim fotelu mając się za nie wiadomo kogo a mama stała za nim patrząc na mnie zagubionym wzrokiem. Co on już zdążył jej nagadać?
-Słucham- oparłam się o sekretarzyk, który stał zaraz obok wejścia, nie miałam zamiaru nawet zbliżać się w kierunku tapczanu i tutaj dosięgało mnie jego lodowate spojrzenie.
-To ja ciebie słucham. Z kim ty się prowadzisz?- zapytał zakładając ręce na piersi.
-To chyba jest moja sprawa z kim się spotykam!- podniosłam ton o dwie oktawy wyżej. Niby co mu znów do tego!
-Dopóki mieszkamy pod jednym dachem mam prawo wiedzieć- znów te same teksty, zawsze to wygląda identycznie.
-To ja ci przypomnę, że to jest mój dom. Zapamiętaj to sobie! Ty tutaj przyszedłeś na gotowe, to my z mamą po śmierci taty same wszystko urządziłyśmy, doprowadziłyśmy do porządku. Ty nawet nie wiedziałeś o naszym istnieniu!- nie rozumiałam czemu za każdym razem musiałam przez to przechodzić.
-Tak, ale ja ci również coś przypomnę, że od 6 lat łożę na jego utrzymanie i to, by wam się żyło dobrze- powiedział kolejną swoją mądrość.
-Chciałeś mieć rodzinę to chyba wiedziałeś, że będziesz ją w jakimś stopniu utrzymywać! Za to nic ci to tego z kim się widuję!- nerwy zaczęły mi puszczać.
-Magda uspokój się. Jan cię tylko spytał a ty jak zwykle odwracasz wszystko do góry nogami- odezwała się matka. Oczywiście, to jest norma zawsze moja wina.- On się tylko o ciebie martwi.
-Jasne, bo uwierzę! Moja osoba zajmuje w jego głowie tyle miejsca co zeszłoroczny śnieg. Czemu ty nigdy tego nie widzisz?- nie chciałam naskoczyć na mamę, ale te jej słowa jeszcze bardziej wyprowadziły mnie z równowagi.
-Nie odzywaj się do Agaty tym tonem! Twoja matka ma rację, martwię się o ciebie. Naprawdę obchodzi mnie kim był ten mężczyzna, bo chłopakiem to go raczej nazwać nie mogę. Ten jego samochód, czym on się do cholery zajmuje, że stać go na tak drogi wóz? Czy ty przypadkiem nie wpakowałaś się w jakieś kłopoty? Potrzebne ci pieniądze? Nie spodziewałem się czegoś takiego po tobie- nie dowierzałam w to, co słyszę. Czy Jan sobie ubzdurał w tej swojej łepetynie to o czym właśnie zaczęłam myśleć, czy on nie brał Łukasza za sponsora?
-Co ty sobie myślisz, że co, że pieprzę się z nim, by kupił mi ładne spodnie albo telefon! Człowieku masz zbyt bujną wyobraźnię! Gdybyś, choć trochę się interesował to zauważyłbyś, że Łukasz był już gościem w naszym domu. No, ale ciebie nigdy nie ma w domu!- mamę jakoś mogłam usprawiedliwić często brała podwójne zmiany w szpitalu i mogła nie zauważyć, ale wszędobylskim oczkom Jana najwyraźniej to umknęło.
-Nie wyrażaj się jakbyś wychowała się w rynsztoku! Jak on jest taki porządny to mogłaś go przedstawić, a nie kryć się po kątach- proszę i kolejny raz zwalił wszystko na mnie.
-Jakoś mi to dziś uniemożliwiłeś naskakując na mnie, gdy tylko mnie zobaczyłeś. Jak cię tak bardzo interesuję to sobie wpisz w Google Łukasz Kadziewicz może to coś ci powie.
Zauważyłam, że jemu to nazwisko nic nie powiedziało, za to moja mama wiedziała. Ona interesowała się siatkówką, przynajmniej w okresie, kiedy ja sama grałam, ale nawet, teraz gdy Podleśny wyjeżdżał w delegacje czasami razem coś oglądałyśmy. Pochyliła się teraz i szepnęłam mu coś do ucha. Po tych słowach mina ojczyma zmieniła się o 180 stopni.
-Czemu wcześniej nie pochwaliłaś się, że znasz kogoś takiego?- ton też zmienił na milszy.
-Daruj sobie. Teraz co już ci nie przeszkadza, że się z nim spotykam? Ach tak rozumiem, bo jest kimś- przejrzałam go.
-Na za dużo sobie pozwalasz. Ja uważam, tylko że, jeżeli już się spotykacie to moglibyście robić to po ludzku, a nie znikasz na całą noc Bóg wie, gdzie a rano wracasz taksówką w towarzystwie mężczyzny. Tak się nie prowadzi przyzwoita kobieta. Nie będziesz robić naszej rodzinie wstydu- więc również o to mu chodziło, że sąsiedzi, którzy udają, że nie patrzą to i tak dokładnie wszystko widzą.
-Nie jestem twoją rodziną i nigdy nie byłam ani nie będę! Mogę robić co chcę, wiem, gdzie są granice nie musisz mnie pouczać!- uznałam, że wystarczy. Zarówno on jak i ja powiedzieliśmy wystarczająco za dużo.

…kiedy pakowałam się na przedostatni już tydzień, który spędzę w Krakowie w tym roku akademickim usłyszałam ciche pukanie.
-Wejdź mamo- wiedziałam, że to ona. Jan nie zaszczycił, by mnie swoją obecnością.
-Madziu przecież wiesz, że my chcemy dla ciebie jak najlepiej- martwiła się o mnie, zawsze po tych kłótniach ruszało ją sumienie, że nie potrafiła opowiedzieć się za mną, ale bała się, że gdy to zrobi straci Podleśnego.
-Nie musisz się przejmować wiesz, że dam radę jak zawsze z resztą- upchnęłam do walizki parę jeansów.
-Ja się o ciebie boję. Czy ty wiesz czego on od ciebie oczekuję? Nie chcę, by ten Łukasz cię skrzywdził. Ty sama możesz być teraz zaślepiona przecież to twój idol ktoś kogo podziwiasz. Boję się, że stanie się coś czego będziesz później żałować- jej obawy były słuszne, sama też się bałam, może nie z tych samych pobudek co ona, ale strach gdzieś tam w sercu się pojawiał. –Do tego on już jest dojrzałym mężczyzną…- zaczęła, ale wolałam jej przerwać
-Mamo wiem ile Łukasz ma lat, ale wierz mi nie zrobię niczego pochopnie już nie jestem taka jak kiedyś. Jestem już dużą dziewczynką- nie wiem czy te słowa ją uspokoiły, ale co ja jej miałam powiedzieć.
-Dobrze, skoro jesteś pewna, że tak będzie, to przynajmniej opowiedz mi jak się poznaliście- teraz w mojej mamie obudziła się zwykła rodzicielska ciekawość. Znów czułam się, jak wtedy gdy byłyśmy same albo jeszcze z tatą. Uznałam, że mogę się jej zwierzyć nawet, jeżeli później i tak powtórzy Janowi. Może i on spasuje.

***
5 dni później…

/Łukasz/

Coś było nie tak, czułem to. Zmieniło się wszystko nawet ja sam, budziły się we mnie uczucia, które schowałem już dawno temu. Martwiłem się o Magdę, tęskniłem za nią i brakowało mi jej. Ona sama przez te dni stała się jakaś małomówna, zachowywała dystans, przynajmniej coś takiego odczułem podczas naszych rozmów telefonicznych. Wymigiwała się brakiem czasu, ale, czy to był jedyny powód? Sam nie wiedziałem co o tym myśleć. Mimo tego, że mieliśmy ustalone, że zobaczymy się 9 lipca w Spodku nie wytrzymałem i wsiadłem w samochód. Musiałem się dowiedzieć co się dzieje już teraz, a nie dopiero za kilka dni. Wszedłem właśnie do Hadesu licząc, że ją tutaj zastanę. Wolałem nie pojawiać się u niej w domu, Magda mówiła, że już jest ok. ale po co komplikować i tak zagmatwaną sprawę. Dzwoniłem do niej wcześniej, ale nie odbierała, tutaj w klubie często ginął zasięg może to był powód tej ciszy w słuchawce. Jakieś durne przeczucie podpowiadało mi jednak, że tak nie jest.
-Kadziu, nie wierzę, ty tutaj!?- za moimi plecami usłyszałem wesoły chichot Kaśki.- Mieliśmy się zobaczyć dopiero w piątek za tydzień.
-Wiem, ale chciałem…- zastanowiłem się co chcę powiedzieć, czy przypadkiem nie wygłupię się mówiąc Kaśce, że coś chyba jest nie tak miedzy mną a Magdą? –Przywiozłem wam bilety- odpowiedziałem wreszcie, ciesząc się, że mam je przy sobie.
-Mogłeś je nam dać przed meczem. Mnie nie oszukasz chciałeś się z Madzią zobaczyć!
-No dobra, masz rację, ale jakoś ona się ostatnio dziwne zachowuje- wyjaśniłem, po co było kłamać jak się we wszystkim zorientowała.
-Nie ma co się przejmować Magda się stresuje sesją, trzeba przywyknąć ona, wtedy jest całkiem inna- wyjaśniła.- Ale teraz też jej nie ma, powinna przyjść, ale nie wiem kiedy- pociągnęłam mnie w stronę baru.- Nie wspominała ci, że w ten weekend nie będzie mieć czasu?- brunetka pochyliła się nad barem i wyciągnęła spod lady szklankę oraz sok stawiając ją przy mnie, gdy tylko ją napełniła.
-Mówiła, że komuś coś obiecała- wspomniałem.- Nie wypytywałem o co chodzi.
-Magda ma wesele jutro, obiecała, że jednemu takiemu powie „Tak” przed ołtarzem- powiedziała poważnie Wieczorek, to miał być chyba żart, ale jakoś mało mi się spodobał.
-Szkoda, że nie mam aparatu pokazała bym jej twoja minę - wybuchnęła śmiechem.- Kurcze tobie chyba na niej zależy- podsumowała.
-Kaśka po kolei. Jakie wesele?- pytałem coraz mniej mi się to podobało, że totalnie zignorowałem te jej ostatnie słowa.
-No nie wiem czy mogę- spojrzałem na nią groźnym wzrokiem. –Ok. już tylko tak nie patrz. Madzia obiecała pannie młodej, że zaśpiewa u nich na weselu parę piosenek, bo kapela którą mają nie ma w składzie kobiety.
-Magda śpiewa?!- odparłem zaskoczony. Naprawdę zaczynałem się zastanawiać czego jeszcze o niej nie wiem.
-Widzę, że się nie pochwaliła, to u niej normalne, wrodzona skromność przede wszystkim. Ona jest cholernie dobra. Szkoda, że nie miałeś okazji jej słyszeć- teraz to już wiedziałem, że jak najprędzej będę musiał się o tym przekonać na własnej skórze.
-Ona tam idzie z kimś?- pewien pomysł zawitał do mojej głowy.
-Nie, ona nie idzie tam w postaci gościa, a raczej pracownika. Magda tak czasami dorabia. We wakacje też śpiewa tutaj w Hadesie zawsze w czwartki mamy wieczorki karaoke- od Kasi uzyskałem wyczerpująca odpowiedź, nawet więcej niż oczekiwałem.
-Właśnie idzie to będziecie mogli sobie pogadać. Ja spadam, bo jak wyda, że ci powiedziałam to mnie udusi- brunetka zniknęła na zapleczu a ja odwróciłem się w stronę wejścia. Magda, gdy tylko mnie zobaczyła na jej twarzy pojawiła się radość pomieszana z zaskoczeniem.
-Cześć, co tutaj robisz? –usiadła na tym samym miejscu co przed chwilą jej przyjaciółka.
-Po pierwsze to przywiozłem bilety, po drugie bałem się, że jesteś na mnie obrażona, ale już to wyjaśniłem, a po trzecie to idę jutro na to wesele z tobą, bo chcę usłyszeć jak śpiewasz- uśmiechnąłem się do niej a na jej twarzy pojawiło się jedno wielkie zdezorientowanie.
-Żartujesz prawda?- wydukała wreszcie.
-W której sprawie?- udałem, że nie mam pojęcia, o co pyta.
-We wszystkich trzech- spuściła wzrok patrząc na podkładkę pod kufel, która leżała na barze. Bardzo zaskoczyły ją moje słowa.
-Nie żartuję w żadnej- powiedziałem, by rozjaśnić sytuację.
-Ale Łukasz ja nie wiem czy mogę cię zabrać- wymigiwała się i pewnie w jakimś sensie miała rację.
-Oj tam, nikt mnie nie zauważy- starałem się coś wymyślić.
-Tak jasne, nikt nie zauważy faceta 206 centymetrów a ja jestem Angelina Jolie.
-Dla mnie wyglądasz bardziej jak Scarlett Johansson- odparłem za co oberwałem w ramię.

…stałem z boku sceny patrząc na pięknie przystrojoną salę, mnóstwo gości i młodą parę, która szykowała się na wykonanie swojego pierwszego tańca jako małżeństwo. Przed oczami zobaczyłem siebie jak jeszcze te 5 lat temu to ja byłem tam, gdzie stali oni. Szybko odgoniłem od siebie te myśli i spojrzałem na Magdę, gdy pierwsze takty muzyki uwolniły się spod instrumentów. Blondynka wyglądała dziś olśniewająco i gdyby przyszła okazja to upierałbym się przy tym, że może równać się z panną młodą. Po chwili usłyszałem jej głos*  zgrany idealnie z muzyką, wtedy coś mnie tchnęło. Teraz miałem przed sobą pewną siebie dziewczynę z anielskim a zarazem mocnym głosem aż ciarki przechodziły po plecach z każdym wyśpiewanym przez nią słowem. Pierwszy raz usłyszałem jej śpiew i pokochałem go z miejsca.

***
/Magda/

Nie wierzyłam w to, że dałam się namówić Łukaszowi na, to by poszedł ze mną na wesele. Bałam się, że para młoda nie będzie zachwycona tym, że przyprowadzam ze sobą jeszcze kogoś, przecież ja byłam w pracy. Akurat co do tego myliłam się, rodzice panny młodej byli zagorzałymi kibicami i prawie piali z zachwytu, że na uroczystości jej córki pojawił się ktoś taki. Oczywiście nie obyło się od pytań czy jesteśmy parą, skąd się znamy itd.? Nie dość, że stresowałam się, jak wypadnę wraz z zespołem, to do tego obecność Kadziewicza, który miał usłyszeć jak śpiewam również mnie paraliżowała. Miałam przed sobą trudne zadanie, piosenka na pierwszy taniec łatwa nie była, ale takie życzenie mieli młodzi. Dobrze, że te kilka prób z zespołem coś mi dało. Gdy po pierwszych taktach poczułam, że wszystko jest ok popłynęłam dalej już wspólnie z muzyką wyzbywając się wszystkich obaw.
-Byłaś niesamowita- usłyszałam od Łukasz, który pomagał mi zejść ze sceny co w wąskiej sukience i szpilkach proste nie było.
-Cieszę się, że się podobało widzę, że inni też są zadowoleni. Młodzi właśnie otrzymywali brawa a kapela zaczęła już grać „ Wielką miłość” Krajewskiego.
-Twoja skromność mnie powala- stwierdził, kiedy oboje stanęliśmy przy stoliku.
-Nie mam w zwyczaju się przechwalać, taka już jestem- odparłam wypijając sok porzeczkowy.
-Za to cię lubię, już się nie złość- stanął za mną szepcząc mi prosto do ucha a mnie aż ciarki przeszył od ciepłego powiewu jego oddechu na mojej szyi.
-Nie złoszczę się, po prostu zawsze stresuję się przed takimi występami, tutaj nie ma mowy o pomyłce- ruszyłam z powrotem na salę, gdzie tańczyli goście.
-Ja cię rozumiem to tak jak stres przed ważnym meczem. Tutaj mamy remis- stwierdził czy mnie udobruchał na dobre, a moje zdenerwowanie dzięki tym jego pokrzepiającym słowom mijało na dobre.
-Mamy remis- trąciłam go lekko w ramię śmiejąc się przy tym, a potem wspięłam się na scenę, by wykonać kolejną zaplanowaną piosenkę.

Wesele trwało w najlepsze a ja wraz z zespołem mieliśmy pełne ręce roboty. Pogoda popsuła się zsyłając burzę z piorunami po, której ochłodziło się o kilkanaście stopni. Dlatego goście woleli spędzić ten czas na tańcach.
-A teraz przed przerwą na posiłek piosenka od panny młodej dla jej świeżo upieczonego męża- zapowiedział Jacek wokalista zespołu a ja zaczęłam śpiewać.
-Być z Tobą, zanurzyć twarz, w twych dłoniach i nie dotknąć nigdy dna. Nie odchodź proszę cię, bo tylko z Tobą tak mi dobrze, dobrze jest, tak bezpiecznie czuję się.Nie , nie, nie szukałam miłości ona znalazła mnie, chociaż nie wiem, nie wiem nic o Tobie, skąd się nagle wziąłeś w sercu mym, nie wiem czy się już nie boję zakochać w Tobie Z całych sił… <kilk>
Nawet nie wiem, w którym momencie w tłumie gości odnalazłam twarz Kadziewicza i poddałam się całkowicie emocjom. Czułam się tak jakby tylko on był na sali. On i ja. Jego twarz, zmrużone oczy, delikatny uśmiech, nonszalancka postawa, gdy stał tak oparty o ścianę i wpatrywał się we mnie. Tekst po części opowiadał o tym co do niego czułam, co w ten miesiąc zrodziło się w moim sercu. W tej chwili odsunęłam wszystkie wątpliwości a do głosu dopuściłam uczucia. Gdy skończyłam w moich oczach zalśniły łzy, a serce niezdrowo tłukło się w piersi. Zorientowałam się, że chyba właśnie dałam mu do rozumienia co do niego czuję. Dopiero teraz się przestraszyłam, że to było niewłaściwe. Goście udawali się na posiłek a ja uciekłam wymijając ich i zniknęłam w ogrodzie nawet nie patrząc w jego stronę. Bałam się tego co mogłabym tam zobaczyć.
-Zmarzniesz- usłyszałam po chwili a na moich ramionach znalazła się jego marynarka.- Madziu, czy to było to o czym myślę?- zapytał.
Milczałam musiałam sobie jakoś poukładać to tak na szybko, Łukasz nie wytrzymał i odwrócił mnie w moja stronę podnosząc podbródek bym na niego spojrzała. Spokój wymalowany na jego twarzy dodał mi odwagi. Raz się żyje, kopnijmy gdzieś w kąt stateczną Magdalenę Krasikov niech odezwie się moja druga natura. Zaczęłam mówić.
-Kiedy śpiewałam pomyślałam o tobie i tak jakoś wyszło- nieudolnie się wytłumaczyłam , to na tyle, jeżeli chodzi o moją odważną odpowiedź.
-Ja też o tobie myślałem- popatrzyłam w jego szaroniebieskie oczy pełne radości i szczęścia dzięki temu poczułam się pewniej.- Chciałbym żebyśmy spróbowali czegoś, ale nie wiem czy ty też będziesz chcieć.
-Czego?- nie mogłam się opanować, by o to nie spytać wracała mi pewności siebie jego słodki tembr głosy wyraźnie mi tutaj pomagał. Wiedziałam, że tym pytaniem go rozbawię, ale tak lubiłam jego śmiech, że mogłabym go słuchać godzinami.
-Na przykład tego- pochylił się w moją stronę przybliżając się do moich ust centymetr po centymetrze a później jego ciepłe wargi dotknęły moich subtelnie je muskając. Gdy tylko odpowiedziałam na tę pieszczotę jego ruchy stały się pewniejsze i silniejsze z każdą chwilą, pogłębialiśmy pocałunek coraz bardziej a nasze języki wzajemnie ze sobą walczyły. Rzadko, kiedy czułam coś takiego, cała byłam wypełniona jakąś euforią, przyjemnym uczuciem ciepła rozchodzącym się po ciele. To chyba było to niezdefiniowane szczęście.
-I co ty na to?- spytał, gdy nasze usta rozdzieliły się na chwilę.
-Jeszcze nie wiem, muszę się zastanowić a najlepiej to poproszę jeszcze raz- roześmiałam się, ale nie na długo, bo Kadziewicz spełnił moją prośbę tłumiąc mój śmiech, który umilkł, gdy tylko nasze usta złączyły się ponownie.

*W oryginale Celine Dion- I surrender. 

  
Na swoje usprawiedliwienie, że rozdziały pojawiają się z coraz większym poślizgiem mam to, że nie mam teraz zupełnie głowy do pisania. Nie wyrabiam czasowo. Często muszę wybierać albo zajrzeć do Was na blogi albo pisać. Wybieram to pierwsze, bo na chwilę obecną to mi wychodzi zdecydowanie lepiej niż pisanie czegoś własnego. Może coś się u mnie zmieni, ale raczej przed świętami na to nie liczę.

Dziękuję za te komentarze pod ostatnim rozdziałem, one dają mi moc, gdy jest ciężko, czytam jej raz po raz i ładuje się pozytywnie. Wiem, że znów jest monotonie, że znów tylko Magda i Łukasz, ale obiecuję, że w następnym rozdziale pojawi się więcej bohaterów. Mamy małe przyspieszenie akcji miedzy tą dwójką, mam nadzieję, że wyszło to w miarę naturalnie.

Awans na Igrzyska jest nasz. Kocham tych chłopaków, to jak grają, jak zachowują się na boisku i po za nim. Dziękuję za pozytywną energię którą przesyłają przez to co prezentują na boisku.



21 komentarzy:

  1. Pierwsza! Ej, to chyba mój ulubiony rozdział na tym blogu <3
    Jan przestanie się czepiać Magdy? Wątpliwe. Ale to, co było z Kadziem, było wspaniałe ;] Serio. I wtedy jak śpiewała i później, w ogrodzie...
    Cóż, mam nadzieję, że wróci ci wena. Bo już się nie mogę doczekać kolejnej części.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jan doprowadza mnie do szału. Ten człowiek chyba całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością i nie wie co się wokół niego dzieje. Szkoda tylko, że mama Magdy dała się tak zdominować i teraz obie cierpią bo wątpię aby była szczęśliwa z takim debilem. Co do Magdy i Łukasza to naprawdę ciesze się, że dziewczyna w końcu przestała myśleć o tym wszystkim i analizować to co się między nimi dzieje. Nareszcie oddali się swoim uczuciom i opisałaś to naprawdę pięknie a ja ciesze się z ich szczęścia.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał pocałowali się... ciekawe jaką decyzję podejmie Magda... a ten Jan to zmienia zachowanie względem sytuacji wkurzył mnie jak zmienił swoje nastawinie względem Kadzia jak dowiedział się kim jest... ale dobrze, że jej mama chociaż później chciała załagodzić sytuację :) ślicznie Magda śpiewała :p :) czekam na następny rozdział i wybór głównej bohaterki :) black.angel

    OdpowiedzUsuń
  4. I co ja mam teraz zrobić? Jak zacząć pisanie tego komentarzu, skoro moje myśli skupiają się na ostatniej scenie miedzy Madzią a Łukaszem? ;D Muszę się zebrać w sobie i zacząć tak jak należy, czyli od początku. ;)
    Magda nie ma z Janem lekko i szczerze jej współczuję bo najgorzej mieć kogoś w domu kto krytykuje każdy twój krok myśląc, że tylko jego rady są wstanie pokierować naszym życiem w sposób właściwy. Jan ewidentnie uważa się za alfę i omegę w rodzinnym domu Magda a matka widać, że dla świętego spokoju przystała na warunki Podleśnego. Dobrze, że blondynka nie daje sobie wejść na głowę bo szacunek szacunkiem ale swoje zdanie trzeba zachować i nie dać się stłamsić. Pani Agata widać, że pod nieobecność Jana jest całkiem inna. Lecimy dalej ;)
    Łukasz nam się chyba powoli zaczyna zakochiwać w Magdzie zauważając, że w jego sercu pojawiają się uczucia na które miał być odporny po nieudanym małżeństwie. No ale przecież serce nie sługa i nasza Kadzinka właśnie odkrywa sens tego powiedzenia. Tęskni i myśli... Do tego jest uparty w swoich działaniach. Dopiął swego w sprawie wesela i był świadkiem występów wokalnych Magdy. Pierwszy piosenka ładna ale na Kadziu największe wrażenie zrobiła ta, którą Madzia zinterpretowała w kontekście tego co rodzi się w jej sercu względem Łukasza. Tak...piosenki mają swój urok i potrafią w tych słowach wyrazić to co czujemy. Wzbudzają w człowieku często skrajne emocje i popychają nas do różnych czynów. Ja np pod wpływem piosenki potrafię napisać rozdział a Magda i Łukasz pod wpływem piosenki się do siebie zbliżyli. I to w tak piękny sposób, że czytać bym mogła scenę ich pocałunku bez końca. Łukaszek był tak delikatny a zarazem stanowczy... Po przeczytaniu czegoś takiego buzia człowieka śmieje się mimo wszystko. Mimo wszystkich problemów a te nie chcą nas opuszczać. No ale razem można dokonać rzeczy niemożliwych ;)
    Wiedz, że zawsze jestem do twojej dyspozycji;*
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem rozdział wcale nie byl monotonny! lubie Twojego bloga i mam nadzieję że częściej będziesz dodawać rozdziały :) i to jest moj ulubiony rozdział a raczej jego końcówka :) osobiścię nie wierzę że Jan przestanie się czepiać, on to robi aby udowodnić jaki to jest ważny pan i władca błeeee;/ ogólnie nie przepadam za facetem, beznadziejny osobnik :P
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyżby Kadziewicz ponownie się zakochał ? :) Nie rozumiem jej Ojczyma, powinien mimo wszystko tak na nią nie naskakiwać, w końcu nie jest jej ojcem...
    Szkoda , że już koniec PŚ,ale wszyscy są zmęczeni, także najważniejsze,że awansowali, i pokazali, że Polacy są bardzo,ale to bardzo waleczni :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A Łukasz się zakochał, Łukasz się zakochał. Magda i Kadziewicz sami nie wiedzieli kiedy stali się dla siebie kimś bliższym, ale to wesele i ta piosenka sprawiły, że uczucia wzięły górę. Miłość o wiek nie pyta, ja rozumiem, że matka Magdy martwi się o córkę, ale przecież Kadziu to taka dobra duszyczka, on my muchy nie skrzywdził. A ten ich pocałunek magiczny. Niech zaryzykują i spróbują! Cudo!
    Mamy awans, mamy awans, mamy awans! - i to najważniejsze. Do następnego moja Droga :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojczym Madzi przyprawia mnie o wnerw, normalnie budzi się we mnie instynkt mordercy jak o nim czytam... Po ki grom się on jej czepia? Jest dorosła da sobie sama radę. A teraz jak się dowiedział o tym kim jest Łukasz będzie chciał to wykorzystać? Coś mi chodzi po głowie, że tak... oby to nie zniszczyło tego co łączy Magdę i Kadzia.
    Mama Madzi to wiadomo, kocha Jana i staje po jego stronie, chyba po prostu boi się mieć swoje zdanie w jego obecności... a szkoda. Ale dobrze, że na osobności pokazuje jak ważna jest dla niej Magda i, że chce dla niej jak najlepiej.

    Zachwycam się dzisiejszą akcją między Łukaszem a Madzią. Pięknie to pokazałaś. I te piosenki, aż łzy mi w oczach stanęły... tak realnie to przedstawiłaś tak jakby się stało i na nich patrzyło. Mam nadzieję, że Łukasz nie skrzywdzi Magdy i będą ze sobą szczęśliwi :)

    Dziękuję, że tak pięknie tworzysz :*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Słuchając tą piosenkę i czytając kawałek, po kawałku. łezka zakręciła mi się w oku.. Zrobiłaś to tak naturalnie, że wyobraziłam sobie to wszystko !! :) Jesteś mistrzynią :]

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj i zarazem wybacz... nie ogarniam już czasowo i technicznie. Nawet u Cb mam spóźnienie i czuję się z tym dość dziwnie, ale uwierz mi że cisną nas jak pomarańcze! xD
    Rozdział podobał mi się jak zawsze, mimo iż zarzucasz sobie, że jest zbyt dużo Magdy i Łukasza. Mi tam jednak to nie przeszkadza, bo ich strasznie lubię tutaj. Łukasz którego tutaj przedstawiłaś jest bardzo fascynującym człowiekiem. Jest taki dobry, czuły i troskliwy, że nie ma możliwości aby go nie polubić. On tak martwił się Magdę, gdy ta przez tych kilka dni była obojętna i niedostępna. Się chyba nasz Kadziewicz zakochał:)
    Zauważyłam, że Magda to skryta osoba. Nie lubi się chwalić tym co posiada i w czym jest dobra. Taka wrodzona skromność:) Wesele udało się bajecznie zarówno ze względu na pracę, oraz na to co się stało tam jeszcze. Pierwszy pocałunek:D Teraz już chyba wszystko pójdzie łatwiej, tak mi się zdaje bynajmniej.
    Na koniec zostawiłam sobie Jana, który jak dla mnie jest typem dość wrednym i nie mogę zrozumieć jego toku postępowania. Może i się martwi, może i kocha matkę Magdy może i ma prawo choć trochę się wtrącać w życie Magdy, ale chyba sposób w jaki to robi jest co najmniej nieznośny. Zachowanie Jana nawet świętego wyprowadziłoby z równowagi, naprawdę. Nie lubię ludzi którzy oceniają innych po pierwszym wrażeniu, kiedy jeszcze nie zdążyło się poznać drugiej osoby. A co zrobił Jan? Ocenił Kadzia raptem bo kilku sekundowym spotkaniu. A przecież nasz Łukaszek jest tutaj naprawdę porządnym gościem:))

    Wybacz jeśli to się kupy nie trzyma, ale musiałam coś tutaj napisać:)
    Pozdrawiam, ściskam, kocham, całuję:*:*

    OdpowiedzUsuń
  11. IO są nasze - było warto zrywać się skoro świt i oszukiwac szefa w pracy:) Piękny rozdział, wszystko było takie naturalne!! Czułam się jakbym tam była, na tym weselu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czepialski Jan ; o ! no ale wyrównuje to wszystko Kadziu *___* ! rozdział najlepsiejszy ; p czekam na następny ;] pozdrawiam ; **

    OdpowiedzUsuń
  13. poważne rzeczy się dzieją jak widze;) ale to dobrze. Pewnie jeszcze burzliwie będzie... Czekam też na nowych bohaterów:))

    OdpowiedzUsuń
  14. Woooow! Jakie to wszystko romantyczne :) Aż nie wierzę,ze Łukasza na taki gest było stać ;) No,ale w sumie pewnie się w nim to tłumiło już od dłuższego czasu,a śpiew Madzi tylko w nim to wyzwolił :) Ciekawa tylko jestem co oni dalej z tym zrobią. Bo niby się to wydaje takie łatwe i piękne,ale pewnie takie nie będzie... No,ale nic-na razie czekam na rozwój sytuacji i wierzę,ze ich uczucie będzie takie dojrzałe i piękne :) Kochana ja Cię w zupełności rozumiem. Samej często brakuje mi czasu. I choć chcę napisać nowy rozdział zawsze to najpierw wolę nadrobić zaległości,bo nie lubię takich sytuacji kiedy mam takie ogromne zaległości :/ Buziaki :*
    Ps: A któż śpiewał tę piosenkę Celine Dion? Ty? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudownie :) Łukasz pocałował Magdę. Wzruszyłam się i jeszcze te piosenki nadały takiego nastroju. Oh... Myślę, że od teraz zacznie się wielka miłość Łukasza i Magdy :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Buziaki ;

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak, tak tak! Właśnie na to czekałam! To było magiczne;];];] Cholernie podobała mi się ta ostatnia scenka;) Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej:D

    Magda to ma charakterek:D I dobrze, że się tak stawia Janowi. Niech ten stary pryk wie, że z nią nie będzie tak łatwo:D

    OdpowiedzUsuń
  17. Moje tempo komentowania rozdziału nie należy do najszybszych na świecie, ale na swoje usprawiedliwienie dodam tylko tyle, że miałam dość ważne zaliczenie i skupiłam się kompletnie na nim. Bardzo, ale to bardzo bardzo bardzo podobała mi się scena po wykonaniu piosenki przez Magdę. Ile było w niej romantyzmu. I aż się spytam Kadziu, och Kadziu! Czemu Ty jesteś Kadziu?
    Nie lubię ludzi takich jak ojczym Magdy. Podporządkowuje sobie wszystkich i liczy, że każdy będzie chodził tak jak on sobie zażyczy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ty bywasz u mnie najpóźniej dzień po opublikowaniu rozdziału, a ja jak zwykle się spóźniam. Przepraszam Cię bardzo kochana, ale nadmiar nauki i kolejka do przczytania troszkę mi to uniemożliwiły. Dziś jednak stwierdziłam, że dość obijania się i postanowiłam wpaść. Rozdział jest bardzo ciekawy i nic nie szkodzi, że pojawili się tylko Magda i Łukasz. To nawet dobrze, bo mogliśmy dowiedzieć się wreszcie, co do siebie czują. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy historii, pozdrawiam gorąco i życzę weny :*:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeju, ten rozdział był przepiękny. Począwszy od kłótni z Janem a skończywszy na pocałunku z Łukaszem. Ahh jak ja bym chciała być na jej miejscu :d
    Te piosenki dodawały uroku temu rozdziałowi.
    Proszę o więcej :)
    Pozdrawiam
    Baby V.

    OdpowiedzUsuń
  20. Rewelacyjny rozdział. Sceny między Magdą a Łukaszem bardzo mnie wzruszyły. Oby więcej takich :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie zabijaj, dopiero tutaj dopełzałam. Mam poślizg jak we wszystkim, ale nie teraz czas na to. No,no Magda i Łukasz! o tak! czekałam na ten przełom między nimi :) zbliżali się do siebie i zbilżali;p aż w końcu złączyli w namiętnym i uroczym pocałunku :) Wesele na którym występowała Magda okazało się przełomowe :) zacieram rączki z zachwytu :) oboje siebie potrzebują i tego nie da się ukryć :))) raduje się moje serducho :). Jan- jak ten człowiek działa mi na nerwy!!!!! ile się przymiotników ciśnie na moje usta...niech się nie wtrąca co życia Magdy nie jest jego ojcem, to tylko dodatek do jej życia rodzinnego, dla dobra matki. Zobaczymy jak to dalej będzie :) cudo :)

    OdpowiedzUsuń