/Magda/
Co ona robi tam na dole? Czyżby naprawdę ktoś przyszedł i teraz Wieczorek nie może się go pozbyć? Nie, wtedy pewnie, by mnie zawołała. Może to jakiś akwizytor? Też nie, dziś sobota a oni raczej w ten dzień nie pracują. Wiem! Pewnie znów buszuje po lodówce w poszukiwaniu jakiś smakołyków. Ona nigdy mi nie wierzy, gdy mówię, że nie mam nic z tych rzeczy w domu. A podobno miała trzymać wagę. Ech, trudno mecz się zaczął.
-Kaśka chodź tutaj już się zaczęło!- krzyknęłam i jak na zawołanie zobaczyłam, że drzwi powoli się uchylają. Trochę to do brunetki niepodobne, bo ona raczej mało, kiedy zachowuje się tak spokojnie. Powinna wpaść tutaj jak tornado powodując, że drzwi odbiją się od ściany i pogłębią już nie mała dziurę w ścianie. Patrzę w kierunku coraz szerzej otwierających się drzwi i stwierdzam, że mam halucynacje. Halucynacje tak wielkie, jak Mont Everest, bo zamiast Kaśki stoi przede mną Kadziewicz i się uśmiecha w moją stronę.
-Cześć- słyszę. Widzicie ta halucynacja potrafi nawet mówić. Jak myślicie wizyta u psychiatry jest już wskazana czy wystarczy dobry psycholog?
-No bez jaj!- rzucam w jego stronę nie zastanawiając się nawet nad sensem wypowiedzianych słów, a on nadal stoi tam, gdzie stał.
-Czy, to znaczy, że mam sobie pójść?- pyta ze śmiechem.
-Eeee- język ugrzązł mi w gardle. To nie są halucynacje, to prawda! Patrzę to na Łukasza to na ekran telewizora, gdzie nasi męczą się z Niemcami i jedynym pytaniem jakie przychodzi mi do głowy jest:- Co ty tu robisz?
-Przyjechałem obejrzeć mecz- widziałam, że Kadziu jest wyraźnie rozbawiony tą całą sytuacją a ja kolejny raz robiłam z siebie idiotkę. No cóż przynajmniej teraz usprawiedliwia mnie mój kolor włosów. Blond= zero inteligencji.
-Żartujesz sobie ze mnie? Chcesz mi wmówić, że przyjechałeś tutaj specjalnie z Olsztyna, by obejrzeć mecz?!- naskoczyłam na niego. Nie udawajcie, że wam też to nie wydaje się dziwne.
-Kiedy, to jest prawda, z resztą to długa historia. Wyjaśnię ci to potem, a teraz może obejrzyjmy to spotkanie- znów zerknęłam na telewizor, gdzie trwała już druga przerwa techniczna w pierwszym secie, a ja nie wiedziałam prawie nic z tego co działo się do tej pory na boisku.
-Mogę usiąść? - zapytał. Tak, bo ja oczywiście mu tego nie zaproponowałam. To u mnie też jest norma, zero wychowania.
-Tak, siadaj, gdzie chcesz- w sumie to nie miał zbyt wielkiego wyboru, bo w pokoju znajdowała się tylko niewielka granatowa sofa i fotel obrotowy przy biurku. Łukasz wybrał sofę siadając tym samym obok mnie.- Mogę wiedzieć przynajmniej, gdzie jest ten czarny potwór, który cię tutaj wpuścił?
-Pytasz o Kasię?- przytaknęłam tylko głową.- Powiedziała, że musi lecieć i żebym dotrzymał ci towarzystwa- stwierdził sięgając po chipsy, które leżały na stoliku. Nie miałam nawet siły, by mu odpowiedzieć na te słowa. Moja przyjaciółka wyraźnie prosi się o to bym popełniła na niej zbrodnie. Tak zdecydowanie zabójstwo z premedytacją.
Muszę wam powiedzieć, że z Łukaszem nie da się oglądać meczu. Nie, źle to ujęłam.
To ja z nim nie mogę oglądać meczu. Do połowy spotkania nie mogłam nie na niczym skupić. Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli i pytań, a nasi siatkarze wcale mi nie pomagali, bo grali kiepsko. Wygrali może pierwszego seta, ale im dalej tym było gorzej. To wszystko powiększało moje zdenerwowanie, a kiedy Madzia się denerwuje robi różne dziwne rzeczy. Siada, wstaje, znów siada, krąży po pokoju w te i wewte itd. Przy moim kolejnym spacerze Łukasz pociągnął mnie za rękę i usadowił powrotem na kanapie. Zrobił to tak zdecydowanym ruchem, że nawet nie miałam jak zareagować.
-Po co to tak przeżywasz?- zapytał.- Przecież to pierwszy mecz, a wiadomo, że takie gra się najciężej.
-Ja to bardziej nie wiem jak to ty możesz być taki spokojny?
-Lata grania to raz , dwa znam ich, a trzy, inaczej się to przeżywa, gdy jest się na boisku a inaczej, gdy wiesz, że im nie pomożesz.
-A ja ich nie znam, więc mogę się denerwować- zrobiłam oburzoną minę w końcu miałam rację.
-Zawsze możesz ich poznać- no teraz to on już chyba przesadza.
-Łukasz przestań, niby jak. To jest całkiem inny świat. Z resztą, kto by chciał mieć do czynienia z walniętą fanką siatkówki.
-Ja bym tam chciał- czy ja dobrze słyszę. Nie teraz to już na pewno nie zdobędę się na, to by spojrzeć mu w oczy.- Wierz mi oni są normalnymi, zwyczajnymi chłopakami a ty lubisz siatkę, to tak samo, jak oni. Nie jesteś zapatrzoną w nich fanką to można wyczuć z miejsca – po tych słowach nie wiedziałam, gdzie mam się podziać. Kadziu miał jednak rację, a to, że zauważył mój stosunek do tego wszystkiego dla mnie znaczyło wiele. Zapadła między nami cisza, ale nie była ona krepująca. Oboje skupiliśmy się na ostatnich akcjach spotkania.
-I dupa- stwierdziłam po naszej przegranej, naciskając czerwony przycisk na pilocie .
-Tylko mi nie mów, że będziesz się teraz przejmować?- Kadziewicz wstał i ruszył w kierunku biurka nad, którym było mnóstwo różnych rzeczy i pokaźnych rozmiarów antyrama ze sporą ilością zdjęć.
-Po takim meczu chyba nie, ale są mecze po, których dochodziłam do siebie nawet kilka dni- przypominało mi się spotkanie sprzed dwóch lat.
-Zdradzisz które?- ciągnął dalej ten temat.
-Nie chciałbyś wiedzieć- i po co ja w ogóle o tym wspominałam? Jak teraz przyznam się o, które spotkanie chodzi to popsuje mu humor.
-Chyba już wiem o, który mecz ci chodzi. Mi ta piłka śni mi się do dziś- więc jednak się domyślił. –Nie wiem czy będę miał okazję zrewanżować się jeszcze kiedyś za tamten błąd. Może na następnych Igrzyskach. No, ale nie tylko siatkówką człowiek żyje.
-O cholera!- spojrzałam na zegarek, który skazywał 21, a ja powinnam być właśnie od tej godziny w pracy.
-Co się stało?- Kadziu odwrócił się w moją stronę a ja w tym czasie zanurkowałam do szafy w poszukiwaniu mojej firmowej koszulki.
-Muszę iść do roboty, w sumie to już jestem spóźniona- nie patrząc na to, że jestem w pokoju z prawie obcym facetem zrzuciłam z siebie białą koszulkę z orzełkiem i najszybciej jak potrafiłam narzuciłam na siebie czarną bokserkę z czerwonym nadrukiem Hades.- Podrzucisz mnie? Musisz mi jeszcze powiedzieć co ty tak w ogóle tutaj robisz? Skoczę do łazienki jeszcze na sekundę.
Co ona robi tam na dole? Czyżby naprawdę ktoś przyszedł i teraz Wieczorek nie może się go pozbyć? Nie, wtedy pewnie, by mnie zawołała. Może to jakiś akwizytor? Też nie, dziś sobota a oni raczej w ten dzień nie pracują. Wiem! Pewnie znów buszuje po lodówce w poszukiwaniu jakiś smakołyków. Ona nigdy mi nie wierzy, gdy mówię, że nie mam nic z tych rzeczy w domu. A podobno miała trzymać wagę. Ech, trudno mecz się zaczął.
-Kaśka chodź tutaj już się zaczęło!- krzyknęłam i jak na zawołanie zobaczyłam, że drzwi powoli się uchylają. Trochę to do brunetki niepodobne, bo ona raczej mało, kiedy zachowuje się tak spokojnie. Powinna wpaść tutaj jak tornado powodując, że drzwi odbiją się od ściany i pogłębią już nie mała dziurę w ścianie. Patrzę w kierunku coraz szerzej otwierających się drzwi i stwierdzam, że mam halucynacje. Halucynacje tak wielkie, jak Mont Everest, bo zamiast Kaśki stoi przede mną Kadziewicz i się uśmiecha w moją stronę.
-Cześć- słyszę. Widzicie ta halucynacja potrafi nawet mówić. Jak myślicie wizyta u psychiatry jest już wskazana czy wystarczy dobry psycholog?
-No bez jaj!- rzucam w jego stronę nie zastanawiając się nawet nad sensem wypowiedzianych słów, a on nadal stoi tam, gdzie stał.
-Czy, to znaczy, że mam sobie pójść?- pyta ze śmiechem.
-Eeee- język ugrzązł mi w gardle. To nie są halucynacje, to prawda! Patrzę to na Łukasza to na ekran telewizora, gdzie nasi męczą się z Niemcami i jedynym pytaniem jakie przychodzi mi do głowy jest:- Co ty tu robisz?
-Przyjechałem obejrzeć mecz- widziałam, że Kadziu jest wyraźnie rozbawiony tą całą sytuacją a ja kolejny raz robiłam z siebie idiotkę. No cóż przynajmniej teraz usprawiedliwia mnie mój kolor włosów. Blond= zero inteligencji.
-Żartujesz sobie ze mnie? Chcesz mi wmówić, że przyjechałeś tutaj specjalnie z Olsztyna, by obejrzeć mecz?!- naskoczyłam na niego. Nie udawajcie, że wam też to nie wydaje się dziwne.
-Kiedy, to jest prawda, z resztą to długa historia. Wyjaśnię ci to potem, a teraz może obejrzyjmy to spotkanie- znów zerknęłam na telewizor, gdzie trwała już druga przerwa techniczna w pierwszym secie, a ja nie wiedziałam prawie nic z tego co działo się do tej pory na boisku.
-Mogę usiąść? - zapytał. Tak, bo ja oczywiście mu tego nie zaproponowałam. To u mnie też jest norma, zero wychowania.
-Tak, siadaj, gdzie chcesz- w sumie to nie miał zbyt wielkiego wyboru, bo w pokoju znajdowała się tylko niewielka granatowa sofa i fotel obrotowy przy biurku. Łukasz wybrał sofę siadając tym samym obok mnie.- Mogę wiedzieć przynajmniej, gdzie jest ten czarny potwór, który cię tutaj wpuścił?
-Pytasz o Kasię?- przytaknęłam tylko głową.- Powiedziała, że musi lecieć i żebym dotrzymał ci towarzystwa- stwierdził sięgając po chipsy, które leżały na stoliku. Nie miałam nawet siły, by mu odpowiedzieć na te słowa. Moja przyjaciółka wyraźnie prosi się o to bym popełniła na niej zbrodnie. Tak zdecydowanie zabójstwo z premedytacją.
Muszę wam powiedzieć, że z Łukaszem nie da się oglądać meczu. Nie, źle to ujęłam.
To ja z nim nie mogę oglądać meczu. Do połowy spotkania nie mogłam nie na niczym skupić. Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli i pytań, a nasi siatkarze wcale mi nie pomagali, bo grali kiepsko. Wygrali może pierwszego seta, ale im dalej tym było gorzej. To wszystko powiększało moje zdenerwowanie, a kiedy Madzia się denerwuje robi różne dziwne rzeczy. Siada, wstaje, znów siada, krąży po pokoju w te i wewte itd. Przy moim kolejnym spacerze Łukasz pociągnął mnie za rękę i usadowił powrotem na kanapie. Zrobił to tak zdecydowanym ruchem, że nawet nie miałam jak zareagować.
-Po co to tak przeżywasz?- zapytał.- Przecież to pierwszy mecz, a wiadomo, że takie gra się najciężej.
-Ja to bardziej nie wiem jak to ty możesz być taki spokojny?
-Lata grania to raz , dwa znam ich, a trzy, inaczej się to przeżywa, gdy jest się na boisku a inaczej, gdy wiesz, że im nie pomożesz.
-A ja ich nie znam, więc mogę się denerwować- zrobiłam oburzoną minę w końcu miałam rację.
-Zawsze możesz ich poznać- no teraz to on już chyba przesadza.
-Łukasz przestań, niby jak. To jest całkiem inny świat. Z resztą, kto by chciał mieć do czynienia z walniętą fanką siatkówki.
-Ja bym tam chciał- czy ja dobrze słyszę. Nie teraz to już na pewno nie zdobędę się na, to by spojrzeć mu w oczy.- Wierz mi oni są normalnymi, zwyczajnymi chłopakami a ty lubisz siatkę, to tak samo, jak oni. Nie jesteś zapatrzoną w nich fanką to można wyczuć z miejsca – po tych słowach nie wiedziałam, gdzie mam się podziać. Kadziu miał jednak rację, a to, że zauważył mój stosunek do tego wszystkiego dla mnie znaczyło wiele. Zapadła między nami cisza, ale nie była ona krepująca. Oboje skupiliśmy się na ostatnich akcjach spotkania.
-I dupa- stwierdziłam po naszej przegranej, naciskając czerwony przycisk na pilocie .
-Tylko mi nie mów, że będziesz się teraz przejmować?- Kadziewicz wstał i ruszył w kierunku biurka nad, którym było mnóstwo różnych rzeczy i pokaźnych rozmiarów antyrama ze sporą ilością zdjęć.
-Po takim meczu chyba nie, ale są mecze po, których dochodziłam do siebie nawet kilka dni- przypominało mi się spotkanie sprzed dwóch lat.
-Zdradzisz które?- ciągnął dalej ten temat.
-Nie chciałbyś wiedzieć- i po co ja w ogóle o tym wspominałam? Jak teraz przyznam się o, które spotkanie chodzi to popsuje mu humor.
-Chyba już wiem o, który mecz ci chodzi. Mi ta piłka śni mi się do dziś- więc jednak się domyślił. –Nie wiem czy będę miał okazję zrewanżować się jeszcze kiedyś za tamten błąd. Może na następnych Igrzyskach. No, ale nie tylko siatkówką człowiek żyje.
-O cholera!- spojrzałam na zegarek, który skazywał 21, a ja powinnam być właśnie od tej godziny w pracy.
-Co się stało?- Kadziu odwrócił się w moją stronę a ja w tym czasie zanurkowałam do szafy w poszukiwaniu mojej firmowej koszulki.
-Muszę iść do roboty, w sumie to już jestem spóźniona- nie patrząc na to, że jestem w pokoju z prawie obcym facetem zrzuciłam z siebie białą koszulkę z orzełkiem i najszybciej jak potrafiłam narzuciłam na siebie czarną bokserkę z czerwonym nadrukiem Hades.- Podrzucisz mnie? Musisz mi jeszcze powiedzieć co ty tak w ogóle tutaj robisz? Skoczę do łazienki jeszcze na sekundę.
***
/Łukasz/
Kiedy Magda zniknęła za drzwiami wróciłem do obserwowania fotografii. Na większości z nich była blondynka w różnych sytuacjach życiowych. Moją szczególną uwagę przykuły dwa z nich. Na jednym stała razem z Kaśką, widać było, że zdjęcie ma przynajmniej kilka lat, a za nimi był Katowicki Spodek. Zadziwiające jak ta dziewczyna zmieniła się. Na fotografii w koszulce Świderskiego miała piękne, długie włosy, które powiewały zapewne pod wpływem wiatru. Zastanowiło mi to, co sprawiło, że dziewczyna postanowiła zmienić fryzurę na bardziej odważną. W tej którą miała teraz wyglądała bardziej kobieco, intrygująco. Szczerze długie włosy nie kręciły mnie tak bardzo, wolałem, gdy dziewczyna swoją fryzurą coś wyraża. Kasia, za to już na tym zdjęciu posiadał swoje długie pukle jednak miały one odcień bordowy a ogniki i wesołość w oczach już, wtedy jej towarzyszyły. Ogień i woda, noc i dzień. Tak najłatwiej można było je określić. Na drugiej fotografii Magda ubrana była w strój sportowy a ręku trzymała piłkę do siatki, za nią w tle było boisko. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jej numer na koszulce, tak dobrze mi znaną jedenastkę. Dziewczyna wróciła do pokoju zgarniając z biurka klucze i komórkę którą schowała do kieszeni.
-Nie wspominałaś, że grasz- pokazałem na zdjęcie.
-Bo nie pytałeś, z resztą to już przeszłość.
-No to teraz pytam- o nie, nie dam się tak łatwo zbyć.
-Dobra opowiem ci, a po pierwsze to chodźmy już, bo naprawdę mnie zabiją, a po drugie to najpierw ty masz mi powiedzieć co tutaj robisz?- zauważyłem, że nie odpuści tego tematu. Ja też bym tego nie zrobił, ciekawość, by mnie chyba zmiażdżyła od środka. Kiedy jechaliśmy w stronę miejsca jej pracy sam postanowiłem wyjawić jej powód swoich odwiedzin.
-Czytałaś może o tym, gdzie teraz będę grał od następnego sezonu?
-Czytałam w sieci. Czyli co chcesz mi powiedzieć, że to prawda?- popatrzyłam na mnie zaskoczona.- Miałeś zostać w Rosji!
-Tak miałem, ale szczerze pewna piękna dziewczyna poprosiła mnie bym nie wyjeżdżał- w jej oczach zauważyłem jakiś smutek, zawód, może niewielki szok.- Amelka nie chciała żebym wyjeżdżał. Nie mogłem kolejny raz jej odmówić.
-Musisz ją bardzo kochać- stwierdziła bez zastanowienia.- Za pewnie Rzeszów, nie Jastrzębie.
-Skąd wiesz, że Rzeszów?- zdziwiło mnie to z jaką łatwością odgadła wyznaczony cel, większość dziennikarzy obstawiało Śląski zespół.
-Intuicja- zaśmiała się.
-Dobra teraz ja, opowiadaj jak było u ciebie z tą siatkówka i graniem?
-To dłuższa historia, powiem ci w skrócie jak to wyglądało.
Z jej opowieści dowiedziałem się jednak wiele, nim pojechaliśmy pod bar, w którym pracowała. Mimo też, że Magda wybrała, wtedy niewłaściwie nie żałowała tego, że nie mogła później wrócić do siatkówki. Bo tak jak powiedziała nie ważne po, której stoisz stronie, ale ważne jest to co masz w sercu.
Siedziałem przy parze obserwując dziewczyny, które obsługiwały klientów. Wystrój odpowiadał tutaj idealnie nazwie. Czerwone ściany i skórzane czarne siedzenia, a nad barem zamieszczona była iluminacja, która pokazywała płonący ogień w końcu jak Hades, to Hades. Widziałem, że dwie przyjaciółki idealnie tutaj ze sobą współpracują. Jedna wyprzedzała ruchy drugiej a dzięki temu obsługa szła płynnie i bez większych zastrzeżeń. Kaśka co chwilę posyłała w moja stronę uśmiechy, już ja dobrze wiedziałem co jej chodzi po głowie.
-Jak tam?- brunetka zbliżyła się do mnie, podając kieliszek wódki facetowi, który siedział obok.
-Dobrze, czemu pytasz?- postanowiłem trochę ją wybadać.
-Oj ty już dobrze wiesz o co mi chodzi, nie rób ze mnie głupka- podparła ręce pod boki i spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Kto tutaj z kogo robi głupka. Zdążyłem się już zorientować, że dajesz mi zielone światło w moich relacjach z Magdą. Nie musisz mi pomagać, jak będę chciał dam sobie rade sam- powiedziałem najpoważniej jak potrafiłem a ona spojrzała na mnie ze strachem.
-Ok., ja tylko…- no proszę panna Wieczorek zaczyna się jąkać i denerwować.
-Przecież żartuję- roześmiałem się, a ta w odpowiedzi uderzyła mnie ściereczką, która była ukryta pod blatem baru.
-A co ty tak przy soczku siedzisz? To nasza Madzia ci jeszcze nie zrobiła swojej popisowej kawy? W sumie to się jej nie dziwę, jak raz spróbujesz to się uzależnisz, a, kto ci w tej Rosji taką zrobi- nie wiem czemu, ale bardzo ucieszyły mnie te słowa, że blondynka jeszcze nie powiedziała przyjaciółce, że zmieniam klub. Widać było, że nie lata i nie rozpowiada każdej sensacji na prawo i lewo. Kaśka przywoła Magdę gestem ręki.
-Co chcesz?- spytała wyraźnie zajęta.
-Zrób Łukaszowi Caffe Coretto* a będzie twój na wieki- poruszała charakterystycznie brwiami znikając w rewirze, który należał do tej pory do Magdy.
-Przepraszam za nią- blondynkę wyraźnie krępowało tak bezpośrednie zachowanie przyjaciółki.
-Przestań, polubiłem ją i jej poczucie humoru. To co zrobisz mi tą uwodzicielską kawę?
-Jesteś pewien? No wiesz nie chcę mieć na sumieniu kolejnego nieszczęśnika.
-Zaryzykuję?
Obie dziewczyny miały rację czarny napój był nieziemski i musiałem stwierdzić, że tak dobrą kawę piłem jedyne w Mediolanie i nigdzie indziej nikt nie potrafił się nawet do niej zbliżyć, aż to teraz. Nie chciałem rozstawać się z dziewczynami, one wprowadzały takie miłe zamieszanie do mojego życia. Dlatego umówiłem się z nimi na kolejne wspólne oglądanie meczu już jutro, a potem udałem się do pobliskiego hotelu.
Kiedy Magda zniknęła za drzwiami wróciłem do obserwowania fotografii. Na większości z nich była blondynka w różnych sytuacjach życiowych. Moją szczególną uwagę przykuły dwa z nich. Na jednym stała razem z Kaśką, widać było, że zdjęcie ma przynajmniej kilka lat, a za nimi był Katowicki Spodek. Zadziwiające jak ta dziewczyna zmieniła się. Na fotografii w koszulce Świderskiego miała piękne, długie włosy, które powiewały zapewne pod wpływem wiatru. Zastanowiło mi to, co sprawiło, że dziewczyna postanowiła zmienić fryzurę na bardziej odważną. W tej którą miała teraz wyglądała bardziej kobieco, intrygująco. Szczerze długie włosy nie kręciły mnie tak bardzo, wolałem, gdy dziewczyna swoją fryzurą coś wyraża. Kasia, za to już na tym zdjęciu posiadał swoje długie pukle jednak miały one odcień bordowy a ogniki i wesołość w oczach już, wtedy jej towarzyszyły. Ogień i woda, noc i dzień. Tak najłatwiej można było je określić. Na drugiej fotografii Magda ubrana była w strój sportowy a ręku trzymała piłkę do siatki, za nią w tle było boisko. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jej numer na koszulce, tak dobrze mi znaną jedenastkę. Dziewczyna wróciła do pokoju zgarniając z biurka klucze i komórkę którą schowała do kieszeni.
-Nie wspominałaś, że grasz- pokazałem na zdjęcie.
-Bo nie pytałeś, z resztą to już przeszłość.
-No to teraz pytam- o nie, nie dam się tak łatwo zbyć.
-Dobra opowiem ci, a po pierwsze to chodźmy już, bo naprawdę mnie zabiją, a po drugie to najpierw ty masz mi powiedzieć co tutaj robisz?- zauważyłem, że nie odpuści tego tematu. Ja też bym tego nie zrobił, ciekawość, by mnie chyba zmiażdżyła od środka. Kiedy jechaliśmy w stronę miejsca jej pracy sam postanowiłem wyjawić jej powód swoich odwiedzin.
-Czytałaś może o tym, gdzie teraz będę grał od następnego sezonu?
-Czytałam w sieci. Czyli co chcesz mi powiedzieć, że to prawda?- popatrzyłam na mnie zaskoczona.- Miałeś zostać w Rosji!
-Tak miałem, ale szczerze pewna piękna dziewczyna poprosiła mnie bym nie wyjeżdżał- w jej oczach zauważyłem jakiś smutek, zawód, może niewielki szok.- Amelka nie chciała żebym wyjeżdżał. Nie mogłem kolejny raz jej odmówić.
-Musisz ją bardzo kochać- stwierdziła bez zastanowienia.- Za pewnie Rzeszów, nie Jastrzębie.
-Skąd wiesz, że Rzeszów?- zdziwiło mnie to z jaką łatwością odgadła wyznaczony cel, większość dziennikarzy obstawiało Śląski zespół.
-Intuicja- zaśmiała się.
-Dobra teraz ja, opowiadaj jak było u ciebie z tą siatkówka i graniem?
-To dłuższa historia, powiem ci w skrócie jak to wyglądało.
Z jej opowieści dowiedziałem się jednak wiele, nim pojechaliśmy pod bar, w którym pracowała. Mimo też, że Magda wybrała, wtedy niewłaściwie nie żałowała tego, że nie mogła później wrócić do siatkówki. Bo tak jak powiedziała nie ważne po, której stoisz stronie, ale ważne jest to co masz w sercu.
Siedziałem przy parze obserwując dziewczyny, które obsługiwały klientów. Wystrój odpowiadał tutaj idealnie nazwie. Czerwone ściany i skórzane czarne siedzenia, a nad barem zamieszczona była iluminacja, która pokazywała płonący ogień w końcu jak Hades, to Hades. Widziałem, że dwie przyjaciółki idealnie tutaj ze sobą współpracują. Jedna wyprzedzała ruchy drugiej a dzięki temu obsługa szła płynnie i bez większych zastrzeżeń. Kaśka co chwilę posyłała w moja stronę uśmiechy, już ja dobrze wiedziałem co jej chodzi po głowie.
-Jak tam?- brunetka zbliżyła się do mnie, podając kieliszek wódki facetowi, który siedział obok.
-Dobrze, czemu pytasz?- postanowiłem trochę ją wybadać.
-Oj ty już dobrze wiesz o co mi chodzi, nie rób ze mnie głupka- podparła ręce pod boki i spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Kto tutaj z kogo robi głupka. Zdążyłem się już zorientować, że dajesz mi zielone światło w moich relacjach z Magdą. Nie musisz mi pomagać, jak będę chciał dam sobie rade sam- powiedziałem najpoważniej jak potrafiłem a ona spojrzała na mnie ze strachem.
-Ok., ja tylko…- no proszę panna Wieczorek zaczyna się jąkać i denerwować.
-Przecież żartuję- roześmiałem się, a ta w odpowiedzi uderzyła mnie ściereczką, która była ukryta pod blatem baru.
-A co ty tak przy soczku siedzisz? To nasza Madzia ci jeszcze nie zrobiła swojej popisowej kawy? W sumie to się jej nie dziwę, jak raz spróbujesz to się uzależnisz, a, kto ci w tej Rosji taką zrobi- nie wiem czemu, ale bardzo ucieszyły mnie te słowa, że blondynka jeszcze nie powiedziała przyjaciółce, że zmieniam klub. Widać było, że nie lata i nie rozpowiada każdej sensacji na prawo i lewo. Kaśka przywoła Magdę gestem ręki.
-Co chcesz?- spytała wyraźnie zajęta.
-Zrób Łukaszowi Caffe Coretto* a będzie twój na wieki- poruszała charakterystycznie brwiami znikając w rewirze, który należał do tej pory do Magdy.
-Przepraszam za nią- blondynkę wyraźnie krępowało tak bezpośrednie zachowanie przyjaciółki.
-Przestań, polubiłem ją i jej poczucie humoru. To co zrobisz mi tą uwodzicielską kawę?
-Jesteś pewien? No wiesz nie chcę mieć na sumieniu kolejnego nieszczęśnika.
-Zaryzykuję?
Obie dziewczyny miały rację czarny napój był nieziemski i musiałem stwierdzić, że tak dobrą kawę piłem jedyne w Mediolanie i nigdzie indziej nikt nie potrafił się nawet do niej zbliżyć, aż to teraz. Nie chciałem rozstawać się z dziewczynami, one wprowadzały takie miłe zamieszanie do mojego życia. Dlatego umówiłem się z nimi na kolejne wspólne oglądanie meczu już jutro, a potem udałem się do pobliskiego hotelu.
***
/Karolina/
Memphis- USA
Pakowałam wszystkie swoje rzeczy. Nie było tego aż tak dużo głównie ubrania, parę drobiazgów i aparat fotograficzny. W sumie dwie torby a w nich cały mój dobytek. Kiedy przywozili mnie tutaj ponad trzy lata temu nikogo nie obchodziło, że w Atlancie zostawiam całe swoje dotychczasowe życie. Teraz miałam mieć inne. Już nie byłam Caroline Orzechowsky, ale miałam przybrać imię Priscilla. Dokładnie za miesiąc. Jednak zdarzył się cud. Jeden niby nieznaczący list z Polski, który wcale nie zawierał dobrych wiadomości. Mnie on ratował na całej linii. List zawierał testament mojej babci, która całe życie mieszkała w Polsce. Nie pamiętałam jej w ogóle. Moja rodzina ogrodziła się do swoich korzeni, gdy tylko firma ojca zaczęła lepiej prosperować na amerykańskim rynku a było to jakieś 10 lat temu. Wtedy też przestaliśmy w domu rozmawiać po polsku, to babcia była takim moim łącznikiem z ojczyzną. Było mi ciężko, mimo iż przez 18 lat żyłam i byłam wychowywana w Stanach nie czułam się Amerykanką. Czy czułam się Polką? Też chyba nie, ale w USA doznałam tyle upokorzeń, że nie mogłam traktować tego miejsca jako swojej ojczyzny. Stany- wszyscy na świecie mówili, że to kraj, gdzie tolerancja jest jedną z największych na świecie. Gdzie akceptowane są wszystkie rasy, religie, poglądy społeczne. Od środka wyglądało to jednak, inaczej. Szczególnie tutaj, gdzie żyłam ja i moja rodzina. Gdy twój status finansowy się zmieniał od razu przechodziłeś do innej ligi. Zmieniali się znajomi a tych, których miałeś wcześniej już nie znałeś. Czasami miała wrażenie, że, choć żyjemy w XXI wieku to tutaj nadal tkwimy w czasach, gdzie status jest ważny ponad wszystko, gdzie liczą się dobre geny a jakiekolwiek zaburzenie eliminuje cię od razu. Tak było w moim przypadku, a winy w tym mojej nie było wcale. Nie od początku wiedziałam, że noszę w sobie piętno jak to nazywał mój ojciec. Gdy tylko wyszło na jaw, że nic mi nie pomoże zostałam odsunięta od rodziny, od wszystkiego co miałam do tej pory. Z dnia na dzień straciłam wszystko a oni zaczęli zachowywać się jakbym nigdy nie istniała. Nie mogłam tego zrozumieć i gdyby nie pomoc tutaj nie poradziła bym sobie. W Memphis Station Believe nie patrzyli na nikogo przez pryzmat, tutaj każdy był sobie równy. Niestety, takie życie nie było dla mnie, dusiłam się tutaj. Do tego trzeba mieć powołanie, a nie zostać do posługi zmuszonym a tak było w moim przypadku. Moje nowe opiekunki dały mi więcej czasu bym przyzwyczaiła się do nowego życia, ale nie mogły czekać w nieskończoność. Wtedy przyszedł list. W testamencie było zawarte, że jako jedyna z wnuczek w podzięce za ciągły kontakt z babcią otrzymuję mieszkanie, które należało do babci Ludwiki oraz niewielką kwotę pieniędzy. Dzięki temu mogłam zacząć od nowa. Wyruszyć do Polski po nowe życie.
-Caroline jesteś gotowa?- siostra Francesca weszła do mojej skromnej izdebki.
-Tak, już wszystko spakowałam- podniosłam obie torby z łóżka i ruszyłam w jej stronę.
-Życzę ci, żeby ci się udało dziecko. Zostałaś tak skrzywdzona a przecież nie jesteś temu winna. Pamiętaj czego tutaj się nauczyłaś i wychodź do ludzi z sercem a oni odpowiedzą ci tym samym. Nie bój się.
-Będę pamiętać- uściskałam meksykankę najmocniej jak potrafiłam Ona okazała mi tutaj najwięcej serca, rozumiała jak nikt inny. Tłumaczyła, że moja choroba nie jest grzechem jak twierdzili rodzice, mówiła bym nie obwiniała się o coś, na co nie miałam wpływu. Ja sama liczyłam, że w Polsce będzie, inaczej. Może tam zaakceptują to jaką jestem. Nie miałam jednak zamiaru mówić nikomu, że jestem chora. Wiedziałam jednak że z czasem osoby z którymi będę przebywać same domyślą się, że coś jest ze mną nie tak jak powinno.
-Będę się tutaj za ciebie modlić- ostatni raz spojrzałam na swój dawny pokoik i strój, który jeszcze wczoraj nosiłam tutaj codziennie i ruszyłam do wyjścia. Podążając korytarzami zaczynała czuć się naprawdę wolna. Pierwszy raz od wielu lat.
Memphis- USA
Pakowałam wszystkie swoje rzeczy. Nie było tego aż tak dużo głównie ubrania, parę drobiazgów i aparat fotograficzny. W sumie dwie torby a w nich cały mój dobytek. Kiedy przywozili mnie tutaj ponad trzy lata temu nikogo nie obchodziło, że w Atlancie zostawiam całe swoje dotychczasowe życie. Teraz miałam mieć inne. Już nie byłam Caroline Orzechowsky, ale miałam przybrać imię Priscilla. Dokładnie za miesiąc. Jednak zdarzył się cud. Jeden niby nieznaczący list z Polski, który wcale nie zawierał dobrych wiadomości. Mnie on ratował na całej linii. List zawierał testament mojej babci, która całe życie mieszkała w Polsce. Nie pamiętałam jej w ogóle. Moja rodzina ogrodziła się do swoich korzeni, gdy tylko firma ojca zaczęła lepiej prosperować na amerykańskim rynku a było to jakieś 10 lat temu. Wtedy też przestaliśmy w domu rozmawiać po polsku, to babcia była takim moim łącznikiem z ojczyzną. Było mi ciężko, mimo iż przez 18 lat żyłam i byłam wychowywana w Stanach nie czułam się Amerykanką. Czy czułam się Polką? Też chyba nie, ale w USA doznałam tyle upokorzeń, że nie mogłam traktować tego miejsca jako swojej ojczyzny. Stany- wszyscy na świecie mówili, że to kraj, gdzie tolerancja jest jedną z największych na świecie. Gdzie akceptowane są wszystkie rasy, religie, poglądy społeczne. Od środka wyglądało to jednak, inaczej. Szczególnie tutaj, gdzie żyłam ja i moja rodzina. Gdy twój status finansowy się zmieniał od razu przechodziłeś do innej ligi. Zmieniali się znajomi a tych, których miałeś wcześniej już nie znałeś. Czasami miała wrażenie, że, choć żyjemy w XXI wieku to tutaj nadal tkwimy w czasach, gdzie status jest ważny ponad wszystko, gdzie liczą się dobre geny a jakiekolwiek zaburzenie eliminuje cię od razu. Tak było w moim przypadku, a winy w tym mojej nie było wcale. Nie od początku wiedziałam, że noszę w sobie piętno jak to nazywał mój ojciec. Gdy tylko wyszło na jaw, że nic mi nie pomoże zostałam odsunięta od rodziny, od wszystkiego co miałam do tej pory. Z dnia na dzień straciłam wszystko a oni zaczęli zachowywać się jakbym nigdy nie istniała. Nie mogłam tego zrozumieć i gdyby nie pomoc tutaj nie poradziła bym sobie. W Memphis Station Believe nie patrzyli na nikogo przez pryzmat, tutaj każdy był sobie równy. Niestety, takie życie nie było dla mnie, dusiłam się tutaj. Do tego trzeba mieć powołanie, a nie zostać do posługi zmuszonym a tak było w moim przypadku. Moje nowe opiekunki dały mi więcej czasu bym przyzwyczaiła się do nowego życia, ale nie mogły czekać w nieskończoność. Wtedy przyszedł list. W testamencie było zawarte, że jako jedyna z wnuczek w podzięce za ciągły kontakt z babcią otrzymuję mieszkanie, które należało do babci Ludwiki oraz niewielką kwotę pieniędzy. Dzięki temu mogłam zacząć od nowa. Wyruszyć do Polski po nowe życie.
-Caroline jesteś gotowa?- siostra Francesca weszła do mojej skromnej izdebki.
-Tak, już wszystko spakowałam- podniosłam obie torby z łóżka i ruszyłam w jej stronę.
-Życzę ci, żeby ci się udało dziecko. Zostałaś tak skrzywdzona a przecież nie jesteś temu winna. Pamiętaj czego tutaj się nauczyłaś i wychodź do ludzi z sercem a oni odpowiedzą ci tym samym. Nie bój się.
-Będę pamiętać- uściskałam meksykankę najmocniej jak potrafiłam Ona okazała mi tutaj najwięcej serca, rozumiała jak nikt inny. Tłumaczyła, że moja choroba nie jest grzechem jak twierdzili rodzice, mówiła bym nie obwiniała się o coś, na co nie miałam wpływu. Ja sama liczyłam, że w Polsce będzie, inaczej. Może tam zaakceptują to jaką jestem. Nie miałam jednak zamiaru mówić nikomu, że jestem chora. Wiedziałam jednak że z czasem osoby z którymi będę przebywać same domyślą się, że coś jest ze mną nie tak jak powinno.
-Będę się tutaj za ciebie modlić- ostatni raz spojrzałam na swój dawny pokoik i strój, który jeszcze wczoraj nosiłam tutaj codziennie i ruszyłam do wyjścia. Podążając korytarzami zaczynała czuć się naprawdę wolna. Pierwszy raz od wielu lat.
*Caffe Coretto- małe espresso z dodatkiem koniaku, bądź brandy(polecam :P)
Zobaczyć Łukasza w akacji, wreszcie w normalnej
jakości obrazu jest bezcenne. Może i nie jestem zadowolona, że
zachciało my się jakiegoś Kataru, ale widzieć znów ten uśmiech, te ataki,
bloki, zagrywki. To jest to czego mi brakowało.
Na chomiku pojawiły się mecze naszych chłopaków z ME, a także z finałów LŚ. Gdyby ktoś był zainteresowany, a np. nie miał jak ściągnąć, to mogę udostępnić swój transfer na konkretne spotkanie. W tej sprawie piszcie na gg, bądź bezpośrednio na chomiku.
Na chomiku pojawiły się mecze naszych chłopaków z ME, a także z finałów LŚ. Gdyby ktoś był zainteresowany, a np. nie miał jak ściągnąć, to mogę udostępnić swój transfer na konkretne spotkanie. W tej sprawie piszcie na gg, bądź bezpośrednio na chomiku.
w Katarze czy też nie, ale wreszcie Kadziu w akcji!!! Łukasz sprawił niezłą niespodziankę wparowując oglądać mecz!!
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie i tą historię :) Jestem tylko ciekawa na co jest chora nowa bohaterka opowiadania :) Mam nadzieję , że to się niedługo wyjaśni :] Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńI jestem pierwsza :) jak miło :)
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Masz niezwykłą swobodę pisania. Bardzo intryguje mnie to, co stanie się dalej z Łukaszem i Magdą. No i pojawiła się nowa postać, która pewnie namiesza sporo w tym opowiadaniu. No i Kaśka. Ona i jej pozytywna energia. Czytając sceny z jej udziałem, uśmiech sam pojawia się na ustach. Świetny odcinek. Oby takich więcej.
Ja na miejscu Magdy, to bym chyba też chciała zamordować swoją przyjaciółkę za taką akcję. No ale... Z drugiej strony to przecież trzeba się z takiej okazji do obejrzenia meczu z samym siatkarzem, trzeba się cieszyć xd A ten nagły szok ze strony Magdy, jest jak najbardziej uzasadniony.
OdpowiedzUsuńHm. Przyznać muszę, że jeszcze nigdy takiej kawy nie piłam, ale wygląda na to, że będzie trzeba spróbować, skoro polecasz ^^
Postać Karoliny już bardzo mnie intryguje. Co się stało i co to za choroba?
Czekam na kolejny rozdział. I czekam z utęsknieniem :)
Buziaki ;*
Kaśka jest dobra! Tak wszystko zamieszała, że Madzia miała zupełnie innego towarzysza do oglądania spotkania LŚ niż wcześniej zakładała. Powiem ci, że ja na jej miejscu też bym się nie umiała skupić na spotkaniu skoro obok mnie siedział by człowiek, który jeszcze do nie dawna tworzył reprezentację i zna to wszystko od podszewki. A do tego jest...ty wiesz jaki jest ;) No ale mecz w tym wszystkim był tylko tłem, ważne jest to, że oboje zaczynają się coraz lepiej dogadywać i widać, że tworzy się między nimi nić porozumienia. Magda zawdzięcza to sobie i swojemu podejściu właśnie do siatkówki. Jest dziewczyną, która nosi siatkówkę w sercu i Kadziu od razu to wyczuł. Polubił Kaśkę bo Kaśki nie da się nie lubić. Zakręcona dziewczyna jak mało kto ;) Mam nadzieję, że ta kawa sprawi, że Łukasz zapragnie pić ją każdego poranka a żeby to się spełniło to musi ją mu mieć kto robić... ;) Tak ja wiem zaczynam snuć śmiałe wizje ale ja już tak mam. Spokojnie będę jednam czekac na rozwój akcji na linii Magda-Łukasz.
OdpowiedzUsuńCzekać też będę na więcej szczegółów związanych z Karoliną bo jej postać powiem szczerze, że jak ten moment jest dla mnie zupełną zagadką. Wiem, że przeszło dużo ze strony swojej rodziny i ludzi, którzy ją otaczali. Nie wiem wogóle jak można odrzucić córkę tylko dlatego, że jest chora i być może trochę inna niż rówieśnicy. Mam nadzieję, że w Polsce dziewczyna znajdzie ludzi, którzy w pełni ją zaakceptują i zrozumieją. Otworzą na świat i pokażą jak cieszyć się życiem nawet jeśli nie wygląda ono zawsze kolorowo. Tu idealnymi przewodnikami będą napewno dziewczyny z Podkarpacia ;)
Mam wrażenie, że mój komentarz jest jakiś taki chaotyczny za co cię mocno przepraszam ale ja to tak właśnie mam, że czytając nowość u ciebie dostaje słowotoku i ciężko mi to wszystko uformować w konkretne zdania. Postaram się następnym razem usystematyzować swoje myśli a tym czasem liczę na to, że nasza telapatia zadziała ;)
Pozdrawiam ;***
im bardziej rozwija się ta historia, tym bardziej w głównych bohaterkach dostrzegam podobieństwo do mnie i do mojej przyjaciółki;D też mi często odwala takie akcje jak Kaśka MagdziexD intrygująca wydaje się być nowa bohaterka, więc czekam na dalszy rozwój akcji...;))
OdpowiedzUsuńA ja wbrew wszystkiemu zacznę od końca. Zaciekawiła mnie postać Karoliny Jestem ciekawa na co dziewczyna może być chora. Oj lubię takie tajemnice. Na miejscu Magdy zabiłaby Kaśkę przy pierwszym spotkaniu. Ta dziewczyna po prostu za dużo sobie pozwala od co! Mimo wszystko lubię Kaśkę - jest tak pozytywnie zakręcona, że nie idzie jej nie polubić.
OdpowiedzUsuńOj te Kaśki, wszystkie takie same ;d Magda sam na sam z Kadziem, to był plan arcy wybitny ;d Czyli on teraz w twoim opowiadaniu będzie grał w Resovii? Miło ;) Nurtuje mnie jedno pytanie: co jest z Karoliną? Na co choruje?
OdpowiedzUsuńUUU Kadziu z nią mecz oglądał :) przebierała sie przy nim :p padłam jak to przeczytałam :) Uwodzicielska kawa ciekawe :) pozdarwiam i czekam na następny :) black.angel
OdpowiedzUsuńNa miejscu Magdy zabiłaby Kaśkę juz dawno;) Ciekawe na co chora jest bohaterka??:) Lubię opowiadania z Kadziem;)
OdpowiedzUsuńA to niespodzianka :D Kadziu w mieszkaniu Magdy, kopara opadła do podłogi ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie dalej :)
Hmmm chora Karolina? Ciekawi mnie co jej jest...
Jak zwykle poziom opowiadania niebotycznie wysoki, świetnie się czyta!
Uwielbiam Kadzia! Ja po prostu uwielbiam Kadzia. Jest taki zabawny, samarkandzki, ale i zadziorny troszeczkę, pewny siebie i przede wszystkim normalny. Ja się wcale nie dziwię Magdzie, że ona przeżywa tak każdy mecz, ja mam dokładnie tak samo. Oj i ten pamiętny mecz to i ja pamiętam. No proszę i wskoczyła nam nowa bohaterka - Caroline. Już mi się podoba jej wątek, Jest pełen tajemnicy i to jest w tym wszystkim najlepsze. Uwielbiam już to opowiadanie, ale pewnie już o tym wspominałam. Do następnego.
OdpowiedzUsuńnieważne gdzie gra Łukasz, ważne że znów możemy zobaczyc go w akcji. Nawet gdyby miał grac w Afryce byłabym szczęśliwa iż znowu gra.
OdpowiedzUsuńWracając jednak do opowiaqdania, rozdział jest swietny. Ewidentnie widac, że Kadzia ciągnie do Magdy, oby coś z tego wyszło.
To tyle na dziś, bo całą moją wenę zjadła praca domowa z polskiego. Pozdrawiam.
Jestem, jestem i jak zwykle o późnej godzinie. Naprawdę chyba się wykończę, bo nie mam już siły. Ale nie przyszłam tutaj po to aby narzekać, tylko aby chwalić twoje zaje.biste opowidanko i wiesz co? Dziękuję:* że je piszesz mimo niepewności. Proszę nie miej mniejszych wątpliwości.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mam dziękować Kaśce za to że zostawiła naszą Madzię samą z Łukaszem. W sumie chyba wypadałoby nie? ;D Z jednej strony to fajnie bo sobie porozmawiali, powygłupiali i mogli się lepiej poznać. Poznali swoje pasje i zainteresowania oraz motywy działania jak np przeniesienie Łukasza do Rzeszowa. Z drugiej strony wiem jednak, że Magda zapewne ma kilka powodów aby udusić swoją koleżankę:) haha W końcu tak jakby ją wystawiła.:P Ale co tam ważne że wszystko dobrze wyszło i że jest okej:) Widać że i Łukasz czuje sie w jej towarzystwie dość swobodnie i tak jakoś sama nie wiem brakuje mi słowa aby to nazwać. W każdym razie kawka w klubie na pewno była pyszna :)
Caroline, tutaj dopiero poznajemy postać i myślę że z następnym rozdziałem będe mogła powiedzieć coś więcej o niej. Narazię robię sobie analizę w mojej główce:)
Nie chce się usprawiadliwiać, ale wiem ze od jakiegoś czasu chyba nawalam, jeśli ak to wybacz:* pozdr, serdecznie:*:*
Na miejscu Magdy chyba padłabym na zawał z nadzieją, że Łukasz ewentualnie zna chociaż podstawy pierwszej pomocy i resuscytacji ;D Swoją drogą z każdym odcinkiem wydaje mi się coraz bardziej uroczy i mam do niego coraz większą słabość, przez sposób w jaki go ukazujesz. Kaśka za to jak zwykle rozwala wszystko i wszystkich by tylko połączyć tą parę i chociaż Madzie na razie to denerwuje, to mam dziwne wrażenie, że za jakiś czas będzie mogła jej za to podziękować. Pojawiła się Karolina i choć na razie za wiele o niej nie wiemy to wydaje mi się niezwykle ciekawą osobą, skrzywdzoną przez wielu ludzi a najbardziej chyba przez własną rodzinę, która paradoksalnie powinna udzielić jej największego wsparcia. Wydaje się jednak, że przyjazd do Polski staje się dla niej ucieczką od tego wszystkiego i nowym rozdziałem w życiu a ja mam nadzieje, że ten będzie dużo lepszy od poprzedniego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Taka przyjaciółka jak Kasia to skarb choć z pozoru może wydawać się inaczej :) Łukasz robi rozeznanie - bardzo dobrze. Bardzo intryguje mnie Karolina no i chcę jeż Grzesia łomacza. Mam nadzieję, że wkrótce się pojawi :)
OdpowiedzUsuńJestem wreszcie :) Z góry chcę Ci powiedzieć,ze czasem będę z opóźnieniem ale będę na pewno :) Po pierwsze-Magda i tak w miarę delikatnie zareagowała na Łukasza :) Ja nie potrafiłabym z nim,ramię w ramię oglądać meczu. Nic bym z meczu nie zapamiętała :D Kaśka to wariatka,ale fajnie mieć taką przyjaciółkę. Bardzo ciekawi mnie postać tajemniczej Karoliny. Sama nie wiem czy będzie tą postacią pozytywną czy negatywną. Czas pokaże :) Jak zwykle cudnie,buziaczki kochana :*
OdpowiedzUsuńWow. Posiadanie Kadziewicza w swoim własnym pokoju to jest coś ;d A ja tam dokładnie Magdę rozumiem. Nie wiem czy to kwestia posiadania tego samego imienia, ale doskonale wiem co to znaczy oglądanie każdej sekundy meczu z takim podekscytowaniem jakby od tego miały zależeć losy świata ;d Wprowadziłaś odrobinkę zamieszania z Karoliną… tajemnicza choroba … jestem strasznie ciekawa o co chodzi. ;))
OdpowiedzUsuńNo to już Magda uwiodła tą swoją kawą Kadzia:) Hm jestem ciekawa na co jest chora nowa bohaterka... Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńBo naprawdę warto zostać! Piszesz świetnie, inaczej niż inne autorki, przez co poważniej. Nie zauważyłam błędów powtórzeniowych, na co jestem bardzo wyczulona, mimo iż sama je robię. Masz też pomysł, co naprawdę się liczy. Został mi u Ciebie tylko jeden rozdział, co z pewnością dziś nadrobię. Gorące pozdrowienia:*")
OdpowiedzUsuń