/Magda/
-Powiesz mi, gdzie idziemy?- Łukasz pytał o to już kolejny raz podczas naszego spaceru. Zachowywał się przy tym gorzej niż dziecko. Oczywiście, gdy zadzwonił nie mogłam mu odmówić. Doszło nawet do tego, że zamiast iść do pracy na wieczorną zmianę wolałam się z, nim spotkać biorąc przy tym wcześniej wolne. Już chyba stało się tradycją, że oglądaliśmy razem mecze naszej kadry. Szkoda, tylko że przeważnie widzieliśmy te przegrane spotkania. Dziś taki opór stawili Polakom Kubańczycy i po 5 setowym boju znów schodziliśmy z boiska przegrani. Teraz miałam, za to pewien plan, musiałam z Kadziewicza wyciągnąć jedną rzecz. Nie byłam tylko pewna czy mi się to uda.
-To już niedaleko, jeszcze jakieś 10 minut- od dobrych dwudziestu szliśmy na najwyższe wzgórze w moim mieście. To było moje ulubione miejsce, często przychodziłam tam siadałam w ruinach starego zamku i patrzyłam na panoramę miasta.
-Na pewno? Już nie wyrabiam- sapał. Oj, Kadziu, Kadziu kondycji w wspinaniu się to ty nie masz, oj nie.
Ostatnie podejście było dość strome, ale późniejszy widok wynagradzał ten wysiłek. Skręciliśmy z asfaltowej drogi na kamienny deptak.
-Zabrałaś mnie na plac zabaw- roześmiał się, kiedy za drzew, które minęliśmy wyłoniły się huśtawki, karuzele i zjeżdżalnie.
-A masz ochotę się pobawić? Jeżeli chcesz to nie zabraniam- pora była już późna i zamiast dzieci wokoło pełno było zakochanych par, które lubiły tutaj przychodzić.
-Może później- nadal nie powstrzymywał się od śmiechu. Uwielbiałam, gdy to robił.
-Idziemy wyżej- wskazałam ręką na wzgórze, gdzie było już widać szczyt.
-Wykończysz mnie- westchnął.- Mam nadzieje, że mój wysiłek będzie tego wart.
-Kadziewicz właśnie zabieram cię w moje ulubione miejsce a ty mu tutaj narzekasz!- zrugałam go tak jakbyśmy znali się ze sto lat.- Uwierz mi widok jest taki, że zapomnisz o całym wysiłku.
-Skoro tak mówisz- powiedział i zamiast piąć się dalej w górę skręcił w boczną alejkę, która prowadziła do restauracji.- Zaczekaj tutaj- wskazał palcem ławkę a sam zniknął za drzwiami. Gdy się ponownie w nich pojawił w ręce trzymał butelkę wina i dwa plastykowe kubki.
-Widzę, że chcesz mnie upić a później zrzucić z urwiska.
-To jest tam jakieś urwisko? To może ja wrócę i spytam o jakieś linki zabezpieczające?- on i te jego teksty.
-Chodźmy już sam zobaczysz- nawet nie patrzyłam czy idzie za mną, wiedziałam, że tak jest.
Gdy już znaleźliśmy się wśród ruin staliśmy obok siebie patrząc na panoramę miasta. Słońce właśnie zbliżało się ku zachodowi. Nawet się nie spodziewałam, że zastanie nas taki widok.
-Miałaś rację tu jest pięknie- stwierdził siłując się z korkiem od butelki.
-Przychodzę tu często, gdy jest mi źle i, gdy jest dobrze, to taka moja mała samotnia. Niewiele osób o niej wie, ale chciałam ci pokazać coś wyjątkowego w tym mieście- zdradziłam.
-Cieszę się, że dostąpił mnie ten zaszczyt pani- Łukasz powiedział dostojnie i z powagą niczym jakiś rycerz z odległych czasów.
-Widzę, że wczułeś się w rolę. Zgadłeś kiedyś tutaj stał zamek władców miasta. Teraz zostało z niego tylko to…- omiotłam ręką pozostałe ruiny murów. -To miejsce nawet takie jest magiczne.
-Wypijmy za to- Kadziewicz podał mi kubek wypełniony czerwoną cieczą. Usiedliśmy na jednym z niższych murków ramię przy ramieniu.
-Mam wrażenie, że co spotkanie dowiaduje się czegoś o tobie a i tak jest jeszcze z tysiąc rzeczy, o których nie wiem- zaczął.
-Masz rację. Powiedzmy, że dziś możesz pytać, o co zechcesz- tak, najpierw on dowie się czegoś ode mnie, później ja będę mogła też o coś spytać. To był dobry plan.
-Dlaczego feniks?- delikatnie dotknął moich pleców, na których znajdował się malunek mitycznego ptaka. Jego opuszki palców były miękkie i swobodnie jeździły po konturach tatuażu.
-Mówi się, że feniks odradza się z popiołów, że nic nie jest w stanie go powstrzymać. Ja jestem podobna, nie daje się łatwo złamać i z porażek zawsze wychodzę silniejsza- wytłumaczyłam. Lubiłam ten tatuaż, on wyrażał w pewnie sposób moją osobowość.
-To twój jedyny?- pytał dalej- Wiem, że tatuowanie wciąga, spójrz na mnie- pokazał mi oba nadgarstki, na których znajdowały się chińskie symbole.- Odwaga, siła na prawym, zdrowie i opieka na lewym*- dodał.
-Nie, feniks jest moim drugim a o pierwszym też wie niewiele osób.
-Ja już wiem- szatyn miał w sobie takie coś, że przy nim mój język się rozwiązywał i mogłabym gadać jak najęta.
-Wiesz, bo zapytałeś, ale na pewno ci nie powiem gdzie go mam ani co przedstawia- lekko popchnęłam go swoim barkiem.
-Mi nie powiesz- zrobił słodkie oczy. Nie dam się złamać.- Dobra, to ja zgadnę. Na pośladku- pokręciłam przecząco głową.- Na piersi- powtórzyłam gest.- Na dole pleców- podwinął nieznacznie moją koszulkę, ale i tam nic nie znalazł.
-Widzisz znów pudło- pociągnęłam kolejny łyk wina, alkohol rozgrzewał mnie i dodawał odwagi. Kadziu ponownie napełnił kubek.
-Łukasz powiedz mi…- zawahałam się na chwilę może jednak to nie jest odpowiedni moment?
-Hmmm- mruknął czekając co dalej powiem.
-Czego ty ode mnie chcesz?- nie tak chciałam, by zabrzmiały te słowa, ale to były jedyne, które przyszły mi na dany moment do głowy. Kadziewicz milczał.- Dobra zapomnij nie było pytania- spasowałam. By czymś się zająć znów zanurzyłam usta w czerwonym napoju.
-Nie poczekaj, masz prawo wiedzieć. Polubiłem cię- polubił mnie, też mi argument.- Lubię z tobą rozmawiać, śmiać się, oglądać mecze. Nie spotkałem jeszcze kogoś takiego jak ty- teraz to już brzmi lepiej.
-I dlatego marnujesz czas i pieniądze na odwiedzanie mnie?- ja i ten mój niewyparzony język.
- Z tobą nie można marnować czasu, a tak w ogóle to obiecałem ci, że pojedziemy na mecz i poznasz chłopaków- on naprawdę chciał to zrobić.
-Żartujesz prawda?- nie dowierzałam.
-Wcale nie. Co powiesz na to żebyśmy pojechali do Wrocławia za tydzień? Kaśkę też weźmiemy- dodał.
-Za tydzień nie mogę- odpowiedziałam ze smutkiem- Już komuś coś obiecałam.
-Na pewno, nie wymigujesz się przypadkiem?- pytał. Wiedziałam, że tak właśnie odbierze odmowę.
-Bardzo chętnie bym pojechała, ale tego już nie odkręcę.
-A do Katowic? Tyle tylko, że, to jest w tygodniu- odniosłam wrażenie, że jemu bardzo na tym wyjeździe zależy.
-8 i 9 lipca. Dziewiątego mam obronę. Widzisz los sam stawia przeszkody- sypnęłam gadką w stylu Wieczorek, to był znak, że zaczyna bredzić, pewnie przez wypite procenty.
-Mecz jest wieczorem. Madzia, daj szanse spełnieniu się swoim marzeniom, tym co niesie dzień. Nie zamykaj się- pierwszy raz zwrócił się do mnie tak jak uwielbiałam. No dobra miałam 23 lata a dostawałam małpiego rozumu, gdy facet zwracał się do mnie „Madziu”.
-Masz większy dar przekonywania niż Kaśka- oparłam głowę o jego ramię, przy, nim czułam się tak swobodnie, tak dobrze.
-Czyli pojedziemy?- pytał tak jakby nie wiedział, że się zgodzę.
-Tak. Łukasz powiedz mi coś jeszcze, czy jak się do mnie zwracasz nie kojarzę ci się z Magdą ?**- to było dość osobiste pytanie nie wiem po co mu je w ogóle zadawałam.
-Teraz już nie. Widzę, że nie umknął ci ten związek- stwierdził, ale nie odczułam jakiejś złości w tym co powiedział.
-Nie wiem czemu to powiedziałam, przepraszam tak mnie naszło- zaczęłam się tłumaczyć.
-Nie ok., masz prawo. Z Magdą to był strasznie burzliwy związek oparty głównie na emocjach, pożądaniu. Później z czasem wszystko zaczęło wygasać a na drodze pojawiało się coraz więcej problemów. Ona nie chciała odpuszczać, a ja obiecałem sobie, że już raczej nigdy nie założę rodziny i chciałem skończyć jak najszybciej to, co i tak było bez przyszłości. Jakoś nie wyobrażam sobie, że miałbym dzielić siebie na przykład na dwoje dzieci: Amelkę i kogoś jeszcze. Wiem, że to egoistyczne, ale co będzie, gdy znów nie wyjdzie tak jak z Kamilą? Magda tego nie rozumiała- z tą chwilą szczerości wiele zrozumiałam, miałam wrażenie, że Łukasz wie dokładnie o czym mówi i już podjął decyzję.- Nie chcę byś to źle odebrała. Po prostu związek jak najbardziej, ale kolejna rodzina…tego bym nie chciał- czyżby dostrzegł moją reakcję na te słowa? Rozumiałam jego powody, on na pewno dokładnie to przemyślał.
-Melka będzie jedynaczką- to była jedyna sensowna wypowiedź jaka przyszła mi na myśl.
-Na to wygląda. Mam nadzieję, że nie będzie jedną z tych stereotypowych.
-To jest głupi stereotyp i sama nie wiem skąd to się wzięło. Spójrz na mnie czy ja wyglądam na taką rozpuszczoną dziewuchę?- zeskoczyłam z murku i zachwiałam się lekko. Chyba za dużo wypiłam.
-Nie masz rodzeństwa?!- Kadziu był wyraźnie zaskoczony.
-Widzisz w życiu byś nie powiedział, że tak jest. Amelia też będzie normalna przy takim tacie, inaczej się nie da.
-Jesteś dla mnie jedną wielką tajemnicą- stwierdził tylko.
-Wiem- dodałam, nim ponownie usiadłam obok niego.- A tobie to się cholernie podoba. Dokończyłam już w myślach.
-Powiesz mi, gdzie idziemy?- Łukasz pytał o to już kolejny raz podczas naszego spaceru. Zachowywał się przy tym gorzej niż dziecko. Oczywiście, gdy zadzwonił nie mogłam mu odmówić. Doszło nawet do tego, że zamiast iść do pracy na wieczorną zmianę wolałam się z, nim spotkać biorąc przy tym wcześniej wolne. Już chyba stało się tradycją, że oglądaliśmy razem mecze naszej kadry. Szkoda, tylko że przeważnie widzieliśmy te przegrane spotkania. Dziś taki opór stawili Polakom Kubańczycy i po 5 setowym boju znów schodziliśmy z boiska przegrani. Teraz miałam, za to pewien plan, musiałam z Kadziewicza wyciągnąć jedną rzecz. Nie byłam tylko pewna czy mi się to uda.
-To już niedaleko, jeszcze jakieś 10 minut- od dobrych dwudziestu szliśmy na najwyższe wzgórze w moim mieście. To było moje ulubione miejsce, często przychodziłam tam siadałam w ruinach starego zamku i patrzyłam na panoramę miasta.
-Na pewno? Już nie wyrabiam- sapał. Oj, Kadziu, Kadziu kondycji w wspinaniu się to ty nie masz, oj nie.
Ostatnie podejście było dość strome, ale późniejszy widok wynagradzał ten wysiłek. Skręciliśmy z asfaltowej drogi na kamienny deptak.
-Zabrałaś mnie na plac zabaw- roześmiał się, kiedy za drzew, które minęliśmy wyłoniły się huśtawki, karuzele i zjeżdżalnie.
-A masz ochotę się pobawić? Jeżeli chcesz to nie zabraniam- pora była już późna i zamiast dzieci wokoło pełno było zakochanych par, które lubiły tutaj przychodzić.
-Może później- nadal nie powstrzymywał się od śmiechu. Uwielbiałam, gdy to robił.
-Idziemy wyżej- wskazałam ręką na wzgórze, gdzie było już widać szczyt.
-Wykończysz mnie- westchnął.- Mam nadzieje, że mój wysiłek będzie tego wart.
-Kadziewicz właśnie zabieram cię w moje ulubione miejsce a ty mu tutaj narzekasz!- zrugałam go tak jakbyśmy znali się ze sto lat.- Uwierz mi widok jest taki, że zapomnisz o całym wysiłku.
-Skoro tak mówisz- powiedział i zamiast piąć się dalej w górę skręcił w boczną alejkę, która prowadziła do restauracji.- Zaczekaj tutaj- wskazał palcem ławkę a sam zniknął za drzwiami. Gdy się ponownie w nich pojawił w ręce trzymał butelkę wina i dwa plastykowe kubki.
-Widzę, że chcesz mnie upić a później zrzucić z urwiska.
-To jest tam jakieś urwisko? To może ja wrócę i spytam o jakieś linki zabezpieczające?- on i te jego teksty.
-Chodźmy już sam zobaczysz- nawet nie patrzyłam czy idzie za mną, wiedziałam, że tak jest.
Gdy już znaleźliśmy się wśród ruin staliśmy obok siebie patrząc na panoramę miasta. Słońce właśnie zbliżało się ku zachodowi. Nawet się nie spodziewałam, że zastanie nas taki widok.
-Miałaś rację tu jest pięknie- stwierdził siłując się z korkiem od butelki.
-Przychodzę tu często, gdy jest mi źle i, gdy jest dobrze, to taka moja mała samotnia. Niewiele osób o niej wie, ale chciałam ci pokazać coś wyjątkowego w tym mieście- zdradziłam.
-Cieszę się, że dostąpił mnie ten zaszczyt pani- Łukasz powiedział dostojnie i z powagą niczym jakiś rycerz z odległych czasów.
-Widzę, że wczułeś się w rolę. Zgadłeś kiedyś tutaj stał zamek władców miasta. Teraz zostało z niego tylko to…- omiotłam ręką pozostałe ruiny murów. -To miejsce nawet takie jest magiczne.
-Wypijmy za to- Kadziewicz podał mi kubek wypełniony czerwoną cieczą. Usiedliśmy na jednym z niższych murków ramię przy ramieniu.
-Mam wrażenie, że co spotkanie dowiaduje się czegoś o tobie a i tak jest jeszcze z tysiąc rzeczy, o których nie wiem- zaczął.
-Masz rację. Powiedzmy, że dziś możesz pytać, o co zechcesz- tak, najpierw on dowie się czegoś ode mnie, później ja będę mogła też o coś spytać. To był dobry plan.
-Dlaczego feniks?- delikatnie dotknął moich pleców, na których znajdował się malunek mitycznego ptaka. Jego opuszki palców były miękkie i swobodnie jeździły po konturach tatuażu.
-Mówi się, że feniks odradza się z popiołów, że nic nie jest w stanie go powstrzymać. Ja jestem podobna, nie daje się łatwo złamać i z porażek zawsze wychodzę silniejsza- wytłumaczyłam. Lubiłam ten tatuaż, on wyrażał w pewnie sposób moją osobowość.
-To twój jedyny?- pytał dalej- Wiem, że tatuowanie wciąga, spójrz na mnie- pokazał mi oba nadgarstki, na których znajdowały się chińskie symbole.- Odwaga, siła na prawym, zdrowie i opieka na lewym*- dodał.
-Nie, feniks jest moim drugim a o pierwszym też wie niewiele osób.
-Ja już wiem- szatyn miał w sobie takie coś, że przy nim mój język się rozwiązywał i mogłabym gadać jak najęta.
-Wiesz, bo zapytałeś, ale na pewno ci nie powiem gdzie go mam ani co przedstawia- lekko popchnęłam go swoim barkiem.
-Mi nie powiesz- zrobił słodkie oczy. Nie dam się złamać.- Dobra, to ja zgadnę. Na pośladku- pokręciłam przecząco głową.- Na piersi- powtórzyłam gest.- Na dole pleców- podwinął nieznacznie moją koszulkę, ale i tam nic nie znalazł.
-Widzisz znów pudło- pociągnęłam kolejny łyk wina, alkohol rozgrzewał mnie i dodawał odwagi. Kadziu ponownie napełnił kubek.
-Łukasz powiedz mi…- zawahałam się na chwilę może jednak to nie jest odpowiedni moment?
-Hmmm- mruknął czekając co dalej powiem.
-Czego ty ode mnie chcesz?- nie tak chciałam, by zabrzmiały te słowa, ale to były jedyne, które przyszły mi na dany moment do głowy. Kadziewicz milczał.- Dobra zapomnij nie było pytania- spasowałam. By czymś się zająć znów zanurzyłam usta w czerwonym napoju.
-Nie poczekaj, masz prawo wiedzieć. Polubiłem cię- polubił mnie, też mi argument.- Lubię z tobą rozmawiać, śmiać się, oglądać mecze. Nie spotkałem jeszcze kogoś takiego jak ty- teraz to już brzmi lepiej.
-I dlatego marnujesz czas i pieniądze na odwiedzanie mnie?- ja i ten mój niewyparzony język.
- Z tobą nie można marnować czasu, a tak w ogóle to obiecałem ci, że pojedziemy na mecz i poznasz chłopaków- on naprawdę chciał to zrobić.
-Żartujesz prawda?- nie dowierzałam.
-Wcale nie. Co powiesz na to żebyśmy pojechali do Wrocławia za tydzień? Kaśkę też weźmiemy- dodał.
-Za tydzień nie mogę- odpowiedziałam ze smutkiem- Już komuś coś obiecałam.
-Na pewno, nie wymigujesz się przypadkiem?- pytał. Wiedziałam, że tak właśnie odbierze odmowę.
-Bardzo chętnie bym pojechała, ale tego już nie odkręcę.
-A do Katowic? Tyle tylko, że, to jest w tygodniu- odniosłam wrażenie, że jemu bardzo na tym wyjeździe zależy.
-8 i 9 lipca. Dziewiątego mam obronę. Widzisz los sam stawia przeszkody- sypnęłam gadką w stylu Wieczorek, to był znak, że zaczyna bredzić, pewnie przez wypite procenty.
-Mecz jest wieczorem. Madzia, daj szanse spełnieniu się swoim marzeniom, tym co niesie dzień. Nie zamykaj się- pierwszy raz zwrócił się do mnie tak jak uwielbiałam. No dobra miałam 23 lata a dostawałam małpiego rozumu, gdy facet zwracał się do mnie „Madziu”.
-Masz większy dar przekonywania niż Kaśka- oparłam głowę o jego ramię, przy, nim czułam się tak swobodnie, tak dobrze.
-Czyli pojedziemy?- pytał tak jakby nie wiedział, że się zgodzę.
-Tak. Łukasz powiedz mi coś jeszcze, czy jak się do mnie zwracasz nie kojarzę ci się z Magdą ?**- to było dość osobiste pytanie nie wiem po co mu je w ogóle zadawałam.
-Teraz już nie. Widzę, że nie umknął ci ten związek- stwierdził, ale nie odczułam jakiejś złości w tym co powiedział.
-Nie wiem czemu to powiedziałam, przepraszam tak mnie naszło- zaczęłam się tłumaczyć.
-Nie ok., masz prawo. Z Magdą to był strasznie burzliwy związek oparty głównie na emocjach, pożądaniu. Później z czasem wszystko zaczęło wygasać a na drodze pojawiało się coraz więcej problemów. Ona nie chciała odpuszczać, a ja obiecałem sobie, że już raczej nigdy nie założę rodziny i chciałem skończyć jak najszybciej to, co i tak było bez przyszłości. Jakoś nie wyobrażam sobie, że miałbym dzielić siebie na przykład na dwoje dzieci: Amelkę i kogoś jeszcze. Wiem, że to egoistyczne, ale co będzie, gdy znów nie wyjdzie tak jak z Kamilą? Magda tego nie rozumiała- z tą chwilą szczerości wiele zrozumiałam, miałam wrażenie, że Łukasz wie dokładnie o czym mówi i już podjął decyzję.- Nie chcę byś to źle odebrała. Po prostu związek jak najbardziej, ale kolejna rodzina…tego bym nie chciał- czyżby dostrzegł moją reakcję na te słowa? Rozumiałam jego powody, on na pewno dokładnie to przemyślał.
-Melka będzie jedynaczką- to była jedyna sensowna wypowiedź jaka przyszła mi na myśl.
-Na to wygląda. Mam nadzieję, że nie będzie jedną z tych stereotypowych.
-To jest głupi stereotyp i sama nie wiem skąd to się wzięło. Spójrz na mnie czy ja wyglądam na taką rozpuszczoną dziewuchę?- zeskoczyłam z murku i zachwiałam się lekko. Chyba za dużo wypiłam.
-Nie masz rodzeństwa?!- Kadziu był wyraźnie zaskoczony.
-Widzisz w życiu byś nie powiedział, że tak jest. Amelia też będzie normalna przy takim tacie, inaczej się nie da.
-Jesteś dla mnie jedną wielką tajemnicą- stwierdził tylko.
-Wiem- dodałam, nim ponownie usiadłam obok niego.- A tobie to się cholernie podoba. Dokończyłam już w myślach.
***
/Łukasz/
Siedzieliśmy tak z Magdą rozmawiając na wiele tematów. Mimo, że dowiedziałem się o niej już sporo, to wiedziałem, że nie jest to nawet połowa tego co nie zostało jeszcze odkryte. Podobały mi się też jej odważne pytania, chciała wiedzieć, na czym stoi, jak wygląda nasza relacja. Nie bała się o to pytać. Teraz dochodziła już północ i choć noc była już tą z tych letnich zaczynało robić się chłodno. Panorama miasta prezentowała się o tej porze zniewalająco. Wszędzie pełno migoczących świateł, punkcików, nawet o tej porze życie wciąż tętniło tutaj pełną parą.
-Powinnam już wracać- odezwała się blondynka schodząc z murku, dopiero teraz zauważyłem, że się upiła.
-Odprowadzę cię do domu- sam wypiłem niewiele, ale nie miałem zamiaru ryzykować, wolałem wrócić do hotelu taksówką. Najpierw trzeba było jednak odstawić dziewczynę w bezpieczny sposób.
-Nie pójdę w takim stanie do domu- sama zauważyła, że przesadziła.- Jan się wścieknie, kiedy zobaczy mnie taką- oparła się o murek, by zachować równowagę i patrzyła na mnie przymrużonymi oczami.- Zadzwoń do Kasi, u niej się prześpię.
Wyciągnąłem telefon odszukując numer Wieczorek, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Madzia w tym czasie opatuliła się rękami i przysypiała. Kadziewicz coś ty zrobił najlepszego! Nawet nie zauważyłem, kiedy ją upiłem. Zadzwoniłem po taksówkę i biorąc na ręce śpiącą Magdę ruszyłem w stronę deptaka. Cieszyłem się, że wszystko jest oświetlone małymi lampkami, inaczej miałbym problem, by sprowadzić nas bezpiecznie na dół. Blondynka oplotła ramionami moją szyję i wtuliła się we mnie mocno, mrucząc coś niezrozumiałego. Taksówka przyjechała po 10 minutach, kierowca przywitał mnie z uśmiechem, pewnie już nie raz był świadkiem podobnej sceny. Hotel o tej godzinie świecił pustkami, w recepcji przywitała mnie tylko brunetka którą zdążyłem już kojarzyć z widzenia.
-Może w czymś pomóc?- spytała, kiedy zobaczyła mnie niosącego w ramionach śpiącą Magdę.
-Nie trzeba, zaniosę ją jak najszybciej do łóżka- już wiedziałem co sobie pomyślała, ale mało mnie to obchodziło.
Po wyjściu z windy znaleźliśmy się zaraz pod drzwiami mojego pokoju. Blondynka obudziła się, postawiłem ją ponownie na podłodze .
-Co się dzieje, gdzie ja jestem?- rozglądała się na boki.
-Spokojnie, zaraz będziesz mogła się położyć- tylko przytaknęła bez żadnego sprzeciwu, a ja w tym czasie kartą magnetyczna otworzyłem drzwi.
-Chodźmy- złapałem ją za rękę a ta wplotła od razu palce miedzy moje i podprowadziłem ją w głąb pokoju w stronę łóżka. Sama się na nie wdrapała i, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki zasnęła. Rozsznurowałem jej sandały i nakryłem kołdrą. Sam nie wiem czemu, ale poczułem się jakbym opiekował się moją mała Amelką tylko w dorosłym wydaniu. Z drugiej strony nie mogłem oderwać od tej dziewczyny wzroku i wcale nie miałem przy tym podobnych uczuć jakie żywiłem do córki, te były zupełnie inne. Wziąłem szybki prysznic i ułożyłem się na przeciwnym skraju łóżka, miałem nadzieję, że dziewczyna rano nie będzie miała mi tego za złe.
Siedzieliśmy tak z Magdą rozmawiając na wiele tematów. Mimo, że dowiedziałem się o niej już sporo, to wiedziałem, że nie jest to nawet połowa tego co nie zostało jeszcze odkryte. Podobały mi się też jej odważne pytania, chciała wiedzieć, na czym stoi, jak wygląda nasza relacja. Nie bała się o to pytać. Teraz dochodziła już północ i choć noc była już tą z tych letnich zaczynało robić się chłodno. Panorama miasta prezentowała się o tej porze zniewalająco. Wszędzie pełno migoczących świateł, punkcików, nawet o tej porze życie wciąż tętniło tutaj pełną parą.
-Powinnam już wracać- odezwała się blondynka schodząc z murku, dopiero teraz zauważyłem, że się upiła.
-Odprowadzę cię do domu- sam wypiłem niewiele, ale nie miałem zamiaru ryzykować, wolałem wrócić do hotelu taksówką. Najpierw trzeba było jednak odstawić dziewczynę w bezpieczny sposób.
-Nie pójdę w takim stanie do domu- sama zauważyła, że przesadziła.- Jan się wścieknie, kiedy zobaczy mnie taką- oparła się o murek, by zachować równowagę i patrzyła na mnie przymrużonymi oczami.- Zadzwoń do Kasi, u niej się prześpię.
Wyciągnąłem telefon odszukując numer Wieczorek, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Madzia w tym czasie opatuliła się rękami i przysypiała. Kadziewicz coś ty zrobił najlepszego! Nawet nie zauważyłem, kiedy ją upiłem. Zadzwoniłem po taksówkę i biorąc na ręce śpiącą Magdę ruszyłem w stronę deptaka. Cieszyłem się, że wszystko jest oświetlone małymi lampkami, inaczej miałbym problem, by sprowadzić nas bezpiecznie na dół. Blondynka oplotła ramionami moją szyję i wtuliła się we mnie mocno, mrucząc coś niezrozumiałego. Taksówka przyjechała po 10 minutach, kierowca przywitał mnie z uśmiechem, pewnie już nie raz był świadkiem podobnej sceny. Hotel o tej godzinie świecił pustkami, w recepcji przywitała mnie tylko brunetka którą zdążyłem już kojarzyć z widzenia.
-Może w czymś pomóc?- spytała, kiedy zobaczyła mnie niosącego w ramionach śpiącą Magdę.
-Nie trzeba, zaniosę ją jak najszybciej do łóżka- już wiedziałem co sobie pomyślała, ale mało mnie to obchodziło.
Po wyjściu z windy znaleźliśmy się zaraz pod drzwiami mojego pokoju. Blondynka obudziła się, postawiłem ją ponownie na podłodze .
-Co się dzieje, gdzie ja jestem?- rozglądała się na boki.
-Spokojnie, zaraz będziesz mogła się położyć- tylko przytaknęła bez żadnego sprzeciwu, a ja w tym czasie kartą magnetyczna otworzyłem drzwi.
-Chodźmy- złapałem ją za rękę a ta wplotła od razu palce miedzy moje i podprowadziłem ją w głąb pokoju w stronę łóżka. Sama się na nie wdrapała i, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki zasnęła. Rozsznurowałem jej sandały i nakryłem kołdrą. Sam nie wiem czemu, ale poczułem się jakbym opiekował się moją mała Amelką tylko w dorosłym wydaniu. Z drugiej strony nie mogłem oderwać od tej dziewczyny wzroku i wcale nie miałem przy tym podobnych uczuć jakie żywiłem do córki, te były zupełnie inne. Wziąłem szybki prysznic i ułożyłem się na przeciwnym skraju łóżka, miałem nadzieję, że dziewczyna rano nie będzie miała mi tego za złe.
***
/Magda/
Światło raziło mnie w oczy, nie pamiętałam żebym zamykała żaluzje to pewnie przez to. Zacisnęłam mocniej powieki tym samym odłączając dopływ jasnej poświaty. Głowa pulsowała, czułam to z każdą chwilą mocniej, powoli nie wiadomo skąd zaczęły docierać do mnie obrazy wczorajszego wieczoru. Usłyszałam cichy szept i dotyk ciepłej dłoni na policzku.
-Madzia obudź się- dobiegało gdzieś z oddali.- Madzia, jak chcesz zjeść śniadanie to musisz wstać. Za pół godziny kończą je wydawać- ten głos był znajomy, ale jakim cudem słyszałam go we własnym domu? Po za tym przecież, skoro jestem w domu sama mogę sobie zrobić śniadanie. Zaraz! Podniosłam się, jak poparzona co nie było dobrym pomysłem, bo od razu wszystko wokół zawirowało a mój żołądek niebezpiecznie zbliżył się do gardła. Ja sama siedziałam w ogromnym łóżku nakrytym ciemnogranatową pościelą w obcym pokoju o kremowych ścianach. Na skraju mebla przycupnął Łukasz. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, rozbawieniem, sama nie wiem jak jeszcze.
-Boże pewnie wyglądam jak siedem nieszczęść- szybko położyłam się ponownie i nakryłam kołdrą. Tak , tak było o wiele lepiej. Poczułam, że pościel delikatnie zjeżdża w dół, starałam się przytrzymać ją palcami, ale po chwili siłowania dałam za wygraną.
-Wyglądasz uroczo- zaśmiał się Łukasz. Nie wiedziałam czy żartuje, czy to tak na serio.
-Dzięki wiesz. Już ja dobrze wiem jak wyglądam po nocy, jeszcze, kiedy się upiję. Przepraszam cię, za to sprawiłam ci tylko kłopot- wygładzałam swoje włosy palcami, byłam pewna, że sterczą we wszystkie możliwe strony.- Nie wiem jakim cudem się tak wstawiłam, rzadko mi się to zdarza.
-Daj spokój. Co chcesz na śniadanie?
-Nie dzięki, nic nie przełknę. Tak w ogóle to, co ja tutaj robię, miałam być u Kaśki?- rozglądałam się po pokoju, niby zwykły pokój hotelowy a ja chyba zaraz dostanę jakiegoś odchyła i zacznę skakać po łóżku. Zdecydowanie dzieje się ze mną coś niedobrego.
-Tak, ale Kaśka nie odbierała, a do domu nie chciałaś iść, zabrałem cię tutaj. Trzymałem ręce przy sobie, a ty przez całą noc nawet się nie ruszyłaś- nie dziwiło mnie to, po pijaku spałam jak trup w jednej pozycji. Skoro Kadziewicz wiedział, że się nie ruszałam, to znaczy, że sam spał niewiele. Ciekawe czemu? -Która godzina?
-Przed 11- poinformował mnie.
-Już! Muszę wrócić do domu, mam przechlapane- z wielką niechęcią wygrzebałam się z łóżka i zniknęłam na moment w łazience.
-Jeszcze raz cię przepraszam- kurcze przepraszam go na okrągło jak jakaś idiotka.
-Przestań, chodź idziemy, ja od razu zabiorę auto- no tak samochód Kadziewicza od wczorajszego popołudnia stał na chodniku obok naszego domu.
Podjechaliśmy taksówką pod mój dom i już wiedziałam co mnie czeka, gdy tylko przekroczę próg. Nie spodziewałam się jednak, że Jan przywita mnie już na chodniku. Był wściekły.
-Mogę wiedzieć, gdzie ty się szlajasz po nocy?!- zaatakował mnie.
-Przepraszam pana Magda była ze mną- Łukasz wtrącił się. To nie był dobry pomysł to jeszcze bardziej rozwścieczyło Podleśnego.
-A pan to kto? I dlaczego moja pasierbica nie spędziła tej nocy w domu?!- przeniósł wzrok na Kadziewicza.
-Jestem jej kolegom. Straciliśmy wczoraj poczucie czasu- Łukasz chciał mnie jakoś wytłumaczyć, ale Jan nie miał najmniejszego zamiaru go słuchać, mimo iż sam zadał mu pytanie.
-Proszę nazywać rzeczy po imieniu. Spędziliście razem noc- stwierdził bez zastanowienia.
-Jan przestań!- weszłam mu w kolejne zdanie, które miał ochotę wypowiedzieć pod naszym adresem i tak zrobił mi już wystarczająco dużo wstydu.
-Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie zwracała się do mnie po imieniu?! Porozmawiamy w domu- odwrócił się na pięcie nie dając powiedzieć ani słowa więcej.
-Łukasz posłuchaj mnie, strasznie mi głupio, za to. Nie przejmuj się tym. Przepraszam. Będzie lepiej, jak już pojedziesz- pociągnęłam go w stronę Leksusa a kątem oka zauważyłam ruch firanki w kuchni zapewne moja rodzicielka chciała być świadkiem całego zdarzenia.
-Powinienem cię wytłumaczyć- zaczął, stojąc przy drzwiach samochodu.
-Sam widziałeś, że to nic nie da Jan już wszystko wie i to jest dla niego prawda co sobie ubzdurał w tym swoim łbie. Proszę cię jedź już- ponaglałam go. Wiedziałam, że Podleśny nie należy do cierpliwych osób i lada moment mógł znów się tutaj zjawić i robić sceny na całą okolicę.
-Narobiłem ci kłopotów- Kadziewicz chyba nie był przekonany czy jego znikniecie w tej chwili aż tak bardzo mi pomoże.
-Tylko mi się nie przejmuj, załagodzę to jakoś- uspokajałam go, ale sama nie byłam pewna, czy to się uda.
-Dobrze, to zadzwonię wieczorem- pochylił się i ucałował mnie w policzek. Gdyby sytuacja była inna uznałabym ten gest za coś wyjątkowego teraz jednak w głowie miałam tylko to, co czeka mnie za chwilę. Uśmiechnęłam się jeszcze nerwowo do siatkarza, nim odpalił samochód, a potem ruszyłam w stronę domu.
*Moja interpretacja tatuaży Kadziewicza. Nie wiem, co oznaczają, widocznie dziennikarze jeszcze tego nie wyłapali albo mi to umknęło a malunki na obu nadgarstkach Łukasza już znajdują się tam od dobry kilku lat. Przedramię to inna sprawa każdy wie, że tam znajduje się imię Amelki, ale nadgarstki to dla mnie tajemnica.
Światło raziło mnie w oczy, nie pamiętałam żebym zamykała żaluzje to pewnie przez to. Zacisnęłam mocniej powieki tym samym odłączając dopływ jasnej poświaty. Głowa pulsowała, czułam to z każdą chwilą mocniej, powoli nie wiadomo skąd zaczęły docierać do mnie obrazy wczorajszego wieczoru. Usłyszałam cichy szept i dotyk ciepłej dłoni na policzku.
-Madzia obudź się- dobiegało gdzieś z oddali.- Madzia, jak chcesz zjeść śniadanie to musisz wstać. Za pół godziny kończą je wydawać- ten głos był znajomy, ale jakim cudem słyszałam go we własnym domu? Po za tym przecież, skoro jestem w domu sama mogę sobie zrobić śniadanie. Zaraz! Podniosłam się, jak poparzona co nie było dobrym pomysłem, bo od razu wszystko wokół zawirowało a mój żołądek niebezpiecznie zbliżył się do gardła. Ja sama siedziałam w ogromnym łóżku nakrytym ciemnogranatową pościelą w obcym pokoju o kremowych ścianach. Na skraju mebla przycupnął Łukasz. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, rozbawieniem, sama nie wiem jak jeszcze.
-Boże pewnie wyglądam jak siedem nieszczęść- szybko położyłam się ponownie i nakryłam kołdrą. Tak , tak było o wiele lepiej. Poczułam, że pościel delikatnie zjeżdża w dół, starałam się przytrzymać ją palcami, ale po chwili siłowania dałam za wygraną.
-Wyglądasz uroczo- zaśmiał się Łukasz. Nie wiedziałam czy żartuje, czy to tak na serio.
-Dzięki wiesz. Już ja dobrze wiem jak wyglądam po nocy, jeszcze, kiedy się upiję. Przepraszam cię, za to sprawiłam ci tylko kłopot- wygładzałam swoje włosy palcami, byłam pewna, że sterczą we wszystkie możliwe strony.- Nie wiem jakim cudem się tak wstawiłam, rzadko mi się to zdarza.
-Daj spokój. Co chcesz na śniadanie?
-Nie dzięki, nic nie przełknę. Tak w ogóle to, co ja tutaj robię, miałam być u Kaśki?- rozglądałam się po pokoju, niby zwykły pokój hotelowy a ja chyba zaraz dostanę jakiegoś odchyła i zacznę skakać po łóżku. Zdecydowanie dzieje się ze mną coś niedobrego.
-Tak, ale Kaśka nie odbierała, a do domu nie chciałaś iść, zabrałem cię tutaj. Trzymałem ręce przy sobie, a ty przez całą noc nawet się nie ruszyłaś- nie dziwiło mnie to, po pijaku spałam jak trup w jednej pozycji. Skoro Kadziewicz wiedział, że się nie ruszałam, to znaczy, że sam spał niewiele. Ciekawe czemu? -Która godzina?
-Przed 11- poinformował mnie.
-Już! Muszę wrócić do domu, mam przechlapane- z wielką niechęcią wygrzebałam się z łóżka i zniknęłam na moment w łazience.
-Jeszcze raz cię przepraszam- kurcze przepraszam go na okrągło jak jakaś idiotka.
-Przestań, chodź idziemy, ja od razu zabiorę auto- no tak samochód Kadziewicza od wczorajszego popołudnia stał na chodniku obok naszego domu.
Podjechaliśmy taksówką pod mój dom i już wiedziałam co mnie czeka, gdy tylko przekroczę próg. Nie spodziewałam się jednak, że Jan przywita mnie już na chodniku. Był wściekły.
-Mogę wiedzieć, gdzie ty się szlajasz po nocy?!- zaatakował mnie.
-Przepraszam pana Magda była ze mną- Łukasz wtrącił się. To nie był dobry pomysł to jeszcze bardziej rozwścieczyło Podleśnego.
-A pan to kto? I dlaczego moja pasierbica nie spędziła tej nocy w domu?!- przeniósł wzrok na Kadziewicza.
-Jestem jej kolegom. Straciliśmy wczoraj poczucie czasu- Łukasz chciał mnie jakoś wytłumaczyć, ale Jan nie miał najmniejszego zamiaru go słuchać, mimo iż sam zadał mu pytanie.
-Proszę nazywać rzeczy po imieniu. Spędziliście razem noc- stwierdził bez zastanowienia.
-Jan przestań!- weszłam mu w kolejne zdanie, które miał ochotę wypowiedzieć pod naszym adresem i tak zrobił mi już wystarczająco dużo wstydu.
-Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie zwracała się do mnie po imieniu?! Porozmawiamy w domu- odwrócił się na pięcie nie dając powiedzieć ani słowa więcej.
-Łukasz posłuchaj mnie, strasznie mi głupio, za to. Nie przejmuj się tym. Przepraszam. Będzie lepiej, jak już pojedziesz- pociągnęłam go w stronę Leksusa a kątem oka zauważyłam ruch firanki w kuchni zapewne moja rodzicielka chciała być świadkiem całego zdarzenia.
-Powinienem cię wytłumaczyć- zaczął, stojąc przy drzwiach samochodu.
-Sam widziałeś, że to nic nie da Jan już wszystko wie i to jest dla niego prawda co sobie ubzdurał w tym swoim łbie. Proszę cię jedź już- ponaglałam go. Wiedziałam, że Podleśny nie należy do cierpliwych osób i lada moment mógł znów się tutaj zjawić i robić sceny na całą okolicę.
-Narobiłem ci kłopotów- Kadziewicz chyba nie był przekonany czy jego znikniecie w tej chwili aż tak bardzo mi pomoże.
-Tylko mi się nie przejmuj, załagodzę to jakoś- uspokajałam go, ale sama nie byłam pewna, czy to się uda.
-Dobrze, to zadzwonię wieczorem- pochylił się i ucałował mnie w policzek. Gdyby sytuacja była inna uznałabym ten gest za coś wyjątkowego teraz jednak w głowie miałam tylko to, co czeka mnie za chwilę. Uśmiechnęłam się jeszcze nerwowo do siatkarza, nim odpalił samochód, a potem ruszyłam w stronę domu.
*Moja interpretacja tatuaży Kadziewicza. Nie wiem, co oznaczają, widocznie dziennikarze jeszcze tego nie wyłapali albo mi to umknęło a malunki na obu nadgarstkach Łukasza już znajdują się tam od dobry kilku lat. Przedramię to inna sprawa każdy wie, że tam znajduje się imię Amelki, ale nadgarstki to dla mnie tajemnica.
** Magda wspominana w rozdziale to ta sama Magda, z którą Łukasz związał się po IO w Pekinie. Ich związek był dość głośny z kilku powodów, ale ja tego roztrząsać nie będę.
Wracam do Was, szczerze powrót jest trochę na siłę z
własnego przymusu, ale wiem, że jak nie wrócę teraz to nie wiem czy zrobiła bym
to wcale. Zadziwiająco dobrze czułam się bez pisania. Nie wiem może to było
spowodowane złymi wydarzeniami w moim życiu, może to przez, to, że nie miałam
głowy, by zająć się jeszcze perypetiami bohaterów. Postanowiłam jednak napisać.
Obiecałam Wam, że wrócę nie chcę zawieść ani Was ani siebie. Niestety, teraz
wsparcie jest mi potrzebne bardziej niż kiedykolwiek gdybyście mogły dać jakiś
znak, że nie jest jeszcze ze mną tak źle było, by dla mnie wielką pomocą.
Chcę podziękować tym z Was, które w tych chwilach ze mną były, wspierały, ochrzaniały, podtrzymywały na duchu, to naprawdę pomaga jak się ma wielkie chwile zwątpienia. Dziękuję Wam, za to :*
Pewnie padną pytania dlaczego wracam najpierw tutaj, mimo iż na Niepoukładanych marzeniach nie było mnie miesiąc i zdecydowanie więcej czytelników czeka na nowość właśnie tam. Wróciłam tutaj, bo tu jest mi łatwiej. Magda i Łukasz na chwilę obecną są mi bliżsi niż bohaterowie drugiego bloga. Rozdział poświęcony tylko, nim, może mało zaskakujący może trochę nudny, ale ja jestem w miarę zadowolona z tego, że udało mi się napisać cokolwiek.
ps. Ostatnio jedna z was dziwiła się co Grzesiek robił w Paryżu? Myślałam, że to na tyle oczywiste, że nie trzeba wyjaśniać. Siatkarze, gdy lecą na mecze w ramach LŚ na zachodnią półkulę zawsze mają przesiadkę w Paryżu właśnie. ;)
Chcę podziękować tym z Was, które w tych chwilach ze mną były, wspierały, ochrzaniały, podtrzymywały na duchu, to naprawdę pomaga jak się ma wielkie chwile zwątpienia. Dziękuję Wam, za to :*
Pewnie padną pytania dlaczego wracam najpierw tutaj, mimo iż na Niepoukładanych marzeniach nie było mnie miesiąc i zdecydowanie więcej czytelników czeka na nowość właśnie tam. Wróciłam tutaj, bo tu jest mi łatwiej. Magda i Łukasz na chwilę obecną są mi bliżsi niż bohaterowie drugiego bloga. Rozdział poświęcony tylko, nim, może mało zaskakujący może trochę nudny, ale ja jestem w miarę zadowolona z tego, że udało mi się napisać cokolwiek.
ps. Ostatnio jedna z was dziwiła się co Grzesiek robił w Paryżu? Myślałam, że to na tyle oczywiste, że nie trzeba wyjaśniać. Siatkarze, gdy lecą na mecze w ramach LŚ na zachodnią półkulę zawsze mają przesiadkę w Paryżu właśnie. ;)
Ale fajne było to ich spotkanie :) Tylko konsekwencje już nie takie fajne. Na moje oko, Jan nie powinien się już wtrącać w życie prywatne Magdy. Nie dość, że nie jest jej prawdziwym ojcem, to ona już jest dorosła. Ale cóż, są i tacy. Z każdym rozdziałem to opowiadanie podoba mi się jeszcze bardziej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Widok miasta nocą przepiękny i romantyczny zarazem ; ) Łukasz bardzo fajnie się zachował, opiekując sie pijaną Madzią, oby teraz nie miała za wielkich problemów; )
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Bardzo się ciesze, że wróciłaś, brakowało mi Ciebie i twoich opowiadań.
Pozdrawiam : *
fajne to ich spotkanie, ale nie wyszło Magdzie na dobre. Jan, nie podoba mi się ten koleś. czekam na kolejny. [wskazowki-zegara]
OdpowiedzUsuńJakie miłe spotkanie :p Upiła się :p jakiego ona ma pecha z tym Janem... jakiś oszołom :p pozdrawiam i czekam na next :p black.angel
OdpowiedzUsuńRodział fajny czekam na kolejny ; ) ten jej ojczym jest okropny wszyswtko lepiej wie....
OdpowiedzUsuńKochana rozdział wspaniały !! Łukasz i Magda to taka ''para'' pasująca do siebie :) Wkurza mnie ten cały Jan .. normalnie na miejscu Magdy to bym się wyprowadziła od niego .. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze szybko przezwyciężyć swoją chwilową "niechęć" do pisania bo masz mnóstwo wiernych czytelniczek tych komentujących i tych anonimowych. Uwielbiam to co piszesz i pochłaniam natychmiast. Regularnie nawiedzam oba Twoje blogi i z niecierpliwością oczekuję nowości:)
OdpowiedzUsuńMam coraz większą słabość do tej dwójki. Lubią spędzać ze sobą czas ale potrafią go wykorzystać, nie spiesząc się z niczym. Starają się przede wszystkim dobrze poznać zanim ich znajomość zacznie się rozwijać w nieco innym kierunku, bo w to akurat nie wątpię. Jedyne co zepsuło mi ten piękny obraz ich spotkania to postawa Jana, której totalnie nie potrafię zrozumieć. Madzia jest już dorosła i ma prawo spotykać się ze znajomymi i mężczyznami. Dziwne by było gdyby w takim wieku siedziała całymi dniami w domu zamiast korzystać z życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Jaki Łukasz jest delikatny :) Pięknie wyglądało ich spotkanie, Łuki taki opiekuńczy, cóż powinien zabrać jej to wino a tak się biedna upiła i ma przerąbane. Aż się boję pomyśleć co będzie z Janem... Ale co on ma do Magdy, dorosła dziewczyna jest, mam nadzieję, że on zmądrzeje i zobaczy, że Magda nie zasługuje na takie traktowanie.
OdpowiedzUsuńP.S. Głowa do góry! Na pewno wszystko będzie u Ciebie dobrze :) Każdy czytelnik Ci tu tego życzy, jestem tego pewna.
Czekam na nowy rozdział Niepoukładanych ale poczekam ile będzie trzeba,.
Pozdrawiam serdecznie :*
miło ze strony Łukasza, że zajął się tak Magdą, że nie dystansuje się do niej, pozwala na bliższe kontakty. Mam nadzieję, że akcja rozwinie sie w pozytywny sposób;))
OdpowiedzUsuńPiszesz nadal fantastycznie! :) Fakt, myślałam, że tam będzie szybciej,ale poczekam... A co do odcinka - mogłabym tylko czytać o Kadziu i Madzi ... ;p
OdpowiedzUsuńSpotkanie tej dwójki udało się ale powrót do domu i spotkanie z Janem nie należało do najmilszych. Mam nadzieję że Magda wyjdzie jakoś cało z tej rozmowy z ojczymem. Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dałaś radę.. że wygrałaś sama ze sobą i napisałaś to. i nie wygląda to jak rozdział wymęczony, ale jak wspaniała nowa notka, na którą każdy czekał :)
OdpowiedzUsuńNo proszę. Jednak między nimi zaiskrzyło.. wspaniałe widoki, romantyczny Kadziewicz.. no no no. a Magda się upiła :P Kadziu pokazał się z dobrej strony, bo jej nie wykorzystał i zaopiekował się nią jak własną córeczką :)) jednak uczucie trochę inne było i widać, że ta dwójka ma się ku sobie ;* oby jak najdłużej :)
A Jan oczywiście musiał wszystko spierzy.ć . no bo jakże inaczej.. ale następne spotkanie musi się odbyć oczywiście bez jego wiedzy, bo może tylko napsuć między nimi i tyle.. :(
Jestem z tobą . <3 Buuźkaa <3
Strasznie się ciesze., że wróciłaś do naszego onetowego świata. Wiem jak to jest mieć doła i jeśli pisałaś że bez tego wszystkiego było ci wspaniale to tym bardziej się cieszę że jednak wróciłaś.
OdpowiedzUsuńRozdział był mega romantyczny jak dla mnie i zamykając oczy automatycznie przenosiłam się w to miejsce razem z nimi. Cudnie, naprawdę cudnie. Magda i Łukasz łapie wspólne relacje, wspólny język i wychodzi im to całkiem dobrze. Przepiękne miejsce, wieczór, wino i ich dwoje. Czy potrzeba coś więcej? Nie, za to oni mieli szczerą rozmowę i stanowcze pytanie na które padły prawdziwe odpowiedzi. Cieszę się zarówno z postawy Łukasza i Magdy. Tak w ogóle to Łukasz mi tutaj zaimponował, zachował się wręcz idealnie. Nie wykorzystał okazji tylko zaopiekował się wstawioną Magda. W dodatku chciał ją bronić przed Janem i to mu się chwali. Szkoda tylko że złoży deklarację o nie zakładaniu już rodziny. Kto wiem może jeszcze zmieni zdanie, wystarczy że pozna kogoś kto odmieni jego pogląd na życie.
Super Kochana:* Trzymaj się:*:*
Kochana wiesz, że ja mam teraz trochę opóźniony zapłon jeśli chodzi o komentowanie ale to nie tak, że ja nie chcę komentować. Po prostu czas jest mocno okrojony i choć teraz są te wolny dni to miałam tyle zaległości jeśli chodzi o nowe notki, że wszystko chciałam nadrobić. No ale nie o mnie i nie o tym co mi ciąży bo to w porównaniu z tym co ja tu przeczytałam i z tym, że do nas wróciłaś jest niczym ;) Bardzo się cieszę, zresztą ty o tym wiesz ;D
OdpowiedzUsuńMi tam się bardzo ale to bardzo podoba to jak Łukasz i Magda się poznają i jak są ostrożni wobec siebie i tego co się między nimi rodzi. Bo na pewno się rodzi, nie ma cudu. Kadziu nasz w tym opowiadaniu jest tak rozważny i ma taki charakter, że ja jestem w niego zapatrzona jak w obrazek i ten człowiek nie jest w stanie zrobić nic bym ja zmieniła swoje nastawienie. Na wszystko będę wstanie przymknąć oko bo czar Łukasza działa na mnie ;) Na Magdę pewnie też ;D Oj to będą nasze gołąbeczki, będą ;) Już się nie mogę doczekać na wejście naszego bad boy. Ja wiem, że on będzie tu mocno wchodził w paradę Łukaszowi i moje serce się chyba rozerwie jak przyjdzie mi przejść na jedną ze stron no ale tym ja się na razie nie przejmuję, cierpliwie czekam ;)
Sama wiem, że ten komentarz jest zakręcony jak rogi barana ale ja nie umiem chyba inaczej. Piszę po prostu co mam w sercu bo właśnie tak działają na mnie notki u ciebie, co w sercu to na języku ;D
Pozdrawiam ;***
To ich spotkanie było bardzo fajne moim zdaniem :) jestem ciekawa co będzie dalej :) konsekwencję trochę nie fajne choć nie wiem dlaczego Jan się wtrąca do życia Magdy, i tym bardziej dlaczego robi jej awantury ona jest dorosła a poza tym on nie ma żadnych praw aby jej mówić jak ma żyć ;/ nie rozumiem też czemu ma do niego nie mówić po imieniu może ma jeszcze mówić tatusiu ;/ zresztą dziwne jest podejście jej mamy... ehh czekam z niecierpliwością na następny rozdział :) a ty się trzymaj i pamiętaj co nas nie zabije to nas wzmocni :)
OdpowiedzUsuńMmm, cudowna ta sytuacja, zachód słońca, panorama miasta, wino i Kadziewicz. Niebo. [you-could-be-my-unintended]
OdpowiedzUsuńJak miło :) I jaki kulturalny i opiekuńczy facet z tego Kadziewicza. Szkoda tylko że Jan zrobił Magdzie taką aferę...
OdpowiedzUsuńWiesz strasznie się cieszę, że po tak długiej przerwie wróciłaś do nas :DD bardzo się cieszę, bo tęskniłam za Twoją twórczością i to bardzo, brakowało mi czegoś i teraz to odzyskałam :) dziękuje :). Każdy miewa kryzysy, a sytuację z życia realnego odbijają się na nas, czasem ze zdwojoną siłą i wtedy świat nie realny przestaje istnieć chociaż przez chwilę zapominamy o tym i coraz mnie tęsknimy...ale wiesz co Ci powiem, że nie ma takich gór, których byś nie przeskoczyła, więc głowa do góry i wszystko wróci, powoli ale wróci, a 5 tutaj oznacza, że już wracasz, się rozpisałam, ale musiałam :) Wracając do notki, jest idealna, stopniowo budująca relacje między Magdą a Łukaszem i wiesz uwielbiam ich wspólne spędzanie czasu niby takie nic, zwykłe oczywiste bycie razem, a jednak dające tak wiele i zmieniające w ich życiu wszystko :). Może to malutki kroczek, ale jak wielki...zaczyna ich łączyć specyficzna więź między kobietą a mężczyzną, pasują do siebie idealnie i niech wszystko toczy się w takim tempie jak teraz, nie ma co przyspieszać, jest dobrze :)) tylko, że ten cały Jan mnie denerwuje i zmącił mój spokój! Magda jest przecież dorosła! cudownie :) i uśmiechnij się http://bi.gazeta.pl/im/fotomon/ciacha/f640x640/97/66/540ce3a648.jpg :D ja się do tego uśmiechnęłam ;p
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już tego samego dnia, co się pojawił :) Niestety z moimi komentarzami ostatnio mam problem... Nie potrafię ubrać w słowa tego, co bym chciała powiedzieć. Ale spróbuję.
OdpowiedzUsuńTaki romantyczny wypad, by podziwiać panoramę miasta, to marzy się chyba każdej dziewczynie. Szkoda tylko, że Magda się upiła. Kto wie, jak by to mogło się skończyć... Znaczy nie mówię, że od razu pocałunek, czy coś więcej. No ale stało się. Dobrze, że Łukasz właściwie się nią zaopiekował :) Fajnie mieć takiego przyjaciela.
Tylko ten ojczym Magdy... Grrr, wrr i w ogóle. No co za gość! Irytuje mnie jak nie wiem.
Czekam więc na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że szybko się pojawi :)
Buziaki ;*
Coś mi się zdaje, że Kadziewicz poczuł miętę do Madzi. Podoba mi się, że jest taki opiekuńczy i tyle jej powiedział. Jakkolwiek zachowanie jej ojczyma jest lekką przesadą. Niepotrzebnie układa w swojej głowie nieprawdziwe historie, których później się trzyma, a które nie są dla Magdy miłe w odbiorze. Przynoszą też nieprzyjemne konsekwencje. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie Jan ;/ A Łukasz bardzo fajnie sie zachował;P Super rozdzial:D Uwielbiam twoje opowiadania;)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak pić wino z plastikowym kubku w niezwykle romantycznej scenerii z osobą na której nam zależy. Bo Magdzie i Łukaszowi w jakimś stopniu na sobie zależy? Co do zachowania Łukasza po tym, jak Magda zasnęła było godne uznania. Nie wykorzystał jej. Wręcz przeciwnie zaopiekował się ją. Bardzo mi się podoba taka osobowość Kadziewicza. No i Jan nie powinien się wtrącać w sprawy swojej pasierbicy. Jest ona dorosła, a on traktuje ją jak dziecko. Eh. Co za facet. Z niecierpliowścią czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie karzesz nam długo czekać. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI zapraszam na : so-i-need-you.blog.onet.pl gdzie pojawił się rozdział 11.
Hej. Przepraszam, że komentuje tak późno, ale czas nie jest ostatnio moim sprzymierzeńcem. Brakuje mi na wszystko czasu. Nawet na sen. Podobał mi się cały rozdział. Był pełen nieopisanych uczuć które dało się wyczuć gdy się czytało te wszystkie pytania, opisy, reakcje na odpowiedzi. Wszystko było takie magiczne. I ta noc w hotelu. Matko jak mnie się wszystko podobało tutaj. Tylko ta końcówka. Nie wyjdę na zbyt oryginalną, ale napisze to: wyczuwam kłopoty.
OdpowiedzUsuńjak mi się podobało to ich spotkanie na tej górze *___* :D ! czekam na następny rozdział :p pozdrawiam ; **
OdpowiedzUsuńLubię Łukasza, oj bardzo lubię Łukasza. Ale tak jak lubię Łukasza, tak nie lubię Jana. I nie podoba mi się ten jego ton głosu i nie podoba mi się, że Magda została sama, bez Łukasza. Aż strach pomyśleć co teraz może w złości zrobić Jan. A swoją drogą widać, ze ich dwójka coraz bardziej się do siebie zbliża, ale to dobrze, to bardzo dobrze. Moja droga przepraszam, że z takim opóźnieniem - niestety studia. Następny odcinek postaram się przeczytać i skomentować w czasie. Pozdrawiam serdecznie / twelve-tears
OdpowiedzUsuńMelody przepraszam,ze dopiero teraz :( Pod jednym z moich rozdziałów napisałaś,ze w pełni mnie rozumiesz,więc mam nadzieję,ze nic się nie zmieniło i nie gniewasz się. Ja docieram do każdego bloga,który czytam i komentuję każdy,ale teraz naprawdę mam mnóstwo zajęć i czasem dzieje się to z ogromnym poślizgiem. No,ale jestem :) Od początku zacznę od tego co mnie oczarowało najbardziej: ta ich "randka" (jeśli to już tak można nazwać) z widokiem na miasto. Uwielbiam miasto nocą i chyba dlatego tak bardzo ta scena mi się spodobała. Nie spodziewałam się tylko,że Magda tak szybko się upije ;) No,ale widocznie miała słabszy dzień. Jak widać Łukasz postąpił jak prawdziwy facet i nie zostawił jej na pastwę losu,a z drugiej strony nie wykorzystał sytuacji i to się ceni! ;) Wkurza mnie tylko ten Jan. Magda jest dorosła i może robić co chce. A on jest TYLKO ojczymem i nic mu do tego. Buziaki kochana ;*
OdpowiedzUsuńPrzełamujesz mój stereotyp... ;) ostatnio czytając opowiadania bardzo cieżko było mi trafic na rozdział bez seksu ;d a tu proszę. cały długi odcinek ;)) Ja chyba nie byłam jeszcze wtedy zorientowana w zyciu prywatnym siatkarzy bo nie wiem co to za Magda ;p A obecna Magda to ma dobrze ;) Kadziewicz spełnia wszytskie jej marzenia a ten cały Jan ... oby nie narobil zbyt dużego dymu ;dd Wracaj wracaj ;) Wiele osób na Ciebie czeka :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam;**
kurcze szkoda że wpadli na Jan, spotkanie było fajne :) jestem ciekawa co będzie dalej
OdpowiedzUsuń