/Magda/
Przed tym spotkaniem denerwowałam się, jak głupia. Miałam przeczucie, że ten cały wyjazd będzie przełomowy i zmieni wszystko. Całą drogę na lotnisko razem z Kaśką omawiałyśmy strategię co i jak powinnam zrobić. Przyjaciółka była dla mnie wielkim wsparciem i namawiała mnie żebym wreszcie powiedziała Łukaszowi, że od października moją nową uczelnią będzie rzeszowski uniwerek. Ja jednak ciągle bałam się, jak on to odbierze. Czy się ucieszy, a może wręcz przeciwnie i poczuje się osaczony? Kadziewicz nigdy nie narzekał na to, że aby się ze mną spotkać musi dojeżdżać te 80 kilometrów. A co, jeżeli ta odległość była mu na rękę? Wiedziałam, że we wszystkim pomogłaby mi deklaracja jego uczuć, jednak moim zdaniem jak dla niego było na to zwyczajnie za wcześnie a ja nie chciałam naciskać. Pozostawała jeszcze sprawa Amelki. Nie byłam przekonana czy mnie polubi, z dziećmi przecież bywa różnie. Na szczęście ta ich szczerość zawsze była prawdziwa nie ukrywali się za kłamstwami. Wystarczyło małą obserwować a będę wiedziała, na czym stroje. Po pożegnaniu z brunetką na parkingu ruszyłam w stronę poczekali. Tłum był niewielki nie miałam dzięki temu żadnych problemów, by odnaleźć znajome postacie. Nim do nich dołączyłam usłyszałam jeszcze z ust Ignaczaka „ Zaszalałeś chłopie!” A potem zebrałam w sobie całą swoją odwagę i uśmiechnęłam się nerwowo.
- Chciałbym wam przedstawić, to jest Magda – Łukasz chyba przeczuwał mój niepokój, bo szybko zabrał się za dopełnienie formalności.
Ja ciągle spoglądałam na Melkę, która stała u boku Kadziewicza przyglądając mi się z uśmiechem. Przykucnęłam najpierw przy niej, nie wiem czemu, ale podświadomie czułam, że to ona w tej chwili jest najważniejsza. Nie Ignaczakowie, nie Łukasz, ale ta maleńka pięciolatka.
- Cześć! Mam coś dla ciebie – sięgnęłam do swojej listonoszki a z wnętrza wyciągnęłam kucyka Ponny w różowym kolorze ze srebrną grzywą – podobno tak się robi, że dzieciom na pierwsze spotkanie kupuje się jakiś drobiazg, przynajmniej miałam taką nadzieję. Sama z racji tego, że byłam jedynaczką moja styczność z dziećmi była znikoma. Posunęłabym się nawet dalej, ja i dzieci to ekstremalne połączenie. Łukasz przykucnął przy nas szepcząc jej do ucha.
- Co się mówi? – a potem roześmiał się cicho. Chyba spodobał mu się ten pomysł z tym podarunkiem.
- Dziekuje pani – Amelia dopowiedziała głaszcząc zabawkę. – To pani jest ta niespodzianka? – jak widać ciekawska jak tatuś.
- Nie wiem, ale chyba tak. Ja nie jestem żadna pani, wystarczy Magda – naprawdę na „panią” to ja się nie nadawałam.
- Dobsze, ja jestem Amelka – widać, że mała lubi to imię, bo wypowiedziała jej z ogromną czcią.
- Cześć Amelka – wyciągnęłam do niej rękę, a po chwili poczułam na niej maleńką ciepłą dłoń.
Uznałam ze teraz pora wrócić do Ignaczaków.
- Krzysiek Ignaczak, Igła jestem – gdy tylko stanęłam wyprostowana nasz Libero już mi się przedstawiał potrząsając moją dłonią którą szybko ujął w lekki uścisk.
- Magda Krasikov, ksywki brak – roześmiałam się.
- To się niedługo zmieni – dodał rozbawiony.
- Iwona – żona siatkarza tylko skinęła głową odpowiedziałam tym samym. Wydawało mi się, że jest nastawiona jakoś sceptycznie do mojej osoby, a może to ja przesadzałam. Dla Sebastiana też miałam maleńki prezent i tak część oficjalną mieliśmy za sobą.
- Jestem z ciebie dumny – wyszeptał mi Łukasz, gdy staliśmy w kolejce do odprawy, po czym mocno przycisnął mnie siebie.
Przed tym spotkaniem denerwowałam się, jak głupia. Miałam przeczucie, że ten cały wyjazd będzie przełomowy i zmieni wszystko. Całą drogę na lotnisko razem z Kaśką omawiałyśmy strategię co i jak powinnam zrobić. Przyjaciółka była dla mnie wielkim wsparciem i namawiała mnie żebym wreszcie powiedziała Łukaszowi, że od października moją nową uczelnią będzie rzeszowski uniwerek. Ja jednak ciągle bałam się, jak on to odbierze. Czy się ucieszy, a może wręcz przeciwnie i poczuje się osaczony? Kadziewicz nigdy nie narzekał na to, że aby się ze mną spotkać musi dojeżdżać te 80 kilometrów. A co, jeżeli ta odległość była mu na rękę? Wiedziałam, że we wszystkim pomogłaby mi deklaracja jego uczuć, jednak moim zdaniem jak dla niego było na to zwyczajnie za wcześnie a ja nie chciałam naciskać. Pozostawała jeszcze sprawa Amelki. Nie byłam przekonana czy mnie polubi, z dziećmi przecież bywa różnie. Na szczęście ta ich szczerość zawsze była prawdziwa nie ukrywali się za kłamstwami. Wystarczyło małą obserwować a będę wiedziała, na czym stroje. Po pożegnaniu z brunetką na parkingu ruszyłam w stronę poczekali. Tłum był niewielki nie miałam dzięki temu żadnych problemów, by odnaleźć znajome postacie. Nim do nich dołączyłam usłyszałam jeszcze z ust Ignaczaka „ Zaszalałeś chłopie!” A potem zebrałam w sobie całą swoją odwagę i uśmiechnęłam się nerwowo.
- Chciałbym wam przedstawić, to jest Magda – Łukasz chyba przeczuwał mój niepokój, bo szybko zabrał się za dopełnienie formalności.
Ja ciągle spoglądałam na Melkę, która stała u boku Kadziewicza przyglądając mi się z uśmiechem. Przykucnęłam najpierw przy niej, nie wiem czemu, ale podświadomie czułam, że to ona w tej chwili jest najważniejsza. Nie Ignaczakowie, nie Łukasz, ale ta maleńka pięciolatka.
- Cześć! Mam coś dla ciebie – sięgnęłam do swojej listonoszki a z wnętrza wyciągnęłam kucyka Ponny w różowym kolorze ze srebrną grzywą – podobno tak się robi, że dzieciom na pierwsze spotkanie kupuje się jakiś drobiazg, przynajmniej miałam taką nadzieję. Sama z racji tego, że byłam jedynaczką moja styczność z dziećmi była znikoma. Posunęłabym się nawet dalej, ja i dzieci to ekstremalne połączenie. Łukasz przykucnął przy nas szepcząc jej do ucha.
- Co się mówi? – a potem roześmiał się cicho. Chyba spodobał mu się ten pomysł z tym podarunkiem.
- Dziekuje pani – Amelia dopowiedziała głaszcząc zabawkę. – To pani jest ta niespodzianka? – jak widać ciekawska jak tatuś.
- Nie wiem, ale chyba tak. Ja nie jestem żadna pani, wystarczy Magda – naprawdę na „panią” to ja się nie nadawałam.
- Dobsze, ja jestem Amelka – widać, że mała lubi to imię, bo wypowiedziała jej z ogromną czcią.
- Cześć Amelka – wyciągnęłam do niej rękę, a po chwili poczułam na niej maleńką ciepłą dłoń.
Uznałam ze teraz pora wrócić do Ignaczaków.
- Krzysiek Ignaczak, Igła jestem – gdy tylko stanęłam wyprostowana nasz Libero już mi się przedstawiał potrząsając moją dłonią którą szybko ujął w lekki uścisk.
- Magda Krasikov, ksywki brak – roześmiałam się.
- To się niedługo zmieni – dodał rozbawiony.
- Iwona – żona siatkarza tylko skinęła głową odpowiedziałam tym samym. Wydawało mi się, że jest nastawiona jakoś sceptycznie do mojej osoby, a może to ja przesadzałam. Dla Sebastiana też miałam maleńki prezent i tak część oficjalną mieliśmy za sobą.
- Jestem z ciebie dumny – wyszeptał mi Łukasz, gdy staliśmy w kolejce do odprawy, po czym mocno przycisnął mnie siebie.
***
/Kaśka/
Magda wybyła do Paryża a ja korzystając z tego, że znalazłam się w Rzeszowie postanowiłam rozglądnąć się na jakimś lokum dla nas, a nóż coś się trafi. Pierwsze kroki postawiłam na uczelni i przeglądałam tablice ogłoszeń. Szukałam czegoś sensownego, nie miałam ochoty sprawdzać ogłoszeń, z których niewiele wynika. To był trochę trudne zważając na to, że kompletnie nie znam lokalizacji Rzeszowa. Zapisałam na kartce numery kilku ofert i wychodząc z budynku usiadłam do słońca, po czym zaczęłam dzwonić. Przy piątym telefonie zwątpiłam albo ogłoszenie było nieaktualne albo cena taka, że blondynka nigdy, by się na to nie zgodziła. Rozmyślałam co dalej, gdy mój telefon sam się rozdzwonił wygrywając moją ukochaną melodię „Another Brick in the Wall” Pink Floyd a wyświetlacz pokazywał tylko: Numer prywatny.
- Słucham – odezwałam się dość chłodno i oficjalnie, nie wiedziałam przecież, kto jest po drugiej stronie.
- Kasia, to ty?! – po tym pytaniu rozpoznałam mojego rozmówcę.
- Cześć Grzesiek, tak to ja – siatkarz od naszego pożegnania w Krakowie nie odzywał się, byłam raczej przekonana, że już się nie odezwie.
- Co robisz? – jakie to twórcze pytanie.
- Jestem w Rzeszowie odwoziłam Magdę na tej jej wojaże z Kadziewiczem – wytłumaczyłam zastanawiając się przy tym co będzie dalej i jaki jest cel tej rozmowy. Nie wiem czemu, ale jakoś tak dziwnie spięłam się w sobie. Niby wszystko było w porządku a coś było jednak nie tak.
- A tak słyszałem. Nie wiem, może moglibyśmy się spotkać? – zaproponował nieśmiało. Chyba nic, by nie szkodziło jakbym wyskoczyła z nim na jakieś piwo prawda?
- Spoko, tylko, kiedy i gdzie? Ty jesteś tutaj w Rzeszowie? – wiedziałam, że Łomacz również zasili szeregi zawodników Sovi.
- Nie jestem w domu, w Ostrołęce, ale mogę przyjechać do ciebie – wyjaśnił a mi właśnie w tej chwili zapaliła się ta żaróweczka nad głową jak postacią z bajek. Myśl, która przyszła mi do głowy nie bardzo mi się spodobała i trochę mnie przygnębiła. Czemu ja wcześniej na to nie wpadłam? Nie przemyślałam jak to się mogło skończyć, teraz chyba już było za późno.
- Ok. co powiesz za dwa dni u mnie w Tarnowie? Prześlę ci sms-em dokładny adres – nic innego mi nie pozostało spróbuje to jakiś odkręcić.
- Będę ! – krzyknął radośnie. Oj, Wieczorek coś ty narobiła.
Musiałam szybko coś wymyślić, ale teraz wybrałam ostatni numer z mojej listy. Nikt nie odbierał i, gdy już miałam się rozłączyć usłyszałam głos.
- Halo ! – zdębiałam. Ogłoszenie było po polsku a odebrała dziewczyna, która raczej Polką nie była przynajmniej tak wynikało z jej akcentu.
- To chyba pomyłka – raczej nie było sensu zagłębiać się w rozmowę, skoro to pewnie i tak zły numer.
- Pani może w sprawie mieszkania?- tym razem odezwała się do mnie po naszemu jak ja lubię to określać, gdy Magda mnie wkurza i zaczyna trajkotać po rusku a przepraszam po rosyjsku.
Po krótkiej charakteryzacji mieszkania i tego, że dziewczyna była chętna spotkać się jeszcze dziś umówiłyśmy się na spotkanie. Gdy zobaczyłam lokalizację już wiedziałam, że to strzał w dziesiątkę a Magda padnie z wrażenia. Nie przeszkadzał mi nawet wystrój mieszkania, który był staromodny, ale jak zapewniła sama właścicielka Karolina wszystko możemy urządzić sobie, jak chcemy. Szatynka wyglądała na sympatyczną może trochę zagubioną dziewczynę. Już my ją rozruszamy pomyślałam, gdy znalazłam się przed klatką. Wystukałam jeszcze sms-a do Krasikov, że mamy mieszkanie. Resztę owiałam słodką tajemnicą, niech blondynka ma niespodziankę, gdy przyjedzie obejrzeć jej po raz pierwszy.
Magda wybyła do Paryża a ja korzystając z tego, że znalazłam się w Rzeszowie postanowiłam rozglądnąć się na jakimś lokum dla nas, a nóż coś się trafi. Pierwsze kroki postawiłam na uczelni i przeglądałam tablice ogłoszeń. Szukałam czegoś sensownego, nie miałam ochoty sprawdzać ogłoszeń, z których niewiele wynika. To był trochę trudne zważając na to, że kompletnie nie znam lokalizacji Rzeszowa. Zapisałam na kartce numery kilku ofert i wychodząc z budynku usiadłam do słońca, po czym zaczęłam dzwonić. Przy piątym telefonie zwątpiłam albo ogłoszenie było nieaktualne albo cena taka, że blondynka nigdy, by się na to nie zgodziła. Rozmyślałam co dalej, gdy mój telefon sam się rozdzwonił wygrywając moją ukochaną melodię „Another Brick in the Wall” Pink Floyd a wyświetlacz pokazywał tylko: Numer prywatny.
- Słucham – odezwałam się dość chłodno i oficjalnie, nie wiedziałam przecież, kto jest po drugiej stronie.
- Kasia, to ty?! – po tym pytaniu rozpoznałam mojego rozmówcę.
- Cześć Grzesiek, tak to ja – siatkarz od naszego pożegnania w Krakowie nie odzywał się, byłam raczej przekonana, że już się nie odezwie.
- Co robisz? – jakie to twórcze pytanie.
- Jestem w Rzeszowie odwoziłam Magdę na tej jej wojaże z Kadziewiczem – wytłumaczyłam zastanawiając się przy tym co będzie dalej i jaki jest cel tej rozmowy. Nie wiem czemu, ale jakoś tak dziwnie spięłam się w sobie. Niby wszystko było w porządku a coś było jednak nie tak.
- A tak słyszałem. Nie wiem, może moglibyśmy się spotkać? – zaproponował nieśmiało. Chyba nic, by nie szkodziło jakbym wyskoczyła z nim na jakieś piwo prawda?
- Spoko, tylko, kiedy i gdzie? Ty jesteś tutaj w Rzeszowie? – wiedziałam, że Łomacz również zasili szeregi zawodników Sovi.
- Nie jestem w domu, w Ostrołęce, ale mogę przyjechać do ciebie – wyjaśnił a mi właśnie w tej chwili zapaliła się ta żaróweczka nad głową jak postacią z bajek. Myśl, która przyszła mi do głowy nie bardzo mi się spodobała i trochę mnie przygnębiła. Czemu ja wcześniej na to nie wpadłam? Nie przemyślałam jak to się mogło skończyć, teraz chyba już było za późno.
- Ok. co powiesz za dwa dni u mnie w Tarnowie? Prześlę ci sms-em dokładny adres – nic innego mi nie pozostało spróbuje to jakiś odkręcić.
- Będę ! – krzyknął radośnie. Oj, Wieczorek coś ty narobiła.
Musiałam szybko coś wymyślić, ale teraz wybrałam ostatni numer z mojej listy. Nikt nie odbierał i, gdy już miałam się rozłączyć usłyszałam głos.
- Halo ! – zdębiałam. Ogłoszenie było po polsku a odebrała dziewczyna, która raczej Polką nie była przynajmniej tak wynikało z jej akcentu.
- To chyba pomyłka – raczej nie było sensu zagłębiać się w rozmowę, skoro to pewnie i tak zły numer.
- Pani może w sprawie mieszkania?- tym razem odezwała się do mnie po naszemu jak ja lubię to określać, gdy Magda mnie wkurza i zaczyna trajkotać po rusku a przepraszam po rosyjsku.
Po krótkiej charakteryzacji mieszkania i tego, że dziewczyna była chętna spotkać się jeszcze dziś umówiłyśmy się na spotkanie. Gdy zobaczyłam lokalizację już wiedziałam, że to strzał w dziesiątkę a Magda padnie z wrażenia. Nie przeszkadzał mi nawet wystrój mieszkania, który był staromodny, ale jak zapewniła sama właścicielka Karolina wszystko możemy urządzić sobie, jak chcemy. Szatynka wyglądała na sympatyczną może trochę zagubioną dziewczynę. Już my ją rozruszamy pomyślałam, gdy znalazłam się przed klatką. Wystukałam jeszcze sms-a do Krasikov, że mamy mieszkanie. Resztę owiałam słodką tajemnicą, niech blondynka ma niespodziankę, gdy przyjedzie obejrzeć jej po raz pierwszy.
***
/ Magda/
Wjeżdżając na teren EuroDisneyLandu przenieśliśmy się w całkiem inny świat do małego państewka znajdującego się w centrum Francji. Nasz hotel usytuowany był dokładnie naprzeciwko głównej atrakcji, czyli całej krainy bajek. Z okien widok ukazywał tak dobrze znany zamek Królewny Śnieżki z czołówki filmów Walta Disney’a . Wnętrze hotelu nam wszystkim zaparło dech w piersiach, gdy zamknęły się za nami drzwi chyba każdy poczuł się, jak jeden z bohaterów Pięknej i Bestii czy Kopciuszka. Zerkając kątem oka na moich towarzyszy najwięcej frajdy oprócz dzieciaków miał Igła sam zamieniając się w duże dziecko. Nie marnowaliśmy czasu i po szybkim odświeżeniu ruszyliśmy na podbój tego rozległego terenu. Było tutaj czuć jakąś magię a każdy z mijających nas turystów miał ten sam błogi uśmiech na twarzy.
Kolejnego dnia przed dziewiątą obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Poprawiłam szybko sterczące włosy i poszłam sprawdzić, kto to. Przeczuwałam jednak, że gość o tej porze może być tylko jeden i nie myliłam się.
- Madzia ratuj, coś jest nie tak! – zaniepokojenie na jego twarzy momentalnie otrząsnęło mnie z ostatków snu jakie jeszcze mnie trzymały.
- Co się stało? – sama już po tych kilku chwilach zdążyłam się lekko zdenerwować.
- Melka nie chce wstać z łóżka. Nie wiem może jest chora, ale gorączki nie ma. Kompletnie nie wiem, co robić, nigdy wcześniej jej się to nie zdarzało – Łukasz miotał się po niewielkiej przestrzeni pokoju. Ja miałam dylemat, bo sama ani trochę nie znałam się na dzieciach i ich problemach. Czemu nie poszedł z tym do Iwony? Ona na pewno wiedziałaby co robić, z drugiej strony miał do mnie tyle zaufania, że postanowił przyjść z tym do mnie.
- Pytałeś jej czy coś ją boli?- to było pierwsze co przyszło mi na myśl.
- Pytałem, powiedziała, tylko że nie wstanie i już. Mógłbym ją siłą wyciągnąć z łóżka, ale, co to da – to chyba mamy nie lada problem.
- Poczekaj ubiorę się i może sama coś wykombinuję – wyminęłam go zmierzając w stronę szafy a ten pociągnął mnie za rękę tak ze, ledwo złapałam równowagę, ale ostateczne wyhamowanie miałam dopiero na jego torsie powodując, że oboje się zachwialiśmy.
- Chcesz mnie zabić? – rozbawiona spojrzałam w te szaroniebieskie oczy.
- Wręcz przeciwnie – odparł szybko i zachłannie, niemal z brutalnością wpił się w moje usta. Nie zdziwiła mnie ta gwałtowność, ponieważ od wczoraj nie mieliśmy jeszcze okazji się tak porządnie przywitać. Nie chcieliśmy przy dzieciakach ani Ignaczakach prezentować takich scen. Jego dłonie szybko zawędrowały pod moją bokserkę i gładziły dół pleców.
- Łukasz, Melka! – udało mi się wymruczeć a ten przerwał pocałunek.
- Jak zwykle wiesz, kiedy przywołać mnie do porządku –westchnął przez śmiech.
…, gdy usiadłam przy łóżku Amelia patrzyła na mnie zagubionym wzrokiem zerkając raz po raz na Łukasza. Po chwili schował się pod kołdrą zupełnie jak ja kiedyś przed, nim. Na samo wspomnienie lekki uśmiech wymalował się na mojej twarzy.
- Melka a ty wiesz, że dziś czeka na ciebie piękna księżniczka – co jak co, ale wiedziałam, że takim przekupstwem można dzieci przekonać. Mała poruszyła się pod kołderką i podniosła ją nieznacznie tak, że widziałam jej świecące w półmroku oczy. – Chyba nie chcesz przegapić takiej okazji – Amelia ponownie zakryła się kołdrą, tak chyba nic nie osiągnę. – Łukasz zostaw nas – jakoś tak czułam, że to może pomóc. Siatkarz popatrzył na mnie zaskoczony, ale wysłuchał mnie i wyszedł na balkon zamykając za sobą drzwi.
- Amelko jak ci tam tak dobrze pod tą kołderką to może wpuścisz mnie do siebie – spróbowałam od tej strony.
-Tatusia nie ma? – mała ponownie wynurzyła głowę za zewnątrz.
- Nie ma, a co masz przed, nim jakieś tajemnice? – może to tutaj tkwił problem.
- Bo ja, ja jestem za duza i nie powinnam. Mamusia mowi ze to nieladnie – zaczęła słodko tłumaczyć wiercąc się na łóżku.
- Czego nie powinnaś? – pogłaskałam ją po głowie, by dodać jej odwagi. Ta przywołała mnie gestem ręki pokazując, że powie, ale tylko na ucho.
- Bo ja sie zsiusialam – ususzałam pełen rozpaczy dziecięcy głosik. I wszystko stało się jasne.
- Już dobrze, to się czasami zdarza i to wcale nie jest taki duży wstyd. Wiesz co zrobimy tak, że tatuś ani mama się o niczym nie dowiedzą. To będzie nasza tajemnica – dzieci lubią zagadki i sekrety, Amelia również.
- Naprawde? – sprawdzała mnie.
- Tak. To co rozpoczynamy naszą tajną akcję – ta ochoczo przytaknęła.
- Wiesz co, fajna jestes – dodała, gdy składałam zamoczoną pościel tak, by Kadziewicz niczego nie zauważył, resztą zajmą się pokojówki. Słowa Amelii były czymś czego jeszcze długo nie zapomnę, poczułam całkowitą akceptację z jej strony.
Wjeżdżając na teren EuroDisneyLandu przenieśliśmy się w całkiem inny świat do małego państewka znajdującego się w centrum Francji. Nasz hotel usytuowany był dokładnie naprzeciwko głównej atrakcji, czyli całej krainy bajek. Z okien widok ukazywał tak dobrze znany zamek Królewny Śnieżki z czołówki filmów Walta Disney’a . Wnętrze hotelu nam wszystkim zaparło dech w piersiach, gdy zamknęły się za nami drzwi chyba każdy poczuł się, jak jeden z bohaterów Pięknej i Bestii czy Kopciuszka. Zerkając kątem oka na moich towarzyszy najwięcej frajdy oprócz dzieciaków miał Igła sam zamieniając się w duże dziecko. Nie marnowaliśmy czasu i po szybkim odświeżeniu ruszyliśmy na podbój tego rozległego terenu. Było tutaj czuć jakąś magię a każdy z mijających nas turystów miał ten sam błogi uśmiech na twarzy.
Kolejnego dnia przed dziewiątą obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Poprawiłam szybko sterczące włosy i poszłam sprawdzić, kto to. Przeczuwałam jednak, że gość o tej porze może być tylko jeden i nie myliłam się.
- Madzia ratuj, coś jest nie tak! – zaniepokojenie na jego twarzy momentalnie otrząsnęło mnie z ostatków snu jakie jeszcze mnie trzymały.
- Co się stało? – sama już po tych kilku chwilach zdążyłam się lekko zdenerwować.
- Melka nie chce wstać z łóżka. Nie wiem może jest chora, ale gorączki nie ma. Kompletnie nie wiem, co robić, nigdy wcześniej jej się to nie zdarzało – Łukasz miotał się po niewielkiej przestrzeni pokoju. Ja miałam dylemat, bo sama ani trochę nie znałam się na dzieciach i ich problemach. Czemu nie poszedł z tym do Iwony? Ona na pewno wiedziałaby co robić, z drugiej strony miał do mnie tyle zaufania, że postanowił przyjść z tym do mnie.
- Pytałeś jej czy coś ją boli?- to było pierwsze co przyszło mi na myśl.
- Pytałem, powiedziała, tylko że nie wstanie i już. Mógłbym ją siłą wyciągnąć z łóżka, ale, co to da – to chyba mamy nie lada problem.
- Poczekaj ubiorę się i może sama coś wykombinuję – wyminęłam go zmierzając w stronę szafy a ten pociągnął mnie za rękę tak ze, ledwo złapałam równowagę, ale ostateczne wyhamowanie miałam dopiero na jego torsie powodując, że oboje się zachwialiśmy.
- Chcesz mnie zabić? – rozbawiona spojrzałam w te szaroniebieskie oczy.
- Wręcz przeciwnie – odparł szybko i zachłannie, niemal z brutalnością wpił się w moje usta. Nie zdziwiła mnie ta gwałtowność, ponieważ od wczoraj nie mieliśmy jeszcze okazji się tak porządnie przywitać. Nie chcieliśmy przy dzieciakach ani Ignaczakach prezentować takich scen. Jego dłonie szybko zawędrowały pod moją bokserkę i gładziły dół pleców.
- Łukasz, Melka! – udało mi się wymruczeć a ten przerwał pocałunek.
- Jak zwykle wiesz, kiedy przywołać mnie do porządku –westchnął przez śmiech.
…, gdy usiadłam przy łóżku Amelia patrzyła na mnie zagubionym wzrokiem zerkając raz po raz na Łukasza. Po chwili schował się pod kołdrą zupełnie jak ja kiedyś przed, nim. Na samo wspomnienie lekki uśmiech wymalował się na mojej twarzy.
- Melka a ty wiesz, że dziś czeka na ciebie piękna księżniczka – co jak co, ale wiedziałam, że takim przekupstwem można dzieci przekonać. Mała poruszyła się pod kołderką i podniosła ją nieznacznie tak, że widziałam jej świecące w półmroku oczy. – Chyba nie chcesz przegapić takiej okazji – Amelia ponownie zakryła się kołdrą, tak chyba nic nie osiągnę. – Łukasz zostaw nas – jakoś tak czułam, że to może pomóc. Siatkarz popatrzył na mnie zaskoczony, ale wysłuchał mnie i wyszedł na balkon zamykając za sobą drzwi.
- Amelko jak ci tam tak dobrze pod tą kołderką to może wpuścisz mnie do siebie – spróbowałam od tej strony.
-Tatusia nie ma? – mała ponownie wynurzyła głowę za zewnątrz.
- Nie ma, a co masz przed, nim jakieś tajemnice? – może to tutaj tkwił problem.
- Bo ja, ja jestem za duza i nie powinnam. Mamusia mowi ze to nieladnie – zaczęła słodko tłumaczyć wiercąc się na łóżku.
- Czego nie powinnaś? – pogłaskałam ją po głowie, by dodać jej odwagi. Ta przywołała mnie gestem ręki pokazując, że powie, ale tylko na ucho.
- Bo ja sie zsiusialam – ususzałam pełen rozpaczy dziecięcy głosik. I wszystko stało się jasne.
- Już dobrze, to się czasami zdarza i to wcale nie jest taki duży wstyd. Wiesz co zrobimy tak, że tatuś ani mama się o niczym nie dowiedzą. To będzie nasza tajemnica – dzieci lubią zagadki i sekrety, Amelia również.
- Naprawde? – sprawdzała mnie.
- Tak. To co rozpoczynamy naszą tajną akcję – ta ochoczo przytaknęła.
- Wiesz co, fajna jestes – dodała, gdy składałam zamoczoną pościel tak, by Kadziewicz niczego nie zauważył, resztą zajmą się pokojówki. Słowa Amelii były czymś czego jeszcze długo nie zapomnę, poczułam całkowitą akceptację z jej strony.
***
/Kaśka/
Nie chciałybyście mnie widzieć przez te dwa dni poprzedzające spotkanie z Łomaczem. Nie było przy mnie Krasikov i nie miał mnie, kto kontrolować w moich poczynaniach, a jak nikt tego nie robi to czasami naprawdę mi odbija. Sprawdziłam chyba wszystkie horoskopy i moje i Grześka doszukując się, choć namiastki, że coś z tego może jednak będzie a ja powinnam nastawić się na cierpliwość, dużo cierpliwości. Nic z tego, wszędzie z każdej strony atakowały mnie informacje, że zodiakalny rak i waga nie mają racji bytu razem w żadnej konfiguracji. Tak możecie się śmiać, ja wierzyłam w takie rzeczy i zawsze to stosowałam. Tym razem też nie miałam zamiaru z tego rezygnować. Jednak na samą myśl, że muszę oznajmić siatkarzowi, że chyba się źle zrozumieliśmy było mi jakoś dziwnie źle. Denerwowałam się, jak głupia przed tym spotkaniem, było to na tyle widoczne, że ciągle zerkałam za okno, by sprawdzić czy już jest. Próbowałam dodać sobie też trochę odwagi alkoholem, ale chyba nie działało tak jak trzeba. Teraz już miałam rozszyfrowane jego intencje, to nie było normalne, żeby facet jechał do dziewczyny przez pół Polski. Nie było normalne dla zwykłego faceta, ale dla faceta zauroczonego to pewnie chleb powszedni, wystarczy spojrzeć na Kadziewicza. Nie chciałam, żeby tak wyszło, żeby nasz jeden wspólny wieczór zamienił się w coś poważnego. Było fajnie i ja dziękuję a tutaj wszystko wskazywało, że Grzesiek myśli, inaczej. Gdyby nie to, że go polubiłam chyba zwyczajnie zignorowała bym sprawę, a może nawet lekko zabawiła się jego kosztem. Czuła jednak, że jemu należą się wyjaśnienia. Wreszcie zobaczyłam nieznajomego piaskowego Opla na podjeździe, szybko zbiegłam na dół nie dając mu nawet szans na to, żeby zdążył wysiąść z samochodu.
- Cześć – usiadłam na miejscu pasażera a ten śmiał się z mojego zmachanego głosu. Tak charczałam przy tym jak koń po wygranym wyścigu na Torwarze. Ręce mi się pociły, to nie było do mnie podobne.
- Mam rozumieć, że gdzieś jedziemy? – zerknął na mnie z czułością! Tak byłam pewna, że z czułością!
- Tak, to niedaleko – szybko ucięłam i jak tylko mogłam najprościej pokierowałam Łomacza do celu. Znaleźliśmy się w szczerym polu, gdzie żwirową drogę otaczały hektary zboża. To było piękne w naszym mieście, że wystarczyła chwila a ze zgiełku można było się przenieść tam, gdzie natura z niewielkim wkładem człowieka wciąż ma swoje królestwo.
- Nie bój się nie zgwałcę cię tu – tak jak zwykle palnęłam coś, nim pomyślałam. A co, jeżeli taka ewentualność wcale Grześkowi nie wydawałaby się straszna.
- Pięknie tu, w sumie przypomina mi to moją Ostrołękę. U nas też są takie miejsca – to chyba już taki urok małym miast i miasteczek.
Usiedliśmy nieopodal na trawie czując na sobie promienie słońca i zapach rozgrzanych kłosów. Grzesiek zaczął mi opowiadać jak mijają mu wolne dni, że niedługo kolejne zgrupowanie a moje wyrzuty sumienia rosły z chwili na chwilę. Siedziałam tylko i milczałam jak zaklęta.
- Kasiu coś posmutniałaś – wziął moja rękę i splótł palce ze swoimi, to mnie otrzeźwiło.
- Grzesiek! Boże… nie wiem jak mam to powiedzieć – patrzył na mnie jak się miotam ze słowami. Wyswobodziłam palce z jego uścisku. Chyba to, co powiem za chwile zaboli, przynajmniej mnie, by zabolało. – Ja cię przepraszam – tak to może się wydawać dziwnie, że ja walnięta zawsze umiejąca się odnaleźć w każdej sytuacji Kaśka teraz nie miałam pojęcia jak to powiedzieć.
- Chyba wiem, co chcesz powiedzieć – chciał mnie ratować. Tyle tylko, że to, co on miał zamiar powiedzieć wcale, by mi nie pomogło a jeszcze bardziej wszystko pogmatwało.
- Nie Grzesiek, daj mi powiedzieć – cicho, ale stanowczo zażądałam. – Nie wiedziałam, że to tak wyjdzie dlatego przepraszam. Polubiłam cię i nie myślałam, że to pójdzie w tą stronę – musiałam to powiedzieć, a ciągle owijałam w bawełnę. – Lubię cię, ale nic więcej. Po prostu taka jestem, nie podejrzewałam, że tak odbierzesz moje zachowanie – bałam się spojrzeć w jego oczy, czy dostrzegłabym tam złamane serce?
- Domyśliłaś się? – zapytał po kilku minutach milczenia. Dałam mu czas, by sobie wszystko przetrawił.
- Nie jestem w tym za dobra, ale posklejałam wszystko i tak domyśliłam się. Może powinnam ci powiedzieć o tym przez telefon, ale czułam, że to nie było, by fer – siatkarz kiwał głową z poparciem
- Nie będę kłamał podobasz mi się i tak szybko to się nie zmieni. Może i ja sam za wcześnie ruszyłem do akcji. Masz racje nie znamy się, nie mogłem wiedzieć, że dla ciebie to codzienność – głos mu się łamał.
- Hej na pewno nie codzienność, ty też mi się spodobałeś, inaczej nie zwróciłabym na ciebie uwagi, ale ja jakoś nie czuje nic więcej. Cholera jasna nie powinnam się była tobą bawić! – sama na siebie się zdenerwowałam, jakoś do tej pory nie myślałam o uczuciach tej drugiej strony, zawsze najważniejsza byłam ja. – Możesz mnie znienawidzić, nie będę miała ci tego za złe.
- Przestań, czasami tak bywa. Nikogo do uczuć nie zmusisz. Sam się już przyczaiłem, że często trafiam na te niewłaściwe – teraz mi się go już zrobiło totalnie żal, ale z żalu i współczucia to miłość się nie narodzi.
- Strasznie mi głupio już nie wiem, co powiedzieć- te dwie setki strzelone przed wyjściem wcale mi teraz nie pomagały.
- Wystarczy, że mnie przytulisz może poczuję się lepiej – nie wiem czy Łomacz chciał wykorzystać okazję, by znów nasze ciała znalazły się zdecydowanie za blisko, ale spełniłam jego prośbę. Choć tyle mogłam mu dać. – I co naprawdę nic nie czujesz? – zapytał, gdy swoim ramionami oplotłam jego barki, a to takie proste nie było patrząc na ich rozmiar.
- Nic po za czystą sympatią – usłyszałam głośne westchnięcie zawodu.
- Szkoda, myślałem, że może to coś da – za to nieodpuszczanie go polubiłam, zawsze chciał sprawdzić każdą możliwą alternatywę. – Bartman miał rację, że przesadzam – stwierdził i sam wyswobodził się z moich objęć.
- Co Bartman? – tak nie była bym sobą, gdybym nie spytała. Grzesiek postanowił mi wszystko opowiedzieć. Może Magda rzeczywiście miała rację, gdybym, wtedy zamiast Grześka wybrała Zibiego ominęłoby mnie to wszystko? No, ale na taki wybór muszę poczekać może w kolejnym życiu nie popełnię tego błędu.
Nie chciałybyście mnie widzieć przez te dwa dni poprzedzające spotkanie z Łomaczem. Nie było przy mnie Krasikov i nie miał mnie, kto kontrolować w moich poczynaniach, a jak nikt tego nie robi to czasami naprawdę mi odbija. Sprawdziłam chyba wszystkie horoskopy i moje i Grześka doszukując się, choć namiastki, że coś z tego może jednak będzie a ja powinnam nastawić się na cierpliwość, dużo cierpliwości. Nic z tego, wszędzie z każdej strony atakowały mnie informacje, że zodiakalny rak i waga nie mają racji bytu razem w żadnej konfiguracji. Tak możecie się śmiać, ja wierzyłam w takie rzeczy i zawsze to stosowałam. Tym razem też nie miałam zamiaru z tego rezygnować. Jednak na samą myśl, że muszę oznajmić siatkarzowi, że chyba się źle zrozumieliśmy było mi jakoś dziwnie źle. Denerwowałam się, jak głupia przed tym spotkaniem, było to na tyle widoczne, że ciągle zerkałam za okno, by sprawdzić czy już jest. Próbowałam dodać sobie też trochę odwagi alkoholem, ale chyba nie działało tak jak trzeba. Teraz już miałam rozszyfrowane jego intencje, to nie było normalne, żeby facet jechał do dziewczyny przez pół Polski. Nie było normalne dla zwykłego faceta, ale dla faceta zauroczonego to pewnie chleb powszedni, wystarczy spojrzeć na Kadziewicza. Nie chciałam, żeby tak wyszło, żeby nasz jeden wspólny wieczór zamienił się w coś poważnego. Było fajnie i ja dziękuję a tutaj wszystko wskazywało, że Grzesiek myśli, inaczej. Gdyby nie to, że go polubiłam chyba zwyczajnie zignorowała bym sprawę, a może nawet lekko zabawiła się jego kosztem. Czuła jednak, że jemu należą się wyjaśnienia. Wreszcie zobaczyłam nieznajomego piaskowego Opla na podjeździe, szybko zbiegłam na dół nie dając mu nawet szans na to, żeby zdążył wysiąść z samochodu.
- Cześć – usiadłam na miejscu pasażera a ten śmiał się z mojego zmachanego głosu. Tak charczałam przy tym jak koń po wygranym wyścigu na Torwarze. Ręce mi się pociły, to nie było do mnie podobne.
- Mam rozumieć, że gdzieś jedziemy? – zerknął na mnie z czułością! Tak byłam pewna, że z czułością!
- Tak, to niedaleko – szybko ucięłam i jak tylko mogłam najprościej pokierowałam Łomacza do celu. Znaleźliśmy się w szczerym polu, gdzie żwirową drogę otaczały hektary zboża. To było piękne w naszym mieście, że wystarczyła chwila a ze zgiełku można było się przenieść tam, gdzie natura z niewielkim wkładem człowieka wciąż ma swoje królestwo.
- Nie bój się nie zgwałcę cię tu – tak jak zwykle palnęłam coś, nim pomyślałam. A co, jeżeli taka ewentualność wcale Grześkowi nie wydawałaby się straszna.
- Pięknie tu, w sumie przypomina mi to moją Ostrołękę. U nas też są takie miejsca – to chyba już taki urok małym miast i miasteczek.
Usiedliśmy nieopodal na trawie czując na sobie promienie słońca i zapach rozgrzanych kłosów. Grzesiek zaczął mi opowiadać jak mijają mu wolne dni, że niedługo kolejne zgrupowanie a moje wyrzuty sumienia rosły z chwili na chwilę. Siedziałam tylko i milczałam jak zaklęta.
- Kasiu coś posmutniałaś – wziął moja rękę i splótł palce ze swoimi, to mnie otrzeźwiło.
- Grzesiek! Boże… nie wiem jak mam to powiedzieć – patrzył na mnie jak się miotam ze słowami. Wyswobodziłam palce z jego uścisku. Chyba to, co powiem za chwile zaboli, przynajmniej mnie, by zabolało. – Ja cię przepraszam – tak to może się wydawać dziwnie, że ja walnięta zawsze umiejąca się odnaleźć w każdej sytuacji Kaśka teraz nie miałam pojęcia jak to powiedzieć.
- Chyba wiem, co chcesz powiedzieć – chciał mnie ratować. Tyle tylko, że to, co on miał zamiar powiedzieć wcale, by mi nie pomogło a jeszcze bardziej wszystko pogmatwało.
- Nie Grzesiek, daj mi powiedzieć – cicho, ale stanowczo zażądałam. – Nie wiedziałam, że to tak wyjdzie dlatego przepraszam. Polubiłam cię i nie myślałam, że to pójdzie w tą stronę – musiałam to powiedzieć, a ciągle owijałam w bawełnę. – Lubię cię, ale nic więcej. Po prostu taka jestem, nie podejrzewałam, że tak odbierzesz moje zachowanie – bałam się spojrzeć w jego oczy, czy dostrzegłabym tam złamane serce?
- Domyśliłaś się? – zapytał po kilku minutach milczenia. Dałam mu czas, by sobie wszystko przetrawił.
- Nie jestem w tym za dobra, ale posklejałam wszystko i tak domyśliłam się. Może powinnam ci powiedzieć o tym przez telefon, ale czułam, że to nie było, by fer – siatkarz kiwał głową z poparciem
- Nie będę kłamał podobasz mi się i tak szybko to się nie zmieni. Może i ja sam za wcześnie ruszyłem do akcji. Masz racje nie znamy się, nie mogłem wiedzieć, że dla ciebie to codzienność – głos mu się łamał.
- Hej na pewno nie codzienność, ty też mi się spodobałeś, inaczej nie zwróciłabym na ciebie uwagi, ale ja jakoś nie czuje nic więcej. Cholera jasna nie powinnam się była tobą bawić! – sama na siebie się zdenerwowałam, jakoś do tej pory nie myślałam o uczuciach tej drugiej strony, zawsze najważniejsza byłam ja. – Możesz mnie znienawidzić, nie będę miała ci tego za złe.
- Przestań, czasami tak bywa. Nikogo do uczuć nie zmusisz. Sam się już przyczaiłem, że często trafiam na te niewłaściwe – teraz mi się go już zrobiło totalnie żal, ale z żalu i współczucia to miłość się nie narodzi.
- Strasznie mi głupio już nie wiem, co powiedzieć- te dwie setki strzelone przed wyjściem wcale mi teraz nie pomagały.
- Wystarczy, że mnie przytulisz może poczuję się lepiej – nie wiem czy Łomacz chciał wykorzystać okazję, by znów nasze ciała znalazły się zdecydowanie za blisko, ale spełniłam jego prośbę. Choć tyle mogłam mu dać. – I co naprawdę nic nie czujesz? – zapytał, gdy swoim ramionami oplotłam jego barki, a to takie proste nie było patrząc na ich rozmiar.
- Nic po za czystą sympatią – usłyszałam głośne westchnięcie zawodu.
- Szkoda, myślałem, że może to coś da – za to nieodpuszczanie go polubiłam, zawsze chciał sprawdzić każdą możliwą alternatywę. – Bartman miał rację, że przesadzam – stwierdził i sam wyswobodził się z moich objęć.
- Co Bartman? – tak nie była bym sobą, gdybym nie spytała. Grzesiek postanowił mi wszystko opowiedzieć. Może Magda rzeczywiście miała rację, gdybym, wtedy zamiast Grześka wybrała Zibiego ominęłoby mnie to wszystko? No, ale na taki wybór muszę poczekać może w kolejnym życiu nie popełnię tego błędu.
Na temat treści nic nie piszę, bo się przecież nie
znam.( Tak, tak to wasze słowa na moje narzekania)
Dziś same dziewczyny, tak jakoś wyszło. Myślę, że za góra 3 rozdziały przejdziemy do akcji właściwej. Boże, to jeszcze tak dużo! (Co zrobić jak moja postrzelona głowa ułożyła to właśnie tak)
Kaśka zrozumiała swój błąd i bidula się tłumaczyć musiała. Wariactwo z horoskopem jest w pisane w fabułę, a ja autentycznie znam taka osobę, która postępuje identycznie jak Wieczorek tutaj.
Jak kochane myślicie, kto wygra Puchar Polski? Ja mam swoje ciche marzenia zobaczymy. Tym czasem nastawiam się na dwa półfinałowe boje, które będę miała przyjemność obejrzeć sobie z samego kotła, czyli z Podpromia. Zbysiu strzeż się, bo jak cię napadnę to…(lepiej będzie jak nie dokończę :P)
Dziś same dziewczyny, tak jakoś wyszło. Myślę, że za góra 3 rozdziały przejdziemy do akcji właściwej. Boże, to jeszcze tak dużo! (Co zrobić jak moja postrzelona głowa ułożyła to właśnie tak)
Kaśka zrozumiała swój błąd i bidula się tłumaczyć musiała. Wariactwo z horoskopem jest w pisane w fabułę, a ja autentycznie znam taka osobę, która postępuje identycznie jak Wieczorek tutaj.
Jak kochane myślicie, kto wygra Puchar Polski? Ja mam swoje ciche marzenia zobaczymy. Tym czasem nastawiam się na dwa półfinałowe boje, które będę miała przyjemność obejrzeć sobie z samego kotła, czyli z Podpromia. Zbysiu strzeż się, bo jak cię napadnę to…(lepiej będzie jak nie dokończę :P)
Nigdy bym nawet nie podejrzewała,jaki ma problem Amelka :D Cieszę się, że Kaśka teraz mu powiedziała, choć ten horoskop wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech :D Puchar Polski, w sumie,mimo mojej sympatii do Skry, uważam, że nie ma faworyta.. Jeden mecz, i można już nie mieć wszystkiego,więc uważam, że wygra najlepszy, ale najlepszy tego jednego,konkretnego dnia. Zazdroszczę, że zobaczysz to na żywo,ja niestety nawet mimo chęci, to od siebie mam za daleko (okolice Pucka :) ) ,poza tym, czeka mnie w niedziele kolokwium. Udanego widowiska, będę kibicować przed TV! :*
OdpowiedzUsuńpierwsza xD dobrze że Magda zdobyła sympatię Amelki :) jestem ciekawa reakcji Łukasza na to że dziewczyny przeprowadzają się do Rzeszowa xD szkoda że Kaśka nie czuje nic do Grześka, bo go chyba zraniła... ale może jeszcze coś z tego będzie :) czekam na nexta, mam nadzieję że nie każesz czekać zbyt długo :P
OdpowiedzUsuńUfff pierwsze koty za płoty, że tak można to ująć. Wiesz prawie było słychać szybko bijące serce Magdy przed tym spotkaniem. I ja się jej wcale nie dziwię. Nie dość, że poznała córeczkę Łukasza to jeszcze cała gromadka Ignaczaków, a to na pewno jest stresujące. Zawsze lepiej mieć coś dzieciaczkom niż nie mieć ;) To ułatwia pierwszy kontakt, jest jak zagadnąć czy coś. Wydaję mi się, że Melka już Madzię polubiła, zresztą Sebastianek też. Zawsze to dwie małe duszyczki po swojej stronie. Igła też zachował się jak na człowieka przystało, nie speszył dziewczyny swoją osobą, jakże znaną w kraju, miły i zabawny jak zawsze, i oby do końca i podczas całego wyjazdu. Za to Iwona jakaś dziwna... Nie mogła okazać jakichś bardziej pozytywnych emocji? Przecież zdenerwowanie Madzi widać jak na dłoni. A może żonka Igły uważa, że Kadziu zaszalał za bardzo i że powinien być nadal z matką córeczki? Oczywiście ja tak nie uważam, a Iwonka już zaczyna działać mi na nerwy, i coś czuję, że coś jeszcze nam kobitka odwali, że się tak wyrażę.
OdpowiedzUsuńA obawy Magdy o Melkę myślę zostały już rozwiane. Nie miała do czynienia z dziećmi ale radzi sobie wzorowo :)
Kaśka to naprawdę super przyjaciółka! Cieszy mnie fakt, że nie będą w tym Rzeszowie bezdomne a zamieszkają z Karoliną. Pewnie i ona dołączy do grona ich przyjaciół. To będzie polsko-angielsko-rosyjska komitywa ;)
Niech sie Wieczorek nie smuta. Wyjaśniła to i dobrze, lepiej wcześniej niż później. Nie da się nikogo zmusić do miłości bo to nie ma najmniejszego sensu, choć miłości da się nauczyć, ciężko ale się da... a co do tych horoskopów to też tak mam ha ha :D ale z własnego doświadczenia powiem, że rak i waga to dobrana para, mimo przeciwności astrologów ;)
A teraz tak ogólnie. Rozdział jak zwykle świetny! I nie waż się tego podważać ;P
Ale Ci zazdroszczę tego weekendu... też bym sobie pooglądała tak na żywo i dopadła Kubiaka :D he he a tak zostaje mi tylko relacja w tv, ale dobre i to. Cicho liczę na to, że ZAKSA (wielbię!^^) się zepnie, oni tego potrzebują, Patryk i Seba tego potrzebują, bo jak widziałam ostatni mecz i smutnego Sebastiana to kroiło mi się serce...
Udanego kibicowania i dopadania Zbysia :D ode mnie możesz dopaść Miśka Kubiaka :D
Pozdrawiam serdecznie :*:*:*
Hahahaha, akcja z Amelką to mnie powaliła:D Ale to dobrze, bo przynajmniej złapie lepszy kontakt z Magdą:] I dobrze, że Kasia w końcu powiedziała, na czym Grzesiek tak naprawdę stoi.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się ciesze, że Amelka tak dobrze przyjęła obecność Magdy. Z małymi dziećmi bywa różnie dlatego na początku miałam pewne obawy, ale widać, że mała jest naprawdę mądrą dziewczynką i teraz mogę stworzyć z Magdą naprawdę zgrany duet. Ciekawi mnie tylko reakcja Iwony, czyżby Magda naprawdę nie przypadła jej do gustu?
OdpowiedzUsuńZ tego odcinka najbardziej szkoda mi jednak Grzesia. On jest tutaj taki kochany, taki idealny do kochania i tulenia. Wiadomo, że z żalu i współczucia miłości nie da się wykrzesać ale i tak jest mi smutno. Mam jednak nadzieje, że Grześ w końcu znajdzie kogoś, kto go pokocha i będzie szczęśliwy.
Pozdrawiam.
Amelka jest po prostu cudowna! I jestem przekonana, że ich relacje się poukładają i będą w stanie się zaprzyjaźnić. Łukasz na pewno zrobi wszystko, żeby tak było :) Iness :*
OdpowiedzUsuńhaha, Amelka! :-D fajnie, że Magda zyskała sympatię małej. :-D dobrze, że Kasia zdobyła się na odwagę i powiedziała wszystko Grześkowi. boski jak zawsze! buziaki! :* [wskazowki-zegara]
OdpowiedzUsuńRozczuliła mnie Amelia :) Kaśka nabroiła i musiała sie tłumaczyć.... może im się jeszcze ułoży ?? świetny rozdział pozdrawiam black.angel :)
OdpowiedzUsuńAmelia jaka słodka dziewczynka!!! Iwona coś knuje - nie podoba mi się to!!! Biedny Grześ został brutalnie sprowadzony na ziemię!
OdpowiedzUsuńTylko wiesz jak dorwiesz Zbyszka w jakimś zakamarku rzeszowskiej hali to nie wymęcz go za bardzo żeby kolan miękkich nie miał:)
Amelka już zdążyła podbić moje serce. Ja mam ogólnie słabość do dzieci, a dzieci siatkarzy/siatkarek to zawsze takie urocze brzdące, że nie sposób ich nie lubić. No i proszę ja myślałam, że to będzie coś poważniejszego, że mała się zbuntowała a tu tylko taki mały, niewygodny kłopocik, który szybko został zażegnany dzięki interwencji Magdy. Ale Iwona chyba nie zbyt zadowolona była z niespodzianki Łukasza. No i Kaśka w końcu powiedziała Grześkowi prawdę i bardzo dobrze. Szkoda Łomacza, ale lepiej, że dowiedział się wszystkiego teraz, a nie wtedy kiedy jeszcze bardziej by się zaangażował. Gdzieś tam na pewno czeka na niego ta właściwa, ja to wiem! A kto wygra PP? Przecież to wiadomo, że Skra! ;)
OdpowiedzUsuńOj Grzesiu... Też mi się go strasznie szkoda zrobiło... Jest taki biedny... Ale widać Kaśka jest dla niego zbyt wybuchowa i zbyt zmienna aby coś się między nimi zrodziło. Fajnie że między Magdą a Łukaszem wszystko idzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że Amelka już zdobyła serce Magdy i ze wzajemnością. Swoją drogą dziwna jest ta była żona Łukasza. Mówić takie reczy pięciolatce. I ja się wcale nie dziwię, że mała nie chciała powiedzieć prawdy Łukaszowi, ale Magda znalazła wyjście z sytuacji. No i Igła duże dziecko mnie rozczula, zawsze i na zawsze.
OdpowiedzUsuńCo do Kaśki to nawarzyła sobie piwa, które sama wypiła. Ale widać, że Grzesiek jest taki, taki... Grześkowaty. Fajny chłopak z niego.
P.S. Nie wiedziałam, jakie będzie odpowiednie słowo, więc stąd ten ,,Grześkowaty''.
Pozdrawiam ;*
Melduję się na posterunku ;) Wiem, że z opóźnieniem, ale czas w tygodniu dzielę między szkołę, naukę w domu i mecze Orłów Wenty, którzy uparcie chcą przyprawić mnie o zawał serca i zabrać naszym siatkarzom miano drużyny, która dokonuje rzeczy niemożliwych;) Po wczorajszym meczu ze Szwedami ich pozycja się mocno, ale to mocno zachwiała. Wiem, wiem, nie o tym tutaj ;)
OdpowiedzUsuńMagda pokazała, że potrafi złapać fajny kontakt z dziećmi a to się będzie liczyło w dalszych relacjach z Łukaszem bo pewnym rzeczy nie przeskoczą i mała zawsze będzie obecna w ich życiu. Mała próba przekupstwa konikiem Pony? ;) Ja też tak zaczynałam jeśli chodzi o córeczkę mojego brata, która w pewnym momencie,absolutnie nie wiem czemu, zaczęła się mnie bać. Na szczęście teraz jest lepiej a Magdy i Amelki dobrze będzie cały czas. Mam przynajmniej taką nadzieję. Czuję po gaciach, że dojdzie do jakiejś konfrontacji na linii Magda-Iwona. Nie podoba mi się zachowanie żony Igły. Eh...
Kaśka to naprawdę zakręcona dziewczyna ;) Znów tak zakręciłaś, że moja wysnuta po przednich rozdziałach teza uległa zawahaniu i już miałam przed sobą przyznać, że źle mi to wychodzi. Po rozwoju akcji w tej notce uspokoiłam się nieco i nadal twierdzę, że Grześ swoje szczęście znajdzie w ramionach Karoliny a Kasia zmierzy się z naszym Alkiem. No powiedz, że chociaż trochę mam rację ? ;)
Pozdrawiam ;***
Szkoda mi Grzesia ale może i do niego los się wreszcie uśmiechnie... Czekam z niecierpliwością co się wydarzy między Magdą i Kadziem, super że Amelka tak szybko polubiła Magdę ;] czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńteż znam kogoś zwariowanego na punkcie horoskopówxD Magda całkiem dobrze poradziła sobie z małą, a Kaśka? cóż, dobrze, że nie mamiła Grzesia i wprost powiedziała mu, ze nic z tego
OdpowiedzUsuńBoże, Melka jest cudowna! I fajnie, że się dogadała z Magdą. Wizja Igły, zamieniającego się w duże dziecko mnie rozbroiła. Cóż poradzić, uwielbiam go xd
OdpowiedzUsuńJak to się mówi, pierwsze koty za płoty. Zawsze na początku jest sztywno gdy się kogoś poznaję, ale widać sztywność po zachowaniu Iwony od Ignaczaka, coś czuję że się Panie nie polubią;p za to Igła jest the best :DD. Amelka wiesz co, ja to uwielbiam dzieci :d i mała polubiłam od samego początku a co :DD kochane dziecko :D po tacie :DD- wiadomo, że po nim;p haha. Swoją drogą myślałam, że Magdzie będzie znacznie trudniej dotrzeć do małej, jednak ma kobieta odpowiednie podejście oj ma. Cieszy mnie to bo dzięki temu jej związek z Łukaszem będzie jeszcze bardziej trwały :) a oni coraz lepiej się rozumieją i uczą o sobie czegoś nowego. Pasują do siebie idealnie oj pasują :D i niech tak będzie :DDD liczę na to :DDD. Nie no horoskopy hahahahhahaah jakbym moją siostrę widziała hahahahahhaha i wychodzi, że im straszę- to tym głups.ze;p hahaha taka aluzją co do niej;p ale już się nie odzywam;p ojjjjjj i teraz mi smutno jest!! bo Grzesiu sobie nie zasłużył i już. No ale może dzięki temu nie zaangażował się za bardzo i znajdzie sobie tą jedyną, która go pokocha :)) bo sobie zasłużył. Cudownie:), wybacz, ale jestem wypruta emocjonalnie po PP.
OdpowiedzUsuńUjęłaś mnie słodkim Grzesiem, bo ja wprost uwielbiam Łomacza. Uważam, że dziewczyna zachowała się fair, mówiąc mu o wszystkim. A on był jak zwykle miły, sympatyczny i Grzesiowaty taki.
OdpowiedzUsuńSytuacja z Amelką jak z życia wzięte, sama coś podobnego przeżyłam (pomijając, że nie była to córka Kadziewicza ani Kadziewicz, oczywiście). Fajnie wymyślony sposób na wkupienie się w łaski dziewczynki.
No kochana napadłaś Zbigniewa? ;) Ja jeśli bym pojechała to chyba dla kogoś innego,bo ostatnio Zbych działa mi na nerwy tak jak Tobie kiedyś Winiar ;) Wracając już do rozdziału: Magda to jednak idealna istotka :) Wiedziała od razu jak podejść dzieciaki kupując im zabawki,a później to jak szybko rozwiązała sprawę Melki. Wcale nie widać,ze nie miała kontaktu z dziećmi. Zresztą dziwne ze była żona Łukasza wmawia jej takie rzeczy. Kurcze takim dzieciom się jeszcze to zdarza! Zresztą Łukasz pewnie też by zrozumiał,ale wiadomo jakie są dzieci :) Co do Kaśki to ją szczerze uwielbiam! Jest tak pozytywnie zakręcona :) Szkoda tylko,ze nie wyszło im z Grzesiem,no ale w końcu horoskopy od razu powiedziały,ze nic z tego nie będzie! :P Czekam na kolejny,buźka :*
OdpowiedzUsuńJestem bliżej końca z zaległościami niż dalej. Ale i tak przede mną jeszcze długa droga. Cieszę się, że Amelka polubiła Magdę. Tylko co będzie jak Kamila się dowie o wszystkim? To chyba nie wróży za dobrze co? Hahaha... Początkowa scena z Kaśką powaliła mnie na łopatki. Jak dobrze, że ja nie wierzę w coś takiego jak horoskopy - ale czasami czytam dla zdrowia, bo śmiech to zdrowie. Strasznie żal mi Grześka. Trochę chłopak sobie za dużo zaczął obiecywać. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuń